czwartek, 19 stycznia 2017

Rozdział 56

Natalia

Kiedy wróciłyśmy z mamą ze szpitala od Filipa tata z Carly byli już w domu i czekali na nas z kolacją. Obie z mamą szłyśmy i śmiałyśmy się opowiadając sobie różne rzeczy jak to bywało zanim zabronili spotykać mi się z Justinem. Tata był wyraźnie zaskoczony naszą relacją – Ooo wiedzę, że księżniczce przeszła już złość. - Odezwał się z arogancją w głosie. Spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami, pamiętając o rozmowie z moją mamą w samochodzie.
- Pamiętaj tylko, że nie możesz być już tak bardzo naburmuszona, bo to tylko tatę złości jeszcze bardziej. Jednak musisz okazywać mu to, że cały czas myślisz o Justinie i że masz mu za złe to. - Wyjaśniła mi mama, zatrzymując się na czerwonym świetle. - Wiem, w sumie to nie będzie takie trudne, bo strasznie ostatnio działa mi na nerwy i w sumie to mam wrażenie, że robi to wszystko żeby zrobić mi na złość. - Powiedziałam i trochę chyba się zagalopowałam z tym stwierdzeniem, bo mam pokręciła głową w niezadowoleniu. - Przepraszam, ale widzisz że on jest strasznie zaborczy... - jęknęłam, na co mama westchnęła – wiem, ale nie zmienisz go już. - Kiedy chciałam coś powiedzieć, postanowiła jednak kontynuować. - Dlatego też musimy to jakoś mądrze rozegrać. Postaram się namówić go że wystarczy Ci już szlabanu oraz zwrócimy ci telefon. Po około tygodniu twojego nieustającego smutku – w tym momencie mama zrobiła ten dziwny znak palcami i mówiła dalej. - zacznę z nim rozmawiać, a jak to nie poskutkuje to powiem mu prawdę że widziałam się z nim i że wydaje mi się mimo wszystko dobrym chłopakiem. - Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością wymalowaną na twarzy.
- A co? Mam całymi dniami siedzieć i się nie odzywać? Mama przynajmniej stara się normalnie ze mną rozmawiać, nie przypominając mi jak bardzo zniszczyliście mi życie. - Powiedziałam i od razu poszłam na górę, słysząc jednak komentarz taty – Kiedy ona przestanie być taka uparta?
Kiedy weszłam do siebie do pokoju od razu położyłam się na łóżku, wiedząc że mam sojuszników w rodzinie. Uśmiechnęłam się na myśl, że już za niedługo znowu będę mogła spotkać się z Justinem. Po chwili rozmyślania postanowiłam iść do łazienki i wziąć prysznic. Ściągnęłam z siebie ubrania przesiąknięte szpitalnym zapachem i weszłam pod prysznic, pozwalając na to aby strumień wody otulił pokryte gęsią skórką moje ciało. Następnie wzięłam swój truskawkowy żel do mycia i nałożyłam go na gąbkę i wtarłam w siebie. Kocham ten zapach.
Po około 15 minutach kiedy wyszłam już sucha z łazienki w bieliźnie, usłyszałam pukanie do drzwi – Natalia oglądasz z nami Epokę lodowcową? - Krzyknęła Carly przez drzwi. - Pewnie! - Odpowiedziałam małej i postanowiłam się ubrać się w coś wygodnego. Wtedy pomyślałam, że świetną okazją będzie ponowne założenie bluzy Justina i leginsy. Spięłam więc włosy w kucyka i nałożyłam na siebie ubranie, po czym zeszłam na dół. Cała trójka spojrzała na mnie, a ja obojętnie usiadłam pomiędzy mamą a moją młodszą siostrą. - Co to za bluza? - Zapytał tata. - Nie przypominam sobie żebyś kiedykolwiek taką miała, a poza tym jest za duża. - W myśli chciałam znowu się z nim pokłócić, ale pomyślałam, że tym razem będę opanowana. - To bluza Justina. Pożyczył mi ją, a potem już nie miałam okazji mu jej oddać. - Wzruszyłam obojętnie ramionami. - Właśnie... dawno nie widziałam Jaxona – Jęknęła Carly, na co nasz tata spojrzał na nią. - Jakiego Jaxona? - Spytał, zdezorientowany. - Brata Justina. Przychodzili na plac zabaw wtedy kiedy ja z Natalią i ja bawiłam się z nim, a Natalia i Justin rozmawiali. - Powiedziała podpierając się smutno ręką. W duchu zaśmiałam się z niej ale wiedziałam, że bardzo mi tym pomaga. - A wiecie co?! - Znowu się ożywiła, rodzice z uśmiechami na twarzach oczekiwali jej kontynuowania. - Kiedyś Justin i Natalia zabrali nas do wesołego miasteczka i wtedy byliśmy na samochodzikach i karuzeli – Zaczęła wymachiwać rękami jakby to było coś niesamowitego. - I jeszcze było tam takie stoisko z jakąś grą i chłopaki postanowili wygrać dla nas misie i ja dostałam małego od Jaxona a Natalia tego dużego, którego ma w pokoju od Justina! - Oczy jej się zaświeciły, ale nie skończyła jeszcze swojej opowieści. - I potem zostaliśmy z Broke, to znaczy ja i Jaxon, bo Justin wziął Natalię na koło młyńskie i jak wrócili to byli taaaaaaacy szczęśliwi! - Kiedy to powiedziała ja spojrzałam na nią z zaskoczeniem, mama z rozbawieniem a tata był hmm był zmieszany, ale nie powiedział nic. Kiedy mała siadała ponownie koło mnie puściła mi oczko. Okeeeej to było dziwne, ona jest chyba zbyt inteligentna jak na swój wiek. Zaśmiałam się w duszy, jednak to było by na tyle w tym temacie, ponieważ film został puszczony.

Po około półtorej godziny Carly poszła grzecznie do spania i kiedy ja również wstałam i chciałam iść do pokoju usłyszałam mojego tatę – Natalia postanowiliśmy oddać ci telefon i skrócić twój szlaban. Jutro możesz już jechać autem do szkoły i wyjść gdzieś popołudniu zważywszy że jest to piątek. - Byłam zaskoczona że mamie poszło to aż tak dobrze. Wzięłam od taty telefon i podziękowałam z uśmiechem na ustach – Tylko pamiętaj o głównej zasadzie. - Tata pogroził palcem, a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem. Kiedy szłam na górę spojrzałam na mamę z pytającym i niedowierzającym wzrokiem, jakbym chciała zapytać jak to zrobiła. Wtedy wzruszyła ramionami i strzepnęła niewidzialny kurz z ramion tak jak to robi młodzież. Przewróciłam oczami w rozbawianiu i zniknęłam z pola widzenia. Kiedy weszłam do pokoju od razu wiedziałam co zrobić.

Justin

Popołudniu zadzwonił do mnie Ryan żebym przyszedł do baru bo całą paczką siedzą i rozmawiają. Nie zastanawiając się dłużej, założyłem białą koszulkę i zmieniłem spodnie dresowe na czerwone spodnie. Następnie wyszedłem na korytarz i oznajmiając mamie że wychodzę spotkać się z przyjaciółmi założyłem buty i kurtkę po czym zbiegłem po schodach. Po około 15 minutowym marszu doszedłem na miejsce, gdzie w środku wszyscy już byli. Sam ma coraz większy brzuch w sumie to jest już 5 miesiąc, a ojciec dziecka jak zniknął tak do tej pory się nie odezwał. Sukinsyn...
- Siema Justin! - Krzyknął Mike, z wielkim uśmiechem. - Siema. - Odwzajemniłem uścisk. - Dawno się nie widzieliśmy – Skomentowała Anna, a ja tylko kiwnąłem głową. - Zaraz wrócę, zamówię sobie tylko piwo. - Powiedziałem i odszedłem od nich, tym samym podchodząc do lady. Stała tam Katy, laska z którą przespałem się parę razy. - To co zwykle? - Zapytała uśmiechając się. Ubrana była w szorty, ledwo zakrywające jej tyłek i bluzkę gdzie cycki prawie wypadały z wielkiego dekoltu. - Tak. - Potwierdziłem i chciałem podać jej banknot, żeby zapłacić, jednak ona podając mi kufel z piwem nachyliła się mówiąc – dziś na koszt firmy. - Puściła mi oczko, na co ja wzruszyłem ramionami i zabrałem to co moje.
- Słyszeliśmy o sytuacji z Natalią, stary współczuję. - Odezwał się John, westchnąłem i stwierdziłem że mogę z nimi pogadać o tym. - W sumie to rozmawiałem dziś z jej mamą i dała się przekonać i z jej strony mamy jakby pozwolenie ale ojciec jest nieugięty. Cholera uparł się, nawet nie miałem szansy z nim porozmawiać, od razu mnie skreślił. - Przeczesałem włosy w nerwach. - Cholera może ona jakoś złagodzi sytuację. - Powiedział Ryan, klepiąc mnie po ramieniu. - Mam nadzieje stary, bo jeszcze nigdy mi nie zależało tak na dziewczynie. - Stwierdziłem biorąc kilka łyków piwa. Sam popatrzyła się na mnie z dziwnym wzrokiem. - Co jest? - Zapytałem, na co ona wzruszyła ramionami mówiąc. - Bo mnie ona osobiście się nie podoba, jest taka... jakby... nie pasująca do nas. - Rayan się zaśmiał. - Jak ona nie pasuje do nas to ja nie nazywam się Ryan! Kobieto ona jest świetna! Musisz ją po prostu poznać bliżej! - Dziwne, czemu ona jej nie lubi. Nie rozumiem tego. Niby wiem, że nie jest osobą za bardzo towarzyską, ale nie na tyle żeby nie akceptować mojej dziewczyny, plus Natalia jest naprawdę świetna i stwierdzenie że nie pasuje do nas było nietrafne. No dobra może i jest bogata i nie handluje narkotykami czy coś z tych rzeczy ale no Brooklyn też nie należy do tych niegrzecznych dziewczyn a mimo to się przyjaźnią. Nagle z mojego zamyślenia wyrwała mnie jakaś dziewczyna – Siema! - Kiedy się obróciłem zobaczyłem Broke. - Co ty tu robisz? - Zapytałem zdezorientowany. - Postanowiłem zapoznać ją z paczką, to było te parę razy kiedy nie mogłeś się spotkać. - Ryan wyjaśnił, przesuwając się tak aby zrobić jej miejsce. - Ahh.. - To było jedyne co mogłem powiedzieć. - Jutro piątek, to może impreza? - Zapytał John. - Ale Sam nie będzie mogła przyjść. - Jęknęła Brooklyn. - To może kręgle? - Zaproponowała Broke. Zabawne teraz były dwie Brooklyn, dlatego jedna będzie Broke, a druga Brooklyn i już. - Świetnie! - Ryan potwierdził obejmując ją, a ja na nich spojrzałem. - Czy tylko ja o czymś nie wiem?! - uniosłem w niezrozumieniu ręce. Wszyscy zaczęli się śmiać. - No tak jakby nie chcieliśmy wam mówić, bo macie swoje problemy. - Powiedziała. - Jak wróciliśmy to zerwałam z Codym i tak jakoś wyszło, że jesteśmy z Ryanem razem. - Spojrzała na niego rozpromieniona. - Świetnie! Natalia będzie się mega cieszyć. - Zauważyłem i potem rozmawialiśmy tak do około godziny 21, kiedy to nagle mój telefon zaczął dzwonić. - Pewnie mama musi iść do pracy. - westchnąłem, ale kiedy zobaczyłem na wyświetlaczu ,, Natalia” od razu odebrałem. - Nareszcie! - Wypaliłem, na co ona zachichotała. - Tak, nareszcie. - Mogłem domyśleć się, że przygryzła wargę. - Jak to zrobiłeś? - zapytała nie dając mi chwili możliwości nic powiedzieć. - Wrodzony dar do przekonywania kochnie, nic więcej. - Wzruszyłem ramionami, wstając od stolika i wychodząc na zewnątrz, odpalając jednego papierosa. - Palisz? - Zapytała a ja potwierdziłem. - Ale nie ważne, powiedz jak tam sprawa wygląda. - Postanowiłem zmienić temat. - Tata oddał mi telefon, jutro odda mi też auto i zniósł mi nawet szlaban i nie pytaj się jak moja mama to zrobiła, bo pojęcia nie mam. - Zaśmiała się, a na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Nie wiedziałem że pani Smith ma taki wpływ na swojego męża. - To świetnie! Myślisz, że będziemy mogli się jutro spotkać? Całą paczką idziemy na kręgle, jak powiesz tacie że idziesz z Broke i jej chłopakiem i jego paczką to nie skłamiesz, a że i ja tam będę to już nie ważne. - Zaśmiałem się przeczesując włosy. - Myślę że to jest dobry pomysł. - Powiedziała chichocząc. - Już się nie mogę doczekać! - Krzyknęła, na co nie mogłem powstrzymać się od jednak bycia sobą. - Tak wiem, wiem piękna. Każda marzy o tym żeby spotkać się z Justinem Bieberem. - Mogłem wyobrazić sobie jak wywraca w rozbawieniu oczami. - Taaa, nie pochlebiaj sobie Bieber. - Odezwała się, a po chwili dodała. - Swoją drogą to gdzie na te kręgle? - Zapytała, a ja wzruszyłem ramionami – Nie mam pojęcia przyjadę po ciebie, więc nie zawracaj sobie głowy piękna. Po chwili ciszy w słuchawce nagle usłyszałem – Czekaj.. powiedziałeś z Broke i jej chłopakiem?! - Zacząłem się śmiać z jej refleksu. - Tak, okazuje się że tylko my nie wiedzieliśmy. - Odezwałem się, a ona skomentowała krótko. - Zabije ich.

Po zakończonej rozmowie z Natalią wróciłem do stolika gdzie siedzieli moi przyjaciele. - Jutro na kręgle przyjdziemy oboje z Natalią. - Powiedziałem na no wszyscy, to znaczy prawie wszyscy oprócz Sam się ucieszyli. - Udało się! Tylko pewnie jej tata dalej nie wie że ty będziesz, prawda? - Zapytała Broke, na co przytaknąłem jej i wziąłem łyk piwa. - Ważne że będzie mogła wyjść. - Byłem bardzo zadowolony, że udało mi się namówić mamę Natalii żeby nam pomogła. Cóż dobry jestem w kontaktach z kobietami, nie mogło być inaczej.

~~~~
Hej wszystkim, chciałam tylko zapytać się czy ktoś z Was czyta jeszcze to opowiadanie? Ja to tak publikuje, z nadzieją że może ktoś po dłuższej przerwie nie publikowania żadnego rozdziału jeszcze jednak to czyta :D
Była bym wdzięczna za pozostaienie jakiegoś śladu po sobie w postaci komentarza! :* :*  

środa, 18 stycznia 2017

Rozdział 55

Natalia

Kiedy weszłyśmy do budynku, zatrzymał nas George. - Natalia, był kurier i zostawił coś dla ciebie. - Wszystkie się zdziwiłyśmy. Podeszłam do lady i zobaczyłam wielki bukiet kwiatów. - To dla ciebie. - Powiedział, a moje oczy zrobiły się wielkie. Od razu zauważyłam w środku karteczkę. Wyciągnęłam ją i przeczytałam dedykacje ,, Kocham Cię i bardzo za tobą tęsknie. Twój Justin.”
- Od kogo to? - Zapytała mama, ale zanim mogłam cokolwiek powiedzieć moja młodsza siostra zrobiła to za mnie – Od Justina, to proste. - Westchnęła i poszła w stronę windy. - Jak to? - Mama podeszła bliżej i wzięła liścik. - Twoje ulubione kwiaty. - Stwierdziła i również poszła do windy. W tym momencie odwróciłam się do mojego starego przyjaciela, a on tylko puścił mi oczko.
Kiedy weszłam na górę od razu wstawiłam kwiaty do wazonu. - Carly idź do siebie do pokoju i pobaw się czymś, bo zaraz będziesz szła spać. - Moja mama uśmiechnęła się do małej, po czym zwróciła się do mnie – I co ja mam teraz zrobić? - Wzruszyłam ramionami, nie mogąc przestać się uśmiechać. - Nie wiem nawet co mam powiedzieć. Nie podoba mi się to ani trochę, ten chłopak nie respektuje naszych wymagań. - Pokiwała głową i zaczęła rozpakowywać zakupy. - Mamo... on mnie kocha. - Powiedziałam podchodząc do niej i przytulając się. - Kochanie to jest tylko zauroczenie. Jesteście młodzi i przed wami całe życie. Oboje jesteście z różnych bajek i nie pasujecie do siebie, dlatego lepiej będzie jak zapomnicie o sobie. - Westchnęłam ciężko i postanowiłam iść do siebie do pokoju, ale na odchodne powiedziałam tylko – ja nigdy o nim nie zapomnę.
Kiedy weszłam do pokoju. Wazon z kwiatkami zajął miejsce na komodzie. Kwiaty były śliczne, róże i goździki ładnie ze sobą współgrają w tym bukiecie. Jednak nie mogłam tak stać w nieskończoność i patrzeć na niego, musiałam zabrać się za naukę na jutrzejszy dzień. Wzięłam więc książkę do angielskiego i otworzyłam na wierszu który mieliśmy sobie przeczytać. Nie potrafię interpretować wierszy, to znaczy umiem ale okazuje się to zupełnie odmienne z tym co mówi potem nauczyciel podczas lekcji.

Po zakończonej nauce czyli około godziny 24 postanowiłam iść się wykąpać. Szybki prysznic i do łóżka to jest to czego bardzo potrzebuje. Weszłam do łazienki i odkręciłam wodę. Zdjęłam ubrania i weszłam pod strumień ciepłej wody. Następnie użyłam mojej brązowej gąbki aby dobrze rozprowadzić mój truskawkowy żel. Kiedy to zrobiłam spłukałam wszystko dokładnie. Następnie osuszyłam ciało ręcznikiem i założyłam pidżamę którą był satynowy jasno różowy zestaw, krótkie spodenki + koszulka na ramiączkach. Kiedy wyszłam z pokoju pozostawiłam drzwi otwarte, żeby zapach mógł przenieść się do całego mojego pokoju. Następnie weszłam pod kołdrę i nie wiedzieć kiedy zasnęłam.

Na następny dzień rano, wstałam od razu kiedy tylko zadzwonił mi budzik. Weszłam do łazienki umyłam się i uczesałam sobie kłosa który schodził mi przez prawe ramie, potem się delikatnie pomalowałam i wyszłam z łazienki i podeszłam do komody z której wybrałam czarne, obcisłe spodnie, a następnie, kremowy sweterek. Zeszłam na dół i usiadłam ze wszystkimi przy stole. - Dzień dobry wszystkim. - Przywitałam się i wzięłam tosty, które następnie posmarowałam masłem i nałożyłam na nie pomidory. - Czemu jesteś taka wesoła? - Zapytał tata podejrzliwie. - Mój brat się wybudził to chyba wystarczający powód. - Odpowiedziałam mu, ale jednocześnie z tyłu głowy miałam ten bukiet od Justina. - Tak to niesamowite. Miejmy nadzieje, że teraz wszystko pójdzie dobrze i za niedługo już będzie w domu. - Powiedziała mama pomagając wytrzeć Carly buzie brudną od Nutelli. Strasznie się ciesze na myśl że z moim bratem jest coraz lepiej i że miałam z nim już wczoraj kontakt. Boje się jednak że jak powiem mu o Justinie to przejdzie na stronę rodziców i wtedy już będzie to sprawa nie do wygrania. - Kochanie powiedz mi co z tą rozprawą Robinsonów? - Zadała mama pytanie tacie – Nie wiem wydaje się że będzie ciężko. Przekonamy się o 12 bo wtedy zaczynamy. - westchnął tata, biorąc łyka swojej czarnej kawy. - Na pewno sobie poradzisz. Przecież nie ma spraw beznadziejnych. Jakieś rozwiązanie na pewno się znajdzie.

Justin

- O której kończysz dziś zajęcia? - Zapytała mama, podczas jedzenia śniadania. - Około 15, a potem muszę jeszcze jechać spotkać się z kimś i nie wiem ile mi to zajmie. - Odpowiedziałem, biorąc kęsa swojej kanapki. - Myślałam że mnie odbierzesz z pracy. - Powiedziała. - ale to nic wrócę autobusem. - Stwierdziła, na co ja szybko odpowiedziałem – Nie! Przyjadę do Ciebie a potem pojadę na spotkanie. Dobrze? - Uśmiechnęła się do mnie i wstała od stołu zaczynając sprzątać po śniadaniu. - To ja lecę już do szkoły więc do zobaczenia potem. - Pożegnałem się ze wszystkimi i wyszedłem z domu. Zszedłem po schodach na dół i wyszedłem z klatki. Odnalazłem swój samochód i podszedłem do niego. Po około pół godzinie byłem już pod budynkiem szkoły. Ryan stał z Broke przy jego aucie i najwyraźniej czekali na mnie. - Siema – Kiwnąłem do nich. - cześć. - Broke podeszła i przytuliła mnie na przywitanie. - To co idziemy do środka? - Zapytałem biorąc plecak z samochodu. - Pewnie. - Nasza rozmowa była jakaś smętna i bez większych zażyłości. Nie miałem ochoty z nikim teraz rozmawiać, ale przyjaciółka mojej dziewczyny najwyraźniej tego nie zauważyła. - Rozmawiałeś jakoś z Natalią? - Pokiwałem przecząco głową. - Myślę że wszystko się jakoś ułoży. - Pocieszyła mnie, po czym naszym oczom ukazała się wchodząca do szkoły Natalia z uśmiechem na twarzy. - Czy mi się wydaje czy ona się z czegoś cieszy? - Zapytał Ryan. - Tak chyba tak, czekajcie, podejdę zapytać się co jest grane. - Broke podeszła do niej i po jakiejś chwili zaczęły się przytulać i najwyraźniej miały jakiś powód. Nie miałem pojęcia co się mogło stać ale widziałem radość w ich oczach. Nagle pokiwały obie głowami i moja dziewczyna tylko się uśmiechnęła do mnie i poszła do swojej szafki, a jej przyjaciółka podeszła do nas. - Filip się obudził! - Krzyknęła. Cholera jak dobrze, że jest już lepiej. Ciesze się że chociaż w tej sprawie idzie wszystko w dobrym kierunku. - Nareszcie! To jest świetna wiadomość – Ryan powiedział z uśmiechem na twarzy. Ja nie odpowiedziałem nic, tylko zapuściłem się w moje myśli jeszcze głębiej. Myślę, że dzisiejszy dzień to dobry moment żeby zacząć cały plan.

Po szkole, kiedy zabrzmiał ostatni dzwonek, wyszedłem szybko z klasy i udałem się na parking gdzie szybko wsiadłem do auta i odjechałem. Jak na złość trafiałem na same czerwone światła a czasu dużo nie miałem. Podjechałem pod budynek gdzie pracuje moja mama. Jest sekretarką w biurze rachunkowym i dziś kończyła wcześniej z racji tego, że wczoraj była po godzinach. - Cześć kochanie, jak minął Ci dzień w szkole? - Zapytała, wchodząc do środa. - Nic szczególnego. Dzień jak co dzień. Cieszę się że to już ostatni rok i już potem nie będę musiał sie patrzeć na niektórych. - Westchnąłem a ona się zaśmiała. - Czemu się śmiejesz? - Zapytałem. - Ponieważ jesteś zabawny. Twój tata był w twoim wieku taki sam. Zbuntowany i nielubiący ludzi. - Pokiwałem głową. - Po kimś musiałem to odziedziczyć. - Wzruszyłem ramionami.
Po ok 20 minutach byliśmy już w domu. - To do zobaczenia potem. - Powiedziałem, a mama spojrzała na mnie – Powodzenia. - Zamknęła drzwi, a ja odjechałem. - 15:30, powinienem zdążyć – odezwałem się sam do siebie i liczyłem na to że będę na miejscu o czasie. Tym razem po drodze mijałem same zielone światła (tak dla odmiany). Kiedy podjechałem pod kancelarie mamy Natalii, zaparkowałem i podszedłem pod wejście i czekałem aż wyjdzie ze środka. Miałem ochotę zapalić papierosa, ale wiedziałem że to nie jest najlepszy pomysł w tym momencie. Nagle z zamyślenia wyciągnęły mnie otwierające się drzwi. Zauważyłem panią Smith, wziąłem więc głęboki wdech i podszedłem do niej. - Dzień dobry. - Przywitałem się, a ona na mnie spojrzała. - Dzień dobry. - Odpowiedziała, krótko czekając na moje dalsze słowa. - Mógł bym zając pani chwilę? Może pójdziemy na kawę o tam? - Wskazałem na kawiarnię po drugiej stronie ulicy. - Przepraszam ale muszę jechać do szpitala, do mojego syna. - Powiedziała to tak jak by przepraszającym tonem głosu, a ja wiedziałem, że nie mogę pozwolić jej tak odejść. - Zajmę pani tylko 20 minut. Proszę, to dla mnie bardzo ważne. - Spojrzałem na nią, a jej twarz złagodniała – No dobrze. To chodźmy już na tą kawę. - Westchnęła zamykając auto. Uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością. - Dziękuję.
Przeszliśmy przez ulicę, po czym otworzyłem drzwi do kawiarni, pozwalając mamie Natalii wejść pierwszej.

- Czego się pani napije? - Zapytałem kiedy jedna z kelnerek przyszła aby zebrać zamówienie. - Cappuccino. - Odezwała się po czym ja spojrzałem na młodą dziewczynę – a dla mnie zwykła czarna. - odparłem, uśmiechnęła się życzliwie, zapisała na kartce i odeszła aby zrealizować nasze zamówienie. - To Justin – Zaczęła – Czego ode mnie oczekujesz? - Westchnęła i spojrzała na mnie. - Chciałbym porozmawiać z panią o mnie i Natalii. To jest coś bardzo ważnego dla mnie. Ona jest bardzo ważna dla mnie. - Odparłem. - Ona też tak mówi, ale posłuchaj mnie, ja i mój mąż chcemy dla niej jak najlepiej. Chcemy żeby skończyła bardzo dobrze szkołę, aby poszła na dobre studia i ukończyła je z wyróżnieniem, żeby osiągnęła coś w życiu. I wybacz że to mówię, ale wydaje nam się że ty jej nie dasz dobrego życia. Spokojnego, bez problemów. - Wiedziałem że to co mówi to prawda, ale przecież nie mogę odpuścić sobie Natalii tylko dlatego, że jej rodzice tego chcą. - Masz problemy z prawem, a ona chce być prawnikiem. Jak ty sobie to wyobrażasz, że będzie cię twoja dziewczyna w sądzie bronić? - Spojrzała na mnie, nie z wyrzutem lecz z miną jakby na spokojnie chciała mi to wyjaśnić i przekonać mnie o swojej racji. Tak, na pewno uczą ich tego na studiach. Nie miałem pojęcia jak mam to zaargumentować, ale powiedzieć coś musiałem. - Rozumiem pani obawy ale – W tym momencie przyszła nasza kawa. Kelnerka podała nam, a my podziękowaliśmy. - Jednak wiem, że Natalia chce być ze mną tak bardzo jak ja chce być z nią. - Powiedziałem biorąc łyka mojej kawy. - Nasza córka ma dopiero 17 lat i nie wie co jest dla niej dobre, nie myśli o przyszłości tylko o teraźniejszości, a my jako jej rodzice musimy jej pomóc aby nie zeszła na złą drogę. - Wyjaśniła, wsypując cukier i mieszając łyżeczką która była na spodku od filiżanki. - Ale ja nie chce jej ściągnąć na złą stronę. Ja staram się ją trzymać z daleka od tego... - Nie pozwoliła mi dokończyć. - Dlatego też postanowiliśmy ci w tym pomóc i zabrać od ciebie Natalię. - Spuściłem głowę w dół i pokręciłem w nie dowierzeniu. - Ale dla państwa naprawdę nie znaczy nic to że my naprawdę chcemy być razem? - Spojrzałem na nią jakbym prosił ją o zrozumienie. - Przepraszam ale cały czas kręcimy się w kółko i już wyjaśniłam Ci to jak my zapatrujemy się na tą sytuacje i nie zamierzam Ci się z tego tłumaczyć. Tak będzie lepiej dla naszej córki. - jej ton głosu przybrał bardziej bojową postawę i wiedziałem, że muszę być bardziej przekonujący. - Bardzo długo starałem się o to aby mi zaufała. Dzięki niej widzę świat zupełnie inaczej, wiem że to wszystko ma sens kiedy ona jest blisko mnie, nie mogę pozwolić jej odejść. Teraz kiedy w końcu zaczęło być dobrze. Kiedy odzyskałem jej zaufanie, kiedy ona zaczęła we mnie widzieć kogoś więcej niż Biebera, którego boją się wszyscy. Ona jedyna zawsze się ze mną wykłócała w szkole, nie bała się powiedzieć mi prawdy prosto w oczy, jest zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny i ja właśnie jej potrzebuje. - Po jej spojrzeniu wiedziałem że trochę przemówiło do niej to co jej powiedziałem, ale mimo to dalej była nieugięta. - Wiesz, niepotrzebnie zgadzałam się na tą kawę. Nie i już. Przepraszam ale muszę już iść. - wstała zabierając swoje rzeczy i wtedy poczułem, że muszę powiedzieć to co czuje. Justin teraz zależy od tego twój związek, chociaż raz schowaj dumę do kieszeni!
Nie patrząc na nią kiedy ona przechodziła koło mnie, chcąc wyjść powiedziałem - Ale ja ją kocham... - Nagle się zatrzymała i westchnęła. Czekałem na jej reakcje, czy wyjdzie czy ponownie usiądzie.
- Nawet gdybym ja się zgodziła to John, znaczy mój mąż nie da się przekonać. On nawet nie będzie chciał tego słuchać. - Ponownie usiadła, chcąc wytłumaczyć mi że to naprawdę nie ma sensu. - Dlatego przyszedłem z tym do pani, bo wiem że kto jak kto ale matka zawsze zrozumie. Wiem, że może nam pani pomóc. - uśmiechnąłem się do niej z dziękującym wzrokiem. Ona tylko przewróciła oczami, tak jak robi to też i Natalia. - Naprawdę musiałeś się starać tak bardzo o moją córkę jak mówiłeś? - Spojrzała z nie dowierzeniem. - Gdyby tylko pani wiedziała, przez co musiałem przechodzić i ile musiałem się nagimnastykować, żeby dała mi szansę. - Uniosłem ramiona w górę w rozbawieniu, na co pani Smith lekko się zaśmiała. - Nie wiem sama. To że ją kochasz i ona niewątpliwie ciebie też nie znaczy że w życiu potem się dogadacie. - Próbowała dalej przekonać chyba bardziej siebie, żeby jednak uświadomić sobie że to zły wybór, ale od razu jej zaargumentowałem – Może, ale proszę pozwolić o tym zadecydować nam, bo jednak przepraszam, za śmiałość ale to my będziemy ze sobą żyć. - Przymrużyłem oczy, po czym wziąłem łyka swojej kawy. Mama Natalii zamknęła tylko oczy i wzięła głęboki wdech po czym powiedziała. - No dobrze, pomogę wam, ale nie liczcie na cuda bo ukrywać wiecznie tego nie możecie przed Johnem. - Spojrzała na mnie tak jakbym coś przeskrobał. - Wiem i dziękuję pani bardzo. - Posłałem jej wielki uśmiech wdzięczności. - Tak, zdecydowanie podoba jej się twój uśmiech. - pokręciła w rozbawieniu głową.

Kiedy przyszło do płacenia oczywiście ja to zrobiłem, nie pozwoliłem jej mamie zapłacić nawet za swoją kawę. - Dziękuję ci bardzo, to miłe z twojej strony. - Uśmiechnęła się życzliwie i poszliśmy w stronę wyjścia. Odprowadziłem ją do auta.
- Dobrze to zrobimy tak że ja postaram się porozmawiać z mężem, żeby oddał Natalii telefon. Jednak co będzie kiedy zorientuje się ze pisze albo rozmawia z tobą, z wykazów telefonicznych? - Spojrzała na mnie, ale ja wiem że przecież z moją ,,karierą'' to nie mogę mieć zarejestrowanego telefonu na siebie. - Spokojnie mam telefon na kartę, więc nie będzie wiedział że to mój, przynajmniej przez jakiś czas. - Zaśmiałem się. - No dobrze. To jak już dostanie telefon to do ciebie napisze, a co do szkoły to nie martw się mąż na pewno nie zmienił by jej szkoły plus aż takiej kontroli nie zrobi bo boi się o reputacje, że jak to on i córce nie ufa? - Machnęła ręką wsiadając do auta. - Dziękuję bardzo. - Odszedłem od auta i poszedłem do swojego. Od razu kiedy odjechała, złapałem za paczkę papierosów i musiałem zapalić jednego, to mnie kosztuje bardzo dużo stresu. Zaśmiałem się w duchu do siebie i zaciągnąłem się. Wirujący dym w moich płucach powoli mnie uspokajał, więc postanowiłem odpalić samochód i odjechać.

Natalia

Siedziałam przy łóżku mojego brata patrząc jak śpi, odpięty od jednej z aparatur ale nie wiem co to takiego dokładnie było. Kiedy tak bezczynnie patrzyłam się dookoła pokoju moje myśli powędrowały do Justina. Tak dawno nie spędziliśmy razem czasu, tak dawno nie żartowaliśmy i nie śmialiśmy się razem, tęsknie za nim, ale wiem że dopóki jestem w szkole średniej muszę słuchać rodziców, a oni na pewno nie ulegną na to bym była z nim. Denerwuje mnie to że nie pozwolą mi decydować z kim chce się spotykać. To jest moje życie, wiem, że oni chcą dla mnie jak najlepiej, ale nie znają Justina tak dobrze jak ja, nie wiedzą jakie ma dobre serce mimo tej całej przykrywki twardego bad boy'a.
- O czym tak myślisz? - Zapytał cichy głos mojego brata, wyciągając mnie z rozmyślania o bezsensowności mojego życia. - o rodzicach i pewnej skomplikowanej sytuacji. - Wzruszyłam ramionami. - Możesz mi o tym opowiedzieć jeśli tylko chcesz – Kochany Filip, nawet w momencie kiedy nie czuje się dobrze, chce ze mną rozmawiać o moich problemach. Kocham go ale nie chce denerwować go całą tą historią bo to za dużo jak na jego stan zdrowia. - Opowiem Ci to kiedy indziej, jak będziesz już zdrowy bo to bardzo długa i skomplikowana historia. - Uśmiechnęłam się do niego, ale trochę słabo mi to wyszło. - Coś czuje że bardzo cię to gryzie. - Po wypowiedzeniu tych słów zakaszlał. - Gryzie to za mało powiedziane, rodzice zabrali mi coś co od pewnego czasu sprawiało że się uśmiecham i jest to jednym z powodów dla którego chce żyć, ale serio nie jest to temat na teraz. - Westchnęłam a on złapał mnie za rękę. - No dalej, opowiedz mi o tym, nie czuję się aż tak źle żebym nie mógł cię wysłuchać. - Uśmiechnął się, do mnie zachęcając tym samym aby opowiedziała mu całą historię. - Dobrze, więc widzisz jest pewien chłopak, który... - Zaśmiał się lekko i powiedział tym samym przerywając mi – Wiedziałem! - Uśmiechnęłam się, po czym pokręciłam głową w rozbawieniu i kontynuowałam. - Kocham go. Naprawdę jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Dzięki niemu chce mi się wstawać z łóżka, dzięki niemu częściej się śmieje i czuje że mam osobę z którą mogę dzielić wszystkie moje radości i smutki. Wiem że on zrobi dla mnie wszystko. Poza tym tak bardzo się o mnie starał. Nie zrezygnował kiedy tak często krzyczałam mu w twarz że nie chce go znać, żeby się więcej do mnie nie zbliżał. On nie słuchał tego tylko robił wszystko żebym jednak pozwoliła mu się zbliżyć do siebie. W końcu wygrał i jesteśmy razem. - Opowiadałam mu z przejęciem i jednocześnie chciałam pokazać mu tą dobrą stronę Justina, kiedy on zadał mi pytanie. - To czym podpadł rodzicom? - Spojrzałam na niego zmieszanym wzrokiem i powiedziałam. - Sprawdzili jego akta i – zatrzymałam się na chwilę, a on wykonał gest ręką na znak żebym kontynuowała. - Bo widzisz on ma trochę na swoim koncie i rodzice wyczytali, że miał sprawę o bójkę, kradzież i inne, ale połowa z tego to tylko zatrzymania i oskarżenia bez pokrycia. - jęknęłam chowając głowę w swoich rękach, wtedy Filip pociągnął mnie za brodę , zmuszając abym na niego spojrzała. - Natalia... o kim ty mówisz? - To pytanie musiało paść jednak, ja nadal nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. - O Justinie prawda? - Zapytał, a ja byłam zdziwiona, że wiedział. - Skąd Ty... - Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. - Powiedzmy, że kiedy tak szybko pocieszyłaś się po zdradzie Luka, wiedziałem, że stoi za tym jakiś chłopak i musiałem sprawdzić kim on jest. - Wzruszył ramionami z obojętnością. - Śledziłeś mnie?! - Spojrzałam na niego z niedowierzeniem. - Tylko raz kiedy niby szłaś gdzieś z Broke a ja niby byłem poza domem. Kiedy zobaczyłem go idącego w twoją stronę owładnęła mnie złość, chciałem podejść do was i po prostu cię od niego zabrać, ale kiedy już prawie wyszedłem odwróciłaś się i zobaczyłem twoją twarz. Jeszcze nigdy nie patrzyłaś tak na nikogo. Twój uśmiech był tak szczery, oczami wpatrywałaś się w niego, a on... on cię objął niby od niechcenia, ale jestem facetem Natalia i wiem czasami o co chodzi plus on też patrzył się na ciebie z uwielbieniem i szczerością. Już wtedy wiedziałem że to jest ktoś bardzo wyjątkowy dla ciebie. - Wytłumaczył mi wszystko, ale końcówkę powiedział patrząc się w stronę drzwi, kiedy skończył zauważyłam jakby mówił jeszcze do kogoś. Postanowiłam się odwrócić, za nami stała nasza mama. Kiedy spojrzałam na nią ze szklanymi oczami widziałam że ją też to ruszyło. - Mamo ja... - Chciałam coś powiedzieć, ale ona powiedziała coś czego się nie spodziewałam. - On cię naprawdę bardzo kocha. - Te słowa wyszły jak aksamit z jej ust. Ciche ale wypowiedziane bardzo wyraźnie i spokojnie. Podeszłam do niej z trochę zagubionym wzrokiem. - Ale jak to? Skąd Ty to...
- Przyjechał dziś do mnie i prosił o chwilę rozmowy. Widziałam po nim że to co mówiłam było dla niego oczywiste i wiedział że mam racje, ale mimo to upierał się przy swoim i podawał swoje argumenty, które swoją drogą były całkiem do rzeczy. - Wyjaśniła, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech i pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. - Kochanie musisz mi powiedzieć, czy on jest dla ciebie ważny? Kochasz go? Jesteś tego pewna, że chcesz z nim być? - Spojrzała na mnie i zadała każde pytanie spokojnie i oddzielnie, a ja za każdym razem kiwałam głową. Wtedy mama popatrzyła na Filipa który tylko wzruszył ramionami z wielkim uśmiechem. Wtedy ona westchnęła i powiedziała – Dobrze będę was kryć i jednocześnie jakoś rozmawiać z tatą. Jednakże nie licz na cuda, poza tym jesteś już prawie dorosła i myślę że możesz podejmować decyzję z kim chcesz się spotykać. Ja osobiście go polubiłam. - Zaśmiała się, a ja skoczyłam na nią z radością. - Mamo jesteś kochana!! Dziękuję Ci!!! - Pocałowałam ją i przytulałam tak mocno że aż mnie odepchnęła – Ale uważaj bo jak udusisz mnie to wtedy cały plan się posypie- i wtedy zaśmialiśmy się wszyscy.

zaśmialiśmy się wszyscy. 

niedziela, 15 stycznia 2017

Rozdział 54

Nadszedł ten dzień kiedy po dłuższej przerwie trzeba powrócić do szkolnej ławki i książek. - Ehh nienawidzę tego miejsca. - skomentowałam do siebie, jednak mój tata który mnie odwiózł usłyszał to – nikt chyba nie lubi tego miejsca. - Zaśmiał się. Tak mój tata zaczął ze mną rozmawiać, przynajmniej próbował jednak ja nie miałam na to ochoty. - Tsaaaa, nieważne, ide pa. - Odezwałam się i wyszłam. Po drodze spotkałam Broke. - Hej, jak tam kochana? - Przytuliła mnie opiekuńczo. - Super. - powiedziałam sarkastycznie podnosząc kciuka do góry. - Ehh wiem że jest ciężko. Ale może w szkole jakoś się odciągniesz od problemów. - Próbowała mnie pocieszyć podczas kiedy szłyśmy w stronę szkoły.
Jednak w pewnym momencie serce zaczęło mi walić, mój oddech spowolniał a w żołądku czułam stado motyli. Zobaczyłam Justina siedzącego razem z kolegami jak zwykle pod szkołą. Nasze spojrzenia się spotkały, jego kąciki ust poszły w górę i teraz miał miene jakby chciał mnie pocieszyć. Jednak ja nie byłam w stanie okazać nawet najmniejszej radości, bo nie miałam do tego powodu.

W szkole każda lekcja mijała a ja nie miałam ochoty nawet na słuchanie nauczycieli. Byłam nie obecna i myślami wracałam to do Filipa, to do Justina i nie wiedziałam czemu w jednym momencie życie może tak bardzo się zmienić.

Po szkole oczywiście przyjechał po mnie tata –
nagle ma czas na odwiezienie i odebranie swojej córki ze szkoły....- Jechaliśmy w ciszy, jednak została ona przerwana przez pytanie – Jak w szkole? - Tata próbował być miły, ale ja nie miałam ochoty na rozmowę. - beznadziejnie, ale pewnie o tym wiesz... - skomentowałam i patrzyłam się na rozmazany krajobraz za oknem. - Oj no daj spoko jakoś do czasu jak nie znałaś tego chłopaka to aż tak beznadziejnie nie bywało w szkole a teraz nagle tak jest? Nie zachowuj się jak dziecko. - No i moje ciśnienie znowu podskoczyło. - Tato nie mam ochoty z tobą rozmawiać, jak jeszcze tego nie zauważyłeś to oznajmiam Ci to w tym momencie. Nie chce mi się z tobą rozmawiać bo odebrałeś mi całe obecne szczęście i nie mam zamiaru być nawet dla ciebie miła bo ty na to nie zasłużyłeś. Koniec, dziękuję, skończyłam. - Widziałam że tacie się to nie spodobało i to bardzo bo zatrzymał się koło chodnika – skoro nie masz ochoty ze mną rozmawiać, to wysiadaj z auta i na nogach wracaj do domu, nie mam zamiaru z tobą nadąsaną za moją opiekuńczość jechać w aucie. Nie i koniec. Skończyłem do zobaczenia w domu. - nie przedłużając tej fantastycznej rozmowy wyszłam, trzaskając drzwiami. Tata odjechał, a ja szłam przez zasypane śniegiem ulice Nowego Jorku. Nie było zbyt ciepło, włożyłam ręce do kieszeni płaszcza i nie rozglądając się za wiele zmierzałam w kierunku mojego domu.
Po około 15 minutach drogi śnieg padał coraz bardziej aż w końcu mało było widać. Wiatr wiał niesamowicie mocno, przez co śnieg uderzał w moje zmarznięte policzki. Nagle jedno z przejeżdżających obok mnie aut zwolniło i jechało powoli kiedy nagle usłyszałam – Co ty tu robisz w taką pogodę?! - Odwróciłam wzrok i zobaczyłam Justia. Spojrzałam na niego i z przymrużonymi oczami starając się aby śnieg nie wpadł mi do oka, i odpowiedziałam – Pokłóciłam się z tatą i kazał mi wyjść z auta i wracać na nogach. Wysiadłam i tak oto jestem tutaj wyglądająca jak jakiś bałwan... tylko marchewki mi brakuje. - Powiedziałam sarkastycznie. - Wsiadaj podwiozę Cię do domu. - Zaoferował i zanim zdążyłam mu odmówić usłyszałam – Spokojnie o tym to się chyba nie dowiedzą, bo niby skąd? - pokiwałam głową i weszłam do środka... nie wiedziałam jak mam się zachować. - Justin ja... - nie zdążyłam dokończyć kiedy to on zaparkował auto – co ty robisz mieliśmy jechać do domu ? - nie odpowiedział tylko mocno mnie przytulił i po chwili pocałował, oczywiście nie zaprzeczałam tylko pozwoliłam mu na pogłębienie pocałunku. Kiedy się od siebie odsunęliśmy spojrzałam na niego i ponownie mocno go przytuliłam. - Tak bardzo za tobą tęsknie Justin... nie chcę tego wszystkiego! Oni nie mogą nam zabronić się spotykać! Ja na to nie pozwolę! Potrzebuję ciebie w moim życiu! - Łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Nie mogłam powiedzieć nic więcej, cały czas tylko myślami wracam do tych fantastycznych momentów z Justinem. - Kochanie wiem, jest ciężko ale pamiętaj po każdym deszczu kiedyś wychodzi tęcza. Tak też będzie z nami, rozumiesz? Nie zostawię tak tego. Porozmawiam z twoją mamą, bo coś mi się wydaję że ją będzie łatwiej namówić na nasz związek. Może nie pójdzie aż tak łatwo jak byśmy oboje tego chcieli ale wiem że na pewno w końcu nam pozwoli i pomoże przekonać twojego tatę. - Po tych słowach zrobiło mi się lepiej, jednak wiem jacy są moi rodzice. - Wątpię, ale próbuj. Nie mamy nic do stracenia. - Wzruszyłam ramionami ze smutkiem. Justin westchnął i objął mnie opiekuńczo. - Powiedz mi jak ma się Filip? - Starał się zmienić temat, tak żebym nie myślała o rodzicach. - Dalej jest w śpiączce ale z tego co lekarze mówią to jest lepiej i jego wyniki badań to potwierdzają. Mam nadzieję że do mnie wróci bo bez niego jest mi ciężej. - Oderwałam się od niego – Justin ja tam z nimi nie mogę już wytrzymać, mama udaje miłą, a mimo wszystko jest tak samo twarda jak tata z tym że on jest niemiły i wredny. Ja tam czuję się okropnie.
- Wiem kochanie, ale Ty potrafisz być twarda! - zaśmiał się – przypomnij sobie jak było z nami dopóki nie byliśmy razem. - Pokiwałam głową przyznając mu racje.
- To co? Jedziemy do domu? - zapytał odpalając auto i włączając się do ruchu. - Powiem rodzicom że przyjechałam autobusem. Jednak w pewnej chwili zadzwonił mi telefon i to była mama, westchnęłam i odrzuciłam połączenie. - Wiesz że tym tylko utrudniasz całą sytuacje? - Justin skomentował moje zachowanie względem przychodzącego połączenia od mamy. - Justin wiem, i próbuje sobie to tłumaczyć ale jak tylko ich widzę to ciśnienie mi rośnie i agresja się pojawia na mojej twarzy i w zachowaniu. - Zaśmiał się. - Bojowa Natalia. Lubię to! - Oboje zaczęliśmy się śmiać, tego mi właśnie brakuje.
Kiedy weszłam do domu, od razu przywitała mnie moja mała siostra – Cześć Natalia! Filip się obudził i właśnie do niego jedziemy! - Krzyknęła zakładając buty. - Jak to? Mamo, to prawda? - Mama przytaknęła głową, zakładając swój czarny płaszcz i kremowy szalik – Tak, przebierz się w suche rzeczy i chodź do samochodu. - Odparłam i pobiegłam szybko na górę. Wyciągnęłam pierwsze lepsze spodnie i bluzkę z krótkim rękawem i bordową bluzę Justina, która została spakowana podczas szybkiego zbierania ciuchów z domku Broke. Spięłam włosy w niechlujnego koka i pobiegłam na dół założyć buty i kurtkę.

Podczas podróży autem mama cały czas coś mówiła o Filipie, Carly opowiadała mi o rysunkach które dla niego zrobiła – A ten powieszę mu przy tym dziwnym urządzeniu co cały czas pika, żeby było mu weselej. - Uśmiechnęłam się do małej i powiedziałam że to świetny pomysł – Na pewno spodoba mu się ten rysunek.
- Jesteśmy – powiedział tata, gasząc auto. Pomogłam Carly odpiąć pasy, po czym wyszliśmy z auta i udaliśmy się w pośpiechu do sali gdzie leżał Filip. Te korytarze wydawały się być niekończącym się labiryntem, akurat w tej sytuacji. Kiedy w końcu doszliśmy na miejsce i zobaczyliśmy Filipa z otwartymi oczami, rozmawiającego z lekarzem. Razem z mamą wpadłyśmy do sali i obie rzuciłyśmy się na niego a raczej krzesła obok jego łóżka – Bożę Filip! - Moja mama westchnęła – Kochanie jak my się o ciebie baliśmy! - Dokończyła swoje zdanie, biorąc jego dłoń w swoją dłoń. - Głupi jesteś! - Westchnęłam, a on spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Widać było po nim że jest wykończony i nie czuje się jeszcze dobrze. Oczy jego były podkrążone i małe, oddech samodzielny ale nie równy. Mimo wszystko cieszyłam się że do nas wrócił. Miałam znowu nadzieję, że wszystko zacznie się układać. - Czy mogę państwa prosić do mojego gabinetu? - Zapytał lekarz. Rodzice przytaknęli i pozostawiając swoje rzeczy na sofie obok łóżka mojego brata wyszli za nim, cieszyłam się że będę miała chwile samotności z nim. To znaczy została z nami Carly, ale ona jest nie groźna i nie przeszkadzała mi ani trochę. - Nawet nie wiesz jak bardzo się o Ciebie martwiłam! - Powiedziałam patrząc na niego – Przepraszam. - Wyszeptał. Jego głos był cichy i można było bez problemu zauważyć to że nie miał siły rozmawiać – Cicho! Nie masz za co przepraszać. Lepiej nie mów już nic. Odpoczywaj i wracaj do sił! Bo potrzebujemy ciebie i to bardzo. Chce żebyś już mógł wrócić do domu i znowu się ze mną kłócić i wygłupiać. - Zaczął się lekko śmiać, po czym zakaszlał. Uznałam to za moment kiedy muszę przestać już mówić i kazać mu odpoczywać. - Lepiej postaraj się zasnąć, Carly przyniosła Ci rysunki i chce jeden powiesić więc jak się już obudzisz będziesz miał cząstkę domu obok siebie na tej gównianej aparaturze. - Uśmiechnął się, obrócił głowę i zamknął oczy. Po około 15 minutach przyszli rodzice – Wróciliśmy. Ooo widzę że zasnął mój synek. - Mama podeszła i poprawiła mu kołdrę. Ah ta matczyna opieka, zawsze i wszędzie o każdej porze dnia i nocy. Posiedzieliśmy jeszcze tak chwilę, po czym tata powiedział żebyśmy wracali do domu, a on jeszcze chwile posiedzi i potem zamówi taksówkę i przyjedzie do domu. Wszystkie pokiwałyśmy głowami i wyszłyśmy z sali, udając się na parking, gdzie zostawiliśmy auto. - Pojedziemy jeszcze na zakupy, bo nie mamy nic na jutro na obiad. - Powiedziała mama odpalając samochód.

Justin

Cholera to jest chora sytuacja. To wszystko nie powinno się dziać, a jednak. Kiedy Natalia wyszła z mojego samochodu, postanowiłem pojechać na Bronx, bo dzwonili że chcą towar. Miałem czas aby myśleć o całej tej sytuacji kiedy jechałem przez miasto do tej zasranej dzielnicy, pełnej ćpunów, alkoholików i innych popieprzonych typów. Co prawda dzięki ich uzależnieniu mogę zarabiać kasę. To znaczy wiem że to nie jest prawdziwa robota i powinienem poszukać czegoś hmm... zgodnego z prawem, ale to nie jest takie łatwe. Bo jeśli już weszło się w to chore środowisko to już nie tak łatwo się z niego wycofać. Ludzie dalej dzwonią, policja podejrzewa, Anthony nie pozwoli mi odejść od tak. Na pewno utrudniałby to i komuś mogło by się coś stać.
Kiedy dojechałem na miejsce ludzie już czekali, ale nie mogłem pozwolić żeby to zbiorowisko narkomanów mnie zdemaskowało, więc napisałem smsa do jednego z nich z innym adresem i że każdy ma przychodzić pojedynczo i jak zobaczę kogoś podejrzanego to nie zobaczą mnie ani nikogo ode mnie z towarem przez najbliższy miesiąc. Tak też więc zrobili. Każdy posłusznie przychodził, wybierał towar, płacił i odchodził. Zeszło mi z tym do około godziny 19. Na zewnątrz zrobiło się o wiele zimniej i było totalnie ciemno. Odpaliłem samochód i wyjechałem na ulice Nowego Jorku. Nagle zadzwonił mi telefon. Odebrałem – Tak? - Nie wiedziałem kto dzwoni, bo nie spojrzałem na wyświetlacz. - No witaj. - Kobiecy głos wydobył się ze słuchawki. - Czego chcesz Kayla? - Ta dziewczyna nie odpuści tak szybko. - Mam wolny wieczór, wpadnij do mnie, a zapewniam cię że nie pożałujesz. - Jej uwodzicielski głos zabrzmiał w mojej głowie, ale nie mogłem dać się sprowokować. - Daj mi spokój, powiedziałem ci już że więcej się nie spotkamy. Czego tutaj nie rozumiesz? - Zadałem pytanie stanowczo, żeby wiedziała że nie mam ochoty na jej gierki. - Ojjj ktoś tu jest zdenerwowany. - Kontynuowała. - Wiem jak ci pomóc więc, nie gadaj już tylko przyjedź. Na pewno zrobię Ci lepiej niż ta nowa laska. - Kiedy to zdanie wyszło z jej ust, bardzo się zdziwiłem. - Skąd Ty... - Nie dała mi dokończyć. - Oj proszę cię, nie jestem głupia i wiem że tu chodzi o jakąś inną dziewczynę. Daj sobie spokój z nią... na pewno nie jest tak dobra jak ja. - Cholera czemu ona zawsze wie kiedy zadzwonić i jak spowodować mętlik w mojej głowie. No faktycznie potrafi wiele ciekawych rzeczy w łóżku, a Natalia przez to że z nikim nie spała to niewiele wie na ten temat. Jednakże nie mogę dać się sprowokować. Kocham Natalię i z pewnością za jakiś czas będzie potrafiła o wiele więcej niż Kayla – Wiesz co? Spadaj, nie potrzebuję cię już. Mam kogoś kto idealnie odpowiada mi w łóżku więc zostaw mnie. - Rozłączyłem się i zaparkowałem auto, bo akurat podjechałem pod mój blok.
- No nareszcie Justin! Gdzie ty się podziewałeś? - Zapytała moja mama, wychodząc z kuchni. - Przepraszam musiałem coś załatwić. - Zdjąłem buty i poszedłem do lodówki aby wyciągnąć sok. - Jak tam sytuacja z Natalią? - Zapytała, a ja westchnąłem ciężko. - bez zmian. Nie wiem jak to naprawić. Myślałem żeby spotkać się z jej mamą i porozmawiać, jakoś ją przekonać, ale powiedzmy sobie szczerze ona mnie nie polubi. - Opuściłem głowę, bo już w tej całęj sytuacji jestem bezsilny. - Obiecałem Natalii, że jakoś to załatwię, że jeszcze będziemy mogli być ze sobą. - Wziąłem łyk soku i usiadłem przy oknie. - Justin – Mama podeszła do mnie i siadając na krześle obok spojrzała na mnie – Czasami nie mamy wpływu na drugiego człowieka, ale jako matka mogę powiedzieć ci, że jak bym widziała że jakiś chłopak naprawdę stara się o moją córkę to w końcu bym zmiękła. Do celu trzeba uparcie dążyć i nie przejmować się potknięciami i przeciwnościami losu. - Moja mama jest wspaniałą. Zawsze wie co powiedzieć. - Kocham cię. - Przytuliłem ją mocno. - Tak zrobię. Dziękuję ci za pomoc. - mama uśmiechnęła się do mnie, po czym wstała i poszła dalej coś gotować. - Co dobrego robisz? - Zapytałem, chowając sok pomarańczowy do lodówki. - Sernik, bo Jazmyn poprosiłą mnie żebym zrobiła, bo ma ochotę. - Tak, ona jest aniołem w ludzkiej skórze. Najlepsza mama na świecie.
Po około 10 minutach poszedłem do siebie do pokoju, otworzyłem laptopa i wpadłem na pewien pomysł co do sprawy mojego ,,celu”.

środa, 11 stycznia 2017

Rozdział 53

Natalia

Rano wstałam z podpuchniętymi oczami od płaczu i nie chcąc natknąć się na rodziców poszłam do łazienki gdzie umyłam się, spięłam włosy, pomalowałam się a następnie poszłam wybrać jakieś ubranie które mogłam na siebie nałożyć. Tak więc po około 20 minutach byłam gotowa do wyjścia, zeszłam na dół, wszyscy siedzieli i w ciszy jedli. – Cześć. – Powiedziała cicho Carly, przez co uśmiechnęłam się do niej. Nalałam sobie soku i również usiadłam przy stole. – Zjedz coś, bo będziesz głodna w szpitalu. – Odezwała się mama swoim cichym i opiekuńczym głosem. – Nie dzięki, nie jestem głodna. – Moja odpowiedź byłą krótka i szorstka. Niech nie myśli sobie że teraz mnie udobrucha swoją dobrocią… - No dobrze, to za 10 minut w aucie, proszę żebyś pomogła się siostrze ubrać. – Przytaknęłam na jej prośbę, tata natomiast w ogóle się nie odzywał. Nawet na mnie nie spojrzał. Nie obchodziło mnie to, nie cierpię go za to co wczoraj zrobił.

Kiedy rodzice wyszli, a Carly zjadła, pomogłam jej się ubrać, po czym sama założyłam kurtkę i buty. – Chodź idziemy do samochodu. – Wyciągnęłam w jej stronę rękę a ona podała mi swoją. Cisza była nie do zniesienia. Zawsze było wesoło. Tata włączał radio i śpiewaliśmy różne piosenki, wymachiwaliśmy rękami i głośno się śmialiśmy. Dziś jednak nikt nic nie mówił, każdy był zamyślony, zwłaszcza ja. Ciekawa byłam co teraz robi Justin? Czy już wstał? Może o mnie myśli tak jak ja o nim?
To będzie bardzo ciężkie tak długo być daleko od niego. Wraz z chwilą kiedy mu wybaczyłam wiedziałam, że to nie może trwać zbyt długo, bo to jest zbyt piękne żeby było prawdziwe. Kocham go i pokazałam mu to na wyjeździe, a teraz oni muszą to wszystko psuć.

Po około 20 minutach dojechaliśmy do szpitala. Ja jako pierwsza wyszłam z auta i razem z moją siostrą szłyśmy do sali gdzie leżał nasz brat. – Dalej jesteś pokłócona z rodzicami? – Zapytała mała – Tak i nie zapowiada się żebym się w najbliższy czasie z nimi pogodziła. – ścisnęłam jej małą rączkę i posłałam smutne spojrzenie. – Jak chcesz to ja z nimi porozmawiam, że Justin jest fajny i miły i że możesz się z nim widywać bo ja go lubię i Jaxona też. – Przykucnęłam przy niej i mocno ją przytuliłam. Jest najlepszą siostrą na świecie. – Dziękuję kochanie, ale lepiej się do tego nie mieszaj bo jeszcze może mi się oberwać że ty miałaś z nim kontakt. – Puściłam jej oczko i wstałam.
JustinNie mogłem spać całą noc i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Postanowiłem więc że pogadam z moją mamą na ten temat. Wiem, że ona mi pomoże, chociaż z drugiej strony nie chce jej obarczać moimi problemami…
Wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni skąd dochodził wspaniały zapach pieczonego ciasta. – Dzień dobry mamo. – Wszedłem do środka i nalałem sobie herbaty z dzbanka który był na stole. – Witaj synku, coś wcześnie dziś wstałeś, umówiłeś się z Natalią, czy znowu musisz gdzieś jechać? – Spojrzała na mnie a następnie zaglądnęła do ciasta sprawdzając pewnie czy już się upiekło. – W sumie to… - westchnąłem bo nie wiem czy mogę jej powiedzieć, nie chce jej martwić tym że ktoś ma o mnie złe zdanie. Chociaż z drugiej strony… - to jest do dupy mamo… ale muszę jakoś to naprawić bo coś komuś obiecałem. Spojrzała na mnie ze zmartwionym wzrokiem. – Co jest kochanie? – usiadła przy mnie i czekała aż coś powiem. – Bo widzisz kocham cię i jesteś najlepszą matką na świecie i nie chcę martwić cię moimi problemami. – Taak jakby to miało ją powstrzymać, przed drążeniem tematu. – Wiesz że możesz powiedzieć mi wszystko, a ja postaram ci się pomóc, jak tylko będę mogła. – Wzięła mnie za rękę i mocno przytuliła. – Ale to zostanie między nami bo nie chce wyjść na miękkiego ok? – Upewniłem się, że zostanie to między nami. Przytaknęła głową i spojrzała na mnie czekając na to co powiem. – Bo widzisz rodzice Natalii zabronili jej się ze mną spotykać. Są prawnikami i sprawdzili moje akta i widząc to że mam parę bójek i kradzieży na swoim koncie kategorycznie zakazali jej się ze mną spotykać. Jest załamana bo tata powiedział jej że nawet w szkole jak będziemy się kontaktowali to zmieni jej szkołę. – Moja mam zrobiła wielkie oczy i nie mogła uwierzyć w to co słyszy. – Widzisz to jest właśnie to co zawsze ci powtarzałam, nie oceniaj książki po okładce bo możesz się bardzo pomylić. Oni cię nie znają, nie wiedzą jaki jesteś naprawdę i wyciągnęli wnioski z tego co zobaczyli. Jednak widzisz te parę sytuacji pozostało już na twoim koncie i ciągną się za tobą. – Moja mama jest bardzo mądrą kobietą i zawsze wie jak rozmawiać z danym człowiekiem. – Wiem, ale ja teraz musze to naprawić, bo obiecałem Natalii że coś z tym zrobię. - Wyjaśniłem, a następnie mama powiedziała kolejną bardzo mądrą rzecz. – Poczekajcie. Niech jej rodzice się troszkę uspokoją, a potem ty spotkaj się z tym rodzicem który jest bardziej pokojowy i przedstaw swój punkt widzenia. – Przytaknąłem i mocno ją przytuliłem.- Dzięki, ty wiesz jak pomóc. – Uśmiechnęła się do mnie i ponownie zabrała za swoje ciasto.
Wyszedłem z kuchni i wchodząc do swojego pokoju stwierdziłem że muszę się zająć czymś głupim i bezsensownym żeby chociaż na chwilę zapomnieć o całej sytuacji dlatego też otworzyłem okno, odpaliłem papierosa, i zadzwoniłem do Ryana.
- No siema, co tam? – Zapytał, a ja krótko powiedziałem – dziś o 14 na Bronx i Brooklyn musimy nadrobić roboty. – Zaciągnąłem się kolejny raz papierosem. – Okej, będę u ciebie o 14. – Kiedy dogadaliśmy się co i jak rozłączyłem się bo zaraz bym mu wszystko wygadał, a po co mi to. Powiem mu jak pojedziemy załatwiać sprawy, będzie więcej czasu.
No Justin… może trochę byś się pouczył? Sam nie wierzę że to zrobiłem, ale otworzyłem szafkę i wyciągnąłem podręcznik i zeszyt do angielskiego i matematyki.
- Hamlet…. – Westchnąłem i zabrałem się za tą jakże ,,fascynującą’’ sztukę.

- Justin! – Jazy krzyknęła wchodząc do mojego pokoju po czym stanęła w progu i ponownie krzyknęła – Mamo!! Szybko! – Mama rzuciła wszystko czym się zajmowała i przybiegła do mojego pokoju. – Co się stało? – zapytała dysząc. Jazy spojrzała na mnie – On się uczy… - Przewróciłem tylko oczami i dalej wertowałem zeszyt.- Faktycznie, ale daj bratu spokój, widocznie ma chwilę słabości albo po prostu czegoś szuka. – Jazmyn wzruszyła ramionami i poszła do salonu, a moja mama puściła mi oczko i zamknęła drzwi do pokoju. Mówcie co chcecie ale mamę to mam wspaniałą.

Około 14 przyszedł czas żebym zamknął książki i pojechał do ,,pracy” – Mamo wychodzę i postaram się wrócic za 3 godziny. – Założyłem kurtkę i buty po czym usłyszałem – Dobrze, obiad zostawię ci na kuchence, odgrzejesz sobie, bo ja musze iść zaraz do pracy. Przypilnuj rodzeństwo żeby przygotowali się na jutro do szkoły. – Kiwnąłem głową i wyszedłem z domu.
- Siema, co ty taki oficjalny przez telefon? Coś się stało?- Ryan zaczął temat który nie bardzo miałem ochotę ciągnąć, więc otworzyłęm tylko okno i wyciągnąłem papierosa. - Dobra nie chcesz nie mów, a zmieniając temat to tak sobie pomyślałem może zabrać dziewczyny do kina dzisiaj? Natalia trochę wyluzuje, przydało by jej się to. - Chyba jednak będę zmuszony mu to powiedzieć. - Nie, kino odpada. - Ryan westchnął. - To może kręgle? - Ponownie pokiwałem głową. - Bilard? Dyskoteka? Cokolwiek? - Cały czas kręciłęm głową patrząc przed siebie. - Rany Justin po prostu powiedz o co się pokłóciliście? - Tym razem na niego spojrzałem. - Tym razem to nie ja. - ponownie zaciągnąłem się papierosem i kontynuowałem – Ani Natalia. Rodzice zabronili jej się ze mną kontaktować w żaden możliwy sposób. - Ryan nie mógł chyba uwierzyć bo jego postawa zmieniła się na bardziej spiętą i poddenerwowaną. - Dobrze, że jest jeszcze szkoła.
- tam też nie bo inaczej będzie uczyła się gdzie indziej. - W tym momencie spojrzał na mnie i chyba zapomniał że prowadzi bo musiałem go walnąć, żeby z powrotem skupił się na drodze. - To niemożliwe! Czemu? Bo co nie podobasz im się? Cholera jak mnie wkurza takie podejście snobistyczne! Kurwa ludzie zaskakują mnie swoją głupotą! - On był chyba bardziej zdenerwowany niż ja... - Tak, ale teraz ty i Brooklyn będziecie musieli nam pomagać w kontaktach i moim planie. Daj mi numer do Broke. - Ryan wyciągnął telefon i podał do ręki. Przepisałem numer z jego na mojego iPhona i zadzwoniłem. Po jakiś 3 sygnałach usłyszałem ją. - Słucham? - Pewnie była zdezorientowana kto dzwoni. - Siema, tu Justin mam sprawę. - Zacząłem mówić. - No dawaj postaram się pomóc. - Odpowiedziała bardziej radośnie. - Czy rodzice Natalii są bardzo zaborczy? - Zadałem pierwsze pytanie, zamykając tym samym okno samochodu. - Tak, chyba że na przykłąd chodzi o mnie. Mnie lubią więc raczej jeżeli chodzi o mnie to nawet podczas szlabanu zdarza się że może do mnie wpaść. Jednak no z reguły to jak sobie coś wymyślą to tylko nielicznym udaje się ich przekonać. - Westchnąłem, bo okazuje się że sprawa będzie bardziej ciężka niż mi się wydawało. - A czemu pytasz?
- Nie chce mi się tego 3 raz tłumaczyć, spotkaj się z Natalią, ale jedź do niej bo telefonu nie ma plus łatwiej chyba będzie Ci spotkać się z Ryanem i on Ci jakoś to wytłumaczy, a teraz sorry ale muszę spadać, na razie. - Rozłaczyłem się i schowałem telefon to kieszeni spodni.
NataliaSiedzieliśmy w pokoju Filipa w ciszy. Nikt nic nie mówił. Mama patrzyła na mojego brata z przykrym spojrzeniem, tata o czymś myślał, a Carly natomiast siedziała obok mnie bawiąc się moimi włosami. Nagle do pomieszczenia przyszedł lekarz – Witam, mam najnowsze badania Filipa i wszystko wskazuje na to, że jest coraz lepiej. Jego stan jest stabilny, czekamy teraz tylko na moment kiedy się obudzi i przewieziemy go do innej sali. - Kiedy to usłyszałam, moje serce przyśpieszyło i poczułam wielką radość, rodzice zaczęli dziękować lekarzowi za wszystko, a on jak zawsze odpowiadał – Nie ma za co, wykonuje tylko swoje obowiązki. - Następnie wyszedł z sali.

- Filip wróć już do nas, tęsknimy za tobą synku. - Mama wzięłą jego rękę w swoje dłonie i mówiła do niego. Tata trzymał jej ramiona uśmiechając się a my z Carly dalej siedziałyśmy na naszych miejscach. - Idę po coś do picia.- Odezwałam się, mając już dość ich towarzystwa i tego braku możliwości porozmawiania z bratem. - Dobrze. - Tata skinął głową i pozwolił mi wyjść. Zabrałam torbę i poszłam do najbliższego automatu z napojami. Na szczęście był on dość daleko od sali Filipa więc zyskałam więcej czasu bez moich
kochanych rodziców.

Kiedy znalazłam szukaną przeze mnie maszynę, wybrałam RedBulla, bo potrzebowałam energii i wsadziłam pieniądze do środka. Kiedy nagle usłyszałam – To niezdrowe. - Jakiś męski głoz za mną rozpoczą konwersacje. - Może, ale nie dbam teraz o to. - Odwróciłam się biorąc łyka mojego napoju, spoglądając jednocześnie na mojego rozmówce. Był to dość dobrze zbudowany, wysoki brunet o niebieskich oczach. Ubrany w białą bluzkę z dekoltem w serek, jeansy i całkiem fajne buty, których nazwać nie umiem. - Spoko, twój wybór. - Odezwał się i podszedł do automatu. - Woda, widzę, że ty o siebie dbasz. - Skomentowałam i odeszłam, jednak on dalej kontynuował rozmowę. - Zależy mi na zdrowiu, tyle. - On sugeruje żę mi nie zależy na moim? Przystojny ale irytujący. - Brawo, tak trzymaj, powodzenia życzę. - Posłałam mu sarkastyczny uśmiech. - Dziękuję, tobie też. - Rany... dziwny człowiek. Podniosłam do góry rękę, na znak ze już muszę iśc i odeszłam. Nie zaprzątając sobie nim dłużej głowy wróciłam do sali. Taty z Carly nie było, ale nie chciałam się pytać gdzie są bo oznaczało by to konwersacje z moją mamą.
- Możemy porozmawiać? - Chyba jednak ona ma ochotę na rozmowę. - O czym bo nie wiem czy mi się chce. - Musiałam być oschła, bo nie pozwolę sobie na takie traktowanie. - Natalia, wiem, że jesteś na nas zła ale kiedyś to docenisz i nam podziękujesz. Kochanie przecież my nie chcemy dla ciebie źle. - A mogłąm posłuchać niezmajomego i kupić wodę, teraz przy najmniej nie miałą bym tak podniesionego ciśnienia. - Mamo, daruj sobie, ale ja wam za zniszczenie życia dziękować nie będę chyba że podupadne psychicznie...chociaż nie czekaj … wtedy też wam nie podziękuję. - Odezwałam się i wzięłąm łyka RedBulla. - kochanie, zrozum, że to nie jest chłopak dla ciebie, on jest... - Mama szukała odpowiednich słów.
- No jaki jest? Śmiało, powiedz, przecież znasz go lepiej ode mnie. - Wstałam, z nerwów, bo już nie mogłam wytrzymać. Łzy znowu napłynęły mi do oczu. - Natalia... - Powiedziała cicho, ale ja nie mogłam już tego słuchać. - Nie, nie mów już nic... - Wybiegłam z sali. Łzy uniemożliwiały mi dobre widzenie, przez co zaraz przy skręcie korytarza wpadłam na kogoś, oblewając go moim napojem. - Cholera... Przepraszam, ja nie … - Zaczęłam się tłumaczyć. - Spoko, to tylko niezdrowy napój na mojej koszulce. - Mój rozmówca nie był zły tylko rozbawiony, a kiedy otarłam łzy zauważyłąm że to ten sam chłopak z którym rozmawiałam chwilę wcześniej. - Co jest? Co się stało? - Przerażony spojrzał na mnie. - Nic, zostaw mnie. - Chcałam odejść ale złapał mnie za rękę. - Komuś się pogorszyło z twojej rodziny? - Kiedy to usłyszałam zaśmiałam się bez humoru – Tak, moim rodzicom rzuciło się na mózg, coś jeszcze? Bo nie mam ochoty rozmawiać. - Przykro mi, ale trzeba być dobrej myśli. - Ten facet nic nie rozumiał, ale nie czułam potrzeby żeby mu tłumaczyć. - Dobra, mogę już iść? - Spojrzałam na rękę którą mi trzymał. - Tak jasne, powodzenia i głowa do góry. - Szłam przez korytarz i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Byłam zła, od środka aż mnie rozrywało. - usiadłam obok na krześle i spoglądałam na ludzi którzy mijali mnie idąc korytarzem.

Po około 30 minutach stwierdziłam, że powinnam iść już do sali, jak się okazało rodzice już się zbierali. - Bierz rzeczy, jedziemy już do domu. - Spojrzałam na tatę i szybko mu odpowiedziałam – Wy mieliście czas z Filipem... teraz moja kolej. - Tata westchną, ale nie powiedział nic, bo wiedział że mam racje. Kiedy wyszli usiadłał i zaczęłąm się żalić. - Rany bracie wróć do mnie bo ja sobie bez ciebie nie radzę, rozsypuje się. Rodzice dali mi szlaban, mają chore urojenia na temat mnie i Justina. Przecież ja chce z nim być i oni nie mogą mi tego zabronić! Cholera... czemu to jest takie skomplikowane! On zrobił to co zrobił ale odpokutował i teraz jest wspaniale! - Łzy znowu mi napłynęły do oczu. Jednak poczułam że ktoś mnie obserwuje, kiedy się odwróciłam zobaczylam tego bruneta. Czy on musi być wszędzie?! - Co ty tu robisz? Nie wiesz że nie wolno podsłuchiwać? W ogóle jak długo tu stoich? - Zapytałąm na co odpowiedział mi z tym swoim stoickim spokojem – Wystarczająco długo żeby wiedzieć o twoim obecnym życiu. - Pokręciłam głową i zabierając swoje rzeczy, pocałowałam brata w czoło i wyszłam nie spoglądając na nieznajomego.

Kiedy byłam w domu nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, nie byłam wystarczająco skupiona żeby się uczyć, więc postanowiłam uczesać włosy i się pomalować próbując nowych metod o których słyszałam. Nagle jednak do pokoju weszła mama. - Nie chce rozmawiać. - Skomentowałąm krótko i pozostałam dalej w łazience. - Nie masz wyboru zamknęłam drzwi i nie wyjdę dopóki nie porozmawiamy. - Odezwała się siadając na łóżu, jednak ja milczałam. Dalej kręciłam włosy chcąc je potem jakoś upiąć. Kiedy mi to wyszło zabrałam się za malowanie, przypomnę że minęło około 40 minut a moja mama dalej siedziała na łóżku. Wzięłam podkład, puder, eyeliner, tusz i zabrałam się za makijaż. Po około 20 minutach wyszłąm i zaczęłam. - Dobra mów co masz do powiedzenia i wyjdź. - Usiadłam na łóżku i patrzyłam się gdziekolwiek byle nie na nią. - Chciała bym cię zrozumieć. Tak strasznie przeżywasz tego chłopaka, martwię się że za bardzo mu zaufałaś. - Zaczęła. - Mamo, zaufałam mu bo na to zasłużył. Starał się i wygrał. Zależy mu na mnie a mi na nim, co jest w tym dziwnego? - Westchnęła, szukając odpowiednich słów. - On nie jest chłopakiem któremu można powierzyć swoje sekrety. - No teraz muszę powiedzieć, że mnie zaciekawiła. - Tak? Ooo nie wiedziałam, że się znacie, możesz mi przybliżyć waszą znajomość? - Nie wiedziałam, już jak mam z nią rozmawiać, żeby ją przekonać. Wiem, że ona mnie jakoś zrozumie, to znaczy na pewno zrozumie bardziej niż tata. - Czytałam jego akta i nie są ciekawe. -
No to po co je czytała skoro nie są ciekawe?! - On jest dobrym człowiekiem, pogubionym trochę w życiu, ale czy to oznacza że trzeba go od razu skreślić? - Kurcze poczułam się jak adwokat w sądzie. - Ja go nie skreślam, bo nawet go nie wpisałam do żadnego wątku z naszego życia. - Cały czas kręciłam głową. Czy ona siebie słyszy?! - Mamo zależy mi na nim, oprócz Broke nie ufałam nikomu dopóki nie zawalczył on o mnie. - Wzięła głęboki wdech i zapytała. - Jak bardzo mu zaufałaś? - Nie bardzo wiem o co jej chodzi. - Jeżeli chodzi ci o nasze rodzinne sprawy to mu nic nie mówiłam, ale ja ufam mu całkowicie bo wiem, że mogę. - Pokiwała głową i dodała. - Nie chodzi mi o to. Natalia czy ty z nim robiłaś coś więcej? - Cholera... Ona się pyta czy ja... Boże co ja mam jej odpowiedzieć...prawdę czy nie. - Kochanie bądź ze mną szczera. Ta rozmowa zostanie między nami tylko powiedz mi prawdę. - Dobra chyba jej powiem, może to mi jakoś pomoże... - Jeżeli ci chodzi o to czy nadal jestem dziewicą, to nie, już nie jestem. On był moim pierwszym. - Po minie mojej mamy poznałam, że miała nadzieję na inną odpowiedź. - Właśnie o to bałam się najbardziej, że oddasz mu się cała. - Moja mama wstała z łóżka. - Natalia to twój wybór, z kim się kochasz jednak teraz będzie ci ciężej o nim zapomnieć. - Tyle … to wszystko co miała mi do powiedzenia i wyszła. Tak po prostu wyszła.... Cholera!! To jest tak bardzo niesprawiedliwe!!

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 52


Justin pov

Kiedy wstałem rano, a była to godzina 10, pierwsze co zrobiłem to zadzwoniłem do Natalii sprawdzić jak się czuje. Pierwszy sygnał... drugi...trzeci i w końcu usłyszałem jej zmęczony głos. - Hej Justin. 
- Natalia wszystko w porządku? Masz strasznie zmarnowany głos. - Zapytałem, jednocześnie wstając z łóżka i szukając paczki papierosów. - Mmm... tak, wszystko w porządku tylko wszystko mnie boli bo spałam w szpitalu przy Filipie. - westchnąłem tylko, bo w sumie nie mogłem jej nic powiedzieć kiedy wiem że ja zrobił bym dokładnie to samo. - a ty jak tam? - usłyszałem po chwili. - właśnie wstałem i muszę jechać z mamą na zakupy, bo chce zrobić kolację i w sumie pytała się czy przyjedziesz ale w tej sytuacji to chyba nie odpowiedni moment co? - zapytałem jednocześnie odpalając papierosa. Zimno z zewnątrz uderzało moją skórę, ale nie przeszkadzało mi to, nawet lubię to uczucie. - W sumie to nie była bym dobrym towarzystwem teraz... przynajmniej dopóki nie będzie wiadomo czy Filip będzie żył. - westchnęła ze smutkiem w głosie. Cholernie mi jej teraz żal i nie rozumiem dlaczego akurat jej musiało się to przytrafić... czuję teraz że powinienem być przy niej. Nagle w telefonie usłyszałem coś jakby jakieś kolejne połączenie. - Kochanie przyjadę po ciebie zaraz do szpitala i odwiozę do domu dobrze? - Zapytałem szybko na co ona nie protestując przez swoje zmęczenie się zgodziła. - Dobrze to daj mi godzinkę i będę. Kocham cię i do zobaczenia. - Rozłączyłem się i zaakceptowałem połączenie z nieznanego mi dotąd numeru. - Tak? - zapytałem ciekaw kim był mój rozmówca. - Witaj Justin gdzie się podziewasz? Nie mogłem się z tobą skontaktować przez pewien czas. - No i Anthony mnie dopadł... Cholera. - Sorry musiałem wyjechać na jakiś czas, ale już jestem i właśnie wybierałem się na Brooklyn, a potem na Bronx i na parę wizyt domowych o ile wyślesz mi adresy i ile są ci winni. - Uspokoiłem go że nie zapomniałem o pracy i moich obowiązkach. Anthony jest osobą bardzo niecierpliwą i kiedy się o nim nie pamięta albo chce się od niego odciąć robi się bardzo niemiły i konsekwencje mogą być tego różne. - No dobrze Bieber ale tym razem postaraj się żeby praca była dobrze wykonana bo nie chce mieć problemów, zrozumiano? - Upewnił się jednocześnie pokazując swoją wyższość nade mną. - Taaaa, o 16 będę z kasą. - Rozłączyłem się i poszedłem się szybko umyć, a następnie założyłem spodnie i bluzę z kapturem. Zabrałem kluczyki od auta i wyszedłem z domu. Schodząc po klatce spotkałem moją mamę - Justin gdzie idziesz? Nie było cię przez parę dni w domu i znowu gdzieś wybywasz – Westchnąłem i niestety musiałem się pośpieszyć z wyjaśnieniami bo dużo czasu nie miałem. - Mamo muszę jechać do Natalii bo jej brat jest w szpitalu i spędziła tam całą noc teraz jadę ją odwieźć do domu, potem muszę pozałatwiać parę spraw na mieście i pojadę posiedzieć z nią a wieczorem coś wszyscy porobimy co ty na to? - W myślach pogratulowałem sobie tak fantastycznej przemowy. - No tak jedź do Natalii i pozdrów ją ode mnie i powiedz, że na pewno wszystko będzie dobrze, będę się o to modliła. - Moja mama uśmiechnęła się serdecznie i dając mi całusa w policzek, poklepała mnie po ramieniu dając pozwolenie, że mogę już iść. - Do zobaczenia. - Odpowiedziałem i poszedłem w dół po schodach. Znalazłem moje auto i wsiadłem do niego. Dawno nie był odpalany dlatego miałem wielką nadzieję że gdzieś jednak nim dziś pojadę. - Nooo dalej stary wiem że dasz radę! - przekręciłem kolejny raz kluczykami i w kocu załapał. Poczekałem chwilę aż silnik trochę się rozgrzeje, więc postanowiłem zapalić w tym czasie papierosa. Wziąłem jednego do ust i zaciągnąłem się porządnie. Pozwoliłem żeby dym pokrążył w moich płucach po czym wypuściłem go za okno samochodu. 
Kiedy wypaliłem już papierosa odjechałem spod mojego bloku i udałem się w kierunku szpitala. Droga minęła dość szybko więc po jakiś 25 minutach byłem na miejscu. Koło wejścia nie było Natalii więc wyszedłem i pamiętając drogę do miejsca gdzie znajdowała się sala jej brata udałem się tam po nią. Mijałem miejsca gdzie ludzie byli w naprawdę złych stanach, w sumie nigdy by mnie to nie ruszyło gdyby nie to że jednym z tych ludzi była osoba bardzo ważna dla mojej dziewczyny. Kiedy w końcu dotarłem na miejsce zauważyłem Natalię stojącą z jej mamą jak dowiedziałem się wczoraj. Od razu mnie zauważyła i podeszła do mnie. Mocno ją przytuliłem i chwilkę tak staliśmy dopóki nie usłyszeliśmy chrząknięcia. Kiedy spojrzeliśmy przed siebie dostrzegłem wysokiego mężczyznę który był jej ojcem. - Ymm Justin odwiezie mnie do domu, dobrze? - Powiedziała Natalia szybko do nich obojga, ale jej tacie widocznie się to nie podobało. - Natalia przecież ja cię mogę zawieźć do domu, nie musisz fatygować...yy przepraszam kim jesteś? - Spojrzał na mnie z góry na dół i zrobiło się niezręcznie – Justin Bieber proszę pana. - Nie wiedziałem czy mam dodać że jestem chłopakiem Natalii bo ten moment do ogłoszenia takiej wiadomości nie był dobry. Jednak Natalia postanowiła dopowiedzieć ten mały szczegół – Mój chłopak. - Zaskoczenie nie było wymalowane na twarzy jej mamy ale tata był aż wzburzony tym co usłyszał. Kiedy chciał coś powiedzieć akurat przyszedł lekarz wybawiając nas od niezręcznej rozmowy z jej rodzicami. - Dobrze porozmawiamy o tym wieczorem jak wrócimy ze szpitala. - Natalia pokiwała głową i odeszliśmy w ciszy od nich. 

- Przepraszam z mojego tatę...on...on jest nadopiekuńczy, ale jestem pewna że cię polubi kiedy będzie miał okazję cię lepiej poznać. - Uśmiechnęła się nieśmiało. Jej oczy były podkrążone, była troszkę blada i głos miała bardzo cichy. - No nie wiem, na pewno będzie chciał wiedzieć o mnie wszystko i zapewniam cię że mu się to nie spodoba. Ale nie rozmawiajmy o tym teraz. Chodź tam zaparkowałem – Pokazałem jej auto i otworzyłem drzwi, a następnie sam wsiadłem na miejsce kierowcy i odpaliłem auto. 

Natalia pov
Jechaliśmy tak w ciszy przez jakąś chwilę dopóki Justin nie postanowił jej przerwać – O czym myślisz? - Nie patrząc na niego tylko na drogę odpowiedziałam. - Nie wiem, mam cholerny mętlik w głowie. Chce mi się płakać a już nie mam czym, boję się, źle się czuję, mam dość i chce się już z tego koszmaru obudzić. 
- Ej kochanie, musisz uwierzyć że wszystko będzie dobrze. Jak sama nie będziesz wierzyła to jaki będzie to miało sens? - Justin starał się mnie jakoś przekonać, ale ja byłam bardzo pesymistycznie nastawiona do całej sytuacji i nic nie było w stanie poprawić mi humoru i zmienić tego wszystkiego na lepsze jak poprawa zdrowia Filipa. - Ale to bez sensu jak będę myślała pozytywnie a coś się spieprzy to przecież ja się załamie... a tak przynajmniej nic mnie nie zdziwi i nie zaskoczy bo będę przygotowana. - Wyjaśniłam mu mój punkt widzenia, ale temat rozmowy szedł w kierunku kłótni albo wybuchu złości przeze mnie więc musiałam zakończyć to zanim Justin zdążył się odezwać. - Nie, proszę nic nie mów. Koniec tematu nie pocieszaj mnie nie chce tego w tym momencie po porostu jedźmy do mnie do domu chce spać. 
- Dobrze. - krótka odpowiedź Justina zabrzmiała w moich uszach i potem ponownie zapanowała między nami cisza. Wiem że on chce dla mnie jak najlepiej ale to w tej sytuacji mnie teraz męczy. Ja chce spokoju, a nie użalania się nade mną. Po prostu chcę żeby był. 
Trochę boję się co tata o nim sądzi skoro stwierdził że porozmawiamy o tym wieczorem. Jak on mi jeszcze dodatkowa powie że Justin nie jest dla mnie to chyba się załamię. 

- Jesteśmy - Głos Justina wyciągnął mnie z zamyślenia. Wysiadłam z auta i poszłam w stronę wejścia. Pociągnęłam za drzwi i kiedy obróciłam się do tyłu mojego chłopaka już nie było. Nawet się ze mną nie pożegnał? Zdziwiłam się, ale byłam zbyt zmęczona żeby dociekać czemu i dzwonić do niego. Na recepcji siedział George. - Cześć słoneczko, jak się czujesz? - Zapytał podchodząc do mnie. - Ja czuję się okropnie, a co do Filipa dalej nie wiadomo co z nim będzie. Mam już tego dość. - Przytuliłam się do niego i łzy znowu zaczęły mi lecieć. - Chodź odprowadzę cię do mieszkania. Powinnaś się teraz położyć spać. - Poszliśmy w stronę windy i wjechaliśmy na moje piętro. Następnie otworzyłam drzwi i weszłam, żegnając się lekkim uśmiechem z Georgiem. Nie zachodząc nawet do kuchni poszłam na górę do swojego pokoju. Zdjęłam spodnie i bluzkę. Następnie podeszłam do torby której jeszcze nie wypakowałam aby znaleźć coś do spania. Pierwsze co wpadło mi do rąk była szara bluzka Justina z dekoltem w serek. Założyłam ją i położyłam się do mojego łóżka. Nie wiedzieć nawet kiedy, zasnęłam w mgnieniu oka.

- Natalia wstań proszę, bo ja i tata chcemy z tobą porozmawiać. - Poczułam jak mama głaszcze mnie po głowie. - Mmmm... Która godzina? - Zapytałam, siadając na łóżku. - 19, właśnie wróciliśmy od twojego brata, i troszkę się poprawiło. - ucieszyłam się z tego co mi powiedziała i od razu wstałam, bo byłam ciekawa o czym chcą ze mną rozmawiać o tej porze. Jednak kiedy zeszłam na dół i zobaczyłam minę taty od razu przypomniało mi się na jaki temat miała być ta dyskusja. 
- Słucham, co się stało? - Zapytałam udając że nie wiem o co chodzi.- chodzi o... jak ty go nazwałaś...Twojego chłopaka. - Oznajmił tata krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Ok, słucham. - Zaczęłam się denerwować, bo z moim tatą i jego wybuchowym charakterem nigdy nic nie wiadomo. - Czy ty do reszty zgłupiałaś!? - No i się zaczęło... - Gdzie miałaś rozum kiedy zdecydowałaś się z nim być? - Tata nachylił swoje ciało tak żeby mieć mnie bliżej. - Nie rozumiem o co ci chodzi? To jest miły, opiekuńczy i zabawny chłopak... - Zaczęłam się bronić. Liczyłam jeszcze że pomoże mi mama ale się przeliczyłam. - Natalia... my z ojcem po tym incydencie z policją u nas w domu sprawdziliśmy tego chłopaka, bo skoro powiedziałaś że się znacie chcieliśmy wiedzieć kto to jest i zaskoczyło nas to co przeczytaliśmy w jego aktach. I szczerze mówiąc zaskoczyłaś mnie. Nie spodziewałam się że będziesz tak nieodpowiedzialna. Kiedy tylko zobaczyłam tego chłopaka w szpitalu z tobą zrobiło mi się słabo bo właśnie tego się oboje z tatą obawialiśmy. - Mama mówiła i mówiła i nie pozwoliła mi nawet dojść do słowa. Nie wiem o co chodziło im, przecież on nic im nie zrobił. Kiedy wyczułam odpowiedni moment odezwałam się. - Mamo! Ale on dla mnie jest dobry i stara się o mnie...o nas i gdybyście wiedzieli jaki on potrafi być czuły... 
- Dosyć! moja córka nie będzie się spotykała z chłopakiem który ma na swoim koncie kradzież, pobicia i podejrzenie o handel narkotykami i wyścigi uliczne! Nie wyrażam na to zgody, rozumiemy się? - Tata odezwał się stanowczo, a mnie wraz z tymi słowami pękało serce...czy on właśnie mówi mi że nie mogę być z Justinem? - Ale tato! To jest mój chłopak... -

- Już nie...masz zakaz spotykania się z nim, rozumiesz mnie? - Łzy napłynęły mi do oczu. Jedyna osoba która potrafi jakoś na mnie wpłynąć własnie jest odseparowywana ode mnie... - Ale czemu? Mamo powiedz coś! - Wstałam, bo nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. - Przykro mi, ale twój ojciec ma rację... to nie jest chłopak dla ciebie. Jak to wygląda? Dziewczyna mądra, poukładana która ma rodziców prawników ma chłopaka który jest dobrze znany policji od tej złej strony? - Nie wierze w to co oni mówią, po prostu nie mogę tego zrozumieć. - Ale czy wy siebie słyszycie! Dla was ważniejsze jest co ludzie pomyślą niż to co ja czuje! Nie obchodzi was to że ja go kocham, że spędziłam z nim wiele fantastycznych chwil! - Mówiłam przez łzy, bo nie mieściło mi się w głowie to wszystko. - Uspokój się, rozmawiasz z rodzicami a nie ze znajomymi. Widzisz jaki wpływ ma na ciebie ten chłopak? - Odpowiedział tata, kiedy ja tylko sarkastycznie się zaśmiałam - Naprawdę? Nic więcej nie macie mi do powiedzenia oprócz tego że to jest zły chłopak? Nikt nie jest idealny! Ale was przecież to nie interesuje... ważne jest to żeby ludzie nie gadali źle... - Widziałam jak mój tata zaczyna się złościć. On również wstał tak jak i ja wstałam. - Ja nie będę ci się więcej tłumaczył, oboje z matką się o ciebie martwimy, żeby on ci czegoś nie zrobił, tyle w temacie, idź do siebie do pokoju, jutro rano jedziemy do Filipa więc bądź wypoczęta. - ... szok... to jedyne co miałam w głowie. - Nienawidzę was! Jak możecie mi to robić! Kocham go, ale wy tego nie zrozumiecie! - W odpowiedzi dostałam tylko ciche wskazanie ręką kierunku w którym mam się udać. Kiedy szłam w górę usłyszałam jak tata mówi do mamy - To tylko nastoletnia miłość przejdzie jej szybciej niż jej się to teraz wydaję. - w momencie kiedy to usłyszałam szybko zeszłam i krzyknęłam tak jak jeszcze nigdy na nich nie podniosłam głosu. - Co ty powiedziałeś?! Cholera czy ty nie możesz zrozumieć że czy tego chcesz czy nie ja i tak będę się z nim widywać?! Chodzimy razem do szkoły nie zapominaj! Nienawidzę cię i tego jak bardzo mnie nie szanujesz! Zawsze widziałeś tylko siebie i swoje gówniane interesy! Czemu nie mogę mieć normalnych kochających mnie rodziców?! - Widziałam jak tata podniósł rękę i tak szybko jak znalazła się w górze tak szybko opuścił ją na dół. Oboje z mamą zamarłyśmy... On właśnie chciał mnie uderzyć... - Idź, po prostu idź do siebie nie chcę cię teraz oglądać... a telefon odłóż nam do pokoju, nie będzie Ci potrzebny, dodatkowo jesteś uziemiona do odwołania, a jeśli chodzi o szkołę to radzę ci się dostosować do tego co mówię bo inaczej szkołę też zmienimy. - zapłakana odeszłam na górę. Weszłam do pokoju i z drżącymi rękoma napisałam smsa do Justina: 


Do: Justin:*
Przyjedź do mnie o 22, proszę!!!!! 
Wyłączyłam telefon i odniosłam rodzicom do pokoju. Następnie położyłam się na łóżku i płakałam. W sumie to aż zanosiłam się od płaczu, a moje ciało drżało. w pewnym momencie usłyszałam jak otwierają się drzwi - Wyjdź... - Odezwałam się. - Natalia... - Głos mojej młodszej siostry zabrzmiał mi w uszach. - Co się stało? Czemu krzyczeliście, a teraz ty płaczesz? - szybko otarłam łzy i wyciągnęłam rękę do Carly. - Chodź do mnie kochanie. - Wdreptała się na łóżko i przytuliła do mnie. - Przepraszam jeśli cię przestraszyliśmy. Ale ja już nie wytrzymałam. - Dalej się trzęsłam. - Nic się nie stało, ale czemu płaczesz? - Zapytała ponownie. - Bo zabronili mi widywać się z Justinem. - kolejna fala bólu i łez mnie opanowała. Carly tylko pocałowała mnie w policzek i leżała koło mnie przez jakich czas dopóki mama nie zawołała jej do spania. - Dobranoc Natalia. - Pożegnała się i wyszła. 

Kiedy wybiła 22, a wszyscy oprócz mnie spali Justin zapukał w okno. Wstałam szybko, ubrałam kurtkę i buty a następnie zamknęłam drzwi żeby nie mogli do mnie wejść i wyszłam do Justina. zeszliśmy w ciszy na dół. - Kochanie co jest? dzwoniłem ale miałaś wyłączoną komórkę i się martw... Wooow... co jest? czemu płaczesz? ... nie mogłam powiedzieć ani słowa, miałam gulę w gardle która uniemożliwiała mi mówienie. - Proszę powiedz mi że z Fillipem jest wszystko dobrze... 
Westchnęłam - Tak, nawet troszkę się polepszyło...tu chodzi o coś innego... - zaczęłam ale nie mogłam dokończyć. Przytuliłam się szybko do niego trzęsąc sie z nerwów i zimna. - Rany ale się denerwujesz... chodź do auta tam jest ciepło. Otworzył drzwi i oboje wsiedliśmy do tyłu. - No to teraz powiedz mi powoli i spokojnie o co chodzi. 
- Ja...Ty...my...oni zabronili... ja ich nie rozumiem...czemu?! 

Justin pov
- hej, hej! spokojnie. Jacy oni, co ty, co ja? co zabronili? - Zapytałem bo z każdą chwilą martwiłem się coraz bardziej. - Moi rodzice kazali mi z tobą zerwać i kategorycznie zakazali mi się z tobą widywać. Sprawdzili twoją kartotekę i powiedzieli że nie jesteś dla mnie i że to źle wygląda. Boją się o mnie i nawet nie dali mi szansy na opowiedzenie o tobie! Boże Justin ja nie chce!! Rozumiesz nie chce! Ja cię kocham! NIE!!! - Ponownie zaczęła płakać. Cholera sprawa jest poważna, Justin myśl co zrobić! Myśl!- Kochanie spróbuj się uspokoić i popatrz na mnie. - Poprosiłem spokojnie, ocierając jej łzy z twarzy. Kiedy podniosłą głowę i ujrzałem jej przekrwione oczy wiedziałem, że nie mówi mi wszystkiego. - Powiedz mi o wszystko, tylko spokojnie, ok? Zrobisz to dla mnie? - Pokiwała głową, wzięła głęboki oddech i zaczęła. - Bo tata był strasznie zły, mama pewna siebie i obojga ich nie było nawet mowy żeby jakoś udobruchać. Powiedzieli że jak tylko policja przyszła do nas do domu kiedyś tata od razu Cię sprawdził bo wiedział że musi być coś na rzeczy. Wtedy powiedział że zabrania mi kontaktowania się z tobą, że nie wyraża zgody na to żebyśmy byli razem i wtedy ja zaczęłam się wykłócać aż w końcu powiedziałam co o tym wszystkim myślę i wtedy... - Łzy ponownie napłynęły jej do oczu. Przymknęła je żeby zatrzymać wybuch płaczu ale pojedyncze łzy popłynęły w dół jej twarzy. - Co się stało? - Zapytałem delikatnie. - Tata podniósł rękę... - Ponownie się zatrzymała a mi aż gorąco się zrobiło. - Uderzył cię?! - Moja reakcja była zbyt gwałtowna, bo szybko spojrzała na mnie - Nie, nie, nie... Justin spokojnie. Spuścił rękę i powiedział że mam oddać telefon i trzymać się nowych zasad bo inaczej... inaczej zmienię szkołę... - W tym momencie moje zdziwienie było tak wielkie, że sam nie wiedziałem już co mam powiedzieć. Nie chce być z daleka od niej, to będzie trudne...cholernie trudne. Kurwa zakochałem się i teraz to wszystko musi runąć! To nie może się tak skończyć. - Cholera... to nie będzie łatwe, ale Natalia obiecuję ci że zrobię wszystko żeby twoi rodzice zmienili zdanie. - Spojrzała na mnie, ostatnia łza spłynęła w dół, ale oboje się nie uśmiechaliśmy. - Jak zamierzasz to zrobić? 
- Jeszcze nie wiem ale coś wymyślę. Narazie faktycznie trzymajmy się od siebie z daleka. Jak sprawa trochę przycichnie będziemy mogli coś wymyślić żeby się spotykać. Ale musimy tzn ty musisz być wiarygodna. - Natalia kiwała głową, jakby nie wierzyła, że to wszystko pójdzie po naszej myśli. - Kocham cie i nie martw się zostaw to swojemu kreatywnemu chłopakowi. - uśmiechnąłem się do niej co odwzajemniła.
- Teraz leć bo nie chce żeby było gorzej. - Otworzyłem drzwi do auta, i oboje z niego wyszliśmy. - Dobranoc. Jak coś to Ryan i Broke. - Tylko tyle zdążyłem powiedzieć, zanim nie poczułem jej ust przy moich. Były takie idealne. Całowała delikatnie i z uczuciem. Postanowiłem oddać jej ten pocałunek bo przez jakiś czas będzie nam tego brakowało. Przytuliłem ją mocniej i po chwili już odprowadzałem ją wzrokiem po schodach aż nie weszła przez okno do swojego pokoju. 

Cholera swoją drogą miałem nadzieję, że nie będzie tak źle jednak widzę że jej tata jest nieugięty... Będę musiał wymyśleć coś co pomoże mi go przekonać do siebie i to nie będzie takie łatwe.
___________________________________________________________
NO i jest kolejny rozdział :D Ale chyba nikt nie czyta... :( Tzn PRAWIE nikt :D jestem wdzięczna wszystkim tym którzy cztają miło mi, ale chyba będę powoli kończyła opowiadanie ze względu na pare rzeczy ale to jeszcze zobacze ;)
Proszę o komentarze czy Wam się podoba :*
Natalia 

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 51

Kiedy usłyszałem głos Kayli od razu zrobiło mi się gorąco... Zupełnie zapomniałem o jej istnieniu, jednak teraz kiedy wróciła na pewno będą kłopoty.
- I ? - Spytałem na jej radosną nowinę, która teraz tak szczerze mało mnie obchodziła.
- Jak to? Nie cieszysz się? - Ton jej głosu był zmieszany. - Oj wiem, że troszkę cię zaniedbałam i wyjechałam na tak długo, ale przecież wiesz że musiałam... - Przewróciłem oczami, bo totalnie irytowało mnie jej zachowanie. Z jednej strony była seksowna i miała mocny charakter ale z drugiej strony jest zdzirą, puszczalską zdzirą.
- Kayla posłuchaj mnie bo nie mam zamiaru powtarzać. - Westchnąłem i kontynuowałem to co miałem jej w tym momencie do powiedzenia. - Zapomnij o wszystkim, nie będzie już tak jak dawniej. Po prostu do mnie nie dzwoń. - Po moich słowach myślałem że sobie odpuści ale oczywiście nie mogło być tak prosto.
- Co? Ostatnim razem jak się widzieliśmy tak bardzo nie chciałeś żebym jechała, byłeś wkurwiony i mówiłeś, że już nie możesz się doczekać kiedy wrócę mimo, że jeszcze nigdzie nie pojechałam, a ty teraz mi mówisz, że mam zapomnieć?! - Dziewczyny i te ich wieczne problemy...jakby nie mogły przyjąć wszystkiego do wiadomości i skończyć.
 -Boże Kayla! Nasz układ był totalnie czysty i prosty... Naprawdę muszę Ci o tym przypominać? - jęknąłem w irytacji.
- Nie, ale nie rozumiem co się zmieniło? - Chwila ciszy i kontynuowała. - Zaraz! Już wiem, ty po prostu znalazłeś sobie nową laskę do pieprzenia!
- Sorry, ale nie chce mi się z tobą gadać, po prostu zapomnij. - Wyłączyłem się i zostawiając wyciszony telefon na piętrze zszedłem na dół do wszystkich, gdzie czekali na mnie aby móc kontynuować film. Nie byłem w stanie ukrywać mojej złości, co zauważyła Natalia.
- Hej, co się stało? - Zapytała patrząc się na mnie, jedząc popcorn. Siedziała po turecku na kanapie obok naszych przyjaciół przykryta kocem.
- Nic. - Moja odpowiedź była krótka. Podszedłem do lodówki, wyciągnąłem piwo i po otwarciu wypiłem naraz jakąś połowę żeby się jakoś odstresować.
- No przecież widzę, że coś jest nie tak. - Westchnąłem i wziąłem kolejnego łyka, żeby móc wymyślić jakieś kłamstwo, bo co ja mam jej powiedzieć? Aaa, nie no nic, dzwoniła tylko Kayla...wiesz ta,  o którą kiedyś się mnie pytałaś. Zanim jeszcze byliśmy razem miałem z nią układ że uprawiamy niezobowiązujący seks, czyli pieprzyłem ją wtedy kiedy miałem na to ochotę, ale potem wyjechała i teraz dzwoniła żeby powiedzieć, że mogę do niej przyjść... Już widzę, jak Natalia to zrozumie...
- Justin... - Tym razem jej głos był bardziej zaniepokojony.
- Mama dzwoniła, że Jaxon bawił się przy moim aucie i rozwalił mi szybę, bo rzucał kamieniem. - Szybkie kłamstwo, mało przemyślane, bo będzie problem jak wejdziemy na ten temat przy mojej rodzinie, ale najwyżej powiem Natalii żeby nic im nie mówiła że wie i tyle.
- O kurcze, to Jaxo nie widział, gdzie rzuca? - Zapytał Ryan podchodząc do mnie i również wyciągnął sobie piwo.
- No najwidoczniej nie... Ale możemy o tym nie mówić? - Postanowiłem zmienić temat, bo czym dłużej o tym rozmawiamy tym bardziej wgłębiamy się w to pieprzone kłamstwo.
- Pewnie, chodźcie obejrzymy w końcu ten film. - Odezwała się Natalia klepiąc kanapę na której znajdowała się razem z Brooke.

Po obejrzeniu wszystkich 3 części Transformersów na prośbę Natalii, wstaliśmy z kanapy obolali, bo za długo siedzieliśmy. Oczywiście, co chwila się wyłączałem, bo nie wiem co zrobić z Kaylą, ona się tak szybko nie odczepi, pomimo że wyraziłem się jasno.
- Justin słuchasz mnie? - Zapytał Ryan tym samym sprowadzając mnie na ziemie.
- Tak, jasne, co jest? - Spojrzałem na niego, starając się ogarnąc.
- Idziesz ze mną po drewno? Bo trzeba dołożyć do kominka, a brakuje. - Kiwnąłem głową i poszedłem ubrać buty.

Kiedy byliśmy już za domem Ryan zaczął poważną rozmowę. - To kto tak naprawdę dzwonił? Bo gdyby to był serio Jaxon i jego, powiedzmy niezgrabna ręka z kamieniem to był byś wkurzony, a nie nieobecny i myślami gdzie indziej. - Odpaliliśmy po papierosie i zanim cokolwiek powiedziałem wciągnąłem dym do płuc, przytrzymując go tam chwilę i po chwili wypuściłem.
- Kayla. - Odpowiedziałem krótko, a jego oczy zrobiły się 3 razy większe niż normalnie są.
- Że kto kurwa?! - Podniósł głos, a ja szybko go uciszyłem, bo nie mam zamiaru tłumaczyć się przed Natalią teraz z tego wszystkiego.
- Kayla i zamknij się z łaski swojej bo dziewczyny usłyszą... - Ponownie zaciągnąłem się papierosem. Deptałem śnieg dookoła mnie, bo nie wiedziałem co innego mam w tej sytuacji robić.
- Czego ona do jasnej cholery chciała? Przecież wyjechała... - Ryan nie bardzo chyba mógł to ogarnąć. W sumie nikt z mojej paczki nigdy jej nie lubił, ja w sumie też jakoś sympatią do niej nie pałałem.
- Wróciła i jak zwykle oczekuje, że do niej przyjadę, jak to kiedyś bywało... - Nadal miałem ochotę w coś uderzyć, ale nie mogłem bo Natalia zaraz by się zorientowała, że moja frustracja wyszła ze mnie i coś mnie dręczy.
- Do dupy. - Skomentował Ryan. Tak jego pomoc jest nieoceniona. Po cholerę jasną się pytał skoro nawet nie potrafi mi pomóc, tylko powtarza jak bardzo do niczego jest ta sytuacja.
- Nie musisz mi przypominać. - Przewróciłem oczami i gasząc w śniegu papierosa zabrałem się za wnoszenie drewna do środka domu.
- Musisz jej powiedzieć. - Wypalił Ryan w końcu z jakimś pomysłem.
- Cholera i co ja mam jej niby powiedzieć? Że pieprzyłem Kaylę i jeszcze kilkanaście innych po drodze? Przecież ona mnie zostawi – Gdyby to było takie łatwe to powiedział bym jej wszystko od razu ale tutaj chodzi o coś bardzo delikatnego, zwłaszcza dla takiej dziewczyny jaką jest Natalia.
- To wolisz ją okłamywać? - Zapytał kładąc mi drewno na ręce.
- Nie chcę, ale muszę trzymać ją z daleka od tego świata, to nie dla niej. Wystarczy, że Anthony już o niej wie... - Zacząłem ale Ryan szybko mi przerwał stając przede mną ze swoją poważną miną.
- Ona już jest w tym świecie. Od kiedy jesteście ze sobą ona weszła do tego świata...to jest taka niepisana umowa. Zadajesz się z Bieberem - chcąc nie chcąc wchodzisz w to gówno. Ona jeszcze tego nie wie i miejmy nadzieję że nic jej się nie stanie, ale dobrze wiesz, że musisz ją chronić i oboje wiemy o czym mówię. - Cholera mój przyjaciel ma rację, powinienem jej powiedzieć. Pokiwałem mu na znak, że ma rację.
- Powiem jej, ale po powrocie, nie chcę psuć tego wypadu. Jak tylko wrócimy to spotkam się z Natalią i o wszystkim jej powiem – Zabierając drzewo weszliśmy do domku. Tak jednak nie zastaliśmy dziewczyn.

- Pewnie są na górze i plotkują – Skomentował Ryan, ale po chwili po schodach zbiegła Brooke spanikowana z torbami.
- Nie stójcie tak tylko ładujcie żarcie do skrzynek i zanoście je do samochodów! - Rozkazała, a my oszołomieni nie wiedzieliśmy o co chodzi.
- Po co? - Ryan zatrzymał ją w połowie drogi na górę.
- Wracamy do Nowego Jorku. - To jedyne, co zdążyła powiedzieć i pobiegła na górę.
Dziewczyny pakowały nas i siebie, a my szybko gasiliśmy kominek i zbieraliśmy jedzenie z lodówki i szafek. - Ciekawe co jest grane... - Odezwał się Ryan zanosząc pierwsze dwie skrzynie do samochodu. Nagle po schodach szybko zeszła Natalia razem z Brooke. Nie bardzo mogłem przyjrzeć się ich twarzom, bo od razu wyszły na zewnątrz z torbami.
- Wszystko jest porozdzielane, wasze torby w aucie Ryana, a nasze i jedzenie u mnie. - Kiwnąłem głową do Brooke i kiedy chciałem się zapytać, czemu się tak szybko zbieramy, do środka weszła Natalia z telefonem przy uchu i rozmazanym makijażem od płaczu.
- Cholera co jest grane? - Zapytałem wpatrując się w nie obie.
 - Nie ma teraz czasu, musimy jechać, po drodze wszystko Wam wyjaśnimy. - Wtedy się zdenerwowałem, bo nagle szybko zaczęliśmy się zbierać, wszystko na wariackich papierach, a w dodatku Natalia jest zapłakana i nikt nie chce mi powiedzieć o co chodzi.
- Kurwa nie możesz mi po prostu powiedzieć? - Zapytałem unosząc ręce w geście irytacji.
- Justin, proszę chodź... - Cichy głos mojej dziewczyny zwrócił moją uwagę.
- Powiedz mi co jest grane. - Szybko podszedłem do niej kładąc dłonie po obu stronach jej twarzy tak, żeby na mnie spojrzała.
- Filip...miał wypadek... i...i on leży w szpitali w śpiączce i … mama do mnie teraz dzwoniła...że muszę przyjechać, bo... - Nagle ponownie zaniosła się od płaczu i nie była wstanie wypowiedzieć ani słowa.
- Hej, kochanie spójrz na mnie – Zachęciłem ją i otarłem łzy z jej policzka. My staliśmy ze sobą, a nasi przyjaciele pakowali auta. - Wiem że dasz rade, możesz mi powiedzeć. - Wzięła głęboki oddech.
- Bo on może tego nie przeżyć. Boże, Justin, ja nie chce żeby on mnie zostawiał! Nie może! Przecież on... on jest moim starszym bratem! - Jej płacz powodował, że moje serce łamało się z każdą kolejną łzą. Trzymałem ją w ramionach nie puszczając. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale tutaj to pieprzone "Wszystko się jakoś ułoży i będzie dobrze" nie miało prawa być wypowiedziane.
- Księżniczko, on wie że nie może cię zostawić, dlatego walczy tam teraz dla ciebie i waszej rodziny. Musisz tam jechać i być przy nim. - Spojrzała na mnie pociągając nosem.

- Możemy jechać. Justin, jedź z Brooke i Natalią, a ja sam dam radę. - Ryan zakomunikował i nie było czasu do stracenia. Wsiedliśmy do aut i pojechaliśmy. Przez pierwsze 15 minut Natalia znowu nie mogła się uspokoić. Łzy leciały jej strumieniami z policzków i kurczowo trzymała telefon w ręce. Jak tak dalej będzie go ściskała to go złamie.
- Kochanie, daj mi telefon. - Poprosiłem, ale pokręciła głową, nie będąc wstanie nic powiedzieć. - Wiem że chcesz od razu odebrać, jak tylko ktoś będzie dzwonił, ale u mnie w kieszeni będzie słychać, zapewniam cię. - Uśmiechnąłem się do niej delikatnie próbując wyciągnąć telefon z jej ręki. Nawet bez problemu mi oddała. Schowałem go i dalej obejmowałem Natalię. Cała się trzęsła od płaczu, moja szara bluza zrobiła się ciemno szara od łez, które na nią spadały.

Po godzinie drogi zatrzymaliśmy się, aby zatankować. Odbyło się to szybko i bez problemów. - Brooke, chcesz się zamienić? - Spytałem się jej, bo wiem że prowadzenie pod wpływem stresu jest bardzo męczące. - Natalia śpi więc wystarczy że będziesz ją obejmowała i będzie okej. - Pokiwała głową i sprawnie zajęła moje miejsce.
Starałem się jechać przepisowo, ale nie zawsze się dało. Jako doświadczony a raczej ,,zawodowy” rajdowiec umiem jeździć nawet jak jest ślisko.
- Ostrożnie, nie chcemy się pozabijać i leżeć na sali z jej bratem. - Ostrzegła mnie Brooke szeptem.
- Spokojnie, przecież wiozę dwie dziewczyny, w tym najważniejszy skarb dla mnie. - Oznajmiłem uśmiechając się do niej w lusterku i spoglądając na śpiącą ze zmęczenia Natalię.
- Cholera czemu akurat jej się to musiało przytrafić. Teraz kiedy tak dobrze się układało. - Wiem że to była lekka aluzja do mnie, ale nie miałem nic do dopowiedzenia, bo doskonale miała racje. Ona już swoje wycierpiała, powinna być uśmiechnięta, a nie zapłakana.

Kiedy wjechaliśmy do miasta Brooke obudziła Natalię, tak żeby pod szpitalem była już w miarę komunikatywna. - Co? Jesteśmy już? - Zerwała się szybko i wyglądała za okno.
- Nie, ale za jakieś 20 minut powinniśmy być. Powiedz w którym szpitalu jest Filip? - Brooke zapytała delikatnym tonem głosu.
- Eee powinnam dostać SMSa od taty – Zaczęła nerwowo szukać telefonu w torebce.
- Kochanie ja go mam, proszę. - Podałem jej telefon, cały czas patrząc na drogę. Natalia odblokowała swojego iPhone i sprawdziła wiadomości.
- O tutaj jest. - Pokazała Brooke, która podała mi telefon.
- Okej to jedziemy. Za około 10 minut będziemy. - Oznajmiłem troszkę przyśpieszając. Jechaliśmy w ciszy do momentu, w którym ponownie było słychać pociąganie nosem. - Kotek nie płacz już, Filip wyjdzie z tego, mówię ci. - Zacząłem ją pocieszać, ale nie wiele to dało, bo na wspomnienie jego imienia łzy poleciały  jeszcze bardziej.

- Jesteśmy. - Zaparkowałem auto, a Natalia jak strzała wysiadła z samochodu i pobiegła do głównego wejścia szpitala.
- Idź za nią, będziesz ją potrafił bardziej uspokoić. - Zrobiłem to, co powiedziała i poszedłem za Natalią. Zanim się zorientowałem już była w recepcji pytając o swojego brata.

Natalia pov.

- Filip Smith, gdzie jest? - W tym momencie nie obchodziło mnie, czy byłam za głośno, po prostu chciałam wiedzieć gdzie jest i jak się czuje mój brat.
- Kim pani jest? - Starsza pielęgniarka, spojrzała ze spokojem na mnie. Chyba była przyzwyczajona do ludzi spanikowanych, przychodzących zapytać się o swoich bliskich. W tym momencie widząc jej opanowanie i powolne ruchy miałam ochotę wyjść z siebie.
- Jestem jego siostrą. - Odpowiedziałam na jej pytanie, a ona spojrzała do komputera i wstukała coś po chwili mówiąc, że jest w sali 209 na drugim piętrze po prawej stronie.
- Dziękuję. - Krzyknęłam w biegu i nie zatrzymując się nawet przy windzie pobiegłam po schodach w górę. Kidy dotarłam na 2 piętro od razu moim oczom ukazali się moi rodzice, siedzący przed salą. Tata obejmował mamę, która była bardzo załamana. W tym momencie mogłam spodziewać się najgorszego, podbiegłam do nich i spojrzałam przez szklaną ścianę na mojego brata otoczonego przez pielęgniarki i lekarzy, którzy najwidoczniej z czymś się spieszyli i widziałam już po całym tym zamieszaniu, że nie jest dobrze.
- Co się stało? Czemu oni wszyscy tam u niego są? - Zapytałam ze łzami w oczach.
- Przestał oddychać i musieli go intubować. - Odezwała się moja mama, po czym ponownie zaczęła płakać. Kiedy tylko usłyszałam to, co powiedziała, od razu poczułam, że moje nogi miękną. Nie wiem nawet kiedy opadłam w dół, ale ktoś mnie złapał i tym kimś był właśnie Justin.
- Wszystko dobrze? - Zapytał, sadzając mnie na szpitalnym krześle. - Kochanie, wszystko w porządku? - Moja mama podeszła do mnie dając mi kubek z woda który trzymała cały czas.
- Tak, jest okej, ja chce do niego wejść. - Powiedziałam zdecydowanym tonem głosu. Kiedy jednak chciałam wstać przed oczyma miałam plamy i ponownie opadłam na krzesło obok Justina.
- Siedź na razie, albo wyjdź na zewnątrz,  świeże powietrze dobrze ci zrobi. - Moja mama zabrała ode mnie wodę.
- Chodź, pomogę ci. - głos Jussa zabrzmiał w moich uszach, ale po chwili usłyszałam mojego tatę. - Nie trzeba, ja z nią pójdę, a tobie dziękujemy już. - Normalnie bym zareagowała, gdyby nie fakt, że zrobiło mi się ciemno przed oczami i jedyne co pamiętam to, jak się obudziłam na jakims łóżku w małej sali,a obok mnie mama.

- Kochanie, już dobrze, zemdlałaś i jesteś w takim specjalnym, odizolowanym pomieszczeniu, żebyś mogła dojść do siebie. - Powiedziała mama, podając mi butelkę chłodnej wody.
- Dziękuję, a co z Filipem? - Teraz to było jedyne o czym myślałam. Usiadłam powoli na łóżku, żebym ponownie nie miała mroczków przed oczami. Upiłam parę łyków i potem wstałam.
- Bez zmian, stan jest krytyczny i już nawet sam nie oddycha. Jest w śpiączce i lekarze mówią, że teraz wszystko zależy od jego organizmu, oni zrobili co w ich mocy, żeby mu pomóc. - Powoli wszystko mi wyjaśniła, a w moich oczach pojawiły się kolejne łzy. Dlaczego jak jest dobrze to po chwili musi się chrzanić?! To jest właśnie moje życie nigdy nie może być kolorowo, bo za dobrze by mi było.
- Muszę do niego iść. - Oznajmiłam, i poprawiając swoje włosy, które teraz były rozczochrane. Podeszłam do drzwi i naciskając na klamkę otworzyłam je i wyszłam na szpitalny korytarz, podążając w stronę sali, gdzie leżał mój brat.
Podeszłam do szyby i ponownie poczułam ucisk w sercu i łzy na policzkach. Jednak nie zatrzymało mnie to przed tym żeby tam wejść. Usiadłam przy jego łóżku i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to ta cała aparatura i rurki wokół niego. Pikało, brzęczało, a ja nie miałam pojęcia, co to wszystko było. Oczy miał zamknięte i gdyby nie to coś w jego gardle to wyglądałby całkiem normalnie, jakby spał u siebie w łóżku.
- Filip, czemu? Przecież zawsze mi mówisz żebym uważała na drodze, a teraz chyba mogę stwierdzić, że pora zamienić się rolami. Musisz wrócić! Do mnie! Ja ciebie potrzebuję... - Fala płaczu, przez którą nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej.

Kiedy nie byłam w stanie nawet zebrać myśli  poczułam jak coś w mojej torebce bzyczy. To był mój telefon. Wyciągnęłam go i zobaczyłam, że dzwoni Justin. Nie wiedziałam czy odebrać czy nie, bo nie byłam pewna czy byłabym w stanie nawet z nim rozmawiać. Kiedy wibracje ustały po jakiejś minucie dostałam smsa.

Od: Justin
Kochanie wszystko w porządku? Martwię się, bo nie było z tobą dobrze, a nie mogłem zostać, bo wolałem nie denerwować Twojego taty.

Odpisałam mu szybko, żeby już nie zawracał sobie głowy tą sytuacją.

Do: Justin
Już jest okej, nie martw się siedzę teraz z Filipem. Przepraszam Cię, że nie zareagowałam na to, co mój tata powiedział, ale nie mogłam, bo sam widziałeś...

Odłożyłam telefon i spojrzałam na mojego brata ponownie ale tym razem w milczeniu. bo nie wiedziałam, co mam więcej powiedzieć. Nikt nie mógł poradzić na to, że on tu leży. Nikt nie mógł spowodować, żeby wrócił do mnie, rodziców i Carly. Tata z mamą siedzieli razem ze mną w sali, ale kiedy zbliżył się wieczór nalegali żebym wróciła do domu.
- Ale ja chcę zostać przy nim i czekać. A co, jak się coś stanie? - Zapytałam ze złością, że męczą mnie i traktują jak małe dziecko.
- Kochanie jutro też jest dzień, twoja obecność nic tutaj nie zdziała, a ty tylko się wymęczysz. - Skomentował mój tata obejmując mnie, ale nie chciałam iść.
- Nic się nie stanie lekarz powiedział że jak na razie nic nie wskazuje na to, żeby coś miało się wydarzyć. Więc nie bądź uparta i idź do domu. - Mama wciąż nie chciała odpuścić. Wiem, że się martwią też i o mnie, bo zemdlałam i ja też zdaję sobie sprawę z tego, że mój organizm potrzebuje snu i odpoczynku przez ten cały stres, ale nie mogę zostawić tutaj tak mojego brata. Samego w tym wielkim szpitalu...
- Ja nigdzie nie jadę. Mówcie, co chcecie, ale ja nigdzie nie wracam z wami. - Powiedziałam stanowczym głosem, tak żeby wiedzieli, że to moja ostateczna decyzja.
- Dobrze, jak chcesz, ale jutro wracasz do domu i wysypiasz się porządnie. - oznajmił tata, zbierając się razem z mamą. Pokiwałam głową po czym dostałam od każdego buziaka na pożegnanie i wyszli. Ja natomiast wróciłam do sali i zanim się obejrzałam spałam w najlepsze oparta o łóżko szpitalne, siedząc na krześle.
_______________________________________
Tak wiem, wiem....nie dodawałam rozdziału baaaaaaardzo dawno i pewnie większości z Was już nie będzie, ale ja po prost nie mam na to czasu ;/ Ten rozdział i następne będą pojawiały się dzięki mojej kochanej Julce!! <3 To ona poprawia i dodaje rozdziały, bo ja się nie wyrabiam. Nie chcę się usprawiedliwiać, bo pewnie tego i tak nie czytacie i Was to nie interesuje, wiec no mam nadzieję, że chociaż rozdział Wam się podoba.

NASTĘPNY ROZDZIAŁ POSTARAM NAPISAĆ SIĘ JAK NAJSZYBCIEJ, ALE TO MOŻE POTRWAĆ. DZIĘKUJĘ ZA CIERPLIWOŚĆ xx