środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 39

Dziś rano wstałam już z uśmiechem na twarzy. Wczoraj było naprawdę niesamowicie, ale to co się działo z moim umysłem podczas to coś niemożliwego. Umyłam się, pomalowałam, spięłam włosy i włożyłam na siebie białe rurki, białą bokserkę i sweter jasno brązowy z opadającym ramieniem.. Potem włożyłam do torebki potrzebne książki do szkoły. Zeszłam na dół i usiadłam przy stole ze wszystkimi i zaczęłam jeśc śniadanie. - Co ty taka radosna? - Zapytał tata patrząc się na mnie podejrzliwie. - Bo mam dobry humor. Jestem smutna to źle, uśmiecham się też źle. O co ci chodzi? - Wstałam od stołu bo już nie wiem co mam robic żeby go uszczęśliwic. - Nie unoś się tak - podniósł ton głosu. Co jest grane? Czemu ja nie mogę z nim normalnie porozmawiac tak jak kiedyś? - Przepraszam, ja już pójdę do szkoły. - Powiedziałam zakładając buty potem szalik i płaszcz. - nic nie zjadłaś . - Zauważyła mama - Nieważne, zjem w szkole. - Powiedziałam i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Poszłam w stronę Starbucksa żeby kupic sobie coś do jedzenia. Przy okazji kupiłam nam też kawę i wróciłam na przystanek gdzie Justin już stał. - Hej piękna, wyspana? - Pocałował mnie na przywitanie. - Tak. - Odpowiedziałam podając mu kawę. - Oho…coś jest nie tak. Co jest? - Zapytał patrząc na mnie zmartwiony. - Pokłóciłam się z tatą…Ostatnio w ogóle nie możemy się dogadac. - Wzruszyłam ramionami. - Ej głowa do góry, tak czasami jest zobaczysz za niedługo znowu będziecie się dogadywali. - Uśmiechnął się do mnie, co poprawiło mi troszkę humor. - Dobra teraz jedź a ja pozwól że zjem śniadanie, bo wyszłam wkurzona z domu nie zjadając nic. - Zaśmiał się - Nerwusek mały - Zmierzyłam go wzrokiem na co on tylko się głośniej zaśmiał. - Ej to nie jest zabawne. - Zatrzymał się na czerwonym świetle i spojrzał na mnie - Jest, uwielbiam jak się złościsz, jesteś wtedy taka… - Nie dokończył, bo zaświeciło się zielone no i dodatkowo on jakoś dziwnie zamilkł, jakby nie chciał kończyc. - jaka? - Zapytałam z uśmieszkiem, wtedy on spojrzał na mnie i powiedział - Seksowna kochanie. - Na te dwa słowa mój żołądek wywinął koziołka. Jestem pewna, że w tym momencie byłam czerwona jak burak. - Oj czyżby Natalia się zawstydziła? - On to robi specjalnie, żebym była jeszcze bardziej czerwona. - Głupi jesteś - Szturchnęłam go w ramie, na co dostałam tylko jego śmiech w odpowiedzi.

Po około 10 minutach ja dokończyłam kanapkę którą sobie kupiłam, a Justin dojechał do szkoły. - Jesteśmy. - Powiedział uśmiechając się. - No to wysiadamy Bieber. - Uwielbiam tak go denerwowac. Wyszliśmy i poszliśmy w stronę szkoły. - Dobrze, to do zobaczenia, bo muszę pogadac z Ryanem - Pokiwałam głową i pocałowałam go na odchodne. Następnie poszłam do swojej szafki. Dzisiaj gapili się na mnie tak jak i wczoraj… ale co mi tam, nie będę się tym przejmowała. Podeszłam do szafki ale kiedy chciałam ją otworzyc poczułam jak ktoś mnie ciągnie za ramie i popycha w stronę szafek. Zobaczyłam Tiffany - Co myślisz, że jesteś fajna bo jesteś dziewczyną Biebera? - Spojrzałam na nią jak na idiotkę i postanowiłam się nie odzywac, odwróciłam się ponownie do szafki, ale bezskutecznie bo mnie zatrzymała - Mówię do ciebie to patrz na mnie, ja jeszcze nie skończyłam. - Ja tylko wzruszyłam ramionami i tym razem się odezwałam - Ale ja skończyłam i bądź tak uprzejma i zostaw mnie w spokoju. - To nic nie pomogło, ona była w stanie mnie nawet uderzyc…Narąbała się czy co? - Słuchaj szmato, to ja powinnam z nim byc. To ja na to zasłużyłam a nie ty puszczalska Smith. - No teraz to przegięła, ale wiedziałam, że chciała mnie tylko sprowokowac. - Słuchaj Tiffany. - Podeszłam do niej bliżej, ale zanim cokolwiek powiedziałam ponownie popchnęła mnie na szafki, ale tym razem z taką siłą, że uderzyłam głową o miejsce wypukłe gdzie wkłada się kluczyk. Cholernie bolało, spojrzałam na nią i z wzrokiem mordercy tym razem już chciałam jej oddac kiedy poczułam jak ktoś mnie ciągnie. To był Justin. - Boże Tiffany co ty wyprawiasz?! - Zapytał wkurzony. - Pokazuje szmatom gdzie ich miejsce. - No teraz to przegięła, próbowałam wyrwac się z uścisku Justina, ale trzymał mnie tak mocno, że nie dałam rady nawet poruszyc rękom. -Słuchaj, nie waż się tak o niej mówic jeżeli już ktoś tutaj jest szmatom to ty. Bo przypominam ci że określenie szmata oznacza osobę która siebie nie szanuje, a z was dwóch pasuje to tylko i wyłącznie do ciebie! - Powiedział jej pięknie! Bum! Mam wspaniałego chłopaka! Tiffany spojrzała na niego z niesmakiem a ja uśmiechnęłam się triumfalnie. - Coś jeszcze? - Zapytał ją Justin, a ona tylko prychnęła, odwróciła się i poszła gdzieś przed siebie. Wtedy Juss mnie puścił, nie powiem poczułam lekką ulgę bo troszkę zaczynało mnie to już bolec i nie zdziwię się jeśli będę miała siniaka mocno się chciałam wyrwac, więc musiał mnie mocno trzymac.

- Dzięki, ale poradziła bym sobie - Powiedziałam patrząc się na niego. - Taa właśnie widziałem, rzuciła byś się na nią. - Zaśmiał się. - No po takich słowach, to chyba każdy by jej przywalił! - Uniosłam rękoma na znak bezradności. - Taaa ja jakoś jej nie uderzyłem. - Zauważył, na co ja przewróciłam oczami. - Ale ty jesteś facetem i nie uderzysz dziewczyny. - Na co się zaśmiał - Noooo… właściwie… - Podrapał się w tył głowy. - Nie! No nie mów mi, że kiedyś uderzyłeś jakąś dziewczynę! - Spojrzałam na niego z niedowierzeniem. - Okej to nie powiem. - Powiedział odwracając się - Ej no czekaj! Hahaha Nie no pięknie czyli jak będę cię wkurzała to mnie uderzysz? - Spojrzałam na niego z małym perfidnym uśmieszkiem. - Powiedz mi bywało między nami różnie, ale czy kiedykolwiek podniosłem na ciebie rękę? - Podeszłam do niego bliżej - A miałeś ochotę? - Dobrze znam odpowiedź ale chciałam ją usłuszec od niego - Ta…znaczy nie…znaczy…ee idę na lekcje. - Zmieszał się i chciał iśc, ale znowu go zatrzymałam - Znaczy co? - Uśmiechnęłam się - Wiesz ja ciebie uderzyłam chyba nawet 2 razy co? - Wtedy wzruszył ramionami - No może tam raz…albo najwyżej parę razy… - Podrapał się w zakłopotaniu po głowie - No i widzisz. Hahaha, ale to nie zmienia faktu, że i tak jakąś uderzyłeś.

*Justin*

No nie będę jej mówił że to dlatego, że chciała mnie postrzelic… na moje szczęście zadzwonił dzwonek - Kochanie pogadamy później bo teraz trzeba iśc na lekcje. - Pocałowałem ją w czoło i poszedłem na zajęcia. Ahhh angielski…niecierpię tego przedmiotu. Cody stał przy drzwiach czekając na mnie bo na te lekcje akurat chodzimy razem.
Przez całą lekcje zastanawiałem się co jej powiem, jak wróci do tego tematu, ale powiem jej po prostu, że to nie jej sprawa,bo fakt faktem nie powinna drążyc czegoś o czym mówic nie chce. Dzisiejsze zajęcia totalnie mnie nie interesowały…to znaczy nie żeby mnie kiedykolwiek interesowały po prostu dziś wyjątkowo i w ogóle nie słuchałem nauczyciela.

Po lekcji ja, Ryan, Chaz i inni, poszliśmy na tyły szkoły zapalic papierosa oraz obgadac odbiór paczki dla Anthonego. - Dobra to Chaz będzie prowadził bo to trzeba będzie załatwic szybko. Dosłownie wejśc i wyjśc. - Zacząłem tłumaczyc chłopakom pierwszą częśc planu, potem mówił Ryan.
Jak mam byc szczery to nie bawią mnie już te zlecenia Anthonego, robię to tylko dla tego, że potrzebuje kasy, bo gdyby nie to to pieprznął bym tym w cholerę. - Ej stary słuchasz mnie? - Zapytał Chaz, machając mi przed oczyma ręką jak jakiś 2-latek wyciągając mnie tym samym z zamyślenia. - Kurwa no słucham…i co z tego, jak mówicie w kółko to samo. Sracie w gacie czy co? - Byłem wkurzony bo tak właśnie działają na mnie te całe interesy. Nagle zadzwonił dzwonek i rozeszliśmy się do klas. Tym razem ja z Ryanem a reszta razem. - Boże czasem to zastanawiam się czy ja jestem taki inteligentny czy to wszyscy inni są takimi idiotami. - Pokręciłem głową.

Teraz matematyka…mmm jak ja lubię matematykę… nie no żartuje jest chujowa, ale te liczby i zadania odrywają mnie od codzienności. Mogę usiąśc i kombinowac nad zadaniem. Oczywiście nie jestem jednym tych mózgowców co zadania w domu z nudów robią, ja po prostu siadam na lekcji rozwiązuje przykłady, a potem resztę lekcji się nudzę, mając polew z tych którzy się na niej załamują. Na sprawdzianach pomagam tylko Ryanowi nikomu innemu. On wiecznie nie ogarnia tematu więc to ja mu tłumacze i jakoś łapie. Chyba mam dar to nauczania…Jednak podziękuję i nie wykorzystam go tak jak powinienem. Wole tłumaczyc komuś, że kasa ma byc już teraz i nie obchodzi mnie jak to zrobi niż obliczac logarytm przy podstawie 4 z liczby 216…. To jest chore.

Kiedy tak siedzieliśmy na lekcji ktoś nieoczekiwanie zapukał do drzwi klasy, wtedy oczy wszystkich zwróciły się w ich stronę…

*Natalia*

Nie lubię siedziec na sztuce i słuchac jak to jakiś tam Van Gogh czy jak mu tam było stworzył coś tam bo mu się nudziło…te słoneczniki naprawdę ładne pogratulowac ale po gówno mi to w życiu będzie. Zapisałam się na te zajęcia tylko dlatego, że nie trzeba na nich robic nic konkretnego oprócz wytworzenia czegoś co i tak potem szło na spalenie. Kiedy tak słuchałam a raczej przysypiałam spojrzałam na drzwi i mignęli mi jacyś mężczyźni chyba w mundurach ale nie byłam pewna bo zasypiałam.

Po około 10 minutach zauważyłam jak wracają i to byli policjanci, - Co oni tu robią? - Pomyślałam, a zaraz potem zauważyłam jak prowadzą Justina przez korytarz. Wszyscy wyszli, obserwując co się dzieje, jednak ja przepchnęłam się przez nich - Justin! - Krzyknęłam, na co on odwrócił tylko głowę i puścił mi przepraszające spojrzenie. Nie wiedziałam co jest grane i czemu go wyprowadzają. Po chwili zauważyłam Ryana który zakładając swoją kurtkę idzie w tym samym kierunku. - Ryan! - Zawołałam, bo on akurat mógł się zatrzymac. - Natalia proszę nie teraz. - Spojrzał na mnie - Ale co jest grane, czemu go zabierają? Ryan?! - Byłam bezsilna, nie wiedziałam co się dzieje z moim chłopakiem i to mnie doprowadzało do furii. - Nie wiem…przyszli z dyrektorem do sali i mówiąc coś do nauczyciela poprosili Justina o wyjście z nimi na komisariat, a ja powiedziałem ze w takim razie jacś z nimi. Tyle wiem, a teraz naprawdę przepraszam, ale muszę już iśc. - Powiedział pośpiesznie. - Zaczekaj. - Zatrzymałam go jeszcze na chwilę, po czym wbiegłam do klasy, gdzie już wszyscy siedzieli zdezorientowani, wzięłam swoją torebkę i podeszłam do niego - Ja nie mogę iśc, ale masz tutaj 600 dolarów na kaucję jakby co, i niech go wypuszczą, a ten kretyn ma dac mi znac co jest grane. - Ryan przytaknął i pobiegł do wyjścia, a ja wróciłam do sali na lekcje. Dziś miałam iśc odebrac sukienkę którą zamówiłam na jakąś wielka okazję, ale odbiorę ją juro, bo dziś Justin jest ważniejszy.

Resztę dnia w szkole spędziłam na rozmyślaniu o co mogło chodzic… Jedyne co przyszło mi do głowy to te jego jakieś nielegalne prace, które wykonuje w wolnym czasie. Jednakże nie mam pojęcia co to jest konkretnie, więc nie mogę nic wymyślec. - Boże a jak on kogoś zabił? - Pomyślałam sama do siebie. Po chwili pokręciłam głową, żebym nie myślała tak absurdalnie, bo to nie możliwe żeby on kogoś … Nie no wzbudza postrach, potrafi uderzyc…ale chyba nie potrafi zabic…- Chyba? Natalia czy ty siebie słyszysz? To jest twój chłopak i powinno byc NA PEWNO… - Ochrzaniłam siebie w myślach. Ale taka prawda nic o nim nie wiem, jeśli chodzi o przeszłośc… wiem że nie postępuje on w zgodzie z prawem, ale powinnam wiedziec przynajmniej czy nikogo nie zabił…

Kiedy zadzwonił dzwonek oznaczający że moje lekcje na dzień dzisiejszy dobiegły końca, ucieszyłam się, bo wiedziałam, że teraz spokojnie mogę pomyślec o wszystkim w domu. Jednak szybko zorientowałam się czym muszę wrócic do domu…

- Autobus szkolny… Cholera - Przeklnęłam pod nosem i weszłam do środka. Niepewnie stawiałam tam kroki, ludzie którzy tam byli zachowywali się jak zwierzęta nie istoty rozumne… Moje oczy z miejsca na miejsce powiększały się coraz bardziej - Patologia… - Skomentowałam do siebie po czym usłyszałam - Co ty nie powiesz? - jakaś dziewczyna się do mnie odezwała. - Taaaaa dramat jakiś, a ja muszę tym jechac..- Pokręciłam głową. - Siadaj, nic lepszego nie znajdziesz. - Dziewczyna zaproponowała mi a ja z chęcią się zgodziłam, bo nie mam nic do stracenia. Miała ciemne prawie czarne długie włosy. Podkreślone oczy kreskom i na nosie okulary. Glany na nogach i czarne rurki. UPS, chyba trafiłam na metalówę. No nic, trudno… Nagle ktoś się udarł, wtedy dziewczyna wstała i teraz to ona krzyknęła - Zamknąc japy kurwa! - No nawet ja się przestraszyłam, jednak nikt nie zwrócił uwagi oprócz paru pierwszaków, przestraszonych całą tą sytuacjom.
- Pierwszy raz w autobusie szkolnym? - Zapytała całkiem spokojnie. Na co ja pokiwałam głową. - Spoko, mogę cię pocieszyc, że bywa gorzej - Wzruszyła ramionami, na co się zaśmiałam. - Dziewczyna Biebera co? - Uśmiechnęłam się niepewnie - Raaany stara, większośc lasek w tej budzie już cię nienawidzi. - Powiedziała jakby ją to bawiło. - Czemu mam wrażenie, że ciebie to jara? - Zapytałam. - No bo tak z dnia na dzień miec taką diametralną zmianę wśród społeczeństwa…Szacun. - przybiła mi żółwika tak zwanego. - D-Dzięki…chyba. - Troszkę rozmawiałyśmy aż dojechaliśmy do mojego przystanku - Dobra ja tu wysiadam, miło mi było cie poznac nawet się sobie nie przedstawiłyśmy - Debra - Powiedziała z uśmiechem, - Natalia. - Również powiedziałam swoje imię i pożegnałam się po czym wyszłam i udałam się do domu, ponownie zamyślona sprawą Justina. Postanowiłam wyciągnęc telefon, bo chyba dostałam smsa, nie myliłam się…był od Ryana.

Od: Ryan
Jeszcze nic nie wiadomo, Justin jest przesłuchiwany.

Byłam zaniepokojona, bo o co e chodzic, ale uznałam, że gdyby Ryan coś wiedział na pewno bu mi napisał .

Do: Ryan
Okej, dziękuję. Jak coś będziesz wiedział to dzwoń lub pisz.

Wróciłam do domu, udając dobry humor przed rodzicami. W tym tyg są wyjątkowo wcześnie w domu. Po obiedzie poszłam do siebie się pouczyc, jednak nie byłam w stanie się skupic. Myśl Justina w areszcie przyprawia mnie o dreszcze. To na pewno jest nieporozumienie. Nagle do pokoju weszła mama. - Cześc, co tam porabiasz? - Zapytała jak gdyby nigdy nic. -Uczę się, przynajmniej próbuje, a coś się stało? - Czyżby chciała o czymś porozmawiac? - Nie, tylko…ja wiem, że jesteś na nas zła, za ten szlaban, ale zrozum to dla twojego dobra, chcemy cie od złego towarzystwa odciągnąc. - Spojrzałam na mamę. Moje spojrzenie było lekko zdziwione - Mamo…obie wiemy, że ja święta nie jestem…Czasami bywałaś u dyrektora z mojego powodu, mam niewyparzony język czasami i mówię to co myślę, bo taki już mam charakter. Nie mam już do was żalu. - Uśmiechnęłam się do niej, na co ona to odwzajemniła i położyła się na brzuchu opierając głowę o swoje dłonie. - Dobra to teraz opowiadaj jaki on jest? - Nooo teraz to mnie zdziwiła...wyglądała zupełnie jak Brooke kiedy jest czymś podekscytowana i chce się czegoś ode mnie dowiedziec - Co? Ale….Skąd ty.. - Przerwała mi śmiejąc się. - Bo jestem Twoją matką i widzę takie rzeczy. Chodzisz jak na skrzydłach, uśmiech cię nie opuszcza chyba że tata jest w pobliżu. Pilnujesz telefonu i zrywasz się za każdym razem kiedy dostaniesz smsa albo ktoś zacznie dzwonic… - No i o wilku mowa dostałam wiadomośc. - O właąnie tak. - Moja mam skomentowała.

Od: Ryan
Wypuścili go po wpłaceniu kaucji 300 dolarów.

Uśmiech wkradł się na moją twarz. Co prawda wiem, że to nie koniec tej sprawy, ale przynajmniej będę mogła go zobaczyc i wysłuchac co ma mi do powiedzenia. - Halooo, Natalia tu ziemia. - Moja mama zaczęła mnie szturchac. - Co? A tak jasne chłopak…Nie mamo nikogo nie mam. - Zapewniłam ją odkładając mojego iPhona na bok. - To dlaczego ci nie wierze? - Popatrzyła podejrzanie na mnie - Nie wiem, to już pytanie do ciebie samej. - Uśmiechnęłam się próbując byc przekonującą. - No dobrze, powiedzmy że ci wierzę. Jednak jak będziesz chciała porozmawiac o chłopaku którego jak twierdzisz nie ma to pamiętaj że tu jestem. - Pokiwałam głową za zgodę, próbując się nie śmiac.

Kiedy tylko wyszła chciałam zadzwonic do Justina, ale odzywała się poczta. Troszkę się martwiłam…ale ważne, że mam chociaż kontakt z Ryanem.

Około 23 kiedy kładłam się już spac, ktoś zapukał ale nie do drzwi tylko do okna, już wiedziałam, że to Justin. Podeszłam szybko i otworzyłam je wpuszczając go do środka, a on szybko zamknął, żeby chłodne powietrze nie wleciało do pokoju. Kiedy odwrócił się do mnie rzuciłam mu się na szyję - Justin! - Krzyknęłam po cichu. - Hej, księżniczko. - Od razu kamień spadł mi z serca kiedy już miałam go przy sobie, jednak martwiła mnie ta cała sytuacja. - Martwiłam się głupku - Szturchnęłam go w ramie. Chwycił się w to miejsce i udał urażonego - Ała… za co to było?
- Za to że nie wiedziałam co się z tobą dzieje przez ten cały czas. Dobrze, że chociaż Ryan był to mnie informował. - Przewrócił oczami i się zaśmiał. Odeszłam od niego i usiadłam na łóżku. - A więc? - Spojrzałam na niego. - A więc co? - Zapytał z dezorientacją. Stał przede mną oparty o parapet. - No powiedz mi czemu cię zabrali? - Domagałam się odpowiedzi, ale on chyba nie bardzo chciał mi powiedziec… - Natalia… - Jękną, ale ja się nie poddawałam - Justin - To zabrzmiało groźnie - Nie powinienem ci nic mówic… - Zrobiłam wielkie oczy, bo co to ma znaczyc? - Ale jak to? Czemu? Chyba należą mi się wyjaśnienia - Mój ton głosu nie był już proszący, raczej niemiły i wymagający. - I tak się pewnie za niedługo dowiesz, ale jak na razie uwierz mi czym mniej wiesz tym dla ciebie lepiej. Uwierz mi - Podszedł do mnie, chcąc mi chyba uświadomoc jak bardzo ma racje, jednak ja nadal naciskałam. - Nie ufasz mi? To o to chodzi? - Wzięłam go pod włos. - Nie..to nie tak…po prostu…Cholera..no, nie wtrącaj się w to. Dobrze? - Chyba go zdenerwowałam… Widziałam u niego złośc ale też i jednocześnie żal… - Ale czemu? Justin ja się martwię o ciebie. - Wstałam z łóżka, i podeszłam do niego, ale tym razem to on zrobił krok do tyłu - wiesz lepiej będzie jak już pójdziesz… - Odwróciłam głowę żeby na niego nie patrzec. - Dobranoc, śpij dobrze i niczym się nie martw. - pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł… Co to w ogóle było? Czemu on mi to robi? Zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji? No chyba nie bardzo…

Po wyjściu Justina położyłam się spac ale z tej całej złości nie mogłam zasnąc…
__________________________________________________________________
Jest i rozdział...a komentarzy większości jak nie było tak nie ma :(

Rozdział chyba dośc ciekawy, co myślicie? Mam nadzieję, że się Wam podoba ;)

Hmm co by tu jeszcze...nie wiem czy pisałam Wam o moich praktykach ale to najwyrzej jak to bd wyglądało dowiecie się później, bo jak naraziesama nie wiem jak tam bd i czy wgl  bd miała siłę dodawac te rozdziały ;) Ale spoko postaram sięzrobic wszystko żeby było tak jakbyc powinno ;) ale też nie wiem czy w wakacje nie dodawac ich rzadziej bo Wy i tak wyjeżdżacie ;P No nic pomyślę ;D

Pozdrawiam Gosie, która tak cierpliwie czeka aż wyroi się w mojej główce i czasami dostaje po pare zdań rozdziałów jak uda mi się coś napisac. Szczerze to ja bym się już pogubiła ;) Dziekuję Ci że mi pomagasz przy pisaniu i mnie tak wspaniale zawsze motywujesz ;***

Plus pozdrawiam jedną zczytelniczek która ostatnio podpisała się jako moja duża fanka ;) Strasznie miło się to czytało ;)
 @natala_belieber

środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 38

Na następny dzień w szkole mało co widziałam się z Justinem. Miał wf potem jakieś dziwne zajęcia więc widzieliśmy się jedynie na lunchu i to przez jedynie czas trwania posiłku bo musiałam szybko uciekać, bo nie miałam zadania więc wypadało mi je jeszcze zrobić. Po szkole odwiózł mnie do domu, albo jak kto woli na przystanek. Rodzice nic nie podejrzewają więc luzik.

Po południu około godziny 16 kiedy to właśnie skończyłam się uczyc zeszłam na dół żeby pooglądać telewizje z mamą, jednak ledwo usiadłam kiedy to zadzwonił mój telefon. - Siema, laska, co tam? -  To była Brooke. - No cześc a całkiem spoko, tylko nudno bez ciebie. - Powiedziałam, patrząc na mamę kiedy to zrozumiała kto dzwoni. - Tak jasne, a pan Bieber wcale nie powoduje tego, że wcale nie odczuwasz mojego braku. - Zaśmiałyśmy się obie. - A tak na poważnie to pewnie ludzie gadają. - Westchnęłam. - No tak jakby troszkę, ale to nic. - Powiedziałam machając ręką. - A tak w ogóle to mam prośbę. Mogła byś mi przywieźć zeszyty? - Zapytała błagalnym tonem. Co jak co, ale ona nie lubi mieć zaległości w szkole. - Emm musisz poczekać, zapytam mamy, wiesz szlaban. - Podkreśliłam ostatnie słowo, żeby mama mogła zauwazyc mój respekt. - mamo, mogę jechać do Brooke zawieźć jej zeszyty? Bo jej nie było dziś z powodu choroby. - Mama spojrzała na mnie podejrzliwie - Chcesz to masz porozmawiaj z nią - podalam jej słuchawkę, ale odmówiła mówiąc - Nie, no dobrze wierze ci możesz jechać. - Ucieszyłam się, pocałowałam mamę w policzek i pobiegłam na góre do pokoju, żeby się przebrać. - To ja się ubieram i zaraz jadę. - kiedy to powidziałam, zapaliła mi się lampka w głowie. - Emm Brooke, pomogła byś mi w czymś?

Justin

Boże ciężki dzień nienawidzę wtorków oprócz tych 3 godzin wf. Wróciłem do domu zmęczony jak zwykle - Hej wszystkim. - Przywitałem się, ale zauważyłem że nikogo nie ma. Wszedłem do kuchni, głodny jak zwykle i zobaczyłem kartkę od mamy ,,Justin, ja, Jazmyn i Jaxon poszliśmy do Bety będziemy wieczorem."€™ No i mam dom tylko dla siebie, to jest piękna chwila. Poszedłem do siebie do pokoju i ledwo się położyłem kiedy zadzwonił mi mój telefon - halo? - Odebrałem. - Witaj Justin - To był Anthony. Z powodu jego chłodnego tonu aż usiadłem na łóżku. - Po co dzwonisz? - Zapytałem ciekawy jaką tym razem ma sprawę. - Dzwonię, żeby zapytać, jak tam interesy. Wiesz postanowiłem zacząc Was sprawdzać, bo ostanio żadko bywacie na Bronxie, co mi się nie podoba bo tam zawsze najlepszy utarg jest. - W tym momencie przypomniałem sobie o tym gównianym interesie. - Taa właśnie się tam wybierałem, ale mnie zatrzymałeś. - Odezwałem się tak, żeby niczego nie podejrzewał. - Noo dobry chłopak, a teraz jeszcze powiedz mi jak tak moja przesyłka? Odebraliście ją z chłopakami? - Kurwa miałem dziś o tym z Ryanem pogadać, ale nie było czasu. - Taaa to nie jest takie proste Anthony. Musimy to przemyśleć, ale spokojnie do końca tego tygodnia będziesz miał przesyłkę i pieniądze. - Zapewniłem go bo wiem, że właśnie to chciał usłyszeć. - Dobrze, bo jak nie to wiesz, że będzie nie ciekawie i nici z wypłaty. - Taaa kocham tą zasrana robotę dla niego. - Wiem, nie musisz mi przypominać. - Syknąłem. - Dobrze młody, więc wracaj do pracy, nie zatrzymuję cię. - Anthony się rozłączył, a ja westchnąłem bo dziś wyjątkowo późno zjem. Wstałem więc z łóżka, wziąłem torbę i poszedłem do samochodu.

Kiedy byłem już na miejscu, parę osób poznało już mój wóz i poszło w miejsce gdzie zazwyczaj handlowałem. Zatrzymałem auto i wyszedłem na zewnątrz. Miałem na sobie tylko podkoszulek z bluzą więc poczułem przeszywające zimno, co w tej sytuacji było dość przyjemne. - To co dziś polecaszł? - Matt, mój stary dobry klient, że też on jeszcze żyje. Bo tyle ile on kupuje i tak często jak on kupuje to nikt by nie wyrobił. - Co chcesz. Dziś mam wszystko. - Powiedziałem zachęcająco. - Hmm to w takim razie to co zwykle ale może tego troszkę więcej. - Wskazał na woreczek z Amfetaminą. - Jak sobie życzysz. - Kiedy już mi zapłacił podszedł jakiś koleś który chciał tabletki jakieś to mu dałem, potem podszedł jakiś nowy którego wcześniej nie widziałem tutaj. - Emm masz sprawdzony towar? -  Spytał jednocześnie się roglądając. Popatrzyłem się na niego jak na idiotę i powiedziałem - Nooo raczej nie widziałeś tej kolejki do mnie? Najlepszy towar w mieście. - Mrugnąłem do niego porozumiewawczo. - To poproszę koke 10gram. - Noooooo nieźle chłopak chce zaszaleć - Po co mu aż tyle? No ale cóż nie jestem od oceniania. Dałem mu to co chciał i ile chciał. Zapłacił i poszedł.

Po około 10 minutach stania tam po ostatnim kliencie postanowiłem wracac do domu. Kiedy wsiadłem do auta zaczął dzwonic mi telefon. - halo? -  Odebrałem. - Ej juto robimy akcje dobra? -  To był Ryan - Taaa jasne, po szkole omówimy szczegóły, tylko nie dziś, jestem padnięty, właśnie z Bronxu wracam. - Ryan się zaśmiał i wyłączył. Po chwili ponownie mój iPhone zaczął dzwnic, tym razem była to mama - Synku, możesz odebrać Jaxona bo się tutaj nudzi i marudzi mi. - uśmiechnąłem się do słuchawki. - Pewnie będę za 5 minut. - Wyłączyłem się i pojechałem do przyjaciółki mojej mamy.

Odebrałem Jaxona i wróciliśmy do domu. Pomogłem mu się rozebrać i poszedł się bawic do swojego pokoju, a ja w tym czasie postanowiłem iśc się zdrzemnąć. Ledwo złapałem za klamke od drzwi do swojego pokoju, kiedy usłyszałem sygnał domofonu, przewróciłem oczami - Kurwa - poszedłem sprawdzić kto to. - Tak? - Zapytałem pretensjonalnym tonem głosu. - Ulotki.- No nie jakieś ćwoki postanowiły, że akurat mnie będą zawracały dupę. - Otworzyłem i wróciłem do marzenia o moim łóżku. Wszedłem w końcu do pokoju i położyłem się. Zamknąłem oczy i rozległ się dzwonek do drzwi. Tak to ja się dawno nie zdenerwowałem. - No co do kurwy nędzy? - Przeklnałem sam do siebie i poszedłem w stronę drzwi. - Czego? - Zapytałem otwierając drzwi i postac która zobaczyłem mnie zaszokowała. - Heeej ulotki mogę jedną zostawić? -  Natalia się zaśmiała. - Co ty tu robisz? Przecież masz szlaban? - Wzruszyła ramionami - Ale mam też chorą przyjaciółkę, która potrzebuje moich notatek z zajęc. - Uśmiechnęła się - To co wpuścisz mnie? Czy będziemy tak rozmawiać w drzwiach? - Zapytała, kładąc swoje ręce na biodrach. -  Nie no wejdź, ale nie spodziewałem się tu ciebie teraz. -  Podrapałem się w głowę - Nie no jak mnie nie chcesz to już się zmywam. - Powiedziała i zwróciła się do drzwi - Nie, nie,nie,skoro już tu jesteś to tak szybko cię nie wypuszczę. -  pociągnąłem ją do siebie. Zaczęła się smiac. Wtedy przyleciał Jaxo i przywitał się z nią, a następnie wrócił do swojego pokoju. - Tak mój brat też cię uwielbia. -  Westchnąłem, na co ona powiesiła swój płaszcz i pojrzała na mnie z łobuzerskim uśmiechem - Co? Zazdrosny o 6 latka? - Stanęła na palcach i opierając dłonie o mój tors pocałowała mnie, ale oczywiście co nam musiało przeszkodzić? Mój głodny żołądek, który zaczął burczeć. - Cholera -  Przeklnałem, a Natalia zaczęła się śmiac. - Co? Nie jadłeś jeszcze? -  Zapytała patrząc się na mnie i próbując powstrzymać śmiech. - Od lunchu nic. - Westchnęła, złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę kuchni. - To co my tu mamy? - Otworzyła szafkę i zaczęła się rozglądać. - Ooo zupa, wyciągnęła garnek i zagrzała mi, po czym nałożyła na talerz. Kiedy tak jadłem przyglądała mi się uważnie. - Co jest? Czemu tak patrzysz? - Uśmiechnąłem się. - Nic, tylko - Zatrzymała się - Tylko co? - Spytałem, ciekawy co jest takiego interesującego. - Wyglądasz jak mały chłopiec, który musi szybko zjeść bo czeka go jakaś niespodzianka. - Odłożyłem łyżkę i wyciągnąłem do niej rękę. - Chodź tu - Podała mi swoją i usiadła na moim kolanie. - Bo zgaduje, że nie mamy za dużo czasu, skoro pojechałaś tylko zawieźć zeszyty.- Oznajmiłem jej, wtedy ona się znowu uśmiechnęła - mam czas do 20, a jest - Spojrzała na zegarek -17:23. Powiedziałam rodzicom, że zostaje u Brooke na kolacji. - Pokręciłem głowa w rozbawieniu. - Pięknie zaczynasz już nawet kłamac. - Spuściła głowę na dół i zachichotała, a ja kontynuowałem jedzenie. Kiedy zjadłem odstawiłem talerz na blat i poszliśmy do mnie do pokoju. - Emmm czekaj, idę umyc zęby. - Natalia się skrzywiła. - Po co? - Spojrzałem na nią - Bo chyba nie będę cie całował ze smakiem zupy w ustach. - mogłem dostrzec jak się lekko czerwieni.

Natalia
Kiedy Justin wrócił podszedł do mnie powoli, cały czas patrząc się na mnie spokojnie, ale z porządaniem. Uśmiechnęłam się nieśmiało, gryząc dolną wargę. Justin złapał za nią kciukiem  uwalniając ją, jednocześnie całując mnie. Odwzajemniłam pocałunek. Chwyciłam go jedną ręka za koszulkę ciągnąc bliżej siebie, a drugą założyłam mu na szyję. On natomiast położył mi ręce na biodrach. Kiedy zjechały na mój tyłek, postanowiłam go poprawić, ale bez skutku cały czas zjeżdżały niżej. W końcu zaczął mnie całować pozostawiając mokre ślady wzdłuż mojej szczęki, a potem szyi. W pewnym momencie zaczął mnie całować w okolicach ucha, co spowodowalo ciche jęknięcie z mojej strony. Mogłam poczuc jak się uśmiecha z satysfakcjom. Postanowiłam nie być dłużna pozostawiłam jego dłonie na moich pośladkach, a swoje postanowiłam zaangażować w pracę ciągnięcia delikatnie jego włosów na głowie. Oczywiście uzyskałam zamierzony efekt czyli jęknięcie. Justin ponownie złączył nasze usta, a ja wskoczyłam na niego oplatając go w pasie moimi nogami. Wiedziałam, że się uśmiecha. Zaczął iśc ze mną w strone łóżka, a następnie mnie delikatnie położył. Opierając się nade mna rękoma ponownie przeszedł do mojej szyi, ale tym razem czułam ja zaczyna ssac moja skóre. - Nie. Żadnych malinek Justin - Wydyszałam, bo nie byłam w stanie powiedzieć tego normalnie i spokojnie. Zaczął się śmiac, przez co poczułam wibracje jego głosu na mojej skórze, ale nie przestawał robic tego co robił. - Mówię poważnie. - Odepchnęłam go troszkę - Mmm, to nie,zrobimy coś innego.. - Oderwał się ode mnie i patrząc mi w oczy z wielkim uśmiechem zaatakował moje usta. Następnie nas przewrócił tak,że teraz to ja górowałam. Siedziałam na nim okrakiem i kiedy zoriwntowałam się, że siedze na jego...O mój Boże. Brawo Natalia, pierwszy raz podnieciłaś faceta aż tak. Zaczerwieniłam się, kiedy Justin to zauważył, wydyszał powoli - Jeżeli teraz nie przestaniemy, to potem nie będę w stanie się zatrzymać. - Jego słowa spowodowały jeszcze większe zaczerwienienie na mojej twarzy. - O Boże Juustin - Jęknęłam schodząc z niego. Mój wzrok przykuło wybrzuszenie jego spodni, zauważył to i zaczął się śmiac. - To nic czym powinnaś się martwic, albo krepowac kochanie. - Puścił mi oczko, a ja w tym momencie zakryłam oczy rękoma i opuściłam głowe tak,że przylegała ona do torsu Justina. W tym momencie usłyszeliśmy - Justin! - I mały wszedł do pokoju. - Oderwałam się od Justina, ale ten mnie zatrzymał i zasłonił swojego małego albo emm raczej wielkiego przyjaciela, żeby Jaxon tego nie zobaczył. - Co jest mały? -  Zapytał całkiem spokojnie. - Chcę bajkę. - Na te słowa Justin opuścił głowę a potem zaczął upominac swojego brata - I tylko po to wszedłeś tutaj nie pukając? -  Był lekko zdenerwowany, a ja za to zaczęłam się śmiac. Justin spojrzał na mnie zdezorientowany. - Co jest?Z czego się śmiejesz? - Zapytał. - Czego od niego chcesz? Chłopak ma dobre wyczucie czasu. - Wtedy i on zaczął się śmiac. - Dobra idź do pokoju już idę włączyć ci bajkę, przygotuj jakąś. - Mały wyszedł a ja spojrzałam na Justina - To ty idź do niego, a ja zaraz przyjdę. - Powiedział wstając i wychodząc z pokoju. - O Boże -Jęknełam sama do siebie. Po chwili wzięłam głęboki wdech i wydech i poszlam do salonu gdzie Jaxo już czekał.

Kiedy Justin włączył mu bajkę, chciał wracac do pokoju, jednak zatrzymałam go - może lepiej obejrzyjmy z nim tego Króla Lwa, co? - Uśmiechnęłam się, na co Justin pokręcił głową i usiadł na kanapie, a mnie pociągnął tak,że wylądowałam na jego kolanach. Głupio mi było teraz na nim siedzieć, tym bardziej jak przypomniałam sobie to coś sprzed emm 15 minut temu. Jednak kiedy chciałam zejść on mi nie pozwalał. Około 19 przyjechała jego mama z Jazmyn. - Jesteśmy już Justin. O witaj Natalia. -  Uśmiechnęła się, a ja zerwałam się na równe nogi. - Dobry wieczór proszę pani. - Podeszła do mnie i powiedziała - Oj proszę mów mi Pattie. - Pokiwałam głową i odezwałam się ponownie - Dobry wieczór Pattie. - Justin spojrzał na nas i też wstał . - To my pójdziemy już do mnie. - Pattie, przytaknęła ale na odchodne zapytała mnie czy zostanę na kolację, zgodziłam się, bo miałam jeszcze troszkę czasu.

- Twoja siostra chyba mnie nie lubi. - Stwierdziłam, zamykając drzwi. - Nie, ona nie jest po prostu przyzwyczajona do tego, że mam dziewczynę i wiesz ciężko. Dodatkowo ona cię nie zna, a uwierz mi jeśli cię pozna to Cię pokocha. - Uśmiechnęłam się na jego słowa. - Wiesz co? - Spytał patrząc się na mnie - No co? - Usiadłam koło niego - Uwielbiam jak się rumienisz, kiedy prawię ci komplement lub jak jesteś zawstydzona. To jest takie - Spojrzałam na niego i wiedziałam co chce powiedzieć, ale musiałam to w końcu od niego usłyszeć - No jakie? Powiedz to Bieber nie bądź mięczak. - Zaśmiałam się, uderzając go moja małą piąstką w ramie. - Słodkie, to chciałem powiedzieć.- Hahah w końcu się odważył - Awww, Justin Bieber powiedział zakazane słowo. Teraz to ty jesteś słodki. - Zaczęłam się z nim drażnic. Na co on spojrzał złowrogo na mnie - Ja nie jestem słodki, zapamiętaj to Smith. - Rozbawiła mnie jego dziecinnośc. - Tak, tak jak sobie chcesz Bieber. - Po chwili przyszła jego mama, zawołać nas na kolację.

Po zjedzeniu, podziękowałam i pożegnałam się - Pa kochana, ale uważaj, bo jest ślisko na drodze. - Ostrzegła mnie - Dziękuję, na pewno będę uważała. 
-  Nie, no odwiozę cie. - Zaoferował Justin - Ale ja przyjechałam swoim autem. - Odpowiedziałam - To nic, ja wrócę metrem. To dla mnie nie kłopot. - Uśmiechnęłam się i normalnie bym odmówiła, ale że jakoś nie mogłam się z nim teraz rozstać, to się zgodziłam. Podziękowałam jeszcze raz Pattie za pyszną kolację i razem z Justinem wyszliśmy.

Po 25 minutach byliśmy już pod moim domem. Wysiedliśmy z auta i Justin oddał mi kluczyki. - Wiesz co? - Spytałam mając ochote jeszcze troszkę się z nim podraznic. - No co? - Spojrzał na mnie ciekawy co mam mu do powiedzenia - Martwiłeś się o mnie tak bardzo, że postanowiłeś mnie odwieźć. Awwww jakie to słodkie i kochane! - Pisnełam delikatnie, na co on przewrócił oczami. - Co tylko pozwoli ci zasnąc księżniczko. - No i mnie wcięło. Pocałował mnie w czubek głowy i poszedł. Nie no teraz to mnie zagiął tym, że nic nie odpowiedział.

Przed snem dostałam jeszcze smsa od Justina.

Od: Justin 
Teraz jestem Twoim chłopakiem, nie zabronisz mi się o Ciebie martwic ;)

Hehe, no fatycznie. Na samą myśl że to prawda mam motylki w brzuchu.

Do: Justin 
Tak racja, ale i tak uważam że to słodkie.

I ciekawe co on na to, BUM!


Od: Justin 
Nie to nie jest słodkie, co najwyżej opiekuńcze, miłe, męskie, kulturalne ale nie SŁODKIE do jasnej cholery.

A jednak ruszyło go to, czyli go zagięłam, uwielbiam wygrywać.


Do: Justin 
Cokolwiek pozwoli Ci zasnąc kochanie ;) Dobranoc.

Odpisałam mu tak jak on mnie odpowiedział żegnając się ze mną.


Od: Justin 
o.o DobranocZwiązek idealny i wymarzony! Jeeej, niech już tak zostanie na zawsze!
______________________________________________________________________________

No i jest kolejny rozdział! Tak dla umielenia gimnazjalistom z 1 i 2 klas tych wolnych dni a tym z 3 klas troszkę odstresowania.
Przepraszam za te różne czcionki wiem, że Was to może denerwowac, ale po pierwsze nie ogarniam co to się dzieje a po drugie nie zawsze mam czas na zabawe w zmianianie jej ;(

Mam nadzieję, że się podoba i czekam na wasze komentarze! :*

Co do następnego nie mam pojęcia kiedy będzie bo niestety mam dużo nauki a w tym roku chodzę do szkoły tylko do końca maja i w czerwcu już jadę na praktyki. Udało mi się dostac na cztero-miesięczną praktykę na Majorce więc jadę w czerwcu i pod koniec września wracam :D Ale nie matrwcie się rozdziały powinny byc, może troszkę żadziej ale napewno będą bo laptopa zabieram ze sobą ;* Jak narazie macie ten rozdział i cieszmy się jego pozytywizmem ;D

Dodatkowo macie tutaj link do bloga jednej z belieber LINK
@natala_belieber

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 37

Kiedy o 6:30 zaczął dzwonić mi budzik myślałam, że nie wstanę, ale nagle zadzwonił mi telefon i chcąc nie chcąc musiałam odebrać. Z zamkniętymi oczami znalazłam mojego iPhona i kliknęłam na ekran żeby odebrać. - Halo? - Powiedziałam zaspanym głosem. - Oj moja księżniczka jeszcze śpi? - Od razu się uśmiechnęłam - Yhym...- Odpowiedziałam, bo tylko na to było mnie w tej chwili stać. - Myślałem, że już nie będziesz spała, przepraszam nie chciałem cie obudzić. -Powiedział delikatnym i chrapliwym tonem głosu. - Nie obudziłeś i tak muszę już wstać. - już miałam lekko otwarte oczy, ale dalej smacznie leżałam pod kołderką, starając się nie myśleć o tym jakie zimno mnie przywita kiedy tylko wstanę. - No to dobrze. Będę na ciebie czekał na przystanku autobusowy, tak, żeby twoi rodzice widzieli, że idziesz w jego kierunku. - Ojj nawet myśli o takich szczegółach, jakie to miłe. - Dobrze, to o której mam tam być? - Zapytałam. - Około 7:30. -Odpowiedział. - Dobrze teraz nie gniewaj się, ale muszę kończyć, bo czeka mnie walka z zimnem. - Justin zaśmiał się i pożegnał. Kiedy odłożyłam komórkę, do pokoju weszła mama... Co? Teraz zamierzają mnie pilnować? - Nie wybierasz się do szkoły? - Zapytała spokojnym ale podejrzliwym tonem głosu. - Już wstaje, daj mi się obudzić do końca. - Nie lubię kiedy rodzice tak mnie sprawdzają, to jest bardzo niekomfortowe... Kiedy wyszła z pokoju, mój telefon znowu zaczął dzwonić, podniosłam go i odebrałam - Czego zapomniałeś mi Justin jeszcze powiedzieć? -Zapytałam, ale kiedy usłyszałam - Eeee Natalia? Nie jesteś przypadkiem uzależniona od niego? - Ups... to była Broke. - Ooo hej... emm nie, nie jestem.. haha. Co jest? - Troszkę się speszyłam. -Taaa jasne nie jesteś... no nic w każdym razie, jestem chora i nie mogę dziś jechać do szkoły, prawdopodobnie tydzień mnie nie będzie więc musisz jeździć sama. - O raaany ale bym ją wystawiła....zupełnie o niej zapomniałam... Kurcze muszę jej wszystko wytłumaczyć. - ehh i tak bym nie jeździła, bo rodzice kazali mi jeździć szkolnym autobusem. - Chwila ciszy... i - Jak to? Co się stało? - Brooke była zdezorientowana. - Zadzwonię do ciebie po szkole dobrze? - Broke zakaszlała i odpowiedziała - Okej, mam nadzieję, że to nic poważnego, to do zobaczenia papa - Rozłączyła się, a ja szybko wstałam i poszłam do łazienki. Umyłam się potem ubrałam parę jeansów, kremowy sweterek w dekolt w serek i do tego wisiorek z matową kuleczką i do tego kolczyki takie same. Włosy uczesałam w wysokiego kucyka. Były pokręcone więc wyglądało to dość fajnie, potem zakryłam moje niedoskonałości podkładem, podkreśliłam oczy eyelinerem i nałożyłam tusz do rzęs. Następnie spakowałam książki do mojej brązowej torebki i usłyszałam jak woła mnie tata - Natalia! Jest 6:55 o 7 musisz wyjść, bo autobus nie będzie czekał, a ja nie będą tolerował spóźnień. - Przewróciłam tylko oczami i odkrzyknęłam - Już idę! - Wstałam i zakładając torbę na ramie i biorąc telefon do ręki zeszłam na dół. - Nie zdążę zjeść śniadania, kupie sobie coś w szkole. Pa. - Ubrałam swoje czarne kozaki, owinęłam biały szalik dookoła szyi i założyłam czarny płaszcz. Otworzyłam drzwi i wyszłam z domu. Kiedy wyszłam z budynku zaczęłam iść po chodniku mijając tych wszystkich zabieganych ludzi. Włączyłam muzykę i włożyłam słuchawki do uszu. Przystanek mam 10 minut od domu, więc kiedy doszłam już na miejsce musiałam czekać na Justina 20 minut, a że niedaleko był nowo otworzony Starbucks postanowiłam tam wstąpić po kawę dla mnie i Justina.

Wszystko zajęło mi jakieś 20 minut, więc właśnie tyle ile bym czekała stojąc bezużytecznie na przystanku. Po około 3 minutach przyjechała i moja kareta z woźnicą. Podeszłam, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. - Cześć - Nachyliłam się żeby go pocałować. Tak też się stało, ale Justin postanowił przywitać mnie z czułością. Był taki delikatny i namiętny jednocześnie. - Mmm kawa? - Zapytał oddalając swoją głowę. - Tak, dla ciebie też mam, proszę. - Podałam mu, żeby się napił. - Dziękuję kochanie. - Na to słowo mam gęsią skórkę. W sumie na każde zdrobnienie mam ciarki. Uśmiechnęłam się tylko do niego i pojechaliśmy. - To co? Wszystko przeze mnie? -Zapytał jadąc w stronę szkoły. Pokręciłam głową. -Nie, to moja wina bo nie myślę. Powinnam była napisać wczoraj do Broke, żeby nie pokazywała się moim rodzicom, bo powiedziałam im że jestem z nią. Zapomniałam i dowiedzieli się o tym, plus czepiają się, że zaniedbuje naukę i takie tam. - Przewróciłam oczami. - Kurde, słabo...ale w sumie czemu nie powiesz im, że jesteśmy razem? - Zapytał, a mnie wcięło...co mam mu powiedzieć? Że moi rodzice jak tylko się o nas dowiedzą to go sprawdzą i zaraz po tym będziemy jak Romeo i Julia, bo rodzice się nie zgodzą na to byśmy się spotykali znając jego obecną sytuację prawną. - Bo to nie jest takie proste, jak ci się wydaje. Oni są bardzo zasadniczy i nie chce na razie dodawać sobie problemów. Poza tym masz problemy z prawem a to są prawnicy...- powiedziałam ciszej, żeby nie zabolało go to za bardzo. - Spojrzał przez chwilę na mnie. - Masz rację, a co do szkoły, to zrobimy tak, że wysadzę cię na zakręcie okej? - Zdziwiłam się na jego słowa. - Czemu? -Zapytałam, lekko zdezorientowana. - No żeby ludzie nie gadali. - Odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Ale emm Justin...przypominam ci że jesteśmy razem i możemy się już w szkole pokazać razem. -Odpowiedziałam pewna siebie. - To jest bez sensu...będą cię męczyć i dogadywać. To już nawet nie chodzi o mnie ale o Ciebie. Nie chce...raczej boję się, że pewnego dnia wymyślą coś co nas zniszczy...co sprawi że odejdziesz znowu. - Te słowa zabolały a jednocześnie ucieszyły mnie. Justin nie jest dobry w okazywaniu uczuć, raczej preferuje zamykanie się w sobie, ale tym razem jest inaczej. Zatrzymał się na zakręcie i czekał aż wysiądę. Wtedy złapałam jego twarz w swoje dłonie i spojrzałam mu w oczy. - Justin Drew Bieber posłuchaj mnie uważnie bo nie zamierzam tego powtarzać. Jestem teraz z tobą i nie obchodzi mnie co inni będą mówili, nie odejdę. Chyba że ty mi pokażesz że powinnam, ale na pewno nie zrobię tego przez jakieś głupie teksty i docinki rozumiesz? -Zapytałam, ale dla podkreślenia moich słów pocałowałam go tak, żeby wiedział, że ja nie żartuję. Pokiwał głową z lekkim uśmiechem i podjechał pod szkołę. Zgasił silnik i kiedy już miał wychodzić złapałam go za rękę. - Chce żeby było widać, że jesteśmy ze sobą okej? Pokażmy im jednoznacznie bo jak będą musieli się domyślać to dopiero będą plotki. - uśmiechając się łobuzersko wyszedł z auta i podszedł z mojej strony, żeby otworzyć mi drzwi. - Proszę... - następnie zamknął je i poszliśmy do szkoły. Złapał mnie za rękę i oboje uśmiechaliśmy się z zadowolenia. Kiedy ludzie zakodowali, że to my robili co rusz większe oczy. Byli zdziwieni widokiem nas razem zadowolonych i nie kłócących się. Weszliśmy do środka szkoły i poszliśmy do naszych szafek. - O której kończysz? - Zapytał otwierając swoją. - O 14:25 a co? - Zapytałam biorąc książkę od matematyki. - Ja o 15:10.... i to jeszcze test na ostatniej lekcji, nie będę mógł cię odwieźć, ale spoko coś wymyślę, żeby moja dziewczyna nie musiała się męczyć w autobusie szkolnym. - Uśmiechnęłam się do niego, następnie podeszłam i stając na palcach pocałowałam go w policzek. - Do zobaczenia na lunchu Justin. - Ludzie patrzyli się na nas jak na jakieś stwory. teraz zacznie się ciekawie. Widziałam jak dziewczyny patrzyły się na mnie z wzrokiem mordercy. Uśmiechałam się do nich z satysfakcją. Weszłam do sali a tam wszyscy patrzyli się na mnie jak na jakiegoś dziwoląga, obserwowali mnie nawet podczas lekcji i szeptali do siebie. Nie przejmowałam się tym, tylko skupiłam na lekcji. Kiedy zadzwonił dzwonek wstałam i zabrałam swoje rzeczy, ale przy drzwiach spotkałam się z osobą której widok nie był mi potrzebny do szczęścia. - A więc to tak? - Bella skrzyżowała ręce na piersiach - Nie wiem o co ci chodzi, możesz mnie oświecić? - Zapytałam z głupim uśmieszkiem na twarzy. - Mi robisz awantury, że Justin jest głupi, wredny i jak ty to nazwałaś jest psem na baby, pokłóciłaś się ze mną, a potem co się okazuje? Że brawurowo zabrałaś mi go sprzed nosa! Tak nie postępują przyjaciółki. - Wyrzuciła ręce w powietrze, - Co proszę? O ile ostatnio sprawdzałam to nas zostawiłaś idąc do Rebbeki i jej świty tylko dlatego, że są mega znane i też ślinią się na Justina. Mnie i Broke olałaś i odzywałaś się tylko wtedy kiedy czegoś potrzebowałaś! - Zaczęłam robić jej wyrzuty. - Nie zmienia to faktu, że mi go odebrałaś! - Krzyknęła mi prosto w twarz i tym przegięła. - Słuchaj tylko uważnie bo nie będę powtarzała. Nic nie planowałam, i dobrze wiesz jaka była moja postawa jeśli chodzi o Justina. Nienawidziłam go, kłóciłam się z nim i obrażałam. Powiedziałam żebyś robiła co chcesz pamiętasz? - pokiwała głową. - Czy gdybym chciała ci go odebrać zrobiła bym to? Nie! Był mi obojętny. Jednak z nas 2 i w ogóle z całej szkoły wybrał mnie. Dlaczego? Bo tylko ja się na niego nie śliniłam jak wy wszystkie! Byłyście zbyt łatwym celem. Pomyśl dlaczego ciebie każdy facet zalicza a potem zostawia, co? Faceci lubią walczyć, a ja nie dawałam się tak łatwo. Odczep się ode mnie, bo to nie moja wina, że mam więcej oleju w głowie i nie traktuje swojego ciała jak bilet wstępu do mnie. - Bella na moje słowa zamarła. Nie powiedziała nic nawet wtedy kiedy ja już skończyłam. Uznałam to za znak, że nasza rozmowa jest zakończona a ja mogę odejść. Poszłam więc do swojej szafki po książkę do angielskiego. Dalej patrzyli się na mnie, niektóre chłopaki coś tam do mnie krzyczeli, ale jakoś nie brałam tego do siebie.

Przy szafce spotkałam Justina i jego szkolną świtę. Pierwszy zauważył mnie Ryan, który szturchnął mojego chłopaka, a ten spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Boże to brzmi bosko MÓJ CHŁOPAK. Gdyby ktoś mi powiedział jakieś 2 miesiące temu, że ja z nim teraz będę to wyśmiała bym w twarz, a teraz - Hej piękna, co tam? - Podszedł do mnie muskając delikatnie moje usta swoimi. - Dobrze, teraz angielski muszę się pospieszyć jeśli nie chce dostać kary. - Uśmiechnął się i odsuną tak bym mogła wziąć podręcznik. - To do zobaczenia, na lunchu. - Pomachałam chłopakom i poszłam na pierwsze piętro gdzie znajdowała się klasa pracowni języka angielskiego. Weszłam do środka i spotkałam się z pierwszą mocną krytyką dzisiejszego dnia. - I co? Bieber już cię wydymał? Poprawiłaś się coś w tych sprawach? - To był Marco. Zabolało to co powiedział. Miałam ochotę mu przywalić tak, żeby ten uśmieszek zszedł mu z twarzy, ale wiem, że to jest prowokacja i on tylko na to czeka. Chciał, żebym zaczęła płakać lub żebym mu zaczęła zaprzeczać, że on się zmienił czy coś tam. Jednak ja tylko odpowiedziałam - A co chcesz sprawdzić? - Wszyscy zaczęli się śmiać a jemu zrzedła mina. - Może, a co dasz mi to? - Podniosłam brew do góry, podeszłam do niego,  nachyliłam się i szepnęłam mu do ucha - Zapytaj o pozwolenie Biebera. - Mrugnęłam do niego i wtedy on uśmiechnął się łobuzersko. Usiadłam na swoje miejsce i wyciągnęłam swojego iPhona, żeby napisać sms™a do Justina.

Do: Justin
Marco podejdzie do ciebie z głupim pytaniem więc uważaj.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Od: Justin
Dla jego dobra niech nie będzie związane z tobą bo zabije.
Uśmiechnęłam się do wyświetlacza, jednak musiałam przerwać kiedy nauczyciel wszedł do klasy. - No i dwie godziny z Shekspearem. - Pomyślałam przewracając oczami.

Po pierwszej lekcji zostałam w klasie rozmawiając z paroma dziewczynami które były ciekawe mojego związku z Justinem, ale nie odpowiadałam im na te pytania, bo uważam, że aż tak nie będę go demaskować. Kochany był tylko dla mnie i tylko w moich oczach taki jest więc niech tak zostanie. Widziałam jednak rąbkiem oka, że Marco ze swoimi kumplami gdzieś wychodzi uśmiechając się do mnie. Boże obleśny człowiek.

Kiedy minęła przerwa, a nauczyciel już wszedł do klasy zaczynając lekcje, ten kretyn jeszcze nie wrócił, hmm może jest gdzieś chowając się przed Justinem, Kiedy tak myślałam drzwi do klasy się otworzyły i do środka wszedł z czymś w ręce przykładając do policzka. Kiedy go zobaczyłam prawie się poplułam ze śmiechu. Boże on naprawdę zapytał Justina czy może, mój Boże Jego wzrok na mnie był przerażający, ale cały czas się śmiałam. Nauczyciel zaczął nas uspokajać i potem przeszedł do lekcji.

Po dzwonku poszłam do szafki wspominając Marco wchodzącego do sali z tym lodem na twarzy. Znowu zaczęłam się śmiać. - Z czego się tak śmiejesz? - Odwróciłam się i dostrzegłam Justina tuż za mną. - Boże coś ty mu zrobił? Jeszcze mi powiedz, że byłeś u Dyrektora. - Powiedziałam powstrzymując śmiech. - Taaa jeszcze by tego brakowało, żeby ten niewyżyty dupek na mnie doniósł. - Powiedział Justin kręcąc głową. - Hahaha, co on Ci takiego powiedział? - Zapytałam patrząc na niego. - Podlazł do mnie i z pytaniem czy może przelecieć moją laskę. No jak usłyszałem dobór jego słów to nie mogłem się powstrzymać plus oberwał za sam głupi pomysł. - Zaczęłam się śmiać. Wtedy Justin się zatrzymał i zapytał - Od kiedy nie przeszkadza ci, że kogoś pobiłem? - Był troszkę zdezorientowany, ale nadal się uśmiechał. - Hmmm może od kiedy to chodzi o mnie i to w tak śmiesznej sprawie. - Znowu zaczęłam chichotać. - Dobra idę mój bohaterze na chemię do zobaczenia na stołówce. - Pocałowałam go w policzek i poszłam do klasy.

Kiedy zadzwonił dzwonek poszłam do szafki odłożyć niepotrzebne książki i spakować do torby te na następne lekcje. Potem poszłam na stołówkę, chłopaki już siedzieli przy jednym stoliku i czekali na mnie. Podeszłam i położyłam torbę koło Jussa -Zaraz wracam idę po coś do jedzenia. - Poszłam i po około 6 minutach wróciłam już z powrotem. Usiadłam na miejscu i poczułam spojrzenia chłopaków na mnie. Podniosłam głowę do góry i zapytałam - Czy coś jest nie tak? - Chaz postanowił odezwać się jako pierwszy. - Bo my emm razem z chłopakami chcieliśmy cię przeprosić, że byliśmy niemili i w ogóle, sorry za wszystko. - Chłopaki pokiwali głowami. Ja się uśmiechnęłam i machnęłam ręką - Spooko, już o niczym nie pamiętam. - Chłopaki odwzajemnili uśmiech, a Justin mnie pocałował w głowę. - Ryan odwiezie cię po szkole dobrze? - Pokiwałam głową - Nie chodzi ze mną na te same zajęcia więc spoko. - Pokiwałam głową i podziękowałam Ryanowi umawiając się z nim koło jego auta na parkingu. Kiedy skończyliśmy jeść Justin wstał i pociągnął mnie za rękę. - Chodź. - Wzięłam torbę i poszłam za nim. - gdzie idziemy? - Gdzieś gdzie nas nikt nie znajdzie. - Prowadził mnie do tyłów i tajemnych korytarzy za salą gimnastyczną. - Raany aż tak się mnie wstydzisz? - Zapytałam śmiejąc się. Wtedy nagle poczułam jego usta na moich. Przyparł mnie do ściany. Jego ręce masowały moje boki, a moje dłonie powędrowały na jego włosy ciągnąc za końcówki uzyskując od niego cichy jęk. Uśmiechnęłam się z satysfakcji. Jego język świetnie współgrał z moim. Przycisnął mnie mocniej do ściany swoim ciałem i podciągnął jedną z moich nóg wyżej do siebie. Całował mnie wzdłuż szczęki, a następnie pozostawiał mokre pocałunki na mojej szyi. Jęknęłam na co poczułam wibracje jego śmiechu na mojej skórze. Nagle usłyszeliśmy jak zamykają się drzwi, odepchnęłam Justina, oboje dyszeliśmy. Boże to było mega fajne uczycie. Justin uśmiechnął się do mnie łobuzersko. - Ej wy dwoje co wy tu robicie? - To był woźny, zaczęliśmy się śmiać i wtedy Justin złapał mnie za rękę i pobiegł w stronę sali gimnastycznej. - Boże to było- Odezwałam się, na co Justin - Niesamowite. - Wtedy zrozumiałam, że jemu chodziło o to co zaszło między nami. -Nieee głupku, to było mega niezręczne kiedy ona nas zobaczył. - Pokręciłam głową. Wtedy Justin się do mnie przybliżył - Ale ja mówiłem o tym wcześniej. - Mrugnął do mnie cały czas się przybliżając. Zatrzymałam go rękom . -Nie Justin chodźmy zaraz się lekcja zacznie. - Powiedziałam i poszliśmy.

Po tym incydencie nie widziałam już Justina, kiedy lekcje się skończyły poszłam na parking, gdzie czekał już na mnie Ryan - Pani zamawiała podwózkę? - Zaczęłam się śmiać i weszłam do auta. - Dzięki. - Ryan odpalił auto i wyjechał na ulicę. - Nie ma za co, na przystanku rozumiem mam cię zostawić. Tak? - Pokiwałam głową. Po około 10 minutach byliśmy już na miejscu. -Dzięki i do jutra. - Uśmiechnęłam się i już chciałam wysiąść kiedy Ryan mnie zatrzymał -Fajnie, że dałaś mu szanse. - Ponownie posłałam mu uśmiech - Ja też się cieszę. - I wyszłam z auta. Szłam chodnikiem w stronę domu myśląc o tym dniu.


Natalia niestety nie mogła dodać nowego rozdziału, dlatego ja (Rysia) robię to za Nią :)
Miłego czytania i komentujcie, lajkucie to na serio pomaga ^^  Z góry dzieki :**

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 36

Natalia

Ostatni dzień wolności i już jutro szkoła. Nie chce mi się tam wracac. Jak pomyślę sobie o tych wszystkich spojrzeniach i docinkach w moją stronę, kiedy tylko ja i Justin pokażemy się razem to aż mnie to demotywuje do jakiegokolwiek działania. Jest godzina 14 i siedzę u siebie w pokoju odrabiając lekcje. Od wczoraj nie rozmawiałam z Justinem. Szczerze to bardzo zmartwiła mnie ta napaśc na niego. Wiem, że Bronx jest bardzo niebezpieczną dzielnicą i nie podoba mi się że musiał tam jechac. Oczywiście wiem, że nie mogę mu tego zabronic, ale mam prawo się o niego martwic przecież. Na razie też nie chce mówic o nas rodzicom, bo zaraz chcieli by go poznac albo co gorsza sprawdzali by go. Wiem że to nadejdzie prędzej czy później, ale wolę żeby to było później. Najbardziej boję się reakcji Fillipa jak dowie się o nas, bo on go nie cierpi, za to co mi zrobił, a przypomnę, że on i tak nie wie o wszystkim więc hmm....

Około 15 zadzwonił do mnie Justin – Hej, stęskniłeś się już za mną? - Zapytałam uśmiechając się do słuchawki. - A co chciała byś, żebym się stęsknił? - Uwielbiam te nasze rozmowy. - Nie odpowiada się pytaniem na pytanie mój drogi. - Wstałam od biurka i zamknęłam drzwi do pokoju, żeby przypadkiem, ktoś mnie nie usłyszał. - Dobrze, więc tak nie mogłem wytrzymac i chce cię zabrac gdzieś, bo usycham z tęsknoty. - Przewróciłam oczy w rozbawieniu i usiadłam na łóżku. - W sumie, możemy się gdzieś przejśc, ale tym razem ja przyjeżdżam po ciebie i jedziemy tak gdzie ja chce okej? - Zapytałam z nadzieją, że się zgodzi – No nie wiem, w sumie dobra, niech ci będzie. - Uśmiechnęłam się po raz 50 podczas naszej krótkiej rozmowy – To będę o 17. Pa – Rozłączyłam, się nie dając mu możliwości nawet odpowiedziec. Poszłam do łazienki, a następnie założyłam jeansy i luźną, brązową opadającą na jedno rabie bluzkę. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, tylko lekko je podkręciłam, a następnie zakryłam niedoskonałości podkładem, dodałam kreski na oczy i tusz do rzęs. Nie jestem zwolenniczką cieni do powiek więc ich nie używam. Zeszłam na dół i zakładając moje buty zobaczyłam Fillipa – Gdzie idziesz? - Czy on musi zawsze wszystko wiedziec? Irytuje mnie już z tą swoją nadopiekuńczością. - Wychodzę, się spotkac z kimś wrócę późno więc nie czekajcie na mnie z kolacją. - Oznajmiłam mu, ale on nie dawał za wygraną. - Z kim będziesz się widziała? - Przewróciłam oczami i zakładając płaszcz odpowiedziałam – Z kolegom. - Wtedy lekko się uśmiechnął, ale dalej był niepewny. - Kolejny chłopak? Natalia, uważaj, proszę cię. - Podeszłam do niego, pocałowałam go w policzek – Jak zawsze Fillip. - Wzięłam swoją torebkę i wyszłam z domu. Zjechałam na parkin, odnalazłam swoje auto i weszłam do środka. Odpaliłam je i włączyłam radio, akurat leciała fajna piosenka Eminema, to rapowałam razem z nim. To nic, że mi to w ogóle nie szło, ale ważne, że miałam ubaw. Jak na złośc co chwila trafiałam na czerwone światło.

Kiedy w końcu udało mi się dostac pod blok Justina, nie musiałam długo czekac, bo zaraz wyszedł z klatki i wszedł do auta. - Cześc. - Przywitał mnie szybkim całusem – To gdzie jedziemy? - Zapytał z ciekawością. - Niespodzianka. - Uśmiechnęłam się odpalając auto i jadąc do miejsca do którego chciałam, zabrac Justina. - Tylko z góry mówię, że jadę tam pierwszy raz i jeszcze nigdy tego nie robiłam. - Powiedziałam, skupiona na drodze, kiedy to Justin spojrzał na mnie i przysuną swoje usta do mojej szyi i zaczął całowac, przechodząc do ucha szepnął – Zawsze możemy to nadrobic. - Kiedy dotarło do mnie co Justin miał na myśli szybko się odsunęłam spoglądając na niego przez chwilę i z powrotem wracając na drogę skomentowałam – Nie o to mi chodziło. Rany z ciebie to typowy facet. Wy to zawsze tylko o jednym myślicie. - Pokręciłam głową, jednak jego to rozśmieszyło i nie zamierzał przestac – Ale jak tylko zmienisz zdanie wiesz gdzie mnie szukac kochanie. - Pocałował mnie jeszcze raz pod uchem i wrócił na swoje miejsce. - Jesteś niemożliwy – Pokręciłam głową w rozbawieniu.

Po około 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. - Kręgielnia? I ty serio nigdy nie grałaś w kręgle? - Spojrzał na mnie jakby to było coś naprawdę dziwnego. - Tak – Wzruszyłam ramionami, wyciągając kluczyki ze stacyjki i wychodząc z auta. - Nie szkodzi, coś na to też zaradzimy – Przytulił mnie od tyłu opierając się o moje ramie. - To idziemy i zobaczymy jaki z ciebie nauczyciel. - Powiedziałam idąc w stronę wejścia. - Najlepszy jakiego znasz księżniczko. - Puścił mi oczko i otworzył drzwi.

JustinDziwił mnie fakt, że nigdy nie była na kręglach, bo wydawało mi się, że dzieciaki z bogatych dzielnic lubią ten sposób spędzania wolnego czasu.
Odłożyliśmy swoje kurtki do szatni i poszliśmy po buty na przebranie. Siedział tam jakiś facet i obsługiwał jakieś 2 dziewczyny które śliniły się na jego widok. Od razu spojrzałem na Natalię, jak ona na niego patrzy, ale nawet nie zwróciła na niego uwagi. Podeszliśmy bliżej i kiedy facet skończył z tamtymi dziewczynami podszedł do nas. Kiedy spojrzał na Natalie jego znudzenie poszło od tak i zawitał uśmiech – Witaj, jestem Alex w czym mogę ci pomóc. - Chłopak chyba nie zauważył że ona jest ze mną więc na razie nie interweniowałem, postanowiłam poczekac na jakiś lepszy moment. - Chciała bym 2 pary butów. Numer 37 i... - Spojrzała na mnie – Justin jaki numer?- Odpowiedziałem - 43 – Uśmiechnąłem się i czekałem co koleś wymyśli dalej i czy to, że z nią jestem przeszkodzi mu we flirtowaniu z nią. - Oczywiście, zaraz wezmę najlepszą parę butów dla takiej pięknej dziewczyny. - Odwzajemniła uśmiech i podziękowała mu. Po chwili wrócił z butami i mnie podał je w sposób obojętny, a jej tak jakby podawał je aniołowi. Nie żeby Natalia nie była aniołem, ale była moim a nie jego, więc wara... - Oto i para butów, pierwszy raz na kręgielni? - Zapytał coś zapisując. - Tak, skąd wiesz? - Natalia była lekko zdziwiona że ten koleś pyta się jej o taka pierdołę. Panie i panowie oto tani i prymitywny sposób podrywu. - Bo zapamiętał bym taką śliczną osobę jaką jesteś. - Nie no tego już za wiele postanowiłem ja przejąc sprawę w swoje ręce. Podszedłem bliżej Natalii objąłem ją w talii i zwróciłem się do tego kolesia – Dobra słuchaj mnie bo nie będę powtarzał. Ta śliczna osoba to moja dziewczyna więc z łaski swojej odpierdol się i daj ten rachunek czy co tam masz dac i spadaj. - Chłopak zrobił oczy, bo najwidoczniej go przestraszyłem, wydał resztę i poszliśmy na tor. Po drodze widziałem jak Natalia się uśmiecha. - Co? - Zapytałem. - Ale jesteś zazdrosny. - Spojrzałem na nią. - Ale widziałaś tego gnoja? On się perfidnie do ciebie dostawiał, a co gorsza tobie się to podobało. - Podniosłem ręce w geście irytacji – Ej no chciałam mu powiedziec żeby się odczepił, ale ty wparadowałeś i nie miałam szans. Ale miłe jest to co zrobiłeś – pocałowała mnie i wzięła za rękę prowadząc do naszego miejsca. Nie miałem szans nic więcej powiedziec i stwierdziłem, że nie będę psuł tego. - Dobra to ja idę po coś do picia. - Powiedziała i poszła.

Po 5 minutach wróciła – Dobra to zaczynamy. - Powiedziała biorąc łyka swoje coli. - Ty pierwszy bo muszę zobaczyc jak to ma wyglądac. - Stanęła obok i patrzyła na mnie kiedy wziąłem piłkę odsunąłem się od tory i potem szybciej podchodząc 3 kroki zamachnąłem się lekko od tyłu i wyrzuciłem kulę na parkiet. Poleciała do samego końca zbijając wszystkie kręgle. - Wooow, dobry jesteś. - Podeszła do mnie z wielkim uśmiechem. Była tak podekscytowana, że aż zachciało mi się śmiac. - Dobra weź kulę do rąk. - Podeszła i chwyciła jedną – i co teraz? - Zapytała nie bardzo wiedząc co ma zrobic. - Pokręciłem głowę i się zaśmiałem – Spójrz musisz włożyc tu palce – Ułożyłem jej dłoń tak jak miała być – i teraz odsuń się troszkę i weź zamach i podbiegając lekko o tu – Pokazałem jej miejsce – rzuc kulą tak żeby poturlała się o tam – Pokazałem palcami na miejsce kręgli. - Czy ja mam wrażenie czy ty robisz sobie ze mnie teraz jaja i specjalnie mówisz jak do dziecka? - Spytała patrząc się na mnie z rozzłoszczonym wzrokiem – Coś ty, ja? Jak bym śmiał. Z ciebie? - Zacząłem się śmiac. Wtedy ona odwróciła się ode mnie i przeszła do rzutu. Kiedy zobaczyłem co zrobiła nie mogłem uwierzyc... - Eee..Wszystkie jak to? - ścięło mnie. - Ty głupi naprawdę myślałeś, że pierwszy raz jestem na kręglach? - Pokiwała głową w złowieszczym uśmiechu. - Ale...osz ty... - Przymrużyłem oczy – Czyli zawody? - Zapytałem pewny siebie. - Jak się nie boisz... - Powiedziała równie pewnym tonem głosu. - Oj będziesz jeszcze mnie błagała o rewanż. - Wziąłem kulę i rzuciłem.

~*~

- Jak to możliwe?! Gdzie ty się nauczyłaś tak grac? - Zapytałem zaskoczony tym, że ze mną wygrała. - To wrodzony talent mój drogi. - Uśmiechnęła się szeroko i oddając buty zaczęła iśc wesołym krokiem do wyjścia. Podeszliśmy do jej auta które pozwoliła mi prowadzic i weszliśmy do środka. - I co? Chcesz rewanż? - Popatrzyła na mnie pewnym siebie spojrzeniem zapinając pas. - Jeżeli to ma oznaczac kolejną randkę z tobą to zawsze. - Uśmiechnąłem się do niej i nachylając się dałem jej buziaka w policzek. Nie spodziewała się tego – Ale nie myśl sobie, to była tylko rozgrzewka, następnym razem Cię pokonam. - Kiedy już miała odopwiedziec zadzwonił mój telefon, który był u niej w torebce, bo jak graliśmy odłożyłem go. Natalia wyciągnęła mojego iPhona z jednej z bocznych kieszeni i mi go podała. - Halo? - To był Ryan. - Siema stary, jesteśmy w barze wpadasz na piwo? - Kurcze dawno całą grupką się nie widzieliśmy. Ostatni raz na dyskotece, ale wiadomo jak to jest na takiej imprezie. Więcej się tańczy i pije niż rozmawia i się śmieje. W kosza to ja nie pamiętam kiedy graliśmy wspólnie. - Wiesz nie dam rady dziś, jestem zajęty. - Odpowiedziałem, bo jednak wolę ten czas poświęcic Natalii – Ale mam nadzieję, że kiedy indziej na piwo się wszyscy przejdziemy. - Dodałem kończąc już rozmowę kiedy poczułem szturchanie, odwróciłem głowę i zwróciłem się do Ryana – Poczekaj moment. - Spojrzałem na Natalię i odsunąłem telefon od ucha – mam jeszcze czas z chęcią poznam twoich znajomych. - Uśmiechnęła się do mnie. Miło mi było że chce ich poznac. Przynajmniej potem zawsze będziemy mogli wszyscy razem spędzac czas. - na pewno? - Upewniłem się. - Tak, śmiało mówi że za chwilę będziemy, no chyba, że to ma być wasze spotkanie to Cię odwiozę. - Powiedziała wzruszając ramionami. - Pewnie, że nie. - Podniosłem słuchawkę i powiedziałem Ryanowi, że będziemy gdzieś tak za 20 do 30 minut.

Kiedy tak jechaliśmy nagle sobie coś uzmysłowiłem – Ej ale ten koleś z kręgli Cie nie poznał czemu? - To było bardzo interesując. - Ty myślisz, że ja chcąc cię wkręcic wzięła bym cię na kręgielnie gdzie mnie znają? - Spojrzała na mnie i zaczęła się śmiac.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce wszyscy moi znajomi już siedzieli przy stoliku, podeszliśmy i przedstawiłem wszystkim Natalię.

Natalia

Kiedy weszliśmy do jakiegoś baru o nazwie ,,Wavy'' Podeszliśmy do jednego ze stolików, gdzie siedziało 6 osób. 3 dziewczyny i 3 chłopaków. Dwie osoby rozpoznawałam Ryana i.... Sam. Tą dziewczynę z którą widziałam Justina kiedyś i byłą o to awantura. Teraz mogłam już dostrzec u niej większy brzuch. - Siema wszystkim! - Zawołał Justin z wielkim uśmiechem trzymając mnie za rękę. Dawno nie czułam się tak zestresowana jak teraz. Juss puścił moją rękę żeby się ze wszystkimi przywitac, a ja stałam lekko z tyłu za nim. Kiedy już się wyściskali oczy zwrócili wszyscy na mnie – A to jest właśnie Natalia. - oznajmił im z radością. - Eem hej wszystkim. - Powiedziałam nieśmiało. Justin to zauważył i objął mnie ramieniem mówiąc – To jest Mike, John, Ann i Brooklyn, no a Ryana i Sam już poznałaś. - Podałam wszystkim rękę, nawet Mike mnie przytulił i powiedział – Nie bój się nas, my nie gryziemy. U nas to wszystko jak w rodzinie. - Usiedliśmy z nimi przy stole. Sam patrzyła się na mnie dziwnym wzrokiem. Raaany no co ja mam poradzic na to, że myślałam ze to kolejna jakaś panienka Justina... Wiem troszkę przegięłam ubliżając jej wtedy, kurcze no... - Ryana znasz ze szkoły, a Sam? Przecież jej teraz w mieście praktycznie nie ma. - Zauważył Mike. On jest chyba najbardziej walnięty z nich wszystkich. - Mike zamknij się! - Powiedziała Brooklyn i potem zwróciła się do mnie – Przywyknij, on tak zawsze. - uśmiechnęła się do mnie. - Okej.- Odwzajemniłam uśmiech. - Gdzie byliście? - Zapytał Ryan. - Na kręgielni. - Odpowiedział Justin, patrząc się na mnie. - Ojj dziewczyno z nim nie chodzi się na kręgle, zawsze wszystkich ogrywa, ale najpierw się zakłada o jakieś głupie rzeczy i potem my musimy robic to o co się założyliśmy. A uwierz to nie zawsze jest przyjemne. A ten gnojek ma jeszcze z tego zaciesz. - Zauważyła Brooklyn. Wtedy ja się wyprostowałam, uśmiechnęłam i spojrzałam na Justina. - Nie...nie zrobisz tego. - Przymrużył oczy i wpatrywał się we mnie. - Za chcesz się założyc? - Powiedziałam pewna siebie. - Nie zrobisz tego. - zaczął kręcic głową. - No to słuchaj. - Chciałam zacząc mówic kiedy nagle przekręcił moją głowę i mnie pocałował. Na co wzruszyłam ramionami – Naprawdę? I myślisz że mnie to powstrzyma? - Wtedy przybliżył się i przyłożył swoje usta do moich i nie był to niewynny pocałunek. Kiedy się ode mnie oderwał zrobiło mi się straaasznie głupio. Na pewno zrobiłam się czerwona i schowałam twarz przytulając się do niego. - I co? Przekonałem cie? - Zapytał się obejmując mnie. Nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową. - Grzeczna dziewczynka. - Kiedy oderwałam się już od Justina postanowiliśmy że zamówimy coś. - Czego się napijecie? Dziś ja stawiam. - Powiedział John wstając od stolika. Chłopaki zamówili piwo, Brooklyn drinka, Sam i ja sok. - Czemu zamówiłaś sok? Też w ciąży jak Sam? - Zaczęła się śmiac Brooklyn, ale Sam tylko zmierzyła ją wzrokiem. Zrobiłam oczy kiedy o to zapytała, nie wiem co jej powinnam odpowiedziec. - Natalia nie pije. - Powiedział za mnie Justin – Nie lubi. - Wtedy Brooklyn pokiwała ze zrozumieniem głową. - Ja przepraszam, pójdę do toalety. - Wstałam i poszłam, a za mną Brooklyn. - Zaczekaj. - Zatrzymałam się i na nią spojrzałam. - Co jest? - Popatrzyła na mnie – Wiesz cieszę się, że Justin w końcu znalazł sobie dziewczynę i przepraszam, ale zdziwiło mnie to że nie pijesz, bo zazwyczaj on takie lubiał. - Weszłyśmy do środka łazienki. - Wiesz, skoro się przyjaźnicie to mogę ci powiedziec. Ja kiedyś ostro imprezowałam i nie powiem nie jestem jedną z tych dziewczyn które mają spokojna przeszłośc. - Brooklyn zrobiła duże oczy w zdziwieniu i zaprzestała poprawianiu makijażu. - Czyli ...ej czekaj...Ty jesteś Natalia...o Cholera ty to ta Natalia prawda? - Zapytała z jeszcze większymi oczami. Zrobiło mi się głupio kiedy podkreśliła słowo ,,ta'' ale pokiwałam jej nieśmiało głową. - Wybacz ale nie wiem co mam powiedziec... - Zamurowała ją ta wiadomośc. - Nie musisz nic mówic, nie chce do tego wracac okej? - Pokiwała na zgodę.

Kiedy wychodziłyśmy z łazienki odezwała się ponownie – Ej a Sam się nie przejmuj, ona...ehh kiedyś Ci powiem, ale jak na razie nieprzejmuj się okej? Przejdzie jej być może. - Zaczęłyśmy się śmiac kiedy to podeszłyśmy do stolika, a mnie obserwował pewnien przystojniak o nazwie ,,mój chłopak' Usiadłam koło niego i dalej rozmawialiśmy wszyscy razem. Sam się troszkę rozweseliła, ale nie patrzyła na mnie. Nagle zadzwonił mi telefon, to był tata. A jak tata dzwoni to wrócy coś bardzo złego. - Przepraszam, muszę odebrac. - Wstałam od stolika i odebrałam – halo? - I oczywiście się zaczęło.. - Gdzie jesteś? Jest godzina 21 a jutro masz szkołę?! - od razu się wkurzyłam, bo on jest taki nerwowy... - jestem..emm no z Brooke w knajpce. - Powiedziałam, a kiedy Justin zauważył mój niepokój od razu do mnie podszedł.
- Taak? No cóż mam ci coś ciekawego do powiedzenia ale to jak będziesz w domu. Natychmiast masz wracac rozumiesz? - Przewróciłam oczami i westchnęłam – Dobra, dobra już jadę. - Wyłączyłam się i w tym momencie byłam taka zła, że chciało mi się płakac. - Ej księżniczko co jest? - Justin spojrzał na mnie. - Nic, musze wracac do domu, tata jest wkurzony. - Zrobił smutną minkę, - spoczko rozumiem, wracaj, a ja z Ryanem wrócę. - Spojrzałam na niego – na pewno? - zapytałam niepewna, bo głupio mi było, że takie zamieszanie. - Tak, oczywiście. Do zobaczenia jutro w szkole tak? - Uśmiechnęłam się lekko. - tak. Dał mi buziaka, ja podeszłam wzięłam swoje rzeczy, pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam do auta.

Kiedy byłam już w domu niepewnie weszłam do środka. - To gdzie byłaś? - Zapytał tata kiedy weszłam do salonu. - No mówiłam Ci że z Brooke... - Jęknęłam, bo chciałam udac ze to już nudne pytanie z oczywistą odpowiedzią. - No patrz a ja jakąś chwilę temu spotkałem Brooke w sklepie. I co ty mi na to odpowiesz? - Cholera...zapomniałam zadzwonic do niej...wszystko się musi pieprzyc... - Tato... - zaczęłam, ale nie dał mi skończyc – Pytam się ostatni raz. Gdzie byłaś. - Spuściłam głowę bo nie mogę im powiedziec o Justinie...nie teraz. - Ze znajomymi w barze. - Powiedziałam cicho. - Czyli piłaś. - Spojrzałam szybko na niego. - Nie! Sok! Zamówiłam sobie sok tato. Naprawdę. Mamo wierzysz mi? - Spojrzałam teraz na nią. - Tak, wierze Ci i ojciec też, ale nie podoba nam się to co ostatnio wyprawiasz, kłamiesz, wagarujesz, jeszcze brakuje, żebyś opuściła się w nauce. Co jest tego przyczyno,m, ci znajomi? To jacyś nowi? - No w sumie teraz nie skłamie jak powiem – Tak, nowi. Przepraszam. - Spuściłam ponownie głowę. - szlaban przez 2 tygodnie. Tylko szkoła i dom. Carly ja będę odbierał. Zrozumiano? - Nie mogłam uwierzyc! Co za niesprawiedliwośc. - Tak jasne, mogę już iśc? - Zapytałam. - Kluczyki. - powiedział tata wyciągając ręce. - Co ?! - No nie jeszcze mi auto chce zabrac! - Od samochodu. Będziesz jeździła autobusem szkolnym. - On jest niepoważny!! Nie będę tych chłamem jeździła!- Tato!
- Nie tato, tylko proszę mi dac kluczyki. - Cholera..podeszłam i oddałam mu je. Następnie poszłam do siebie i rzuciłam się na łóżko.
Nagle zaczął dzwonic mi telefon, odebrałam – Słucham? - zapytałam. - Hej, i jak tam? - To był Justin, kochany że się martwi i dzwoni. - Źle! 2 tygodnie szlabanu i muszę teraz jeździc autobusem szkolnym do szkoły! Rozumiesz to!? Szkolnym!!! A to wszystko za kłamstwo! - Byłam wkurzona i nie panowałam nad tonem głosu. - Ejejej, spokojnie, nie denerwuj mi się tak, bo się będę jeszcze bardziej martwił. Wiem że szlaban to nie dobra sprawa bo to znaczy, że nie będziemy mogli się widywac, ale będę z tobą po Carly chodził co? - Pokręciałm głową jakby miał mnie zobaczyc. - Nie, tata odbiera Carly... - Wtedy usłyszałam westchnienie. - No to będę cie odwiedzał późnymi wieczorami, a rano będę po ciebie przyjeżdżał okej? Skoro nie chcesz jeździc szkolnym autobusem to może ze mną będziesz chciała. - uśmiechnęłam się i lekko zachichotałam. - naprawdę? Ojjj dziękuuuję! - Zaczął się śmiac. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale stwierdziłam że lepiej będzie jak pójdę już spac. - Dobrze, dobranoc Justin. - Powiedziałam – Dobranoc, śpij dobrze, jutro jestem u ciebie. - Pożegnaliśmy się i poszłam spac, nie musiałam długo czekac bo odpłynęłam w mgnieniu oka.
___________________________________________________
Jeeest i kolejny rodział! Jeej cieszmy sie wszyscy! Łiiii xD A tak na poważeni już to co uważacie o tym rozdziale? :D  Początek dośc spoko, ale końcówka taka sobie....ciekawi co będzie dalej?

P.s
Ok, ok ok ! Już Cię pozdrawiam bo sobie zaplujesz telefon tym usilnym przeszkadzaniem mi w sprawdzaniu tego rozdzaiłu :* Pozdrowienia dla Natalii, która właśnie ze mną rozmawia przez telefon i namawia mnie, abym zareklamowała jej opowiadanie które tłumaczy :D Tak też więc łapajcie linka : Forbidden Love

Z mojej strony to już wszystko do zobaczenia eee napisania w następnym rozdziale :*

P.s 2
Natalia Was pozdrawia :*

@natala_belieber 

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 35


Justin

- Justin masz gościa. - Zawołała moja mama z przedpokoju. W pierwszej chwili myślałem że to Natalia, ale kiedy wyszedłem spotkałem się z Ryanem – No siema, stary teraz to chyba możemy pogadac, co? - Zapytał, ściągając kurtkę. Wtedy moja mama zaczęła – A właśnie Justin, tyle razy Ci mówiłam, żebyś nie zanosił kurtki do pokoju, tylko wieszał ją tutaj. - Zdziwiłem się, bo nie zanosiłem żadnej kurtki do pokoju. - Mamo, ale ja zawsze ją wieszam tutaj. - Popatrzyła na mnie, potem na wieszak – Gdzie? Bo jakoś jej nie widzę. - Zaczęła się śmiac – No jak to... tut... o Cholera... - Skarciła mnie wzrokiem, a potem dodała – Tylko mi nie mów, że zgubiłeś, albo gdzieś zostawiłeś, jeszcze wczoraj z nią wychodziłeś. - podrapałem się po głowie, bo właśnie uświadomiłem sobie, że dałem ją wczoraj Natalii i zapomniałem ją wziąźc – No tak jakby...ale pozwól, że opowiem ci później okej? Dziś jeszcze będę miał ją z powrotem. - Pokręciła głową – Jesteś niemożliwy – Stwierdziła, na co pocałowałem ją z uśmiechem w policzek i dodałem – Jesteś kochana – poszliśmy do pokoju z Ryanem i od razu się zaczęło – To gdzie polazłeś w sylwestra? - usiadł na krześle przy moim biurku i domagał się wyjaśnień, jak jakiś ojciec od swojego syna wagarowicza z 5 klasy podstawówki. - Pojechałem do Natalii, bo napisała mi sms'a żebym do niej przyjechał. - Wyjaśniłem mu, na co on zrobił wielkie oczy, uśmiechnął się i automatycznie włączyła mu się ciekawośc – Po co miałeś do niej jechac? Co chciała? - Zapytał, na co ja otworzyłem okno, wyciągnąłem papierosa z szafki przy łóżku i zapaliłem jednego – nie wiem jak by to ując dobrze w słowa ale stary mam kurwa dziewczynę i to jest Natalia. - Ryan jak siedział tak wstał i wziął sobie jednego papierosa i do mnie dołączył. - No co ty? Chrzanisz! - Pokręciłem głową i się uśmiechnąłem – Nie. Siedzieliśmy u niej całą noc aż nie przyjechali jej rodzice, więc musiałem się szybko ewakułowac. Wczoraj jeszcze wieczorem poszliśmy na randkę i było świetnie. Cholera, że też takiemu jak ja może się jeszcze coś dobrego przytrafic. - Ryan szturchnął mnie w plecy i dodał swoje 5 groszy – Tylko tym razem tego nie spieprz. - Spojrzałem na niego z pogardą – Nie ma mowy, nie tym razem.

Kiedy skończyliśmy palic, zamknąłem okno i weszła moja mama – Just... Justin ile razy mam ci mówic, żebyś nie palił w pokoju? - Założyła ręce na biodra i spojrzała się z politowaniem. Posłałem jej tylko uśmiech i powiedziałem tak jak zwykle – Otworzyłem okno. - Patrząc na mnie, przeniosła wzrok na Ryana – Napijesz się czegoś? - Grzecznie pokręcił głową – Nie, dziękuję. Zaraz będę się zmywał, także podziękuję. - Taaaa jak chce to potrafi być nad wyraz uprzejmy. Przewróciłem oczami i chciałem jeszcze coś powiedziec mamie, ale wyszła z pokoju. - No to gdzie ją dziś zabierasz? - Spytał, wzruszyłem ramionami – Myślałem nad wesołym miasteczkiem. - Ryan pokiwał głową i stwierdził, że to świetny pomysł. Następnie spojrzał na zegarek i szybko wstał i poszedł w stronę drzwi – Muszę leciec, jestem umówiony. - Zdziwiło mnie to co powiedział, bo gdzie on się niby wybiera? - Z kim? -Zapytałem, wychodząc za nim na przedpokój. - Interesy kochasiu, radzę ci o nich nie zapominac w tym wszystkim kasa będzie ci teraz bardzo potrzebna – Powiedział cicho, żeby moja mama nie usłyszała. Przy okazji przypomniał mi, że muszę jechac dziś w pewne miejsca i odwiedzic paru ludzi i zabrac parę rzeczy które mi się należą.

Kiedy wyszedł, postanowiłem pogadac z mamą. Wszedłem do kuchni, gdzie była zajęta robieniem obiadu na dzisiejszy dzień. - Możemy porozmawiac? - Zapytałem siadając na krześle. Odwróciła się do mnie i pokiwała wesoło głową – Bo tą kurtkę to ja wczoraj dałem Natalii, bo jak poszliśmy na spacer było jej zimno i po prostu jak ją odprowadziłem pod dom to oboje o niej zapomnieliśmy. - Moja mama na słowo ,,Natalia” reaguje z uśmiechem na twarzy. - Jak to? - Zapytała krótko, kiedy ja byłem przygotowany za jakieś długie kazanie. - Ale jak, jak to? Zapomniałem, i tyle. - Stwierdziłem, ale jej nie o to chodziło... - Nie...przecież mówiłeś mi że ty i ona... że to jest niemożliwe, że nie, nigdy w życiu, że się nie lubicie. Więc jak to w końcu jest? - Westchnąłem kiedy doszło do mnie, że muszę jej to wszystko wytłumaczyc – No bo tak było, ale nie zawsze...Szczerze, to nawet ja się w tym pogubiłem. Jednak wszystko zakończyło się pomyślnie i już jest wszystko w porządku. - Uśmiechnąłem się do niej i chciałem wstac, jednak mama najwidoczniej chciała więcej – Co rozumiesz przez stwierdzenie wszystko w porządku? - Moja mama i jej ciekawośc. Chociaż wszystkie dziewczyny takie są. - Tak. Tak mamo jesteśmy razem. - Moja mama wstała z wrażenia – Boże...doczekałam chwili w której mój syn ma dziewczynę. Tylko szanuj ją Justin i nie zawal. To jest wspaniała dziewczyna. - Podszedłem do niej, mocno ją przytuliłem i powiedziałem – Nie martw się, tym razem nie pozwolę jej odejśc.

NataliaDopiero dziś uświadomiłam sobie, że zapomniałam oddac Justinowi kurtkę. Schowałam ją w szafie, żeby się nie pogniotła, bo ma dziwny materiał. W każdym razie, gdyby mama ją zobaczyła to prawdopodobnie by się zdziwiła i by się dopytywała. Jest godzina 10 i usłyszałam jak dzwoni mi telefon, Spojrzałam na wyświetlacz i to był Justin. Odebrałam – Słucham? - Zapytałam wesołym tonem głosu – No witam, jak Ci się spało? - Mogłam się domyślec, że również tak jak i ja się uśmiecha. - Dobrze, a tobie? - Usiadłam na łóżku, po czym się położyłam – Też dobrze. Słuchaj mam pytanie. - Ooo zaczyna się ciekawie. - No już się boje, ale zaryzykuje, wal. - Zaczęłam się śmiac, on po chwili też bo już nie mógł wytrzymac – Dobra mów – Powiedziałam, próbując przestac się śmiac. - Dziś na 13 jedziemy do wesołego miasteczka z dzieciakami, co ty na to? - No nie było aż tak, źle. Pomysł spoko. - W sumie czemu nie i tak dziś nikogo w domu nie ma cały dzień więc możemy pojechac. - Wzruszyłam ramionami, po czym do pokoju weszła Carly. - Z kim rozmawiasz? - Zapytała, tym swoim milutkim głosikiem. - Poczekaj Juss chwilkę, Carly... - Powiedziałam i zwróciłam się do siostry. - z Justinem i co ty na to żebyśmy pojechali do tego wesołego miasteczka, co Ci obiecywaliśmy? - Zapytałam, na co mała z wielkim entuzjazmem krzyknęła – Taaaaaaaak!!! - Zaczęłam się śmiac i przykładając słuchawkę do ucha usłyszałam że i mój szanowny chłopak też się śmieje. - dobra to idź do swojego pokoju zaraz do ciebie przyjdę. - Uśmiechnęłam się do siostry i wróciłam do rozmowy z Justinem. - To chyba jestem zmuszona się zgodzic. - Odpowiedziałam – No to ok, jesteśmy po was około 13. - Pożegnałam się i poszłam tak jak obiecałam do Carly, swoją droga już pewnie wybiera strój.

~*~

Chodź Carly chłopaki już są! - Zawołałam siostrę która poszła po coś jeszcze do siebie do pokoju. Usłyszałam odgłosy schodzenia po schodach, a potem ujrzałam małą która zakłada bransoletkę. Ona jest taka rozkoszna. Nagle usłyszałam telefon, odebrałam – Daj nam jeszcze chwilkę. - Justin zaczął się śmiac – Dobra. - Powiedział i się rozłączył. Po około 10 minutach byłyśmy już gotowe, zeszłyśmy na dół i wyszłyśmy przed dom i weszłyśmy do samochodu. Dzieciaki przywitały się przytulając się, a ja i Justin się pocałowaliśmy. Oczywiście gdybym tego nie powstrzymała to nie był by to niewinny buziak. Jednak i tak spotkaliśmy się z reakcją dzieci – Fuuuuuu! - Zaśmialiśmy się z Justinem na co on do nich powiedział – Nie fuu, sami będziecie tak robic jak będziecie starsi. - Wtedy oboje zaczęli kiwac głowami i Jaxon się odezwał – Nie, ja nigdy nie będę tego robił. - Carly mu tylko przytakiwała – Dobra jedźmy już. - Dzieciaki się ze mną zgodziły i odjechaliśmy. Kiedy tak jechaliśmy przypomniałam sobie, że Carly ma kurtkę Justina i kiedy zaparkowaliśmy przy wesołym miasteczku wyszliśmy z auta i podałam Justinowi kurtkę – Proszę i przepraszam, że nie oddałam od razu zapomniałam – uśmiechnęła się, on wziął ją ode mnie i włożył do środka auta. - nie martw się o to. - Powiedział i chciał mnie objąc, ale ja się odsunęłam – Załóż ją. - Spojrzał na mnie i stwierdził – Jest mi ciepło, a poza tym będę biegał za dzieciakami to będzie mi dodatkowo ciepło. - Podniosłam jedną brew do góry i pokręciłam głową – Nie, będzie coraz zimniej, załóż ją proszę. - Uśmiechnął się i mogłam też dostrzec ten błysk w oku i już wiedziałam, że coś mu się wyroiło w tej główce – a co ja z tego będę miał? - Zaczęłam się śmiac i podeszłam do niego. Stanęłam na palcach i dałam mu buziaka – Noooo trochę słaby ale okej uznajmy że to przez dzieciaki. - Pokręciłam głową – Jesteś niemożliwy – Spojrzał na mnie zakładając kurtkę – Ale twój – Pochylił się i ponownie mnie pocałował. - Odeszłam troszkę od niego i powiedziałam – Idziemy – Weszliśmy, a dzieciakom aż zaświeciły się oczka. Kiedy tak szliśmy Justin wziął mnie za rękę i wtedy spojrzałam na nasze rodzeństwo które szło przed nami. Jaxon odwrócił się szybko od nas i też wziął Carly za rękę. - Moja krew, haha. - Justin zaczął się śmiac.

- Justin chcemy iśc na samochodziki. - Stwierdził Jaxon – Dobra chodźcie kupimy wam bilety. - Podeszliśmy do jednej kasy i ja kupiłam dla dzieciaków parę biletów. Nie bardzo podobało się to Justinowi, ale nie miał nic do gadania, bo się uparłam. Poszliśmy w stronę samochodzików ale po drodze było stoisko z watą cukrową, jednak dzieciaki nie chciały, bo Carly nie lubi a Jaxon nie miał ochoty. Podeszliśmy i maluchy weszły i zajęły czerwony i niebieski pojazd. My staliśmy obok i patrzyliśmy się na nich. Jednak gdy odwróciłam głowę Justina nie było koło mnie, ale kiedy dobrze się przyjrzałam zauważyłam, że kupuje nam watę cukrową.

- Proszę. - Podał mi moją. Uśmiechnęłam się – Dziękuję. - Zaczęłam jeśc. Śmialiśmy się bo przyczepiała się do wszystkiego, latała, odrywała się, ale się nie topiła. Nagle Justin oderwał kawałek i wsadził mi do budzi, potem ja jemu i kiedy się tak karmiliśmy Justin nagle się nachylił i pocałował mnie koło kącika ust, potem spojrzał na mnie – Brudna od waty byłaś. - Na 100% zalałam się rumieńcem, ale na szczęście było zimno i zawsze mam rumieńce.

Po około 10 minutach dzieciaki zeszły i jak tak spacerowaliśmy Justin nagle podszedł do Jaxona i powiedział mu coś na ucho – Nie wiecie, że w towarzystwie się nie szepcze?- Zapytałam uśmiechając się, ale oni nie zareagowali tylko dalej nad czymś mocno debatowali. Nagle odeszli od nas więc poszłyśmy za nimi. Okazało się że poszli do stoiska gdzie można wygrac misia. - Wygramy dla was coś. - Powiedział i zabrali się za celowanie. Muszę przyznac że Justinowi dośc dobrze poszło, Jaxonowi też. - To ja wezmę tego – pokazał mały, a potem Justin – A ja poproszę tamtego. - Pani podała Jaxonowi małego białego misia, a Justinowi....wielkiego, wręcz ogromnego brązowego misia. - To dla ciebie. - Podał mi i dał mi całusa. - Dziękuję, ale jak ty sobie to wyobrażasz? Że ja z nim teraz tak będę łazic? - Spojrzał na mnie i z uśmiechem wziął go ode mnie i od Carly – Zaniosę je do auta. Pokiwaliśmy głowami – My będziemy na tamtej karuzeli. - Pokazałam palcem. Przytaknął i się rozeszliśmy.

Dzieciaki weszły na karuzele a ja stałam i się im przypatrywałam, nagle usłyszałam – Siema, co ty tu robisz? - Spojrzałam na prawo i stała tam Broke. - O siema. Jakby ci to powiedziec jestem z Carly – Użyłam sarkazmu. - No tak, faktycznie sorry. - Uśmiechnęła się i chyba przyszła pora na to żebym jej powiedziała, że jestem z Justinem, ale głupio mi. - Jak tam sylwester? - Zapytała. - Dobrze, całkiem udany, nawet bardzo. - Spojrzała się na mnie – Taaa udany w domu z młodszą siostrzyczką. Łuuhu, ale fajnie. - Udała entuzjazm. - Noo bo...emmm muszę ci coś Broke powiedziec. - Zauważyła moje zmieszanie i kiedy już chciałam jej powiedziec, przyszedł Justin i objął mnie w pasie od tyłu i pocałował w czubek głowy. Chyba, a raczej na pewno nie zauważył Broke. - I jak się dzieciaki bawią? - Mina Broke mówiła sama za siebie. Wyglądało to cholernie zabawnie. Stała jak wryta, z wytrzeszczonymi oczami i otwartą buzią. Justin kiedy ją zobaczył troszkę się speszył, ale kiedy zauważył jej minę zaczął się śmiac. Podniosłam rękę, żeby zamknąc jej buzie. - Ale oddychaj Broke. - Zaśmiałam się. Wtedy się ocknęła się. - Yyyyy...tak... To więc fajnie że się dogadaliście - Zaczęła kiwac głową. Wtedy Justin do niej podszedł objął ją ramieniem i zaczął – Tak, ja też, więc skoro już doszłaś do siebie, co powiesz na to, żeby zając się maluchami przez 30 minut? Proszę? - Zaczęłam się śmiac, na co Broke – Spoko i tak jestem tutaj z kuzynką więc nie ma problemu. - Justin podziękował i powiedział do dzieciaków które właśnie do nas przyszły, że zostaną z Broke, a my wrócimy za chwilę. Pokiwały na zgodę głowami, a ja zostałam pociągnięta przez Justina gdzieś w tłum. - Gdzie idziemy? - Zapytałam z uśmiechem na twarzy.- Zobaczysz, ale mam nadzieję, że się ciepło ubrałaś. - Kiedy to usłyszałam, troszkę się przestraszyłam, bo ja nienawidzę czuc zimna.

Po chwili byliśmy pod wielkim kołem młyńskim. - To jest to? - Zapytałam, a Justin się zmieszał – Błagam tylko nie mów mi że masz lęk wysokości. - Spojrzał na mnie z błagalnym wzrokiem. - Coś ty! Uwielbiam takie sprawy. O ile nie chodzi o jakieś dachy budynków. - Weszliśmy do naszego wagonika. Po chwili ruszyliśmy. - I jak podoba ci się niespodzianka? - Zapytał. Wtedy ja spojrzałam na niego. - Pewnie. Możemy być sami. - Stwierdziłam, a Juss przysunął się bliżej i objął mnie a po chwili nachylił się i pokrył moje usta swoimi. Roztapiałam się pod wpływem jego dotyku. Zatraciłam się w tym momencie. Teraz nic nie miało znaczenia, Nieubłagany wiatr, zimno, muzyka leząca gdzieś w tle. To wszystko... nie miało znaczenia. Po oderwaniu się od siebie spojrzał mi w oczy, widziałam w nich szczerośc.

JustinChciałem żeby ten moment trwał wiecznie, ale niestety po szybkich 30 minutach wyszliśmy i poszliśmy do Broke i dzieciaków.

Pożegnaliśmy się i poszliśmy do samochodu. Po drodze Jaxon pociągnął mnie za rękę – Co jest mały? - Spojrzałem na niego. - Możesz namówic Natalię, żeby Carly przyszła do mnie teraz? - Zapytał, a ja nie miałem serca mu odmówic plus ja też zyskam na tym, i kiedy już miałem mu odpowiadac on dodał – I jak przyjadą do nas to ja pobawię się z Carly, a ty z Natalią. - Nie wytrzymałem zacząłem się śmiac, ale pokiwałem małemu głową. - Dobrze. Poproszę Natalię. Wróciliśmy do dziewczyn, a ja nadal się śmiałem – Co jest? - Zapytała Natalia – Nie, nic, Jaxon dowalił tekstem, żebyście przyszły do nas teraz i on pobawi się z Carly a ja pobawię się z tobą. - Znowu wpadłem w śmiech. - Haha...nie śmiej się głupku. Jesteś okropny. - Też nie mogła się przestac śmiac – To czemu ty też się śmiejesz? - Zapytałem otwierając jej drzwi do auta. Pokręciła tylko głową i wsiadła.

Podjechaliśmy pod blok w którym mieszkam i weszliśmy na klatkę schodową. - O rany i muszę wejśc po schodach? My mamy windę... - Narzekała, kiedy dzieciaki były już na górze. Spojrzałem na nią. - Zapraszam zamawiała pani windę? - Stanąłem do niej tyłem, żeby weszła mi na barana. Zaczęła się śmiac – Tak. Na 3 piętro proszę. - Weszła mi na plecy, a ja wniosłem ją na górę. Weszliśmy do mieszkania, mojej mamy nie ma, bo jest w pracy, ale była Jazzmyn. -Chcesz coś do picia? - Zapytałem. - Nie dzięki. - Weszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku, wtedy ja odwiesiłem kurtkę i wszedłem za nią. Kiedy odwróciłem się do niej tyłem bo chciałem zdjąc bluzę, poczułem jak czyjeś drobne ręce oplatają mnie wokół klatki. Uśmiechnąłem się, ale po chwili kiedy mnie ścisnęła skrzywiłem się i drgnąłem. - Co jest? - Zapytała. Nie mogę jej powiedziec, że byłem wczoraj załatwiac interesy i zrobiło się nieprzyjemnie i wynikła z tego bójka. - Nic. - Powiedziałem cicho, odwracając się przodem do niej i oplatając ją rękoma, próbując odwrócic uwagę, ale na próżno. - Nie kłam... - Odeszłam krok ode mnie i patrzyła poważnie. - Natalia, to nic, naprawdę. - Nie wiem co mam jej powiedziec, bo to ciężkie okłamywac ją. - Podnieś koszulkę. - Powiedziała, a ja nadal starałem się ją jakoś zając czymś innym – Oglądamy jakiś film? - Słabo wyszło chyba, co? Natalia podeszła do mnie i sama chciała podciągnąc koszulkę, próbowałem ją jakoś zatrzymac, ale posłała mi tylko groźne spojrzenie i ściągnąłem bluzę, a potem pomogła mi przy koszulce. I kiedy spojrzała na mój prawy bok odeszła o krok. Mogłem dostrzec w jej oczach łzy, którym nie chciała pozwolic spłynąc po policzku. - Natalia...- Pokręciła głową. - Co to? - Zapytała cicho. Nie byłem w stanie kłamac, nie powiedziałem jej po prostu całej prawdy. - Wczoraj 4 chłopaków mnie napadło, jak byłem na Bronxie. - Kucnąłem przy niej. - Boże...Justin, musisz jechac do lekarza. To może być poważne. Przecież to wygląda jakby Cię skop... - nie dokończyła, łzy popłynęły po policzkach. - Ej, księżniczko... Nie płacz. Nic mi nie jest, widzisz? Jestem tutaj, siedzę z tobą, rozmawiam nawet wniosłem cię po schodach. - Starałem się ją uspokoic, ale była zbyt zła. - Możesz mieć potłuczone żebra, a te siniaki? - Dotknęła delikatnie mojego boku. Zabrałem jej rękę i pocałowałem, a następnie przytuliłem mocno. - Nie martw się, nic mi poważnego nie zrobili, przejdzie mi. - Spojrzała na mnie – Ale nie zmienia to faktu że się martwię. Nie chce siedziec w domu z myślą że mój chłopak może zostac napadnięty i … - nie pozwoliłem jej dokończyc – Cicho, nie musisz się martwic, zawsze wrócę. - Pocałowałem czubek jej głowy, a potem otarłem łzy. - Już wszystko okej? Możemy porobic coś innego? - Pokiwała głową.

Przez resztę dnia nie było śmiesznie, raczej tak...spokojnie, ale nie dziwie jej się. Około 19 Carly zasnęła więc odwiozłem je do domu. Zaniosłem małą do łóżka i pożegnałem się z Natalią pocałunkiem – Justin? - Spojrzałem na nią – Słucham? - Złapała mnie za rękę – Po co byłeś na Bronxie? - Kurde.... niech ona nie zadaje mi takich pytań, to mnie dołuje. - U znajomego. - Pokręciła głową – Nie jedź tam nigdy więcej. - Pocałowałem ją ponownie – Dobranoc Natalia – Kiedy chciałem odejśc złapała mnie ponownie za rękę – Nie odpowiedziałeś mi. - Uśmiechnąłem się do niej – Dobrze. - Odwzajemniła uśmiech. Potem poszedłem do auta w którym przeklinałem sam siebie za to że musiałem ją okłamac.
_____________________________________________________

A oto obiecane zdjęcie z Włochami którzy zaczepili mnie i koleżankę w Rzymie kiedy byłyśmy na spacerze ;D A ta czapka nie moja tylko tego chłopaka po prawej ;D Taaaaki miły był ^^

A co do rozdziału to mam nadzieję, że am się podoba :) Siedze własnie na infie i dodaje hahaha xD mistrz :D
Dodatkowo myślałam o tym żeby wprowadzic zasadę że dopóki nie bd 20 komentarzy to nie będzie rozdziału ale zakładam że były by hejty więc nie bd tego, ale przykro mi jak widzę że 44 osoby czytają a np 8 albo 10 komentuje ;(

No nic następny nie wiem kiedy będzie we środe może albo piątek nie jestem pewna :D

@natala_belieber