piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 21

Wstałam rano, miałam słuchawki na uszach, a telefon był zakopany gdzieś w poduszkach, po tym jak Justin kazał mi się położyc i postarac zasnąc a on tymczasem mi zaśpiewa i opowie historyjkę. Szczerze mówiąc nie spodziewała bym się po Justinie tego że tak dobrze śpiewa. Jednak niestety były to tylko 2 piosenki, a na historyjce już zasnęłam i nawet nie wiem jak się skończyła. Jednak dzięki temu że miałam słuchawki w uszach nie słyszałam burzy i przeżyłam to. Swoją drogą nienawidzę jesieni, w Nowym Jorku tak często wtedy pada.
Leżałam w łóżku jeszcze około 20 minut i nagle pojawiły się u mnie wyrzuty sumienia, że prze ze mnie Justin zarwał noc. Po wczorajszym dniu mogę stwierdzic że bardzo mi pomógł i kurcze dzięki niemu wczoraj się uśmiechałam, ten park i pizza plus potem ten telefon nocny i to wszystko naprawdę było niesamowite. Pomógł mi nie myślec o Luku...no właśnie Luke. -Nie! Natalia nie myśl o tym idiocie.- Teraz muszę wstac i coś zjeśc a potem pojadę do Justina podziękowac mu za wczoraj.
Zeszłam na dół tam czekała już mama i tata razem z Carly jedli śniadanie. Po wczorajszej kłótni nie będzie to dobry posiłek. Weszłam do kuchni i w milczeniu usiadłam do stołu. Naleśniki. - Moja mama nałożyła mi jednego, a potem zapytała – Jakie masz plany na dziś? - Lekko zapytała, nie będac pewną czy złośc już mi minęła.
- Muszę coś załatwic a potem może spotkam się z Broke więc będę późnio w domu. - odpowiedziałam spokojnie, ale z dystansem. Mój tata nie odezwał się.

Po skończonym śniadaniu, poszłam się ogarnąc i wyszłam z domu. Odpaliłam auto i wyjechałam na ulicę Nowego Jorku, aby pojechac do Justina, podziękowac mu za wczoraj.

Wysiadłam z auta i podeszłam do drzwi klatki w budynku w którym mieszkał Justin. Zadzwoniłam domofonem i odebrała jakaś dziewczyna – Kto tam? - Pewnie jego siostra.- Emm jest Justin? - Usłyszałam westchnięcie i drzwi zostały otworzone. Weszłam na klatkę i poszłam schodami do góry. W drzwiach stała jakaś dziewczyna, chyba to właśnie jest Jazmyn. - Tam w pokoju jest Justin. - Wskazała palcem drzwi. - Dzięki. - Uśmiechnęłam się do niej i podeszłam do pokoju Justina, zapukałam i usłyszałam obojętne – Wejśc. - Złapałam za klamkę i pchnęłam drzwi do przodu. Justin leżał na łóżku i odbijał małą piłeczkę o ścianę naprzeciwko jego łóżka. Kiedy mnie zobaczył najwyraźniej się zdziwił, szybko wstał z łóżka i podszedł do mnie – Natalia? Co ty tu robisz? Czemu nie zadzwoniłaś? To ja mógł bym do ciebie przyjechac. - Zamknął drzwi, bo jego siostra nadal stała na przedpokoju i patrzyła się na nas. - Nie, ja chciałam sama przyjechac bo … bo widzisz Justin ja chce ci podziękowac za to co dla mnie wczoraj zrobiłeś. To było naprawdę wspaniałe, bo gdyby nie ty to ja bym się chyba zała.... - Justin mi przerwał. - Nie mów tak, ten idiota nie jest ciebie wart, a poza tym nie musisz mi dziękowac. - Podeszłam do łóżka i usiadłam, Justin zrobił to samo. Założyłam sobie wyjątkowo niewygodne buty na koturnach, żeby pasowały mi do mojego czarnego płaszczyka i nogi mnie strasznie bolały.
- Justin ale to że byłeś ze mną wczoraj w tym parku, potem na pizzy a w końcu potem zadzwoniłeś do mnie i … - Nie wytrzymałam to było zbyt dużo, pocałowałam go.

Justin

Pocałowała mnie, jej usta były takie idealne, ona była taka idealna. Postanowiłem to pogłębic, zrobiło się ciepło, położyłem jej ręce na biodrach a ona mi swoje na ramiona. Przechyliła głowę żebym miał lepsze pole manewru. W pewnym momencie usłyszeliśmy – Ej stary to jak jedziee... o sorry. - To był Ryan. No co za wyczucie czasu. Po prostu świetnie. Zauważyłem jak Natalia się zmieszała, ewidentnie było jej głupio z tego powodu więc postanowiłem zainterweniowac – Ryan, zadzwonie do ciebie później okej? - Spojrzałem na niego z proszącym wzrokiem. - Taaa jasne, się zdzwonimy. Tak w ogóle to hej Natalia – Uśmiechnął się do niej, ale ona tylko nieśmiało odpowiedziała – Hej – nawet na niego nie patrząc. Kiedy w końcu wyszedł postanowiłem ją przeprosic – Sorry za niego, on tak zawsze tu włazi. - Uśmiechnąłem się do niej.
- Twój dom, więc spoko – Zatknęła pasmo włosów za ucho. Pochyliłem się do niej żeby pocałowac ją ponownie, ale ona lekko mnie przytrzymała, tak że nawet nie dotknąłem jej. - Justin przepraszam, ale tamto wcześniej to był impuls, po prostu nie wiem czemu tak zrobiłam, przepraszam, ale teraz, nie obraź się ale nie, nie chce żebyś sobie za dużo wyobrażał. Ja … ja tylko Ci dziękowałam. - Spuściła głowę.
- Ej księżniczko spokojnie, ja jestem wytrwały w dążeniu do tego celu i jak powiedziałem że będę walczył o twoje zaufanie tak będzie i obiecuje ci że nie zawiodę cię już nigdy więcej. - Trzymałem obiema rękami jej twarz i patrzyłem jej prosto w oczy. Wtedy ona położyła swoje dłonie na moich i je ściągnęła mówiąc – Nie obiecuj czegoś czego nie jesteś pewien, że dotrzymasz. - No w sumie to ma racje. - Ale mogę chyba obiecac ze się postaram co nie? - uśmiechnąłem się do niej, ona odwzajemniła to samo ale nieśmiało. - Ej rozchmurz się. - Lekko szturchnąłem ją w ramie. - Co zamierzasz dziś robic? - zapytałem.
- W sumie to wracam do domu i pewnie będę się uczyła. - Wzruszyła ramionami, a mnie przyszedł do głowy pewien pomysł. - Może zostań oglądniemy jakiś film co?
- Ale Ryan coś od ciebie chciał.
- Oj tam Ryan, możemy to załatwic jutro, a dziś wolę oglądnąc coś z tobą. - Uśmiechnąłem się do niej. - Ok, tylko napisze rodzicom że będę później. - Wyciągnęła telefon i napisała sms'a, jednak na wyświetlaczu zobaczyłem 'Broke' więc postanowiła zostac ze mną niż spotkac się z nią, to było cholernie dobre uczycie. Potem odłożyła swojego iPhona na stolik obok mojego łóżka. Potem wybraliśmy film i usiedliśmy na moim łóżku.
W pewnym momencie miałem ochotę ją przytulic do siebie bo widziałem że chyba nie jest jej zbyt wygodnie, ale się powstrzymałem bo nie chce jej wystraszyc.
Po filmie zaczęliśmy rozmawiac, w pewnym momencie przyszła do pokoju moja mama – Justin chodź do ku...o masz gościa nie wiedziałam, witaj Natalia dobrze pamiętam? - Mama uśmiechnęła się do niej. - Tak, Natalia, dzień dobry.
- Chodźcie na obiad, bo właśnie ugotowałam. - Moja mama świetnie gotuje.
- Dorze mamo zaraz przyjdziemy. - Powiedziałem, a ona tylko przytaknęła i wyszła. - Masz super mamę. - Stwierdziła Natalia. - Tak, wiem, ale czasem zbyt nadopiekuńcza – Oboje się zaśmialiśmy. - Dobra chodźmy do kuchni – Powiedziałem. - Ale nie chce się wpraszac na obiad, może pójdę już do domu. - Widziałem lekkie zakłopotanie w jej oczach. - Coś ty, moja mama cię lubi i skoro już cie zobaczyła to jej nie uciekniesz. - Zaśmiałem się i objąłem ją ramieniem idąc w stronę drzwi mojego pokoju. - No dobra.
Weszliśmy do kuchni stół był już nakryty i na swoim miejscu siedział Jaxon, kiedy zobaczył Natalie wstał z krzesła i pobiegł do niej – Naaataliaa!!
- Cześc szkrabie – Przytuliła go.
- Oj Jaxon nie uduś tylko gościa Justina. - Powiedziała moja mama. Natalia się zaśmiała, ale zanim zauważyłem podeszła do Jazmyn – hej jestem Natalia. - Podała jej rękę, ta tylko popatrzyła na nią i powiedziała obojętnie – Jazmyn. - Boże jak ona mnie denerwuje...
- Mogła byś być troszkę milsza? - Zapytała mama, Kocham ją. - Tak pewnie. Cześc jestem Jazmyn Bieber, miło mi cię poznac – Posłała jej sztuczny uśmiech. Jednak Natalia postanowiła odpowiedziec – Mnie również, cieszę się, że ty też tak uważasz – I też posłała jej uśmiech. Uwielbiam tą dziewczynę. Moja mama zaśmiała się, ja też nie wytrzymałem.
Usiedliśmy do stołu i moja mama zaczęła rozmowę, znaczy ja wiedziałem że zacznie, ale nie wiedziałem że takim pytaniem... - Natalia ty i Justin jesteście razem? - Jak jadłem tak przestałem i posłałem jej zażenowane spojrzenie. Natalia zauważając to zaśmiała się i odpowiedziała...ale tak, że nawet ja się tej odpowiedzi nie spodziewałem. - Nie, my się tylko przyjaźnimy. - Woooow... no to chyba jestem na dobrej drodze na wybaczenie mi.

Po obiedzie dalej rozmawialiśmy – Tak swoją drogą świetnie śpiewasz.
- Dzięki, ale nie przyzwyczajaj się. - Ostrzegłem ją.
- Czemu? Naprawdę masz talent, powinieneś coś z tym zrobic – Zasugerowała.
- Nie, wolę pozostawic to dla siebie i najbliższych inni nie muszą wiedziec. - Wyjaśniłem.

Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas a potem postanowiliśmy oglądnąc jeszcze jeden film, bo na zewnątrz nadal pada więc spacer niestety by nie wypalił.

Kiedy film się skończył zauważyłem że Natalia zasnęła była godzina 20, więc postanowiłem ją odwieźc do domu, nie miałbym serca jej teraz budzic. Wziąłem jej rzeczy i najpierw je zaniosłem do jej samochodu a potem ją samą. Odpaliłem auto i pojechałem.
Kiedy dojechaliśmy pod jej dom, pogłaskałem ją delikatnie po policzku, wtedy ona otworzyła lekko oczy – Mmm co jest?
- Jesteśmy pod twoim domem księżniczko – Wyraźnie się zdziwiła. - Co? Ale jak to?
- Nie chciałem cię budzic, więc odwiozłem cię do domu. - Uśmiechnąłem się, co ona potem odwzajemniła. - Dziękuję, ale jak ty teraz wrócisz do domu przecież pada?
- Wrócę metrem – wzruszyłem ramionami. - To weź parasol – Otworzyła schowek i podała mi parasol. - Dzięki, na pewno się przyda. - Wysiedliśmy z auta, zamknąłem je, oddałem jej kluczyki.
- Dziękuję, i wiesz myślę, że ci się należy – kiedy chciałem zapytac o co chodzi, Natalia przybliżyła się dała mi buziaka w policzek, po czym się uśmiechnęła i weszła do domu, a ja poszedłem do najbliższej stacji metra rozmyślając o tym dniu.

Natalia

Weszłam do domu, z uśmiechem na twarzy – Już lepiej? - Zapytał Fillip, zauważając mój wyraz twarz. - Z kim byłaś? Bo nie uwierzę że z Broke. - Mówił szeptem, żeby rodzice nie usłyszeli. - Oj cicho, byłam z Broke i po prostu poprawiła mi humor – Wzruszyłam ramionami. - Taak jasne – szturchnął mnie. - Dobra idę do rodziców, bo chce ich przeprosic że się tak uniosłam wczoraj. - Powiedziawszy to poszłam do kuchni gdzie siedział tata towarzysząc mamie przy robieniu ciasta. - Hej, możemy pogadac? - Zapytałam, oboje się zmieszali i pokiwali głowami. Zostawili to co robili o podeszli do stołu. - Natalia, na początku chciałem Cię przeprosic. Uniosłem się a nie powinienem – Zaczął mój tata. - Obojga z nas wczoraj poniosły emocje, za co też przepraszam, nie chciałam. Ale to naraz się wszystko przydarzyło i nie mogłam już. - Tata wstał i mocno mnie przytulił – Kocham Cię.
- Ja Ciebie też i Ciebie mamo – Podeszła i też się przytuliła.
Nagle do kuchni weszła Carly – Oooo rodzinny uścisk! - podbiegła do nas i też się przytuliła.
______________________________________________________________
No i jest kolejny rozdział :D co o nim sądzicie? plus Jazmyn chyba nie przepada z Natalią...a może to jakies uprzedzenia?

Jak minęły Wam święta? Mnie bardzo wyczerpująco. :D Przyjechała na całe 3 dni siostra z dziecmi Zosia ma 5 lat i też rośnie z niej niezła Belieber, a Michałek ma niecałe 2 latka i jest moim chrześniakiem. Urocze dzieci ale dały mi popalic przez te 3 dni :) Hahahah xD

Kiedy będzie następny rozdział nie mam pojęcia, postaram się dac go za tydzień w piątek ale nie obiecuje :* 

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział Świąteczny :D

Święta, wspaniały i wyjątkowy czas. Spędzasz je w gronie rodzinnym. Wigilijny stół dla Was wszystkich i jedno dodatkowe miejsce dla strudzonego wędrowca.

Jest 24 grudnia. Dziś zjeżdża się cała rodzina aby zasiąść wspólnie przy uroczystej kolacji. Ty pomagasz mamie w kuchni, bo sama nie daje rady. Tata otwiera gościom drzwi, ale ty czekasz tylko na tego jednego, który obiecał być przy Tobie w ten dzień. Jednak dostajesz sms'a i w mgnieniu oka go odczytujesz.

Od: Kochanie ;*
Zaraz ląduję w Polsce i jadę prosto do Ciebie :* Kocham Cię Justin <3

Serce Ci stanęło, jak zawsze po tych dwóch fantastycznych słowach od niego 'KOCHAM CIĘ'. Nie możesz się już doczekac kiedy stanie w Twoich drzwiach i powie ci 'wesołych świąt kochanie'. Odłożyłaś telefon i zwróciłaś się do mamy – Justin za niedługo będzie – Twój ton głosu był radosny. Twoja mama uśmiechnęła się szeroko i odpowiedziała – To na co czekasz idź się przygotowac! - Wygoniła Cię z kuchni, a ty pobiegłaś do łazienki umyc się. Zeszło Ci w niej około 40 minut, bo jednak nie widziałaś Justina od ponad pół roku i to spotkanie miało być dla Was wyjątkowe. Poszłaś do siebie do pokoju, nałożyłaś piękną białą sukienkę, wciągnęłaś na siebie cieliste rajstopy i włożyłaś czarne szpilki. Włosy pozostawiłaś rozpuszczone jedynie pokręciłaś je lekko żeby miały większą objętośc i robiły lepsze wrażenie. Pomalowałaś oczy jednak nie za bardzo, bo Justin nie lubi wytapetowanych dziewczyn. Jedynie zakryłaś niedoskonałości, podkreśliłaś oko kreską i przedłużyłaś rzęsy tuszem. Kiedy ostatni raz spoglądałaś na siebie w lustrze żeby ewentualnie poprawic coś o czym zapomniałaś usłyszałaś dzwonek do drzwi. Pędem pobiegłaś w stronę drzwi otwierając je z wielkim uśmiechem na twarzy, jednak była to tylko jedna z ciotek. - Witaj skarbie, ślicznie wyglądasz – Powiedziała do Ciebie wchodząc do środka. - Dziękuję ciociu, starałam się.

Wróciłaś więc do pokoju aby posprzątac bałagan który zrobiłaś przygotowując się na spotkanie z Justinem. Odłożyłaś wszystko na miejsce i wychodząc z pokoju idziesz w stronę salonu gdzie wszyscy siedzą i rozmawiają ze sobą, a w tle lecą wspaniałe kolędy - No i jest nasza gwiazda! - Zawołał dziadek – Uśmiechnęłaś się do niego i przywitałaś ze wszystkimi – Pięknie wyglądasz, to pewnie dla tego Twojego przystojniaka – zawołał wujek. - Tak, za niedługo ma się zjawic, już nie mogę się doczekac. - Powiedziałaś cała przejęta tym wszystkim. - No tak, nie widziałaś go długo. Miło z jego strony, że postanowił przyjechac do Ciebie w takim dniu. - Odezwała się babcia. Uśmiechnęłaś się tylko i co chwila spoglądałaś na telefon.
- Dobrze, sprawdźmy co dziś dzieje się w naszym kraju. - Powiedział Twój tata włączając telewizor na kanał informacyjny. Odruchowo wszystkie kobiety w pomieszczeniu przewróciły oczami i westchnęły, jednak wszyscy mężczyźni z zaciekawieniem wlepili wzrok na ekran.
W tym momencie postanowiłaś wyjśc z pokoju, bo nie interesowało Cię czy jakiś polityk złożył życzenia komuś, czy jakiś celebryta był widziany w biedronce albo że coś pójdzie w górę. Jednak przekraczając próg pokoju usłyszałaś – Z ostatniej chwili! Samolot lecący z Ameryki do Polski rozbił się na polanie niedaleko lotniska około 10 minut temu. Nie wiadomo czy ktoś przeżył. Nie podano jeszcze żadnych informacji, będziemy państwa informowac na bieżąco, a teraz oddajemy głos naszemu reporterowi który jest na miejscu zdarzenia. - Odezwała się kobieta w telewizji, a ty kiedy to usłyszałaś od razu cofnęłaś się siadając przed samym ekranem czekając na dalsze wiadomości. Twoje oczy wypełniły się łzami, a ty w kółko powtarzałaś – Nie, nie, nie. - Kiwając się niecierpliwie na boki. Wtedy reporter zaczął. - Dziś około 19 lecący z Ameryki Airbus A 380 rozbił się niedaleko lotniska z powodu fatalnej widoczności nad portem. Do końca nie wiadomo co się stało, ale istnieją podejrzenia, że było to spowodowane źle działającym systemem pokładowym, a tym samym niewłaściwym odczytanie, danych przez pilotów. - Po wysłuchaniu reportażu wstałaś i od razu wybrałaś numer Justina. Po chwili – Cholera nie odbiera – Płakałaś i byłaś roztrzęsiona wiadomością którą właśnie usłyszałaś. Cały czas nieustannie dzwoniłaś do Justina, ale ten nie odbierał. Rodzina Cię pocieszała i wszyscy wydzwaniali na lotnisko, na pogotowie i policje, gdzie tylko się dało żeby dowiedziec się czy w tym właśnie samolocie leciał Justin Bieber. Jednak albo nikt nie odbierał bo było zajęte, albo nie mogli udzielac takich informacji. Pojechac też nie mogłaś bo była śnieżyca i nie było nawet jak wyjechac z garażu autem, więc postanowiliście usiąśc wszyscy do kolacji wigilijnej modląc się za Justina, aby nie był w samolocie który spadł, żeby to nie był jego samolot.
Po modlitwie dalej płakałaś, między wszystkimi panowała cisza i smutek. Każdy patrzył na Ciebie ze współczuciem. Nie miałaś już żadnych nadziei kiedy uświadomiłaś sobie, że on na pewno musiał być w tym samolocie, bo inaczej już dawno bu tutaj był. Patrzyłaś na puste miejsce koło siebie i łzy jeszcze bardziej płynęły po twoich policzkach. W pewnym momencie nie wytrzymałaś i odeszłaś od stołu biegnąc w stronę swojego pokoju, jednak usłyszałaś dzwonek do drzwi, podeszłaś bojąc się tego że przyjechał ktoś kto ma za zadanie poinformowac Cię o stracie ukochanej osoby. Otworzyłaś powoli drzwi zapłakana z rozmazanym tuszem pod oczami. Kiedy to nagle usłyszałaś – Jeste... Rany co się stało? - Justin jak się uśmiechał tak przestał szybko wszedł do środka zamykając za sobą drzwi, kiedy tylko uświadomiłaś sobie, że to on, we własnej osobie rzuciłaś się na niego z wielkim płaczem. - Kochanie, co jest? Czemu płaczesz i tak mnie ściskasz? - Zapytał obejmując Cię. - Bo...bo podali w telewizji, że samolot lecący z Ameryki się rozbił i ja...ja myślałam, a raczej byłam pewna że ty tam byłeś i w dodatku nie odbierałeś telefonu.- mówiłaś przez łzy. - Cholera nie włączyłem go po lądowaniu. Słuchaj, to nie mógł być mój samolot bo ja miałem przesiadkę we Francji i leciałem z tam tond. Przepraszam Cię, nie chciałem, żebyś aż tak się martwiła. - Mocno Cię objął i czule pocałował. Po chwili kiedy już się uspokoiłaś mogłaś mu odpowiedziec – następnym razem masz mi podac dokładne dane lotu. Rozumiesz? - Spojrzał na Ciebie i odpowiedział – Oczywiście, masz to jak w banku. - Następnie weszliście do pokoju w którym wszyscy czekali na Was z wyraźnie wymalowanym spokojem i radością na twarzach. Poznałaś go ze wszystkimi i zasiedliście już wszyscy razem do wigilijnej kolacji. Rozmawialiście i opowiadaliście wszystkim jak to było, że się poznaliście i jak bardzo Wam na sobie zależy.

Potem były prezenty. Po odpakowaniu wszystkich Ty i Justin poszliście do Twojego pokoju, w którym to Justin wręczył Ci jeszcze jeden prezent – To dla Ciebie kochanie, pamiętaj, że bardzo mocno Cię kocham i zawszę będziesz moją księżniczką. - otworzyłaś pudełeczko i zobaczyłaś złotą bransoletkę z wygrawerowaną blaszką z jednej widocznej strony JUSTIN, a z drugiej 'yours 4ever' – Dziękuję – Powiedziałaś szczerze po czym pocałowałaś go z wielkim uczuciem, co on oczywiście odwzajemnił.

Reszta wieczoru była tylko Wasza i nikt nie śmiał Wam przeszkadzac.
_________________________________________________________
A ja życzę Wam od siebie zdrowych, wesołych, pełnych radości  i uśmiechu świąt. Żeby były takie jakie właśniesobie zaplanowałyście na ten rok, żeby choinka była kolorowa a rypka pyszniutka, barszczyk idealny i prezenty zadawalające. Życzę Wam również żeby nadchodzący nowy rok był jeszcze lepszy niż ten jak narazie obecnny, żeby sylwesterbył wybuchowy i zwariowany.
Kocham Was mocno :*
@natala_belieber 

środa, 18 grudnia 2013

Rozdział 20

 Piątek.... po całym tygodniu jestem wykończona. Godzina 6:30 a ja ledwo ściągnęłam się łóżka. Poszłam do łazienki i spojrzałam niechętnie w lustro, bo ostatnio bardzo źle sypiam. Po pierwsze w niedzielę popołudniu pokłóciłam się z Lukiem (znowu) o to, że ostatnio cały czas nie ma dla mnie czasu. Ja mam tego dośc więc postanowiłam mu o tym powiedziec, a on wszczął awanturę, jak zwykle zresztą. Przez cały tydzień nie odzywaliśmy się do siebie.
Z Justinem w ogóle się nie odzywamy (tak dla odmiany). W piątek nawet nie było go w szkole, ale w niedzielę widziałam go jak gdzieś jechał, ale spojrzał tylko na mnie i pojechał dalej. Zero agresji, kłótni. Tak dziwnie mi z tym, a swoją drogą nadal się głupio czuje że tak na niego najechałam ale kurde on nie może tak wtrącac się w moje życie, przecież Luke nic takiego nie zrobił (no przynajmniej nic za co mógłby dostac w twarz).
- Boże jak ja wyglądam – Powiedziałam sama do siebie kiedy zobaczyłam te worki pod oczami i szopę na głowie. Umyłam zęby i twarz, a następnie wyciągnęłam kosmetyki potrzebne do poprawienia mojego wyglądu. Nałożyłam podkład, potem kreski na oczach i tusz do rzęs i...... no mogę już wyjśc. Założyłam moje jeansy, koszulkę z krótkim rękawem z napisem ,,Here I Am'', a na to moją czerwoną bejsbolówkę. Następnie wzięłam moją torbę z książkami potrzebnymi na dzisiejszy dzień i wyszłam z pokoju schodząc do kuchni żeby coś zjeśc. - Cześc skarbie, ślicznie wyglądasz. - Powiedziała mama całując mnie w policzek.
- Dziękuję, ale ja biorę tosta i lecę bo się spóźnię do szkoły, a Broke zaraz przyjedzie.

Pomachałam wszystkim na pożegnanie i wyszłam z domu. Kiedy zeszłam na dół Broke czekała już na mnie w swoim autku. Weszłam szybko i przywitałam się z przyjaciółką – Siemka kochana. Jak tam spałaś?
- A dobrze, ale Cody wczoraj nie napisał i nie wiem co jest grane, trochę się martwię, a jak tam z Lukiem? Przeprosił? - Broke też coś ze swoim się nie układało, ale uważała to za normalne nieporozumienia i że każdemu może się to zdarzyc. Natomiast mnie i Lukowi za często się to już zdarza – Nie, może dziś się jakoś dogadamy, przynajmniej mam taką nadzieję. - Przejrzałam się w lusterku i po ok 10 minutach byłyśmy już na szkolnym parkingu.
Wysiadłam z auta i poszłam do szkoło. Od razu udałam się już sama bez Broke do mojej szafki. Przy swojej stał Justin z kolegami, może tym razem chociaż się pokłócimy.

Dobra jestem głupia bo jednak brakuje mi chociaż tych naszych codziennych sprzeczek lub zwykłych rozmów jak ostatnio. Kurcze wiem, że powinnam myślec, że jest chamem i prostakiem ale problem w tym, że nie potrafię. Przez jego zachowanie względem mojej osoby sprawił, że nawet troszkę mi przeszła złośc. Jednak gdyby Broke się dowiedziała to chyba by mnie zabiła.

Zaśmiałam się na myśl o reakcji mojej przyjaciółki dowiadującej się, że polubiłam Biebera.

Zamknęłam szafkę z książkami, a on nawet nie spojrzał w moją stronę. Postanowiłam olac to (jak zwykle zresztą). Poszłam na pierwszą lekcje czyli nudne wykłady pani Williams. Ja i Broke chodzimy praktycznie na te same zajęcia, więc i lekcje mamy wspólne.

Weszłam do sali gdzie była już większośc osób. Nagle usłyszałam – Hej Smith masz zadanie z ostatniej lekcji? - Zawołał Tom, który wiecznie nie odrabia prac domowych, a i tak umiał ją sobie załatwic nawet 5 min przed rozpoczęciem lekcji. - Ta pewnie. - wygrzebałam zeszyt z torby i podałam mu. - Trzymaj, tylko wiesz, tak żeby nie było, że odpisywałeś ode mnie. - Ostrzegłam go. - Jasna sprawa. - Puścił mi oczko o zabrał się za zadanie.

~*~

Rozległ się dzwonek na przerwę. - Nareszcie! - Uśmiechnęłam się do Broke. - To co idziemy przed szkołę, na ławkę podziwiac jesień? - Zaśmiałam się na mój głupi pomysł.
- Wiesz co, Cody przysłał mi sms'a, żebym do niego podeszła. - Puściła mi zakłopotane spojrzenie. Uśmiechnęłam się do niej – Pewnie, lec, pójdę sama, przewietrzę się przed lekcją matematyki.

Wyszłyśmy z klasy i każda poszła w swoją stronę. Udałam się korytarzem do wyjścia ze szkoły. Będąc już w drzwiach i wychodząc na zewnątrz dostrzegłam parę siedzącą na ławce, byli tyłem do mnie. Dziewczyna miała wspaniałe czarne, gęste i kręcone włosy. Pozazdrościc takich. Chłopak natomiast miał ciemne świetnie ułożone włosy. Byłam ciekawa kto to, bo nie mogłam ich skojarzyc ze szkoły.
Jednak w pewnym momencie rozległ się dzwonek na lekcje, ta para wstała i pocałowała się w sposób jakby chcieli pokazac sobie jak bardzo się kochają.
Dziewczyna odeszła, a chłopak się odwrócił przodem do szkoły tak, że mogłam go rozpoznac. To był nie kto inny jak Luke.

Moje oczy wypełniły się łzami, obraz mi się zamazał i jedyne co udało mi się powiedziec na głos to – Luke? - Kiedy mnie dostrzegł jego uśmiech od razu zniknął mu z twarzy. - Natalia to...to nie tak! Ja ci to... - Nie dałam mu dokończyc, zbiegłam ze schodów szkoły i zaczęłam biec w stronę parku, nie widziałam gdzie konkretnie biegnę, bo łzy uniemożliwiały mi wyraźne widzenie. Słyszałam za mną tylko głos, który mnie wołał.

Justin
- Natalia – złapałem ją za rękę, jednak ona zaczęła się wyrywac. - Zostaw mnie! - Płakała, dopiero teraz mogłem dostrzec jak łzy spływały jej po policzkach. - Ej, ej to ja Justin . Już jest wszystko w porządku – Przytuliłem ją mocno do siebie i czekałem aż się uspokoi.
- Justin? - Spojrzała na mnie gwałtownie, zdziwiona, że akurat mnie widzi. - Tak, ja spokojnie – wtuliła się we mnie i staliśmy tak chwilę nieruchomo. Ciszę jednak wypełniał jej cichy szloch – Dlaczego, dlaczego ja? Co ja zrobiłam, że mnie akurat to się wszystko przydarza? - Wyrzuciła w pewnym momencie, zdenerwowana ale jednocześnie smutna tym co ją spotkało.
- Nie wiem, ale musi być źle żeby mogło być lepiej. - głaskałem ją po włosach chcąc aby się uspokoiła. Jednak chyba nie byłem najlepszą osobą do pocieszania w tym momencie. Kiedy Natalia już się uspokoiła, oderwała się ode mnie ocierając łzy poszła w stronę ławki, która była blisko nas. Usiadła i spojrzała na mnie, uznałem więc to za znak żebym usiadł koło niej. - A co ze szkołą? - zapytałem żeby jej uzmysłowic, że są jeszcze lekcje. - W dupie mam teraz szkołę. Nie chce tam dziś iśc, mam ze sobą torbę to nawet nie muszę tam wracac. - odpowiedziała, patrząc się gdzieś przed siebie, wtedy ja wpadłem na pewien pomysł – Okej, to co robimy? - Kiedy zapytałem ona spojrzała na mnie zdziwiona – co my robimy? -
- Tak, a co? - wzruszyłem ramionami. - Justin, ale ty powinieneś wracac do szkoły na lekcje.
- Oj daj spokój, mówisz tak jak byś mnie nie znała. - Zaśmiałem się. Nie chce żeby była sama w takiej sytuacji.
- Ale przecież jesteś na mnie zły i prawdopodobnie mnie znienawidziłeś za to co ci powiedziałam, co by mnie nie zdziwiło bo zachowałam się okropnie, ale zrozum Justin, że ja... - Boże zawsze tak dużo mówi - Natalia...- nadal mówiła – Natalia, spokojnie. Jest wszystko okej. Faktycznie byłem wkurzony, ale nie przestało mi zależec.
- Zależec? - Zapytała z lekkim zadziwieniem.
-Tak, zależec na tym żebyś mi wybaczyła i żeby wszystko było okej. - Spojrzała na mnie, siedzieliś my chwilkę w ciszy, kiedy to ona postanowiła odezwac się pierwsza. - Justin?
- Tak?
- Zostaniesz ze mną? - Spojrzała na mnie takim swoim ciepłym wzrokiem. - Pewnie, po to za tobą pobiegłem. - Uśmiechnąłem się. - Więc powtórzę pytanie, co robimy?
- Hehe, posiedźmy chwilkę tutaj, a potem się zobaczy.
- Okej. - Między nami znów nastała cisza, ale nie chciałem jej przerywac, bo pewnie teraz musi sobie wszystko przemyślec. Rozumiem ją bo jak by nie było to co zobaczyła, chyba by każdego zdołowało.

W pewnym momencie przypomniałem sobie to co ja jej zrobiłem. Jest mi z tego powodu cholernie głupio i przykro, ale właśnie dlatego też chcę to wszystko naprawic. Zrobiłem w życiu dużo głupstw i świństw, ale tego żałuje najbardziej.
- Luke to idiota. - Natalia wyrzuciła w końcu z siebie emocje, przerywając ciszę i moje przemyślenia. - a ja jestem głupia, że nie wierzyłam jak mnie ostrzegałeś. - Przyciągnęła kolana do klatki piersiowej i oparła o nie swoją głowę.
- Nie prawda, miałaś prawo mi nie wierzyc, a co do Luka to zgadzam się, totalny dupek z niego, ale nie zawracaj sobie głowy nim, on nie jest ciebie wart – spojrzała na mnie i powiedziała – Justin to jest...znaczy był mój chłopak, więc jak mam o nim nie myślec? - Znowu schowała twarz, więc postanowiłem się odezwac – Wiem, że jest ci ciężko, ale jesteś silną dziewczyną i dasz radę.
- A jak nie – pytała.
- To ja Ci pomogę o nim zapomniec.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł Justin.
- Tak wiem, jeszcze mi nie wybaczyłaś, ale daj mi szansę, a obiecuję, że nie będziesz o nim dziś myślała.
- No nie wiem...
- Zaryzykuj – szturchnąłem ją lekko.
- No dobra, niech będzie. - Podniosła głowę i się uśmiechnęła. - To co proponujesz? - zapytała

Natalia
- Berek! - Klepnął mnie w ramie i zaczął uciekac. Naprawdę on chce się gonic? - No dawaj, musisz się jakoś ogrzac! - Krzyknął jakieś 100 metrów ode mnie. Rozglądnęłam się tylko czy są ludzie w pobliżu. Kiedy zauważyłam, że nikogo nie ma, jednym ruchem, zaczęłam go gonic.
- Oj coś masz słaba kondycję! - Zaczął się śmiac.
- Ej to nie moja wina! - Odpowiedziałam.
- Czyżby? - Stanął i na mnie spojrzał. - No dobra moja, ale to przez szkołę – udało mi się wybrnąc z poważnego zarzutu jakim jest lenistwo.
- Taaa...jasne, zwalaj na szkołę!... Ej gdzie jesteś? - schowałam się za drzewem, kiedy Justin stanął. Byłam z tyłu niego i zawołałam biegnąc w jego kierunku – Tutaj! - Justin odwrócił się – Berek! - i zaczęłam uciekac.
- Ej to nie fair!
- Nie gadaj tylko mnie goń! - Zawołałam
- Dobra! - Nie dłużej niż 15 sekund i mnie złapał. - Mam Cie! - Zaczął się śmiac.
- Haha, dobra puśc mnie. - Ten berek to był dobry pomysł. Zaczeliśmy się śmiac – Dobra, teraz chodźmy bo mi się chce pic. - Powiedziałam i zaczęłam iśc w stronę sklepu. - No dobra.

- Ile w ciąg tygodnia biegasz? - zapytałam, bo byłam ciekawa skąd on ma taką dobra kondycję.
- Codziennie. - odpowiedział wzruszając obojętnie ramionami.
- Woow, serio?
- Nie! - Zaczął się śmiac – Wiesz to przez szkołę. - był poważny.
- Taa....szkołę – teraz to ja się śmiałam.
- Oj no dobra, może nie biegam, ale gram w kosza bardzo dużo.
- Ooo fajnie, ja nie umiem w to grac.
- To jak chcesz kiedyś cie nauczę – puścił mi oczko.
Rozmawialiśmy tak, aż doszliśmy do sklepu. Weszliśmy do środka i wzięliśmy butelki ja z woda a Justin z jakimś energetykiem. - Dużo tego pijesz? - Zapytałam. - No powiedzmy, że tak. - zaśmiał się idąc w stronę kasy. - Wykończysz się kiedyś przez to Justin, to jest niezdrowe, powinieneś przestac to pic. - Mówiłam z przejęciem, a ten objął mnie ramieniem i powiedział – Cokolwiek chcesz, księżniczko. - No muszę przyznac miło mi się zrobiło. Chyba nie powinno nie?
- Skasowac razem? - Kasjerka przy kasie zadała pytanie. - Tak. - Odpowiedział Justin. - Ej mogę za siebie zapłacic. - Odpowiedziałam. - Ale chce być miły, nie psuj tego – Uśmiechnął się do mnie. - No dobra, skoro chcesz nie mogę ci zabronic.


Kiedy wyszliśmy ze sklepu, poszliśmy na spacer w głąb parku. - Jak tam Jaxon i jego kurtka? - Zapytałam. - Aaaa mama mu zszyła, ale nie podoba mu się to i chce nową kurtkę. - Justin przewrócił oczami i lekko się zaśmiał, ale ja widziałam, że coś jest nie tak. Tylko jak o to lekko zapytac... - Co jest? Hmm??
- Ale o co chodzi? Wszystko w porządku. - Justin wzruszył ramionami, ale nie patrzył się na mnie. - No przecież widzę, że coś jest nie tak. Powiedz mi może coś na to zaradzimy. - Wątpię, żeby się przyznał, spodziewam się że skłamie, ale wtedy podpytam Ryana. - Natalia, zrozum to nie jest takie proste, a poza tym nie lubię się nas sobą użalac. Poradzę sobie. - Dobra ugina się jeszcze chwila i mi powie, muszę mu pomóc. - Justin... uwierz mi razem zawsze coś wymyślimy. - Westchnął i zaczął mówic. - Wiesz, że moi rodzice prowadzą pizzerię prawda? - Przytaknęłam mu twierdząco głową. - Niestety zamknęliśmy ją jakiś czas temu, bo nie było klientów, a płacic ktoś musiał, mamy problemy finansowe bo mamy długi i jest ciężko. A takiemu Jaxonowi nie wytłumaczysz, że nie kupimy kurtki bo nie ma kasy. W dodatku to dziecko po co mu mówic, a żeby było ciekawiej mój tata wyjeżdża za granicę do pracy, ale też za marne pieniądze. Tylko to udało mu się znaleźc. Więc jak by nie było teraz i ja muszę pracowac. - Kiedy mi to wszystko powiedział, zrobiło mi się strasznie przykro i głupio, że go tak przycisnęłam. To bardzo prywatna sprawa. Boże ale jestem głupia. - Justin ja.... - Przerwał mi – Nie spoko, w sumie wiem, że nikomu nie powiesz. - Spuściłam głowę, ale po chwili wpadłam na pomysł. - Wiem! - Stanęłam wyprostowana. - Co? - Justin uśmiechnął się. Pewnie dlatego, że głupio to wyglądało, ale co tam. - Ja mu kupię tą kurtkę. - Powiedziałam z wielkim uśmiechem, ale Justinowi się to nie spodobało – Nie, Natalia nie powiedziałem Ci tego po to żebyś się teraz litowała. Nie potrzebuje tego, poradzę sobie. - On jest naprawdę dziwny. - Ja chce tylko pomóc. Dla mnie to żaden problem, wręcz radośc. Proooszę !!! Pozwól mi kupic mu tą kurtkę! - Stanęłam i zrobiłam maślane oczka. - Nie, Natalia nie powinienem był Ci w ogóle mówic o tym wszystkim. - On jest naprawdę głupi. Stałam nadal, patrząc się na niego z proszącym wzrokiem. - Nie i nie patrz się tak na mnie.
- To co mam zrobic, żebyś mi pozwolił? - Nadal stałam i patrzyłam się na niego.
- Hmmm pomyślmy... - Zaczął udawac że się zastanawi – Nic.
- Ejjjjjj No proooooszę! - podbiegłam do niego.
- Natalia, nie chce pomocy, poradzę sobie. - ale on jest uparty... - Idiota... - powiedziałam cicho. - co proszę – popatrzył się na mnie, z lekkim uśmiechem – To co słyszałeś...idiota – udałam obrażoną. - Ej no i co, teraz się obrazisz za to?
- Tak.
- Oj no weź.... - Justin starał się mnie jakoś przekonac.
- Nie.
- A jak się zgodzę? - Zapytał.
- Taaaaaaak!!! wiedziałam, że się zgodzisz!! - Rzuciłam mu się niekontrolowanie na szyję, a on zaczął się śmiac. - Ale ja jeszcze się nie zgodziłem. - Spoważniałam i popatrzyłam na niego. - Dobra, dobra, niech będzie kup mu ta kurtkę, ale błagam nie kupuj drogiej.
- Spokojnie, kupie taką jaką będę uważała za stosowną. - Posłałam mu wielki uśmiech.
- Uwielbiam jak się uśmiechasz. - Powiedział i troszkę zrobiło się dziwnie ale podziękowałam.

Kiedy tak szliśmy nagle zrobiło się zimno i już moja bejsbolówka mi nie wystarczała. Zauważył to Justin. - Czekaj – Powiedział i ściągnął swoją bluzę. - Ale tobie będzie zimno – Jak by nie patrzec został w krótkim rękawku – Spokojnie, mnie jest ciepło. - uśmiechnął się i pomógł mi założyc bluzę. - Dzięki.
- Nie ma sprawy.

Po około 30 minutach strasznie się rozpadało – Chodź pójdziemy do samochodu. - Powiedział Justin. - A nie masz go przypadkiem pod szkołą?
- Tak i co z tego.
- Zauważą że nas nie ma... - zaczęłam panikowac.
- Dobra to ty idź tam – wskazał palcem ulicę – i czekaj na mnie, ja pójdę po auto.
- Okej.

Po ok 15 minutach przyjechał. Dobrze, że mam parasol więc nie zmokłam. Wsiadłam do auta. - To gdzie jedziemy? - Zapytałam.
- Na pizzę.

~*~

Kiedy wróciłam do domu, od razu dobry humor mi minął. Rodzice czekali już na mnie w kuchni...
- Gdzie byłaś? - Zapytał tata zdenerwowany. - Spokojnie, kochanie – uspokoiła go mama.
- A czemu się pytacie? - zadałam pytanie bo nie wiem czy wiedzą o wagarach czy po prostu późno wróciłam. - O to gdzie byłaś.. chyba wyraziłem się jasno...
- Ojcu chodzi o to, że nie odebrałaś Carly – Cholera Carly - i nie wróciłaś na obiad do domu, nie dałaś znac, że Cie nie będzie, a nie mogliśmy się do ciebie dodzwonic, więc zadzwoniliśmy do szkoły i okazało się, że ciebie tam nie było. Po pierwszej lekcji gdzieś poszłaś. Możesz nam to wytłumaczyc? - Zapytała mama, też była zdenerwowana, ale mniej niż tata.
- Ja...ja...tak uciekłam z lekcji...
- Więc gdzie byłaś?! - mój tata podniósł głos, przez co i ja się wkurzyłam. Było tak dobrze...zapomniałam o wszystkim, a on mi przypomniał... - Chcesz wiedziec czemu uciekłam?! Dobrze....więc już Ci tłumaczę! Wszystko było super, aż do momentu kiedy wyszłam przed szkołę przewietrzyc się przed kolejną lekcją, ale wszystko musiało się spieprzyc bo zobaczyłam mojego chłopaka...o przepraszam byłego już chłopaka obściskującego się i całującego się z jakąś laską! W końcu komuś zaufałam po tym jak byłam zamknięta w sobie i co? I ten ktoś mnie zdradził! Wiesz jakie to jest uczucie? No wiesz?! - Mój tata jak był wkurzony, tak jego wyraz twarzy się zmieszał i widac było mu przykro z tego że tak na mnie naskoczył, ale teraz mnie to nie obchodziło, zaczęłam płakac.
- Kochanie... - moja mama chciała do mnie podejśc, ale ja nie chciałam – Nie! Zostawcie mnie...chce być sama! - Odwróciłam się o zobaczyłam Fillipa, stojącego i wpatrującego się we mnie z żalem w oczach. Przeszłam koło niego i pobiegłam na górę do swojego pokoju.

Przez dobre 2 godziny płakałam, nawet był u mnie Fillip, bo rodzice teraz chyba wolą się do mnie nie zbliżac i dobrze. Nie byłam zbyt rozmowna, posiedział ze mną przytulając mnie. Potem zadzwoniłam do Broke, żeby wszystko jej opowiedziec, bo wyszłam ze szkoły nic jej nie mówiąc.

Około 23 znowu była burza, a ja nadal nie spałam. W pewnym momencie zadzwonił telefon to był Justin, nacisnęłam czerwoną słuchawkę i to ja do niego zadzwoniłam – Czemu oddzwaniasz a nie odebrałaś? - Zapytał, podejrzliwie. - Bo mam darmowe do wszystkich to oddzwaniam. Co jest?
- Burza jest więc postanowiłem pogadac jakoś i może pomóc ci zasnąc. - Zaśmiałam się. - Ciekawe jak, skoro wiesz jak na mnie działa burza. - A chcesz żebym pomógł?
- No niech będzie. - Uśmiechnęłam się do telefonu. - więc weź słuchawki do telefonu, przypnij je i włóż do uszu. - Zrobiłam tak jak kazał. - No już i co teraz?
- Połóż się. - Zrobiłam tak jak kazał. - Już.
- Wygodnie ci?
- Tak. - odpowiedziałam, byłam ciekawa co zamierza zrobic.
- więc postaraj się zasnąc.
Nagle usłyszałam muzykę, w sumie to dźwięk gitary, a po chwili zaczął śpiewac. Nie wiem gdzie był ale najwidoczniej nie w domu skoro tak hałasował. Po 2 piosenkach zaczął wymyślac bajkę.
Nie wiedziec kiedy zasnęłam
________________________________________________________
No i jest kolejny rodział...co o nim sądzicie?

Miało go dziś nie byc, ale spięłam się i dodałam ^^ Hura ja xD
Miło by mi było gdyby wszyscy komentowali, bo to jest naprawdę miłe :D
Zapraszam do ''informowani'' tam wipisujcie się a ja będe Was informowała o nowych rodziałach :D

Następny rodział hmmm przewiduje w wigilię, ale to ... powiedzmy będzie taka niepsodzianka świąteczna :D Coś dajnego mam nadzieję :* 

Liebster Award Blog

Zostałam nominowna do Liebster Award Blog przez Tiny Drug, 
za co naprawdę dziękuję!


Nominacja do Liebster Award Blog jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za ''dobrze wykonaną robotę''. po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.

1. Co przeszkadza Ci we współczesnym świecie?
- Hejty‎ 
2. Wolałabyś zginąć ratując świat przed zagładą, czy zostać sama na świecie?
- Oczywiście, żę zginąc ratując świat, nie chciała bym zostac sama nie lubie samotności :P
3. Jestem magiem, spełnię Twoje trzy życzenia. Jakie byłyby Twoje, gdybyś miała pewność, że się spełnią?
- Chiała bym zajmowac się w przyszłości muzyją, więc mogła byś dac mi piękny głos :D‎
4. Jak planujesz spędzić sylwestra?
- Jeszcze nie wiem zawsze ide na spontana ;) tym razem z koleżanką :D
5. Dlaczego akurat takich bohaterów zawiera Twoje opowiadanie?
- Hmm...lubie opowiadania o Justinie który nie jest sławny i jest bad boyem, a Natalia hmm.... może to takie lekkie odzwierciedlenie mnie :P
6. Czy jest jakis cytat, ktory trafnie opisalby twoja osobowosc?
- zdecydowanie Believe bo mam takie ambicje na przyszłośc że cały czas nieustannie wierze, że się spełnią haha xD
7. Czy zawsze znajdziesz czas na to, by zajrzeć na blogspota?
- hmm zależy od dnia, przyznaje się nie zawsze mam czas bo jednak 2 klasa technikum czyni swoje, ale stram sięminimum raz dziennie byc :D
8. Z chęcią polecasz czyjeś opowiadania/tłumaczenia?
- Pewnie czemu by nie xD
9. Skąd pochodzi Twój szablon?
- z painta :D hahaha xD
10. Czy Twój blog posiada zwiastun? Kto go zrobił?
- Nie, ale myśle nad tym ;)
11. Co czujesz czytając komentarze pod rozdziałami na Twoim blogu?
- Uwielbiam je czytac! :D Dodają takiego powera do dalszego pisania! :D

Przepraszam wiem że pisze to poraz kolejny, ale na ten moment nie czytam żadnych blogów mam dośc dużo które chce zacząc czytac ale jak wspomniałam wyżej nie mam na to czasu, najzwyczajniej w świecie zwale to na nauke, bo taka jest prawda ;/

Także nie podam żadnych pytań.

Jeszcze raz bardzo dziekuje za nominacje :D i zapraszam jeszcze dziś (18.12.13r.) na 20 rozdział ok. godz. 20 :D


środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 19

4 dni... 4 długie dni od kiedy pomiędzy mną a Justinem znowu jest tak jak dawniej, a mianowicie nienawiśc. Męczy mnie to tak samo jak kiedyś. Jest jednak jedna różnica teraz żadne z nas nie robi sobie na złośc, nie śmiejemy się z siebie tylko jedziemy po sobie jak tylko coś nam nie spasuje. Nie wiem teraz czy to co robił, to że był dla mnie miły miało oznaczac, że planuje mnie znów upokorzyc? Czy może faktycznie chciał się w jakiś sposób pogodzic?
Z rozmyślań wyciągnął mnie ktoś pukający nerwowo do drzwi mojego pokoju. - Proszę – zawołałam, a Fillip, od razu wparadował do mnie jak strzała. Był poddenerwowany, nie wiem co mu jest, powinnam chyba zapytac, ale zanim zdążyłam coś powiedziec on zamknął drzwi do mojego pokoju i zaczął – czy to prawda? - Usiadł na moim łóżku i popatrzył się na mnie. - Ale co? Fillip totalnie nie wiem o czym ty do mnie mówisz. - przeniosłam się z pozycji leżącej na siedzącą i odłożyłam książkę, która usiłowałam czytac. - No to że...że ty i ten cały jak mu tam... Bieber. Że on cię wykorzystał, a potem zostawił? - Między nami zapadła cisza. Nie byłam w stanie nic powiedziec, byłam w szoku po tym co usłyszałam od mojego brata. - Skąd ty.... - Usiłowałam zapytac, ale on mi przerwał. - Odpowiedz mi. - surowo zażądał odpowiedzi lecz ja cały czas milczałam bo jego pytanie było bardzo uogólnione. Chyba załapał bo zapytał mnie jeszcze raz. - Byłaś z tym całym Justinem? - No i chyba czeka mnie poważna rozmowa ze starszym bratem. Na szczęście nikogo w domu nie ma bo rodzice pojechali gdzieś Carly. - Tak, rok temu w pierwszej klasie. - Fillip stworzył ze swoich dłoni pięści – Miałem nadzieję, że odpowiesz przecząco i że to wszystko co usłyszałem to po prostu plotki. Tak, on coś wie, z pewnością, ale co? - Fillip, czego ty się dowiedziałeś?
- Że z nim spałaś... - popatrzył się na mnie błagalnym spojrzeniem, żebym mu powiedziała że to nie jest prawda. - I ty im wierzysz?! To kłamstwo! ...- W tym momencie odetchnął z ulgą, ale ja musiałam mu powiedziec prawdę. - To znaczy nie wiem... - spuściłam wzrok.
- Co?! Jak to nie wiesz?! To kto ma wiedziec? - Mój brat wstał z łóżka cały w nerwach. Łzy spłynęły mi po policzkach na myśl tych okropnych wspomnień sprzed roku. - Fillip, nie wiem, byłam pijana i nie wiem!
- Ale wszyscy gadają o tym! - podniósł ręce z bezradności.
- Wiem! Ale ja...ja jestem prawie pewna że ja i on..że my nie..nie uprawialiśmy tego cholernego seksu! - Rozpłakałam się. Nie mogłam nad tym panowac te całe emocje górowały i łzy same cisnęły mi się do oczu. Kiedy Fillip zobaczył jakie to dla mnie ciężkie usiadł przy mnie i mocno mnie przytulił. - Nie płacz mała. To dlatego rok temu po nicach tak płakałaś? I nie chciałaś chodzic do szkoły? - Nie byłam mu w stanie odpowiedziec, pokiwałam mu tylko twierdząco głową. Swoją drogą dobrze że nie wiedział całej prawdy bo Justin był by już martwy. - Tak mi przykro, przepraszam, nie chciałem tak na ciebie naskoczyc. - Siedzieliśmy tak w ciszy 10 minut, w końcu ja postanowiłam się odezwac – Fillip, nie mów rodzicom bo się wkurzą. - Powiedziałam, pociągając nosem. - Spokojnie, nic im nie powiem, ale porozmawiam sobie z tym całym Bieberem, niech sobie nie myśli, że może zadzierac bezkarnie z moją siostrzyczką. - Słycząc to zerwałam się jak z procy – Nie! Obiecaj mi że nie pójdziesz do Justina!
- Natalia ale.... - nie dałam mu dokończyc. - Nie! Obiecaj mi!
- Ale czemu?
- Bo to już dawno jest załatwione, ja i on to przeszłośc teraz się nie lubimy i tyle ok? Obiecaj mi to Fillip. - patrzyłam się na niego błagalnym wzrokiem. - Ehh no dobrze, ale jak tylko zobaczę, że ten dupek się koło ciebie kręci a ty jesteś smutna albo co gorsze płaczesz to go dorwę. - Fillip groził jakby mnie ale tak naprawdę jemu, troszkę mnie to śmieszyło, więc lekko zachichotałam – Co? - Zapytał z uśmiechem Fillip. - Nie no nic, po prostu dawno się tak mną nie przejmowałeś. - Odpowiedziałam mu pociągając przy tym nosem. - ja się cały czas o ciebie troszczę, ale tego najzwyczajniej w świecie nie pokazuje. - puścił do mnie oczko. - Kocham Cię Fillip, mimo wszystko. - Uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił. Cały ten piątkowy wieczór spędziłam z Fillipem, a potem z całą rodzinką oglądaliśmy film.

Następnego dnia rano wstałam i jak co sobota chciałam iśc na spacer z Carly, a że pada wymyśliłam więc, że pójdziemy na zakupy. Mała oczywiście się ucieszyła na ten pomysł więc zaraz po śniadaniu zebrałyśmy się i pojechałyśmy do centrum handlowego.

Justin

Jak co piątek umówiłem się z chłopakami a konkretnie z Ryanem i Chazzem, że jedziemy na te całe cholerne wyścigi. Podjechałem do miejsca gdzie trzymamy nasze motory i udaliśmy się do fabryki, za którą odbywały się wyścigi. Było tam dużo dobrych lasek które były chętne żeby wziąć je ze sobą na wyścig. Podjechałem i od razu wszystkie oczy były zwrócone na mnie i moje cacko. - Bieber ile dziś stawiasz? - Zawołał Bryan. - 100 dolców! - odpowiedziałem.
Po ok 10 minutach trzeba było już zbierac dziewczyny, więc wybrałem jedną z tego całego tłumu stojącą przy mnie, przy okazji dobrą do zaliczenia po tym wszystkim i pojechaliśmy na start.
Te sekundy oczekiwania na i podniesione ciśnienie to jest coś co pozwala mi zapomniec o całym świecie.
3...2...1... i ruszyłem. Kocham tą prędkośc, dziewczyna która ze mną jechała chyba często brała udział w tym wszystkim bo nie wyglądała na zdezorientowaną i zlęknioną. Odcinek miał ok. 3 km w jedną i drugą stronę, więc dośc szybko nam to szło. - Jak tam z tyłu? - Zapytałem mojej pięknej nieznajomej, która widziała, czy ktoś się do nas zbliżał czy nie. - Ok, na razie jesteś pierwszy, ale Tommy cię dogania. - Krzyknęła. Na szczęście dobrze znała całe to towarzystwo więc bez problemu mogła mi powiedziec kto jest w jakim położeniu.
- Chazz się zatrzymał chyba nawalił mu motor. - Zawołała, żebym się nie zatrzymywał, bo teraz ta cała kasa jest mi cholernie potrzebna.
Kiedy przejechałem linię mety usłyszałem okrzyki, to chyba oznaczało że wygrałem. Zgasiłem motor i zszedłem z niego, kiedy poczułem jak ktoś mnie ciągnie, to była ta dziewczyna z która jechałem -No to gratulacje kociaku, wygrałeś to. - Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedziec złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku. Oparła się o mój motor, a ja przygwoździłem ją swoim ciałem. Nagle usłyszałem – Bieber kasa na ciebie czeka. - Zawołał Ryan. On się nie ściga jak mnie jest kasa potrzebna a ja nie ścigam się jak jemu jest potrzebna kasa, chodź czasami po prostu wygrywam dla niego. Dlatego też ostatnimi czasy nie jeździłem. - Ta już idę – puściłem oczko do...problem w tym że za cholere nie mam pojęcia kim jest ta dziewczyna. No nic podszedłem do miejsca gdzie miałem odebrac swoją kasę, Tommy już tam stał. Nie był on przyjemnym typem. Był wysoki, ale nie tak jak ja...tatuaże na całym ciele, twarz zawsze była ponura mówiąca ''zabije''. Nie lubimy się od kiedy wygryzłem jego i jego głupich kolesiów z interesu na przedmieściach Bronxu, tam zawsze jest najlepszy utarg.
- I co Bieber, zadowolony jesteś? - Odezwał się patrząc na mnie z nienawiścią (jak zawsze zresztą).
- No pewnie, chociaż wygrywanie z tobą już jest jak rutyna. - Wzruszyłem obojętnie ramionami, jednak ten się nie mógł powstrzymac i wymierzył swoją pięśc we mnie pech chciał, że akurat złapałem mu tą jego rękę i to ja wymierzyłem cios w jego brzuch. Następnie ja oberwałem od niego w twarz i to już przestało być zabawne. Uderzyłem go po raz kolejny i kolejny...

~*~

Obudziłem się rano w swoim łóżku, a koło mnie ta seksowna blondynka, której imienia nadal nie znam. - Mmm dzień dobry kocie. - odezwała się do mnie, kiedy tylko zauważyła, że się obudziłem. - Witaj shawty, mam nadzieję, że noc była udana. - Uśmiechnąłem się do niej i wstałem, zakładając przy tym bokserki, a potem spodnie. - Chyba powinnaś już iśc – Spojrzałem na nią i podałem jej bieliznę leżącą gdzieś na podłodze.
Po 10 minutach była gotowa do wyjścia, otworzyłem drzwi od pokoju. Kiedy wyszliśmy z kuchni wyłoniła się postac mojej mamy – Justiii...Ooo dzień dobry – Moja mama była lekko nieprzygotowana, na to. Zawsze wolała, żebym jej mówił jak przyprowadzam jakieś dziewczyny na noc. - Dzień dobry. - Moja tajemnicza nieznajoma odpowiedziała mojej mamie i wyszła, przy tym namiętnie mnie całując. Głupio mi było tak przy mojej mamie, ale no cóż...

Kiedy dziewczyna wyszła, a ja chciałem wrócic do mojego pokoju jednak usłyszałem – Justin. - To była moja mama. Wszedłem więc do kuchni – Słucham.
- Ile razy mam ci mówic...żadnych bójek?! - zauważyła rozcięty łuk brwiowy.
- A co ja na to poradzę na to że mają do mnie jakieś problemy? - Wzięła głęboki oddech i zaczęła ponownie. - Dobrze, w takim razie po drugie co ja powiedziałam na temat dziewczyn przyprowadzanych do domu na noc? - No i trzeba się zacząc tłumaczyc.
- Oj no wiem, mamo przepraszam. Ale to nie było zaplanowane. - Moja mama postanowiła mi przerawac. - To nigdy nie jest zaplanowane Justin. To jest twoja stała wymówka, znajdź sobie lepiej jakąś prawdziwą dziewczynę na stałe, a nie na jedną noc, tak życ nie można. - Moja mama nie może przeżyc, że w wieku 19 lat nie mam żadnej dziewczyny. - Mamo to nie jest dobry pomysł.
- A ta Natalia? Taka miła dziewczyna. Poukładana, porządna i ambitna. Czemu się taką nie zainteresujesz? - No nie nawet w domu nie mogę mieć spokoju z nią.
- Mamo...przestań my...my z Natalią cały czas się kłócimy. - Moja mama się uśmiechnęła, a ja nie wiem co to znaczy. - Ale Justin, kto się czubi ten się lubi.
- O nie, nie mamo to nie tak, ja jestem na nią cięty bo ona jest niemiła i tyle. Poza tym nie wiesz o pewnej sytuacji która miała miejsce więc proszę cię nie mów więcej o niej. - Wstałem po czym wyciągnąłem z kieszeni spodni 700 dolarów i dałem mamie, następnie pocałowałem ją w policzek i wyszedłem do siebie do pokoju.
Moja mama widzi co się dzieje i pewnie chciała by wiedziec czym się zajmuje ale woli nie pytac, żeby się nie rozczarowac.

Wszedłem do pokoju i postanowiłem ogarnąc ten cały bałagan który w nim był. Pościeliłem łóżko, brudne ciuchy zaniosłem do prania, poskładałem książki i zeszyty do szafki. Nagle usłyszałem pukanie to był Jaxon – Hej, maluchu co jest? - Zapytałem siadając na krześle.
- Zastanawiałem się czy nie pograł byś ze mną w gre? - Mój młodszy brat potrafił być kochany kiedy chciał. - Pewnie, że pogram, tylko daj mi chwilkę, bo chce się umyc i za 20 minut do ciebie przyjdę ok? - Jaxon uśmiechnął się szeroko i wyszedł z pokoju, podskakując.

Natalia

Wieczorem w sobotę przyszła do mnie Broke. - I jak tam? - Zapytała widząc moją minę. - Fillip już wie. - Spojrzała na mnie z pytającym wzrokiem, więc kontynuowałam – Wie o tym że ja i Bieber...że my chyba ze sobą spaliśmy.
- Słuchaj, co jak co ale on w takiej sprawie by nie kłamał, więc nie obraź się ale mi się wydaje, że co do tego to on mówi prawdę. - Broke spuściła głowę w dół, nie chcąc patrzec na mnie. - Boże, że ja tego nie pamiętam...
- Ale Fillip wie też że Justin powiedział o tym...- nie pozwoliłam jej dokończyc – Nie, nie wie i lepiej żeby się nie dowiedział, bo chyba by go rozszarpał.

Rozmawiałam z Broke dośc długo, jednak ok. 23 postanowiłyśmy oglądnąc jakiś horror.

Po filmie poszłyśmy spac. Ja nie mogłam usnąc, bo cały czas było mi przykro z powodu Justina, a oprócz tego ostatnio ciągle kłóce się z Lukiem. Już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myślec. Już się gubię. Czemu moje życie nie może być takie proste jak np. Broke. Ta to ma poukładane życie.
____________________________________________________
No tak oto i kolejny rodział. Następny nie mam pojęcia kiedy będzie, bo to będzie ostatni tydzień przed świętami i totalnie dużo roboty w szkole i w domu dodatkowo także, nie mogę Wam powiedziec kiedy nawet około bd rozdział. Przepraszam :(

Jak ktoś chce byc informowany zapraszam do zakładki ''Informowani'' i proszę się wpisywac :D

Proszę też o komentarzę, bo bardzo motywują do pisania jednak miło mi było gdybyście podawali innym linki z tym opowiadaniem bo mało nas :(

Zapraszam Was również do lajkowania Fan Page o Justinie :D

TAK WIĘC POLECAJCIE BLOGA I DO NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU :D
@natala_believer

środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 18

Ważne pod rozdziałem !!

Natalia
Wstałam jak co poniedziałek i od razu złapałam za telefon, żeby napisac do Broke, bo musimy umówic się z nią jak dziś jedziemy do szkoły
Kiedy już się dogadałyśmy co do spotkania, zeszłam na dół na śniadanie – Mmm co dobrego? Podeszłam do stołu – Kanapki jak ty to nazywasz kolorowe – Mój tata zaczął się śmiac. Od zawsze odkąd byłam mała mówiłam na kanapki ze wszystkim możliwym, kolorowe kanapeczki bo one zawsze takie kolorowe są. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeśc.

Po skończonym śniadaniu, poszłam się ubrac. Stałam w mojej garderobie dobre 10 minut wybierając odpowiednie ubranie. W końcu wybrałam czerwone rurki, białą koszulkę z długim rękawem z myszką Miki i na to moja ukochaną czerwono- białą bejsbolówkę. Jako dodatek założyłam białego full capa i czarne za kostkę trampki. Tak wiem mało kobiece, powinnam troszkę się ogarnąc jak to mówi moja mama, tata, dziadek, Fillip i inni. Tylko Carly jest do mnie podobna w tym wszystkim.
Włosy zostawiłam rozpuszczone. Swoją drogą muszę iśc do fryzjera zrobic sobie ombre na nich, bo już mi się lekko zmył kolor, a sama nie zrobię sobie tego tak dobrze jak fryzjer.
Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy do torebki i poszłam do auta.
Podjechałam do miejsca w którym umówiłam się z Broke.
Nie rozmawiałyśmy już z Bellą tak jak kiedyś, to ona się od nas odwróciła, nie spędza z nami czasu, nawet nie próbuje go znaleźc dla nas. W bramie czekała już na mnie Broke – No siema laska -Przytuliła mnie. -Cześc – Uśmiechnęłam się do niej. Niestety jednak musiała nadejśc ta chwila w której zaczął się niezręczny temat. - Emm Natalia ja muszę, po prostu muszę się dowiedziec, czy on tylko był u ciebie naprawiac to auto? - Ehhh moja kochana Broke, ona się biedna o mnie martwi. - Tak, tylko i wyłącznie ale wczoraj rano się pokłóciliśmy niesłusznie na niego naskoczyłam i potem jak przez przypadek się spotkaliśmy w mieście przeprosiłam go za to, ale on powiedział ze to jego wina i tyle. - nie patrzyłam na nią bo byłam skoncentrowana na drodze. - Ale to nie wszystko, jest jeszcze coś prawda? - Ona powinna iśc na policjantkę czy detektywa jakiegoś. - Oj no potem poszliśmy do mnie i on mi pomagał gotowac obiad – czułam jak Broke w tym momencie wypala we mnie dziurę swoim spojrzeniem – I … emm...przyszedł Luke w tym momencie. - Nastała cisza. - Że co proszę? Ty żartujesz? Przecież to.... - Nie pozwoliłam jej dokończyc. - On...ja...Luke ehhh po prostu zrobiło się nieprzyjemnie i jeszcze Luke zaczął przywołwac stare wspomnienia, ja nie byłam w stanie tego słuchac i wyprosiłam ich obu.
Broke powiedziała mi parę ważnych rzeczy takich jak np. nie daj się, bądź twarda i takie tam inne jednak ja nadal jestem zagubiona, jak jakieś małe dziecko które nagle straciło swoją mamę z pola widzenia.

Kiedy podjechałyśmy na parking i wysiadłyśmy z samochodu. Weszłyśmy do szkoły i obie udałyśmy się do swoich szafek. Nie lubię chodzic sama po korytarzu bo mam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą jak bym była jakimś ufoludkiem (też tak macie?). No ale tym razem byłam zmuszona do bycia sama sobie.
Kiedy wyciągałam książkę, zauważyłam kątem oka, że idzie do mnie Luke. Postanowiłam udac, że go nie widzę. Spuściłam głowę, zamknęłam szafkę i odwróciłam się tyłem do niego. Zaczęłam iśc, jednak po chwili zawołał – Hej, Natalia poczekaj chwilkę. - Zatrzymałam się i nie odwracając się czekałam aż mnie dogoni. - Natalia, czemu udajesz, że mnie nie widzisz? - Nie patrzyłam na niego, jednak kiedy zadał mi pytanie byłam zmuszona ją podnieśc i odpowiedziec – Śpieszy mi się i tyle. - Skłamałam i chyba mi to wyszło ale kiedy mój wzrok spotkał się z jego oczami myślałam że padne – Rany Luke co ty masz na oku? To jest przecież... - Nie dał mi dokończyc.
- Po prostu pokłóciłem się wczoraj z kimś i noo zakończyło się tak jak się zakończyło. - Mówiąc to był lekko zmieszany. Swoją droga chyba nawet wiem z kim się pobił. - Bieber w szkole? - Zadałam krótkie pytanie. - Tak a co? - Zapytał się z lekkim wahaniem. - muszę z nim koniecznie pogadac.- Jednak Luke nie chciał mnie puścic. - Natalia czekaj! O czym ty chcesz z nim pogadac? To nic nie da, to jest Justin. - Strzepnęłam tylko rękę Luka z mojego ramienia i będąc wkurzoną poszłam w stronę klasy gdzie Justin miał mieć lekcje. Kiedy go znalazłam zauważyłam jego i jego paczkę śmiejących się z czegoś. Nie przejmując się ich świetną rozmową zawołałam – Bieber! - Kiedy mnie zauważył spoważniał, nie był już taki uradowany, wiedział i widział po mnie, że jestem wkurzona. Nie mówiąc nic podszedł do mnie – Tak? - Powiedział po ciuchu, bo widac było, że nie chce się ze mną kłócic, ale mnie to w tym momencie gówno obchodziło – Co to ma być? Czemu uderzyłeś Luka?! - Wymachiwałam rękoma, wtedy Justin złapał mnie za rękę i zaprowadził w ustronne miejsce – Uspokój się, uderzyłem go dobrze wiesz czemu.
- Nie, nie wiem i nie ukrywam bardzo chce się dowiedziec. - Nadal byłam wkurzona na niego i tą całą chorą sytuacje. - Boże Natalia, on cie traktuje jak marionetkę! Nie widziałaś jak on chce tobą manipulowac? - Jego ton głosu się podniósł, ale ja sobie nie pozwolę, żeby mówił takie rzeczy. - Wiesz co? Ja wiem jak wygląda manipulacja, ktoś już kiedyś mną manipulował i doskonale wiem jak to działa, więc nie wciskaj mi kitu że jestem ślepa, dobrze?! - Nie wytrzymałam, jego oczy na to wspomnienie się rozszerzyły. Co on myślał, że przez parę uśmiechów zapomniałam o tym wszystkim co się stało? Jak tak, to się grubo myli.
- Boże Natalia mówiłem ci, że chce tylko to wszystko naprawic, czemu cały czas do tego wracasz? - Zaczął być tak samo podirytowany tak samo jak ja.
- Bo mnie to bolało w przeciwieństwie do ciebie. Bo to nie z ciebie śmiała się cała szkoła i robi to do teraz! - moje oczy się zaszkliły. Oboje umilkliśmy. Nie ruszaliśmy się z miejsc pomimo dzwonka na lekcje. Jedna łza spłynęła po moim policzku, szybko ją wytarłam, a Justin znowu zaczął być łagodny – Natalia...- złapał mnie za rękę, ale szybko ją wyrwałam – Nie Justin, zostaw – powiedziałam to ze słyszalnym żalem w głosie. On wciąż na mnie patrzył, więc kontynuowałam dalej – Zostaw mnie i nie zbliżaj się do mnie nigdy więcej. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego.

Justin
-
Wiesz co? Jak chcesz, chciałem być miły i to naprawic ale widzę że z tobą się nie da - Powiedziałem ostrym głosem bo nikt nie będzie robił ze mnie takiej marionetki. Nie to nie...Chciałem, ale się nie dało, co ja się będę kurwa wysilał?!
Natalia poszła bez słowa schodami do góry, na lekcje. Ja postanowiłem iśc na swój test z historii. Nie będę się nią już przejmował, tak jak ona mną. Chodziłem, starałem się, pomagałem i nic, zero jakiejkolwiek wdzięczności z jej strony. Nie to nie.

Wszedłem do klasy, usiadłem na swoim miejscu i jak gdyby nigdy nic zacząłem pisac test. Nie napisałem połowy, ale wystarczająco dużo żeby zdac to. Powiedzmy sobie szczerze po co komu jest ta zasrana szkoła? Po co tyle zachodu dla jakiegoś głupiego papierka potwierdzającego moją wiedzę. To ja wiem najlepiej ile umiem i to ja decyduje czy mi to pasuje czy nie.
Nigdy się nie uczyłem i nie zamierzam nawet zacząc. Wystarczy mi zaliczenie testu na jakąś mierną ocenę, byle by zaliczyc bo tkwienie w tej szkole kolejnego roku bym już nie wytrzymał. Ten cały cyrk jest dla moich rodziców, żeby nie myśleli że mają syna kretyna.

Oddałem kartkę z testem przed czasem (przypomnijmy tutaj, że zacząłem go pisac po czasie jakieś 10 minut), więc mój KOCHANY pan nauczyciel patrzył się na mnie krzywo. Nie zwracając na niego uwagi wyszedłem z klasy, a 5 min po mnie Ryan. - I jak tam? - Zapytał będąc ciekawym mojej rozmowy z Natalią, ale ja rżnąłem głupa że rozmowa dotyczy historii. - No dobrze, na pewno zaliczę. - Uśmiechnąłem się do niego – Justin dobrze wiesz o co mi chodzi, więc się nie zgrywaj. Jak tam z Natalią, bo wyglądała na wkurwioną. - No Ameryki to on nie odkrył tym stwierdzeniem.
- Nic, a co a być? Ja mam to w dupie, już mnie ta idiotka nie obchodzi. Niech robi co chce, od tej pory ten temat mnie już nie interesuje. - Powiedziałem to z wielkim wyrzutem.
- Czyli co? Koniec? Tak po prostu sobie odpuścisz? - Czy on jeszcze tego nie załapał? Naprawdę muszę mu to tłumaczyc? - Stary ona wszystko ma w dupie to co ja dla niej robię, więc jak mam sobie nie odpuścic? Już mi się po prostu nie chce i tyle. Niech sobie idzie do tego dupka Luka. - zacząłem iśc w kierunku szafki, żeby nie spotkac się z Natalią na przerwie. - Boże, ale tobie na niej Justin zależy, walcz o to. - Ryan szedł za mną i próbował grac mojego anioła stróża, którego tak na marginesie nigdy nie potrzebowałem, nie potrzebuje i nie będę potrzebował – Może i tak, ale ja nie mogę się na chama wpraszac w jej życie, nie chce to nie. Starałem się Ryan, ale ona ma to gdzieś, a ja w takim razie wracam do mojego dawnego ,,ja''. - Ryan przystanął i patrzył się na mnie jak mówiłem o tym wszystkim ze stoickim spokojem. Ona jest upierdliwa i irytująca. Zawsze musi być tak jak ona chce, a zadowolic ją to rzecz niemożliwa. Niech teraz się Luke męczy, ja wysiadam z tego popieprzonego pociągu, niech dalej jadą sami.

Natalia

Po szkole poszłam jak zwykle po Carly. Z Broke umówiłam się wieczorem u mnie, bo zamierzam jej wszystko powiedziec. Muszę się komuś po prostu wygadac i tyle.
Kiedy odebrałam już siostrę ze szkoły, wsiadłyśmy moim naprawionym autkiem do domu, jednak po drodze wydarzyło się coś czego baaardzo nie chciałam.
- Natalia patrz Justin z Jaxonem! - Carly zawołała, wyciągając mnie z mojego zamyślenia. Spojrzałam za okno a tam Justin podnosi Jaxona z ziemi bo biedny upadł i rozszarpał sobie kurtkę, przez co też i płakał. Widac było, że nie był autem, ostatnio jakoś w ogóle autem nie jeździ, troszkę mnie to zastanawia ale to nie moja spawa. - Natalia zatrzymaj się, musimy im pomóc – w mojej siostrze odezwała się siostra Teresa ( -.- ). Zatrzymałam się obok parku i Carly wystrzeliła jak z procy do chłopaków, a ja tylko mogłam usłyszec – Justiiiin ja chce nową kurtkę! - Zrobiło mi się szkoda Jaxona no bo w końcu to nie jego wina, ale to co potem usłyszałam wryło mnie w ziemię. - Jaxon, mama ci ją w domu zaszyje, dobrze wiesz jaką teraz mamy sytuacje, rodzice nie mają pieniędzy na nową kurtkę. - Wooow...teraz zrobiło mi się głupio, że tak dziś najechałam na niego.

- Jaxon nie płacz – moja siostra go pocieszała, lecz ten nie chciał jej słuchac. To chyba była jego ulubiona kurtka. - Justin ja chce do domu ziiiimno mi – Powiedział pocierając oczy. Kiedy Justin mnie zobaczył, szybko powiedział do Jaxona – Mały coś na to poradzimy, ale teraz chodź, dziękujemy ci Carly, że podeszłaś, fajna z ciebie dziewczyna, nie to co inni – i w tym momencie popatrzył na mnie. No co za gnój. - Natalia zawieźmy ich do domu! - Pomysł mojej kochanej młodszej siostrzyczki. - Dobra, chodźcie Bieber, podwiozę was. - Powiedziałam z lekko wymuszonym uśmiechem. - Nie dzięki, przejdziemy się metro mamy niedaleko. - I trzymając już spokojnego Jaxona za rękę. - Jak chcesz. - wzruszyłam ramionami i zawołałam Carly żeby poszła ze mną już do auta.

________________________________________________________
Troszkę krótki ten rozdział, przepraszam :(
A co do rozdziału to jak wam się podoba ? Co sądzicie o zaistniałej sytuacji?

Mam pare spraw do Was. Mam nadzieję, że przeczytacie:
1 - Kolejny rozdział będzie we środe :D

2 - Zapraszam do zakładki INFORMOWANI tam wpisujcie się, a ja będę Was informowała o nowym rozdziale :)

3 - Komentujcie proszę, bo to sie tak miło czyta :D

4 - Ogłaszam konkurs. haha zostawiłam na sam koniec :D
A więc tak: Proszę Was abyście rozsyłali linka z tym opowiadaniem do innych, bo widzę, że mało osób czyta,a fajnie by było gdyby jednak czytało go więcej osób (za wszystkich stałych i nowych czytelników dziękuje, cieszę się, że jesteście ze mną). Osoba która poleci tego bloga jak jak największej liczbie osób (które będą go czytały i komentowały w miare możliwości) dostanie:
- Oficjalne podziękowanie tutaj i na Fan Page,
- dostanie 3 rozdziały z wyprzedzeniem :D
Mam nadzieję, że Was zachęciłam :) 
Osoby które dowiedziały się z polecenia o tym blogu niech piszą przy swoim komentarzu ''Poleciła mi go .....'' Nazwę tej osoby. :D
Wyniki będą za jakieś 2 tygodnie przy rozdziale 20 :D
Powodzenia :D
 ~@natala_belieber 

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 17

 - Justin? Natalia? O co tu chodzi? - Luke był lekko zmieszany. W sumie nie dziwie mu się, bo ja i Bieber od zawsze się nienawidzimy a teraz on u mnie w domu, troszkę niefajna sytuacja? Co ja mam mu powiedziec?
- O nic? Nie masz lepszych zmartwień niż zastanawiac się co tu robi Justin? Przywiózł Carly misia którego zostawiła jak była u jego brata tyle – Powiedziała z pretensją żeby przypomniało mu się, że jestem na niego wkurzona.
- Dobra, też racja. W każdym razie Natalia ja chciałem Cię przeprosic, zachowałem się jak totalny idiota naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. Kocham Cię i mi na tobie cholernie zależy. Przepraszam. - Chciał się do mnie przytulic ale ja odruchowo zrobiłam krok w tył.
- Nie wiem, po prostu to powinno być tak, że ja chce czuc że mogę na tobie polegac w każdej sprawie i zawsze obojętne o jakiej porze, a ty totalnie mnie zlałeś. To boli. - Automatycznie powróciły do mnie wspomnienia.
- Natalia... - Znowu się do mnie przysunął, ale ja również się odsunęłam w tył. Justin musiał to zauważyc bo zainterweniował. - Stary widzisz, że ona nie ma ochoty z tobą rozmawiac daj jej spokój. - No to troszkę dziwne...że Justin staje w mojej obronie.
- To nie twoja sprawa Bieber.
- Słuchaj, zostaw ją lepiej w spokoju, dobrze ci radzę.
- I kto to mówi? Czy to nie przypadkiem ty codziennie się z nią kłócisz i wyzywasz? Czy to przypadkiem nie na tobie się zawiodła? - Tego już było za dużo.
- Dosyć! - Krzyknęłam, bo wspomnienie tego wszystkiego wróciło i ten ból. To jest okropne bo pomimo tego że to Justin stanął w mojej obronie, to ja jestem na niego wkurzona nie na Luka.
- Ciekawe co na to wszystko Kate? - Co? Jaka Kate? O co chodzi? Przez spojrzenie Luke przeszła złośc, dosłownie...
- Zamknij się! - Powiedział głośno. Już Justin chciał odpowiedziac, kiedy to ja postanowiłam zabrac głos. - Jaka Kate? O co chodzi?
- Nie słuchaj go mówi jakieś głupoty. Dobrze wiesz, że on zawsze robił ci na złośc, teraz kiedy widzi, że jesteś ze mną to musi coś zepsuc, nie wierz mu. - To miało sens i to mogła być prawda. Justin który narobił mi świństwa i często się kłócimy, co prawda powiedział, że przeprasza i że chce odbudowac zaufanie więc po co miał by kłamac? Choc z drugiej strony on może mieć cel w tym i chce zrobic to co ostatnio....Nie wiem zagubiłam się.
- Justin...Nie wiem..wyjdź, po prostu wyjdź – Spuściłam głowę, bo co ja mogę więcej. Nie wiem co ja mam teraz zrobc, moje obawy przejęły górę i postanowiłam zaufac Lukowi.
Justin przeszedł kolo Luke i wyszedł.
- Nie przejmuj się nim, to jest kretyn. - Ale na Luka nadal byłam zła w sumie to teraz chciałam być sama. - Luke...ty też już idź, chce zostac sama.
- Ale wierzysz mi prawda? - Zaczął się dopytywac.
- Tak, nie mam podstaw żeby ci nie wierzyc. - Uśmiechnęłam się do niego troszkę słabo.
Kiedy wyszli, nastała cisza, ja stałam jak wryta i dosłownie oczy same mi się załzawiły. O co chodziło z tą całą Kate? Może Luke coś przede mną ukrywa i Justin chce mnie przed tym uchronic? Albo to Luke mówi prawdę, bo Justin chce mi znowu coś zrobic... naprawdę nie wiem.
W pewnej chwili poczułam jakiś smród, otarłam szybko łzy i pobiegłam do kuchni, gdzie niestety mięso się spaliło, a makaron rozgotował...jedynie sos został. Nie miałam na nic siły. W tym momencie przyszli rodzice z Carly i Fillipem.
- O rany co się spaliło? - zapytała mama, wchodząc do Kuchni. - A co ty płakałaś? - Przed moją mamą nic się nie ukryje. - Nie, wydaje ci się. - Rany to jest okropne, kiedy masz ochotę się wypłakac na czyimś ramieniu a nie możesz bo jak byś tylko powiedziała o wszystkim np. w moim przypadku mamie to bardzo by się zmartwiła, a poza tym nie chce jej o niczym mówic. Fillipowi też nic nie powiem, bo zrobił by się bardziej nadopiekuńczy.
- Co jest młoda? - Zaczął mój kochany starszy brat.
- Nic, raaany dajcie mi spokój... - wyszłam z kuchni. - Jak ty się zachowujesz? Wróc tutaj natychmiast. - Tata był zły, że odniosłam się do nich w ten sposób, ale mnie było już wszystko jedno. Jedyne co powiedziałam to – Przepraszam – wchodząc na górę po schodach.
Weszłam do mojego pokoju, zamknęłam drzwi i nie mogłam nic zrobic rozpłakałam się , bo niedośc że oboje namieszali mi w głowie, to jeszcze wspomnienia i ból związany z Justinem wrócił.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, nie odezwałam się, więc usłyszałam, że osoba która chciała wejśc po prostu ostrożnie otworzyła drzwi i usiadła na moim łóżku. - Natalia, co jest? - To był Fillip. - Nic daj mi spokój. - Nie miałam ochoty z nim rozmawiac, w sumie z nikim. - Chodzi o tego Luka? Coś ci zrobił?
- Nic mi nie zrobił, po prostu...ehhh Fillip ty tak dużo nie wiesz. Chocbym chciała to nie opowiem ci tego wszystkiego bo po prostu nie jestem w stanie. Nie chce przechodzic przez to jeszcze raz, nie każ mi proszę cię. - Przytulił mnie do siebie. - Okej, nie musisz mi mówic. Spokojnie, jestem tutaj, nie płacz. - Tak bardzo chce wybaczyc Justinowi ale nie mogę mój strach mi na to nie pozwala. To jest sytuacja bez wyjścia.

Justin
Nie mogę uwierzyc, że ten idiota tak ją okłamuje! Przecież sam na własne uczy słyszałem jak Luke i Cody rozmawiają, na temat byłej Luka Kate. Ona do niego dzwoni i wypisuje a jemu się to podoba. Ona chce do niego wrocic a on się waha. Ogarniacie to?! WAHA SIĘ!
Nie mogę siedziec bezczynnie i przyglądac się temu, ona na to nie zasługuje, to jest jakiś chory układ. Muszę coś zrobic, zanim on ją skrzywdzi. Pogadam z Lukiem i przemówię mu do rozumu.
Wyszedłem z domu i kiedy chciałem wyjśc złapała mnie moja kochana siostra Jazmyn. - A ty gdzie? Ja teraz idę na dodatkową matematykę, musisz zostac z Jaxonem, albo weź go ze sobą. - Nie mogę przecież, bo nie wiem jak skończy się ta moja rozmowa z Luke. - Kurde no dobra idź. - W tym czasie poszedłem do Jaxona. Bawił się w swoim pokoju żołnierzami. - No siema młody, co tam?
- A dobrze, tylko tęsknie. - Jak zwykle kiedy mama nie wraca dłużej do domu.
- Ale mama będzie za jakieś 2 godziny, spooko. - Klepnąłem go lekko w ramie.
- Ale nie za mamą, za Carly. - Spuścił głowę w dół. Zrobiło mi się go szkoda, więc postanowiłem go jakoś pocieszyc. - Wiesz co? Pogadam z Natalią w szkole, może przywiezie Carly do nas co ty na to? - Jego wielki uśmiech aż mnie zaskoczył. Strasznie się ucieszył z mojego pomysłu. Skakał i krzyczał – Hura! Hura! - Zacząłem się z niego śmiac. Staram się być dobrym starszym bratem i również chce dawac im dobry przykład, więc oczywiście nie mówie im o niczym złym co robie, a tego gówna jest dużo w moim życiu. Z rozmyślania wyciągnął mnie Jaxon – A ty często rozmawiasz z Natalią w szkole? - Ehhh no i zaczyna się temat, który chciałem ominąc. - Wiesz niestety szkoła jest duża i nie chodzimy razem nawet na zajęcia bo ja jestem starszy od niej. - Dobra wybrnąłem. - A to w takim razie tęsknisz za nią? - Yyy..albo jednak nie. - Wiesz Jaxo to nie jest takie łatwe jak ci się wydaje – Zacząłem mówic, ale zauważyłem jak przewraca oczami więc postanowiłem odpowiedziec krótko – Ale jak chcesz wiedziec to nie, nie tęsknie, bo nie jesteśmy aż takimi przyjaciółmi jak ty z Carly. - Nooo to proszę o gromkie brawa, bo wyszła mi ta odpowiedź.

Po zabawie z moim bratem, postanowiłem spojrzec na materiał do testu z historii który będzie jutro. Nie bardzo mi się chciało, więc po 10 minutach zrezygnowałem i postawiłem wszystko na farta. Nie mogłem się skupic, to jest cholernie trudne. Byłem tak sfrustrowany, że musiałem zapalic jointa. Otworzyłem szafkę i wyciągnąłem jednego skręta. Otworzyłem okno i zapaliłem. Pozwoliłem aby dym wypełnił moje płuca, to jest cholernie dobre uczycie. Przywykłem do palenia tego więc nie mam już faz po jednym.
Nagle zadzwonił mój telefon, wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem nie patrząc kto to był. - Tak?
- Musimy się spotkac, teraz Bieber. - Głos Luke był zdecydowany w tym co mówił.
- Wybierałem się do ciebie ale musiałem to przełożyc bo wypadła mi ważniejsza sprawa. - Powiedziałem spokojnie, żeby Jaxon przypadkiem nie przyszedł sprawdzic czemu krzyczę, plus nie mogłem pozwolic, żeby zobaczył mnie z jointem. - Słuchaj nie obchodzi mnie co masz do roboty, musimy się spotkac teraz, rozumiesz? - Czy on się jeszcze nie nauczył że mnie się nie rozkazuje? - Słuchaj po pierwsze to nie pomyliło ci się z kim rozmawiasz? A po drugie, nie mogę, przyjadę do ciebie jak będę dał rade. - Powiedziałem bardziej zdecydowanym tonem, tak żeby mnie zrozumiał dobrze i wyraźnie. - Ta jak chcesz.
Zakończyłem rozmowę i zaciągnąłem się skrętem ponownie.

Po 10 minutach kiedy już byłem spokojny i wypaliłem swoją działkę leżałem na łóżku i rozmyślałem na temat Natalii i tego co ostatnio się porobiło. Zaczęła się do mnie chyba powoli przekonywac, z tym że ja wiem, że ona nadal boi się że ja chcę ją ponownie oszukac, a to nie jest prawda. Ja rok temu no zrobiłem to świństwo, ale to było silniejsze niż by się mogło wydawac, chęc wygrania tego pieprzonego zakładu była silniejsza. Rany ale ja jestem popieprzony głupie 100 dolarów było ważniejsze od uczuc dziewczyny która już wtedy zaczęła mi się podobac. Ale nie ważne, nie chce o tym opowiadac. Natalia nie jest dziewczyną jak inne, ona nie lubi się stroic w szpilki, sukienki i tego tupu ciuchy, ona woli trampki, bluzy i czapki a i tak wygląda seksowniej niż nie jedna dziewczyna w kiecce.
- Juuuuustin. - Jaxon mnie zawołał, więc musiałem podnieśc swoje szanowne 4 litery i iśc do niego, sprawdzic co chce. Wyszedłem z pokoju, gdzie jeszcze unosił się zapach marihuany. Zamknąłem za sobą drzwi i poszedłem, przez przedpokój do salonu gdzie znajdował się mój brat. - Co się stało? - Stojąc w drzwiach zapytałem się wciąż bawiącego się żołnierzykami Jaxona. - Jestem głodny, zrób mi kanapkę, z szynką, serkiem i pomidorem. - powiedział, nie przestając się oczywiście bawic.
- Już się robi smyku. - uśmiechnąłem się i poszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem wszystko co potrzebne do zrobienia kanapki.

- Jaxon, chodź po kanapkę. - Zawołałem go. Po chwili usłyszałem jak idzie do kuchni – Dziękuję Justin. - Uśmiechnął się i wyszedł z talerzem do pomieszczenia obok.

Kiedy posprzątałem bałagan który zrobiłem podczas mojego jakże wielkiego ''gotowania'' Do domu przyszła mama. - Witaj kochanie. - Jej uśmiech od razu poprawił mi humor. - Cześc mamo, przepraszam cię, ale muszę gdzieś wyjśc, ale wrócę jak najszybciej. - Pocałowałem ją w policzek i zabrałem kluczyki od auta. - Weź kurtkę! - Krzyknęła moja mama zanim zamknąłem drzwi. - nie potrzebna mi jest. - odpowiedziałem i poszedłem do samochodu.

Odpaliłem silnik i wyjechałem na ulice. Dom Luka jest daleko więc zanim do niego dojechałem minęło 30 minut. Otworzyłem okno i pozwoliłem aby powietrze wpadło do środka auta, bo był okropny zaduch w środku. Włączyłem radio i słuchałem muzyki.
Kiedy dojechałem pod dom Luka, wysiadłem z auta, po czym je zamknąłem i podszedłem pod drzwi. - Idę. - Oznajmił mi w drzwiach i wyszedł na zewnątrz. Przeszliśmy się kawałek bo nie chciałem wzbucac potencjalnej bójki pod jego domem.
- Słuchaj odczep się ode mnie i Natalii, rozumiesz? - Zaczął rozmowę.
- Bo co? Słuchaj nie możesz jej tak okłamywac! Ona za dużo przeszła.
- I kto to mówi? Co? Czy ty siebie słyszysz? - Wystawiał moją cierpliwośc na próbę.
- Słuchaj doskonale wiem co zrobiłem, ale też wiem że kolejna taka sytuacja może ją totalnie zniszczyc. - Starałem się kulturalnie mu to jakoś wytłumaczyc.
- Zamknij swój ryj i nie wtrącaj się w nie swoje sprawy Bieber. - Nie no ja naprawdę chciałem być kurwa kulturalny ale nie pozwole mówic do siebie takim tonem, w tym momencie mogłem mu tylko przywalic.
_________________________________________________________________

No i tak, mam troszkę wolnego to postanowiłam dodac rozdział bo przez najbliższy tydzień nie będę miała czasu na pisanie, ani dodawanie rozdziałów.

Kolejna sprawa to jeśli chcecie za[rawszam do zobaczenia na zakładkę BOHATEROWIE dodałam 2 nowych i możecie zobaczyc teraz jak wyglądają :D

Następna sprawa dziękuję, za komentarze, ale była bym wziędzna gdybyście wszyscy komentowali, to tak strasznie dodaje poweru do pisania kolejnych rozdziałów :D

No i wreszcie klikajcie na ankiete na prawo, bardzo bym chciała zobaczyc ile Was jest i czy jest wgl pisac ;]

Hmmm...pewnie o czymś jeszcze zapomniałam, ale no napewno zapraszam do zakładki INFORMOWANI gdzie możecie podac do siebie kontakt a ja bd informowała o rozdziale, kiedy się takowy pokaże, bo jak sami wiecie nie pokazują się one regularnie ze względu na moje obowiązki ;/

Dobra rospisałam sie :D haha xD 

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 16

 - Gotowe! - Obudził mnie głos Justina.
- Mmm co gotowe? - Zapytałam.
- Posłuchaj. - Chłopak wszedł do auta i je odpalił.
- Działa! - Wstałam i nie mogłam uwierzyc. - Jesteś wielki, dziękuję! - I niestety ale emocje wzięły górę, rzuciłam mu się na szyję. - dzięki, dzięki, dzięki!!
- Hehe, nie ma sprawy, cieszę cię, że mogłem pomóc. - Objął mnie.
- Emm tak, sorry. - Zmieszałam się.
- Nie ma za co, jak dla mnie możesz tak częściej. - uśmiechnął się szeroko.
- Tak w ogóle to która godzina? - Zapytałam.
- 3.
- Co? To ty tak długo nad tym siedzisz i nie śpisz?
- No tak, co w tym złego?
- Jak ty potem będziesz funkcjonował?
- Żeby to pierwszy raz, kiedy zarywam noc. - No tak w tej kwestii się z nim zgodzę, ale pierwszy raz przeze mnie. - Oj no dobra to chodźmy już do domu.
- Ok, to do zobaczenia w poniedziałek. - Powiedział.
- Ooo nie! Nie puszczę cię tak późno do domu, zwłaszcza teraz kiedy jesteś zmęczony. - Pokiwałam przecząco głową i biorąc go za rękę zaprowadziłam do mieszkania.

- To jeszcze tylko wezmę prysznic.
- ok. - powiedziałam, przygotowując mu miejsce na kanapie.
W międzyczasie rozhulała się straszna burza, no to ja posrana na kanapie gdzie Justin miał spac okryłam się kocem i nie byłam w stanie iśc do siebie do pokoju.
- A ty co? Zamierzasz ze mną spac? - Powiedział rozbawiony Justin. W tym czasie jeden wielki strzał pioruna strzelił, a ja schowałam głowę pod koc.
- Aaaaa no tak rozumiem, to chodź pójdę z tobą do pokoju. - Wyciągnął do mnie rękę.
- Emm ok. - Wstałam, a Justin objął mnie ramieniem i w momencie kiedy odeszliśmy od kanapy znowu zagrzmiało, a ja pędem pobiegłam i wskoczyłam na kanapę.
- Ej ty tak na poważnie czy serio chcesz ze mną spac? - Justin stał nadal w tym samym miejscu w którym go zostawiłam.
- Serio myślisz, że na tym mi zależy? - Zapytałam, no bo on chyba nie myśli poważnie.
- Nieważne, możemy tutaj posiedziec – Podrapał się po głowie i usiadł koło mnie.
- Dzięki. - Powiedziałam, bo troszkę było mi głupio że mam 18 lat a boje się burzy jak 3 letnie dziecko.
- Nie ma, za co. To co telewizor? - Wstał i chciał chwycic za pilota, ale pociągnęłam go z powrotem na kanapę.
- Nie, przecież jest burza.
- No tak, to co robimy? - no to się zrobiło niekomfortowo. Nastała cisza, słychac było zegarek, czułam nie wiem czemu jak w moim brzuchu coś jest jakby...motylki? Czemu? To nie może być tak, to nie może być tak....
- Porozmawiajmy.
- O twojej burzofobii? - Zaczął się śmiac. Burzofobia? Serio? Spojrzałam na niego z politowaniem, ale po chwili po prostu zaczęłam rozmawiac.
- Ej to nie jest śmieszne, nawet nie wiesz jakie to jest dla mnie stresujące.
- Nie no spoko, ale w sumie czemu się boisz takiej burzy?
- W sumie to nie wiem, od dzieciństwa wydawały mi się takie głośne i przerażające i tak już zostało. Wiem, że to głupie bo mam te 18 lat a zachowuje się podczas burzy jak małe dziecko. - Spuściłam głowę, bo było mi głupio że boję się takiej pierdoły.
- Ej wyluzuj, jak dla mnie to, to nawet jest słodkie. - Jak tylko to powiedział moja głowa automatycznie podniosła się w górę, bo zaskoczyło mnie to co powiedział, ale dla niego to chyba nic dziwnego.
- Emmm...no ja tak nie sądzę.
- Ej nie no każdy się czegoś boi, co nie? - Ooo czyli jednak wielki Justin Bieber się czegoś boi....
- A ty czego się boisz? - Zapytałam, mając nadzieję, że mi odpowie czymś konkretnym i spodziewałam się czegoś wielkiego, ale nie tego co mi odpowiedział.
- Że już nigdy mi nie zaufasz. - o.o …. No i teraz mnie zamurowało, popatrzyłam się na niego i pierwszy raz od dawna nie wiedziałam co powiedziec. Justin chyba zauważył, że mnie zagiął więc kontynuował. - Bo...bo widzisz, ja chciał bym żebyś mi zaufała, nie wiem czemu, ale kiedy jestem przy tobie jestem inny, jakbym był po prostu sobą i nie musiał nikogo udawac. - Kiedy skończył jestem pewna, że moje oczy prawie mi wyskoczyły na wierzch, jednak postanowiłam mu odpowiedziec.
- Wiesz Justin, na to potrzeba czasu, już raz ci zaufałam i jak na tym wyszłam? Nie jest tak prosto zauwfac komuś drugi raz, zwłaszcza po czymś takim. Wybacz ale nie będę się do tego zmuszała, to ty musisz mi pokazac, że na to zasługujesz, musisz sobie na to zapracowac, bo to na pewno nie stanie się z dnia na dzień. - Poczułam ból, tylko do końca nie wiem czy to był ból smutku bo powróciło do mnie to co mi zrobił, czy ból bo nie potrafię mu zaufac. Z jednej strony jestem gotowa na to, żeby mu wybaczyc, ale z drugiej strony kiedy tak myślę powracają do mnie złe wspomnienia i nie potrafię. Staram się, ale nie umiem, nie wiem, jak? W tym momencie poczułam łzy cisnące mi się do oczu, ale nie mogłam pozwolic na to, żeby Justin zobaczył jak płacze.
- Wiem, dlatego zrobię co będzie trzeba, żeby je na nowo odbudowac. - W tym momencie, strasznie zagrzmiało, a ja jak głupia podskoczyłam, bo totalnie nie byłam na to przygotowana. Justin mnie objął i jakoś tak nagle nastała między nami cisza.

~*~

- Mmm – Przeciągnęłam się, ale kiedy zauważyłam gdzie jestem, wstałam z prędkością światła.
- Rany co jest? - Justin się obudził i najwyraźniej nie wiedział co jest grane.
- Zasnęliśmy wczoraj. - Ale było mi głupio...zrobiłam się czerwona.
- Rumienisz się – Zauważył, cholera....
- No bo kurde to nie powinno mieć miejsca... - Odpowiedziałam szybko.
- Ej ale my tylko zasnęliśmy, nic więcej, spokojnie. - Zaczął mnie uspokajac.
- No dobra, może masz racje, ale nie zmienia to faktu, że nie powinniśmy byli tak zasnąc.
- Spokojnie shawty, nie denerwuj się.
- Co powiedziałeś?
- Kurwa....sorry, nie chciałem...
- Wiesz będzie lepiej jak już pójdziesz. - Okryłam się kocem i zrobiłam krok w tył, żeby być dalej od niego.
- Ale...zresztą może i lepiej, na razie – Wstał z kanapy i wyszedł.

Justin
Kurwa....Tak spierdolic sprawę! Było tak dobrze! Po prostu pogratulowac Justin inteligencji! Zawsze kiedy jest już dobrze, kiedy ona się zaczyna przekonywac to ja to tak teatralnie pieprze, co jest ze mną nie tak?

Wyszedłem od Natalii poszedłem w kierunku mojego samochodu, wsiadłem i musiałem zapalic, wyciągnąłem ze schowka paczkę, włożyłem jednego do ust i zaciągnąłem się tym, następnie przytrzymałem chwile dym, a potem wypuściłem. Odpaliłem auto i odjechałem. W pewnym momencie zadzwonił mi telefon, wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem – Halo?
- Potrzebny jest mi towar, na jak najszybciej.
- Za godzinę tam gdzie zawsze, Paul.
- Dobra. - Rozłączył się.

~*~
- Bierz co chcesz i wyskakuj z kasy. - Powiedziałem ostro.
- Ok, myślę, że to wystarczy, masz tu forsę. - Paul podał mi plik banknotów i odszedł. Ja za to zapiałem torbę, zamknąłem bagażnik i w tym momencie zadzwonił mi telefon.
- Stary pomożesz? - To był Ryan.
- Pewnie, o co chodzi?
- No Joe'go.
- Dobra będę za 15 minut. - Joe to jest jeden z tych klientów którzy biorą towar na kreskę, czyli płacą zawsze pod koniec miesiąca, i do tego typu klientów trzeba jechac co najmniej w 2 osoby, żeby przypadkiem czegoś nie wymalowali.
Kiedy podjechałem na miejsce Ryan już na mnie czekał.
- To ile jest ci tym razem winien? - Zapytałem, bo miałem cholerną ochotę się na kimś wyżyc.
- 1500 dolców. - Ale widzę, że jesteś wkurzony, to może ja to załatwię co? Bo nie chce żeby to się źle skończyło, więc dziś ty zabezpieczasz. - Niech on mnie nawet nie wkurza.
- Stary dziś mam ochotę cholerną na przypieprzenie komuś i błagam nie prowokuj mnie do tego żebyś to był ty.
- Łoooł widzę, że znowu się pożarliście.... - Ryan się cofną i podniósł ręce w geście obronnym.
- Kurde, sorry nie wiem co ona ze mną robi – Spuściłem głowę w dół i wystawiłem rękę na zgodę do niego.
- Spoko, ale ty dziś pilnujesz a ja załatwiam to wszystko. - Kiwnąłem głową na zgodę. Weszliśmy do środka, nie było tam za kolorowo, wszędzie unosił się dym, a przy jednym ze stołów siedział Joe z kumplami...

~*~
- Ty no miało być delikatnie – Zaśmiałem się do Ryana wychodząc z budynku.
- Ale za to jest kasa, czy nie o to nam przypadkiem chodziło?
- Haha i za to właśnie cię stary uwielbiam, chodź sam bym mu przypieprzył z wielką chęcią.
- To następnym razem, a teraz idź bo zamknął ci ten sklep z narzędziami- Pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł do swojego auta.
Wraz z zamknięciem drzwi mojego samochodu mój zły humor wrócił, cholera czemu to zawsze mnie spotyka... No dobra złym ludziom rzadko kiedy się dobre rzeczy przytrafiają, ale kurwa to jest frustrujące kiedy dziewczyna na której mi zależy uważa mnie za totalnego i skończonego dupka. Kurde...w końcu się przyznałem, zależy mi na niej i zrobię wszystko żeby ponownie mi zaufała.

Natalia

Dobra może faktycznie za ostro go potraktowałam, bo jakby nie było to jest Justin, on nie wyzbędzie się wszystkiego od tak, na zawołanie...Ale z drugiej strony chce odzyskac moje zaufanie to niech przestanie za każdym razem pieprzyc sprawę, jednak chyba powinnam go przeprosic, za to że go tak wyrzuciłam z mieszkania, to nie było w porządku po tym jak mi pomógł i siedział w czasie burzy. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.
- Halo?
- Dzień dobry skarbie, przepraszam jeśli cię obudziłam, ale jest 11 więc pomyślałam, że już będziesz na nogach, tym bardziej że jest niedziela – Usłyszałam moją mamę, zapewne pijącą swoją poranną kawę, bo słyszałam jak bierze łyk.
- Nie, mamo nie śpię już. Co tam u was?
- A dobrze, właśnie siedzimy w kuchni z babcią i rozmawiamy, a Carly bawi się w salonie. Dzwonię, żeby Ci powiedziec, że nie musisz po nas przyjeżdżac, bo zrobi to Fillip. - No to cholera nie fart, bo nie miała bym czasu na przemyślanie tego wszystkiego co stało się dzisiaj i w ogóle w ten weekend. Nawet nie chce mi się widziec dziś z Lukiem i chyba zadzwonię do niego i odwołam to co na dziś zaplanowaliśmy.
- Dobrze, mamo, w takim razie czekam na was w domu i przygotuje jakąś kolację.
- Wspaniale. To do zobaczenia kocham cie.
- Ja ciebie też mamo, pozdrów wszystkich ode mnie. - Rozłączyłam się i postanowiłam zadzwonic od razu do Luke, że dziś nie mogę się z nim spotkac.
- Cześc, nadal jesteś na mnie zła? - Hahaha, przynajmniej mi przypomniał że jestem na niego zła w sumie to ja już nawet o tym zapomniałam.
- Tak i wiesz w sumie nie chce mi się dziś nigdzie wychodzic więc nie spotkamy się dziś.
- To może przyjdę do ciebie, co?
- Nie, bo jeszcze jestem zła i nie mam ochoty cię dziś widziec.
- Jak chcesz, nie będę się narzucał. - Nic nie mówiąc odłożyłam telefon, rozłączając się.
- Idiota! - Powiedziałam sama do siebie. Następnie poszłam się umyc.

O godzinie 16 postanowiłam że pójdę na jakieś zakupy, bo wypada mi zrobic coś dobrego na kolacje. Wyszłam na zewnątrz i niestety dopadło mnie zimne powietrze. Niestety nie jest już tak ciepło, więc stwierdziłam że czas na zakupy. W tygodniu pójdę z Broke po jakiś płaszczyk i buty do niego.
Po ok 10 minutach drogi weszłam do sklepu, wzięłam koszyk i poszłam po produkty które mnie interesują.
Kiedy zapłaciłam wyszłam i udałam się w drogę powrotną do domu. Jednak kiedy szłam drzwi do jednego ze sklepów się otworzyły i wyszedł z nich Justin.
- O cześc...- Zrobiło się troszkę nieswojo.
- Mmm hej. Słuchaj Justin, bo ja bym chciała cie przepro...- Nie pozwolił mi dokończyc.
- Nie Natalia, nie masz za co. Powinienem się bardziej pilnowac. To ja cię przepraszam, za to co powiedziałem, wiem że nie lubisz jak tak do ciebie mówię, a ja pomimo tego cię tak nazwałem. Cholera głupio mi naprawdę. - Wooow...on mnie przeprasza i to tak porządnie i jeszcze zwala winę na siebie...To jest coś nowego i niespotykanego, Justin Bieber przepraszający dziewczynę...
- Ymm, spooko, ale w sumie to ja dziękuję ci za auto i za tą burzę mimo wszystko. Co prawda głupio wyszło ale cóż byliśmy padnięci po prostu co nie? - Podrapałam się po głowie w zakłopotaniu.

- Nie ma sprawy, polecam się na przyszłośc. - Uśmiechnął się.
- Dobra wracam do domu, bo troszkę zimno jest, a ja jeszcze muszę się pouczyc i zrobic obiad.
- A co dobrego robisz?
- Spaghetti ale takie inne, w sosie śmietanowo czosnkowym.
- Pycha, może ci pomogę, co?
- No nie wiem czy to jest dobry pomysł... - Kurcze i co teraz?
- Nic nie zbroję, to co? - Popatrzył się na mnie niewinnymi oczkami.
- W sumie czemu nie, nie chcę mi się siedziec samej w domu. - Poszliśmy w stronę mojego domu.

~*~
- Podaj mi śmietanę z lodówki.
- Proszę, co teraz?
- Weź miskę i daj całą śmietanę do niej, potem weź czosnek świeży... 2 ząbki i czosnek w kostkach granulowany hmm też tak 2 kostki i rozmieszaj ze śmietaną. - Powiedziałam mu co ma robic, a sama zajęłam się mięsem i makaronem.
- Już się robi. - W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Nie możliwe, że to rodzice, będą dopiero za godzinę. - Zdziwiłam się kto to mógł być, bo nikogo się nie spodziewałam. Poszłam więc otworzyc tajemniczemu nieznajomemu. Kiedy otworzyłam drzwi mina lekko mi zrzedła kiedy zobaczyłam kto to był, a dodatkowo Justin wyszedł z kuchni – I co mam dalej robic z tym sosem Natalia? - Po chwili zorientował się, kto przyszedł. - Emmm hej Luke.

____________________________________________________________
I jest kolejny rozdział :D Co sądzicie? Jak na moje oko to biedny Justin hehe xD

No i w końcu też chciała bym BAAAAARDZO PODZIĘKOWAC Gosi, która poświęca swój czas pomagając mi przy blogu i cierpliwie znosi moje mieszanie, spóźnianie się z pisaniem rozdziałów. Kooooocham Cię i jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ :*

P.s Komentujcie bardzo Was proszę. Z boku po prawej stronie jest ankieta, bo chcę sprawdzic ile Was jest, kliknijcie proszę :*

Następny rozdział będzie za jakiś tydzień myśle :D Jak ktoś chce byc informowany to zapraszam do zakładki INFORMOWANI i tam w komentarzach wpisywac kontakt do siebie :D

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 15

 Obudził mnie dzwonek do drzwi, w pierwszej chwili myślałam i miałam nadzieję, że mi się to śni, lecz po ok 5 minutach doszło do mnie że to jest naprawdę i muszę wstac otworzyc. Usiadłam na łóżku i pierwsze co zrobiłam to starałam się wyostrzyc mój wzrok na tyle, żebym mogła zobaczyc która jest godzina.
- 10:12 – Hmmm...troszkę późno... - Nagle usłyszałam jak mój telefon dzwoni, podniosłam go i nie patrząc na to kto do mnie dzwoni, odebrałam – Halo? - powiedziałam z zaspanym głosem.
- Eeee stoję i pukam i dzwonię do twoich drzwi i...takie pytanko jesteś w ogóle w domu? - Powiedział głos po drugiej stronie. W pewnym momencie kiedy doszło do mnie że to Justin udało mi się tylko powiedziec – Osz cholera! - Wyłączyłam się i zakładając szlafrok na siebie, zeszłam na dół, aby otworzyc mu drzwi i wpuścic go do środka.
- No nareszcie, już miałem wracac – Powiedział wchodząc do środka.
- Sorry, ale ja mam zawsze tak rano – Przeprosiłam go, starając się ogarnąc mój nieład na głowie.
- Wooow...co ty? A no tak, obudziłem cię, hahaha – Justin zaczął się śmiac ze mnie.
- Coś nie tak Bieber? - Zapytałam.
- Nie no nic, sorry. A tak w ogóle to ty zawsze rano tak wyglądasz? - Zapytał się z tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Odpowiedziałam mu tym samym, czyli uśmiech i jednocześnie walnęłam go pięścią w ramie. - Oaaa..to bolało – udawał, że naprawdę to poczuł. Przewróciłam tylko oczami i przeszłam koło niego kierując się w stronę mojego pokoju czyli po schodach na górę. Justin poszedł za mną – gdzie idziemy?
- Ja idę do mnie się ogarnąc. - Powiedziałam nie odwracając się do niego.
- O super, a co ja w tym czasie będę robił?
- Możesz w tym czasie zrobic mi śniadanie – powiedziałam całkowicie z sarkazmem, ale zanim się obejrzałam jego za mną już nie było, ale teraz mnie to nie obchodziło, niech robi tam na dole co chce, ja muszę się ogarnąc.
Weszłam do pokoju i rzucając szlafrok na łóżko, poszłam do łazienki. Umyłam się i wyszłam z łazienki w samej bieliźnie, aby wybrac coś do ubrania, wyciągnęłam szare spodnie od dresu i czarny zwykły top, bo przecież nigdzie się nie wybieram. Tak w ogóle swoja drogą nieźle się porobiło co nie? Ten idiota zrobił mi totalne świństwo, a ja teraz zamierzam spędzic z nim cały weekend nie kłócąc się...dziwne. Oczywiście nadal jestem na niego cholernie wkurzona i za każdym razem jak mnie pocałuje, albo na mnie spojrzy to...to ten ból znowu powraca, ale ja nie chce tego już pamiętac, nie mogę życ przeszłością, tak wiem z jednej strony takich rzeczy się nie zapomina (wiem, że wy nadal nie wiecie o co chodzi, ale opowiem wam wszystko jak będę wstanie, na razie nie chce do tego wracac) ja widzę, jak on się stara, tylko problem jest jeden...a mianowicie on stara się abym mu zaufała, ale niestety ja mu nie ufam, nie potrafię mu zaufac bo się boję. To jest pewnego rodzaju lęk, od czasu tego świństwa nie ufam nikomu jedynie Broke, to jedyna osoba której mówię wszystko, bo cała reszta wydaję mi się podejrzana. Tak wiem to jest dziwne, ale ja nie potrafię tak po prostu ludziom zaufac bo obawiam się, że kiedy jednak podejmę to ryzyko i komuś zaufam to ten ktoś wykorzysta to i obróci przeciwko mnie, na moją niekorzyśc...
- Natalia idziesz? - Głos Justina wyrwał mnie z mojego zamyślenia.
- Emm tak już schodzę. - Odpowiedziałam mu, biorąc telefon zamknęłam pokój i poszłam do kuchni. Tam zastałam naleśniki polane sokiem klonowym. MNIAM!
- O rany Justin ty to sam zrobiłeś?! - Moje oczy się powiększyły.
- No tak, Jazzy lubi takie więc czasami jej robię na śniadanie. - Uśmiechnął się.

- Nie no podziwiam cię, naprawdę, ja to pewnie jakieś kanapki albo płatki z mlekiem bym zjadła. A poza tym ja żartowałam, nie musiałeś...
- Musiałem, choc bardzie to chciałem, lubię czasami zrobic komuś przyjemnośc, nie jestem aż takim potworem za jakiego mnie masz – spóścił głowę.
- No, troszkę zaplusowałeś tymi naleśnikami, jednak to nie zmienia faktu i nie myśl sobie że ja teraz od tak o wszystkim zapomnę.
- Nawet na to nie liczyłem...

Justin

- Nawet na to nie liczyłem – to znaczy cały czas na to liczę, ale umówimy się cuda przytrafiają się osobą które na to zasłużyły, a ja taką osoba nie jestem.
- Mmmm pycha, a ty nie jesz? - Zapytała, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie, jadłem w domu – podziękowałem.
- Ej no ja nie zjem tego wszystkiego sama, weź talerz i zjedz ze mną śniadanie, proszę, nie lubię jeśc sama – zrobiła maślane oczka i musiałem jej ulec. Swoja drogą Natalia jest naprawdę śliczną dziewczyną, jej brązowe włosy są na tyle długie, że mogą jej otulac ramiona, a uśmiech ma najpiękniejszy jaki kiedykolwiek widziałem.
Wziąłem talerz i jadłem razem z nią.
- Kurcze musisz dac mi przepis, bo to jest naprawdę pyszne.
- Niestety nie dam ci go, nikomu nie mówię, nawet moja mama która prosi o niego od 3 lat jeszcze ze mną nie wygrała, a uwierz mi próbowała różnych metod przekupienia mnie i jak dotąd jej nie wyszła. Zabiorę ten przepis ze sobą do grobu – Uśmiechnąłem się do niej.
- Ejjj no weź czemu taki jesteś? - Powiedziała, biorąc kolejny kęs.
- Jaki?
- No taki...uparty?
- Kto tu jest uparty co? - Zapytałem i od razu tego pożałowałem.
- Ale co ty mi teraz chcesz przez to powiedziec? Że co? Że jestem uparta bo nie chce ci wybaczyc tego świństwa? A ty byś komuś takie coś wybaczył? Nie musisz mi odpowiadac, po prostu zastanów się nad tym... - No coś w tym było, ma racje.
- Dobra sorry, bierzemy się za samochód? - Zapytałem chcąc jak najszybciej zmienic temat.
- Tak, pewnie, tylko pochowam naczynia do zmywarki. - Wstała od stołu zabrała naczynia, a następnie wyszła z kuchni. Wzięła kluczyki, telefon, jakąś książkę i bluzę bo teraz robi się już coraz zimniej. Wyszliśmy z mieszkania, Natalia zamknęła drzwi i poszliśmy w kierunku windy, aby zjechac do podziemnego parkingu.
Kiedy weszliśmy do tego ogromnego miejsca, znaleźliśmy auto Natalii. Otworzyła samochód i podała mi kluczyki, a sama weszła na tylne siedzenia otwierając książkę.
- A ty co nie pomożesz mi? - zapytałem.
- Ja się muszę uczyc, ale oczywiście jak będzie ci potrzebna pomoc to pomogę, tylko że ja się nie znam. - Odpowiedziała z uśmiechem.
- Spoko. - Otworzyłem maskę samochodu. Przyjrzałem się dokładniej wszystkiemu, coś odkręciłem, coś otworzyłem i coś wyciągnąłem i już wiem co jest przyczyną, ale nie będę zanudzał co i jak, po prostu potrzeba tu dużego wkładu pracy i dużo czasu.
- Dobra wiem co się stało, ale skoro się nie znasz to nie będziesz wiedziała o co chodzi. - Uśmiechnąłem się.
- A ile potrwa naprawa? - Zapytała się tym swoim delikatnym głosem.
- Noo...jakieś 3 do 4 dni. - Odpowiedziałem.
- Co?! Nie, nie, nie, nie!! Justin jadę w niedzielę wieczorem po rodziców i Carly, oni nie mogą się dowiedziec, że zepsułam nowy samochód! Proszę, cię nie da się tego jakoś szybciej załatwic? - Była lekko spanikowana, nie no jak chce to ja mogę to zrobic szybciej. - Nooo niby mogę, ale to będzie wymagało nocnego dyżuru i powiedzmy dobrej opieki gastronomicznej. - szeroko się uśmiechnąłem do niej.
- Spoko, zrobię pyszny obiad, co chcesz? Spaghetti? Kurczaka w sosie słodko kwaśnym? A może jakieś inne życzenia? - Zacząłem się śmiac.
- Coś nie tak?
- Nie no nic, jak lubisz się tak bawic to spoko, ale ja myślałem bardziej o jakiejś pizzy. - Zaproponowałem.
- No w sumie z drugiej strony dobry pomysł.
- Wiem, ja mam zawsze dobre pomysły.
- Nie zawsze. - Powiedziała, i jednocześnie znowu postawiła ogromny mur pomiędzy nami.
- Dobra ja idę po narzędzia. - Powiedziałem, oddalając się.
Wyszedłem z tego jakże wielkiego parkingu i udałem się do mojego wozu w którym zostawiłem swoją skrzynie ze sprzętem. Wyciągnąłem wszystko, zamknąłem auto i wróciłem z powrotem do Natalii i jej samochodu.
- Jestem – uśmiechnąłem się.
- Ok. - kiwnęła głową, i wróciła do swojej lektury, prawdopodobnie czytała ją do szkoły. Ja tymczasem zacząłem bawic się w mechanika.

~*~
- Pizza! - Zawołała Natalia idąc z 2 dużymi pudłami gdzie znajdował się nasz posiłek. W siatce miała wodę i colę, w drugiej siatce zawieszonej na drugiej ręce miała wszystkie potrzebne sosy.
- Czekaj pomogę ci – Zabrałem od niej 2 pudła i odłożyłem na blat w kuchni.
- Dzięki, dobra tutaj jest picie, nie wiem co wolisz, wzięłam ci cole może być? - Zapytała, z nadzieją, że odpowiem jej twierdząco.
- Pewnie, uwielbiam cole. - nie skłamałem.
- Super, ja wolę wodę – Powiedziała.
- No co ty poważnie?
- No tak, wiesz muszę dbac jednak o linię. - uśmiechnęła się.
- Tak, jesz pizzę, ale twardo twierdzisz, że dbasz o linię. - Zaśmiałem się.
- Oj cicho bądź. - również się zaśmiała.
- Dobra jemy, bo będzie zimne. - powiedziałem i wziąłem jeden kawałek do ręki. Natalia wskoczyła na wysepkę, i teraz była koło mnie.
- Smakuje ci? To moja ulubiona. - uśmiechnęła się.
- Nie jest zła – Zacząłem się z nią droczyc.
- Pfff...nie musi ci smakowac, trzeba było pomóc mi wybierac a nie teraz narzekasz że nie dobra. - Pokazała mi język.
- Oj tylko żartuje pyszna, musisz mi dac namiary na tą pizzerię.
- A co twoja ci nie wystarcza? - Zapytała.
- Przejadła mi się, wiesz jak to jest, nie?
- No w sumie racja.
Kiedy skończyliśmy, ja wróciłem do mojej pracy, a Natalia posprzątała po jedzeniu.

~*~
- Boooże już mi ta nauka bokiem wychodzi! - Powiedziała z frustracją, zamykając książkę i odłożyła ją na bok.
- Mnie też, dlatego się nie uczę – Uśmiechnąłem się zza maski samochodu.
- Dobra na dziś wystarczy, skończyłam. - Była godzina 16, czytała coś około 4,5 godzin ogarniacie to?
- To ty niezły kujon jesteś, a nie powiedział bym tego.
- Tak? A czemu niby? - Zaciekawiłem ją moim stwierdzeniem.
- Bo nie wyglądasz na kujona... - Przerwała mi.
- Nie jestem kujonem!
- Dobra, nie wyglądasz na osobę która tyle się uczy. Byliśmy parę razy na tych samych imprezach i widziałem jak potrafisz zabalowac i w ogóle jesteś dziewczyną bardzo mądrą i taką lubiącą ryzyko. Plus rozum i uroda nie chodzą razem w parze. - Powiedziałem, wzruszając ramionami.
- Umiem się dobrze kamuflowac – Uśmiechnęła się szeroko. W tym momencie zadzwonił mi telefon. Niestety miałem ręce całe ze smaru, więc nie mogłem sięgnąc do spodni, żeby wyciągnąc mojego iPhona.
- Natalia wyciągniesz mi telefon? - Zapytałem.
- Spoko – Sięgnęła do kieszeni moich spodni.
- Pokaż kto dzwoni.
- Ryan. - Powiedziała.
- O to odbierz i przyłóż mi do ucha może przyjdzie mi pomóc z twoim samochodem.
- Co? Nie! Nie chce żeby ktokolwiek wiedział, że tu jesteś! - Zestresowała się.
- Ale to jest Ryan, mój przyjaciel, myślisz że ja chce żeby wszyscy się dowiedzieli, że tu jestem? On jest jak brat dla mnie, serio zaufaj mi. - No dobra, ten ostatni tekst mi nie wyszedł...
- Zaufaj serio? - Natalia podniosła brwi w górę.
- Dobra, on nic nie powie poważnie. - Tym razem mówiłem całkowicie serio.
- Dobra – Odebrała i przyłożyła mi do ucha telefon.

- Halo? - powiedziałem.
- No stary co ty robisz, że dodzwonic się do ciebie nie idzie? - Zapytał Ryan.
- Pomagam koleżance – Odpowiedziałem.
- Oooo kurde sorry, nie chciałem porzeszkadzac w... - On jest czasami taki niedomyślny.
- Nie, stary! Ogarnij się, jestem u Natalii bo naprawiam jej auto, ale dobrze, że dzwonisz bo mam prośbę, pomożesz mi z nim?
- Ty poważnie??
- Tak...całkowicie poważnie, a teraz wsadzaj dupę w auto i przyjeżdżaj.
- Dobra, będę za jakieś 30 minut. - Rozłączył się, Natalia włożyła mi ponownie telefon do kieszeni.
- Dzięki.
- Spoko – Wzruszyła ramionami. Tym razem to jej telefon zaczął dzwonic. Lekko się zdenerwowała, ale to nie było zdenerwowanie spowodowane stresem, ale poważnym wkurwieniem. Odebrała połączenie:
- CO?! - Ooo zapowiada się ciekawie. Miała tak głośno telefon że słyszałem drugą osobę.
- Zła jesteś?
- A jak myślisz?!
- Oj przepraszam, ale ja tak zawsze mam w nocy... - To był Luke.
- Ale mnie to nie obchodzi, miałam problem, a ty nawet nie raczyłeś mnie wysłuchac! Pozostawiłeś mnie samą sobie! Wiesz nawet w tej sytuacji wróg by mi pomógł! - Oooo teraz nawiązała do mnie.
- Ale co się stało?
- Auto mi padło, a ja nie wiedziałam co mam zrobic i chciałam żebyś mi pomógł! - Robiło się ciekawie.
- A nie mogłaś zadzwonic po pomoc drogową?
- Tak o 1 w nocy ja sama będę dzwoniła po pomoc drogową! Idiota! Rusz czasem głową! A poza tym nie mam telefonu!
- To kto ci pomógł? Szkoda, że nie gadasz z Bieberem, on się na tym zna i by ci pomógł. - Czy on mnie reklamuje do swojej dziewczyny? On jest serio idiotą.
- Tak, pewnie, mogłam do niego zadzwonic, że teę od razu nie pomyślałam tylko dzwoniłam do mojego chłopaka idioty! - Leżałem ze śmiechu, zauważyłem, że i Natalia prawie się zaczęła śmiac.
- Oj nie złośc się, przepraszam.
- Tylko tyle masz do powiedzenia?
- A co jeszcze chcesz usłyszec? - To jest totalny kretyn...
- No nie wiem to ty masz przepraszac, a nie ja.... Dobra wiesz co nie chce mi się teraz z tobą gadac. - Odłożyła telefon i wybuchła śmiechem. - Nie śmiej się tak, jak ja rozmawiam poważnie z drugą osobą, to mnie rozprasza! - Dalej się śmiała.
- Sorry, ale ja nie mogłem to jest taki idiota...
- No może i tak, ale raaany, gorzej będzie jak tu przyjedzie.
- Ciebie i tak nie ma w domu więc nie otworzysz.
- No tak.

Po ok 25 minutach dołączył do nas Ryan.
- Siema. - Przywitał się z Natalią.
- Hej – powiedziała troszkę nieśmiało.
- To co tam się dzieje?
- Spójrz tutaj...

Natalia

Chłopaki od około 4 i pół godzin robią przy moim aucie. Ja oczywiście nie mam pojęcia o czym oni rozmawiali przy tym naprawianiu bo nic nie rozumiałam, ale nic dziwnego, ja się na samochodach nie znam.
- Dobra ja spadam, jutro coś pokminimy. - Powiedział Ryan.
- Może coś zjesz hm? - Zaproponowałam.
- Nie ja muszę wracac, sorry.
- Spoko, ja zostanę tylko skombinuj mi lampkę jakąś – Powiedział Justin.
- Co? Ty zamierzasz tutaj nockę zarwac? - Zapytałam zaskoczona.
- No obiecałem że naprawie przecież tak?
- No tak, ale nie chce żebyś siedział tu nocą. - Powiedziałam. Tak wiem nie powinno mnie to obchodzic ale i tak już robi dla mnie dużo.
- Ale dla mnie nie ma problemu, naprawdę. - Odpowiedział mi szerokim uśmiechem, Ryana już nie było.
- Dobra ale jest 21 może chociaż chodź na górę zrobię kolacje, zjemy i przy okazjo się umyjesz. - Zaproponowałam.
- Spoko, jakąś bluzkę mam nawet w aucie, to skocze po nią i przyjdę na górę – Zgodził się, ja się uśmiechnęłam i poszłam do mieszkania. Weszłam do środka i pierwsze co zrobiłam to przygotowałam Justinowi ręcznik w łazience.
Następnie poszłam do kuchni, umyłam ręce i zaczęłam robic kolacje. Wymyśliłam, że zrobię tak zwane kolorowe kanapeczki. Czyli na każdej kromce znajdzie się ogórek, szynka, ser, jajko, pomidor i sałata. Moja mama robi mi zawsze jak mam zły humor, albo jak siedzę do późna nad książkami.

- Dobra to gdzie mam się umyc? - Zapytał Justin stojący w progu wejścia do kuchni.
- Jak wejdziesz na górę to pierwsze drzwi na prawo, przygotowałam ci już ręcznik. - Uśmiechnęłam się do niego. Kurde zbyt często się do niego uśmiecham.
- Dobra, to ja zaraz wracam. - Odwrócił się i poszedł po schodach na górę.

Po ok 10 minutach kiedy już wszystko zrobiłam i przygotowałam do jedzenia, zadzwonił ktoś do drzwi. Zestresowałam się bo nie kompletnie nie wiedziałam kto to może być. Podeszłam do drzwi i kiedy zobaczyłam, że to Broke od razu kamień spadł z mi serca.
- Hej Natalia, sorry, że tak bez uprzedzenia, ale masz chyba moje notatki z chemii, mogła byś mi je dac, bo p poniedziałek jest ta klasówka i chciała bym się pouczyc.
- Tak pewnie wejdź. - wpuściłam ją do środka, kompletnie zapominając, że jest u mnie Justin. I w momencie kiedy zamykałam drzwi usłyszałyśmy – Dobry prysznic i od razu lepiej, jeszcze tylko brakuje mi dobrej kolacji – Zauważyłyśmy Justina schodzącego po schodach w dół, bez koszulki i wycierającego swoje włosy. Eeeeee...ratunku troszkę niefajna sytuacja!
- Ooo Broke, nie wiedziałem, że jesteś. - Powiedział Justin, troszkę zmieszany, ale nie tym, że nie miał na sobie bluzki, ale raczej ta sytuacją, że on był u mnie.
- To ja ci przyniosę tą chemie. - chciałam jak najszybciej się wyrwac z tej niekomfortowej sytuacji.
- Okej. - Powiedziała Broke.
Wchodząc po schodach i będąc też i na górze słyszałam ich rozmowę.
- Co ty tu robisz Bieber?
- To nie twoja sprawa tak sądzę. - Tak oni się nie lubią.
- Moja bo tak się składa, że Natalia to moja przyjaciółka i mam prawo wiedziec.
- Ale nie musisz czyż nie?
- Nie. - W tej chwili chciało mi się śmiac. Ona zawsze się go bała, co prawda nie tak jak inni porostu nigdy nie chciała mieć z nim nic do czynienia.
- Dobra jak chcesz, ale ostrzegam cię, jeśli zrobisz jej coś ponownie, to będziesz miał tym razem ze mną do czynienia i ja nie żartuję. - I zrobiło się zbyt niebezpiecznie, zaskoczyła mnie tą swoją groźba do jego osoby więc krzyknęłam szybko – Mam! - i zbiegłam na dół po schodach.
- Broke Justin pomaga mi naprawic auto bo mi się zepsuł.
- No dobra, ale pamiętaj Bieber co ci powiedziałam.
- Ta jasne Jackson... - Przewrócił oczami. Broke wyszła a mnie zrobiło się głupio, bo on mi pomaga a ona na niego naskakuje.
- Przepraszam, za nią, ona...
- Ona się o ciebie martwi i słusznie – przerwał mi.
- Co? - Nie bardzo zrozumiałam co miał na myśli.
- No jako przyjaciółka powinna się martwic, oczywiście nie ma podstaw bo ja naprawdę nie zamierzam ci nic zrobic, po prostu chce żebyś mi ponownie zaufała i tyle. - Wzruszył ramionami i zabrał się do jedzenia. Troszkę mnie wryło, po tym co powiedział.
Kiedy zjedliśmy Justin ponownie poszedł do auta, a ja posprzątałam po posiłku. Potem oczywiście do niego dołączyłam.
- Dużo jeszcze zostało? - Zapytałam.
- Kurwa... - Powiedział.
- Co jest? - wstałam na równe nogi.
- Trzeba dokupic jedną część, bo bez niej ani rusz... myślałem że nie będzie trzeba ale jednak się myliłem.
- I co teraz?
- Musisz wybulic 300 dolarów. - Przewróciłam oczami. - Ile? Rany dużo.
- No niestety.
- Dobra poczekaj. - Justin zrobił duże oczy, chyba się nie spodziewał, że mam tyle pieniędzy.

Kiedy wróciłam on rozmawiał z kimś przez telefon, jedyne co udało mi się wyłapac z tej rozmowy to – Tak teraz...Nie, załatw mi to i za godzinę tam gdzie zwykle. Dam ci 300 dolców. Nie...Tyle i koniec, pamiętaj że jesteś mi winien przysługę. - O co chodziło? Chyba wolę nie wiedziec.
Podeszłam do Justina i dałam mu pieniądze. - Ej ale nie chce żadnych kradzionych wersji ok? - Upewniłam się.
- Czemu zaraz myślisz o najgorszym? - Zapytał.
- Bo jestem ostrożna.
- Spokojnie, to jest zaufane źródło.
- Ok.

_______________________________________
Tutaj rozdział mógł się pojawic bo mam już napisany, tylko przepraszam za jakie kolwiek błędy, bo nie sprawdzałam ;/
Mam nadzieję że Wam się rozdział podoba :D
Komentujcie proszę :D
Następny rozdział będzie hmm... we wtorek albo środę za tydzień :D