czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 35


Justin

- Justin masz gościa. - Zawołała moja mama z przedpokoju. W pierwszej chwili myślałem że to Natalia, ale kiedy wyszedłem spotkałem się z Ryanem – No siema, stary teraz to chyba możemy pogadac, co? - Zapytał, ściągając kurtkę. Wtedy moja mama zaczęła – A właśnie Justin, tyle razy Ci mówiłam, żebyś nie zanosił kurtki do pokoju, tylko wieszał ją tutaj. - Zdziwiłem się, bo nie zanosiłem żadnej kurtki do pokoju. - Mamo, ale ja zawsze ją wieszam tutaj. - Popatrzyła na mnie, potem na wieszak – Gdzie? Bo jakoś jej nie widzę. - Zaczęła się śmiac – No jak to... tut... o Cholera... - Skarciła mnie wzrokiem, a potem dodała – Tylko mi nie mów, że zgubiłeś, albo gdzieś zostawiłeś, jeszcze wczoraj z nią wychodziłeś. - podrapałem się po głowie, bo właśnie uświadomiłem sobie, że dałem ją wczoraj Natalii i zapomniałem ją wziąźc – No tak jakby...ale pozwól, że opowiem ci później okej? Dziś jeszcze będę miał ją z powrotem. - Pokręciła głową – Jesteś niemożliwy – Stwierdziła, na co pocałowałem ją z uśmiechem w policzek i dodałem – Jesteś kochana – poszliśmy do pokoju z Ryanem i od razu się zaczęło – To gdzie polazłeś w sylwestra? - usiadł na krześle przy moim biurku i domagał się wyjaśnień, jak jakiś ojciec od swojego syna wagarowicza z 5 klasy podstawówki. - Pojechałem do Natalii, bo napisała mi sms'a żebym do niej przyjechał. - Wyjaśniłem mu, na co on zrobił wielkie oczy, uśmiechnął się i automatycznie włączyła mu się ciekawośc – Po co miałeś do niej jechac? Co chciała? - Zapytał, na co ja otworzyłem okno, wyciągnąłem papierosa z szafki przy łóżku i zapaliłem jednego – nie wiem jak by to ując dobrze w słowa ale stary mam kurwa dziewczynę i to jest Natalia. - Ryan jak siedział tak wstał i wziął sobie jednego papierosa i do mnie dołączył. - No co ty? Chrzanisz! - Pokręciłem głową i się uśmiechnąłem – Nie. Siedzieliśmy u niej całą noc aż nie przyjechali jej rodzice, więc musiałem się szybko ewakułowac. Wczoraj jeszcze wieczorem poszliśmy na randkę i było świetnie. Cholera, że też takiemu jak ja może się jeszcze coś dobrego przytrafic. - Ryan szturchnął mnie w plecy i dodał swoje 5 groszy – Tylko tym razem tego nie spieprz. - Spojrzałem na niego z pogardą – Nie ma mowy, nie tym razem.

Kiedy skończyliśmy palic, zamknąłem okno i weszła moja mama – Just... Justin ile razy mam ci mówic, żebyś nie palił w pokoju? - Założyła ręce na biodra i spojrzała się z politowaniem. Posłałem jej tylko uśmiech i powiedziałem tak jak zwykle – Otworzyłem okno. - Patrząc na mnie, przeniosła wzrok na Ryana – Napijesz się czegoś? - Grzecznie pokręcił głową – Nie, dziękuję. Zaraz będę się zmywał, także podziękuję. - Taaaa jak chce to potrafi być nad wyraz uprzejmy. Przewróciłem oczami i chciałem jeszcze coś powiedziec mamie, ale wyszła z pokoju. - No to gdzie ją dziś zabierasz? - Spytał, wzruszyłem ramionami – Myślałem nad wesołym miasteczkiem. - Ryan pokiwał głową i stwierdził, że to świetny pomysł. Następnie spojrzał na zegarek i szybko wstał i poszedł w stronę drzwi – Muszę leciec, jestem umówiony. - Zdziwiło mnie to co powiedział, bo gdzie on się niby wybiera? - Z kim? -Zapytałem, wychodząc za nim na przedpokój. - Interesy kochasiu, radzę ci o nich nie zapominac w tym wszystkim kasa będzie ci teraz bardzo potrzebna – Powiedział cicho, żeby moja mama nie usłyszała. Przy okazji przypomniał mi, że muszę jechac dziś w pewne miejsca i odwiedzic paru ludzi i zabrac parę rzeczy które mi się należą.

Kiedy wyszedł, postanowiłem pogadac z mamą. Wszedłem do kuchni, gdzie była zajęta robieniem obiadu na dzisiejszy dzień. - Możemy porozmawiac? - Zapytałem siadając na krześle. Odwróciła się do mnie i pokiwała wesoło głową – Bo tą kurtkę to ja wczoraj dałem Natalii, bo jak poszliśmy na spacer było jej zimno i po prostu jak ją odprowadziłem pod dom to oboje o niej zapomnieliśmy. - Moja mama na słowo ,,Natalia” reaguje z uśmiechem na twarzy. - Jak to? - Zapytała krótko, kiedy ja byłem przygotowany za jakieś długie kazanie. - Ale jak, jak to? Zapomniałem, i tyle. - Stwierdziłem, ale jej nie o to chodziło... - Nie...przecież mówiłeś mi że ty i ona... że to jest niemożliwe, że nie, nigdy w życiu, że się nie lubicie. Więc jak to w końcu jest? - Westchnąłem kiedy doszło do mnie, że muszę jej to wszystko wytłumaczyc – No bo tak było, ale nie zawsze...Szczerze, to nawet ja się w tym pogubiłem. Jednak wszystko zakończyło się pomyślnie i już jest wszystko w porządku. - Uśmiechnąłem się do niej i chciałem wstac, jednak mama najwidoczniej chciała więcej – Co rozumiesz przez stwierdzenie wszystko w porządku? - Moja mama i jej ciekawośc. Chociaż wszystkie dziewczyny takie są. - Tak. Tak mamo jesteśmy razem. - Moja mama wstała z wrażenia – Boże...doczekałam chwili w której mój syn ma dziewczynę. Tylko szanuj ją Justin i nie zawal. To jest wspaniała dziewczyna. - Podszedłem do niej, mocno ją przytuliłem i powiedziałem – Nie martw się, tym razem nie pozwolę jej odejśc.

NataliaDopiero dziś uświadomiłam sobie, że zapomniałam oddac Justinowi kurtkę. Schowałam ją w szafie, żeby się nie pogniotła, bo ma dziwny materiał. W każdym razie, gdyby mama ją zobaczyła to prawdopodobnie by się zdziwiła i by się dopytywała. Jest godzina 10 i usłyszałam jak dzwoni mi telefon, Spojrzałam na wyświetlacz i to był Justin. Odebrałam – Słucham? - Zapytałam wesołym tonem głosu – No witam, jak Ci się spało? - Mogłam się domyślec, że również tak jak i ja się uśmiecha. - Dobrze, a tobie? - Usiadłam na łóżku, po czym się położyłam – Też dobrze. Słuchaj mam pytanie. - Ooo zaczyna się ciekawie. - No już się boje, ale zaryzykuje, wal. - Zaczęłam się śmiac, on po chwili też bo już nie mógł wytrzymac – Dobra mów – Powiedziałam, próbując przestac się śmiac. - Dziś na 13 jedziemy do wesołego miasteczka z dzieciakami, co ty na to? - No nie było aż tak, źle. Pomysł spoko. - W sumie czemu nie i tak dziś nikogo w domu nie ma cały dzień więc możemy pojechac. - Wzruszyłam ramionami, po czym do pokoju weszła Carly. - Z kim rozmawiasz? - Zapytała, tym swoim milutkim głosikiem. - Poczekaj Juss chwilkę, Carly... - Powiedziałam i zwróciłam się do siostry. - z Justinem i co ty na to żebyśmy pojechali do tego wesołego miasteczka, co Ci obiecywaliśmy? - Zapytałam, na co mała z wielkim entuzjazmem krzyknęła – Taaaaaaaak!!! - Zaczęłam się śmiac i przykładając słuchawkę do ucha usłyszałam że i mój szanowny chłopak też się śmieje. - dobra to idź do swojego pokoju zaraz do ciebie przyjdę. - Uśmiechnęłam się do siostry i wróciłam do rozmowy z Justinem. - To chyba jestem zmuszona się zgodzic. - Odpowiedziałam – No to ok, jesteśmy po was około 13. - Pożegnałam się i poszłam tak jak obiecałam do Carly, swoją droga już pewnie wybiera strój.

~*~

Chodź Carly chłopaki już są! - Zawołałam siostrę która poszła po coś jeszcze do siebie do pokoju. Usłyszałam odgłosy schodzenia po schodach, a potem ujrzałam małą która zakłada bransoletkę. Ona jest taka rozkoszna. Nagle usłyszałam telefon, odebrałam – Daj nam jeszcze chwilkę. - Justin zaczął się śmiac – Dobra. - Powiedział i się rozłączył. Po około 10 minutach byłyśmy już gotowe, zeszłyśmy na dół i wyszłyśmy przed dom i weszłyśmy do samochodu. Dzieciaki przywitały się przytulając się, a ja i Justin się pocałowaliśmy. Oczywiście gdybym tego nie powstrzymała to nie był by to niewinny buziak. Jednak i tak spotkaliśmy się z reakcją dzieci – Fuuuuuu! - Zaśmialiśmy się z Justinem na co on do nich powiedział – Nie fuu, sami będziecie tak robic jak będziecie starsi. - Wtedy oboje zaczęli kiwac głowami i Jaxon się odezwał – Nie, ja nigdy nie będę tego robił. - Carly mu tylko przytakiwała – Dobra jedźmy już. - Dzieciaki się ze mną zgodziły i odjechaliśmy. Kiedy tak jechaliśmy przypomniałam sobie, że Carly ma kurtkę Justina i kiedy zaparkowaliśmy przy wesołym miasteczku wyszliśmy z auta i podałam Justinowi kurtkę – Proszę i przepraszam, że nie oddałam od razu zapomniałam – uśmiechnęła się, on wziął ją ode mnie i włożył do środka auta. - nie martw się o to. - Powiedział i chciał mnie objąc, ale ja się odsunęłam – Załóż ją. - Spojrzał na mnie i stwierdził – Jest mi ciepło, a poza tym będę biegał za dzieciakami to będzie mi dodatkowo ciepło. - Podniosłam jedną brew do góry i pokręciłam głową – Nie, będzie coraz zimniej, załóż ją proszę. - Uśmiechnął się i mogłam też dostrzec ten błysk w oku i już wiedziałam, że coś mu się wyroiło w tej główce – a co ja z tego będę miał? - Zaczęłam się śmiac i podeszłam do niego. Stanęłam na palcach i dałam mu buziaka – Noooo trochę słaby ale okej uznajmy że to przez dzieciaki. - Pokręciłam głową – Jesteś niemożliwy – Spojrzał na mnie zakładając kurtkę – Ale twój – Pochylił się i ponownie mnie pocałował. - Odeszłam troszkę od niego i powiedziałam – Idziemy – Weszliśmy, a dzieciakom aż zaświeciły się oczka. Kiedy tak szliśmy Justin wziął mnie za rękę i wtedy spojrzałam na nasze rodzeństwo które szło przed nami. Jaxon odwrócił się szybko od nas i też wziął Carly za rękę. - Moja krew, haha. - Justin zaczął się śmiac.

- Justin chcemy iśc na samochodziki. - Stwierdził Jaxon – Dobra chodźcie kupimy wam bilety. - Podeszliśmy do jednej kasy i ja kupiłam dla dzieciaków parę biletów. Nie bardzo podobało się to Justinowi, ale nie miał nic do gadania, bo się uparłam. Poszliśmy w stronę samochodzików ale po drodze było stoisko z watą cukrową, jednak dzieciaki nie chciały, bo Carly nie lubi a Jaxon nie miał ochoty. Podeszliśmy i maluchy weszły i zajęły czerwony i niebieski pojazd. My staliśmy obok i patrzyliśmy się na nich. Jednak gdy odwróciłam głowę Justina nie było koło mnie, ale kiedy dobrze się przyjrzałam zauważyłam, że kupuje nam watę cukrową.

- Proszę. - Podał mi moją. Uśmiechnęłam się – Dziękuję. - Zaczęłam jeśc. Śmialiśmy się bo przyczepiała się do wszystkiego, latała, odrywała się, ale się nie topiła. Nagle Justin oderwał kawałek i wsadził mi do budzi, potem ja jemu i kiedy się tak karmiliśmy Justin nagle się nachylił i pocałował mnie koło kącika ust, potem spojrzał na mnie – Brudna od waty byłaś. - Na 100% zalałam się rumieńcem, ale na szczęście było zimno i zawsze mam rumieńce.

Po około 10 minutach dzieciaki zeszły i jak tak spacerowaliśmy Justin nagle podszedł do Jaxona i powiedział mu coś na ucho – Nie wiecie, że w towarzystwie się nie szepcze?- Zapytałam uśmiechając się, ale oni nie zareagowali tylko dalej nad czymś mocno debatowali. Nagle odeszli od nas więc poszłyśmy za nimi. Okazało się że poszli do stoiska gdzie można wygrac misia. - Wygramy dla was coś. - Powiedział i zabrali się za celowanie. Muszę przyznac że Justinowi dośc dobrze poszło, Jaxonowi też. - To ja wezmę tego – pokazał mały, a potem Justin – A ja poproszę tamtego. - Pani podała Jaxonowi małego białego misia, a Justinowi....wielkiego, wręcz ogromnego brązowego misia. - To dla ciebie. - Podał mi i dał mi całusa. - Dziękuję, ale jak ty sobie to wyobrażasz? Że ja z nim teraz tak będę łazic? - Spojrzał na mnie i z uśmiechem wziął go ode mnie i od Carly – Zaniosę je do auta. Pokiwaliśmy głowami – My będziemy na tamtej karuzeli. - Pokazałam palcem. Przytaknął i się rozeszliśmy.

Dzieciaki weszły na karuzele a ja stałam i się im przypatrywałam, nagle usłyszałam – Siema, co ty tu robisz? - Spojrzałam na prawo i stała tam Broke. - O siema. Jakby ci to powiedziec jestem z Carly – Użyłam sarkazmu. - No tak, faktycznie sorry. - Uśmiechnęła się i chyba przyszła pora na to żebym jej powiedziała, że jestem z Justinem, ale głupio mi. - Jak tam sylwester? - Zapytała. - Dobrze, całkiem udany, nawet bardzo. - Spojrzała się na mnie – Taaa udany w domu z młodszą siostrzyczką. Łuuhu, ale fajnie. - Udała entuzjazm. - Noo bo...emmm muszę ci coś Broke powiedziec. - Zauważyła moje zmieszanie i kiedy już chciałam jej powiedziec, przyszedł Justin i objął mnie w pasie od tyłu i pocałował w czubek głowy. Chyba, a raczej na pewno nie zauważył Broke. - I jak się dzieciaki bawią? - Mina Broke mówiła sama za siebie. Wyglądało to cholernie zabawnie. Stała jak wryta, z wytrzeszczonymi oczami i otwartą buzią. Justin kiedy ją zobaczył troszkę się speszył, ale kiedy zauważył jej minę zaczął się śmiac. Podniosłam rękę, żeby zamknąc jej buzie. - Ale oddychaj Broke. - Zaśmiałam się. Wtedy się ocknęła się. - Yyyyy...tak... To więc fajnie że się dogadaliście - Zaczęła kiwac głową. Wtedy Justin do niej podszedł objął ją ramieniem i zaczął – Tak, ja też, więc skoro już doszłaś do siebie, co powiesz na to, żeby zając się maluchami przez 30 minut? Proszę? - Zaczęłam się śmiac, na co Broke – Spoko i tak jestem tutaj z kuzynką więc nie ma problemu. - Justin podziękował i powiedział do dzieciaków które właśnie do nas przyszły, że zostaną z Broke, a my wrócimy za chwilę. Pokiwały na zgodę głowami, a ja zostałam pociągnięta przez Justina gdzieś w tłum. - Gdzie idziemy? - Zapytałam z uśmiechem na twarzy.- Zobaczysz, ale mam nadzieję, że się ciepło ubrałaś. - Kiedy to usłyszałam, troszkę się przestraszyłam, bo ja nienawidzę czuc zimna.

Po chwili byliśmy pod wielkim kołem młyńskim. - To jest to? - Zapytałam, a Justin się zmieszał – Błagam tylko nie mów mi że masz lęk wysokości. - Spojrzał na mnie z błagalnym wzrokiem. - Coś ty! Uwielbiam takie sprawy. O ile nie chodzi o jakieś dachy budynków. - Weszliśmy do naszego wagonika. Po chwili ruszyliśmy. - I jak podoba ci się niespodzianka? - Zapytał. Wtedy ja spojrzałam na niego. - Pewnie. Możemy być sami. - Stwierdziłam, a Juss przysunął się bliżej i objął mnie a po chwili nachylił się i pokrył moje usta swoimi. Roztapiałam się pod wpływem jego dotyku. Zatraciłam się w tym momencie. Teraz nic nie miało znaczenia, Nieubłagany wiatr, zimno, muzyka leząca gdzieś w tle. To wszystko... nie miało znaczenia. Po oderwaniu się od siebie spojrzał mi w oczy, widziałam w nich szczerośc.

JustinChciałem żeby ten moment trwał wiecznie, ale niestety po szybkich 30 minutach wyszliśmy i poszliśmy do Broke i dzieciaków.

Pożegnaliśmy się i poszliśmy do samochodu. Po drodze Jaxon pociągnął mnie za rękę – Co jest mały? - Spojrzałem na niego. - Możesz namówic Natalię, żeby Carly przyszła do mnie teraz? - Zapytał, a ja nie miałem serca mu odmówic plus ja też zyskam na tym, i kiedy już miałem mu odpowiadac on dodał – I jak przyjadą do nas to ja pobawię się z Carly, a ty z Natalią. - Nie wytrzymałem zacząłem się śmiac, ale pokiwałem małemu głową. - Dobrze. Poproszę Natalię. Wróciliśmy do dziewczyn, a ja nadal się śmiałem – Co jest? - Zapytała Natalia – Nie, nic, Jaxon dowalił tekstem, żebyście przyszły do nas teraz i on pobawi się z Carly a ja pobawię się z tobą. - Znowu wpadłem w śmiech. - Haha...nie śmiej się głupku. Jesteś okropny. - Też nie mogła się przestac śmiac – To czemu ty też się śmiejesz? - Zapytałem otwierając jej drzwi do auta. Pokręciła tylko głową i wsiadła.

Podjechaliśmy pod blok w którym mieszkam i weszliśmy na klatkę schodową. - O rany i muszę wejśc po schodach? My mamy windę... - Narzekała, kiedy dzieciaki były już na górze. Spojrzałem na nią. - Zapraszam zamawiała pani windę? - Stanąłem do niej tyłem, żeby weszła mi na barana. Zaczęła się śmiac – Tak. Na 3 piętro proszę. - Weszła mi na plecy, a ja wniosłem ją na górę. Weszliśmy do mieszkania, mojej mamy nie ma, bo jest w pracy, ale była Jazzmyn. -Chcesz coś do picia? - Zapytałem. - Nie dzięki. - Weszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku, wtedy ja odwiesiłem kurtkę i wszedłem za nią. Kiedy odwróciłem się do niej tyłem bo chciałem zdjąc bluzę, poczułem jak czyjeś drobne ręce oplatają mnie wokół klatki. Uśmiechnąłem się, ale po chwili kiedy mnie ścisnęła skrzywiłem się i drgnąłem. - Co jest? - Zapytała. Nie mogę jej powiedziec, że byłem wczoraj załatwiac interesy i zrobiło się nieprzyjemnie i wynikła z tego bójka. - Nic. - Powiedziałem cicho, odwracając się przodem do niej i oplatając ją rękoma, próbując odwrócic uwagę, ale na próżno. - Nie kłam... - Odeszłam krok ode mnie i patrzyła poważnie. - Natalia, to nic, naprawdę. - Nie wiem co mam jej powiedziec, bo to ciężkie okłamywac ją. - Podnieś koszulkę. - Powiedziała, a ja nadal starałem się ją jakoś zając czymś innym – Oglądamy jakiś film? - Słabo wyszło chyba, co? Natalia podeszła do mnie i sama chciała podciągnąc koszulkę, próbowałem ją jakoś zatrzymac, ale posłała mi tylko groźne spojrzenie i ściągnąłem bluzę, a potem pomogła mi przy koszulce. I kiedy spojrzała na mój prawy bok odeszła o krok. Mogłem dostrzec w jej oczach łzy, którym nie chciała pozwolic spłynąc po policzku. - Natalia...- Pokręciła głową. - Co to? - Zapytała cicho. Nie byłem w stanie kłamac, nie powiedziałem jej po prostu całej prawdy. - Wczoraj 4 chłopaków mnie napadło, jak byłem na Bronxie. - Kucnąłem przy niej. - Boże...Justin, musisz jechac do lekarza. To może być poważne. Przecież to wygląda jakby Cię skop... - nie dokończyła, łzy popłynęły po policzkach. - Ej, księżniczko... Nie płacz. Nic mi nie jest, widzisz? Jestem tutaj, siedzę z tobą, rozmawiam nawet wniosłem cię po schodach. - Starałem się ją uspokoic, ale była zbyt zła. - Możesz mieć potłuczone żebra, a te siniaki? - Dotknęła delikatnie mojego boku. Zabrałem jej rękę i pocałowałem, a następnie przytuliłem mocno. - Nie martw się, nic mi poważnego nie zrobili, przejdzie mi. - Spojrzała na mnie – Ale nie zmienia to faktu że się martwię. Nie chce siedziec w domu z myślą że mój chłopak może zostac napadnięty i … - nie pozwoliłem jej dokończyc – Cicho, nie musisz się martwic, zawsze wrócę. - Pocałowałem czubek jej głowy, a potem otarłem łzy. - Już wszystko okej? Możemy porobic coś innego? - Pokiwała głową.

Przez resztę dnia nie było śmiesznie, raczej tak...spokojnie, ale nie dziwie jej się. Około 19 Carly zasnęła więc odwiozłem je do domu. Zaniosłem małą do łóżka i pożegnałem się z Natalią pocałunkiem – Justin? - Spojrzałem na nią – Słucham? - Złapała mnie za rękę – Po co byłeś na Bronxie? - Kurde.... niech ona nie zadaje mi takich pytań, to mnie dołuje. - U znajomego. - Pokręciła głową – Nie jedź tam nigdy więcej. - Pocałowałem ją ponownie – Dobranoc Natalia – Kiedy chciałem odejśc złapała mnie ponownie za rękę – Nie odpowiedziałeś mi. - Uśmiechnąłem się do niej – Dobrze. - Odwzajemniła uśmiech. Potem poszedłem do auta w którym przeklinałem sam siebie za to że musiałem ją okłamac.
_____________________________________________________

A oto obiecane zdjęcie z Włochami którzy zaczepili mnie i koleżankę w Rzymie kiedy byłyśmy na spacerze ;D A ta czapka nie moja tylko tego chłopaka po prawej ;D Taaaaki miły był ^^

A co do rozdziału to mam nadzieję, że am się podoba :) Siedze własnie na infie i dodaje hahaha xD mistrz :D
Dodatkowo myślałam o tym żeby wprowadzic zasadę że dopóki nie bd 20 komentarzy to nie będzie rozdziału ale zakładam że były by hejty więc nie bd tego, ale przykro mi jak widzę że 44 osoby czytają a np 8 albo 10 komentuje ;(

No nic następny nie wiem kiedy będzie we środe może albo piątek nie jestem pewna :D

@natala_belieber

13 komentarzy:

  1. Jezusie !!! To było takie.... Awwwwwwww

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu on ją okłamuje? Szkoda pewnie będzie drama kiedyś ALe opowiadanie boskie <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Ugh, oklamal ją :(
    Hahahah Aww uroczo,że dał ci swoją czapkę ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega ale jestem smutna bo ją okłamał :(

    OdpowiedzUsuń
  5. boski, czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. jak zwykle cudowny, a tym razem jeszcze tak mega słodki <3 czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  7. Omomo...jaaaaki booski rozdzial..nie moge doczekac sie kolejnego..czekam na Nn

    OdpowiedzUsuń
  8. Woow! KOCHAM TWOJE OPOWIADANIA!! Sa genialne!

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowite! Takie slodziutkie. *.*

    OdpowiedzUsuń