Natalia
Kiedy weszłyśmy do budynku, zatrzymał nas George. - Natalia, był kurier i zostawił coś dla ciebie. - Wszystkie się zdziwiłyśmy. Podeszłam do lady i zobaczyłam wielki bukiet kwiatów. - To dla ciebie. - Powiedział, a moje oczy zrobiły się wielkie. Od razu zauważyłam w środku karteczkę. Wyciągnęłam ją i przeczytałam dedykacje ,, Kocham Cię i bardzo za tobą tęsknie. Twój Justin.”
- Od kogo to? - Zapytała mama, ale zanim mogłam cokolwiek powiedzieć moja młodsza siostra zrobiła to za mnie – Od Justina, to proste. - Westchnęła i poszła w stronę windy. - Jak to? - Mama podeszła bliżej i wzięła liścik. - Twoje ulubione kwiaty. - Stwierdziła i również poszła do windy. W tym momencie odwróciłam się do mojego starego przyjaciela, a on tylko puścił mi oczko.
Kiedy weszłam na górę od razu wstawiłam kwiaty do wazonu. - Carly idź do siebie do pokoju i pobaw się czymś, bo zaraz będziesz szła spać. - Moja mama uśmiechnęła się do małej, po czym zwróciła się do mnie – I co ja mam teraz zrobić? - Wzruszyłam ramionami, nie mogąc przestać się uśmiechać. - Nie wiem nawet co mam powiedzieć. Nie podoba mi się to ani trochę, ten chłopak nie respektuje naszych wymagań. - Pokiwała głową i zaczęła rozpakowywać zakupy. - Mamo... on mnie kocha. - Powiedziałam podchodząc do niej i przytulając się. - Kochanie to jest tylko zauroczenie. Jesteście młodzi i przed wami całe życie. Oboje jesteście z różnych bajek i nie pasujecie do siebie, dlatego lepiej będzie jak zapomnicie o sobie. - Westchnęłam ciężko i postanowiłam iść do siebie do pokoju, ale na odchodne powiedziałam tylko – ja nigdy o nim nie zapomnę.
Kiedy weszłam do pokoju. Wazon z kwiatkami zajął miejsce na komodzie. Kwiaty były śliczne, róże i goździki ładnie ze sobą współgrają w tym bukiecie. Jednak nie mogłam tak stać w nieskończoność i patrzeć na niego, musiałam zabrać się za naukę na jutrzejszy dzień. Wzięłam więc książkę do angielskiego i otworzyłam na wierszu który mieliśmy sobie przeczytać. Nie potrafię interpretować wierszy, to znaczy umiem ale okazuje się to zupełnie odmienne z tym co mówi potem nauczyciel podczas lekcji.
Po zakończonej nauce czyli około godziny 24 postanowiłam iść się wykąpać. Szybki prysznic i do łóżka to jest to czego bardzo potrzebuje. Weszłam do łazienki i odkręciłam wodę. Zdjęłam ubrania i weszłam pod strumień ciepłej wody. Następnie użyłam mojej brązowej gąbki aby dobrze rozprowadzić mój truskawkowy żel. Kiedy to zrobiłam spłukałam wszystko dokładnie. Następnie osuszyłam ciało ręcznikiem i założyłam pidżamę którą był satynowy jasno różowy zestaw, krótkie spodenki + koszulka na ramiączkach. Kiedy wyszłam z pokoju pozostawiłam drzwi otwarte, żeby zapach mógł przenieść się do całego mojego pokoju. Następnie weszłam pod kołdrę i nie wiedzieć kiedy zasnęłam.
Na następny dzień rano, wstałam od razu kiedy tylko zadzwonił mi budzik. Weszłam do łazienki umyłam się i uczesałam sobie kłosa który schodził mi przez prawe ramie, potem się delikatnie pomalowałam i wyszłam z łazienki i podeszłam do komody z której wybrałam czarne, obcisłe spodnie, a następnie, kremowy sweterek. Zeszłam na dół i usiadłam ze wszystkimi przy stole. - Dzień dobry wszystkim. - Przywitałam się i wzięłam tosty, które następnie posmarowałam masłem i nałożyłam na nie pomidory. - Czemu jesteś taka wesoła? - Zapytał tata podejrzliwie. - Mój brat się wybudził to chyba wystarczający powód. - Odpowiedziałam mu, ale jednocześnie z tyłu głowy miałam ten bukiet od Justina. - Tak to niesamowite. Miejmy nadzieje, że teraz wszystko pójdzie dobrze i za niedługo już będzie w domu. - Powiedziała mama pomagając wytrzeć Carly buzie brudną od Nutelli. Strasznie się ciesze na myśl że z moim bratem jest coraz lepiej i że miałam z nim już wczoraj kontakt. Boje się jednak że jak powiem mu o Justinie to przejdzie na stronę rodziców i wtedy już będzie to sprawa nie do wygrania. - Kochanie powiedz mi co z tą rozprawą Robinsonów? - Zadała mama pytanie tacie – Nie wiem wydaje się że będzie ciężko. Przekonamy się o 12 bo wtedy zaczynamy. - westchnął tata, biorąc łyka swojej czarnej kawy. - Na pewno sobie poradzisz. Przecież nie ma spraw beznadziejnych. Jakieś rozwiązanie na pewno się znajdzie.
Justin
- O której kończysz dziś zajęcia? - Zapytała mama, podczas jedzenia śniadania. - Około 15, a potem muszę jeszcze jechać spotkać się z kimś i nie wiem ile mi to zajmie. - Odpowiedziałem, biorąc kęsa swojej kanapki. - Myślałam że mnie odbierzesz z pracy. - Powiedziała. - ale to nic wrócę autobusem. - Stwierdziła, na co ja szybko odpowiedziałem – Nie! Przyjadę do Ciebie a potem pojadę na spotkanie. Dobrze? - Uśmiechnęła się do mnie i wstała od stołu zaczynając sprzątać po śniadaniu. - To ja lecę już do szkoły więc do zobaczenia potem. - Pożegnałem się ze wszystkimi i wyszedłem z domu. Zszedłem po schodach na dół i wyszedłem z klatki. Odnalazłem swój samochód i podszedłem do niego. Po około pół godzinie byłem już pod budynkiem szkoły. Ryan stał z Broke przy jego aucie i najwyraźniej czekali na mnie. - Siema – Kiwnąłem do nich. - cześć. - Broke podeszła i przytuliła mnie na przywitanie. - To co idziemy do środka? - Zapytałem biorąc plecak z samochodu. - Pewnie. - Nasza rozmowa była jakaś smętna i bez większych zażyłości. Nie miałem ochoty z nikim teraz rozmawiać, ale przyjaciółka mojej dziewczyny najwyraźniej tego nie zauważyła. - Rozmawiałeś jakoś z Natalią? - Pokiwałem przecząco głową. - Myślę że wszystko się jakoś ułoży. - Pocieszyła mnie, po czym naszym oczom ukazała się wchodząca do szkoły Natalia z uśmiechem na twarzy. - Czy mi się wydaje czy ona się z czegoś cieszy? - Zapytał Ryan. - Tak chyba tak, czekajcie, podejdę zapytać się co jest grane. - Broke podeszła do niej i po jakiejś chwili zaczęły się przytulać i najwyraźniej miały jakiś powód. Nie miałem pojęcia co się mogło stać ale widziałem radość w ich oczach. Nagle pokiwały obie głowami i moja dziewczyna tylko się uśmiechnęła do mnie i poszła do swojej szafki, a jej przyjaciółka podeszła do nas. - Filip się obudził! - Krzyknęła. Cholera jak dobrze, że jest już lepiej. Ciesze się że chociaż w tej sprawie idzie wszystko w dobrym kierunku. - Nareszcie! To jest świetna wiadomość – Ryan powiedział z uśmiechem na twarzy. Ja nie odpowiedziałem nic, tylko zapuściłem się w moje myśli jeszcze głębiej. Myślę, że dzisiejszy dzień to dobry moment żeby zacząć cały plan.
Po szkole, kiedy zabrzmiał ostatni dzwonek, wyszedłem szybko z klasy i udałem się na parking gdzie szybko wsiadłem do auta i odjechałem. Jak na złość trafiałem na same czerwone światła a czasu dużo nie miałem. Podjechałem pod budynek gdzie pracuje moja mama. Jest sekretarką w biurze rachunkowym i dziś kończyła wcześniej z racji tego, że wczoraj była po godzinach. - Cześć kochanie, jak minął Ci dzień w szkole? - Zapytała, wchodząc do środa. - Nic szczególnego. Dzień jak co dzień. Cieszę się że to już ostatni rok i już potem nie będę musiał sie patrzeć na niektórych. - Westchnąłem a ona się zaśmiała. - Czemu się śmiejesz? - Zapytałem. - Ponieważ jesteś zabawny. Twój tata był w twoim wieku taki sam. Zbuntowany i nielubiący ludzi. - Pokiwałem głową. - Po kimś musiałem to odziedziczyć. - Wzruszyłem ramionami.
Po ok 20 minutach byliśmy już w domu. - To do zobaczenia potem. - Powiedziałem, a mama spojrzała na mnie – Powodzenia. - Zamknęła drzwi, a ja odjechałem. - 15:30, powinienem zdążyć – odezwałem się sam do siebie i liczyłem na to że będę na miejscu o czasie. Tym razem po drodze mijałem same zielone światła (tak dla odmiany). Kiedy podjechałem pod kancelarie mamy Natalii, zaparkowałem i podszedłem pod wejście i czekałem aż wyjdzie ze środka. Miałem ochotę zapalić papierosa, ale wiedziałem że to nie jest najlepszy pomysł w tym momencie. Nagle z zamyślenia wyciągnęły mnie otwierające się drzwi. Zauważyłem panią Smith, wziąłem więc głęboki wdech i podszedłem do niej. - Dzień dobry. - Przywitałem się, a ona na mnie spojrzała. - Dzień dobry. - Odpowiedziała, krótko czekając na moje dalsze słowa. - Mógł bym zając pani chwilę? Może pójdziemy na kawę o tam? - Wskazałem na kawiarnię po drugiej stronie ulicy. - Przepraszam ale muszę jechać do szpitala, do mojego syna. - Powiedziała to tak jak by przepraszającym tonem głosu, a ja wiedziałem, że nie mogę pozwolić jej tak odejść. - Zajmę pani tylko 20 minut. Proszę, to dla mnie bardzo ważne. - Spojrzałem na nią, a jej twarz złagodniała – No dobrze. To chodźmy już na tą kawę. - Westchnęła zamykając auto. Uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością. - Dziękuję.
Przeszliśmy przez ulicę, po czym otworzyłem drzwi do kawiarni, pozwalając mamie Natalii wejść pierwszej.
- Czego się pani napije? - Zapytałem kiedy jedna z kelnerek przyszła aby zebrać zamówienie. - Cappuccino. - Odezwała się po czym ja spojrzałem na młodą dziewczynę – a dla mnie zwykła czarna. - odparłem, uśmiechnęła się życzliwie, zapisała na kartce i odeszła aby zrealizować nasze zamówienie. - To Justin – Zaczęła – Czego ode mnie oczekujesz? - Westchnęła i spojrzała na mnie. - Chciałbym porozmawiać z panią o mnie i Natalii. To jest coś bardzo ważnego dla mnie. Ona jest bardzo ważna dla mnie. - Odparłem. - Ona też tak mówi, ale posłuchaj mnie, ja i mój mąż chcemy dla niej jak najlepiej. Chcemy żeby skończyła bardzo dobrze szkołę, aby poszła na dobre studia i ukończyła je z wyróżnieniem, żeby osiągnęła coś w życiu. I wybacz że to mówię, ale wydaje nam się że ty jej nie dasz dobrego życia. Spokojnego, bez problemów. - Wiedziałem że to co mówi to prawda, ale przecież nie mogę odpuścić sobie Natalii tylko dlatego, że jej rodzice tego chcą. - Masz problemy z prawem, a ona chce być prawnikiem. Jak ty sobie to wyobrażasz, że będzie cię twoja dziewczyna w sądzie bronić? - Spojrzała na mnie, nie z wyrzutem lecz z miną jakby na spokojnie chciała mi to wyjaśnić i przekonać mnie o swojej racji. Tak, na pewno uczą ich tego na studiach. Nie miałem pojęcia jak mam to zaargumentować, ale powiedzieć coś musiałem. - Rozumiem pani obawy ale – W tym momencie przyszła nasza kawa. Kelnerka podała nam, a my podziękowaliśmy. - Jednak wiem, że Natalia chce być ze mną tak bardzo jak ja chce być z nią. - Powiedziałem biorąc łyka mojej kawy. - Nasza córka ma dopiero 17 lat i nie wie co jest dla niej dobre, nie myśli o przyszłości tylko o teraźniejszości, a my jako jej rodzice musimy jej pomóc aby nie zeszła na złą drogę. - Wyjaśniła, wsypując cukier i mieszając łyżeczką która była na spodku od filiżanki. - Ale ja nie chce jej ściągnąć na złą stronę. Ja staram się ją trzymać z daleka od tego... - Nie pozwoliła mi dokończyć. - Dlatego też postanowiliśmy ci w tym pomóc i zabrać od ciebie Natalię. - Spuściłem głowę w dół i pokręciłem w nie dowierzeniu. - Ale dla państwa naprawdę nie znaczy nic to że my naprawdę chcemy być razem? - Spojrzałem na nią jakbym prosił ją o zrozumienie. - Przepraszam ale cały czas kręcimy się w kółko i już wyjaśniłam Ci to jak my zapatrujemy się na tą sytuacje i nie zamierzam Ci się z tego tłumaczyć. Tak będzie lepiej dla naszej córki. - jej ton głosu przybrał bardziej bojową postawę i wiedziałem, że muszę być bardziej przekonujący. - Bardzo długo starałem się o to aby mi zaufała. Dzięki niej widzę świat zupełnie inaczej, wiem że to wszystko ma sens kiedy ona jest blisko mnie, nie mogę pozwolić jej odejść. Teraz kiedy w końcu zaczęło być dobrze. Kiedy odzyskałem jej zaufanie, kiedy ona zaczęła we mnie widzieć kogoś więcej niż Biebera, którego boją się wszyscy. Ona jedyna zawsze się ze mną wykłócała w szkole, nie bała się powiedzieć mi prawdy prosto w oczy, jest zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny i ja właśnie jej potrzebuje. - Po jej spojrzeniu wiedziałem że trochę przemówiło do niej to co jej powiedziałem, ale mimo to dalej była nieugięta. - Wiesz, niepotrzebnie zgadzałam się na tą kawę. Nie i już. Przepraszam ale muszę już iść. - wstała zabierając swoje rzeczy i wtedy poczułem, że muszę powiedzieć to co czuje. Justin teraz zależy od tego twój związek, chociaż raz schowaj dumę do kieszeni!
Nie patrząc na nią kiedy ona przechodziła koło mnie, chcąc wyjść powiedziałem - Ale ja ją kocham... - Nagle się zatrzymała i westchnęła. Czekałem na jej reakcje, czy wyjdzie czy ponownie usiądzie.
- Nawet gdybym ja się zgodziła to John, znaczy mój mąż nie da się przekonać. On nawet nie będzie chciał tego słuchać. - Ponownie usiadła, chcąc wytłumaczyć mi że to naprawdę nie ma sensu. - Dlatego przyszedłem z tym do pani, bo wiem że kto jak kto ale matka zawsze zrozumie. Wiem, że może nam pani pomóc. - uśmiechnąłem się do niej z dziękującym wzrokiem. Ona tylko przewróciła oczami, tak jak robi to też i Natalia. - Naprawdę musiałeś się starać tak bardzo o moją córkę jak mówiłeś? - Spojrzała z nie dowierzeniem. - Gdyby tylko pani wiedziała, przez co musiałem przechodzić i ile musiałem się nagimnastykować, żeby dała mi szansę. - Uniosłem ramiona w górę w rozbawieniu, na co pani Smith lekko się zaśmiała. - Nie wiem sama. To że ją kochasz i ona niewątpliwie ciebie też nie znaczy że w życiu potem się dogadacie. - Próbowała dalej przekonać chyba bardziej siebie, żeby jednak uświadomić sobie że to zły wybór, ale od razu jej zaargumentowałem – Może, ale proszę pozwolić o tym zadecydować nam, bo jednak przepraszam, za śmiałość ale to my będziemy ze sobą żyć. - Przymrużyłem oczy, po czym wziąłem łyka swojej kawy. Mama Natalii zamknęła tylko oczy i wzięła głęboki wdech po czym powiedziała. - No dobrze, pomogę wam, ale nie liczcie na cuda bo ukrywać wiecznie tego nie możecie przed Johnem. - Spojrzała na mnie tak jakbym coś przeskrobał. - Wiem i dziękuję pani bardzo. - Posłałem jej wielki uśmiech wdzięczności. - Tak, zdecydowanie podoba jej się twój uśmiech. - pokręciła w rozbawieniu głową.
Kiedy przyszło do płacenia oczywiście ja to zrobiłem, nie pozwoliłem jej mamie zapłacić nawet za swoją kawę. - Dziękuję ci bardzo, to miłe z twojej strony. - Uśmiechnęła się życzliwie i poszliśmy w stronę wyjścia. Odprowadziłem ją do auta.
- Dobrze to zrobimy tak że ja postaram się porozmawiać z mężem, żeby oddał Natalii telefon. Jednak co będzie kiedy zorientuje się ze pisze albo rozmawia z tobą, z wykazów telefonicznych? - Spojrzała na mnie, ale ja wiem że przecież z moją ,,karierą'' to nie mogę mieć zarejestrowanego telefonu na siebie. - Spokojnie mam telefon na kartę, więc nie będzie wiedział że to mój, przynajmniej przez jakiś czas. - Zaśmiałem się. - No dobrze. To jak już dostanie telefon to do ciebie napisze, a co do szkoły to nie martw się mąż na pewno nie zmienił by jej szkoły plus aż takiej kontroli nie zrobi bo boi się o reputacje, że jak to on i córce nie ufa? - Machnęła ręką wsiadając do auta. - Dziękuję bardzo. - Odszedłem od auta i poszedłem do swojego. Od razu kiedy odjechała, złapałem za paczkę papierosów i musiałem zapalić jednego, to mnie kosztuje bardzo dużo stresu. Zaśmiałem się w duchu do siebie i zaciągnąłem się. Wirujący dym w moich płucach powoli mnie uspokajał, więc postanowiłem odpalić samochód i odjechać.
Natalia
Siedziałam przy łóżku mojego brata patrząc jak śpi, odpięty od jednej z aparatur ale nie wiem co to takiego dokładnie było. Kiedy tak bezczynnie patrzyłam się dookoła pokoju moje myśli powędrowały do Justina. Tak dawno nie spędziliśmy razem czasu, tak dawno nie żartowaliśmy i nie śmialiśmy się razem, tęsknie za nim, ale wiem że dopóki jestem w szkole średniej muszę słuchać rodziców, a oni na pewno nie ulegną na to bym była z nim. Denerwuje mnie to że nie pozwolą mi decydować z kim chce się spotykać. To jest moje życie, wiem, że oni chcą dla mnie jak najlepiej, ale nie znają Justina tak dobrze jak ja, nie wiedzą jakie ma dobre serce mimo tej całej przykrywki twardego bad boy'a.
- O czym tak myślisz? - Zapytał cichy głos mojego brata, wyciągając mnie z rozmyślania o bezsensowności mojego życia. - o rodzicach i pewnej skomplikowanej sytuacji. - Wzruszyłam ramionami. - Możesz mi o tym opowiedzieć jeśli tylko chcesz – Kochany Filip, nawet w momencie kiedy nie czuje się dobrze, chce ze mną rozmawiać o moich problemach. Kocham go ale nie chce denerwować go całą tą historią bo to za dużo jak na jego stan zdrowia. - Opowiem Ci to kiedy indziej, jak będziesz już zdrowy bo to bardzo długa i skomplikowana historia. - Uśmiechnęłam się do niego, ale trochę słabo mi to wyszło. - Coś czuje że bardzo cię to gryzie. - Po wypowiedzeniu tych słów zakaszlał. - Gryzie to za mało powiedziane, rodzice zabrali mi coś co od pewnego czasu sprawiało że się uśmiecham i jest to jednym z powodów dla którego chce żyć, ale serio nie jest to temat na teraz. - Westchnęłam a on złapał mnie za rękę. - No dalej, opowiedz mi o tym, nie czuję się aż tak źle żebym nie mógł cię wysłuchać. - Uśmiechnął się, do mnie zachęcając tym samym aby opowiedziała mu całą historię. - Dobrze, więc widzisz jest pewien chłopak, który... - Zaśmiał się lekko i powiedział tym samym przerywając mi – Wiedziałem! - Uśmiechnęłam się, po czym pokręciłam głową w rozbawieniu i kontynuowałam. - Kocham go. Naprawdę jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Dzięki niemu chce mi się wstawać z łóżka, dzięki niemu częściej się śmieje i czuje że mam osobę z którą mogę dzielić wszystkie moje radości i smutki. Wiem że on zrobi dla mnie wszystko. Poza tym tak bardzo się o mnie starał. Nie zrezygnował kiedy tak często krzyczałam mu w twarz że nie chce go znać, żeby się więcej do mnie nie zbliżał. On nie słuchał tego tylko robił wszystko żebym jednak pozwoliła mu się zbliżyć do siebie. W końcu wygrał i jesteśmy razem. - Opowiadałam mu z przejęciem i jednocześnie chciałam pokazać mu tą dobrą stronę Justina, kiedy on zadał mi pytanie. - To czym podpadł rodzicom? - Spojrzałam na niego zmieszanym wzrokiem i powiedziałam. - Sprawdzili jego akta i – zatrzymałam się na chwilę, a on wykonał gest ręką na znak żebym kontynuowała. - Bo widzisz on ma trochę na swoim koncie i rodzice wyczytali, że miał sprawę o bójkę, kradzież i inne, ale połowa z tego to tylko zatrzymania i oskarżenia bez pokrycia. - jęknęłam chowając głowę w swoich rękach, wtedy Filip pociągnął mnie za brodę , zmuszając abym na niego spojrzała. - Natalia... o kim ty mówisz? - To pytanie musiało paść jednak, ja nadal nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. - O Justinie prawda? - Zapytał, a ja byłam zdziwiona, że wiedział. - Skąd Ty... - Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. - Powiedzmy, że kiedy tak szybko pocieszyłaś się po zdradzie Luka, wiedziałem, że stoi za tym jakiś chłopak i musiałem sprawdzić kim on jest. - Wzruszył ramionami z obojętnością. - Śledziłeś mnie?! - Spojrzałam na niego z niedowierzeniem. - Tylko raz kiedy niby szłaś gdzieś z Broke a ja niby byłem poza domem. Kiedy zobaczyłem go idącego w twoją stronę owładnęła mnie złość, chciałem podejść do was i po prostu cię od niego zabrać, ale kiedy już prawie wyszedłem odwróciłaś się i zobaczyłem twoją twarz. Jeszcze nigdy nie patrzyłaś tak na nikogo. Twój uśmiech był tak szczery, oczami wpatrywałaś się w niego, a on... on cię objął niby od niechcenia, ale jestem facetem Natalia i wiem czasami o co chodzi plus on też patrzył się na ciebie z uwielbieniem i szczerością. Już wtedy wiedziałem że to jest ktoś bardzo wyjątkowy dla ciebie. - Wytłumaczył mi wszystko, ale końcówkę powiedział patrząc się w stronę drzwi, kiedy skończył zauważyłam jakby mówił jeszcze do kogoś. Postanowiłam się odwrócić, za nami stała nasza mama. Kiedy spojrzałam na nią ze szklanymi oczami widziałam że ją też to ruszyło. - Mamo ja... - Chciałam coś powiedzieć, ale ona powiedziała coś czego się nie spodziewałam. - On cię naprawdę bardzo kocha. - Te słowa wyszły jak aksamit z jej ust. Ciche ale wypowiedziane bardzo wyraźnie i spokojnie. Podeszłam do niej z trochę zagubionym wzrokiem. - Ale jak to? Skąd Ty to...
Kiedy weszłyśmy do budynku, zatrzymał nas George. - Natalia, był kurier i zostawił coś dla ciebie. - Wszystkie się zdziwiłyśmy. Podeszłam do lady i zobaczyłam wielki bukiet kwiatów. - To dla ciebie. - Powiedział, a moje oczy zrobiły się wielkie. Od razu zauważyłam w środku karteczkę. Wyciągnęłam ją i przeczytałam dedykacje ,, Kocham Cię i bardzo za tobą tęsknie. Twój Justin.”
- Od kogo to? - Zapytała mama, ale zanim mogłam cokolwiek powiedzieć moja młodsza siostra zrobiła to za mnie – Od Justina, to proste. - Westchnęła i poszła w stronę windy. - Jak to? - Mama podeszła bliżej i wzięła liścik. - Twoje ulubione kwiaty. - Stwierdziła i również poszła do windy. W tym momencie odwróciłam się do mojego starego przyjaciela, a on tylko puścił mi oczko.
Kiedy weszłam na górę od razu wstawiłam kwiaty do wazonu. - Carly idź do siebie do pokoju i pobaw się czymś, bo zaraz będziesz szła spać. - Moja mama uśmiechnęła się do małej, po czym zwróciła się do mnie – I co ja mam teraz zrobić? - Wzruszyłam ramionami, nie mogąc przestać się uśmiechać. - Nie wiem nawet co mam powiedzieć. Nie podoba mi się to ani trochę, ten chłopak nie respektuje naszych wymagań. - Pokiwała głową i zaczęła rozpakowywać zakupy. - Mamo... on mnie kocha. - Powiedziałam podchodząc do niej i przytulając się. - Kochanie to jest tylko zauroczenie. Jesteście młodzi i przed wami całe życie. Oboje jesteście z różnych bajek i nie pasujecie do siebie, dlatego lepiej będzie jak zapomnicie o sobie. - Westchnęłam ciężko i postanowiłam iść do siebie do pokoju, ale na odchodne powiedziałam tylko – ja nigdy o nim nie zapomnę.
Kiedy weszłam do pokoju. Wazon z kwiatkami zajął miejsce na komodzie. Kwiaty były śliczne, róże i goździki ładnie ze sobą współgrają w tym bukiecie. Jednak nie mogłam tak stać w nieskończoność i patrzeć na niego, musiałam zabrać się za naukę na jutrzejszy dzień. Wzięłam więc książkę do angielskiego i otworzyłam na wierszu który mieliśmy sobie przeczytać. Nie potrafię interpretować wierszy, to znaczy umiem ale okazuje się to zupełnie odmienne z tym co mówi potem nauczyciel podczas lekcji.
Po zakończonej nauce czyli około godziny 24 postanowiłam iść się wykąpać. Szybki prysznic i do łóżka to jest to czego bardzo potrzebuje. Weszłam do łazienki i odkręciłam wodę. Zdjęłam ubrania i weszłam pod strumień ciepłej wody. Następnie użyłam mojej brązowej gąbki aby dobrze rozprowadzić mój truskawkowy żel. Kiedy to zrobiłam spłukałam wszystko dokładnie. Następnie osuszyłam ciało ręcznikiem i założyłam pidżamę którą był satynowy jasno różowy zestaw, krótkie spodenki + koszulka na ramiączkach. Kiedy wyszłam z pokoju pozostawiłam drzwi otwarte, żeby zapach mógł przenieść się do całego mojego pokoju. Następnie weszłam pod kołdrę i nie wiedzieć kiedy zasnęłam.
Na następny dzień rano, wstałam od razu kiedy tylko zadzwonił mi budzik. Weszłam do łazienki umyłam się i uczesałam sobie kłosa który schodził mi przez prawe ramie, potem się delikatnie pomalowałam i wyszłam z łazienki i podeszłam do komody z której wybrałam czarne, obcisłe spodnie, a następnie, kremowy sweterek. Zeszłam na dół i usiadłam ze wszystkimi przy stole. - Dzień dobry wszystkim. - Przywitałam się i wzięłam tosty, które następnie posmarowałam masłem i nałożyłam na nie pomidory. - Czemu jesteś taka wesoła? - Zapytał tata podejrzliwie. - Mój brat się wybudził to chyba wystarczający powód. - Odpowiedziałam mu, ale jednocześnie z tyłu głowy miałam ten bukiet od Justina. - Tak to niesamowite. Miejmy nadzieje, że teraz wszystko pójdzie dobrze i za niedługo już będzie w domu. - Powiedziała mama pomagając wytrzeć Carly buzie brudną od Nutelli. Strasznie się ciesze na myśl że z moim bratem jest coraz lepiej i że miałam z nim już wczoraj kontakt. Boje się jednak że jak powiem mu o Justinie to przejdzie na stronę rodziców i wtedy już będzie to sprawa nie do wygrania. - Kochanie powiedz mi co z tą rozprawą Robinsonów? - Zadała mama pytanie tacie – Nie wiem wydaje się że będzie ciężko. Przekonamy się o 12 bo wtedy zaczynamy. - westchnął tata, biorąc łyka swojej czarnej kawy. - Na pewno sobie poradzisz. Przecież nie ma spraw beznadziejnych. Jakieś rozwiązanie na pewno się znajdzie.
Justin
- O której kończysz dziś zajęcia? - Zapytała mama, podczas jedzenia śniadania. - Około 15, a potem muszę jeszcze jechać spotkać się z kimś i nie wiem ile mi to zajmie. - Odpowiedziałem, biorąc kęsa swojej kanapki. - Myślałam że mnie odbierzesz z pracy. - Powiedziała. - ale to nic wrócę autobusem. - Stwierdziła, na co ja szybko odpowiedziałem – Nie! Przyjadę do Ciebie a potem pojadę na spotkanie. Dobrze? - Uśmiechnęła się do mnie i wstała od stołu zaczynając sprzątać po śniadaniu. - To ja lecę już do szkoły więc do zobaczenia potem. - Pożegnałem się ze wszystkimi i wyszedłem z domu. Zszedłem po schodach na dół i wyszedłem z klatki. Odnalazłem swój samochód i podszedłem do niego. Po około pół godzinie byłem już pod budynkiem szkoły. Ryan stał z Broke przy jego aucie i najwyraźniej czekali na mnie. - Siema – Kiwnąłem do nich. - cześć. - Broke podeszła i przytuliła mnie na przywitanie. - To co idziemy do środka? - Zapytałem biorąc plecak z samochodu. - Pewnie. - Nasza rozmowa była jakaś smętna i bez większych zażyłości. Nie miałem ochoty z nikim teraz rozmawiać, ale przyjaciółka mojej dziewczyny najwyraźniej tego nie zauważyła. - Rozmawiałeś jakoś z Natalią? - Pokiwałem przecząco głową. - Myślę że wszystko się jakoś ułoży. - Pocieszyła mnie, po czym naszym oczom ukazała się wchodząca do szkoły Natalia z uśmiechem na twarzy. - Czy mi się wydaje czy ona się z czegoś cieszy? - Zapytał Ryan. - Tak chyba tak, czekajcie, podejdę zapytać się co jest grane. - Broke podeszła do niej i po jakiejś chwili zaczęły się przytulać i najwyraźniej miały jakiś powód. Nie miałem pojęcia co się mogło stać ale widziałem radość w ich oczach. Nagle pokiwały obie głowami i moja dziewczyna tylko się uśmiechnęła do mnie i poszła do swojej szafki, a jej przyjaciółka podeszła do nas. - Filip się obudził! - Krzyknęła. Cholera jak dobrze, że jest już lepiej. Ciesze się że chociaż w tej sprawie idzie wszystko w dobrym kierunku. - Nareszcie! To jest świetna wiadomość – Ryan powiedział z uśmiechem na twarzy. Ja nie odpowiedziałem nic, tylko zapuściłem się w moje myśli jeszcze głębiej. Myślę, że dzisiejszy dzień to dobry moment żeby zacząć cały plan.
Po szkole, kiedy zabrzmiał ostatni dzwonek, wyszedłem szybko z klasy i udałem się na parking gdzie szybko wsiadłem do auta i odjechałem. Jak na złość trafiałem na same czerwone światła a czasu dużo nie miałem. Podjechałem pod budynek gdzie pracuje moja mama. Jest sekretarką w biurze rachunkowym i dziś kończyła wcześniej z racji tego, że wczoraj była po godzinach. - Cześć kochanie, jak minął Ci dzień w szkole? - Zapytała, wchodząc do środa. - Nic szczególnego. Dzień jak co dzień. Cieszę się że to już ostatni rok i już potem nie będę musiał sie patrzeć na niektórych. - Westchnąłem a ona się zaśmiała. - Czemu się śmiejesz? - Zapytałem. - Ponieważ jesteś zabawny. Twój tata był w twoim wieku taki sam. Zbuntowany i nielubiący ludzi. - Pokiwałem głową. - Po kimś musiałem to odziedziczyć. - Wzruszyłem ramionami.
Po ok 20 minutach byliśmy już w domu. - To do zobaczenia potem. - Powiedziałem, a mama spojrzała na mnie – Powodzenia. - Zamknęła drzwi, a ja odjechałem. - 15:30, powinienem zdążyć – odezwałem się sam do siebie i liczyłem na to że będę na miejscu o czasie. Tym razem po drodze mijałem same zielone światła (tak dla odmiany). Kiedy podjechałem pod kancelarie mamy Natalii, zaparkowałem i podszedłem pod wejście i czekałem aż wyjdzie ze środka. Miałem ochotę zapalić papierosa, ale wiedziałem że to nie jest najlepszy pomysł w tym momencie. Nagle z zamyślenia wyciągnęły mnie otwierające się drzwi. Zauważyłem panią Smith, wziąłem więc głęboki wdech i podszedłem do niej. - Dzień dobry. - Przywitałem się, a ona na mnie spojrzała. - Dzień dobry. - Odpowiedziała, krótko czekając na moje dalsze słowa. - Mógł bym zając pani chwilę? Może pójdziemy na kawę o tam? - Wskazałem na kawiarnię po drugiej stronie ulicy. - Przepraszam ale muszę jechać do szpitala, do mojego syna. - Powiedziała to tak jak by przepraszającym tonem głosu, a ja wiedziałem, że nie mogę pozwolić jej tak odejść. - Zajmę pani tylko 20 minut. Proszę, to dla mnie bardzo ważne. - Spojrzałem na nią, a jej twarz złagodniała – No dobrze. To chodźmy już na tą kawę. - Westchnęła zamykając auto. Uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością. - Dziękuję.
Przeszliśmy przez ulicę, po czym otworzyłem drzwi do kawiarni, pozwalając mamie Natalii wejść pierwszej.
- Czego się pani napije? - Zapytałem kiedy jedna z kelnerek przyszła aby zebrać zamówienie. - Cappuccino. - Odezwała się po czym ja spojrzałem na młodą dziewczynę – a dla mnie zwykła czarna. - odparłem, uśmiechnęła się życzliwie, zapisała na kartce i odeszła aby zrealizować nasze zamówienie. - To Justin – Zaczęła – Czego ode mnie oczekujesz? - Westchnęła i spojrzała na mnie. - Chciałbym porozmawiać z panią o mnie i Natalii. To jest coś bardzo ważnego dla mnie. Ona jest bardzo ważna dla mnie. - Odparłem. - Ona też tak mówi, ale posłuchaj mnie, ja i mój mąż chcemy dla niej jak najlepiej. Chcemy żeby skończyła bardzo dobrze szkołę, aby poszła na dobre studia i ukończyła je z wyróżnieniem, żeby osiągnęła coś w życiu. I wybacz że to mówię, ale wydaje nam się że ty jej nie dasz dobrego życia. Spokojnego, bez problemów. - Wiedziałem że to co mówi to prawda, ale przecież nie mogę odpuścić sobie Natalii tylko dlatego, że jej rodzice tego chcą. - Masz problemy z prawem, a ona chce być prawnikiem. Jak ty sobie to wyobrażasz, że będzie cię twoja dziewczyna w sądzie bronić? - Spojrzała na mnie, nie z wyrzutem lecz z miną jakby na spokojnie chciała mi to wyjaśnić i przekonać mnie o swojej racji. Tak, na pewno uczą ich tego na studiach. Nie miałem pojęcia jak mam to zaargumentować, ale powiedzieć coś musiałem. - Rozumiem pani obawy ale – W tym momencie przyszła nasza kawa. Kelnerka podała nam, a my podziękowaliśmy. - Jednak wiem, że Natalia chce być ze mną tak bardzo jak ja chce być z nią. - Powiedziałem biorąc łyka mojej kawy. - Nasza córka ma dopiero 17 lat i nie wie co jest dla niej dobre, nie myśli o przyszłości tylko o teraźniejszości, a my jako jej rodzice musimy jej pomóc aby nie zeszła na złą drogę. - Wyjaśniła, wsypując cukier i mieszając łyżeczką która była na spodku od filiżanki. - Ale ja nie chce jej ściągnąć na złą stronę. Ja staram się ją trzymać z daleka od tego... - Nie pozwoliła mi dokończyć. - Dlatego też postanowiliśmy ci w tym pomóc i zabrać od ciebie Natalię. - Spuściłem głowę w dół i pokręciłem w nie dowierzeniu. - Ale dla państwa naprawdę nie znaczy nic to że my naprawdę chcemy być razem? - Spojrzałem na nią jakbym prosił ją o zrozumienie. - Przepraszam ale cały czas kręcimy się w kółko i już wyjaśniłam Ci to jak my zapatrujemy się na tą sytuacje i nie zamierzam Ci się z tego tłumaczyć. Tak będzie lepiej dla naszej córki. - jej ton głosu przybrał bardziej bojową postawę i wiedziałem, że muszę być bardziej przekonujący. - Bardzo długo starałem się o to aby mi zaufała. Dzięki niej widzę świat zupełnie inaczej, wiem że to wszystko ma sens kiedy ona jest blisko mnie, nie mogę pozwolić jej odejść. Teraz kiedy w końcu zaczęło być dobrze. Kiedy odzyskałem jej zaufanie, kiedy ona zaczęła we mnie widzieć kogoś więcej niż Biebera, którego boją się wszyscy. Ona jedyna zawsze się ze mną wykłócała w szkole, nie bała się powiedzieć mi prawdy prosto w oczy, jest zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny i ja właśnie jej potrzebuje. - Po jej spojrzeniu wiedziałem że trochę przemówiło do niej to co jej powiedziałem, ale mimo to dalej była nieugięta. - Wiesz, niepotrzebnie zgadzałam się na tą kawę. Nie i już. Przepraszam ale muszę już iść. - wstała zabierając swoje rzeczy i wtedy poczułem, że muszę powiedzieć to co czuje. Justin teraz zależy od tego twój związek, chociaż raz schowaj dumę do kieszeni!
Nie patrząc na nią kiedy ona przechodziła koło mnie, chcąc wyjść powiedziałem - Ale ja ją kocham... - Nagle się zatrzymała i westchnęła. Czekałem na jej reakcje, czy wyjdzie czy ponownie usiądzie.
- Nawet gdybym ja się zgodziła to John, znaczy mój mąż nie da się przekonać. On nawet nie będzie chciał tego słuchać. - Ponownie usiadła, chcąc wytłumaczyć mi że to naprawdę nie ma sensu. - Dlatego przyszedłem z tym do pani, bo wiem że kto jak kto ale matka zawsze zrozumie. Wiem, że może nam pani pomóc. - uśmiechnąłem się do niej z dziękującym wzrokiem. Ona tylko przewróciła oczami, tak jak robi to też i Natalia. - Naprawdę musiałeś się starać tak bardzo o moją córkę jak mówiłeś? - Spojrzała z nie dowierzeniem. - Gdyby tylko pani wiedziała, przez co musiałem przechodzić i ile musiałem się nagimnastykować, żeby dała mi szansę. - Uniosłem ramiona w górę w rozbawieniu, na co pani Smith lekko się zaśmiała. - Nie wiem sama. To że ją kochasz i ona niewątpliwie ciebie też nie znaczy że w życiu potem się dogadacie. - Próbowała dalej przekonać chyba bardziej siebie, żeby jednak uświadomić sobie że to zły wybór, ale od razu jej zaargumentowałem – Może, ale proszę pozwolić o tym zadecydować nam, bo jednak przepraszam, za śmiałość ale to my będziemy ze sobą żyć. - Przymrużyłem oczy, po czym wziąłem łyka swojej kawy. Mama Natalii zamknęła tylko oczy i wzięła głęboki wdech po czym powiedziała. - No dobrze, pomogę wam, ale nie liczcie na cuda bo ukrywać wiecznie tego nie możecie przed Johnem. - Spojrzała na mnie tak jakbym coś przeskrobał. - Wiem i dziękuję pani bardzo. - Posłałem jej wielki uśmiech wdzięczności. - Tak, zdecydowanie podoba jej się twój uśmiech. - pokręciła w rozbawieniu głową.
Kiedy przyszło do płacenia oczywiście ja to zrobiłem, nie pozwoliłem jej mamie zapłacić nawet za swoją kawę. - Dziękuję ci bardzo, to miłe z twojej strony. - Uśmiechnęła się życzliwie i poszliśmy w stronę wyjścia. Odprowadziłem ją do auta.
- Dobrze to zrobimy tak że ja postaram się porozmawiać z mężem, żeby oddał Natalii telefon. Jednak co będzie kiedy zorientuje się ze pisze albo rozmawia z tobą, z wykazów telefonicznych? - Spojrzała na mnie, ale ja wiem że przecież z moją ,,karierą'' to nie mogę mieć zarejestrowanego telefonu na siebie. - Spokojnie mam telefon na kartę, więc nie będzie wiedział że to mój, przynajmniej przez jakiś czas. - Zaśmiałem się. - No dobrze. To jak już dostanie telefon to do ciebie napisze, a co do szkoły to nie martw się mąż na pewno nie zmienił by jej szkoły plus aż takiej kontroli nie zrobi bo boi się o reputacje, że jak to on i córce nie ufa? - Machnęła ręką wsiadając do auta. - Dziękuję bardzo. - Odszedłem od auta i poszedłem do swojego. Od razu kiedy odjechała, złapałem za paczkę papierosów i musiałem zapalić jednego, to mnie kosztuje bardzo dużo stresu. Zaśmiałem się w duchu do siebie i zaciągnąłem się. Wirujący dym w moich płucach powoli mnie uspokajał, więc postanowiłem odpalić samochód i odjechać.
Natalia
Siedziałam przy łóżku mojego brata patrząc jak śpi, odpięty od jednej z aparatur ale nie wiem co to takiego dokładnie było. Kiedy tak bezczynnie patrzyłam się dookoła pokoju moje myśli powędrowały do Justina. Tak dawno nie spędziliśmy razem czasu, tak dawno nie żartowaliśmy i nie śmialiśmy się razem, tęsknie za nim, ale wiem że dopóki jestem w szkole średniej muszę słuchać rodziców, a oni na pewno nie ulegną na to bym była z nim. Denerwuje mnie to że nie pozwolą mi decydować z kim chce się spotykać. To jest moje życie, wiem, że oni chcą dla mnie jak najlepiej, ale nie znają Justina tak dobrze jak ja, nie wiedzą jakie ma dobre serce mimo tej całej przykrywki twardego bad boy'a.
- O czym tak myślisz? - Zapytał cichy głos mojego brata, wyciągając mnie z rozmyślania o bezsensowności mojego życia. - o rodzicach i pewnej skomplikowanej sytuacji. - Wzruszyłam ramionami. - Możesz mi o tym opowiedzieć jeśli tylko chcesz – Kochany Filip, nawet w momencie kiedy nie czuje się dobrze, chce ze mną rozmawiać o moich problemach. Kocham go ale nie chce denerwować go całą tą historią bo to za dużo jak na jego stan zdrowia. - Opowiem Ci to kiedy indziej, jak będziesz już zdrowy bo to bardzo długa i skomplikowana historia. - Uśmiechnęłam się do niego, ale trochę słabo mi to wyszło. - Coś czuje że bardzo cię to gryzie. - Po wypowiedzeniu tych słów zakaszlał. - Gryzie to za mało powiedziane, rodzice zabrali mi coś co od pewnego czasu sprawiało że się uśmiecham i jest to jednym z powodów dla którego chce żyć, ale serio nie jest to temat na teraz. - Westchnęłam a on złapał mnie za rękę. - No dalej, opowiedz mi o tym, nie czuję się aż tak źle żebym nie mógł cię wysłuchać. - Uśmiechnął się, do mnie zachęcając tym samym aby opowiedziała mu całą historię. - Dobrze, więc widzisz jest pewien chłopak, który... - Zaśmiał się lekko i powiedział tym samym przerywając mi – Wiedziałem! - Uśmiechnęłam się, po czym pokręciłam głową w rozbawieniu i kontynuowałam. - Kocham go. Naprawdę jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Dzięki niemu chce mi się wstawać z łóżka, dzięki niemu częściej się śmieje i czuje że mam osobę z którą mogę dzielić wszystkie moje radości i smutki. Wiem że on zrobi dla mnie wszystko. Poza tym tak bardzo się o mnie starał. Nie zrezygnował kiedy tak często krzyczałam mu w twarz że nie chce go znać, żeby się więcej do mnie nie zbliżał. On nie słuchał tego tylko robił wszystko żebym jednak pozwoliła mu się zbliżyć do siebie. W końcu wygrał i jesteśmy razem. - Opowiadałam mu z przejęciem i jednocześnie chciałam pokazać mu tą dobrą stronę Justina, kiedy on zadał mi pytanie. - To czym podpadł rodzicom? - Spojrzałam na niego zmieszanym wzrokiem i powiedziałam. - Sprawdzili jego akta i – zatrzymałam się na chwilę, a on wykonał gest ręką na znak żebym kontynuowała. - Bo widzisz on ma trochę na swoim koncie i rodzice wyczytali, że miał sprawę o bójkę, kradzież i inne, ale połowa z tego to tylko zatrzymania i oskarżenia bez pokrycia. - jęknęłam chowając głowę w swoich rękach, wtedy Filip pociągnął mnie za brodę , zmuszając abym na niego spojrzała. - Natalia... o kim ty mówisz? - To pytanie musiało paść jednak, ja nadal nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. - O Justinie prawda? - Zapytał, a ja byłam zdziwiona, że wiedział. - Skąd Ty... - Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. - Powiedzmy, że kiedy tak szybko pocieszyłaś się po zdradzie Luka, wiedziałem, że stoi za tym jakiś chłopak i musiałem sprawdzić kim on jest. - Wzruszył ramionami z obojętnością. - Śledziłeś mnie?! - Spojrzałam na niego z niedowierzeniem. - Tylko raz kiedy niby szłaś gdzieś z Broke a ja niby byłem poza domem. Kiedy zobaczyłem go idącego w twoją stronę owładnęła mnie złość, chciałem podejść do was i po prostu cię od niego zabrać, ale kiedy już prawie wyszedłem odwróciłaś się i zobaczyłem twoją twarz. Jeszcze nigdy nie patrzyłaś tak na nikogo. Twój uśmiech był tak szczery, oczami wpatrywałaś się w niego, a on... on cię objął niby od niechcenia, ale jestem facetem Natalia i wiem czasami o co chodzi plus on też patrzył się na ciebie z uwielbieniem i szczerością. Już wtedy wiedziałem że to jest ktoś bardzo wyjątkowy dla ciebie. - Wytłumaczył mi wszystko, ale końcówkę powiedział patrząc się w stronę drzwi, kiedy skończył zauważyłam jakby mówił jeszcze do kogoś. Postanowiłam się odwrócić, za nami stała nasza mama. Kiedy spojrzałam na nią ze szklanymi oczami widziałam że ją też to ruszyło. - Mamo ja... - Chciałam coś powiedzieć, ale ona powiedziała coś czego się nie spodziewałam. - On cię naprawdę bardzo kocha. - Te słowa wyszły jak aksamit z jej ust. Ciche ale wypowiedziane bardzo wyraźnie i spokojnie. Podeszłam do niej z trochę zagubionym wzrokiem. - Ale jak to? Skąd Ty to...
-
Przyjechał dziś do mnie i prosił o chwilę rozmowy. Widziałam po
nim że to co mówiłam było dla niego oczywiste i wiedział że mam
racje, ale mimo to upierał się przy swoim i podawał swoje
argumenty, które swoją drogą były całkiem do rzeczy. -
Wyjaśniła, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech i pojedyncza
łza spłynęła po moim policzku. - Kochanie musisz mi powiedzieć,
czy on jest dla ciebie ważny? Kochasz go? Jesteś tego pewna, że
chcesz z nim być? - Spojrzała na mnie i zadała każde pytanie
spokojnie i oddzielnie, a ja za każdym razem kiwałam głową. Wtedy
mama popatrzyła na Filipa który tylko wzruszył ramionami z wielkim
uśmiechem. Wtedy ona westchnęła i powiedziała – Dobrze będę
was kryć i jednocześnie jakoś rozmawiać z tatą. Jednakże nie
licz na cuda, poza tym jesteś już prawie dorosła i myślę że
możesz podejmować decyzję z kim chcesz się spotykać. Ja
osobiście go polubiłam. - Zaśmiała się, a ja skoczyłam na nią
z radością. - Mamo jesteś kochana!! Dziękuję Ci!!! - Pocałowałam
ją i przytulałam tak mocno że aż mnie odepchnęła – Ale uważaj
bo jak udusisz mnie to wtedy cały plan się posypie- i wtedy
zaśmialiśmy się wszyscy.
zaśmialiśmy się wszyscy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz