Coś
mnie obudziło i dopiero po chwili dotarło do mnie, że to ktoś w
domu. Carly to na pewno nie jest więc kiedy mój mózg zakodował,
że to rodzice albo Fillip szybko wstałam z łóżka budząc
Justina. - Ejj wstawaj, moi rodzice są w domu. - Jednak on coś
mruknął i obrócił się na bok. Serio? Nie ma mowy, nie mogą go
tu zobaczyc. - Juuustin...- zaczęłam go szarpac, kiedy już się
obudził (co dodam wyglądało słodko) kontynuowałam – Moi
rodzice są w domu, musisz już iśc. - Zaczęłam się śmiac, bo
wyglądał tak...bezbronnie. - Dobra, już – wstał też się
śmiejąc. Założył buty i podszedł do okna – Ale
zaraz...zobaczymy się dziś? - Zapytał odwracając się do mnie –
Tak, tylko około 17 bo dziś troszkę z rodzinką muszę posiedziec
– Uśmiechnął się i pocałował mnie na pożegnanie – Już nie
mogę się doczekac. - Nagle usłyszałam kroki po korytarzu na
piętrze – Dobra, przepraszam, cię ale naprawdę musisz już iśc
– Otworzyłam okno i w momencie kiedy Justin był już na schodach
do pokoju weszła moja mama – Kochanie co ty robisz? - Odwróciłam
się do niej – Otwieram okno, bo duszno mi troszkę. - Moja mama
spojrzała na mnie, przymrużyła oczy i zapytała – W zimie? O
godzinie – Spojrzała na zegarek – 5:45 jest ci zimno i otwierasz
okno? - Ups...wpadka, ale trzeba brnąc dalej. - Tak, obudziłaś
mnie tym chodzeniem po piętrze, a że byłam pod kołdrą to
zrobiło mi się gorąco, więc otwieram okno. - Mama patrzyła się
jeszcze chwilę, na mnie po czym zaczęła się śmiac – Dobrze, to
wracaj do łóżka, odeśpij wyczerpującego sylwestra. -
Uśmiechnęłam się do niej i pokiwałam głową, a ona wyszła z
pokoju. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, uświadomiłam sobie, że
mam chłopaka, wspaniałego chłopaka. Nieważne co było kiedyś
ważne co i ile zrobił, żeby to naprawic.
~*~
Obudziłam się około godziny 12:33, wstałam i poszłam do łazienki się ogarnąc. Nie wyglądałam najgorzej, jednak uświadomiłam sobie, że nie miałam kompletnie żadnego makijażu na sobie i właśnie taką mnie widział Justin. No ale nie ma co się załamywac, będę udawała, że tego nie zauważyłam. Zeszłam na dół z uśmiechem na twarzy co też zauważył mój tata – A co moja córka taka wesoła? - Spojrzałam na niego ale nie potrafiłam ściągnąc tego z twarzy – Jak to czemu? Jest nowy rok i trzeba się cieszyc a nie być zdołowanym. - Mój tata zaczął się śmiac. - No tak, racja. - Nagle do kuchni weszła Carly – Natalia to kiedy będziemy szły do tego wesołego miasteczka? - Noo pięknie, teraz jak wypapla to chyba tak bardzo jak ją kocham tak ją zabije. - Jakiego wesołego miasteczka? - Zapytał tata, wtedy Carly złapała się za budzie a ja spojrzałam złowrogo na nią. - No bo Natalia wczoraj mi obiecała, że jak pójdę spac grzecznie to mnie zabierze do wesołego miasteczka. - Haha jest coraz lepsza w kłamaniu. No pięknie teraz ja ją uczę kłamstwa... Nagle mój telefon zawibrował i przeczytałam sms'a.
JustinWróciłem do domu z uśmiechem na twarzy. Była godzina coś po 6:30, bo po drodze zahaczyłem o sklep, bo nie miałem papierosów. Kiedy wszedłem do domu moja mama już nie spała. - Cześc synku. - Przywitała mnie z progu kuchni. - Hej mamo. Szczęśliwego Nowego Roku. - Podszedłem do niej i ją pocałowałem w policzek, kiedy to ona nagle – Justin gdzie byłeś? - Spytała podejrzliwie. - No na imprezie, a gdzie miałem być? - Przecież wie że jechałem tam z Ryanem – Nooo zazwyczaj jak mówisz, że jedziesz na imprezę to albo czuc od ciebie alkoholem, albo poznaje jakieś twoje przyjaciółki, których już więcej na oczy nie widzę. A teraz ani jedno, ani drugie, więc pytam się gdzie byłeś? - Kurde i co mam jej powiedziec? Trudno, powiem prawdę. - U Natalii. - Moja mama utworzyła szeroko oczy. - U Natalii? Jak to? Podobno jesteście na wojennej ścieżce. - Oj nie będę jej tego teraz tłumaczył. - Już, nie. A teraz pozwól że położę się spac, bo jest 6, tobie też radzę, bo jak Jaxon się obudzi to będzie ciężko. - uśmiechnąłem się do niej i poszedłem do siebie. Nie ściągając z siebie nic, tak jak stałem tak położyłem się na łóżko.
~*~
- Śpisz? - Ktoś zawołał...był to jakiś facet, ale uznałem, że jak się nie odezwę to sobie pójdzie. - Ej nie wygłupiaj się jest prawie 10 a ty będziesz spał? - To był ten kretyn Ryan. Nie zrozumcie mnie źle, kocham go jak brata, ale potrafi być kurwa męczący jak cholera. - Czego? - Powiedziałem cicho i bez wyrazu. - Gdzie ty zniknąłeś? Nic nie słyszałem co do mnie mówiłeś. - Boże naprawdę, teraz musimy o tym rozmawiac? Jakbyśmy nie mogli pogadac... eeee potem? - Ryan nie mam siły, błagam cię stary...- jęknąłem, nakładając sobie poduszkę na głowę. - Nie, pogadamy teraz, bo nie zostawia się kumpla samego na imprezie. - Zabrał mi poduszkę i rzucił gdzieś dalego. - Kurwa, przecież nie byłeś sam...te laski tam były... - Dalej miałem zamknięte oczy. - To nie zmienia faktu do cholery jasnej, że wyszedłeś gdzieś a ja nie wiem gdzie... - Kontynuował, a ja przysięgam zaraz go zabiję. - Pojechałem do Natalii. I uprzedzając twoje kolejne pytanie jesteśmy razem, dała mi kolejną szansę i mam dziewczynę. Czy teraz mogę iśc spac? - Ryan wyszczerzył zęby – O ja pierdole...poważnie? Jak to? Co się tam wydarzyło? - Czyli nie mogę spac. - Wszedłem, przytuliła mnie, coś powiedziała o drugiej szansie, pocałowała mnie, potem ja zapytałem o coś, ona pocałowała mnie kolejny raz potem fajerwerki kolejne pocałunki, jej soistra, popcorn, Carly zasnęła, odniosłem ją, pocałunki, przytulanie, film, spanie, szybka pobudka, doczołganie się do sklepu, potem do domu, rozmowa z mamą, spanie i w końcu ty. Rozumiesz już? Moge spac? - Ryan przewrócił oczami, podszedł do mnie, wyciągnął mi z kieszeni telefon i podając mi go powiedział – udowodnij. - Co? Nie będę ci nic udowadniał...kiedyś już coś udowodniełm i jak na tym wyszedłem? Teraz cokolwiek będę robił zrobię to dla siebie. - Znowu przewrócił oczami, rzucił telefonem i wyszedł – Dobra jak się obudzisz daj znac – Mruknąłem coś niezrozumiałego i spałem dalej.
Obudziłem się około 13, bo Jaxon przyszedł do mnie do pokoju, wołając mnie na obiad – Dobra smyku już idę. - Przeciągnąłem się i leżąc tak na łóżku napisałem sms'a do Natalii.
Do: Natalia
Tęsknię Księżniczko ;*Nie musiałem czekac długo na odpowiedź.
Od: Natalia
Spotkamy się o 17, to już niedługo ;*Uśmiechnąłem się do telefonu i poszedłem na obiad.
Około 16 byłem już gotowy do wyjścia. - Mamo wychodzę! - Zawołałem z przedpokoju. - Gdzie? - Ahh moja mama – Spotkac się z kimś. - Spojrzała na mnie tym swoim matczynym zmartwionym wzrokiem – Przyrzekam, że to nie jest nic złego, zresztą za niedługo się dowiesz. - Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z domu. Nie brałem kluczyków, bo dziś przejedziemy się metrem.
NataliaGodzina 17 i Justin dał znac, że już czeka, więc ubrana w czarne rurki, kremową koszulę zapinaną na guziki i kremowy sweterek zeszłam na dół. Założyłam czarne kozaki, czarny płaszcz i biały ciepły, gruby szalik. - Wychodzę. - Powiedziałam do Mamy. - Gdzie? - Ehh no mogłam to przewidziec, że takie pytanie padnie. - Z Broke, bo chce mi opowiedziec o swoim sylwestrze. - Powiedziałam, przeglądając się w lustrze. - To czemu tu nie przyjdzie? - Zapytała. - No bo chcemy iśc do takiej nowej knajpki, którą wykombinowała na mieście. - Mama przytaknęła i pozwoliła mi wyjśc.
Weszłam do windy i zjechałam na sam dół. Wyszłam i przed wejściem czekał już Justin. - Cześc. - Powiedziałam nieśmiało. Kurcze co się dzieje...jeszcze niedawno pyskowałam mu a teraz nieśmiałe ''cześc''?! - Hej, stęskniłem się – Podszedł i mnie pocałował, ale to nie był zwykły buziak, to był raczej pocałunek mówiący ''cholernie się za tobą stęskniłem''. Moje motylki zaczęły szalec. Kiedy spojrzał na mnie, zapytałam go – to gdzie idziemy? - Uśmiechnął się do mnie. - Niespodzianka. - Pokazał na prawą stronę i poszliśmy. Ledwo ruszyliśmy i złapał mnie za rękę, ale ja jestem cholernym zmarzluchem i zabrałam rękę, wkładając ją do kieszeni. Zobaczyłam lekkie zmieszanie Justina, dlatego powiedziałam – To, że zabrałam rękę nie znaczy że nie możesz mnie objąc. - Uśmiechnął się z satysfakcją i położył mi rękę na moim boku obejmując mnie.
- Metro?! - Zapytałam z niedowierzeniem. - Tak, a co? - No on jest niepoważny?! - Tyle ludzi tam jeździ. Śmierdzi tam, jest pełno zarazków i w ogóle fuuuuj...- Justin się zaśmiał. - Nie marudź. - pocałował mnie delikatnie i popchnął w kierunku schodów. Zeszliśmy na dół i podeszliśmy do automatu z biletami. - Mogę zapłacic – Spojrzał na mnie – To ja zaprosiłem cię na randkę, to ja kupuję. - jak chce, uśmiechnęłam się i poszliśmy na naszą stację. Czekaliśmy na metro około 5 minut, wraz z innymi ludźmi, po czym weszliśmy do środka – Carly się nie wygadała? - Zapytał Justin – Prawie, ale sprytnie z tego wybrnęła. - Zaśmiałam się. Nagle jakiś koleś koło mnie zaczął kaszlec. No po prostu paskudztwo. Miałam ochotę powiedziec mu, że w takich sytuacjach zatyka się buzię, ale się powstrzymałam. Kiedy otrząsnęłam się z tego, usłyszałam śmiech spojrzałam na Justina – z czego się śmiejesz? To nie jest śmieszne. - Spojrzał na mnie – gdybyś widziała swoją minę. Bezcenne. - Powiedział i śmiał się dalej.
Po 7 minutach wysiedliśmy z metra i udaliśmy się schodami na górę na świeże powietrze. - I jak jechało ci się miejskim transportem? - Zapytał Justin spoglądając na mnie i dając mi szybkiego całusa. - Nie, i błagam nigdy więcej mnie do tego nie zmuszaj. - Zaczęłam się śmiac. - To było obrzydliwe, fuuu. - Resztę drogi właśnie tak przegadaliśmy o mojej metrofobii. Po chwili spacerku doszliśmy do miejsca gdzie zabrał mnie Justin – Kiedyś obiecałem, że zabiorę cię do jednej z moich ulubionych knajpek. I oto jesteśmy. - Otworzył mi drzwi i weszliśmy do środka. Miejsce nie wyglądało tak jak te do których ja chodzę. Było bardziej... Po porosru oferowało mniejszy standard to na pewno. Ale wyglądało dośc miło i przyjemnie. Jakby w dawnym stylu z lat 70/80. Wysokie lady, fanie ubrane kelnerki, zdjęcia samochodów, motorów (oczywiście starych), rodzin i kartek pocztowych. Miejsce było dośc mile zrobione.
Usiedliśmy z Justinem naprzeciwko siebie – To co chcesz? - Zapytał, odkładając nasze kurtki obok. - Nie wiem, co proponujesz? - Nie mogę wybrac, bo nie wiem co tu jest dobre a co nie. - A jak bardzo głodna jesteś? - Spojrzał w kierunku jednej z kelnerek. - W sumie to średnio, napiła bym się może koktajlu jakiegoś. - Byłam prawie po obiedzie więc nie chciało mi się jeśc. W tym momencie przyszła jedna z dziewczyn tutaj pracujących. Miała długie, spięte w kucyka włosy koloru czarnego, karnacje też miała ciemną, ale nie byłam to czarnoskóra dziewczyna. - Witajcie, jestem Sam, będę waszą kelnerką. Jeśli mogę zaproponowac, mamy wyśmienite danie dnia wsam raz dla takiego świetnie zbudowanego i przystojnego mężczyzny jak ty. - Zwróciła się do Justina, a we mnie aż zawrzało. Czy ona przypadkiem nie przystawia się do MOJEGO faceta? Już miałam jej coś odpowiedziec, ale Justin spojrzał na mnie i powiedział...
JustinNooo to laska chyba przegięła. Kiedy spojrzałem na Natalię widac było, że nie spodobało jej się to co powiedziała, dlatego postanowiłem powiedziec coś, żeby pokazac jej, że w żaden sposób to na mnie nie zadziałało. - To co? Koktajl kochanie? - Spojrzałem na Natalię. Wtedy się uśmiechnęła i odpowiedziała – Tak, po proszę kochanie – i przeniosła wzrok na kelnerkę. Chciało mi się wtedy śmiac ale postanowiłem jakoś wytrzymac, żeby nie przeginac. - Jaki smak? - Zapytała dziewczyna, już mniej entuzjastycznie. - Ja czekoladowy – Powiedziałem – Bananowy – dodała Natalia. - Zaraz podam – Powiedziała i odeszła od stolika i już nie mogłem, wybuchnąłem śmiechem – Kochanie...- Zacząłem, wtedy spojrzała na mnie – No co? Niech sobie dziewczyna nie pozwala. - Powiedziała lekko speszona. - Jesteś zazdrosna o mnie? - Uśmiechnąłem się. - Co? Ja? O ciebie? Nieee – zaczęła zaprzeczac, ale to było takie urocze. Usiadłem koło niej, objąłem ją ramieniem i pocałowałem po czym dodałem – I tak wiem, że jesteś zazdrosna – Szturchnęła mnie w brzuch, ale jej małe piąstki uderzyły bez żadnej jakby siły. - Nienawidzę cię. - Dodała patrząc się na mnie z lekkim uśmiechem – Oboje wiemy że to nieprawda. - zaczęła się śmiac – Nie bądź tego taki pewny Justin. - Nagle przyszła e....Sam i podała nam nasze napoje – Proszę, wasze zamówienie. - i odeszła, a ja wtedy jeszcze raz pocałowałem Natalię. - Nie musisz tego robic – powiedziała biorąc swój koktajl. - Ale chcę. Będę się tobą chwalił, bo wiem, że jesteś wspaniała i grzechem jest tego nie docenic. - Lekko się zaczerwieniła i wzięła łyka odwracając wzrok na jeden z obrazków na ścianie. - Na który patrzysz? - Zapytałem – Na ten czerwony motor. - Odpowiedziała, nie przestając nie na niego patrzec. - To mój ulubiony ze wszystkich tutaj. - przyznałem, po czym Natalia zaczęła – Ładny jest, ale boję się jeździc. - przyznała. - Ale kiedyś ze mną pojechałaś. - Zauważyłem, przypominając niestety jeden z tych felernych wieczorów. - Tak, ale sytuacja tego wymagała...po prostu nie chciałam wyjśc na tchórza. - Stwierdziła - ale dobra nieważne. Nie gadajmy o tym. Jaki masz smak koktajlu? - Zapytała biorąc łyka swojego. - Czekoladowy, chcesz łyka? - podsunąłem jej bliżej – Pewnie, lubisz bananowe? - wzruszyłem ramionami bo nigdy nie piłem – to spróbuj. - Wymieniliśmy się napojami – Mmmm pyszny! - Przyznała. - To zamiana? - Zapytałem, mnie co prawda nie podszedł bananowy, ale czego się nie zrobi dla tych pięknych oczu. - A tobie smakuje bananowy? - Przytaknąłem, cel uświęca środki, a ja chce żeby była uśmiechnięta.
Siedzieliśmy tam jeszcze około godziny, śmiejąc się i rozmawiając o głupotach. Kiedy postanowiłem zaproponowac jej coś innego – Może teraz chodźmy na spacer. - Natalia spojrzała na mnie - okej, to zapłacmy najpierw i pójdę jeszcze do toalety i możemy iśc. - Uśmiechnąłem się do niej. - Dobrze – Pomachałem Sam, która zaraz przyniosła nam rachunek. Natalia zaczęła wyciągac portwel. - Co ty robisz? Schowaj to, ja płacę. - Powiedziałem, szybko. - Ale ja mogę zapłacic, nie ma dla mnie problemu. - Wzruszyła ramionami. - Nie ma mowy. - Zaprzeczałem, bo nie chce żeby Natalia musiała płacic – Dobra poczekaj, pójdę do toalety i dogadamy się jak wrócę, dobrze? - Chyba musiała bardzo...bo nie pomyślała, że pod jej nie obecnośc zapłacę – Dobrze, idź. - Poszła a ja szybko wyciągnąłem pieniądze i zapłaciłem. Po około 6 minutach wróciła – Dobra to pozwól mi za siebie zapłacic chociaż. - zaczęła, po czym spojrzała na stolik – Zaraz...Cholera zapłaciłeś już. - Przeniosła wzrok na mnie. - Chodźmy na spacer – Pocałowałem ją zanim zdążyła cokolwiek powiedziec. Ubraliśmy się i wyszliśmy. - Rany ale zimno...nienawidzę zimy. Powiedziała wkładając ręce do kieszeni. Kiedy ją objąłem poczułem że lekko się trzęsie, kiedy tylko weszliśmy do pobliskiego parku ściągnąłem swoją kurtkę – Masz, załóż to. - Pokręciła głową na znak odmowy – Nie, tobie będzie zimno. - Stwierdziła, wtedy ja wskazałem na bluzę którą miałem na sobie – Widzisz to? Moja bluza jest naprawdę ciepła, a w kurtce się gotuję, wziąłem ją tylko po to żeby mama się nie wkurzała. - Chyba ją przekonałem, bo wzięła ją i założyła na zwój płaszcz. Fajnie to wyglądało. - Dzięki. - uśmiechnęła się i poszliśmy dalej. - Masz gumy do żucia? - Zapytała nagle. - Tak, sprawdź w kieszeniach. Sięgnęła do nich i po chwili wyciągnęła Papierosy.
Natalia- Widzę, że z tym nie skończyłeś. - Stwierdziłam patrząc się na niego – Nie, to bardzo pomaga. - Powiedział, obejmując mnie z powrotem. - Ale to jest niezdrowe i szkodzi zdrowiu. Nie pal, to jest okropne. - Wtedy nachylił się i mnie pocałował – Dla ciebie wszystko. - Powiedział uśmiechając się łobuzersko, ale ja wiedziałam co to znaczy. - Nie przestaniesz prawda? - Zapytałam – Nie ma szans. - I oboje zaczęliśmy się śmiac. - Pięknie jesteśmy ze sobą niecałą dobę a ty już kłamiesz – Zażartowałam – Cel uświęca środki.- Powiedział szybko, on jest sprytny jak lis. - Ale nie okłamuj mnie w ważnych sprawach dobrze? - Tym razem byłam poważna. Wtedy Justin stanął naprzeciwko mnie, spojrzał mi w oczy i odowiedział – Nie mam takiego zamiaru – Delikatnie mnie pocałował, a następnie mocno przytulił. - uśmiechnięta już wróciłam do tematu. - Jak często palisz. - Obejmując mnie z powrotem odpowiedział – no... w sumie różnie, ale zazwyczaj jak się denerwuje. - No czyli w ten sposób się jakoś uspokaja. - A kiedy ostatnio paliłeś? - Nie patrząc na mnie powiedział – Przed naszym spotkaniem dzisiejszym – Kiedy to usłyszałam, zrobiło mi się miło, ale nie dlatego, że palił, dlatego że stresował się przed tą randką. - Spoko – nie wiedziałam co mam opowiedziec. Nagle zauważyłam jakąś postac idącą naprzeciwko nas. Była to dziewczyna i dziwnie się na nas patrzyła, wręcz chamsko przyglądała. Nagle wypaliła przechodząc koło nas, nie zatrzymując się – Co? Nowy sposób zaciągania dziewczyn do łóżka Bieber? Dawanie swojej kurtki? - Spojrzałam na Justina, nie powiem zabolało mnie to, ale nie obeszło też zbyt, bo widziałam jego wkurzoną minę – Nie daj mu się laska! - zawołała, wtedy chcąc jakoś teraz upewnic Justina, w tym co postanowiłam stanęłam i podeszłam do tej dziewczyny. - Ty byłaś łatwa więc skorzystał tylko raz, ja siebie szanuje i nie jestem łatwa więc będę na długo. I wara od mojego chłopaka. - Powiedziałam i odeszłam, a ją chyba wcięło. Justin stał oniemiały patrząc się na mnie, wtedy ja do niego podeszłam i dodałam – Tak mojego chłopaka dobrze usłyszałaś – i go pocałowałam. Następnie odwróciłam się i zaczęłam iśc ciągnąc za sobą Justina. Chwilę potem stanął – Co jest? - zapytałam – To było...emm niesamowite. - wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam – Nie... to było prawdziwe. To trzeba siebie szanowac a nie traktowac jak szmatę. Bo tak jak ty siebie szanujesz tak szanowac cię będą inni. Proste. - Uśmiechnął się i szliśmy dalej rozmawiając.
Po około 35 minutach byliśmy już pod moim domem, nie wracaliśmy metrem.- Dziękuję, za dziś, było świetnie. - Powiedziałam przytulając się. - To ja dziękuję – Pocałował mnie, obracając tak, że przygwoździł mnie do lampy ulicznej. Ręce położyłam na jego klatce piersiowej a on swoje na moich biodrach. Wspaniałe uczucie kiedy nasze usta się spotykały i idealnie ze sobą współpracowały. Muszę się tylko do tego właśnie smaku papierosów przyzwyczaic, ale dam radę. Kiedy oderwaliśmy się od siebie powiedziałam – Dobranoc Juss. - Uśmiechnął się – Dawno mnie tak nie nazywałaś. - Faktycznie, miło że to pamięta. - Tak, masz rację, dawno. - Uśmiechnęłam się i weszłam do środka, a Justin poszedł w stronę metra. Na twarzy miałam taki uśmiech, że nawet dozorca spytał – Udane popołudnie? - Spojrzałam na niego i przytaknęłam – Tak. - Weszłam do windy i pojechałam na moje piętro. Była godzina 20 więc Carly już spała, Fillip pewnie się uczył w pokoju, a rodzice są na jakiejś kolacji. Miałam więc spokój, podeszłam tylko do pokoju mojego brata żeby powiedziec mu że już jestem – Wróciłam – Włożyłam głowę przez drzwi. - Spoko – Odpowiedział, zaczytany.
Około godziny 22 postanowiłam iśc spac, bo jutro ostatni dzień kiedy mogę się wyspac, bo potem szkoła i już nie będzie tak wesoło, bo znowu nauka. Umyłam się i kiedy się już ubierałam usłyszałam sms'a. Wyszłam z łazienki i przeczytałam go:
Od: Justin
Dobranoc Skarbie ;* Jak tylko to przeczytałam mój żołądek wywinął kozła. Odpisałam mu, szubko i bez jakiegoś słodzenia, żeby nie myślał.
Do: Justin
Dobranoc ;*
_______________________________________________
Ciao Bella! Hahaha xD nie no a tak poważnie to hejka! Wróciłam z Włoszech i dodaje rozdział bo już nie mogłam się doczekac az Wam go dodam! Tak się fajnie skłąda że jest w nim o metrze a wł ja w tym tyg pierwszy raz metrem jechałam xD Raaany było mega fajnie! Ale czego ludzie nie wymyślą żeby okraśc jakiegoś przechodnia...Wyobraźcie sobie, że moją panią ogradli na szczęście nie miała nic cennego w tym co jej zabrali. Robią sztuczny tłum i opierają się na ludzi i babka (cyganka) miała chuste i przyczepioną czapeczke do niej i udawałą ze ma dziecko a tak naprawdę miała tam dziórę przez która wystawia rękę i grzebie w torbach! Masakra!
Wgl to było kochanie i poznałam dużo fajnych Włochów i dodam następnym razem fajne zdj z takimi jednymi o Ile chcecie oczywiście ^^
Raaany dobra ja już nie zanudzam mam nadzieję, że rozdział się podobał! :D
@natala_belieber
~*~
Obudziłam się około godziny 12:33, wstałam i poszłam do łazienki się ogarnąc. Nie wyglądałam najgorzej, jednak uświadomiłam sobie, że nie miałam kompletnie żadnego makijażu na sobie i właśnie taką mnie widział Justin. No ale nie ma co się załamywac, będę udawała, że tego nie zauważyłam. Zeszłam na dół z uśmiechem na twarzy co też zauważył mój tata – A co moja córka taka wesoła? - Spojrzałam na niego ale nie potrafiłam ściągnąc tego z twarzy – Jak to czemu? Jest nowy rok i trzeba się cieszyc a nie być zdołowanym. - Mój tata zaczął się śmiac. - No tak, racja. - Nagle do kuchni weszła Carly – Natalia to kiedy będziemy szły do tego wesołego miasteczka? - Noo pięknie, teraz jak wypapla to chyba tak bardzo jak ją kocham tak ją zabije. - Jakiego wesołego miasteczka? - Zapytał tata, wtedy Carly złapała się za budzie a ja spojrzałam złowrogo na nią. - No bo Natalia wczoraj mi obiecała, że jak pójdę spac grzecznie to mnie zabierze do wesołego miasteczka. - Haha jest coraz lepsza w kłamaniu. No pięknie teraz ja ją uczę kłamstwa... Nagle mój telefon zawibrował i przeczytałam sms'a.
JustinWróciłem do domu z uśmiechem na twarzy. Była godzina coś po 6:30, bo po drodze zahaczyłem o sklep, bo nie miałem papierosów. Kiedy wszedłem do domu moja mama już nie spała. - Cześc synku. - Przywitała mnie z progu kuchni. - Hej mamo. Szczęśliwego Nowego Roku. - Podszedłem do niej i ją pocałowałem w policzek, kiedy to ona nagle – Justin gdzie byłeś? - Spytała podejrzliwie. - No na imprezie, a gdzie miałem być? - Przecież wie że jechałem tam z Ryanem – Nooo zazwyczaj jak mówisz, że jedziesz na imprezę to albo czuc od ciebie alkoholem, albo poznaje jakieś twoje przyjaciółki, których już więcej na oczy nie widzę. A teraz ani jedno, ani drugie, więc pytam się gdzie byłeś? - Kurde i co mam jej powiedziec? Trudno, powiem prawdę. - U Natalii. - Moja mama utworzyła szeroko oczy. - U Natalii? Jak to? Podobno jesteście na wojennej ścieżce. - Oj nie będę jej tego teraz tłumaczył. - Już, nie. A teraz pozwól że położę się spac, bo jest 6, tobie też radzę, bo jak Jaxon się obudzi to będzie ciężko. - uśmiechnąłem się do niej i poszedłem do siebie. Nie ściągając z siebie nic, tak jak stałem tak położyłem się na łóżko.
~*~
- Śpisz? - Ktoś zawołał...był to jakiś facet, ale uznałem, że jak się nie odezwę to sobie pójdzie. - Ej nie wygłupiaj się jest prawie 10 a ty będziesz spał? - To był ten kretyn Ryan. Nie zrozumcie mnie źle, kocham go jak brata, ale potrafi być kurwa męczący jak cholera. - Czego? - Powiedziałem cicho i bez wyrazu. - Gdzie ty zniknąłeś? Nic nie słyszałem co do mnie mówiłeś. - Boże naprawdę, teraz musimy o tym rozmawiac? Jakbyśmy nie mogli pogadac... eeee potem? - Ryan nie mam siły, błagam cię stary...- jęknąłem, nakładając sobie poduszkę na głowę. - Nie, pogadamy teraz, bo nie zostawia się kumpla samego na imprezie. - Zabrał mi poduszkę i rzucił gdzieś dalego. - Kurwa, przecież nie byłeś sam...te laski tam były... - Dalej miałem zamknięte oczy. - To nie zmienia faktu do cholery jasnej, że wyszedłeś gdzieś a ja nie wiem gdzie... - Kontynuował, a ja przysięgam zaraz go zabiję. - Pojechałem do Natalii. I uprzedzając twoje kolejne pytanie jesteśmy razem, dała mi kolejną szansę i mam dziewczynę. Czy teraz mogę iśc spac? - Ryan wyszczerzył zęby – O ja pierdole...poważnie? Jak to? Co się tam wydarzyło? - Czyli nie mogę spac. - Wszedłem, przytuliła mnie, coś powiedziała o drugiej szansie, pocałowała mnie, potem ja zapytałem o coś, ona pocałowała mnie kolejny raz potem fajerwerki kolejne pocałunki, jej soistra, popcorn, Carly zasnęła, odniosłem ją, pocałunki, przytulanie, film, spanie, szybka pobudka, doczołganie się do sklepu, potem do domu, rozmowa z mamą, spanie i w końcu ty. Rozumiesz już? Moge spac? - Ryan przewrócił oczami, podszedł do mnie, wyciągnął mi z kieszeni telefon i podając mi go powiedział – udowodnij. - Co? Nie będę ci nic udowadniał...kiedyś już coś udowodniełm i jak na tym wyszedłem? Teraz cokolwiek będę robił zrobię to dla siebie. - Znowu przewrócił oczami, rzucił telefonem i wyszedł – Dobra jak się obudzisz daj znac – Mruknąłem coś niezrozumiałego i spałem dalej.
Obudziłem się około 13, bo Jaxon przyszedł do mnie do pokoju, wołając mnie na obiad – Dobra smyku już idę. - Przeciągnąłem się i leżąc tak na łóżku napisałem sms'a do Natalii.
Do: Natalia
Tęsknię Księżniczko ;*Nie musiałem czekac długo na odpowiedź.
Od: Natalia
Spotkamy się o 17, to już niedługo ;*Uśmiechnąłem się do telefonu i poszedłem na obiad.
Około 16 byłem już gotowy do wyjścia. - Mamo wychodzę! - Zawołałem z przedpokoju. - Gdzie? - Ahh moja mama – Spotkac się z kimś. - Spojrzała na mnie tym swoim matczynym zmartwionym wzrokiem – Przyrzekam, że to nie jest nic złego, zresztą za niedługo się dowiesz. - Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z domu. Nie brałem kluczyków, bo dziś przejedziemy się metrem.
NataliaGodzina 17 i Justin dał znac, że już czeka, więc ubrana w czarne rurki, kremową koszulę zapinaną na guziki i kremowy sweterek zeszłam na dół. Założyłam czarne kozaki, czarny płaszcz i biały ciepły, gruby szalik. - Wychodzę. - Powiedziałam do Mamy. - Gdzie? - Ehh no mogłam to przewidziec, że takie pytanie padnie. - Z Broke, bo chce mi opowiedziec o swoim sylwestrze. - Powiedziałam, przeglądając się w lustrze. - To czemu tu nie przyjdzie? - Zapytała. - No bo chcemy iśc do takiej nowej knajpki, którą wykombinowała na mieście. - Mama przytaknęła i pozwoliła mi wyjśc.
Weszłam do windy i zjechałam na sam dół. Wyszłam i przed wejściem czekał już Justin. - Cześc. - Powiedziałam nieśmiało. Kurcze co się dzieje...jeszcze niedawno pyskowałam mu a teraz nieśmiałe ''cześc''?! - Hej, stęskniłem się – Podszedł i mnie pocałował, ale to nie był zwykły buziak, to był raczej pocałunek mówiący ''cholernie się za tobą stęskniłem''. Moje motylki zaczęły szalec. Kiedy spojrzał na mnie, zapytałam go – to gdzie idziemy? - Uśmiechnął się do mnie. - Niespodzianka. - Pokazał na prawą stronę i poszliśmy. Ledwo ruszyliśmy i złapał mnie za rękę, ale ja jestem cholernym zmarzluchem i zabrałam rękę, wkładając ją do kieszeni. Zobaczyłam lekkie zmieszanie Justina, dlatego powiedziałam – To, że zabrałam rękę nie znaczy że nie możesz mnie objąc. - Uśmiechnął się z satysfakcją i położył mi rękę na moim boku obejmując mnie.
- Metro?! - Zapytałam z niedowierzeniem. - Tak, a co? - No on jest niepoważny?! - Tyle ludzi tam jeździ. Śmierdzi tam, jest pełno zarazków i w ogóle fuuuuj...- Justin się zaśmiał. - Nie marudź. - pocałował mnie delikatnie i popchnął w kierunku schodów. Zeszliśmy na dół i podeszliśmy do automatu z biletami. - Mogę zapłacic – Spojrzał na mnie – To ja zaprosiłem cię na randkę, to ja kupuję. - jak chce, uśmiechnęłam się i poszliśmy na naszą stację. Czekaliśmy na metro około 5 minut, wraz z innymi ludźmi, po czym weszliśmy do środka – Carly się nie wygadała? - Zapytał Justin – Prawie, ale sprytnie z tego wybrnęła. - Zaśmiałam się. Nagle jakiś koleś koło mnie zaczął kaszlec. No po prostu paskudztwo. Miałam ochotę powiedziec mu, że w takich sytuacjach zatyka się buzię, ale się powstrzymałam. Kiedy otrząsnęłam się z tego, usłyszałam śmiech spojrzałam na Justina – z czego się śmiejesz? To nie jest śmieszne. - Spojrzał na mnie – gdybyś widziała swoją minę. Bezcenne. - Powiedział i śmiał się dalej.
Po 7 minutach wysiedliśmy z metra i udaliśmy się schodami na górę na świeże powietrze. - I jak jechało ci się miejskim transportem? - Zapytał Justin spoglądając na mnie i dając mi szybkiego całusa. - Nie, i błagam nigdy więcej mnie do tego nie zmuszaj. - Zaczęłam się śmiac. - To było obrzydliwe, fuuu. - Resztę drogi właśnie tak przegadaliśmy o mojej metrofobii. Po chwili spacerku doszliśmy do miejsca gdzie zabrał mnie Justin – Kiedyś obiecałem, że zabiorę cię do jednej z moich ulubionych knajpek. I oto jesteśmy. - Otworzył mi drzwi i weszliśmy do środka. Miejsce nie wyglądało tak jak te do których ja chodzę. Było bardziej... Po porosru oferowało mniejszy standard to na pewno. Ale wyglądało dośc miło i przyjemnie. Jakby w dawnym stylu z lat 70/80. Wysokie lady, fanie ubrane kelnerki, zdjęcia samochodów, motorów (oczywiście starych), rodzin i kartek pocztowych. Miejsce było dośc mile zrobione.
Usiedliśmy z Justinem naprzeciwko siebie – To co chcesz? - Zapytał, odkładając nasze kurtki obok. - Nie wiem, co proponujesz? - Nie mogę wybrac, bo nie wiem co tu jest dobre a co nie. - A jak bardzo głodna jesteś? - Spojrzał w kierunku jednej z kelnerek. - W sumie to średnio, napiła bym się może koktajlu jakiegoś. - Byłam prawie po obiedzie więc nie chciało mi się jeśc. W tym momencie przyszła jedna z dziewczyn tutaj pracujących. Miała długie, spięte w kucyka włosy koloru czarnego, karnacje też miała ciemną, ale nie byłam to czarnoskóra dziewczyna. - Witajcie, jestem Sam, będę waszą kelnerką. Jeśli mogę zaproponowac, mamy wyśmienite danie dnia wsam raz dla takiego świetnie zbudowanego i przystojnego mężczyzny jak ty. - Zwróciła się do Justina, a we mnie aż zawrzało. Czy ona przypadkiem nie przystawia się do MOJEGO faceta? Już miałam jej coś odpowiedziec, ale Justin spojrzał na mnie i powiedział...
JustinNooo to laska chyba przegięła. Kiedy spojrzałem na Natalię widac było, że nie spodobało jej się to co powiedziała, dlatego postanowiłem powiedziec coś, żeby pokazac jej, że w żaden sposób to na mnie nie zadziałało. - To co? Koktajl kochanie? - Spojrzałem na Natalię. Wtedy się uśmiechnęła i odpowiedziała – Tak, po proszę kochanie – i przeniosła wzrok na kelnerkę. Chciało mi się wtedy śmiac ale postanowiłem jakoś wytrzymac, żeby nie przeginac. - Jaki smak? - Zapytała dziewczyna, już mniej entuzjastycznie. - Ja czekoladowy – Powiedziałem – Bananowy – dodała Natalia. - Zaraz podam – Powiedziała i odeszła od stolika i już nie mogłem, wybuchnąłem śmiechem – Kochanie...- Zacząłem, wtedy spojrzała na mnie – No co? Niech sobie dziewczyna nie pozwala. - Powiedziała lekko speszona. - Jesteś zazdrosna o mnie? - Uśmiechnąłem się. - Co? Ja? O ciebie? Nieee – zaczęła zaprzeczac, ale to było takie urocze. Usiadłem koło niej, objąłem ją ramieniem i pocałowałem po czym dodałem – I tak wiem, że jesteś zazdrosna – Szturchnęła mnie w brzuch, ale jej małe piąstki uderzyły bez żadnej jakby siły. - Nienawidzę cię. - Dodała patrząc się na mnie z lekkim uśmiechem – Oboje wiemy że to nieprawda. - zaczęła się śmiac – Nie bądź tego taki pewny Justin. - Nagle przyszła e....Sam i podała nam nasze napoje – Proszę, wasze zamówienie. - i odeszła, a ja wtedy jeszcze raz pocałowałem Natalię. - Nie musisz tego robic – powiedziała biorąc swój koktajl. - Ale chcę. Będę się tobą chwalił, bo wiem, że jesteś wspaniała i grzechem jest tego nie docenic. - Lekko się zaczerwieniła i wzięła łyka odwracając wzrok na jeden z obrazków na ścianie. - Na który patrzysz? - Zapytałem – Na ten czerwony motor. - Odpowiedziała, nie przestając nie na niego patrzec. - To mój ulubiony ze wszystkich tutaj. - przyznałem, po czym Natalia zaczęła – Ładny jest, ale boję się jeździc. - przyznała. - Ale kiedyś ze mną pojechałaś. - Zauważyłem, przypominając niestety jeden z tych felernych wieczorów. - Tak, ale sytuacja tego wymagała...po prostu nie chciałam wyjśc na tchórza. - Stwierdziła - ale dobra nieważne. Nie gadajmy o tym. Jaki masz smak koktajlu? - Zapytała biorąc łyka swojego. - Czekoladowy, chcesz łyka? - podsunąłem jej bliżej – Pewnie, lubisz bananowe? - wzruszyłem ramionami bo nigdy nie piłem – to spróbuj. - Wymieniliśmy się napojami – Mmmm pyszny! - Przyznała. - To zamiana? - Zapytałem, mnie co prawda nie podszedł bananowy, ale czego się nie zrobi dla tych pięknych oczu. - A tobie smakuje bananowy? - Przytaknąłem, cel uświęca środki, a ja chce żeby była uśmiechnięta.
Siedzieliśmy tam jeszcze około godziny, śmiejąc się i rozmawiając o głupotach. Kiedy postanowiłem zaproponowac jej coś innego – Może teraz chodźmy na spacer. - Natalia spojrzała na mnie - okej, to zapłacmy najpierw i pójdę jeszcze do toalety i możemy iśc. - Uśmiechnąłem się do niej. - Dobrze – Pomachałem Sam, która zaraz przyniosła nam rachunek. Natalia zaczęła wyciągac portwel. - Co ty robisz? Schowaj to, ja płacę. - Powiedziałem, szybko. - Ale ja mogę zapłacic, nie ma dla mnie problemu. - Wzruszyła ramionami. - Nie ma mowy. - Zaprzeczałem, bo nie chce żeby Natalia musiała płacic – Dobra poczekaj, pójdę do toalety i dogadamy się jak wrócę, dobrze? - Chyba musiała bardzo...bo nie pomyślała, że pod jej nie obecnośc zapłacę – Dobrze, idź. - Poszła a ja szybko wyciągnąłem pieniądze i zapłaciłem. Po około 6 minutach wróciła – Dobra to pozwól mi za siebie zapłacic chociaż. - zaczęła, po czym spojrzała na stolik – Zaraz...Cholera zapłaciłeś już. - Przeniosła wzrok na mnie. - Chodźmy na spacer – Pocałowałem ją zanim zdążyła cokolwiek powiedziec. Ubraliśmy się i wyszliśmy. - Rany ale zimno...nienawidzę zimy. Powiedziała wkładając ręce do kieszeni. Kiedy ją objąłem poczułem że lekko się trzęsie, kiedy tylko weszliśmy do pobliskiego parku ściągnąłem swoją kurtkę – Masz, załóż to. - Pokręciła głową na znak odmowy – Nie, tobie będzie zimno. - Stwierdziła, wtedy ja wskazałem na bluzę którą miałem na sobie – Widzisz to? Moja bluza jest naprawdę ciepła, a w kurtce się gotuję, wziąłem ją tylko po to żeby mama się nie wkurzała. - Chyba ją przekonałem, bo wzięła ją i założyła na zwój płaszcz. Fajnie to wyglądało. - Dzięki. - uśmiechnęła się i poszliśmy dalej. - Masz gumy do żucia? - Zapytała nagle. - Tak, sprawdź w kieszeniach. Sięgnęła do nich i po chwili wyciągnęła Papierosy.
Natalia- Widzę, że z tym nie skończyłeś. - Stwierdziłam patrząc się na niego – Nie, to bardzo pomaga. - Powiedział, obejmując mnie z powrotem. - Ale to jest niezdrowe i szkodzi zdrowiu. Nie pal, to jest okropne. - Wtedy nachylił się i mnie pocałował – Dla ciebie wszystko. - Powiedział uśmiechając się łobuzersko, ale ja wiedziałam co to znaczy. - Nie przestaniesz prawda? - Zapytałam – Nie ma szans. - I oboje zaczęliśmy się śmiac. - Pięknie jesteśmy ze sobą niecałą dobę a ty już kłamiesz – Zażartowałam – Cel uświęca środki.- Powiedział szybko, on jest sprytny jak lis. - Ale nie okłamuj mnie w ważnych sprawach dobrze? - Tym razem byłam poważna. Wtedy Justin stanął naprzeciwko mnie, spojrzał mi w oczy i odowiedział – Nie mam takiego zamiaru – Delikatnie mnie pocałował, a następnie mocno przytulił. - uśmiechnięta już wróciłam do tematu. - Jak często palisz. - Obejmując mnie z powrotem odpowiedział – no... w sumie różnie, ale zazwyczaj jak się denerwuje. - No czyli w ten sposób się jakoś uspokaja. - A kiedy ostatnio paliłeś? - Nie patrząc na mnie powiedział – Przed naszym spotkaniem dzisiejszym – Kiedy to usłyszałam, zrobiło mi się miło, ale nie dlatego, że palił, dlatego że stresował się przed tą randką. - Spoko – nie wiedziałam co mam opowiedziec. Nagle zauważyłam jakąś postac idącą naprzeciwko nas. Była to dziewczyna i dziwnie się na nas patrzyła, wręcz chamsko przyglądała. Nagle wypaliła przechodząc koło nas, nie zatrzymując się – Co? Nowy sposób zaciągania dziewczyn do łóżka Bieber? Dawanie swojej kurtki? - Spojrzałam na Justina, nie powiem zabolało mnie to, ale nie obeszło też zbyt, bo widziałam jego wkurzoną minę – Nie daj mu się laska! - zawołała, wtedy chcąc jakoś teraz upewnic Justina, w tym co postanowiłam stanęłam i podeszłam do tej dziewczyny. - Ty byłaś łatwa więc skorzystał tylko raz, ja siebie szanuje i nie jestem łatwa więc będę na długo. I wara od mojego chłopaka. - Powiedziałam i odeszłam, a ją chyba wcięło. Justin stał oniemiały patrząc się na mnie, wtedy ja do niego podeszłam i dodałam – Tak mojego chłopaka dobrze usłyszałaś – i go pocałowałam. Następnie odwróciłam się i zaczęłam iśc ciągnąc za sobą Justina. Chwilę potem stanął – Co jest? - zapytałam – To było...emm niesamowite. - wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam – Nie... to było prawdziwe. To trzeba siebie szanowac a nie traktowac jak szmatę. Bo tak jak ty siebie szanujesz tak szanowac cię będą inni. Proste. - Uśmiechnął się i szliśmy dalej rozmawiając.
Po około 35 minutach byliśmy już pod moim domem, nie wracaliśmy metrem.- Dziękuję, za dziś, było świetnie. - Powiedziałam przytulając się. - To ja dziękuję – Pocałował mnie, obracając tak, że przygwoździł mnie do lampy ulicznej. Ręce położyłam na jego klatce piersiowej a on swoje na moich biodrach. Wspaniałe uczucie kiedy nasze usta się spotykały i idealnie ze sobą współpracowały. Muszę się tylko do tego właśnie smaku papierosów przyzwyczaic, ale dam radę. Kiedy oderwaliśmy się od siebie powiedziałam – Dobranoc Juss. - Uśmiechnął się – Dawno mnie tak nie nazywałaś. - Faktycznie, miło że to pamięta. - Tak, masz rację, dawno. - Uśmiechnęłam się i weszłam do środka, a Justin poszedł w stronę metra. Na twarzy miałam taki uśmiech, że nawet dozorca spytał – Udane popołudnie? - Spojrzałam na niego i przytaknęłam – Tak. - Weszłam do windy i pojechałam na moje piętro. Była godzina 20 więc Carly już spała, Fillip pewnie się uczył w pokoju, a rodzice są na jakiejś kolacji. Miałam więc spokój, podeszłam tylko do pokoju mojego brata żeby powiedziec mu że już jestem – Wróciłam – Włożyłam głowę przez drzwi. - Spoko – Odpowiedział, zaczytany.
Około godziny 22 postanowiłam iśc spac, bo jutro ostatni dzień kiedy mogę się wyspac, bo potem szkoła i już nie będzie tak wesoło, bo znowu nauka. Umyłam się i kiedy się już ubierałam usłyszałam sms'a. Wyszłam z łazienki i przeczytałam go:
Od: Justin
Dobranoc Skarbie ;* Jak tylko to przeczytałam mój żołądek wywinął kozła. Odpisałam mu, szubko i bez jakiegoś słodzenia, żeby nie myślał.
Do: Justin
Dobranoc ;*
_______________________________________________
Ciao Bella! Hahaha xD nie no a tak poważnie to hejka! Wróciłam z Włoszech i dodaje rozdział bo już nie mogłam się doczekac az Wam go dodam! Tak się fajnie skłąda że jest w nim o metrze a wł ja w tym tyg pierwszy raz metrem jechałam xD Raaany było mega fajnie! Ale czego ludzie nie wymyślą żeby okraśc jakiegoś przechodnia...Wyobraźcie sobie, że moją panią ogradli na szczęście nie miała nic cennego w tym co jej zabrali. Robią sztuczny tłum i opierają się na ludzi i babka (cyganka) miała chuste i przyczepioną czapeczke do niej i udawałą ze ma dziecko a tak naprawdę miała tam dziórę przez która wystawia rękę i grzebie w torbach! Masakra!
Wgl to było kochanie i poznałam dużo fajnych Włochów i dodam następnym razem fajne zdj z takimi jednymi o Ile chcecie oczywiście ^^
Raaany dobra ja już nie zanudzam mam nadzieję, że rozdział się podobał! :D
@natala_belieber
cudowny:*jak zawsze♥♥♥
OdpowiedzUsuńboski, czekam na kolejny <3 a co do zdj to dodaj x
OdpowiedzUsuńAwwww <3 cudny rozdzial ! <3 no pewniebze chce ! Wlosi sa mega przystojni <3
OdpowiedzUsuńAwww jak uroczo *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to i czekam ns zdj i kolejny rozdział ;) x @forevermindSWAG
świetny♥
OdpowiedzUsuńOmomoomo...alee boooski..jejku nie moge sie doczekac kolejnego..oby byl szybko..ale akcja w kawiarni...hahha...czekam na Kolejny ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJezusie to było słodsze od cukierniczki ♡
OdpowiedzUsuńświetne ;)
OdpowiedzUsuń