czwartek, 19 stycznia 2017

Rozdział 56

Natalia

Kiedy wróciłyśmy z mamą ze szpitala od Filipa tata z Carly byli już w domu i czekali na nas z kolacją. Obie z mamą szłyśmy i śmiałyśmy się opowiadając sobie różne rzeczy jak to bywało zanim zabronili spotykać mi się z Justinem. Tata był wyraźnie zaskoczony naszą relacją – Ooo wiedzę, że księżniczce przeszła już złość. - Odezwał się z arogancją w głosie. Spojrzałam na niego i wzruszyłam ramionami, pamiętając o rozmowie z moją mamą w samochodzie.
- Pamiętaj tylko, że nie możesz być już tak bardzo naburmuszona, bo to tylko tatę złości jeszcze bardziej. Jednak musisz okazywać mu to, że cały czas myślisz o Justinie i że masz mu za złe to. - Wyjaśniła mi mama, zatrzymując się na czerwonym świetle. - Wiem, w sumie to nie będzie takie trudne, bo strasznie ostatnio działa mi na nerwy i w sumie to mam wrażenie, że robi to wszystko żeby zrobić mi na złość. - Powiedziałam i trochę chyba się zagalopowałam z tym stwierdzeniem, bo mam pokręciła głową w niezadowoleniu. - Przepraszam, ale widzisz że on jest strasznie zaborczy... - jęknęłam, na co mama westchnęła – wiem, ale nie zmienisz go już. - Kiedy chciałam coś powiedzieć, postanowiła jednak kontynuować. - Dlatego też musimy to jakoś mądrze rozegrać. Postaram się namówić go że wystarczy Ci już szlabanu oraz zwrócimy ci telefon. Po około tygodniu twojego nieustającego smutku – w tym momencie mama zrobiła ten dziwny znak palcami i mówiła dalej. - zacznę z nim rozmawiać, a jak to nie poskutkuje to powiem mu prawdę że widziałam się z nim i że wydaje mi się mimo wszystko dobrym chłopakiem. - Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością wymalowaną na twarzy.
- A co? Mam całymi dniami siedzieć i się nie odzywać? Mama przynajmniej stara się normalnie ze mną rozmawiać, nie przypominając mi jak bardzo zniszczyliście mi życie. - Powiedziałam i od razu poszłam na górę, słysząc jednak komentarz taty – Kiedy ona przestanie być taka uparta?
Kiedy weszłam do siebie do pokoju od razu położyłam się na łóżku, wiedząc że mam sojuszników w rodzinie. Uśmiechnęłam się na myśl, że już za niedługo znowu będę mogła spotkać się z Justinem. Po chwili rozmyślania postanowiłam iść do łazienki i wziąć prysznic. Ściągnęłam z siebie ubrania przesiąknięte szpitalnym zapachem i weszłam pod prysznic, pozwalając na to aby strumień wody otulił pokryte gęsią skórką moje ciało. Następnie wzięłam swój truskawkowy żel do mycia i nałożyłam go na gąbkę i wtarłam w siebie. Kocham ten zapach.
Po około 15 minutach kiedy wyszłam już sucha z łazienki w bieliźnie, usłyszałam pukanie do drzwi – Natalia oglądasz z nami Epokę lodowcową? - Krzyknęła Carly przez drzwi. - Pewnie! - Odpowiedziałam małej i postanowiłam się ubrać się w coś wygodnego. Wtedy pomyślałam, że świetną okazją będzie ponowne założenie bluzy Justina i leginsy. Spięłam więc włosy w kucyka i nałożyłam na siebie ubranie, po czym zeszłam na dół. Cała trójka spojrzała na mnie, a ja obojętnie usiadłam pomiędzy mamą a moją młodszą siostrą. - Co to za bluza? - Zapytał tata. - Nie przypominam sobie żebyś kiedykolwiek taką miała, a poza tym jest za duża. - W myśli chciałam znowu się z nim pokłócić, ale pomyślałam, że tym razem będę opanowana. - To bluza Justina. Pożyczył mi ją, a potem już nie miałam okazji mu jej oddać. - Wzruszyłam obojętnie ramionami. - Właśnie... dawno nie widziałam Jaxona – Jęknęła Carly, na co nasz tata spojrzał na nią. - Jakiego Jaxona? - Spytał, zdezorientowany. - Brata Justina. Przychodzili na plac zabaw wtedy kiedy ja z Natalią i ja bawiłam się z nim, a Natalia i Justin rozmawiali. - Powiedziała podpierając się smutno ręką. W duchu zaśmiałam się z niej ale wiedziałam, że bardzo mi tym pomaga. - A wiecie co?! - Znowu się ożywiła, rodzice z uśmiechami na twarzach oczekiwali jej kontynuowania. - Kiedyś Justin i Natalia zabrali nas do wesołego miasteczka i wtedy byliśmy na samochodzikach i karuzeli – Zaczęła wymachiwać rękami jakby to było coś niesamowitego. - I jeszcze było tam takie stoisko z jakąś grą i chłopaki postanowili wygrać dla nas misie i ja dostałam małego od Jaxona a Natalia tego dużego, którego ma w pokoju od Justina! - Oczy jej się zaświeciły, ale nie skończyła jeszcze swojej opowieści. - I potem zostaliśmy z Broke, to znaczy ja i Jaxon, bo Justin wziął Natalię na koło młyńskie i jak wrócili to byli taaaaaaacy szczęśliwi! - Kiedy to powiedziała ja spojrzałam na nią z zaskoczeniem, mama z rozbawieniem a tata był hmm był zmieszany, ale nie powiedział nic. Kiedy mała siadała ponownie koło mnie puściła mi oczko. Okeeeej to było dziwne, ona jest chyba zbyt inteligentna jak na swój wiek. Zaśmiałam się w duszy, jednak to było by na tyle w tym temacie, ponieważ film został puszczony.

Po około półtorej godziny Carly poszła grzecznie do spania i kiedy ja również wstałam i chciałam iść do pokoju usłyszałam mojego tatę – Natalia postanowiliśmy oddać ci telefon i skrócić twój szlaban. Jutro możesz już jechać autem do szkoły i wyjść gdzieś popołudniu zważywszy że jest to piątek. - Byłam zaskoczona że mamie poszło to aż tak dobrze. Wzięłam od taty telefon i podziękowałam z uśmiechem na ustach – Tylko pamiętaj o głównej zasadzie. - Tata pogroził palcem, a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem. Kiedy szłam na górę spojrzałam na mamę z pytającym i niedowierzającym wzrokiem, jakbym chciała zapytać jak to zrobiła. Wtedy wzruszyła ramionami i strzepnęła niewidzialny kurz z ramion tak jak to robi młodzież. Przewróciłam oczami w rozbawianiu i zniknęłam z pola widzenia. Kiedy weszłam do pokoju od razu wiedziałam co zrobić.

Justin

Popołudniu zadzwonił do mnie Ryan żebym przyszedł do baru bo całą paczką siedzą i rozmawiają. Nie zastanawiając się dłużej, założyłem białą koszulkę i zmieniłem spodnie dresowe na czerwone spodnie. Następnie wyszedłem na korytarz i oznajmiając mamie że wychodzę spotkać się z przyjaciółmi założyłem buty i kurtkę po czym zbiegłem po schodach. Po około 15 minutowym marszu doszedłem na miejsce, gdzie w środku wszyscy już byli. Sam ma coraz większy brzuch w sumie to jest już 5 miesiąc, a ojciec dziecka jak zniknął tak do tej pory się nie odezwał. Sukinsyn...
- Siema Justin! - Krzyknął Mike, z wielkim uśmiechem. - Siema. - Odwzajemniłem uścisk. - Dawno się nie widzieliśmy – Skomentowała Anna, a ja tylko kiwnąłem głową. - Zaraz wrócę, zamówię sobie tylko piwo. - Powiedziałem i odszedłem od nich, tym samym podchodząc do lady. Stała tam Katy, laska z którą przespałem się parę razy. - To co zwykle? - Zapytała uśmiechając się. Ubrana była w szorty, ledwo zakrywające jej tyłek i bluzkę gdzie cycki prawie wypadały z wielkiego dekoltu. - Tak. - Potwierdziłem i chciałem podać jej banknot, żeby zapłacić, jednak ona podając mi kufel z piwem nachyliła się mówiąc – dziś na koszt firmy. - Puściła mi oczko, na co ja wzruszyłem ramionami i zabrałem to co moje.
- Słyszeliśmy o sytuacji z Natalią, stary współczuję. - Odezwał się John, westchnąłem i stwierdziłem że mogę z nimi pogadać o tym. - W sumie to rozmawiałem dziś z jej mamą i dała się przekonać i z jej strony mamy jakby pozwolenie ale ojciec jest nieugięty. Cholera uparł się, nawet nie miałem szansy z nim porozmawiać, od razu mnie skreślił. - Przeczesałem włosy w nerwach. - Cholera może ona jakoś złagodzi sytuację. - Powiedział Ryan, klepiąc mnie po ramieniu. - Mam nadzieje stary, bo jeszcze nigdy mi nie zależało tak na dziewczynie. - Stwierdziłem biorąc kilka łyków piwa. Sam popatrzyła się na mnie z dziwnym wzrokiem. - Co jest? - Zapytałem, na co ona wzruszyła ramionami mówiąc. - Bo mnie ona osobiście się nie podoba, jest taka... jakby... nie pasująca do nas. - Rayan się zaśmiał. - Jak ona nie pasuje do nas to ja nie nazywam się Ryan! Kobieto ona jest świetna! Musisz ją po prostu poznać bliżej! - Dziwne, czemu ona jej nie lubi. Nie rozumiem tego. Niby wiem, że nie jest osobą za bardzo towarzyską, ale nie na tyle żeby nie akceptować mojej dziewczyny, plus Natalia jest naprawdę świetna i stwierdzenie że nie pasuje do nas było nietrafne. No dobra może i jest bogata i nie handluje narkotykami czy coś z tych rzeczy ale no Brooklyn też nie należy do tych niegrzecznych dziewczyn a mimo to się przyjaźnią. Nagle z mojego zamyślenia wyrwała mnie jakaś dziewczyna – Siema! - Kiedy się obróciłem zobaczyłem Broke. - Co ty tu robisz? - Zapytałem zdezorientowany. - Postanowiłem zapoznać ją z paczką, to było te parę razy kiedy nie mogłeś się spotkać. - Ryan wyjaśnił, przesuwając się tak aby zrobić jej miejsce. - Ahh.. - To było jedyne co mogłem powiedzieć. - Jutro piątek, to może impreza? - Zapytał John. - Ale Sam nie będzie mogła przyjść. - Jęknęła Brooklyn. - To może kręgle? - Zaproponowała Broke. Zabawne teraz były dwie Brooklyn, dlatego jedna będzie Broke, a druga Brooklyn i już. - Świetnie! - Ryan potwierdził obejmując ją, a ja na nich spojrzałem. - Czy tylko ja o czymś nie wiem?! - uniosłem w niezrozumieniu ręce. Wszyscy zaczęli się śmiać. - No tak jakby nie chcieliśmy wam mówić, bo macie swoje problemy. - Powiedziała. - Jak wróciliśmy to zerwałam z Codym i tak jakoś wyszło, że jesteśmy z Ryanem razem. - Spojrzała na niego rozpromieniona. - Świetnie! Natalia będzie się mega cieszyć. - Zauważyłem i potem rozmawialiśmy tak do około godziny 21, kiedy to nagle mój telefon zaczął dzwonić. - Pewnie mama musi iść do pracy. - westchnąłem, ale kiedy zobaczyłem na wyświetlaczu ,, Natalia” od razu odebrałem. - Nareszcie! - Wypaliłem, na co ona zachichotała. - Tak, nareszcie. - Mogłem domyśleć się, że przygryzła wargę. - Jak to zrobiłeś? - zapytała nie dając mi chwili możliwości nic powiedzieć. - Wrodzony dar do przekonywania kochnie, nic więcej. - Wzruszyłem ramionami, wstając od stolika i wychodząc na zewnątrz, odpalając jednego papierosa. - Palisz? - Zapytała a ja potwierdziłem. - Ale nie ważne, powiedz jak tam sprawa wygląda. - Postanowiłem zmienić temat. - Tata oddał mi telefon, jutro odda mi też auto i zniósł mi nawet szlaban i nie pytaj się jak moja mama to zrobiła, bo pojęcia nie mam. - Zaśmiała się, a na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Nie wiedziałem że pani Smith ma taki wpływ na swojego męża. - To świetnie! Myślisz, że będziemy mogli się jutro spotkać? Całą paczką idziemy na kręgle, jak powiesz tacie że idziesz z Broke i jej chłopakiem i jego paczką to nie skłamiesz, a że i ja tam będę to już nie ważne. - Zaśmiałem się przeczesując włosy. - Myślę że to jest dobry pomysł. - Powiedziała chichocząc. - Już się nie mogę doczekać! - Krzyknęła, na co nie mogłem powstrzymać się od jednak bycia sobą. - Tak wiem, wiem piękna. Każda marzy o tym żeby spotkać się z Justinem Bieberem. - Mogłem wyobrazić sobie jak wywraca w rozbawieniu oczami. - Taaa, nie pochlebiaj sobie Bieber. - Odezwała się, a po chwili dodała. - Swoją drogą to gdzie na te kręgle? - Zapytała, a ja wzruszyłem ramionami – Nie mam pojęcia przyjadę po ciebie, więc nie zawracaj sobie głowy piękna. Po chwili ciszy w słuchawce nagle usłyszałem – Czekaj.. powiedziałeś z Broke i jej chłopakiem?! - Zacząłem się śmiać z jej refleksu. - Tak, okazuje się że tylko my nie wiedzieliśmy. - Odezwałem się, a ona skomentowała krótko. - Zabije ich.

Po zakończonej rozmowie z Natalią wróciłem do stolika gdzie siedzieli moi przyjaciele. - Jutro na kręgle przyjdziemy oboje z Natalią. - Powiedziałem na no wszyscy, to znaczy prawie wszyscy oprócz Sam się ucieszyli. - Udało się! Tylko pewnie jej tata dalej nie wie że ty będziesz, prawda? - Zapytała Broke, na co przytaknąłem jej i wziąłem łyk piwa. - Ważne że będzie mogła wyjść. - Byłem bardzo zadowolony, że udało mi się namówić mamę Natalii żeby nam pomogła. Cóż dobry jestem w kontaktach z kobietami, nie mogło być inaczej.

~~~~
Hej wszystkim, chciałam tylko zapytać się czy ktoś z Was czyta jeszcze to opowiadanie? Ja to tak publikuje, z nadzieją że może ktoś po dłuższej przerwie nie publikowania żadnego rozdziału jeszcze jednak to czyta :D
Była bym wdzięczna za pozostaienie jakiegoś śladu po sobie w postaci komentarza! :* :*  

środa, 18 stycznia 2017

Rozdział 55

Natalia

Kiedy weszłyśmy do budynku, zatrzymał nas George. - Natalia, był kurier i zostawił coś dla ciebie. - Wszystkie się zdziwiłyśmy. Podeszłam do lady i zobaczyłam wielki bukiet kwiatów. - To dla ciebie. - Powiedział, a moje oczy zrobiły się wielkie. Od razu zauważyłam w środku karteczkę. Wyciągnęłam ją i przeczytałam dedykacje ,, Kocham Cię i bardzo za tobą tęsknie. Twój Justin.”
- Od kogo to? - Zapytała mama, ale zanim mogłam cokolwiek powiedzieć moja młodsza siostra zrobiła to za mnie – Od Justina, to proste. - Westchnęła i poszła w stronę windy. - Jak to? - Mama podeszła bliżej i wzięła liścik. - Twoje ulubione kwiaty. - Stwierdziła i również poszła do windy. W tym momencie odwróciłam się do mojego starego przyjaciela, a on tylko puścił mi oczko.
Kiedy weszłam na górę od razu wstawiłam kwiaty do wazonu. - Carly idź do siebie do pokoju i pobaw się czymś, bo zaraz będziesz szła spać. - Moja mama uśmiechnęła się do małej, po czym zwróciła się do mnie – I co ja mam teraz zrobić? - Wzruszyłam ramionami, nie mogąc przestać się uśmiechać. - Nie wiem nawet co mam powiedzieć. Nie podoba mi się to ani trochę, ten chłopak nie respektuje naszych wymagań. - Pokiwała głową i zaczęła rozpakowywać zakupy. - Mamo... on mnie kocha. - Powiedziałam podchodząc do niej i przytulając się. - Kochanie to jest tylko zauroczenie. Jesteście młodzi i przed wami całe życie. Oboje jesteście z różnych bajek i nie pasujecie do siebie, dlatego lepiej będzie jak zapomnicie o sobie. - Westchnęłam ciężko i postanowiłam iść do siebie do pokoju, ale na odchodne powiedziałam tylko – ja nigdy o nim nie zapomnę.
Kiedy weszłam do pokoju. Wazon z kwiatkami zajął miejsce na komodzie. Kwiaty były śliczne, róże i goździki ładnie ze sobą współgrają w tym bukiecie. Jednak nie mogłam tak stać w nieskończoność i patrzeć na niego, musiałam zabrać się za naukę na jutrzejszy dzień. Wzięłam więc książkę do angielskiego i otworzyłam na wierszu który mieliśmy sobie przeczytać. Nie potrafię interpretować wierszy, to znaczy umiem ale okazuje się to zupełnie odmienne z tym co mówi potem nauczyciel podczas lekcji.

Po zakończonej nauce czyli około godziny 24 postanowiłam iść się wykąpać. Szybki prysznic i do łóżka to jest to czego bardzo potrzebuje. Weszłam do łazienki i odkręciłam wodę. Zdjęłam ubrania i weszłam pod strumień ciepłej wody. Następnie użyłam mojej brązowej gąbki aby dobrze rozprowadzić mój truskawkowy żel. Kiedy to zrobiłam spłukałam wszystko dokładnie. Następnie osuszyłam ciało ręcznikiem i założyłam pidżamę którą był satynowy jasno różowy zestaw, krótkie spodenki + koszulka na ramiączkach. Kiedy wyszłam z pokoju pozostawiłam drzwi otwarte, żeby zapach mógł przenieść się do całego mojego pokoju. Następnie weszłam pod kołdrę i nie wiedzieć kiedy zasnęłam.

Na następny dzień rano, wstałam od razu kiedy tylko zadzwonił mi budzik. Weszłam do łazienki umyłam się i uczesałam sobie kłosa który schodził mi przez prawe ramie, potem się delikatnie pomalowałam i wyszłam z łazienki i podeszłam do komody z której wybrałam czarne, obcisłe spodnie, a następnie, kremowy sweterek. Zeszłam na dół i usiadłam ze wszystkimi przy stole. - Dzień dobry wszystkim. - Przywitałam się i wzięłam tosty, które następnie posmarowałam masłem i nałożyłam na nie pomidory. - Czemu jesteś taka wesoła? - Zapytał tata podejrzliwie. - Mój brat się wybudził to chyba wystarczający powód. - Odpowiedziałam mu, ale jednocześnie z tyłu głowy miałam ten bukiet od Justina. - Tak to niesamowite. Miejmy nadzieje, że teraz wszystko pójdzie dobrze i za niedługo już będzie w domu. - Powiedziała mama pomagając wytrzeć Carly buzie brudną od Nutelli. Strasznie się ciesze na myśl że z moim bratem jest coraz lepiej i że miałam z nim już wczoraj kontakt. Boje się jednak że jak powiem mu o Justinie to przejdzie na stronę rodziców i wtedy już będzie to sprawa nie do wygrania. - Kochanie powiedz mi co z tą rozprawą Robinsonów? - Zadała mama pytanie tacie – Nie wiem wydaje się że będzie ciężko. Przekonamy się o 12 bo wtedy zaczynamy. - westchnął tata, biorąc łyka swojej czarnej kawy. - Na pewno sobie poradzisz. Przecież nie ma spraw beznadziejnych. Jakieś rozwiązanie na pewno się znajdzie.

Justin

- O której kończysz dziś zajęcia? - Zapytała mama, podczas jedzenia śniadania. - Około 15, a potem muszę jeszcze jechać spotkać się z kimś i nie wiem ile mi to zajmie. - Odpowiedziałem, biorąc kęsa swojej kanapki. - Myślałam że mnie odbierzesz z pracy. - Powiedziała. - ale to nic wrócę autobusem. - Stwierdziła, na co ja szybko odpowiedziałem – Nie! Przyjadę do Ciebie a potem pojadę na spotkanie. Dobrze? - Uśmiechnęła się do mnie i wstała od stołu zaczynając sprzątać po śniadaniu. - To ja lecę już do szkoły więc do zobaczenia potem. - Pożegnałem się ze wszystkimi i wyszedłem z domu. Zszedłem po schodach na dół i wyszedłem z klatki. Odnalazłem swój samochód i podszedłem do niego. Po około pół godzinie byłem już pod budynkiem szkoły. Ryan stał z Broke przy jego aucie i najwyraźniej czekali na mnie. - Siema – Kiwnąłem do nich. - cześć. - Broke podeszła i przytuliła mnie na przywitanie. - To co idziemy do środka? - Zapytałem biorąc plecak z samochodu. - Pewnie. - Nasza rozmowa była jakaś smętna i bez większych zażyłości. Nie miałem ochoty z nikim teraz rozmawiać, ale przyjaciółka mojej dziewczyny najwyraźniej tego nie zauważyła. - Rozmawiałeś jakoś z Natalią? - Pokiwałem przecząco głową. - Myślę że wszystko się jakoś ułoży. - Pocieszyła mnie, po czym naszym oczom ukazała się wchodząca do szkoły Natalia z uśmiechem na twarzy. - Czy mi się wydaje czy ona się z czegoś cieszy? - Zapytał Ryan. - Tak chyba tak, czekajcie, podejdę zapytać się co jest grane. - Broke podeszła do niej i po jakiejś chwili zaczęły się przytulać i najwyraźniej miały jakiś powód. Nie miałem pojęcia co się mogło stać ale widziałem radość w ich oczach. Nagle pokiwały obie głowami i moja dziewczyna tylko się uśmiechnęła do mnie i poszła do swojej szafki, a jej przyjaciółka podeszła do nas. - Filip się obudził! - Krzyknęła. Cholera jak dobrze, że jest już lepiej. Ciesze się że chociaż w tej sprawie idzie wszystko w dobrym kierunku. - Nareszcie! To jest świetna wiadomość – Ryan powiedział z uśmiechem na twarzy. Ja nie odpowiedziałem nic, tylko zapuściłem się w moje myśli jeszcze głębiej. Myślę, że dzisiejszy dzień to dobry moment żeby zacząć cały plan.

Po szkole, kiedy zabrzmiał ostatni dzwonek, wyszedłem szybko z klasy i udałem się na parking gdzie szybko wsiadłem do auta i odjechałem. Jak na złość trafiałem na same czerwone światła a czasu dużo nie miałem. Podjechałem pod budynek gdzie pracuje moja mama. Jest sekretarką w biurze rachunkowym i dziś kończyła wcześniej z racji tego, że wczoraj była po godzinach. - Cześć kochanie, jak minął Ci dzień w szkole? - Zapytała, wchodząc do środa. - Nic szczególnego. Dzień jak co dzień. Cieszę się że to już ostatni rok i już potem nie będę musiał sie patrzeć na niektórych. - Westchnąłem a ona się zaśmiała. - Czemu się śmiejesz? - Zapytałem. - Ponieważ jesteś zabawny. Twój tata był w twoim wieku taki sam. Zbuntowany i nielubiący ludzi. - Pokiwałem głową. - Po kimś musiałem to odziedziczyć. - Wzruszyłem ramionami.
Po ok 20 minutach byliśmy już w domu. - To do zobaczenia potem. - Powiedziałem, a mama spojrzała na mnie – Powodzenia. - Zamknęła drzwi, a ja odjechałem. - 15:30, powinienem zdążyć – odezwałem się sam do siebie i liczyłem na to że będę na miejscu o czasie. Tym razem po drodze mijałem same zielone światła (tak dla odmiany). Kiedy podjechałem pod kancelarie mamy Natalii, zaparkowałem i podszedłem pod wejście i czekałem aż wyjdzie ze środka. Miałem ochotę zapalić papierosa, ale wiedziałem że to nie jest najlepszy pomysł w tym momencie. Nagle z zamyślenia wyciągnęły mnie otwierające się drzwi. Zauważyłem panią Smith, wziąłem więc głęboki wdech i podszedłem do niej. - Dzień dobry. - Przywitałem się, a ona na mnie spojrzała. - Dzień dobry. - Odpowiedziała, krótko czekając na moje dalsze słowa. - Mógł bym zając pani chwilę? Może pójdziemy na kawę o tam? - Wskazałem na kawiarnię po drugiej stronie ulicy. - Przepraszam ale muszę jechać do szpitala, do mojego syna. - Powiedziała to tak jak by przepraszającym tonem głosu, a ja wiedziałem, że nie mogę pozwolić jej tak odejść. - Zajmę pani tylko 20 minut. Proszę, to dla mnie bardzo ważne. - Spojrzałem na nią, a jej twarz złagodniała – No dobrze. To chodźmy już na tą kawę. - Westchnęła zamykając auto. Uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością. - Dziękuję.
Przeszliśmy przez ulicę, po czym otworzyłem drzwi do kawiarni, pozwalając mamie Natalii wejść pierwszej.

- Czego się pani napije? - Zapytałem kiedy jedna z kelnerek przyszła aby zebrać zamówienie. - Cappuccino. - Odezwała się po czym ja spojrzałem na młodą dziewczynę – a dla mnie zwykła czarna. - odparłem, uśmiechnęła się życzliwie, zapisała na kartce i odeszła aby zrealizować nasze zamówienie. - To Justin – Zaczęła – Czego ode mnie oczekujesz? - Westchnęła i spojrzała na mnie. - Chciałbym porozmawiać z panią o mnie i Natalii. To jest coś bardzo ważnego dla mnie. Ona jest bardzo ważna dla mnie. - Odparłem. - Ona też tak mówi, ale posłuchaj mnie, ja i mój mąż chcemy dla niej jak najlepiej. Chcemy żeby skończyła bardzo dobrze szkołę, aby poszła na dobre studia i ukończyła je z wyróżnieniem, żeby osiągnęła coś w życiu. I wybacz że to mówię, ale wydaje nam się że ty jej nie dasz dobrego życia. Spokojnego, bez problemów. - Wiedziałem że to co mówi to prawda, ale przecież nie mogę odpuścić sobie Natalii tylko dlatego, że jej rodzice tego chcą. - Masz problemy z prawem, a ona chce być prawnikiem. Jak ty sobie to wyobrażasz, że będzie cię twoja dziewczyna w sądzie bronić? - Spojrzała na mnie, nie z wyrzutem lecz z miną jakby na spokojnie chciała mi to wyjaśnić i przekonać mnie o swojej racji. Tak, na pewno uczą ich tego na studiach. Nie miałem pojęcia jak mam to zaargumentować, ale powiedzieć coś musiałem. - Rozumiem pani obawy ale – W tym momencie przyszła nasza kawa. Kelnerka podała nam, a my podziękowaliśmy. - Jednak wiem, że Natalia chce być ze mną tak bardzo jak ja chce być z nią. - Powiedziałem biorąc łyka mojej kawy. - Nasza córka ma dopiero 17 lat i nie wie co jest dla niej dobre, nie myśli o przyszłości tylko o teraźniejszości, a my jako jej rodzice musimy jej pomóc aby nie zeszła na złą drogę. - Wyjaśniła, wsypując cukier i mieszając łyżeczką która była na spodku od filiżanki. - Ale ja nie chce jej ściągnąć na złą stronę. Ja staram się ją trzymać z daleka od tego... - Nie pozwoliła mi dokończyć. - Dlatego też postanowiliśmy ci w tym pomóc i zabrać od ciebie Natalię. - Spuściłem głowę w dół i pokręciłem w nie dowierzeniu. - Ale dla państwa naprawdę nie znaczy nic to że my naprawdę chcemy być razem? - Spojrzałem na nią jakbym prosił ją o zrozumienie. - Przepraszam ale cały czas kręcimy się w kółko i już wyjaśniłam Ci to jak my zapatrujemy się na tą sytuacje i nie zamierzam Ci się z tego tłumaczyć. Tak będzie lepiej dla naszej córki. - jej ton głosu przybrał bardziej bojową postawę i wiedziałem, że muszę być bardziej przekonujący. - Bardzo długo starałem się o to aby mi zaufała. Dzięki niej widzę świat zupełnie inaczej, wiem że to wszystko ma sens kiedy ona jest blisko mnie, nie mogę pozwolić jej odejść. Teraz kiedy w końcu zaczęło być dobrze. Kiedy odzyskałem jej zaufanie, kiedy ona zaczęła we mnie widzieć kogoś więcej niż Biebera, którego boją się wszyscy. Ona jedyna zawsze się ze mną wykłócała w szkole, nie bała się powiedzieć mi prawdy prosto w oczy, jest zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny i ja właśnie jej potrzebuje. - Po jej spojrzeniu wiedziałem że trochę przemówiło do niej to co jej powiedziałem, ale mimo to dalej była nieugięta. - Wiesz, niepotrzebnie zgadzałam się na tą kawę. Nie i już. Przepraszam ale muszę już iść. - wstała zabierając swoje rzeczy i wtedy poczułem, że muszę powiedzieć to co czuje. Justin teraz zależy od tego twój związek, chociaż raz schowaj dumę do kieszeni!
Nie patrząc na nią kiedy ona przechodziła koło mnie, chcąc wyjść powiedziałem - Ale ja ją kocham... - Nagle się zatrzymała i westchnęła. Czekałem na jej reakcje, czy wyjdzie czy ponownie usiądzie.
- Nawet gdybym ja się zgodziła to John, znaczy mój mąż nie da się przekonać. On nawet nie będzie chciał tego słuchać. - Ponownie usiadła, chcąc wytłumaczyć mi że to naprawdę nie ma sensu. - Dlatego przyszedłem z tym do pani, bo wiem że kto jak kto ale matka zawsze zrozumie. Wiem, że może nam pani pomóc. - uśmiechnąłem się do niej z dziękującym wzrokiem. Ona tylko przewróciła oczami, tak jak robi to też i Natalia. - Naprawdę musiałeś się starać tak bardzo o moją córkę jak mówiłeś? - Spojrzała z nie dowierzeniem. - Gdyby tylko pani wiedziała, przez co musiałem przechodzić i ile musiałem się nagimnastykować, żeby dała mi szansę. - Uniosłem ramiona w górę w rozbawieniu, na co pani Smith lekko się zaśmiała. - Nie wiem sama. To że ją kochasz i ona niewątpliwie ciebie też nie znaczy że w życiu potem się dogadacie. - Próbowała dalej przekonać chyba bardziej siebie, żeby jednak uświadomić sobie że to zły wybór, ale od razu jej zaargumentowałem – Może, ale proszę pozwolić o tym zadecydować nam, bo jednak przepraszam, za śmiałość ale to my będziemy ze sobą żyć. - Przymrużyłem oczy, po czym wziąłem łyka swojej kawy. Mama Natalii zamknęła tylko oczy i wzięła głęboki wdech po czym powiedziała. - No dobrze, pomogę wam, ale nie liczcie na cuda bo ukrywać wiecznie tego nie możecie przed Johnem. - Spojrzała na mnie tak jakbym coś przeskrobał. - Wiem i dziękuję pani bardzo. - Posłałem jej wielki uśmiech wdzięczności. - Tak, zdecydowanie podoba jej się twój uśmiech. - pokręciła w rozbawieniu głową.

Kiedy przyszło do płacenia oczywiście ja to zrobiłem, nie pozwoliłem jej mamie zapłacić nawet za swoją kawę. - Dziękuję ci bardzo, to miłe z twojej strony. - Uśmiechnęła się życzliwie i poszliśmy w stronę wyjścia. Odprowadziłem ją do auta.
- Dobrze to zrobimy tak że ja postaram się porozmawiać z mężem, żeby oddał Natalii telefon. Jednak co będzie kiedy zorientuje się ze pisze albo rozmawia z tobą, z wykazów telefonicznych? - Spojrzała na mnie, ale ja wiem że przecież z moją ,,karierą'' to nie mogę mieć zarejestrowanego telefonu na siebie. - Spokojnie mam telefon na kartę, więc nie będzie wiedział że to mój, przynajmniej przez jakiś czas. - Zaśmiałem się. - No dobrze. To jak już dostanie telefon to do ciebie napisze, a co do szkoły to nie martw się mąż na pewno nie zmienił by jej szkoły plus aż takiej kontroli nie zrobi bo boi się o reputacje, że jak to on i córce nie ufa? - Machnęła ręką wsiadając do auta. - Dziękuję bardzo. - Odszedłem od auta i poszedłem do swojego. Od razu kiedy odjechała, złapałem za paczkę papierosów i musiałem zapalić jednego, to mnie kosztuje bardzo dużo stresu. Zaśmiałem się w duchu do siebie i zaciągnąłem się. Wirujący dym w moich płucach powoli mnie uspokajał, więc postanowiłem odpalić samochód i odjechać.

Natalia

Siedziałam przy łóżku mojego brata patrząc jak śpi, odpięty od jednej z aparatur ale nie wiem co to takiego dokładnie było. Kiedy tak bezczynnie patrzyłam się dookoła pokoju moje myśli powędrowały do Justina. Tak dawno nie spędziliśmy razem czasu, tak dawno nie żartowaliśmy i nie śmialiśmy się razem, tęsknie za nim, ale wiem że dopóki jestem w szkole średniej muszę słuchać rodziców, a oni na pewno nie ulegną na to bym była z nim. Denerwuje mnie to że nie pozwolą mi decydować z kim chce się spotykać. To jest moje życie, wiem, że oni chcą dla mnie jak najlepiej, ale nie znają Justina tak dobrze jak ja, nie wiedzą jakie ma dobre serce mimo tej całej przykrywki twardego bad boy'a.
- O czym tak myślisz? - Zapytał cichy głos mojego brata, wyciągając mnie z rozmyślania o bezsensowności mojego życia. - o rodzicach i pewnej skomplikowanej sytuacji. - Wzruszyłam ramionami. - Możesz mi o tym opowiedzieć jeśli tylko chcesz – Kochany Filip, nawet w momencie kiedy nie czuje się dobrze, chce ze mną rozmawiać o moich problemach. Kocham go ale nie chce denerwować go całą tą historią bo to za dużo jak na jego stan zdrowia. - Opowiem Ci to kiedy indziej, jak będziesz już zdrowy bo to bardzo długa i skomplikowana historia. - Uśmiechnęłam się do niego, ale trochę słabo mi to wyszło. - Coś czuje że bardzo cię to gryzie. - Po wypowiedzeniu tych słów zakaszlał. - Gryzie to za mało powiedziane, rodzice zabrali mi coś co od pewnego czasu sprawiało że się uśmiecham i jest to jednym z powodów dla którego chce żyć, ale serio nie jest to temat na teraz. - Westchnęłam a on złapał mnie za rękę. - No dalej, opowiedz mi o tym, nie czuję się aż tak źle żebym nie mógł cię wysłuchać. - Uśmiechnął się, do mnie zachęcając tym samym aby opowiedziała mu całą historię. - Dobrze, więc widzisz jest pewien chłopak, który... - Zaśmiał się lekko i powiedział tym samym przerywając mi – Wiedziałem! - Uśmiechnęłam się, po czym pokręciłam głową w rozbawieniu i kontynuowałam. - Kocham go. Naprawdę jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Dzięki niemu chce mi się wstawać z łóżka, dzięki niemu częściej się śmieje i czuje że mam osobę z którą mogę dzielić wszystkie moje radości i smutki. Wiem że on zrobi dla mnie wszystko. Poza tym tak bardzo się o mnie starał. Nie zrezygnował kiedy tak często krzyczałam mu w twarz że nie chce go znać, żeby się więcej do mnie nie zbliżał. On nie słuchał tego tylko robił wszystko żebym jednak pozwoliła mu się zbliżyć do siebie. W końcu wygrał i jesteśmy razem. - Opowiadałam mu z przejęciem i jednocześnie chciałam pokazać mu tą dobrą stronę Justina, kiedy on zadał mi pytanie. - To czym podpadł rodzicom? - Spojrzałam na niego zmieszanym wzrokiem i powiedziałam. - Sprawdzili jego akta i – zatrzymałam się na chwilę, a on wykonał gest ręką na znak żebym kontynuowała. - Bo widzisz on ma trochę na swoim koncie i rodzice wyczytali, że miał sprawę o bójkę, kradzież i inne, ale połowa z tego to tylko zatrzymania i oskarżenia bez pokrycia. - jęknęłam chowając głowę w swoich rękach, wtedy Filip pociągnął mnie za brodę , zmuszając abym na niego spojrzała. - Natalia... o kim ty mówisz? - To pytanie musiało paść jednak, ja nadal nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. - O Justinie prawda? - Zapytał, a ja byłam zdziwiona, że wiedział. - Skąd Ty... - Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. - Powiedzmy, że kiedy tak szybko pocieszyłaś się po zdradzie Luka, wiedziałem, że stoi za tym jakiś chłopak i musiałem sprawdzić kim on jest. - Wzruszył ramionami z obojętnością. - Śledziłeś mnie?! - Spojrzałam na niego z niedowierzeniem. - Tylko raz kiedy niby szłaś gdzieś z Broke a ja niby byłem poza domem. Kiedy zobaczyłem go idącego w twoją stronę owładnęła mnie złość, chciałem podejść do was i po prostu cię od niego zabrać, ale kiedy już prawie wyszedłem odwróciłaś się i zobaczyłem twoją twarz. Jeszcze nigdy nie patrzyłaś tak na nikogo. Twój uśmiech był tak szczery, oczami wpatrywałaś się w niego, a on... on cię objął niby od niechcenia, ale jestem facetem Natalia i wiem czasami o co chodzi plus on też patrzył się na ciebie z uwielbieniem i szczerością. Już wtedy wiedziałem że to jest ktoś bardzo wyjątkowy dla ciebie. - Wytłumaczył mi wszystko, ale końcówkę powiedział patrząc się w stronę drzwi, kiedy skończył zauważyłam jakby mówił jeszcze do kogoś. Postanowiłam się odwrócić, za nami stała nasza mama. Kiedy spojrzałam na nią ze szklanymi oczami widziałam że ją też to ruszyło. - Mamo ja... - Chciałam coś powiedzieć, ale ona powiedziała coś czego się nie spodziewałam. - On cię naprawdę bardzo kocha. - Te słowa wyszły jak aksamit z jej ust. Ciche ale wypowiedziane bardzo wyraźnie i spokojnie. Podeszłam do niej z trochę zagubionym wzrokiem. - Ale jak to? Skąd Ty to...
- Przyjechał dziś do mnie i prosił o chwilę rozmowy. Widziałam po nim że to co mówiłam było dla niego oczywiste i wiedział że mam racje, ale mimo to upierał się przy swoim i podawał swoje argumenty, które swoją drogą były całkiem do rzeczy. - Wyjaśniła, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech i pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. - Kochanie musisz mi powiedzieć, czy on jest dla ciebie ważny? Kochasz go? Jesteś tego pewna, że chcesz z nim być? - Spojrzała na mnie i zadała każde pytanie spokojnie i oddzielnie, a ja za każdym razem kiwałam głową. Wtedy mama popatrzyła na Filipa który tylko wzruszył ramionami z wielkim uśmiechem. Wtedy ona westchnęła i powiedziała – Dobrze będę was kryć i jednocześnie jakoś rozmawiać z tatą. Jednakże nie licz na cuda, poza tym jesteś już prawie dorosła i myślę że możesz podejmować decyzję z kim chcesz się spotykać. Ja osobiście go polubiłam. - Zaśmiała się, a ja skoczyłam na nią z radością. - Mamo jesteś kochana!! Dziękuję Ci!!! - Pocałowałam ją i przytulałam tak mocno że aż mnie odepchnęła – Ale uważaj bo jak udusisz mnie to wtedy cały plan się posypie- i wtedy zaśmialiśmy się wszyscy.

zaśmialiśmy się wszyscy. 

niedziela, 15 stycznia 2017

Rozdział 54

Nadszedł ten dzień kiedy po dłuższej przerwie trzeba powrócić do szkolnej ławki i książek. - Ehh nienawidzę tego miejsca. - skomentowałam do siebie, jednak mój tata który mnie odwiózł usłyszał to – nikt chyba nie lubi tego miejsca. - Zaśmiał się. Tak mój tata zaczął ze mną rozmawiać, przynajmniej próbował jednak ja nie miałam na to ochoty. - Tsaaaa, nieważne, ide pa. - Odezwałam się i wyszłam. Po drodze spotkałam Broke. - Hej, jak tam kochana? - Przytuliła mnie opiekuńczo. - Super. - powiedziałam sarkastycznie podnosząc kciuka do góry. - Ehh wiem że jest ciężko. Ale może w szkole jakoś się odciągniesz od problemów. - Próbowała mnie pocieszyć podczas kiedy szłyśmy w stronę szkoły.
Jednak w pewnym momencie serce zaczęło mi walić, mój oddech spowolniał a w żołądku czułam stado motyli. Zobaczyłam Justina siedzącego razem z kolegami jak zwykle pod szkołą. Nasze spojrzenia się spotkały, jego kąciki ust poszły w górę i teraz miał miene jakby chciał mnie pocieszyć. Jednak ja nie byłam w stanie okazać nawet najmniejszej radości, bo nie miałam do tego powodu.

W szkole każda lekcja mijała a ja nie miałam ochoty nawet na słuchanie nauczycieli. Byłam nie obecna i myślami wracałam to do Filipa, to do Justina i nie wiedziałam czemu w jednym momencie życie może tak bardzo się zmienić.

Po szkole oczywiście przyjechał po mnie tata –
nagle ma czas na odwiezienie i odebranie swojej córki ze szkoły....- Jechaliśmy w ciszy, jednak została ona przerwana przez pytanie – Jak w szkole? - Tata próbował być miły, ale ja nie miałam ochoty na rozmowę. - beznadziejnie, ale pewnie o tym wiesz... - skomentowałam i patrzyłam się na rozmazany krajobraz za oknem. - Oj no daj spoko jakoś do czasu jak nie znałaś tego chłopaka to aż tak beznadziejnie nie bywało w szkole a teraz nagle tak jest? Nie zachowuj się jak dziecko. - No i moje ciśnienie znowu podskoczyło. - Tato nie mam ochoty z tobą rozmawiać, jak jeszcze tego nie zauważyłeś to oznajmiam Ci to w tym momencie. Nie chce mi się z tobą rozmawiać bo odebrałeś mi całe obecne szczęście i nie mam zamiaru być nawet dla ciebie miła bo ty na to nie zasłużyłeś. Koniec, dziękuję, skończyłam. - Widziałam że tacie się to nie spodobało i to bardzo bo zatrzymał się koło chodnika – skoro nie masz ochoty ze mną rozmawiać, to wysiadaj z auta i na nogach wracaj do domu, nie mam zamiaru z tobą nadąsaną za moją opiekuńczość jechać w aucie. Nie i koniec. Skończyłem do zobaczenia w domu. - nie przedłużając tej fantastycznej rozmowy wyszłam, trzaskając drzwiami. Tata odjechał, a ja szłam przez zasypane śniegiem ulice Nowego Jorku. Nie było zbyt ciepło, włożyłam ręce do kieszeni płaszcza i nie rozglądając się za wiele zmierzałam w kierunku mojego domu.
Po około 15 minutach drogi śnieg padał coraz bardziej aż w końcu mało było widać. Wiatr wiał niesamowicie mocno, przez co śnieg uderzał w moje zmarznięte policzki. Nagle jedno z przejeżdżających obok mnie aut zwolniło i jechało powoli kiedy nagle usłyszałam – Co ty tu robisz w taką pogodę?! - Odwróciłam wzrok i zobaczyłam Justia. Spojrzałam na niego i z przymrużonymi oczami starając się aby śnieg nie wpadł mi do oka, i odpowiedziałam – Pokłóciłam się z tatą i kazał mi wyjść z auta i wracać na nogach. Wysiadłam i tak oto jestem tutaj wyglądająca jak jakiś bałwan... tylko marchewki mi brakuje. - Powiedziałam sarkastycznie. - Wsiadaj podwiozę Cię do domu. - Zaoferował i zanim zdążyłam mu odmówić usłyszałam – Spokojnie o tym to się chyba nie dowiedzą, bo niby skąd? - pokiwałam głową i weszłam do środka... nie wiedziałam jak mam się zachować. - Justin ja... - nie zdążyłam dokończyć kiedy to on zaparkował auto – co ty robisz mieliśmy jechać do domu ? - nie odpowiedział tylko mocno mnie przytulił i po chwili pocałował, oczywiście nie zaprzeczałam tylko pozwoliłam mu na pogłębienie pocałunku. Kiedy się od siebie odsunęliśmy spojrzałam na niego i ponownie mocno go przytuliłam. - Tak bardzo za tobą tęsknie Justin... nie chcę tego wszystkiego! Oni nie mogą nam zabronić się spotykać! Ja na to nie pozwolę! Potrzebuję ciebie w moim życiu! - Łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Nie mogłam powiedzieć nic więcej, cały czas tylko myślami wracam do tych fantastycznych momentów z Justinem. - Kochanie wiem, jest ciężko ale pamiętaj po każdym deszczu kiedyś wychodzi tęcza. Tak też będzie z nami, rozumiesz? Nie zostawię tak tego. Porozmawiam z twoją mamą, bo coś mi się wydaję że ją będzie łatwiej namówić na nasz związek. Może nie pójdzie aż tak łatwo jak byśmy oboje tego chcieli ale wiem że na pewno w końcu nam pozwoli i pomoże przekonać twojego tatę. - Po tych słowach zrobiło mi się lepiej, jednak wiem jacy są moi rodzice. - Wątpię, ale próbuj. Nie mamy nic do stracenia. - Wzruszyłam ramionami ze smutkiem. Justin westchnął i objął mnie opiekuńczo. - Powiedz mi jak ma się Filip? - Starał się zmienić temat, tak żebym nie myślała o rodzicach. - Dalej jest w śpiączce ale z tego co lekarze mówią to jest lepiej i jego wyniki badań to potwierdzają. Mam nadzieję że do mnie wróci bo bez niego jest mi ciężej. - Oderwałam się od niego – Justin ja tam z nimi nie mogę już wytrzymać, mama udaje miłą, a mimo wszystko jest tak samo twarda jak tata z tym że on jest niemiły i wredny. Ja tam czuję się okropnie.
- Wiem kochanie, ale Ty potrafisz być twarda! - zaśmiał się – przypomnij sobie jak było z nami dopóki nie byliśmy razem. - Pokiwałam głową przyznając mu racje.
- To co? Jedziemy do domu? - zapytał odpalając auto i włączając się do ruchu. - Powiem rodzicom że przyjechałam autobusem. Jednak w pewnej chwili zadzwonił mi telefon i to była mama, westchnęłam i odrzuciłam połączenie. - Wiesz że tym tylko utrudniasz całą sytuacje? - Justin skomentował moje zachowanie względem przychodzącego połączenia od mamy. - Justin wiem, i próbuje sobie to tłumaczyć ale jak tylko ich widzę to ciśnienie mi rośnie i agresja się pojawia na mojej twarzy i w zachowaniu. - Zaśmiał się. - Bojowa Natalia. Lubię to! - Oboje zaczęliśmy się śmiać, tego mi właśnie brakuje.
Kiedy weszłam do domu, od razu przywitała mnie moja mała siostra – Cześć Natalia! Filip się obudził i właśnie do niego jedziemy! - Krzyknęła zakładając buty. - Jak to? Mamo, to prawda? - Mama przytaknęła głową, zakładając swój czarny płaszcz i kremowy szalik – Tak, przebierz się w suche rzeczy i chodź do samochodu. - Odparłam i pobiegłam szybko na górę. Wyciągnęłam pierwsze lepsze spodnie i bluzkę z krótkim rękawem i bordową bluzę Justina, która została spakowana podczas szybkiego zbierania ciuchów z domku Broke. Spięłam włosy w niechlujnego koka i pobiegłam na dół założyć buty i kurtkę.

Podczas podróży autem mama cały czas coś mówiła o Filipie, Carly opowiadała mi o rysunkach które dla niego zrobiła – A ten powieszę mu przy tym dziwnym urządzeniu co cały czas pika, żeby było mu weselej. - Uśmiechnęłam się do małej i powiedziałam że to świetny pomysł – Na pewno spodoba mu się ten rysunek.
- Jesteśmy – powiedział tata, gasząc auto. Pomogłam Carly odpiąć pasy, po czym wyszliśmy z auta i udaliśmy się w pośpiechu do sali gdzie leżał Filip. Te korytarze wydawały się być niekończącym się labiryntem, akurat w tej sytuacji. Kiedy w końcu doszliśmy na miejsce i zobaczyliśmy Filipa z otwartymi oczami, rozmawiającego z lekarzem. Razem z mamą wpadłyśmy do sali i obie rzuciłyśmy się na niego a raczej krzesła obok jego łóżka – Bożę Filip! - Moja mama westchnęła – Kochanie jak my się o ciebie baliśmy! - Dokończyła swoje zdanie, biorąc jego dłoń w swoją dłoń. - Głupi jesteś! - Westchnęłam, a on spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Widać było po nim że jest wykończony i nie czuje się jeszcze dobrze. Oczy jego były podkrążone i małe, oddech samodzielny ale nie równy. Mimo wszystko cieszyłam się że do nas wrócił. Miałam znowu nadzieję, że wszystko zacznie się układać. - Czy mogę państwa prosić do mojego gabinetu? - Zapytał lekarz. Rodzice przytaknęli i pozostawiając swoje rzeczy na sofie obok łóżka mojego brata wyszli za nim, cieszyłam się że będę miała chwile samotności z nim. To znaczy została z nami Carly, ale ona jest nie groźna i nie przeszkadzała mi ani trochę. - Nawet nie wiesz jak bardzo się o Ciebie martwiłam! - Powiedziałam patrząc na niego – Przepraszam. - Wyszeptał. Jego głos był cichy i można było bez problemu zauważyć to że nie miał siły rozmawiać – Cicho! Nie masz za co przepraszać. Lepiej nie mów już nic. Odpoczywaj i wracaj do sił! Bo potrzebujemy ciebie i to bardzo. Chce żebyś już mógł wrócić do domu i znowu się ze mną kłócić i wygłupiać. - Zaczął się lekko śmiać, po czym zakaszlał. Uznałam to za moment kiedy muszę przestać już mówić i kazać mu odpoczywać. - Lepiej postaraj się zasnąć, Carly przyniosła Ci rysunki i chce jeden powiesić więc jak się już obudzisz będziesz miał cząstkę domu obok siebie na tej gównianej aparaturze. - Uśmiechnął się, obrócił głowę i zamknął oczy. Po około 15 minutach przyszli rodzice – Wróciliśmy. Ooo widzę że zasnął mój synek. - Mama podeszła i poprawiła mu kołdrę. Ah ta matczyna opieka, zawsze i wszędzie o każdej porze dnia i nocy. Posiedzieliśmy jeszcze tak chwilę, po czym tata powiedział żebyśmy wracali do domu, a on jeszcze chwile posiedzi i potem zamówi taksówkę i przyjedzie do domu. Wszystkie pokiwałyśmy głowami i wyszłyśmy z sali, udając się na parking, gdzie zostawiliśmy auto. - Pojedziemy jeszcze na zakupy, bo nie mamy nic na jutro na obiad. - Powiedziała mama odpalając samochód.

Justin

Cholera to jest chora sytuacja. To wszystko nie powinno się dziać, a jednak. Kiedy Natalia wyszła z mojego samochodu, postanowiłem pojechać na Bronx, bo dzwonili że chcą towar. Miałem czas aby myśleć o całej tej sytuacji kiedy jechałem przez miasto do tej zasranej dzielnicy, pełnej ćpunów, alkoholików i innych popieprzonych typów. Co prawda dzięki ich uzależnieniu mogę zarabiać kasę. To znaczy wiem że to nie jest prawdziwa robota i powinienem poszukać czegoś hmm... zgodnego z prawem, ale to nie jest takie łatwe. Bo jeśli już weszło się w to chore środowisko to już nie tak łatwo się z niego wycofać. Ludzie dalej dzwonią, policja podejrzewa, Anthony nie pozwoli mi odejść od tak. Na pewno utrudniałby to i komuś mogło by się coś stać.
Kiedy dojechałem na miejsce ludzie już czekali, ale nie mogłem pozwolić żeby to zbiorowisko narkomanów mnie zdemaskowało, więc napisałem smsa do jednego z nich z innym adresem i że każdy ma przychodzić pojedynczo i jak zobaczę kogoś podejrzanego to nie zobaczą mnie ani nikogo ode mnie z towarem przez najbliższy miesiąc. Tak też więc zrobili. Każdy posłusznie przychodził, wybierał towar, płacił i odchodził. Zeszło mi z tym do około godziny 19. Na zewnątrz zrobiło się o wiele zimniej i było totalnie ciemno. Odpaliłem samochód i wyjechałem na ulice Nowego Jorku. Nagle zadzwonił mi telefon. Odebrałem – Tak? - Nie wiedziałem kto dzwoni, bo nie spojrzałem na wyświetlacz. - No witaj. - Kobiecy głos wydobył się ze słuchawki. - Czego chcesz Kayla? - Ta dziewczyna nie odpuści tak szybko. - Mam wolny wieczór, wpadnij do mnie, a zapewniam cię że nie pożałujesz. - Jej uwodzicielski głos zabrzmiał w mojej głowie, ale nie mogłem dać się sprowokować. - Daj mi spokój, powiedziałem ci już że więcej się nie spotkamy. Czego tutaj nie rozumiesz? - Zadałem pytanie stanowczo, żeby wiedziała że nie mam ochoty na jej gierki. - Ojjj ktoś tu jest zdenerwowany. - Kontynuowała. - Wiem jak ci pomóc więc, nie gadaj już tylko przyjedź. Na pewno zrobię Ci lepiej niż ta nowa laska. - Kiedy to zdanie wyszło z jej ust, bardzo się zdziwiłem. - Skąd Ty... - Nie dała mi dokończyć. - Oj proszę cię, nie jestem głupia i wiem że tu chodzi o jakąś inną dziewczynę. Daj sobie spokój z nią... na pewno nie jest tak dobra jak ja. - Cholera czemu ona zawsze wie kiedy zadzwonić i jak spowodować mętlik w mojej głowie. No faktycznie potrafi wiele ciekawych rzeczy w łóżku, a Natalia przez to że z nikim nie spała to niewiele wie na ten temat. Jednakże nie mogę dać się sprowokować. Kocham Natalię i z pewnością za jakiś czas będzie potrafiła o wiele więcej niż Kayla – Wiesz co? Spadaj, nie potrzebuję cię już. Mam kogoś kto idealnie odpowiada mi w łóżku więc zostaw mnie. - Rozłączyłem się i zaparkowałem auto, bo akurat podjechałem pod mój blok.
- No nareszcie Justin! Gdzie ty się podziewałeś? - Zapytała moja mama, wychodząc z kuchni. - Przepraszam musiałem coś załatwić. - Zdjąłem buty i poszedłem do lodówki aby wyciągnąć sok. - Jak tam sytuacja z Natalią? - Zapytała, a ja westchnąłem ciężko. - bez zmian. Nie wiem jak to naprawić. Myślałem żeby spotkać się z jej mamą i porozmawiać, jakoś ją przekonać, ale powiedzmy sobie szczerze ona mnie nie polubi. - Opuściłem głowę, bo już w tej całęj sytuacji jestem bezsilny. - Obiecałem Natalii, że jakoś to załatwię, że jeszcze będziemy mogli być ze sobą. - Wziąłem łyk soku i usiadłem przy oknie. - Justin – Mama podeszła do mnie i siadając na krześle obok spojrzała na mnie – Czasami nie mamy wpływu na drugiego człowieka, ale jako matka mogę powiedzieć ci, że jak bym widziała że jakiś chłopak naprawdę stara się o moją córkę to w końcu bym zmiękła. Do celu trzeba uparcie dążyć i nie przejmować się potknięciami i przeciwnościami losu. - Moja mama jest wspaniałą. Zawsze wie co powiedzieć. - Kocham cię. - Przytuliłem ją mocno. - Tak zrobię. Dziękuję ci za pomoc. - mama uśmiechnęła się do mnie, po czym wstała i poszła dalej coś gotować. - Co dobrego robisz? - Zapytałem, chowając sok pomarańczowy do lodówki. - Sernik, bo Jazmyn poprosiłą mnie żebym zrobiła, bo ma ochotę. - Tak, ona jest aniołem w ludzkiej skórze. Najlepsza mama na świecie.
Po około 10 minutach poszedłem do siebie do pokoju, otworzyłem laptopa i wpadłem na pewien pomysł co do sprawy mojego ,,celu”.

środa, 11 stycznia 2017

Rozdział 53

Natalia

Rano wstałam z podpuchniętymi oczami od płaczu i nie chcąc natknąć się na rodziców poszłam do łazienki gdzie umyłam się, spięłam włosy, pomalowałam się a następnie poszłam wybrać jakieś ubranie które mogłam na siebie nałożyć. Tak więc po około 20 minutach byłam gotowa do wyjścia, zeszłam na dół, wszyscy siedzieli i w ciszy jedli. – Cześć. – Powiedziała cicho Carly, przez co uśmiechnęłam się do niej. Nalałam sobie soku i również usiadłam przy stole. – Zjedz coś, bo będziesz głodna w szpitalu. – Odezwała się mama swoim cichym i opiekuńczym głosem. – Nie dzięki, nie jestem głodna. – Moja odpowiedź byłą krótka i szorstka. Niech nie myśli sobie że teraz mnie udobrucha swoją dobrocią… - No dobrze, to za 10 minut w aucie, proszę żebyś pomogła się siostrze ubrać. – Przytaknęłam na jej prośbę, tata natomiast w ogóle się nie odzywał. Nawet na mnie nie spojrzał. Nie obchodziło mnie to, nie cierpię go za to co wczoraj zrobił.

Kiedy rodzice wyszli, a Carly zjadła, pomogłam jej się ubrać, po czym sama założyłam kurtkę i buty. – Chodź idziemy do samochodu. – Wyciągnęłam w jej stronę rękę a ona podała mi swoją. Cisza była nie do zniesienia. Zawsze było wesoło. Tata włączał radio i śpiewaliśmy różne piosenki, wymachiwaliśmy rękami i głośno się śmialiśmy. Dziś jednak nikt nic nie mówił, każdy był zamyślony, zwłaszcza ja. Ciekawa byłam co teraz robi Justin? Czy już wstał? Może o mnie myśli tak jak ja o nim?
To będzie bardzo ciężkie tak długo być daleko od niego. Wraz z chwilą kiedy mu wybaczyłam wiedziałam, że to nie może trwać zbyt długo, bo to jest zbyt piękne żeby było prawdziwe. Kocham go i pokazałam mu to na wyjeździe, a teraz oni muszą to wszystko psuć.

Po około 20 minutach dojechaliśmy do szpitala. Ja jako pierwsza wyszłam z auta i razem z moją siostrą szłyśmy do sali gdzie leżał nasz brat. – Dalej jesteś pokłócona z rodzicami? – Zapytała mała – Tak i nie zapowiada się żebym się w najbliższy czasie z nimi pogodziła. – ścisnęłam jej małą rączkę i posłałam smutne spojrzenie. – Jak chcesz to ja z nimi porozmawiam, że Justin jest fajny i miły i że możesz się z nim widywać bo ja go lubię i Jaxona też. – Przykucnęłam przy niej i mocno ją przytuliłam. Jest najlepszą siostrą na świecie. – Dziękuję kochanie, ale lepiej się do tego nie mieszaj bo jeszcze może mi się oberwać że ty miałaś z nim kontakt. – Puściłam jej oczko i wstałam.
JustinNie mogłem spać całą noc i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Postanowiłem więc że pogadam z moją mamą na ten temat. Wiem, że ona mi pomoże, chociaż z drugiej strony nie chce jej obarczać moimi problemami…
Wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni skąd dochodził wspaniały zapach pieczonego ciasta. – Dzień dobry mamo. – Wszedłem do środka i nalałem sobie herbaty z dzbanka który był na stole. – Witaj synku, coś wcześnie dziś wstałeś, umówiłeś się z Natalią, czy znowu musisz gdzieś jechać? – Spojrzała na mnie a następnie zaglądnęła do ciasta sprawdzając pewnie czy już się upiekło. – W sumie to… - westchnąłem bo nie wiem czy mogę jej powiedzieć, nie chce jej martwić tym że ktoś ma o mnie złe zdanie. Chociaż z drugiej strony… - to jest do dupy mamo… ale muszę jakoś to naprawić bo coś komuś obiecałem. Spojrzała na mnie ze zmartwionym wzrokiem. – Co jest kochanie? – usiadła przy mnie i czekała aż coś powiem. – Bo widzisz kocham cię i jesteś najlepszą matką na świecie i nie chcę martwić cię moimi problemami. – Taak jakby to miało ją powstrzymać, przed drążeniem tematu. – Wiesz że możesz powiedzieć mi wszystko, a ja postaram ci się pomóc, jak tylko będę mogła. – Wzięła mnie za rękę i mocno przytuliła. – Ale to zostanie między nami bo nie chce wyjść na miękkiego ok? – Upewniłem się, że zostanie to między nami. Przytaknęła głową i spojrzała na mnie czekając na to co powiem. – Bo widzisz rodzice Natalii zabronili jej się ze mną spotykać. Są prawnikami i sprawdzili moje akta i widząc to że mam parę bójek i kradzieży na swoim koncie kategorycznie zakazali jej się ze mną spotykać. Jest załamana bo tata powiedział jej że nawet w szkole jak będziemy się kontaktowali to zmieni jej szkołę. – Moja mam zrobiła wielkie oczy i nie mogła uwierzyć w to co słyszy. – Widzisz to jest właśnie to co zawsze ci powtarzałam, nie oceniaj książki po okładce bo możesz się bardzo pomylić. Oni cię nie znają, nie wiedzą jaki jesteś naprawdę i wyciągnęli wnioski z tego co zobaczyli. Jednak widzisz te parę sytuacji pozostało już na twoim koncie i ciągną się za tobą. – Moja mama jest bardzo mądrą kobietą i zawsze wie jak rozmawiać z danym człowiekiem. – Wiem, ale ja teraz musze to naprawić, bo obiecałem Natalii że coś z tym zrobię. - Wyjaśniłem, a następnie mama powiedziała kolejną bardzo mądrą rzecz. – Poczekajcie. Niech jej rodzice się troszkę uspokoją, a potem ty spotkaj się z tym rodzicem który jest bardziej pokojowy i przedstaw swój punkt widzenia. – Przytaknąłem i mocno ją przytuliłem.- Dzięki, ty wiesz jak pomóc. – Uśmiechnęła się do mnie i ponownie zabrała za swoje ciasto.
Wyszedłem z kuchni i wchodząc do swojego pokoju stwierdziłem że muszę się zająć czymś głupim i bezsensownym żeby chociaż na chwilę zapomnieć o całej sytuacji dlatego też otworzyłem okno, odpaliłem papierosa, i zadzwoniłem do Ryana.
- No siema, co tam? – Zapytał, a ja krótko powiedziałem – dziś o 14 na Bronx i Brooklyn musimy nadrobić roboty. – Zaciągnąłem się kolejny raz papierosem. – Okej, będę u ciebie o 14. – Kiedy dogadaliśmy się co i jak rozłączyłem się bo zaraz bym mu wszystko wygadał, a po co mi to. Powiem mu jak pojedziemy załatwiać sprawy, będzie więcej czasu.
No Justin… może trochę byś się pouczył? Sam nie wierzę że to zrobiłem, ale otworzyłem szafkę i wyciągnąłem podręcznik i zeszyt do angielskiego i matematyki.
- Hamlet…. – Westchnąłem i zabrałem się za tą jakże ,,fascynującą’’ sztukę.

- Justin! – Jazy krzyknęła wchodząc do mojego pokoju po czym stanęła w progu i ponownie krzyknęła – Mamo!! Szybko! – Mama rzuciła wszystko czym się zajmowała i przybiegła do mojego pokoju. – Co się stało? – zapytała dysząc. Jazy spojrzała na mnie – On się uczy… - Przewróciłem tylko oczami i dalej wertowałem zeszyt.- Faktycznie, ale daj bratu spokój, widocznie ma chwilę słabości albo po prostu czegoś szuka. – Jazmyn wzruszyła ramionami i poszła do salonu, a moja mama puściła mi oczko i zamknęła drzwi do pokoju. Mówcie co chcecie ale mamę to mam wspaniałą.

Około 14 przyszedł czas żebym zamknął książki i pojechał do ,,pracy” – Mamo wychodzę i postaram się wrócic za 3 godziny. – Założyłem kurtkę i buty po czym usłyszałem – Dobrze, obiad zostawię ci na kuchence, odgrzejesz sobie, bo ja musze iść zaraz do pracy. Przypilnuj rodzeństwo żeby przygotowali się na jutro do szkoły. – Kiwnąłem głową i wyszedłem z domu.
- Siema, co ty taki oficjalny przez telefon? Coś się stało?- Ryan zaczął temat który nie bardzo miałem ochotę ciągnąć, więc otworzyłęm tylko okno i wyciągnąłem papierosa. - Dobra nie chcesz nie mów, a zmieniając temat to tak sobie pomyślałem może zabrać dziewczyny do kina dzisiaj? Natalia trochę wyluzuje, przydało by jej się to. - Chyba jednak będę zmuszony mu to powiedzieć. - Nie, kino odpada. - Ryan westchnął. - To może kręgle? - Ponownie pokiwałem głową. - Bilard? Dyskoteka? Cokolwiek? - Cały czas kręciłęm głową patrząc przed siebie. - Rany Justin po prostu powiedz o co się pokłóciliście? - Tym razem na niego spojrzałem. - Tym razem to nie ja. - ponownie zaciągnąłem się papierosem i kontynuowałem – Ani Natalia. Rodzice zabronili jej się ze mną kontaktować w żaden możliwy sposób. - Ryan nie mógł chyba uwierzyć bo jego postawa zmieniła się na bardziej spiętą i poddenerwowaną. - Dobrze, że jest jeszcze szkoła.
- tam też nie bo inaczej będzie uczyła się gdzie indziej. - W tym momencie spojrzał na mnie i chyba zapomniał że prowadzi bo musiałem go walnąć, żeby z powrotem skupił się na drodze. - To niemożliwe! Czemu? Bo co nie podobasz im się? Cholera jak mnie wkurza takie podejście snobistyczne! Kurwa ludzie zaskakują mnie swoją głupotą! - On był chyba bardziej zdenerwowany niż ja... - Tak, ale teraz ty i Brooklyn będziecie musieli nam pomagać w kontaktach i moim planie. Daj mi numer do Broke. - Ryan wyciągnął telefon i podał do ręki. Przepisałem numer z jego na mojego iPhona i zadzwoniłem. Po jakiś 3 sygnałach usłyszałem ją. - Słucham? - Pewnie była zdezorientowana kto dzwoni. - Siema, tu Justin mam sprawę. - Zacząłem mówić. - No dawaj postaram się pomóc. - Odpowiedziała bardziej radośnie. - Czy rodzice Natalii są bardzo zaborczy? - Zadałem pierwsze pytanie, zamykając tym samym okno samochodu. - Tak, chyba że na przykłąd chodzi o mnie. Mnie lubią więc raczej jeżeli chodzi o mnie to nawet podczas szlabanu zdarza się że może do mnie wpaść. Jednak no z reguły to jak sobie coś wymyślą to tylko nielicznym udaje się ich przekonać. - Westchnąłem, bo okazuje się że sprawa będzie bardziej ciężka niż mi się wydawało. - A czemu pytasz?
- Nie chce mi się tego 3 raz tłumaczyć, spotkaj się z Natalią, ale jedź do niej bo telefonu nie ma plus łatwiej chyba będzie Ci spotkać się z Ryanem i on Ci jakoś to wytłumaczy, a teraz sorry ale muszę spadać, na razie. - Rozłaczyłem się i schowałem telefon to kieszeni spodni.
NataliaSiedzieliśmy w pokoju Filipa w ciszy. Nikt nic nie mówił. Mama patrzyła na mojego brata z przykrym spojrzeniem, tata o czymś myślał, a Carly natomiast siedziała obok mnie bawiąc się moimi włosami. Nagle do pomieszczenia przyszedł lekarz – Witam, mam najnowsze badania Filipa i wszystko wskazuje na to, że jest coraz lepiej. Jego stan jest stabilny, czekamy teraz tylko na moment kiedy się obudzi i przewieziemy go do innej sali. - Kiedy to usłyszałam, moje serce przyśpieszyło i poczułam wielką radość, rodzice zaczęli dziękować lekarzowi za wszystko, a on jak zawsze odpowiadał – Nie ma za co, wykonuje tylko swoje obowiązki. - Następnie wyszedł z sali.

- Filip wróć już do nas, tęsknimy za tobą synku. - Mama wzięłą jego rękę w swoje dłonie i mówiła do niego. Tata trzymał jej ramiona uśmiechając się a my z Carly dalej siedziałyśmy na naszych miejscach. - Idę po coś do picia.- Odezwałam się, mając już dość ich towarzystwa i tego braku możliwości porozmawiania z bratem. - Dobrze. - Tata skinął głową i pozwolił mi wyjść. Zabrałam torbę i poszłam do najbliższego automatu z napojami. Na szczęście był on dość daleko od sali Filipa więc zyskałam więcej czasu bez moich
kochanych rodziców.

Kiedy znalazłam szukaną przeze mnie maszynę, wybrałam RedBulla, bo potrzebowałam energii i wsadziłam pieniądze do środka. Kiedy nagle usłyszałam – To niezdrowe. - Jakiś męski głoz za mną rozpoczą konwersacje. - Może, ale nie dbam teraz o to. - Odwróciłam się biorąc łyka mojego napoju, spoglądając jednocześnie na mojego rozmówce. Był to dość dobrze zbudowany, wysoki brunet o niebieskich oczach. Ubrany w białą bluzkę z dekoltem w serek, jeansy i całkiem fajne buty, których nazwać nie umiem. - Spoko, twój wybór. - Odezwał się i podszedł do automatu. - Woda, widzę, że ty o siebie dbasz. - Skomentowałam i odeszłam, jednak on dalej kontynuował rozmowę. - Zależy mi na zdrowiu, tyle. - On sugeruje żę mi nie zależy na moim? Przystojny ale irytujący. - Brawo, tak trzymaj, powodzenia życzę. - Posłałam mu sarkastyczny uśmiech. - Dziękuję, tobie też. - Rany... dziwny człowiek. Podniosłam do góry rękę, na znak ze już muszę iśc i odeszłam. Nie zaprzątając sobie nim dłużej głowy wróciłam do sali. Taty z Carly nie było, ale nie chciałam się pytać gdzie są bo oznaczało by to konwersacje z moją mamą.
- Możemy porozmawiać? - Chyba jednak ona ma ochotę na rozmowę. - O czym bo nie wiem czy mi się chce. - Musiałam być oschła, bo nie pozwolę sobie na takie traktowanie. - Natalia, wiem, że jesteś na nas zła ale kiedyś to docenisz i nam podziękujesz. Kochanie przecież my nie chcemy dla ciebie źle. - A mogłąm posłuchać niezmajomego i kupić wodę, teraz przy najmniej nie miałą bym tak podniesionego ciśnienia. - Mamo, daruj sobie, ale ja wam za zniszczenie życia dziękować nie będę chyba że podupadne psychicznie...chociaż nie czekaj … wtedy też wam nie podziękuję. - Odezwałam się i wzięłąm łyka RedBulla. - kochanie, zrozum, że to nie jest chłopak dla ciebie, on jest... - Mama szukała odpowiednich słów.
- No jaki jest? Śmiało, powiedz, przecież znasz go lepiej ode mnie. - Wstałam, z nerwów, bo już nie mogłam wytrzymać. Łzy znowu napłynęły mi do oczu. - Natalia... - Powiedziała cicho, ale ja nie mogłam już tego słuchać. - Nie, nie mów już nic... - Wybiegłam z sali. Łzy uniemożliwiały mi dobre widzenie, przez co zaraz przy skręcie korytarza wpadłam na kogoś, oblewając go moim napojem. - Cholera... Przepraszam, ja nie … - Zaczęłam się tłumaczyć. - Spoko, to tylko niezdrowy napój na mojej koszulce. - Mój rozmówca nie był zły tylko rozbawiony, a kiedy otarłam łzy zauważyłąm że to ten sam chłopak z którym rozmawiałam chwilę wcześniej. - Co jest? Co się stało? - Przerażony spojrzał na mnie. - Nic, zostaw mnie. - Chcałam odejść ale złapał mnie za rękę. - Komuś się pogorszyło z twojej rodziny? - Kiedy to usłyszałam zaśmiałam się bez humoru – Tak, moim rodzicom rzuciło się na mózg, coś jeszcze? Bo nie mam ochoty rozmawiać. - Przykro mi, ale trzeba być dobrej myśli. - Ten facet nic nie rozumiał, ale nie czułam potrzeby żeby mu tłumaczyć. - Dobra, mogę już iść? - Spojrzałam na rękę którą mi trzymał. - Tak jasne, powodzenia i głowa do góry. - Szłam przez korytarz i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Byłam zła, od środka aż mnie rozrywało. - usiadłam obok na krześle i spoglądałam na ludzi którzy mijali mnie idąc korytarzem.

Po około 30 minutach stwierdziłam, że powinnam iść już do sali, jak się okazało rodzice już się zbierali. - Bierz rzeczy, jedziemy już do domu. - Spojrzałam na tatę i szybko mu odpowiedziałam – Wy mieliście czas z Filipem... teraz moja kolej. - Tata westchną, ale nie powiedział nic, bo wiedział że mam racje. Kiedy wyszli usiadłał i zaczęłąm się żalić. - Rany bracie wróć do mnie bo ja sobie bez ciebie nie radzę, rozsypuje się. Rodzice dali mi szlaban, mają chore urojenia na temat mnie i Justina. Przecież ja chce z nim być i oni nie mogą mi tego zabronić! Cholera... czemu to jest takie skomplikowane! On zrobił to co zrobił ale odpokutował i teraz jest wspaniale! - Łzy znowu mi napłynęły do oczu. Jednak poczułam że ktoś mnie obserwuje, kiedy się odwróciłam zobaczylam tego bruneta. Czy on musi być wszędzie?! - Co ty tu robisz? Nie wiesz że nie wolno podsłuchiwać? W ogóle jak długo tu stoich? - Zapytałąm na co odpowiedział mi z tym swoim stoickim spokojem – Wystarczająco długo żeby wiedzieć o twoim obecnym życiu. - Pokręciłam głową i zabierając swoje rzeczy, pocałowałam brata w czoło i wyszłam nie spoglądając na nieznajomego.

Kiedy byłam w domu nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, nie byłam wystarczająco skupiona żeby się uczyć, więc postanowiłam uczesać włosy i się pomalować próbując nowych metod o których słyszałam. Nagle jednak do pokoju weszła mama. - Nie chce rozmawiać. - Skomentowałąm krótko i pozostałam dalej w łazience. - Nie masz wyboru zamknęłam drzwi i nie wyjdę dopóki nie porozmawiamy. - Odezwała się siadając na łóżu, jednak ja milczałam. Dalej kręciłam włosy chcąc je potem jakoś upiąć. Kiedy mi to wyszło zabrałam się za malowanie, przypomnę że minęło około 40 minut a moja mama dalej siedziała na łóżku. Wzięłam podkład, puder, eyeliner, tusz i zabrałam się za makijaż. Po około 20 minutach wyszłąm i zaczęłam. - Dobra mów co masz do powiedzenia i wyjdź. - Usiadłam na łóżku i patrzyłam się gdziekolwiek byle nie na nią. - Chciała bym cię zrozumieć. Tak strasznie przeżywasz tego chłopaka, martwię się że za bardzo mu zaufałaś. - Zaczęła. - Mamo, zaufałam mu bo na to zasłużył. Starał się i wygrał. Zależy mu na mnie a mi na nim, co jest w tym dziwnego? - Westchnęła, szukając odpowiednich słów. - On nie jest chłopakiem któremu można powierzyć swoje sekrety. - No teraz muszę powiedzieć, że mnie zaciekawiła. - Tak? Ooo nie wiedziałam, że się znacie, możesz mi przybliżyć waszą znajomość? - Nie wiedziałam, już jak mam z nią rozmawiać, żeby ją przekonać. Wiem, że ona mnie jakoś zrozumie, to znaczy na pewno zrozumie bardziej niż tata. - Czytałam jego akta i nie są ciekawe. -
No to po co je czytała skoro nie są ciekawe?! - On jest dobrym człowiekiem, pogubionym trochę w życiu, ale czy to oznacza że trzeba go od razu skreślić? - Kurcze poczułam się jak adwokat w sądzie. - Ja go nie skreślam, bo nawet go nie wpisałam do żadnego wątku z naszego życia. - Cały czas kręciłam głową. Czy ona siebie słyszy?! - Mamo zależy mi na nim, oprócz Broke nie ufałam nikomu dopóki nie zawalczył on o mnie. - Wzięła głęboki wdech i zapytała. - Jak bardzo mu zaufałaś? - Nie bardzo wiem o co jej chodzi. - Jeżeli chodzi ci o nasze rodzinne sprawy to mu nic nie mówiłam, ale ja ufam mu całkowicie bo wiem, że mogę. - Pokiwała głową i dodała. - Nie chodzi mi o to. Natalia czy ty z nim robiłaś coś więcej? - Cholera... Ona się pyta czy ja... Boże co ja mam jej odpowiedzieć...prawdę czy nie. - Kochanie bądź ze mną szczera. Ta rozmowa zostanie między nami tylko powiedz mi prawdę. - Dobra chyba jej powiem, może to mi jakoś pomoże... - Jeżeli ci chodzi o to czy nadal jestem dziewicą, to nie, już nie jestem. On był moim pierwszym. - Po minie mojej mamy poznałam, że miała nadzieję na inną odpowiedź. - Właśnie o to bałam się najbardziej, że oddasz mu się cała. - Moja mama wstała z łóżka. - Natalia to twój wybór, z kim się kochasz jednak teraz będzie ci ciężej o nim zapomnieć. - Tyle … to wszystko co miała mi do powiedzenia i wyszła. Tak po prostu wyszła.... Cholera!! To jest tak bardzo niesprawiedliwe!!