Dziś
rano wstałam już z uśmiechem na twarzy. Wczoraj było naprawdę
niesamowicie, ale to co się działo z moim umysłem podczas to coś
niemożliwego. Umyłam się, pomalowałam, spięłam włosy i
włożyłam na siebie białe rurki, białą bokserkę i sweter jasno
brązowy z opadającym ramieniem.. Potem włożyłam do torebki
potrzebne książki do szkoły. Zeszłam na dół i usiadłam przy
stole ze wszystkimi i zaczęłam jeśc śniadanie. - Co ty taka
radosna? - Zapytał tata patrząc się na mnie podejrzliwie. - Bo mam
dobry humor. Jestem smutna to źle, uśmiecham się też źle. O co
ci chodzi? - Wstałam od stołu bo już nie wiem co mam robic żeby
go uszczęśliwic. - Nie unoś się tak - podniósł ton głosu. Co
jest grane? Czemu ja nie mogę z nim normalnie porozmawiac tak jak
kiedyś? - Przepraszam, ja już pójdę do szkoły. - Powiedziałam
zakładając buty potem szalik i płaszcz. - nic nie zjadłaś . -
Zauważyła mama - Nieważne, zjem w szkole. - Powiedziałam i
wyszłam zamykając za sobą drzwi. Poszłam w stronę Starbucksa
żeby kupic sobie coś do jedzenia. Przy okazji kupiłam nam też
kawę i wróciłam na przystanek gdzie Justin już stał. - Hej
piękna, wyspana? - Pocałował mnie na przywitanie. - Tak. -
Odpowiedziałam podając mu kawę. - Oho…coś jest nie tak. Co
jest? - Zapytał patrząc na mnie zmartwiony. - Pokłóciłam się z
tatą…Ostatnio w ogóle nie możemy się dogadac. - Wzruszyłam
ramionami. - Ej głowa do góry, tak czasami jest zobaczysz za
niedługo znowu będziecie się dogadywali. - Uśmiechnął się do
mnie, co poprawiło mi troszkę humor. - Dobra teraz jedź a ja
pozwól że zjem śniadanie, bo wyszłam wkurzona z domu nie zjadając
nic. - Zaśmiał się - Nerwusek mały - Zmierzyłam go wzrokiem na
co on tylko się głośniej zaśmiał. - Ej to nie jest zabawne. -
Zatrzymał się na czerwonym świetle i spojrzał na mnie - Jest,
uwielbiam jak się złościsz, jesteś wtedy taka… - Nie dokończył,
bo zaświeciło się zielone no i dodatkowo on jakoś dziwnie
zamilkł, jakby nie chciał kończyc. - jaka? - Zapytałam z
uśmieszkiem, wtedy on spojrzał na mnie i powiedział - Seksowna
kochanie. - Na te dwa słowa mój żołądek wywinął koziołka.
Jestem pewna, że w tym momencie byłam czerwona jak burak. - Oj
czyżby Natalia się zawstydziła? - On to robi specjalnie, żebym
była jeszcze bardziej czerwona. - Głupi jesteś - Szturchnęłam go
w ramie, na co dostałam tylko jego śmiech w odpowiedzi.
Po
około 10 minutach ja dokończyłam kanapkę którą sobie kupiłam,
a Justin dojechał do szkoły. - Jesteśmy. - Powiedział uśmiechając
się. - No to wysiadamy Bieber. - Uwielbiam tak go denerwowac.
Wyszliśmy i poszliśmy w stronę szkoły. - Dobrze, to do
zobaczenia, bo muszę pogadac z Ryanem - Pokiwałam głową i
pocałowałam go na odchodne. Następnie poszłam do swojej szafki.
Dzisiaj gapili się na mnie tak jak i wczoraj… ale co mi tam, nie
będę się tym przejmowała. Podeszłam do szafki ale kiedy chciałam
ją otworzyc poczułam jak ktoś mnie ciągnie za ramie i popycha w
stronę szafek. Zobaczyłam Tiffany - Co myślisz, że jesteś fajna
bo jesteś dziewczyną Biebera? - Spojrzałam na nią jak na idiotkę
i postanowiłam się nie odzywac, odwróciłam się ponownie do
szafki, ale bezskutecznie bo mnie zatrzymała - Mówię do ciebie to
patrz na mnie, ja jeszcze nie skończyłam. - Ja tylko wzruszyłam
ramionami i tym razem się odezwałam - Ale ja skończyłam i bądź
tak uprzejma i zostaw mnie w spokoju. - To nic nie pomogło, ona była
w stanie mnie nawet uderzyc…Narąbała się czy co? - Słuchaj
szmato, to ja powinnam z nim byc. To ja na to zasłużyłam a nie ty
puszczalska Smith. - No teraz to przegięła, ale wiedziałam, że
chciała mnie tylko sprowokowac. - Słuchaj Tiffany. - Podeszłam do
niej bliżej, ale zanim cokolwiek powiedziałam ponownie popchnęła
mnie na szafki, ale tym razem z taką siłą, że uderzyłam głową
o miejsce wypukłe gdzie wkłada się kluczyk. Cholernie bolało,
spojrzałam na nią i z wzrokiem mordercy tym razem już chciałam
jej oddac kiedy poczułam jak ktoś mnie ciągnie. To był Justin. -
Boże Tiffany co ty wyprawiasz?! - Zapytał wkurzony. - Pokazuje
szmatom gdzie ich miejsce. - No teraz to przegięła, próbowałam
wyrwac się z uścisku Justina, ale trzymał mnie tak mocno, że nie
dałam rady nawet poruszyc rękom. -Słuchaj, nie waż się tak o
niej mówic jeżeli już ktoś tutaj jest szmatom to ty. Bo
przypominam ci że określenie szmata oznacza osobę która siebie
nie szanuje, a z was dwóch pasuje to tylko i wyłącznie do ciebie!
- Powiedział jej pięknie! Bum! Mam wspaniałego chłopaka! Tiffany
spojrzała na niego z niesmakiem a ja uśmiechnęłam się
triumfalnie. - Coś jeszcze? - Zapytał ją Justin, a ona tylko
prychnęła, odwróciła się i poszła gdzieś przed siebie. Wtedy
Juss mnie puścił, nie powiem poczułam lekką ulgę bo troszkę
zaczynało mnie to już bolec i nie zdziwię się jeśli będę miała
siniaka mocno się chciałam wyrwac, więc musiał mnie mocno
trzymac.
-
Dzięki, ale poradziła bym sobie - Powiedziałam patrząc się na
niego. - Taa właśnie widziałem, rzuciła byś się na nią. -
Zaśmiał się. - No po takich słowach, to chyba każdy by jej
przywalił! - Uniosłam rękoma na znak bezradności. - Taaa ja jakoś
jej nie uderzyłem. - Zauważył, na co ja przewróciłam oczami. -
Ale ty jesteś facetem i nie uderzysz dziewczyny. - Na co się
zaśmiał - Noooo… właściwie… - Podrapał się w tył głowy. -
Nie! No nie mów mi, że kiedyś uderzyłeś jakąś dziewczynę! -
Spojrzałam na niego z niedowierzeniem. - Okej to nie powiem. -
Powiedział odwracając się - Ej no czekaj! Hahaha Nie no pięknie
czyli jak będę cię wkurzała to mnie uderzysz? - Spojrzałam na
niego z małym perfidnym uśmieszkiem. - Powiedz mi bywało między
nami różnie, ale czy kiedykolwiek podniosłem na ciebie rękę? -
Podeszłam do niego bliżej - A miałeś ochotę? - Dobrze znam
odpowiedź ale chciałam ją usłuszec od niego - Ta…znaczy
nie…znaczy…ee idę na lekcje. - Zmieszał się i chciał iśc,
ale znowu go zatrzymałam - Znaczy co? - Uśmiechnęłam się - Wiesz
ja ciebie uderzyłam chyba nawet 2 razy co? - Wtedy wzruszył
ramionami - No może tam raz…albo najwyżej parę razy… -
Podrapał się w zakłopotaniu po głowie - No i widzisz. Hahaha, ale
to nie zmienia faktu, że i tak jakąś uderzyłeś.
*Justin*
No
nie będę jej mówił że to dlatego, że chciała mnie postrzelic…
na moje szczęście zadzwonił dzwonek - Kochanie pogadamy później
bo teraz trzeba iśc na lekcje. - Pocałowałem ją w czoło i
poszedłem na zajęcia. Ahhh angielski…niecierpię tego przedmiotu.
Cody stał przy drzwiach czekając na mnie bo na te lekcje akurat
chodzimy razem.
Przez
całą lekcje zastanawiałem się co jej powiem, jak wróci do tego
tematu, ale powiem jej po prostu, że to nie jej sprawa,bo fakt
faktem nie powinna drążyc czegoś o czym mówic nie chce.
Dzisiejsze zajęcia totalnie mnie nie interesowały…to znaczy nie
żeby mnie kiedykolwiek interesowały po prostu dziś wyjątkowo i w
ogóle nie słuchałem nauczyciela.
Po
lekcji ja, Ryan, Chaz i inni, poszliśmy na tyły szkoły zapalic
papierosa oraz obgadac odbiór paczki dla Anthonego. - Dobra to Chaz
będzie prowadził bo to trzeba będzie załatwic szybko. Dosłownie
wejśc i wyjśc. - Zacząłem tłumaczyc chłopakom pierwszą częśc
planu, potem mówił Ryan.
Jak
mam byc szczery to nie bawią mnie już te zlecenia Anthonego, robię
to tylko dla tego, że potrzebuje kasy, bo gdyby nie to to pieprznął
bym tym w cholerę. - Ej stary słuchasz mnie? - Zapytał Chaz,
machając mi przed oczyma ręką jak jakiś 2-latek wyciągając mnie
tym samym z zamyślenia. - Kurwa no słucham…i co z tego, jak
mówicie w kółko to samo. Sracie w gacie czy co? - Byłem wkurzony
bo tak właśnie działają na mnie te całe interesy. Nagle
zadzwonił dzwonek i rozeszliśmy się do klas. Tym razem ja z Ryanem
a reszta razem. - Boże czasem to zastanawiam się czy ja jestem taki
inteligentny czy to wszyscy inni są takimi idiotami. - Pokręciłem
głową.
Teraz
matematyka…mmm jak ja lubię matematykę… nie no żartuje jest
chujowa, ale te liczby i zadania odrywają mnie od codzienności.
Mogę usiąśc i kombinowac nad zadaniem. Oczywiście nie jestem
jednym tych mózgowców co zadania w domu z nudów robią, ja po
prostu siadam na lekcji rozwiązuje przykłady, a potem resztę
lekcji się nudzę, mając polew z tych którzy się na niej
załamują. Na sprawdzianach pomagam tylko Ryanowi nikomu innemu. On
wiecznie nie ogarnia tematu więc to ja mu tłumacze i jakoś łapie.
Chyba mam dar to nauczania…Jednak podziękuję i nie wykorzystam go
tak jak powinienem. Wole tłumaczyc komuś, że kasa ma byc już
teraz i nie obchodzi mnie jak to zrobi niż obliczac logarytm przy
podstawie 4 z liczby 216…. To jest chore.
Kiedy
tak siedzieliśmy na lekcji ktoś nieoczekiwanie zapukał do drzwi
klasy, wtedy oczy wszystkich zwróciły się w ich stronę…
*Natalia*
Nie
lubię siedziec na sztuce i słuchac jak to jakiś tam Van Gogh czy
jak mu tam było stworzył coś tam bo mu się nudziło…te
słoneczniki naprawdę ładne pogratulowac ale po gówno mi to w
życiu będzie. Zapisałam się na te zajęcia tylko dlatego, że nie
trzeba na nich robic nic konkretnego oprócz wytworzenia czegoś co i
tak potem szło na spalenie. Kiedy tak słuchałam a raczej
przysypiałam spojrzałam na drzwi i mignęli mi jacyś mężczyźni
chyba w mundurach ale nie byłam pewna bo zasypiałam.
Po
około 10 minutach zauważyłam jak wracają i to byli policjanci, -
Co oni tu robią? - Pomyślałam, a zaraz potem zauważyłam jak
prowadzą Justina przez korytarz. Wszyscy wyszli, obserwując co się
dzieje, jednak ja przepchnęłam się przez nich - Justin! -
Krzyknęłam, na co on odwrócił tylko głowę i puścił mi
przepraszające spojrzenie. Nie wiedziałam co jest grane i czemu go
wyprowadzają. Po chwili zauważyłam Ryana który zakładając swoją
kurtkę idzie w tym samym kierunku. - Ryan! - Zawołałam, bo on
akurat mógł się zatrzymac. - Natalia proszę nie teraz. - Spojrzał
na mnie - Ale co jest grane, czemu go zabierają? Ryan?! - Byłam
bezsilna, nie wiedziałam co się dzieje z moim chłopakiem i to mnie
doprowadzało do furii. - Nie wiem…przyszli z dyrektorem do sali i
mówiąc coś do nauczyciela poprosili Justina o wyjście z nimi na
komisariat, a ja powiedziałem ze w takim razie jacś z nimi. Tyle
wiem, a teraz naprawdę przepraszam, ale muszę już iśc. -
Powiedział pośpiesznie. - Zaczekaj. - Zatrzymałam go jeszcze na
chwilę, po czym wbiegłam do klasy, gdzie już wszyscy siedzieli
zdezorientowani, wzięłam swoją torebkę i podeszłam do niego - Ja
nie mogę iśc, ale masz tutaj 600 dolarów na kaucję jakby co, i
niech go wypuszczą, a ten kretyn ma dac mi znac co jest grane. -
Ryan przytaknął i pobiegł do wyjścia, a ja wróciłam do sali na
lekcje. Dziś miałam iśc odebrac sukienkę którą zamówiłam na
jakąś wielka okazję, ale odbiorę ją juro, bo dziś Justin jest
ważniejszy.
Resztę
dnia w szkole spędziłam na rozmyślaniu o co mogło chodzic…
Jedyne co przyszło mi do głowy to te jego jakieś nielegalne prace,
które wykonuje w wolnym czasie. Jednakże nie mam pojęcia co to
jest konkretnie, więc nie mogę nic wymyślec. - Boże a jak on
kogoś zabił? - Pomyślałam sama do siebie. Po chwili pokręciłam
głową, żebym nie myślała tak absurdalnie, bo to nie możliwe
żeby on kogoś … Nie no wzbudza postrach, potrafi uderzyc…ale
chyba nie potrafi zabic…- Chyba? Natalia czy ty siebie słyszysz?
To jest twój chłopak i powinno byc NA PEWNO… - Ochrzaniłam
siebie w myślach. Ale taka prawda nic o nim nie wiem, jeśli chodzi
o przeszłośc… wiem że nie postępuje on w zgodzie z prawem, ale
powinnam wiedziec przynajmniej czy nikogo nie zabił…
Kiedy
zadzwonił dzwonek oznaczający że moje lekcje na dzień dzisiejszy
dobiegły końca, ucieszyłam się, bo wiedziałam, że teraz
spokojnie mogę pomyślec o wszystkim w domu. Jednak szybko
zorientowałam się czym muszę wrócic do domu…
-
Autobus szkolny… Cholera - Przeklnęłam pod nosem i weszłam do
środka. Niepewnie stawiałam tam kroki, ludzie którzy tam byli
zachowywali się jak zwierzęta nie istoty rozumne… Moje oczy z
miejsca na miejsce powiększały się coraz bardziej - Patologia… -
Skomentowałam do siebie po czym usłyszałam - Co ty nie powiesz? -
jakaś dziewczyna się do mnie odezwała. - Taaaaa dramat jakiś, a
ja muszę tym jechac..- Pokręciłam głową. - Siadaj, nic lepszego
nie znajdziesz. - Dziewczyna zaproponowała mi a ja z chęcią się
zgodziłam, bo nie mam nic do stracenia. Miała ciemne prawie czarne
długie włosy. Podkreślone oczy kreskom i na nosie okulary. Glany
na nogach i czarne rurki. UPS, chyba trafiłam na metalówę. No nic,
trudno… Nagle ktoś się udarł, wtedy dziewczyna wstała i teraz
to ona krzyknęła - Zamknąc japy kurwa! - No nawet ja się
przestraszyłam, jednak nikt nie zwrócił uwagi oprócz paru
pierwszaków, przestraszonych całą tą sytuacjom.
-
Pierwszy raz w autobusie szkolnym? - Zapytała całkiem spokojnie. Na
co ja pokiwałam głową. - Spoko, mogę cię pocieszyc, że bywa
gorzej - Wzruszyła ramionami, na co się zaśmiałam. - Dziewczyna
Biebera co? - Uśmiechnęłam się niepewnie - Raaany stara,
większośc lasek w tej budzie już cię nienawidzi. - Powiedziała
jakby ją to bawiło. - Czemu mam wrażenie, że ciebie to jara? -
Zapytałam. - No bo tak z dnia na dzień miec taką diametralną
zmianę wśród społeczeństwa…Szacun. - przybiła mi żółwika
tak zwanego. - D-Dzięki…chyba. - Troszkę rozmawiałyśmy aż
dojechaliśmy do mojego przystanku - Dobra ja tu wysiadam, miło mi
było cie poznac nawet się sobie nie przedstawiłyśmy - Debra -
Powiedziała z uśmiechem, - Natalia. - Również powiedziałam
swoje imię i pożegnałam się po czym wyszłam i udałam się do
domu, ponownie zamyślona sprawą Justina. Postanowiłam wyciągnęc
telefon, bo chyba dostałam smsa, nie myliłam się…był od Ryana.
Od:
Ryan
Jeszcze
nic nie wiadomo, Justin jest przesłuchiwany.
Byłam
zaniepokojona, bo o co e chodzic, ale uznałam, że gdyby Ryan coś
wiedział na pewno bu mi napisał .
Do:
Ryan
Okej,
dziękuję. Jak coś będziesz wiedział to dzwoń lub pisz.
Wróciłam
do domu, udając dobry humor przed rodzicami. W tym tyg są wyjątkowo
wcześnie w domu. Po obiedzie poszłam do siebie się pouczyc, jednak
nie byłam w stanie się skupic. Myśl Justina w areszcie przyprawia
mnie o dreszcze. To na pewno jest nieporozumienie. Nagle do pokoju
weszła mama. - Cześc, co tam porabiasz? - Zapytała jak gdyby nigdy
nic. -Uczę się, przynajmniej próbuje, a coś się stało? - Czyżby
chciała o czymś porozmawiac? - Nie, tylko…ja wiem, że jesteś na
nas zła, za ten szlaban, ale zrozum to dla twojego dobra, chcemy cie
od złego towarzystwa odciągnąc. - Spojrzałam na mamę. Moje
spojrzenie było lekko zdziwione - Mamo…obie wiemy, że ja święta
nie jestem…Czasami bywałaś u dyrektora z mojego powodu, mam
niewyparzony język czasami i mówię to co myślę, bo taki już mam
charakter. Nie mam już do was żalu. - Uśmiechnęłam się do niej,
na co ona to odwzajemniła i położyła się na brzuchu opierając
głowę o swoje dłonie. - Dobra to teraz opowiadaj jaki on jest? -
Nooo teraz to mnie zdziwiła...wyglądała zupełnie jak Brooke kiedy
jest czymś podekscytowana i chce się czegoś ode mnie dowiedziec -
Co? Ale….Skąd ty.. - Przerwała mi śmiejąc się. - Bo jestem
Twoją matką i widzę takie rzeczy. Chodzisz jak na skrzydłach,
uśmiech cię nie opuszcza chyba że tata jest w pobliżu. Pilnujesz
telefonu i zrywasz się za każdym razem kiedy dostaniesz smsa albo
ktoś zacznie dzwonic… - No i o wilku mowa dostałam wiadomośc. -
O właąnie tak. - Moja mam skomentowała.
Od:
Ryan
Wypuścili
go po wpłaceniu kaucji 300 dolarów.
Uśmiech
wkradł się na moją twarz. Co prawda wiem, że to nie koniec tej
sprawy, ale przynajmniej będę mogła go zobaczyc i wysłuchac co ma
mi do powiedzenia. - Halooo, Natalia tu ziemia. - Moja mama zaczęła
mnie szturchac. - Co? A tak jasne chłopak…Nie mamo nikogo nie mam.
- Zapewniłam ją odkładając mojego iPhona na bok. - To dlaczego ci
nie wierze? - Popatrzyła podejrzanie na mnie - Nie wiem, to już
pytanie do ciebie samej. - Uśmiechnęłam się próbując byc
przekonującą. - No dobrze, powiedzmy że ci wierzę. Jednak jak
będziesz chciała porozmawiac o chłopaku którego jak twierdzisz
nie ma to pamiętaj że tu jestem. - Pokiwałam głową za zgodę,
próbując się nie śmiac.
Kiedy
tylko wyszła chciałam zadzwonic do Justina, ale odzywała się
poczta. Troszkę się martwiłam…ale ważne, że mam chociaż
kontakt z Ryanem.
Około
23 kiedy kładłam się już spac, ktoś zapukał ale nie do drzwi
tylko do okna, już wiedziałam, że to Justin. Podeszłam szybko i
otworzyłam je wpuszczając go do środka, a on szybko zamknął,
żeby chłodne powietrze nie wleciało do pokoju. Kiedy odwrócił
się do mnie rzuciłam mu się na szyję - Justin! - Krzyknęłam po
cichu. - Hej, księżniczko. - Od razu kamień spadł mi z serca
kiedy już miałam go przy sobie, jednak martwiła mnie ta cała
sytuacja. - Martwiłam się głupku - Szturchnęłam go w ramie.
Chwycił się w to miejsce i udał urażonego - Ała… za co to
było?
-
Za to że nie wiedziałam co się z tobą dzieje przez ten cały
czas. Dobrze, że chociaż Ryan był to mnie informował. -
Przewrócił oczami i się zaśmiał. Odeszłam od niego i usiadłam
na łóżku. - A więc? - Spojrzałam na niego. - A więc co? -
Zapytał z dezorientacją. Stał przede mną oparty o parapet. - No
powiedz mi czemu cię zabrali? - Domagałam się odpowiedzi, ale on
chyba nie bardzo chciał mi powiedziec… - Natalia… - Jękną, ale
ja się nie poddawałam - Justin - To zabrzmiało groźnie - Nie
powinienem ci nic mówic… - Zrobiłam wielkie oczy, bo co to ma
znaczyc? - Ale jak to? Czemu? Chyba należą mi się wyjaśnienia -
Mój ton głosu nie był już proszący, raczej niemiły i
wymagający. - I tak się pewnie za niedługo dowiesz, ale jak na
razie uwierz mi czym mniej wiesz tym dla ciebie lepiej. Uwierz mi -
Podszedł do mnie, chcąc mi chyba uświadomoc jak bardzo ma racje,
jednak ja nadal naciskałam. - Nie ufasz mi? To o to chodzi? -
Wzięłam go pod włos. - Nie..to nie tak…po prostu…Cholera..no,
nie wtrącaj się w to. Dobrze? - Chyba go zdenerwowałam…
Widziałam u niego złośc ale też i jednocześnie żal… - Ale
czemu? Justin ja się martwię o ciebie. - Wstałam z łóżka, i
podeszłam do niego, ale tym razem to on zrobił krok do tyłu -
wiesz lepiej będzie jak już pójdziesz… - Odwróciłam głowę
żeby na niego nie patrzec. - Dobranoc, śpij dobrze i niczym się
nie martw. - pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł… Co to w
ogóle było? Czemu on mi to robi? Zdaje sobie sprawę z powagi
sytuacji? No chyba nie bardzo…
Po
wyjściu Justina położyłam się spac ale z tej całej złości nie
mogłam zasnąc…
__________________________________________________________________
Jest i rozdział...a komentarzy większości jak nie było tak nie ma :(
Rozdział chyba dośc ciekawy, co myślicie? Mam nadzieję, że się Wam podoba ;)
Hmm co by tu jeszcze...nie wiem czy pisałam Wam o moich praktykach ale to najwyrzej jak to bd wyglądało dowiecie się później, bo jak naraziesama nie wiem jak tam bd i czy wgl bd miała siłę dodawac te rozdziały ;) Ale spoko postaram sięzrobic wszystko żeby było tak jakbyc powinno ;) ale też nie wiem czy w wakacje nie dodawac ich rzadziej bo Wy i tak wyjeżdżacie ;P No nic pomyślę ;D
Pozdrawiam Gosie, która tak cierpliwie czeka aż wyroi się w mojej główce i czasami dostaje po pare zdań rozdziałów jak uda mi się coś napisac. Szczerze to ja bym się już pogubiła ;) Dziekuję Ci że mi pomagasz przy pisaniu i mnie tak wspaniale zawsze motywujesz ;***
Plus pozdrawiam jedną zczytelniczek która ostatnio podpisała się jako moja duża fanka ;) Strasznie miło się to czytało ;)
@natala_belieber
__________________________________________________________________
Jest i rozdział...a komentarzy większości jak nie było tak nie ma :(
Rozdział chyba dośc ciekawy, co myślicie? Mam nadzieję, że się Wam podoba ;)
Hmm co by tu jeszcze...nie wiem czy pisałam Wam o moich praktykach ale to najwyrzej jak to bd wyglądało dowiecie się później, bo jak naraziesama nie wiem jak tam bd i czy wgl bd miała siłę dodawac te rozdziały ;) Ale spoko postaram sięzrobic wszystko żeby było tak jakbyc powinno ;) ale też nie wiem czy w wakacje nie dodawac ich rzadziej bo Wy i tak wyjeżdżacie ;P No nic pomyślę ;D
Pozdrawiam Gosie, która tak cierpliwie czeka aż wyroi się w mojej główce i czasami dostaje po pare zdań rozdziałów jak uda mi się coś napisac. Szczerze to ja bym się już pogubiła ;) Dziekuję Ci że mi pomagasz przy pisaniu i mnie tak wspaniale zawsze motywujesz ;***
Plus pozdrawiam jedną zczytelniczek która ostatnio podpisała się jako moja duża fanka ;) Strasznie miło się to czytało ;)
@natala_belieber