środa, 14 maja 2014

Rozdział 41

- Dobra powiem Ci chociaż i tak wiesz już od policjantów wszystko... - Przerwałam mu w tym momencie, bo miałam wrażenie, że robi mi łaskę że mi o tym opowie. - Wiesz jeżeli nie chcesz to nie mów. Bo skoro to jest taki problem... Plus wiem od nich tylko Twoje zarzuty a ja chce poznać prawdę Justin – Powiedziałam, na co on tylko westchnął – Dobra, wiesz to nie ma sensu skoro aż tak cię to męczy to nie mów...nie chce się narzucać. - W momencie kiedy chciałam się rozłączyć usłyszałam jego głos – Natalia poczekaj – Przyłożyłam z powrotem telefon do ucha – To nie jest takie proste jak Ci się wydaje i nie powinienem ci mówić o tym przez telefon, ale widzę, że jesteś niecierpliwa. - Przewróciłam oczami i już chciałam coś powiedzieć, kiedy mnie uprzedził – Okej wiesz, że mam zarzuty pobicia i handlu narkotykami na Bronxie... i teoretycznie jest to kłamstwo – Przeciągnął ostatnie słowo jak by zaraz bomba miała wybuchnąć – A praktycznie? - Zapytałam zniecierpliwiona – Praktycznie to jakby w sumie też – Gubiłam się w tym co on mówi – Justin do jasnej cholery powiesz mi w końcu czy mam się rozłączyć? - Zapytałam jeszcze bardziej zniecierpliwiona niż przed chwilą – Okej byłem na Bronxie wtedy i załatwiałem tam sprawy pewne, ale nikogo nie pobiłem i to stało się w w ogóle innej części niż ja byłem. - Westchnęłam. - Obiecałeś.... - Tylko tyle udało mi się z siebie wydusić. - Natalia to nie ode mnie zależy gdzie i co załatwiam....dostaję telefon i jadę – To czym on się zajmuje?! Co on robi takiego, że musi być zawsze tam gdzie mu karzą? Jednak nie to mnie teraz najbardziej interesowało – To trzeba było nie obiecywać skoro wiedziałeś, że i tak tego nie dotrzymasz. - Powiedziałam krótko i czekałam na odpowiedź. - Wiem, przepraszam. Wybacz ale nic więcej nie mogę ci powiedzieć. To nie jest nic czym powinnaś się martwic okej? - Taaa pewnie mój facet może iść do więzienia przez to co wyprawia, ale to nie jest nic czym powinnam się martwic...no kur..nie..nie będę przeklinała. - Czy ty siebie słyszysz?! - Krzyknęłam, a chwilę później modliłam się żeby nikt tego nie słyszał oprócz Justina – Wiem że jesteś zła ale musisz mi zaufać w tej sprawie okej? - Nie wytrzymałam byłam tak wkurzona, że nie panowałam na tym co mówię, a chyba powinnam zacząć się kontrolować. - Chyba już wystarczająco ci zaufałam... znowu tracisz to zaufanie kłamiąc i obiecując a z tego wychodzi gówno...Jak możesz znowu mi mówić że powinnam ci zaufać?! - W odpowiedzi dostałam cisze...kurwa...teraz musiałam. Taka głupia, taka głupia! - Justin...to nie to co … - Przerwał mi – Wiesz co...oboje jesteśmy zdenerwowani i mamy na dziś dość. Powinniśmy odpocząć dobranoc księżniczko. - I po chwili się rozłączył.

Głupia jestem! No pięknie...jak można tak nie panować nad sobą i tym co się mówi? Tylko ja tak potrafię.

Postanowiłam się położyć spać, ale i tak nie mogłam zasnąć cały czas myślałam nad tą całą sprawą. Tym razem czuję że powiedział mi prawdę, a ja i tak na niego naskoczyłam... Oczywiście mam co do tego podstawy, ale przegięłam z tym zaufaniem... Co prawda okłamał mnie, więc jak w tej sprawie mogę być spokojna, zwłaszcza jeśli chodzi o tak poważną rzecz jaką jest więzienie. Kiedy tak rozmyślałam pod wpływem całego tego napięcia i zmęczenia zasnęłam.
~*~

- Rodzice cię puścili? - Zapytał Ryan stojąc obok mnie przed wejście do sądu.- Już minęła moja kara, nawet kluczyki mi oddali widzisz? - Pokazałam mu mały kluczyk do samochodu. - Taa widzę, ale naopowiadałaś policji takich głupot, że teoretycznie nie powinno cię tutaj być, bo przecież powiedziałaś że nie znasz Justina za dobrze. - Zakwestionował patrząc się na mnie, z rękami w kieszeniach – No niby tak, ale ja w domu przecież bym nie wytrzymała! Padała bym i prędzej czy później bym przyjechała. - Odpowiedziałam chowając kluczyki do torebki. - Justin wie, że tu jesteś? - Zapytał. - Nie, nie rozmawialiśmy ze sobą od środy – Dziś był piątek, a ja i Justin od czasu tej beznadziejnej kłótni prawie 2 tygodnie temu rozmawiamy ze sobą, ale jest to sztywne i lekko naginane. Ale ja już nie mogę się na niego dłużej gniewać. Tak strasznie się za nim stęskniłam, że aż ciężko w to uwierzyć, że aż tak. Nagle podszedł do nas jakiś dziwny mężczyzna. Wyglądał na hmm około 50 letniego Latynosa. Miał siwe włosy zaczesane do tyłu, wąsy i był ubrany w czarny płaszcz. Nie wiem czemu kiedy Ryan go zauważył szybko przesunął mnie tak, że byłam za nim. Jak by chciał mnie chronić. - Co ty tu robisz? - Zapytał tego Latynosa dziwnie wpatrującego się we mnie. - Przyszedłem sprawdzić co z młodym. - Odpowiedział spokojnie zaciągając się cygarem. - Jeszcze nic nie wiadomo, ale powiadomimy cię jak to wszystko się skończy. - Zapewnił go Ryan dalej trzymając mnie za sobą, ale stwarzając pozory pewnego siebie. - Yhym... a ta ślicznotka to kto? Twoja ? - Wskazał na mnie...był odrażający, zwłaszcza w momencie kiedy się uśmiechnął. - Nie twoja sprawa Anthony. - Hmmm coś mi mówi jego imię, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd je znam.

Nagle naszą chwilę ciszy przerwał odgłos zamykanych drzwi budynku wszyscy spojrzeliśmy w ich kierunku i zobaczyliśmy Justina spokojnie schodzącego po schodach. Kiedy zauważył Anthonego czy jak mu tam było zmieszał się i szybko do mnie podszedł obejmując mnie opiekuńczo z boku i spojrzał na mężczyznę – Co ty tu robisz? - Zapytał krótko, na co on się uśmiechnął i pokiwał głową – Aaa no tak mogłem się domyśleć... Ta ślicznotka jest twoja, hm? To przez nią tak zaniedbujesz nasze interesy? - Ooo czyli przyjechanie tutaj nie wyszło mi na złe, przynajmniej dowiem się paru ciekawych rzeczy na temat pracy Justina. - Anthony nie teraz i nie tutaj, odczep się ona nie ma z tym nic wspólnego. - Mężczyzna kiwnął głową i z uśmiechem odwrócił się i poszedł w stronę swojego czarnego BMW. Jednak zanim do niego wsiadł zapytał – A jak tam rozprawa? - Justin spojrzał na niego – Uniewinniony. - Facet uśmiechnął się i nic nie mówiąc więcej wsiadł do auta i odjechał. Wtedy Justin odwrócił się do mnie – Co ty tu robisz? - wyglądał na lekko przestraszonego. - Jak to co? Musiałam przyjechać i dowiedzieć się jak poszło. - Przytulił mnie – Przecież bym przyjechał zaraz po rozprawie. - Spojrzałam na niego - ale ja chciałam pokazać ci że cię wspieram. - Wzruszyłam ramionami. - Pokazujesz i to bardzo. - Pocałował mnie w końcu, ale było to delikatne muśnięcie moich ust. - Brakowało mi ciebie. - Skomentował szybko. - Mi ciebie też. - Przytuliłam się do niego i wtedy odezwał się Ryan – Dobra to ja was zostawiam, zgadamy się później. - Oboje kiwnęli głowami. Po chwili podeszła do nas Pattie. - Witaj Natalia. - Uśmiechnęła się do mnie, wtedy ja odsunęłam się od Jussa. - Dzień dobry. - Podałam jej rękę na przywitanie. - Rozumiem, że nie wracasz do domu teraz? - Zapytała, kierując pytanie do Justina. Wtedy on spojrzał na mnie, a potem z powrotem na swoją mamę. - Nie, odwiozę cię do domu, a potem pojadę do Natalii. - Wtedy spojrzał na mnie – Chyba, że ty możesz jechać do nas? - Pokiwałam głową z uśmiechem i rozeszliśmy się do naszych aut.

Droga minęła dość szybko, bo sąd znajdował się jakieś 15 min od domu Justina, a dziś korków nie było, więc jazda minęła bez większych postojów. Zaparkowałam samochód i podeszłam do wejścia do bloku, gdzie oboje już na mnie czekali. - Zjesz z nami kolację? - Zapytała Pattie wchodząc na klatkę schodową. - Tak z miłą chęcią - odpowiedziałam z uśmiechem. - To świetnie.

Kiedy w końcu weszliśmy do mieszkania Jazmyn zaatakowała swojego brata - I jak poszło? - Patrzyła się na niego z nadzieją, że wszystko jest dobrze. Justin wzruszył ramionami - Uniewinniony - Jazzy pisnęła i rzuciła się na niego i mocno przytuliła. - Wiedziałam! - Odeszła od niego i z uśmiechem na twarzy odwiesiła jego kurtkę. Nagle popatrzyła na mnie, ale się nie odezwała jakby czekała żebym zrobiła pierwszy ruch. - Emm hej Jazmyn. - Pomachałam lekko rękom . - Siema. - Powiedziała szybko. -Widzę cię tutaj już któryś raz…to musi być coś poważniejszego ze strony Justina - Wtedy on na nią spojrzał - Jazzy - skarcił ją, ale jej to nie obeszło. - no co, kłamie? - Wzruszyła ramionami i poszła za mamą do kuchni. - Chcesz coś do picia? - Zapytał Justin odwieszając moją kurtkę. - Nie dziękuję. - Pokręciłam głową i poszliśmy do jego pokoju. - Naaaataliaaa!!! - Usłyszałam i poczułam uderzenie z siłom 6 latka. - Cześć Jaxo! - Poczochrałam go po włosach. - Jak się masz? - Zapytałam kucając przy nim. - Dobrze, a co u ciebie i Carly? - Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam - Wszystko świetnie, musicie kiedyś się spotkać ponownie! - Mały się ucieszył na tę propozycje i pobiegł do swojego pokoju przygotować coś dla mojej siostry. - Taaak. moja rodzina cię uwielbia, ale pamiętaj kto najbardziej - Justin złapał mnie w talii i otworzył drzwi do pokoju. - Oczywiście, że nie zapomnę. - Zachichotałam i weszłam do środka. Rozglądnęłam się żeby dostrzec może jakieś zmiany w wystroju, ale wszystko było po staremu. Nic się nie zmieniło. Nagle poczułam jak ktoś albo raczej Justin obejmuje mnie od tyłu w talii i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi . Tęskniłem. - Wymamrotał cicho. Złączyłam nasze dłonie i opierając głowę o jego, odpowiadając mu - Ja też tęskniłam. I przepraszam za całą tą … - Nie dał mi dokończyć - Ciii…już jest po sprawie nie wracajmy do tego. - Kończąc to zdanie chciałam mu coś odpowiedzieć, jednak poczułam jak pozostawia mokre pocałunki na mojej szyi aż do ucha które przygryzł. Zamknęłam oczy rozkoszując się jego dotykiem i ciepłem które mi dawał. Po chwili obrócił mnie tak, że byłam przodem do niego i przyciągnął mnie bliżej siebie łącząc nasze usta w łapczywym i pełnym emocji pocałunku. Oddawał całą naszą tęsknotę. Złapałam go za szyje i pociągnęłam za małe włoski na głowie, a w zamian dostałam jego cichy jęk. Wtedy to on zabrał się ponownie za moją szyję i dochodząc do miejsca koło szczęki lekko za uchem zaczął je ssać i całować. - Justin - Tym razem to on dostał ode mnie cichy jęk zadowolenia. Zaczął się uśmiechać z satysfakcji, mogłam to nawet poczuć bo ponownie zaczął mnie całować. Nagle jego ręce powędrowały niżej łapiące mnie za tyłek zaczął iść w kierunku łóżka. Po chwili usiadł i chciał pociągnąć mnie za sobą, jednak postanowiłam być mądrzejsza - Nie, nie możemy przesadzać twoja mama i rodzeństwo tutaj są - Pokiwałam głową ogarniając moje rozczochrane lekko włosy. - Ehhh niestety. - Położył się na swoim łóżku, a ja zrobiłam to samo, ale koło niego. - To co teraz będzie? - Spojrzał na mnie - Z czym? - Zapytał przytulając mnie do siebie. - Ze wszystkim, z twoją pracą, z twoimi problemami z prawem i z nami? - Justin wziął głęboki wdech i wydech. - Z nami nic, jest dobrze tak jak jest i nie chce tego psuć, a co do mojej pracy i prawem….nie martw się. Wszystko jest w porządku. - Wtedy sięgnął ręką pod materac i wyciągną jakąś kopertę. - Proszę. - Podał mi ją, a ja usiadłam i wyciągnęłam zawartość. - 300 dolarów? Co to? - Byłam zdezorientowana, bo nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. - Oddaję ci kasę. - Wzruszył ramionami i również usiadł - Ale za co? Ja Ci przecież nie pożyczałam pieniędzy? - Wyciągnęłam rękę żeby wziął ode mnie kopertę, ale ponownie odmówił - A kto dał pieniądze na kaucję? - Ehh zapomniałam - No właśnie dał a nie pożyczył. Nie chce ich. - Próbowałam mu oddać, ale był nieugięty - Nie Natalia. Ja nie potrzebuję niczyjej pomocy. Doceniam to co zrobiłaś i dziękuję, ale nie będę czuć się komfortowo jeżeli tego nie weźmiesz. - Westchnęłam i pokiwałam głową. - okej niech ci będzie. - Schowałam je do torebki. - A teraz jeszcze jedna sprawa. - Zrobił się troszkę poważny.- Słucham?

- Dziś poznałaś Anthonego i bardzo Cię proszę nie ufaj mu, nie chodź do miejsc gdzie on będzie. Teraz kiedy Cię poznał może pojawić się sytuacja kiedy coś Ci ktoś z nim zaproponuje. Wtedy bardzo Cię proszę odmów. - Justin spojrzał na mnie. - Okej. - Powiedziałam bo ten typ naprawdę mi się nie podobał. - A teraz opowiedz jak było na rozprawie? - Kolejne westchnięcie - Normalnie, znalazł się człowiek który potwierdził, że to nie ja byłem i tyle - Wzruszył ramionami, a ja się uśmiechnęłam. - Tylko Ty masz takie szczęście – Odpowiedziałam kręcąc głowę w niedowierzaniu – Nooo i to wielkie, a wiesz co jest najlepsze w moim szczęściu? - Spojrzał na mnie – No co cwaniaku? - Zaczęłam się śmiać będąc ciekawa odpowiedzi, ale nie spodziewałam się że powie to co powiedział – Ty. Ty jesteś tym szczęściem. - W tym momencie mój żołądek wywinął koziołka, gardło się zacisnęło i patrzyłam na niego już nie śmiejąc się tylko lekko i nieśmiało się uśmiechając.
Justin nachylił się żeby mnie pocałować, jednak w momencie kiedy to prawie zrobił jego mama zapukała do pokoju i weszła do środka – Chodźcie na kolacje. - Pokiwaliśmy głowami i równocześnie wstaliśmy z łóżka kierując się bez słowa w kierunku kuchni.
To co od niego usłyszałam to było coś...coś mega wielkiego jak na Justina i strasznie się cieszę, że to powiedział.

~*~

- Na pewno nie chcesz, żebym Cię odwiózł? - Uśmiechnęłam się do niego zatykając pasmo włosów za ucho. - Nie, poradzę sobie, potem i tak bym się martwiła jak dojedziesz do domu. - Wzruszyłam ramionami otwierając drzwi samochodu. - Metrem. - Powiedział Justin jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Justin

- Jednak poradzę sobie, jestem dużą dziewczynką i trafię do domu. - Odpowiedziała. - A musisz jechać? Jest 19...19:30 chodź na spacer? Tu niedaleko jest park. - Nie chcę się z nią jeszcze rozstawać. Nie widzieliśmy się tak długo i nie chce żeby teraz wracała do siebie. - No nie wiem...w sumie czemu nie. - Zamknęła auto i schowała kluczyki do torebki. - Dziękuję.

Odeszliśmy od mojego bloku i udaliśmy się w stronę parku. W pewnym momencie złapała mnie za rękę i przytulając się do mnie powiedziała – Tęskniłam za tym. - Objąłem ją ramieniem – Za czym?
- Za taką chwilą spokoju. - Uśmiechnęła się delikatnie – No tak, ostatnio mały sajgon był nie? - Oboje się zaśmialiśmy idąc przed siebie przez alejki. - A pamiętasz jak zobaczyłam Luke z tą... jak jej było... no nie ważne...ale jak uciekłam i poleciałeś za mną i tak właśnie spędziliśmy razem wagary?
- Tak to było niezłe, a potem dyrektor się nas czepiał, że razem się trzymamy i w ogóle. - Znowu wpadliśmy w śmiech. Lubię widzieć jak Natalia się uśmiecha. Ma śliczne dołeczki na policzkach kiedy to robi. Wygląda wtedy tak słodko...cholera nie...zapomnijcie że coś takiego powiedziałem. Nie słodko, wygląda uroczo. Tak to odpowiednie stwierdzenie.
- Nad czym myślisz? - Zapytała Natalia patrząc na mnie. - O tym, że z uśmiechem Ci ślicznie. - Było ciemno, ale mogłem się domyśleć, że się zarumieniła.

Po około 40 minutach odprowadziłem ją z powrotem do auta i całując delikatnie na pożegnanie pozwoliłem jej wejść do samochodu i odjechać, a sam wróciłem do domu...do szarej rzeczywistości.
____________________________________________________________________
Jest i kolejny rozdział! :D Ale nie wszyscy komentujecie przykro mi! I może się powtórzę ale tak jak Wy czekacie na rozdziały tak ja czekam na Wasze komentarze i tak mi się jakpka cieszy jak je czytam, że nawet sobie sprawy nie zdajecie ;)

Jak ktoś jeszcze nie lajkował to zapraszam na fan page o Jussie ;) Link :D

@natala_belieber

9 komentarzy:

  1. omg no to jak Natalia 'poznała' Anthon'ego to będzie problem, ale hej oby nie :O aww oni tacy uroczy, świetny♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny :-)
    Czekam na next !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. hmmm....cóż co mogę powiedzieć o rozdziale? Jest on na prawdę boski...długi ciekawy, czego chcieć więcej? Justin jest bardzo uroczy i cieszę się, że tak to się skończyło...czekam niecierpliwie na kolejny !1 oby był szybko kocham <3 życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże *.* najlepszy blog jaki czytam, kocham @Marta_belieber8 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny ! W koncu lepsze maja stosunki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny! Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń