- Gotowe! - Obudził mnie głos Justina.
- Mmm co gotowe? - Zapytałam.
- Posłuchaj. - Chłopak wszedł do auta i je odpalił.
- Działa! - Wstałam i nie mogłam uwierzyc. - Jesteś wielki, dziękuję! - I niestety ale emocje wzięły górę, rzuciłam mu się na szyję. - dzięki, dzięki, dzięki!!
- Hehe, nie ma sprawy, cieszę cię, że mogłem pomóc. - Objął mnie.
- Mmm co gotowe? - Zapytałam.
- Posłuchaj. - Chłopak wszedł do auta i je odpalił.
- Działa! - Wstałam i nie mogłam uwierzyc. - Jesteś wielki, dziękuję! - I niestety ale emocje wzięły górę, rzuciłam mu się na szyję. - dzięki, dzięki, dzięki!!
- Hehe, nie ma sprawy, cieszę cię, że mogłem pomóc. - Objął mnie.
- Emm tak, sorry. - Zmieszałam się.
- Nie ma za co, jak dla mnie możesz tak częściej. - uśmiechnął się szeroko.
- Tak w ogóle to która godzina? - Zapytałam.
- 3.
- Nie ma za co, jak dla mnie możesz tak częściej. - uśmiechnął się szeroko.
- Tak w ogóle to która godzina? - Zapytałam.
- 3.
- Co? To ty tak długo nad tym siedzisz i nie śpisz?
- No tak, co w tym złego?
- Jak ty potem będziesz funkcjonował?
- Żeby to pierwszy raz, kiedy zarywam noc. - No tak w tej kwestii się z nim zgodzę, ale pierwszy raz przeze mnie. - Oj no dobra to chodźmy już do domu.
- Ok, to do zobaczenia w poniedziałek. - Powiedział.
- Ooo nie! Nie puszczę cię tak późno do domu, zwłaszcza teraz kiedy jesteś zmęczony. - Pokiwałam przecząco głową i biorąc go za rękę zaprowadziłam do mieszkania.
- To jeszcze tylko wezmę prysznic.
- ok. - powiedziałam, przygotowując mu miejsce na kanapie.
W międzyczasie rozhulała się straszna burza, no to ja posrana na kanapie gdzie Justin miał spac okryłam się kocem i nie byłam w stanie iśc do siebie do pokoju.
- A ty co? Zamierzasz ze mną spac? - Powiedział rozbawiony Justin. W tym czasie jeden wielki strzał pioruna strzelił, a ja schowałam głowę pod koc.
- Aaaaa no tak rozumiem, to chodź pójdę z tobą do pokoju. - Wyciągnął do mnie rękę.
- Emm ok. - Wstałam, a Justin objął mnie ramieniem i w momencie kiedy odeszliśmy od kanapy znowu zagrzmiało, a ja pędem pobiegłam i wskoczyłam na kanapę.
- Ej ty tak na poważnie czy serio chcesz ze mną spac? - Justin stał nadal w tym samym miejscu w którym go zostawiłam.
- Serio myślisz, że na tym mi zależy? - Zapytałam, no bo on chyba nie myśli poważnie.
- Nieważne, możemy tutaj posiedziec – Podrapał się po głowie i usiadł koło mnie.
- Dzięki. - Powiedziałam, bo troszkę było mi głupio że mam 18 lat a boje się burzy jak 3 letnie dziecko.
- Nie ma, za co. To co telewizor? - Wstał i chciał chwycic za pilota, ale pociągnęłam go z powrotem na kanapę.
- Nie, przecież jest burza.
- No tak, to co robimy? - no to się zrobiło niekomfortowo. Nastała cisza, słychac było zegarek, czułam nie wiem czemu jak w moim brzuchu coś jest jakby...motylki? Czemu? To nie może być tak, to nie może być tak....
- Porozmawiajmy.
- O twojej burzofobii? - Zaczął się śmiac. Burzofobia? Serio? Spojrzałam na niego z politowaniem, ale po chwili po prostu zaczęłam rozmawiac.
- Ej to nie jest śmieszne, nawet nie wiesz jakie to jest dla mnie stresujące.
- Nie no spoko, ale w sumie czemu się boisz takiej burzy?
- W sumie to nie wiem, od dzieciństwa wydawały mi się takie głośne i przerażające i tak już zostało. Wiem, że to głupie bo mam te 18 lat a zachowuje się podczas burzy jak małe dziecko. - Spuściłam głowę, bo było mi głupio że boję się takiej pierdoły.
- Ej wyluzuj, jak dla mnie to, to nawet jest słodkie. - Jak tylko to powiedział moja głowa automatycznie podniosła się w górę, bo zaskoczyło mnie to co powiedział, ale dla niego to chyba nic dziwnego.
- Emmm...no ja tak nie sądzę.
- Ej nie no każdy się czegoś boi, co nie? - Ooo czyli jednak wielki Justin Bieber się czegoś boi....
- A ty czego się boisz? - Zapytałam, mając nadzieję, że mi odpowie czymś konkretnym i spodziewałam się czegoś wielkiego, ale nie tego co mi odpowiedział.
- Że już nigdy mi nie zaufasz. - o.o …. No i teraz mnie zamurowało, popatrzyłam się na niego i pierwszy raz od dawna nie wiedziałam co powiedziec. Justin chyba zauważył, że mnie zagiął więc kontynuował. - Bo...bo widzisz, ja chciał bym żebyś mi zaufała, nie wiem czemu, ale kiedy jestem przy tobie jestem inny, jakbym był po prostu sobą i nie musiał nikogo udawac. - Kiedy skończył jestem pewna, że moje oczy prawie mi wyskoczyły na wierzch, jednak postanowiłam mu odpowiedziec.
- Wiesz Justin, na to potrzeba czasu, już raz ci zaufałam i jak na tym wyszłam? Nie jest tak prosto zauwfac komuś drugi raz, zwłaszcza po czymś takim. Wybacz ale nie będę się do tego zmuszała, to ty musisz mi pokazac, że na to zasługujesz, musisz sobie na to zapracowac, bo to na pewno nie stanie się z dnia na dzień. - Poczułam ból, tylko do końca nie wiem czy to był ból smutku bo powróciło do mnie to co mi zrobił, czy ból bo nie potrafię mu zaufac. Z jednej strony jestem gotowa na to, żeby mu wybaczyc, ale z drugiej strony kiedy tak myślę powracają do mnie złe wspomnienia i nie potrafię. Staram się, ale nie umiem, nie wiem, jak? W tym momencie poczułam łzy cisnące mi się do oczu, ale nie mogłam pozwolic na to, żeby Justin zobaczył jak płacze.
- Wiem, dlatego zrobię co będzie trzeba, żeby je na nowo odbudowac. - W tym momencie, strasznie zagrzmiało, a ja jak głupia podskoczyłam, bo totalnie nie byłam na to przygotowana. Justin mnie objął i jakoś tak nagle nastała między nami cisza.
~*~
- Mmm – Przeciągnęłam się, ale kiedy zauważyłam gdzie jestem, wstałam z prędkością światła.
- Rany co jest? - Justin się obudził i najwyraźniej nie wiedział co jest grane.
- Zasnęliśmy wczoraj. - Ale było mi głupio...zrobiłam się czerwona.
- Rumienisz się – Zauważył, cholera....
- No bo kurde to nie powinno mieć miejsca... - Odpowiedziałam szybko.
- Ej ale my tylko zasnęliśmy, nic więcej, spokojnie. - Zaczął mnie uspokajac.
- No dobra, może masz racje, ale nie zmienia to faktu, że nie powinniśmy byli tak zasnąc.
- Spokojnie shawty, nie denerwuj się.
- Co powiedziałeś?
- Kurwa....sorry, nie chciałem...
- Wiesz będzie lepiej jak już pójdziesz. - Okryłam się kocem i zrobiłam krok w tył, żeby być dalej od niego.
- Ale...zresztą może i lepiej, na razie – Wstał z kanapy i wyszedł.
Justin
Kurwa....Tak spierdolic sprawę! Było tak dobrze! Po prostu pogratulowac Justin inteligencji! Zawsze kiedy jest już dobrze, kiedy ona się zaczyna przekonywac to ja to tak teatralnie pieprze, co jest ze mną nie tak?
Wyszedłem od Natalii poszedłem w kierunku mojego samochodu, wsiadłem i musiałem zapalic, wyciągnąłem ze schowka paczkę, włożyłem jednego do ust i zaciągnąłem się tym, następnie przytrzymałem chwile dym, a potem wypuściłem. Odpaliłem auto i odjechałem. W pewnym momencie zadzwonił mi telefon, wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem – Halo?
- Potrzebny jest mi towar, na jak najszybciej.
- Za godzinę tam gdzie zawsze, Paul.
- Dobra. - Rozłączył się.
~*~
- Bierz co chcesz i wyskakuj z kasy. - Powiedziałem ostro.
- Ok, myślę, że to wystarczy, masz tu forsę. - Paul podał mi plik banknotów i odszedł. Ja za to zapiałem torbę, zamknąłem bagażnik i w tym momencie zadzwonił mi telefon.
- Stary pomożesz? - To był Ryan.
- Pewnie, o co chodzi?
- No Joe'go.
- Dobra będę za 15 minut. - Joe to jest jeden z tych klientów którzy biorą towar na kreskę, czyli płacą zawsze pod koniec miesiąca, i do tego typu klientów trzeba jechac co najmniej w 2 osoby, żeby przypadkiem czegoś nie wymalowali.
Kiedy podjechałem na miejsce Ryan już na mnie czekał.
- To ile jest ci tym razem winien? - Zapytałem, bo miałem cholerną ochotę się na kimś wyżyc.
- 1500 dolców. - Ale widzę, że jesteś wkurzony, to może ja to załatwię co? Bo nie chce żeby to się źle skończyło, więc dziś ty zabezpieczasz. - Niech on mnie nawet nie wkurza.
- Stary dziś mam ochotę cholerną na przypieprzenie komuś i błagam nie prowokuj mnie do tego żebyś to był ty.
- Łoooł widzę, że znowu się pożarliście.... - Ryan się cofną i podniósł ręce w geście obronnym.
- Kurde, sorry nie wiem co ona ze mną robi – Spuściłem głowę w dół i wystawiłem rękę na zgodę do niego.
- Spoko, ale ty dziś pilnujesz a ja załatwiam to wszystko. - Kiwnąłem głową na zgodę. Weszliśmy do środka, nie było tam za kolorowo, wszędzie unosił się dym, a przy jednym ze stołów siedział Joe z kumplami...
~*~
- Ty no miało być delikatnie – Zaśmiałem się do Ryana wychodząc z budynku.
- Ale za to jest kasa, czy nie o to nam przypadkiem chodziło?
- Haha i za to właśnie cię stary uwielbiam, chodź sam bym mu przypieprzył z wielką chęcią.
- To następnym razem, a teraz idź bo zamknął ci ten sklep z narzędziami- Pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł do swojego auta.
Wraz z zamknięciem drzwi mojego samochodu mój zły humor wrócił, cholera czemu to zawsze mnie spotyka... No dobra złym ludziom rzadko kiedy się dobre rzeczy przytrafiają, ale kurwa to jest frustrujące kiedy dziewczyna na której mi zależy uważa mnie za totalnego i skończonego dupka. Kurde...w końcu się przyznałem, zależy mi na niej i zrobię wszystko żeby ponownie mi zaufała.
Natalia
Dobra może faktycznie za ostro go potraktowałam, bo jakby nie było to jest Justin, on nie wyzbędzie się wszystkiego od tak, na zawołanie...Ale z drugiej strony chce odzyskac moje zaufanie to niech przestanie za każdym razem pieprzyc sprawę, jednak chyba powinnam go przeprosic, za to że go tak wyrzuciłam z mieszkania, to nie było w porządku po tym jak mi pomógł i siedział w czasie burzy. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.
- Halo?
- Dzień dobry skarbie, przepraszam jeśli cię obudziłam, ale jest 11 więc pomyślałam, że już będziesz na nogach, tym bardziej że jest niedziela – Usłyszałam moją mamę, zapewne pijącą swoją poranną kawę, bo słyszałam jak bierze łyk.
- Nie, mamo nie śpię już. Co tam u was?
- A dobrze, właśnie siedzimy w kuchni z babcią i rozmawiamy, a Carly bawi się w salonie. Dzwonię, żeby Ci powiedziec, że nie musisz po nas przyjeżdżac, bo zrobi to Fillip. - No to cholera nie fart, bo nie miała bym czasu na przemyślanie tego wszystkiego co stało się dzisiaj i w ogóle w ten weekend. Nawet nie chce mi się widziec dziś z Lukiem i chyba zadzwonię do niego i odwołam to co na dziś zaplanowaliśmy.
- Dobrze, mamo, w takim razie czekam na was w domu i przygotuje jakąś kolację.
- Wspaniale. To do zobaczenia kocham cie.
- Ja ciebie też mamo, pozdrów wszystkich ode mnie. - Rozłączyłam się i postanowiłam zadzwonic od razu do Luke, że dziś nie mogę się z nim spotkac.
- Cześc, nadal jesteś na mnie zła? - Hahaha, przynajmniej mi przypomniał że jestem na niego zła w sumie to ja już nawet o tym zapomniałam.
- Tak i wiesz w sumie nie chce mi się dziś nigdzie wychodzic więc nie spotkamy się dziś.
- To może przyjdę do ciebie, co?
- Nie, bo jeszcze jestem zła i nie mam ochoty cię dziś widziec.
- Jak chcesz, nie będę się narzucał. - Nic nie mówiąc odłożyłam telefon, rozłączając się.
- Idiota! - Powiedziałam sama do siebie. Następnie poszłam się umyc.
O godzinie 16 postanowiłam że pójdę na jakieś zakupy, bo wypada mi zrobic coś dobrego na kolacje. Wyszłam na zewnątrz i niestety dopadło mnie zimne powietrze. Niestety nie jest już tak ciepło, więc stwierdziłam że czas na zakupy. W tygodniu pójdę z Broke po jakiś płaszczyk i buty do niego.
Po ok 10 minutach drogi weszłam do sklepu, wzięłam koszyk i poszłam po produkty które mnie interesują.
Kiedy zapłaciłam wyszłam i udałam się w drogę powrotną do domu. Jednak kiedy szłam drzwi do jednego ze sklepów się otworzyły i wyszedł z nich Justin.
- O cześc...- Zrobiło się troszkę nieswojo.
- Mmm hej. Słuchaj Justin, bo ja bym chciała cie przepro...- Nie pozwolił mi dokończyc.
- Nie Natalia, nie masz za co. Powinienem się bardziej pilnowac. To ja cię przepraszam, za to co powiedziałem, wiem że nie lubisz jak tak do ciebie mówię, a ja pomimo tego cię tak nazwałem. Cholera głupio mi naprawdę. - Wooow...on mnie przeprasza i to tak porządnie i jeszcze zwala winę na siebie...To jest coś nowego i niespotykanego, Justin Bieber przepraszający dziewczynę...
- Ymm, spooko, ale w sumie to ja dziękuję ci za auto i za tą burzę mimo wszystko. Co prawda głupio wyszło ale cóż byliśmy padnięci po prostu co nie? - Podrapałam się po głowie w zakłopotaniu.
- No tak, co w tym złego?
- Jak ty potem będziesz funkcjonował?
- Żeby to pierwszy raz, kiedy zarywam noc. - No tak w tej kwestii się z nim zgodzę, ale pierwszy raz przeze mnie. - Oj no dobra to chodźmy już do domu.
- Ok, to do zobaczenia w poniedziałek. - Powiedział.
- Ooo nie! Nie puszczę cię tak późno do domu, zwłaszcza teraz kiedy jesteś zmęczony. - Pokiwałam przecząco głową i biorąc go za rękę zaprowadziłam do mieszkania.
- To jeszcze tylko wezmę prysznic.
- ok. - powiedziałam, przygotowując mu miejsce na kanapie.
W międzyczasie rozhulała się straszna burza, no to ja posrana na kanapie gdzie Justin miał spac okryłam się kocem i nie byłam w stanie iśc do siebie do pokoju.
- A ty co? Zamierzasz ze mną spac? - Powiedział rozbawiony Justin. W tym czasie jeden wielki strzał pioruna strzelił, a ja schowałam głowę pod koc.
- Aaaaa no tak rozumiem, to chodź pójdę z tobą do pokoju. - Wyciągnął do mnie rękę.
- Emm ok. - Wstałam, a Justin objął mnie ramieniem i w momencie kiedy odeszliśmy od kanapy znowu zagrzmiało, a ja pędem pobiegłam i wskoczyłam na kanapę.
- Ej ty tak na poważnie czy serio chcesz ze mną spac? - Justin stał nadal w tym samym miejscu w którym go zostawiłam.
- Serio myślisz, że na tym mi zależy? - Zapytałam, no bo on chyba nie myśli poważnie.
- Nieważne, możemy tutaj posiedziec – Podrapał się po głowie i usiadł koło mnie.
- Dzięki. - Powiedziałam, bo troszkę było mi głupio że mam 18 lat a boje się burzy jak 3 letnie dziecko.
- Nie ma, za co. To co telewizor? - Wstał i chciał chwycic za pilota, ale pociągnęłam go z powrotem na kanapę.
- Nie, przecież jest burza.
- No tak, to co robimy? - no to się zrobiło niekomfortowo. Nastała cisza, słychac było zegarek, czułam nie wiem czemu jak w moim brzuchu coś jest jakby...motylki? Czemu? To nie może być tak, to nie może być tak....
- Porozmawiajmy.
- O twojej burzofobii? - Zaczął się śmiac. Burzofobia? Serio? Spojrzałam na niego z politowaniem, ale po chwili po prostu zaczęłam rozmawiac.
- Ej to nie jest śmieszne, nawet nie wiesz jakie to jest dla mnie stresujące.
- Nie no spoko, ale w sumie czemu się boisz takiej burzy?
- W sumie to nie wiem, od dzieciństwa wydawały mi się takie głośne i przerażające i tak już zostało. Wiem, że to głupie bo mam te 18 lat a zachowuje się podczas burzy jak małe dziecko. - Spuściłam głowę, bo było mi głupio że boję się takiej pierdoły.
- Ej wyluzuj, jak dla mnie to, to nawet jest słodkie. - Jak tylko to powiedział moja głowa automatycznie podniosła się w górę, bo zaskoczyło mnie to co powiedział, ale dla niego to chyba nic dziwnego.
- Emmm...no ja tak nie sądzę.
- Ej nie no każdy się czegoś boi, co nie? - Ooo czyli jednak wielki Justin Bieber się czegoś boi....
- A ty czego się boisz? - Zapytałam, mając nadzieję, że mi odpowie czymś konkretnym i spodziewałam się czegoś wielkiego, ale nie tego co mi odpowiedział.
- Że już nigdy mi nie zaufasz. - o.o …. No i teraz mnie zamurowało, popatrzyłam się na niego i pierwszy raz od dawna nie wiedziałam co powiedziec. Justin chyba zauważył, że mnie zagiął więc kontynuował. - Bo...bo widzisz, ja chciał bym żebyś mi zaufała, nie wiem czemu, ale kiedy jestem przy tobie jestem inny, jakbym był po prostu sobą i nie musiał nikogo udawac. - Kiedy skończył jestem pewna, że moje oczy prawie mi wyskoczyły na wierzch, jednak postanowiłam mu odpowiedziec.
- Wiesz Justin, na to potrzeba czasu, już raz ci zaufałam i jak na tym wyszłam? Nie jest tak prosto zauwfac komuś drugi raz, zwłaszcza po czymś takim. Wybacz ale nie będę się do tego zmuszała, to ty musisz mi pokazac, że na to zasługujesz, musisz sobie na to zapracowac, bo to na pewno nie stanie się z dnia na dzień. - Poczułam ból, tylko do końca nie wiem czy to był ból smutku bo powróciło do mnie to co mi zrobił, czy ból bo nie potrafię mu zaufac. Z jednej strony jestem gotowa na to, żeby mu wybaczyc, ale z drugiej strony kiedy tak myślę powracają do mnie złe wspomnienia i nie potrafię. Staram się, ale nie umiem, nie wiem, jak? W tym momencie poczułam łzy cisnące mi się do oczu, ale nie mogłam pozwolic na to, żeby Justin zobaczył jak płacze.
- Wiem, dlatego zrobię co będzie trzeba, żeby je na nowo odbudowac. - W tym momencie, strasznie zagrzmiało, a ja jak głupia podskoczyłam, bo totalnie nie byłam na to przygotowana. Justin mnie objął i jakoś tak nagle nastała między nami cisza.
~*~
- Mmm – Przeciągnęłam się, ale kiedy zauważyłam gdzie jestem, wstałam z prędkością światła.
- Rany co jest? - Justin się obudził i najwyraźniej nie wiedział co jest grane.
- Zasnęliśmy wczoraj. - Ale było mi głupio...zrobiłam się czerwona.
- Rumienisz się – Zauważył, cholera....
- No bo kurde to nie powinno mieć miejsca... - Odpowiedziałam szybko.
- Ej ale my tylko zasnęliśmy, nic więcej, spokojnie. - Zaczął mnie uspokajac.
- No dobra, może masz racje, ale nie zmienia to faktu, że nie powinniśmy byli tak zasnąc.
- Spokojnie shawty, nie denerwuj się.
- Co powiedziałeś?
- Kurwa....sorry, nie chciałem...
- Wiesz będzie lepiej jak już pójdziesz. - Okryłam się kocem i zrobiłam krok w tył, żeby być dalej od niego.
- Ale...zresztą może i lepiej, na razie – Wstał z kanapy i wyszedł.
Justin
Kurwa....Tak spierdolic sprawę! Było tak dobrze! Po prostu pogratulowac Justin inteligencji! Zawsze kiedy jest już dobrze, kiedy ona się zaczyna przekonywac to ja to tak teatralnie pieprze, co jest ze mną nie tak?
Wyszedłem od Natalii poszedłem w kierunku mojego samochodu, wsiadłem i musiałem zapalic, wyciągnąłem ze schowka paczkę, włożyłem jednego do ust i zaciągnąłem się tym, następnie przytrzymałem chwile dym, a potem wypuściłem. Odpaliłem auto i odjechałem. W pewnym momencie zadzwonił mi telefon, wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem – Halo?
- Potrzebny jest mi towar, na jak najszybciej.
- Za godzinę tam gdzie zawsze, Paul.
- Dobra. - Rozłączył się.
~*~
- Bierz co chcesz i wyskakuj z kasy. - Powiedziałem ostro.
- Ok, myślę, że to wystarczy, masz tu forsę. - Paul podał mi plik banknotów i odszedł. Ja za to zapiałem torbę, zamknąłem bagażnik i w tym momencie zadzwonił mi telefon.
- Stary pomożesz? - To był Ryan.
- Pewnie, o co chodzi?
- No Joe'go.
- Dobra będę za 15 minut. - Joe to jest jeden z tych klientów którzy biorą towar na kreskę, czyli płacą zawsze pod koniec miesiąca, i do tego typu klientów trzeba jechac co najmniej w 2 osoby, żeby przypadkiem czegoś nie wymalowali.
Kiedy podjechałem na miejsce Ryan już na mnie czekał.
- To ile jest ci tym razem winien? - Zapytałem, bo miałem cholerną ochotę się na kimś wyżyc.
- 1500 dolców. - Ale widzę, że jesteś wkurzony, to może ja to załatwię co? Bo nie chce żeby to się źle skończyło, więc dziś ty zabezpieczasz. - Niech on mnie nawet nie wkurza.
- Stary dziś mam ochotę cholerną na przypieprzenie komuś i błagam nie prowokuj mnie do tego żebyś to był ty.
- Łoooł widzę, że znowu się pożarliście.... - Ryan się cofną i podniósł ręce w geście obronnym.
- Kurde, sorry nie wiem co ona ze mną robi – Spuściłem głowę w dół i wystawiłem rękę na zgodę do niego.
- Spoko, ale ty dziś pilnujesz a ja załatwiam to wszystko. - Kiwnąłem głową na zgodę. Weszliśmy do środka, nie było tam za kolorowo, wszędzie unosił się dym, a przy jednym ze stołów siedział Joe z kumplami...
~*~
- Ty no miało być delikatnie – Zaśmiałem się do Ryana wychodząc z budynku.
- Ale za to jest kasa, czy nie o to nam przypadkiem chodziło?
- Haha i za to właśnie cię stary uwielbiam, chodź sam bym mu przypieprzył z wielką chęcią.
- To następnym razem, a teraz idź bo zamknął ci ten sklep z narzędziami- Pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł do swojego auta.
Wraz z zamknięciem drzwi mojego samochodu mój zły humor wrócił, cholera czemu to zawsze mnie spotyka... No dobra złym ludziom rzadko kiedy się dobre rzeczy przytrafiają, ale kurwa to jest frustrujące kiedy dziewczyna na której mi zależy uważa mnie za totalnego i skończonego dupka. Kurde...w końcu się przyznałem, zależy mi na niej i zrobię wszystko żeby ponownie mi zaufała.
Natalia
Dobra może faktycznie za ostro go potraktowałam, bo jakby nie było to jest Justin, on nie wyzbędzie się wszystkiego od tak, na zawołanie...Ale z drugiej strony chce odzyskac moje zaufanie to niech przestanie za każdym razem pieprzyc sprawę, jednak chyba powinnam go przeprosic, za to że go tak wyrzuciłam z mieszkania, to nie było w porządku po tym jak mi pomógł i siedział w czasie burzy. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.
- Halo?
- Dzień dobry skarbie, przepraszam jeśli cię obudziłam, ale jest 11 więc pomyślałam, że już będziesz na nogach, tym bardziej że jest niedziela – Usłyszałam moją mamę, zapewne pijącą swoją poranną kawę, bo słyszałam jak bierze łyk.
- Nie, mamo nie śpię już. Co tam u was?
- A dobrze, właśnie siedzimy w kuchni z babcią i rozmawiamy, a Carly bawi się w salonie. Dzwonię, żeby Ci powiedziec, że nie musisz po nas przyjeżdżac, bo zrobi to Fillip. - No to cholera nie fart, bo nie miała bym czasu na przemyślanie tego wszystkiego co stało się dzisiaj i w ogóle w ten weekend. Nawet nie chce mi się widziec dziś z Lukiem i chyba zadzwonię do niego i odwołam to co na dziś zaplanowaliśmy.
- Dobrze, mamo, w takim razie czekam na was w domu i przygotuje jakąś kolację.
- Wspaniale. To do zobaczenia kocham cie.
- Ja ciebie też mamo, pozdrów wszystkich ode mnie. - Rozłączyłam się i postanowiłam zadzwonic od razu do Luke, że dziś nie mogę się z nim spotkac.
- Cześc, nadal jesteś na mnie zła? - Hahaha, przynajmniej mi przypomniał że jestem na niego zła w sumie to ja już nawet o tym zapomniałam.
- Tak i wiesz w sumie nie chce mi się dziś nigdzie wychodzic więc nie spotkamy się dziś.
- To może przyjdę do ciebie, co?
- Nie, bo jeszcze jestem zła i nie mam ochoty cię dziś widziec.
- Jak chcesz, nie będę się narzucał. - Nic nie mówiąc odłożyłam telefon, rozłączając się.
- Idiota! - Powiedziałam sama do siebie. Następnie poszłam się umyc.
O godzinie 16 postanowiłam że pójdę na jakieś zakupy, bo wypada mi zrobic coś dobrego na kolacje. Wyszłam na zewnątrz i niestety dopadło mnie zimne powietrze. Niestety nie jest już tak ciepło, więc stwierdziłam że czas na zakupy. W tygodniu pójdę z Broke po jakiś płaszczyk i buty do niego.
Po ok 10 minutach drogi weszłam do sklepu, wzięłam koszyk i poszłam po produkty które mnie interesują.
Kiedy zapłaciłam wyszłam i udałam się w drogę powrotną do domu. Jednak kiedy szłam drzwi do jednego ze sklepów się otworzyły i wyszedł z nich Justin.
- O cześc...- Zrobiło się troszkę nieswojo.
- Mmm hej. Słuchaj Justin, bo ja bym chciała cie przepro...- Nie pozwolił mi dokończyc.
- Nie Natalia, nie masz za co. Powinienem się bardziej pilnowac. To ja cię przepraszam, za to co powiedziałem, wiem że nie lubisz jak tak do ciebie mówię, a ja pomimo tego cię tak nazwałem. Cholera głupio mi naprawdę. - Wooow...on mnie przeprasza i to tak porządnie i jeszcze zwala winę na siebie...To jest coś nowego i niespotykanego, Justin Bieber przepraszający dziewczynę...
- Ymm, spooko, ale w sumie to ja dziękuję ci za auto i za tą burzę mimo wszystko. Co prawda głupio wyszło ale cóż byliśmy padnięci po prostu co nie? - Podrapałam się po głowie w zakłopotaniu.
- Nie ma sprawy, polecam się na przyszłośc. - Uśmiechnął się.
- Dobra wracam do domu, bo troszkę zimno jest, a ja jeszcze muszę się pouczyc i zrobic obiad.
- A co dobrego robisz?
- Spaghetti ale takie inne, w sosie śmietanowo czosnkowym.
- Pycha, może ci pomogę, co?
- No nie wiem czy to jest dobry pomysł... - Kurcze i co teraz?
- Nic nie zbroję, to co? - Popatrzył się na mnie niewinnymi oczkami.
- W sumie czemu nie, nie chcę mi się siedziec samej w domu. - Poszliśmy w stronę mojego domu.
~*~
- Podaj mi śmietanę z lodówki.
- Proszę, co teraz?
- Weź miskę i daj całą śmietanę do niej, potem weź czosnek świeży... 2 ząbki i czosnek w kostkach granulowany hmm też tak 2 kostki i rozmieszaj ze śmietaną. - Powiedziałam mu co ma robic, a sama zajęłam się mięsem i makaronem.
- Już się robi. - W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Nie możliwe, że to rodzice, będą dopiero za godzinę. - Zdziwiłam się kto to mógł być, bo nikogo się nie spodziewałam. Poszłam więc otworzyc tajemniczemu nieznajomemu. Kiedy otworzyłam drzwi mina lekko mi zrzedła kiedy zobaczyłam kto to był, a dodatkowo Justin wyszedł z kuchni – I co mam dalej robic z tym sosem Natalia? - Po chwili zorientował się, kto przyszedł. - Emmm hej Luke.
____________________________________________________________
I jest kolejny rozdział :D Co sądzicie? Jak na moje oko to biedny Justin hehe xD
No i w końcu też chciała bym BAAAAARDZO PODZIĘKOWAC Gosi, która poświęca swój czas pomagając mi przy blogu i cierpliwie znosi moje mieszanie, spóźnianie się z pisaniem rozdziałów. Kooooocham Cię i jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ :*
P.s Komentujcie bardzo Was proszę. Z boku po prawej stronie jest ankieta, bo chcę sprawdzic ile Was jest, kliknijcie proszę :*
Następny rozdział będzie za jakiś tydzień myśle :D Jak ktoś chce byc informowany to zapraszam do zakładki INFORMOWANI i tam w komentarzach wpisywac kontakt do siebie :D
- Dobra wracam do domu, bo troszkę zimno jest, a ja jeszcze muszę się pouczyc i zrobic obiad.
- A co dobrego robisz?
- Spaghetti ale takie inne, w sosie śmietanowo czosnkowym.
- Pycha, może ci pomogę, co?
- No nie wiem czy to jest dobry pomysł... - Kurcze i co teraz?
- Nic nie zbroję, to co? - Popatrzył się na mnie niewinnymi oczkami.
- W sumie czemu nie, nie chcę mi się siedziec samej w domu. - Poszliśmy w stronę mojego domu.
~*~
- Podaj mi śmietanę z lodówki.
- Proszę, co teraz?
- Weź miskę i daj całą śmietanę do niej, potem weź czosnek świeży... 2 ząbki i czosnek w kostkach granulowany hmm też tak 2 kostki i rozmieszaj ze śmietaną. - Powiedziałam mu co ma robic, a sama zajęłam się mięsem i makaronem.
- Już się robi. - W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Nie możliwe, że to rodzice, będą dopiero za godzinę. - Zdziwiłam się kto to mógł być, bo nikogo się nie spodziewałam. Poszłam więc otworzyc tajemniczemu nieznajomemu. Kiedy otworzyłam drzwi mina lekko mi zrzedła kiedy zobaczyłam kto to był, a dodatkowo Justin wyszedł z kuchni – I co mam dalej robic z tym sosem Natalia? - Po chwili zorientował się, kto przyszedł. - Emmm hej Luke.
____________________________________________________________
I jest kolejny rozdział :D Co sądzicie? Jak na moje oko to biedny Justin hehe xD
No i w końcu też chciała bym BAAAAARDZO PODZIĘKOWAC Gosi, która poświęca swój czas pomagając mi przy blogu i cierpliwie znosi moje mieszanie, spóźnianie się z pisaniem rozdziałów. Kooooocham Cię i jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ :*
P.s Komentujcie bardzo Was proszę. Z boku po prawej stronie jest ankieta, bo chcę sprawdzic ile Was jest, kliknijcie proszę :*
Następny rozdział będzie za jakiś tydzień myśle :D Jak ktoś chce byc informowany to zapraszam do zakładki INFORMOWANI i tam w komentarzach wpisywac kontakt do siebie :D
łoooo no nie źle się porobiło , jesteś cudona i nie moge sie doczekac nn <3 kocham twojego bloga <3 @YoBelieberPL
OdpowiedzUsuńo jezu..boski...ciesze się, że dodałaś..ale się porobiło..nie spodziewałam się tego kompletnie...jestem ciekawa co się dalej wydarzy i czekam na NN
OdpowiedzUsuńtego to się totalnie nie spodziewałam ;)
OdpowiedzUsuńI co teraz? Wow !!!
OdpowiedzUsuń@PoliShSWaG_
No ten tegooo... :D <3
OdpowiedzUsuńjaa wiem że jest nauka i wgl.. ale nie da się szybciej tego nowego rozdziału? no bo gdzie wytrzymam aż tydzień? :D
prooosze zlituj się i dodaj następny szybciej ploooose :* <3 :****
Znalazlam je dzisiaj u Awwww uwielbiam *.*
OdpowiedzUsuńkocham kocham <3 także zaczełam pisać zapraszam dopiero zaczynam http://na-zawsze-young.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń