czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 43

WAŻNE POD ROZDZIAŁEM!

Natalia


- Mmmm – Przeciągnęłam się budząc się ze snu. - Witaj księżniczko. - Usłyszałam męski głos i kiedy doszło do mnie że to był głos Justina uśmiechnęłam się – No cześć. - Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, jednak po chwili mój uśmiech zastąpiła dezorientacja. - Ej..czekaj...cholera! - Wstała z łóżka szukając mojego telefonu. - Co jest? - Zapytał Justin siadając na łóżku pocierając dłońmi zaspaną twarz. - No przecież powinnam być u Brooke! - Powiedziałam szybko wyciągając mój telefon z torebki. Oczywiście było 5 nieodebranych połączeń od Brooke i 2 wiadomości od niej.


Od: Brooke
Kiedy będziesz? I czemu nie odbierasz telefonu?

Oraz kolejny troszkę bardziej informujący o jej zdenerwowaniu.


Od: Brooke
Natalia!! Gdzie jesteś?! Odbierz ten telefon! Jest godzina 24 a Ciebie nie ma!


- Cholera jest wkurzona! - Powiedziałam do Justina. On tymczasem wstał, zabrał mi z ręki telefon, złapał mnie za biodra, przysunął do siebie i pocałował – Spokojnie zadzwoniła do nie, a ja odebrałem i powiedziałem, że jesteś u mnie cała i zdrowa. - Uśmiechnął się i pocałował mnie jeszcze raz. Jednak ja uderzyłam go w ramie – i czemu nie powiedziałeś mi tego od razu?! - Zapytałam, próbując się wyrwać z jego uścisku. Niestety moje starania były marne bo on był za silny. - Po pierwsze nie dałaś mi dojść do słowa a po drugie seksownie wyglądasz jak jesteś spanikowana. - Na te słowa zarumieniłam się i schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi. - Jesteś niemożliwy! - Skomentowałam. - Tak, wiem, wiem ale teraz powiedz mi na którą musisz być w domu? - Zapytał, a ja patrząc na zegarek odpowiedziałam – Mam jeszcze jakieś 3 może 4 godziny. - Uśmiechnęłam się. - No to w takim razie wracaj do łóżka a ja zaraz wrócę. - Pocałował mnie i wyszedł z pokoju, a ja zrobiłam tak jak powiedział czyli wróciłam z wielką chęcią do łóżka. Postanowiłam zadzwonić do Brooke. Po 3 sygnale odebrała – Boże zabiję cię kiedyś! Normalnie zatłukę! Nie przychodź jutro do szkoły bo cie zabije! Ale najpierw powiedz mi czy zrobiliście wczoraj to o czym myślę?! - Moja ręka powędrowała na twarz. - Booooże Brooke... - jęknęłam. - O M G! Zrobiliście to!!!! Wiedziałam że prędzej czy później do tego dojdzie!! O stara!! I jak było?! Nie no co ja pytam na pewno było nieziemsko! - Mówiła i mówiła... i mówiła a ja jak najszybciej musiałam to zakończyć – Nie! Nic nie było... Ale opowiem ci to w szkole bo teraz dzwonię, żeby się zapytać czy twoi rodzice coś mówili, że mnie nie ma? - Zapytałam, bo nasi rodzice co prawda się nie znają za bardzo, jednak jak widzą się na ulicy to ze sobą rozmawiają. - Oni nawet nie wiedzą, że miałaś być. Także luz Natalia. - Odetchnęłam z ulgą. - To dobrze, bo moi rodzice cały czas myślą, że jestem u ciebie i niech tak zostanie. - powiedziałam, przecierając twarz jedną ręką. Nagle do pokoju wszedł Justin z wielką tacą z jedzeniem. - O rany Brooke muszę koczyć. - Nie dając jej nawet szansy na odpowiedź wyłączyłam się. - Proszę bardzo i smacznego. - Położył tackę na łóżku. Był tam sok pomarańczowy, jakieś rogaliki, ser żółty, twarożek, ogórek i pomidor pokrojony w plasterki. - O raaany jesteś wspaniały! - Pocałowałam go i zabraliśmy się do jedzenia.

- Pyszny ten ser. - Powiedziałam łykając kawałek. - To spróbuj twarożka uwielbiam go. - Dał mi ugryźć kawałek swojej kanapki którą aktualnie jadł i trzymał w ręce. - No całkiem niezły, jednak zostanę przy moim serku. - uśmiechnęłam się biorąc łyka swojego soku.

Po śniadaniu Justin posprzątał naczynia, a ja poszłam się umyć. Mieli naprawdę śliczną łazienkę. Kremowe i brązowe kafelki, prysznic i umywalkę w ślicznym odzieniu bieli. Oczywiście nie było to nie wiadomo jak na wysokim poziomie ale była to skromna i gustownie urządzona łazienka. Kiedy już się umyłam i ubrałam spakowałam do torebki brudne ciuchy i wyciągnęłam kosmetyczkę żeby się móc pomalować. Najpierw jednak spięłam włosy w kucyka, następnie nałożyłam korektor i podkład na twarz. Potem podkreśliłam oczy eyelinerem i pomalowałam rzęsy tuszem. Kiedy wyszłam Justin akurat kończył palić przy otwartym oknie. - Rany nie jest ci zimno? - Zapytałam okrywając się kocem z łóżka i podchodząc do niego. - Nie, nie przeszkadza mi zimno. - Odpowiedział i wyrzucając skończonego papierosa zamknął okno. - Tak w ogóle to po co palisz? To jest okropny nawyk. - Stwierdziłam i przytulając się do niego czekałam aż mi odpowie. - A ty czemu kiedyś paliłaś? Ja palę z przyzwyczajenia już. - No i dobił mnie... - No paliłam wydaje mi się dla szpanu. Chodząc na imprezy człowiek robi wiele głupot i to właśnie była w moim przypadku jedna z tych rzeczy. - Stwierdziłam odchodząc od niego i składając koc który potem odłożyłam na łóżko. - Dzwonił Ryan i chce się spotkać i pogadać, co ty na to? - Zapytał wyciągając jedną z bluzek z szafki. - Nie mogę, muszę wracać do domu się uczyć. Zobaczymy się jutro w szkole to pogadamy. - Uśmiechnęłam się i biorąc swój telefon z półki włożyłam go do torebki. - Okej, to teraz ja idę się umyć, poczekasz? - Kiwnęłam głową i usiadłam na łóżku. Kiedy Justin znikną za drzwiami łazienki zaczął dzwonić jego telefon. Podeszłam żeby zobaczyć kto to i na wyświetlaczu widniało imię ,,Kayla”. Zdziwiło mnie to imię, bo nie przypominam sobie, żeby do nas do szkoły chodziła jakaś dziewczyna o tym imieniu. Nie odebrałam, bo ja z Jussem nie jesteśmy ze sobą na tyle długo i to nie jest aż tak poważne między nami żebym mogła odbierać jego telefony. W końcu przestało dzwonić, a ja się zastanawiałam nad tym jego telefonem.

Po ok 10 minutach do pokoju wszedł Justin. - Ej jakaś Kayla do ciebie dzwoniła. - Poinformowałam go na co on się zdenerwował – Odebrałaś?! - Zapytał pośpiesznie, a ja pokręciłam przecząco głową. - To skąd wiesz kto dzwonił? - Ponownie zadał pytanie, a ja nie wiedziałam co jest grane bo widać było po nim że się zestresował. - No bo podeszłam do telefonu i na wyświetlaczu widziałam, ale nie odbierałam. - Odpowiedziałam wzruszając ramionami i podeszłam do niego bliżej. - Coś się stało? - Złapałam go za ramię. - Nie, wszystko w porządku, tylko ta dziewczyna jest dziwna i mogłaby naopowiadać ci wiele głupot. - odpowiedział, całując mnie w głowę. - Okej, niech tak będzie.

Przez resztę dnia Justin był jakiś nie w humorze. Jakby myślami był gdzie indziej. Bardzo mnie ciekawiło kim była ta Kayla i czemu dzwoniła do Justina.

~*~

Na następny dzień w szkole przy naszych szafkach czekał Justin z Ryanem i innymi chłopakami. - hej wszystkim – Przywitałam się z nimi i podeszłam do Justina dac mu buziaka na przywitanie. - Rozmawialiście dziś z Brooke? - Zapytał mnie i mojego chłopaka Cody. - Nie, ja przyjechałam swoim autem, a ty widziałeś ją dziś? - Spojrzałam na Jussa. - Nie, a coś się stało? - Zapytał. - Nie podobno ma jakąś propozycje dla całej naszej 5, chyba że Ryan będzie chciał kogoś zabrać. - Oznajmił nam Cody.

Kiedy przyszłam do sali moja uśmiechnięta przyjaciółka siedziała już w swojej ławce. - Hej piękna! - Przywitałam się z nią i usiadłam w ławce obok. - Siemka. - Uśmiechnęła się do mnie. - Co to za propozycja dla nas? - Zapytałam, bo nie ukrywam ciekawość mnie zżerała od środka. - Powiem wam na lunchu. - Szybko odpowiedziała i akurat do sali wszedł nauczyciel.

- Dobra chodź idziemy do chłopaków. - Ciągnęłam Brooke za rękę w stronę stołówki. - No przecież idę! - Zaczęła się śmiać.
Kiedy podeszłyśmy do stolika usiadłyśmy – No to kochanie co to jest za sprawa? - Zapytał Cody patrząc na Brooke. - Bo pomyślałam, że w przyszłym tygodniu będą już ferie to może pojedziemy do mojego domku za miastem całą 5 albo 6 jak Ryan kogoś weźmie. - Powiedziała, a mnie ten pomysł się bardzo spodobał. - Justin jedźmy, fajnie będzie!! - Zaczęłam prosić Jussa bo jego i mina chłopaków mówiła sama za siebie ,,nie''. Ale czegóż nie robi się dla swoich dziewczyn. - No możemy w sumie jechać. - Powiedział niepewny. - Jeeej dziękuję! Jeszcze tylko moi rodzice zostają do przekonania. - Stwierdziłam. - To się z nimi pogada. - Powiedział Ryan. - Nie! Chodzi o to że opcja dla naszych rodziców – Brooke pokazała na mnie i siebie – Jest taka ze jedziemy z koleżankami. - Chłopaków wcięło, a po chwili zaczęli się śmiać. - No co? Co jest w tym zabawnego? - Zapytałam. - Nie nic, księżniczko. - Powiedział całując mnie w czubek głowy. - To pogadaj z rodzicami i potem będziemy się dogadywać.

Po szkole pojechałam prosto do domu żeby porozmawiać z rodzicami o feriach z ,,dziewczynami”. Akurat siedzieli w salonie – hej, mam sprawę do was. - Oboje spojrzeli na mnie. - Dawaj. - Powiedział tata starając się wyglądać na wyluzowanego (co oznaczało że ma dobry humor) – Bo chcemy z dziewczynami jechać do domku Brooke za miasto na tydzień albo i troszkę dłużej w ferie. Możemy? - Powiedziałam prosto z mostu o co mi chodzi bo najgorzej było by owijać w bawełnę. - Oj teraz dowaliłaś...nie wiem. Będziecie tam same. - Odezwała się mama. - Tak, ale to nie jest na żadnym odludziu i będą chło...to znaczy na pewno w innych domkach będą jacyś chłopcy to w razie problemów nam pomogą. Będę codziennie dzwoniła! Prooooszę! - Tata westchnął – W sumie ma już 18 lat...możemy ją chyba puścić. - Spojrzał na mamę. - No dobrze, ale masz codziennie dzwonić. - Jeeeej dziękuję!!!!! Kocham Was!! - Przytuliłam ich i pocałowałam.

Kiedy weszłam do swojego pokoju od razu wyciągnęłam telefon i napisałam sms'a do Brooke że rodzice się zgodzili i zadzwoniłam do Justina. - Tak? - Zapytał - Zgodzili się!! - Krzyknęłam do telefonu. - No to super, strasznie się ciesze. Ale wiesz co...pogadamy jutro bo teraz nie mogę za bardzo rozmawiać. - Powiedział co oznaczało, że chyba jest w ,,pracy''...Nie lubię kiedy to jego gówno jest ważniejsze ode mnie.... - No dobrze, pa. - Pożegnałam się i wyciągnęłam książki od chemii by móc się pouczyć.
__________________________________________________________________
Jest i kolejny rozdział...ale brak komentarzy od Was :(  Dziś troszkę krótki ale mam nadzieję że fajny ;)

Co do takich organizacyjnych spraw to bardzo Was proszę, ponieważ coś jest nie tak i nie widzę Waszego głosowania w ankiecie którą zrobiłam to BAAAARDZO PROSZĘ  żebyście pod rozdziałem coś napisali nawet głupią kropkę. Wszyscy którzy to czytają niech coś napiszą, bo chciała bym wiedziec ile Was jest i czy jest sens dalej pisac ;/

@natala_belieber

środa, 21 maja 2014

Rozdział 42

Natalia

Ogarniając swój pokój usłyszałam mojego dzwoniącego iPhona. Podeszłam i zobaczyłam kto dzwoni. To był Justin, więc nie tracąc czasu odebrałam – No cześć – Odezwałam się z uśmiechem na twarzy, którego nie mógł widzieć. - Cześć, co robisz? - Zapytał, a w tle słyszałam jakieś odgłosy...jakby smażył coś. - Sprzątam w pokoju,a ty chyba coś gotujesz. - Odezwałam się przyciskając telefon do ucha ramieniem, i zaczęłam ścielić łóżko. - Nooo kiedyś trzeba zjeść śniadanie. - Zaśmiał się. Miło było znowu się z nim dogadywać i słyszeć jak się śmieje. - Jakie masz plany na dziś? - Zapytał, przestając smażyć coś co było jego śniadaniem i prawdopodobnie przekładał to teraz na talerz. - W sumie to nic konkretnego, ale wieczorem idę do Brooke na noc. - Odpowiedziałam, kończąc ścielić moje łóżko. - Hmm to co powiesz na basen dziś około – Zrobił pauzę i pewnie spojrzał na zegarek. - 14? Potem pójdziemy do mnie, a potem odwiozę cie do Brooke, hmm? - Zaproponował, a mnie ten pomysł się bardzo spodobał. - Super! Dawno nie byłam na basenie.
- Świetnie to przyjadę po ciebie o 14 bądź gotowa i nie każ na siebie czekać. - Odezwał się Justin, z tym swoim uwodzicielskim głosem i jedyne co mogłam z siebie wydusić było ciche ,,dobrze'' i się rozłączył.

Po ogarnięciu pokoju, poszłam do kuchni, bo zgłodniałam. Spotkałam tam tatę. - Co tam mała? - Zapytał zamykając lodówkę z której wziął zimną cole. - Dobrze panie duży. - Zaśmiałam się również podchodząc do lodówki i wyciągając z niej sałatkę. - Mało ostatnio ze sobą rozmawiamy, chciałbym wiedzieć co się u ciebie w życiu teraz dzieje. Może jest jakiś chłopak, jakaś kłótnia, jakieś szczęście lub problem, ale mi o tym nie mówisz? - Zapytał, ale nie był to ton podejrzliwy raczej było to zbliżone do martwienia się lub ciekawości rodzicielskiej. - Wszystko w porządku tato. - Odpowiedziałam mu dodając do części mojej sałatki sos i mieszając wszystko ze sobą. - A chłopaki? Jak tam? - Jaki on jest ciekawski. W sumie może mu powiem, że idę dziś na randkę...Hmmm nie chce go kłamać znowu... - W sumie to wiesz jest jeden chłopak i nawet się dziś z nim umówiłam i idziemy na basen. - mój tata zrobił wielkie oczy. - Oo no to świetnie, ale przed tym jak wyjdziesz niech tu wejdzie, bo chciał bym poznać potencjalnego przyszłego chłopaka mojej córki. - No i mam to co chciałam. Zachciało mi się być miłą, kochaną i szczerą córeczką. - Nie tato! Jeszcze go spłoszysz. Nie. - Zaczęłam zaprzeczać i wtedy do kuchni weszła mama. - Oo jesz sałatkę, też sobie wezmę. - I podeszła do lodówki. - O czym rak rozmawiacie? - Spojrzała na nas. - Bo jadę dziś na basen z kolegom. - Zaczęłam ale mi przerwano. - Z chłopakiem, który jej się podoba. - Tak, tata musi to wszystko utrudniać. - Tatooooo... - Jęknęłam – No co? Martwię się. - Wzruszył ramionami, a ja przewróciłam oczami i kontynuowałam. - I tata chce żeby on tutaj wszedł, a ja nie chce żeby ten chłopak się przestraszył i pomyślał, że ja już tak na poważnie o nas myślę. To ma być zwykłe spotkanie i tyle. - Mama spojrzała na tatę w ten sposób w który patrzyła zawsze kiedy chciała powiedzieć ,,ale wymyśliłeś...'' - Nie przejmuj się kochanie jedź z tym chłopakiem, skoro mówisz że jest miły to ja ci ufam i nie widzę powodów – Spojrzała na tatę – żeby go teraz poznawać. - Zaśmiałam się cicho. - Dziękuję.
- Kto za co dziękuję? - Zapytał Filip wchodząc do kuchni...jeszcze jego tu brakowało... - Twoja siostra idzie na randkę – Powiedział tata. - Ooooo no co ty?! Mała Natalka i randka?! - Oboje zaczęli się śmiać przybijając sobie piątkę. - Ejjj mam 18 lat!
- Prawie. - Zakwestionował Filip. - No dobra za niedługo będę miała, ale nie zapominajcie, że już miałam chłopaka. - Cała trójka spojrzała na mnie, a ja poczułam się jak na jakimś przesłuchaniu. - Ejj no co? - I zaczęli się śmiać. - Nie nic, taki chłopak to nie chłopak tylko ciota więc się nie liczy. - Poważnie...moja rodzina teraz chce mi powiedzieć że nie akceptowała mojego chłopaka?! No dobrze wiedzieć. - Dobra nieważne, jadę o 14 i potem wieczorem do Brooke i wrócę rano. - Oświadczyłam. - Taaak, jasne. Do Brooke na noc. Yhyyyym. - Zrobiłam oczy na Filipa. Nie mogę uwierzyć, że powiedział coś takiego przy rodzicach. - No nie....mam brata idiotę! - jęknęłam, a oni zaczęli się śmiać. - No co? Skąd mamy wiedzieć czy to co mówi Filip nie jest prawdą? - Ponownie zrobiłam oczy ale tym razem na tatę i jęknęłam kładąc głowę na stół. - Oj dobra chłopaki, koniec tej szopki. Zostawcie ją. Musi się przygotować na randkę, a wy jej tego nie ułatwiacie. To wielki dzień dla naszej córeczki. - Na słowa mojej mamy chłopaki prawie popluli się żeby się nie zaśmiać, ale im to nie wyszło. - Pięknie i pomyśleć że na początku twojej wypowiedzi myślałam, że jesteś po mojej stronie, a widzę, że też robisz sobie ze mnie jaja. - Powiedziałam całkowicie bezradna. Kocham moją rodzinę, ale oni cały czas traktują mnie jak małą dziewczynkę i uwielbiają robić sobie ze mnie żarty.

Justin

Moja rodzina poleciała na tydzień do Kanady do dziadków, a ja zostałem sam, dlatego też sam musiałem ogarnąć dziś dom i zrobić sobie śniadanie. Dodatkowo jestem dziś umówiony z Anthonym, kazał mi przyjechać żeby wszystko mu wyjaśnić.

Zebrałem się około 12 i pojechałem do jego ,,biura'' to była jakaś menela, ale miał swój oddzielny pokój z napisem na drzwiach ,,biuro''. Skoro jemu daje to satysfakcje to co ja mam tu do gadania, ważne że daje mi kasę.

Kiedy podjechałem na miejsce i wszedłem do środka Anthony już na mnie czekał. - Napijesz się czegoś? - Zapytał nalewając sobie do szklanki jakiegoś napoju. - Nie, jestem autem. - Odpowiedziałem, dalej stojąc – Teraz zachciało ci się bawić w porządnego chłopczyka? - Odwrócił się do mnie i machnął ręką żebym usiadł. Wolałem to zrobić, bo jego ,,goryle'' wyglądają na nie chcących się zaprzyjaźnić. - A więc jak to się stało, że cię złapali? - Zapytał spokojnie, siadając na swoim fotelu za biurkiem. - Po prostu parę razy im podpadłem z powodu bójek i ktoś powiedział że widział mnie w okolicy. To mnie zgarnęli i oskarżyli. - Spojrzał na mnie z dziwnym uśmieszkiem - jednak cię uniewinnili, dlaczego? - Spytał po raz kolejny, biorąc łyk napoju ze szklanki. - Bo znalazł się jakiś świadek, który powiedział, że to nie ja byłem i wskazał osobę właściwą. - Odpowiedziałem, powoli tłumacząc mu wszystko. Anthony pokiwał głową. - No dobrze, mam nadzieję, że teraz będziesz bardziej ostrożny. - westchnąłem – Taa, będę. Mogę już iść? - Zapytałem, niecierpliwiąc się, bo nie cierpię tu przychodzić. - Jeszcze moment. Mam pytanie. - Spojrzałem na niego, czekając na jakąś torpedę. - Ta ślicznotka...która miałem zaszczyt poznać, to naprawdę jest twoją dziewczyną? - Wziął kolejnego łyka i uśmiechnął się w ten swój obrzydliwy sposób. - Taaa a co? - Zapytałem spinając moje mięśnie – Spokojnie młody, po prostu chcę wiedzieć o moich pracownikach wszystko. A że przez nią pieprzysz robotę to chciał bym, żebyś dobie darował to uczycie czy jak wy to teraz nazywacie. - Spojrzałem na niego z wielkimi oczami. - Że co proszę?! Oczekujesz ode mnie, że ją zostawię, bo ty sobie tego tak życzysz? - Wstałem zaciskając pięści. Wtedy podeszli do mnie jego ochroniarze – Ale spokojnie, skoro nie chcesz rezygnować to nie, ale dobrze ci radzę, zadbaj o interesy, bo będę musiał się z nią spotkać. - Przymrużyłem oczy – Nie zrobisz tego. - Zakwestionowałem, wyrywając się z łapsk jego 2 podwładnych. - No chyba nie chcesz sprawdzać czy kłamię czy nie. - Odpowiedział spokojnie. Nic nie mówiąc wyszedłem z tego obleśnego miejsca. Udałem się do mojego samochodu i wyciągając ze skrytki paczkę papierosów musiałem zapalić jednego. Otworzyłem okno i zaciągnąłem się tym całym gównem. Po 2 papierosach byłem w miarę rozluźniony. Kiedy chciałem odjechać przyszedł mi SMS.

Od: Natalia
Gdybyś słyszał moją rodzinkę dziś to byś padł... A swoją drogą fajnie, że jedziemy na basen, strasznie dawno nie pływałam ;)
To opowiesz mi potem wszystko ;) Cieszę się, że pomysł Ci się spodobał ;)


Kliknąłem ,,odpowiedz'' i już z uśmiechem na twarzy napisałem jej wiadomość.

Do: Natalia
Wysłałem i odpaliłem samochód. Wyjechałem na drogę i pojechałem na jedną z dzielnic, gdzie załatwiamy interesy. Wszedłem do budynku gdzie czekał już Chaz na mnie. - Siema, co tam? - Zapytał – Dobrze, chodźmy bo nie mam czasu a nie możemy tego spierdolić. - Powiedziałem krótko. Weszliśmy do budynku i zabraliśmy się do roboty.

Natalia

- Noo to jesteś wieczorem u mnie? - Zapytała Brooke. - Tak, jestem, tylko jeszcze nie wiem o której bo wcześniej jestem umówiona z Justinem. - Odpowiedziałam, uśmiechając się sama do siebie. - Okej, a co będziecie robić? - Była ciekawa, jak zawsze ja jeśli chodzi o nią i Codiego. - Na basen idziemy, a potem do niego. - Oznajmiłam, wesołym tonem głosu, siedząc przy oknie i patrząc na lekko sypiący śnieg na zewnątrz – Ooo ale fajnie, tez będę musiała to zaproponować mojemu chłopakowi. - Zaśmiała się Brooke. - Dobrze to ja kończę, bo za chwilę 14 a Juss zaraz przyjedzie. - Oznajmiłam i się rozłączyłyśmy.

Weszłam do łazienki i spięłam włosy w kucyk, a następnie wyciągnęłam kosmetyki, żebym mogła się pomalować. Jednak zanim to zrobiłam uświadomiłam sobie, że idę na basen i wszystko mi spłynie. - Cholera... - Przeklęłam pod nosem i schowałam kosmetyczkę do torebki.

- Wychodzę! - Oznajmiłam zakładając płaszcz. - Baw się dobrze i pozdrów kolegę. - Powiedziała mama, na co podszedł Filip i tata, a za nimi Carly. - Pozdrowię, a teraz pa. - Zaśmiałam się i wyszłam. Poszłam do windy i na dole przed wyjściem sprawdziłam w lustrze czy oby na pewno nie wyglądam źle. - Coś nie tak panienko Smith? - Zapytał George. Siedzi tu na tak zwanej recepcji i w razie problemów czy pytań zawsze możemy się do niego zgłaszać. Dawno go nie było, bo był chory i miał operację. Ale go uwielbiałam. Zawsze jak byłam mała to siedziałam z nim przy ladzie w hallu i rozmawialiśmy, lub graliśmy w różne gry, to on znał wszystkie moje tajemnice. Był dla mnie jak dziadek, ma on nieco ponad 70 lat więc jak ja miałam około 8 lat tak właśnie do niego mówiłam. Zastępował go jego szwagier, niemiły starszy pan. - George!! - Podbiegłam do niego, ściskając go. - Ale się stęskniłam! Nawet nie zauważyłam, że wróciłeś! - Powiedziałam, cała w skowronkach, na co on również się uśmiechnął. - Ja za tobą też tęskniłem. - Znowu mnie przytulił. - Raaaany świetnie wyglądasz, czyżbyś szła na randkę? - Zapytał podejrzliwie się uśmiechając. - Emmm no tak jakby tak. - Pokiwałam głową. - Podoba ci się? – Zapytał ponownie. - Wiesz powiem ci coś ale zachowaj to dla siebie błagam. - Poprosiłam, bo w końcu mogłam z nim porozmawiać. - Oczywiście czy kiedykolwiek cię zawiodłem? - Zaśmiałam się. - Nie i właśnie dlatego cię kocham! - Przytuliłam go – Mam chłopaka, ale nie chce mówić nic rodzicom na razie bo nie wiem jak to będzie dalej i chyba za bardzo mi zależy żeby na początku już wszystko psuć. - George się skrzywił – Jak to psuć? - Westchnęłam – Bo on nie jest taki jakiego by dla mnie moi rodzice widzieli jako chłopaka. - Wyjaśniłam, ale on chyba nie bardzo pojmował – Czyli co? Starszy o wiele? Młodszy? Chuligan? Kujon? Zawszony? Czy może morderca? - Zaśmiał się. Był tak miłym i sympatycznym panem. Uwielbiam jego siwe wręcz białe wąsy.- Ohh opowiem Ci jutro bo teraz pewnie już na mnie czeka, a potem jadę do Brooke na noc. Pamiętasz ją? - Zapytałam. - Tak oczywiście. - Uściskałam go jeszcze raz i wyszłam na zewnątrz. Poszłam w kierunku przystanku, gdzie miał czekać.

Jego auto już stało ciekawe czy długo czeka. Podeszłam i otworzyłam drzwi. Justin był lekko zamyślony. - Hej, co jest? - Zapytałam całując go w policzek. - Nie, nic. Zastanawiam się czy zamknąłem drzwi do domu, ale tak chyba tak. - Odwrócił głowę i mnie pocałował. - Przepraszam, że musiałeś czekać, ale Georg wrócił i tak strasznie się ucieszyłam! Jak byłam mała strasznie dużo czasu ze sobą spędzaliśmy i teraz wrócił i wyściskałam go i jutro mu muszę wszystko opowiedzieć... - W tym momencie Justin mi przerwał. - Czekaj, czekaj. Stop. - Spojrzał na mnie. - Jaki George? Skąd wrócił? I czemu spotykasz się z jakimś facetem poza mną? - Zaczęłam się śmiać, Justin był zdezorientowany. - Aha fajnie, że ciebie to śmieszy. Ale tak się składa, że mnie nie i oczekuje wytłumaczeń. - Był zdenerwowany. - Justin...Po pierwsze to George ma 70 lat... - Zrobiłam pauzę, już chciał coś powiedzieć, kiedy ja kontynuowałam. - Był chory i miał operację no i długo go nie było, a pracuje u nas na recepcji. - Wytłumaczyłam i dodałam – Ale miło mi że jesteś o mnie zazdrosny. - Pocałowałam go i wróciłam na moje miejsce. - Aaaa...noo wiesz też byś się wkurzyła gdybym o jakiejś babce zaczął nawijać w samych superlatywach, nie wspominając już że go wyściskałaś... - Nadal był poważny. - Nie wierzysz mi? - Zapytałam, na co on mi spojrzał w oczy. - A ty byś mi uwierzyła? - Nooo dooobra punkt dla niego. - Okej, jedź na parking do mnie. - Zdziwiony odpalił auto i pojechał tam gdzie mu kazałam.

- I co teraz? Możemy dokończyć temat? - Zapytał. - Wysiadaj. - Odparłam krótko i wysiadłam z auta zanim zdążył zaprotestować. - Po co? - Podszedł do mnie, ale nie odpowiedziałam. Weszłam do środka. - George. - Zawołałam mojego kochanego przyjaciela. - Słucham Cię?

Justin

- Chodź Justin. - Natalia wzięła mnie za rękę i podeszła do lady. - To jest... - nie zdążyła powiedzieć, jak ten starszy pan dokończył za nią. - Twój chłopak Justin tak? - Zapytał, na co Natalia kiwnęła głową. - Miło mi ciebie poznać młody człowieku. Jestem George i znam twoją dziewczynę od – Pokazał ręką – o takiego małego. - Uśmiechnął się. - Tak, mnie też jest miło.
- Przepraszam, że ci przeszkadzamy, ale wsiadłam do auta i zaczęłam o tobie opowiadać i Juss się zdenerwował i nie wierzył mi jak mu powiedziałam, że jesteś jakby moim dziadkiem. - George się zaśmiał, a ja przewróciłem oczami. - No dobra wierzę ci już. - Powiedziałem z zakłopotaniem. - Miał prawo chłopak, na jego miejscu też bym takiego skarbu pilnował jak oka w głowie. - Podał mi rękę na pożegnanie. - Noo a teraz już idźcie bo w końcu nie pojedziecie. - Zaśmialiśmy się i poszliśmy.

- To co już mi wierzysz? - zapytała, patrząc się na mnie. - Taaa, ale nie musiałaś mu tego wszystkiego opowiadać głupio mi się zrobiło. - Skomentowałem, wkładając kluczyki do stacyjki. - Nie!!!! To nie możliwe! Justin Bieber przyznał że zrobiło mu się głupio... - Natalia zaczęła się śmiać. - Ejj jesteś wredna. - Spojrzałem na nią, ale nie przejęła się niczym. - Ale jesteś słodki jak jesteś zagubiony. - Dodała i zapięła pasy. - Ja. Nie. Jestem. Słodki. - Oddzieliłem każde słowo od siebie żeby zrozumiała. - Tak, tak oczywiście. Co tylko chcesz. - Odpowiedziała i dalej uśmiechając się milczała. - Ehh dobra opowiedz mi o tej twojej rodzince, bo podobno śmiesznie było. - Poprosiłem i Natalia zabrała się za opowiadanie.

Po około 20 minutach byliśmy już na basenie. - Jesteśmy. - Powiedziałem i zgasiłem auto. Weszliśmy do środka i płacąc weszliśmy do przebieralni. Stała tam grupka chłopaków i widziałem ich spojrzenia w momencie jak Natalia przeszła koło nich. Kiedy byłem w mojej przebieralni usłyszałem jak ze sobą rozmawiają. - Niezła laska co? - Odezwał się jeden. - Nooo nie odmówił bym takiej niczego. - Zaraz się chyba do nich przejdę. - Takie ciało mieć to coś niesamowitego.
- Nooooo – Zawtórował mu kolejny. Ale ona jest mooooooja! Krzyknąłem do samego siebie w myślach z radością. Nagle usłyszałem – O cicho wychodzi. Siema mała. - Odezwał się do niej jeden z nich, już złapałem za klamkę i chciałem wyjść kiedy to Natalia im odpowiedziała. - Spadaj...mały. - Oni ucichli a ja zacząłem się śmiać. Jednak nie mogę pozwolić żeby na mnie czekała. Uspokoiłem się i wyszedłem, włożyłem moje rzeczy do szafki i zamykając ją podszedłem do nich mówiąc – Radzę wam trzymać się od niej z daleka znam jej chłopaka. - Spojrzeli na mnie tak że wiedziałem, że się przestraszyli.

- No nareszcie jesteś. - Powiedziała stojąc przy basenie. No nie wiedziałem jej jeszcze bez ubrania, co prawda miała na sobie strój do pływania, ale moja męska podświadomość już zaczęła wymyślać różne głupie rzeczy, jednak odsunąłem je na bok – Świetnie wyglądasz. - Powiedziałem, a Natalia się zaczerwieniła. - Dobra wchodź do wody. - Powiedziała. - A ty co? - Zapytałem zdezorientowany. Widziałem, że mi się przygląda, a zwłaszcza moim tatuażom, jednak nie pora na rozmawianie. - Zimna woda, najpierw zanurzę nogi. - Usiadła na brzegu, a ja wszedłem do wody. - Ciepła, co ty opowiadasz? - Zaśmiałem, się. - Wejdź mi na ramiona. - Zaproponowałem, przybliżając się do niej i stając tyłem. Woda w tym miejscu nie była głęboka więc spokojnie ramiona mi wystawały nad powierzchnię. - Okej. - Natalia usiadła i mocno mnie trzymała. Odszedłem z nią troszkę dalej od murka i głębiej – Ej co robisz? - Zapytała wiercąc się. - Nic, nie kręć się bo wpadniesz do wody. - Ostrzegłem i przestała się wiercić. - A teraz wdech i... - Zanurzyłem nas pod wodę. Kiedy wypłynęliśmy Natalia była zbulwersowana. - Zabiję cię! - Krzyknęła, ale ja zacząłem się śmiać. - Przynajmniej już jest ci ciepło. - Oznajmiłem i nie musiałem długo czekać kiedy ona również się uśmiechnęła. - Dobra to wyścigi! - Odepchnęła mnie i popłynęła na drugi koniec basenu, więc nie pozostałem jej dłużny i wziąłem udział w wyścigu.

Po paru razach byliśmy zmęczeni. - Dobrze pływasz. - Pochwaliłem ją. -Dzięki, ty też. - Podpłynąłem do niej. - Teraz chce coś zrobić ok? - Zapytałem łapiąc ją za biodra. - Co takiego? - Zapytała ciekawa mojego pomysłu. - Weź wdech i pod wodę. Pokiwała głową i oboje zanurzyliśmy się w tym samym momencie, otworzyłem oczy i przyciągnąłem ją do ciebie zaczynając całować. Jednak po chwili wypłynęła. - Co jest? - Zapytałem wynurzając głowę. - Jeszcze raz. - Kiwnąłem głową i ponownie byliśmy pod wodą. Teraz pocałunek wyszedł, jednak wolę całować ją na powierzchni ziemi.
- Awww to było świetne! Zawsze chciałam to zrobić! - Rozbawiło mnie to jej dziewczęce rozumowanie, ale przyznam było super. - cieszę się. To teraz chodź idziemy na zjeżdżanie. - Pociągnąłem ją za sobą. - Dobra! - Z entuzjazmem wyszła z wody. Staliśmy w kolejce, a po chwili doszli do nas ci faceci z przebieralni. - Ooo cześć. - przywitali się z Natalią, a ja udawałem że nie słyszę ich i byłem przed nią w kolejce. - My się znamy? - Zapytała.
- No niestety nie, ale możemy to nadrobić. - Natalia spojrzała na nich i złapała mnie za rękę. - kochanie bo oni się do mnie dostawiają. - Powiedziała delikatnym głosem, a wtedy ja się odwróciłem. - Mówiłem wam że znam jej chłopaka i nie radzę z nim zadzierać? - Spytałem spokojnie, a oni stali i gapili się na mnie, ale jeden z nich się odezwał. - Co się tak denerwujesz? Stary to tylko dziewczyna. - Gdyby nie to, że Natalia ścisnęła mnie za rękę mój gniew wyszedł by na zewnątrz. - Słuchaj...- Przejechałem go wzrokiem, żeby pokazać mu że nie ma ze mną szans – kmiotku...popatrz na siebie... teraz na mnie i znów na siebie...Widzisz różnicę? Bo ja tak i dobrze ci radze odpierdol się od mojej dziewczyny, bo nie ręczę za siebie. - Chłopaki przełknęli ślinę – Dobra już idziemy. - Odpowiedzieli i wszyli z kolejni. - Awww mój bohater. - Powiedziała Natalia całując mnie w usta. - Taaa i powymyśla że takich kurwiarzy jest więcej.... - Pokręciłem głową. - Oj no dobrze, nie myśl już o nich. - Akurat była moja kolej na zjechanie. - Dobra do zobaczenia na dole. - Powiedziałem i popłynąłeeeem.

Po chwili wypadła ze zjeżdżalni także i Natalia. - A teraz na tamta! - Wskazała palcem, na taką gdzie mogliśmy zjechać razem. - No to chodźmy. - Nie było tam tłoku więc szybko usiedliśmy. Natalia pierwsza a ja zaraz za nią. Przytuliłem ją od tyłu i zjechaliśmy.

- Łoooo ale było fajnie! - Krzyknęła ocierając twarz z wody. - Ale wiesz, że musimy już iść? - Zapytałem. - Godzina minęła. - Oznajmiłem łapiąc ją za rękę. - Szkoooda, ale przyjedziemy tu jeszcze? - Zapytała z nadzieją. - Oczywiście, jeśli tylko będziesz tego chciała.

Po około 20 minutach wyszliśmy z budynku gdzie znajdował się basen. - Dziękuję – Pocałowała mnie w policzek. - Nie ma za co, lubię sprawiać ci przyjemność. - Oznajmiłem z uśmiechem – I bardzo dobrze ci to wychodzi. - Przytaknęła, na co ja złapałem ja za biodra i przystawiając usta do jej ucha powiedziałem szeptem – Poczekaj aż sprawię ci inną przyjemną, wtedy będziesz krzyczała z satysfakcji. - Pocałowałem ją w miejsce pod uchem. - O mój Boże Justin! - Pisnęła – O tak właśnie tak będziesz krzyczeć. - Podeszliśmy akurat do samochodu. - Jesteś niemożliwy!! - Zakryła twarz rękoma. - Ejj spokojnie, przecież to normalna rzecz nie ma się czego wstydzić. - Była czerwona. - Uwielbiam jak się robisz zakłopotana. - Pocałowałem ją delikatnie i otworzyłem drzwi do samochodu, a następnie sam wsiadłem. - Jesteś nieznośny. - Odezwała się, na co się uśmiechnąłem – I tak mnie uwielbiasz. - Pokręciła głowę z bezsilności.

- Muszę kupić parę rzeczy do domu i zaraz pojedziemy ok? - Natalia pokiwała głową i wyszła z samochodu. - To ci pomogę. - Uśmiechnąłem się i zamknąłem auto. Złapałem ją za rękę i poszliśmy.

- Nie lubię wątróbki, fuuuu – Skomentowała Natalia wychodząc ze sklepu. - nie wiesz co dobre. - Zaśmiałem się. Kiedy tak szliśmy po chodniku zaczepiła nas miła staruszka. - Może zechce pan Kupić taką śliczną różę dla tak wspaniałej kobiety? - Zapytała a ja z uśmiechem na twarzy przytaknąłem – Pewnie, poproszę 5. - Pani je zawiązała, a ja jej zapłaciłem. - Śliczne róże, dla jeszcze piękniejszej dziewczyny na świecie. - Wręczyłem jej róże. - Wariat. - Skomentowała całując mnie swoimi delikatnymi ustami. - Ale twój wariat. - Ponownie się zarumieniła. - Dobra chodźmy do auta.

Po około 15 minutach byliśmy już u mnie. - To co film jakiś? - Zapytałem. - Pewnie, może tą nowa komedie o której ci opowiadałam? - Zaproponowała, a ja się zgodziłem. Włączyłem film i położyliśmy się u mnie na łóżku. Natalia położyła mi głowę na torsie. - Podobają ci się moje tatuaże? - Zapytałem ciekaw co mi odpowie. - Tak są świetne. - Powiedziała. - Jeden jest całkiem nowy, zrobiłem go jakiś tydzień temu. - Oznajmiłem jej. - Tak? Który? - Zapytała siadając na łóżku. - Ten – Podciągnąłem bluzkę do góry pokazując jej napis na prawym biodrze napis Forgive. - To jest taki symbol żeby mi przypominał codziennie o mojej szansie i upominał mnie żebym tego nie spieprzył. - Natalia przejechała opuszkami palców po tatuażu. Chyba nie wiedziała co powiedzieć. - Chodź tu do mnie – Przytuliłem ją mocną i mogłem poczuć, że ona tak samo mocno mnie przytula. - Wiesz, że nie pozwolę ci tak łatwo odejść? - Zapytałem, a ona pokiwała głową. - Dobra chodź oglądamy film. - Powiedziałem – A gdzie Twoja mama i rodzeństwo?
- U dziadków, wracają za tydzień. - Oznajmiłem.

Była godzina 18, a my akurat skończyliśmy jeść kolację. - To co teraz? - Zapytałem i wtedy Natalia nałożyła swoje usta na moje. Przycisnąłem ją do siebie i łapiąc ją za tyłek i podnosząc ją. Złapała mnie za szyję i zacisnęła swoje nogi wokół mnie żeby nie spaść, jednak nadal ją trzymałem więc nie miała się o co bać. Zacząłem całować jej szyję, wzdłuż szczęki. Następnie zdjąłem koszulkę, a jej rozpiąłem i odrzuciłem na bok sweterek. Potem zabrałem się za jej bluzkę, która potem szybko znalazła się na ziemi.
Nie przestając ją całować położyłem ją na łóżku, przejechałem delikatnie wierzchem dłoni po jej ciele. - Jęknęła. Na co uśmiechnąłem się w satysfakcji. - Zacząłem całować jej ramie, szuję. Gdzie zaznaczyłem że byłem tu i zrobiłem jej tak zwaną malinkę. Przechodząc dalej do jej szczęki i potem delikatnie muskając ją w ust przewróciłem nas tak, ze teraz ona była nade mną. Pocałowała mnie a moje ręce powędrowały do zapięcia jej stanika. Jednak nie chciałem zrobić nic nie upewniając się czy tego che. - Natalia, spójrz na mnie. - Jej wzrok spotkał się z moim. - Nie musimy tego robić jeśli nie chcesz. - Powiedziałem , delikatnie, żeby wiedziała, że jestem poważny, ale też że ją zrozumiem. - Wtedy Natalia usiadła tak, że siedziała okrakiem na mnie, na ja podciągnąłem się na rękach. - To nie tak, że nie chce. Ja...chyba nie jestem jeszcze gotowa. Przepraszam – Wziąłem jej podbródek i podniosłem do góry, tak żeby na mnie spojrzała. - hej, wszystko jest w porządku. Nie musimy się spieszyć, poczekam. - Uśmiechnąłem się do niej – Dziękuje – Powiedziała wstając i założyła swoją bluzkę, a potem sweter. - Chodź. - Położyliśmy się i rozmawialiśmy chwilę, aż w końcu zasnęliśmy zapominając o tym, że miałem odwieźć ją do Brooke.



_____________________________________________________________________
No i jest kolejny rozdział co o nim myślicie? ;)

Chciałabym Was poprosic o oddanie głosu w ankiecie na prawo, jest to to samo co ostanie pytanie ale coś mi się nie wydaje, żeby czytelników było aż tylu, bo komentuje to może 9czasem 10 osób jak dobrze pójdzie...
Dodatkowo nie wiem jak to będzie w wakacje bo jak już wiecie wyjeżdżam/wylatuje na 4 miesiące na praktyki i niedawno wyszło, że mogę nie miec dostępu do internetu. Oczywiście postaram się załatwic tak, żebyście chociaż parę przez te 4 miesiące dostali. ;)

Hmmm chyba to tyle ;) Jeśli ktoś oczywiście chciałby byc informowany niech napisze jakiś kontakt do siebie w zakładce informowani.

@natala_belieber

środa, 14 maja 2014

Rozdział 41

- Dobra powiem Ci chociaż i tak wiesz już od policjantów wszystko... - Przerwałam mu w tym momencie, bo miałam wrażenie, że robi mi łaskę że mi o tym opowie. - Wiesz jeżeli nie chcesz to nie mów. Bo skoro to jest taki problem... Plus wiem od nich tylko Twoje zarzuty a ja chce poznać prawdę Justin – Powiedziałam, na co on tylko westchnął – Dobra, wiesz to nie ma sensu skoro aż tak cię to męczy to nie mów...nie chce się narzucać. - W momencie kiedy chciałam się rozłączyć usłyszałam jego głos – Natalia poczekaj – Przyłożyłam z powrotem telefon do ucha – To nie jest takie proste jak Ci się wydaje i nie powinienem ci mówić o tym przez telefon, ale widzę, że jesteś niecierpliwa. - Przewróciłam oczami i już chciałam coś powiedzieć, kiedy mnie uprzedził – Okej wiesz, że mam zarzuty pobicia i handlu narkotykami na Bronxie... i teoretycznie jest to kłamstwo – Przeciągnął ostatnie słowo jak by zaraz bomba miała wybuchnąć – A praktycznie? - Zapytałam zniecierpliwiona – Praktycznie to jakby w sumie też – Gubiłam się w tym co on mówi – Justin do jasnej cholery powiesz mi w końcu czy mam się rozłączyć? - Zapytałam jeszcze bardziej zniecierpliwiona niż przed chwilą – Okej byłem na Bronxie wtedy i załatwiałem tam sprawy pewne, ale nikogo nie pobiłem i to stało się w w ogóle innej części niż ja byłem. - Westchnęłam. - Obiecałeś.... - Tylko tyle udało mi się z siebie wydusić. - Natalia to nie ode mnie zależy gdzie i co załatwiam....dostaję telefon i jadę – To czym on się zajmuje?! Co on robi takiego, że musi być zawsze tam gdzie mu karzą? Jednak nie to mnie teraz najbardziej interesowało – To trzeba było nie obiecywać skoro wiedziałeś, że i tak tego nie dotrzymasz. - Powiedziałam krótko i czekałam na odpowiedź. - Wiem, przepraszam. Wybacz ale nic więcej nie mogę ci powiedzieć. To nie jest nic czym powinnaś się martwic okej? - Taaa pewnie mój facet może iść do więzienia przez to co wyprawia, ale to nie jest nic czym powinnam się martwic...no kur..nie..nie będę przeklinała. - Czy ty siebie słyszysz?! - Krzyknęłam, a chwilę później modliłam się żeby nikt tego nie słyszał oprócz Justina – Wiem że jesteś zła ale musisz mi zaufać w tej sprawie okej? - Nie wytrzymałam byłam tak wkurzona, że nie panowałam na tym co mówię, a chyba powinnam zacząć się kontrolować. - Chyba już wystarczająco ci zaufałam... znowu tracisz to zaufanie kłamiąc i obiecując a z tego wychodzi gówno...Jak możesz znowu mi mówić że powinnam ci zaufać?! - W odpowiedzi dostałam cisze...kurwa...teraz musiałam. Taka głupia, taka głupia! - Justin...to nie to co … - Przerwał mi – Wiesz co...oboje jesteśmy zdenerwowani i mamy na dziś dość. Powinniśmy odpocząć dobranoc księżniczko. - I po chwili się rozłączył.

Głupia jestem! No pięknie...jak można tak nie panować nad sobą i tym co się mówi? Tylko ja tak potrafię.

Postanowiłam się położyć spać, ale i tak nie mogłam zasnąć cały czas myślałam nad tą całą sprawą. Tym razem czuję że powiedział mi prawdę, a ja i tak na niego naskoczyłam... Oczywiście mam co do tego podstawy, ale przegięłam z tym zaufaniem... Co prawda okłamał mnie, więc jak w tej sprawie mogę być spokojna, zwłaszcza jeśli chodzi o tak poważną rzecz jaką jest więzienie. Kiedy tak rozmyślałam pod wpływem całego tego napięcia i zmęczenia zasnęłam.
~*~

- Rodzice cię puścili? - Zapytał Ryan stojąc obok mnie przed wejście do sądu.- Już minęła moja kara, nawet kluczyki mi oddali widzisz? - Pokazałam mu mały kluczyk do samochodu. - Taa widzę, ale naopowiadałaś policji takich głupot, że teoretycznie nie powinno cię tutaj być, bo przecież powiedziałaś że nie znasz Justina za dobrze. - Zakwestionował patrząc się na mnie, z rękami w kieszeniach – No niby tak, ale ja w domu przecież bym nie wytrzymała! Padała bym i prędzej czy później bym przyjechała. - Odpowiedziałam chowając kluczyki do torebki. - Justin wie, że tu jesteś? - Zapytał. - Nie, nie rozmawialiśmy ze sobą od środy – Dziś był piątek, a ja i Justin od czasu tej beznadziejnej kłótni prawie 2 tygodnie temu rozmawiamy ze sobą, ale jest to sztywne i lekko naginane. Ale ja już nie mogę się na niego dłużej gniewać. Tak strasznie się za nim stęskniłam, że aż ciężko w to uwierzyć, że aż tak. Nagle podszedł do nas jakiś dziwny mężczyzna. Wyglądał na hmm około 50 letniego Latynosa. Miał siwe włosy zaczesane do tyłu, wąsy i był ubrany w czarny płaszcz. Nie wiem czemu kiedy Ryan go zauważył szybko przesunął mnie tak, że byłam za nim. Jak by chciał mnie chronić. - Co ty tu robisz? - Zapytał tego Latynosa dziwnie wpatrującego się we mnie. - Przyszedłem sprawdzić co z młodym. - Odpowiedział spokojnie zaciągając się cygarem. - Jeszcze nic nie wiadomo, ale powiadomimy cię jak to wszystko się skończy. - Zapewnił go Ryan dalej trzymając mnie za sobą, ale stwarzając pozory pewnego siebie. - Yhym... a ta ślicznotka to kto? Twoja ? - Wskazał na mnie...był odrażający, zwłaszcza w momencie kiedy się uśmiechnął. - Nie twoja sprawa Anthony. - Hmmm coś mi mówi jego imię, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd je znam.

Nagle naszą chwilę ciszy przerwał odgłos zamykanych drzwi budynku wszyscy spojrzeliśmy w ich kierunku i zobaczyliśmy Justina spokojnie schodzącego po schodach. Kiedy zauważył Anthonego czy jak mu tam było zmieszał się i szybko do mnie podszedł obejmując mnie opiekuńczo z boku i spojrzał na mężczyznę – Co ty tu robisz? - Zapytał krótko, na co on się uśmiechnął i pokiwał głową – Aaa no tak mogłem się domyśleć... Ta ślicznotka jest twoja, hm? To przez nią tak zaniedbujesz nasze interesy? - Ooo czyli przyjechanie tutaj nie wyszło mi na złe, przynajmniej dowiem się paru ciekawych rzeczy na temat pracy Justina. - Anthony nie teraz i nie tutaj, odczep się ona nie ma z tym nic wspólnego. - Mężczyzna kiwnął głową i z uśmiechem odwrócił się i poszedł w stronę swojego czarnego BMW. Jednak zanim do niego wsiadł zapytał – A jak tam rozprawa? - Justin spojrzał na niego – Uniewinniony. - Facet uśmiechnął się i nic nie mówiąc więcej wsiadł do auta i odjechał. Wtedy Justin odwrócił się do mnie – Co ty tu robisz? - wyglądał na lekko przestraszonego. - Jak to co? Musiałam przyjechać i dowiedzieć się jak poszło. - Przytulił mnie – Przecież bym przyjechał zaraz po rozprawie. - Spojrzałam na niego - ale ja chciałam pokazać ci że cię wspieram. - Wzruszyłam ramionami. - Pokazujesz i to bardzo. - Pocałował mnie w końcu, ale było to delikatne muśnięcie moich ust. - Brakowało mi ciebie. - Skomentował szybko. - Mi ciebie też. - Przytuliłam się do niego i wtedy odezwał się Ryan – Dobra to ja was zostawiam, zgadamy się później. - Oboje kiwnęli głowami. Po chwili podeszła do nas Pattie. - Witaj Natalia. - Uśmiechnęła się do mnie, wtedy ja odsunęłam się od Jussa. - Dzień dobry. - Podałam jej rękę na przywitanie. - Rozumiem, że nie wracasz do domu teraz? - Zapytała, kierując pytanie do Justina. Wtedy on spojrzał na mnie, a potem z powrotem na swoją mamę. - Nie, odwiozę cię do domu, a potem pojadę do Natalii. - Wtedy spojrzał na mnie – Chyba, że ty możesz jechać do nas? - Pokiwałam głową z uśmiechem i rozeszliśmy się do naszych aut.

Droga minęła dość szybko, bo sąd znajdował się jakieś 15 min od domu Justina, a dziś korków nie było, więc jazda minęła bez większych postojów. Zaparkowałam samochód i podeszłam do wejścia do bloku, gdzie oboje już na mnie czekali. - Zjesz z nami kolację? - Zapytała Pattie wchodząc na klatkę schodową. - Tak z miłą chęcią - odpowiedziałam z uśmiechem. - To świetnie.

Kiedy w końcu weszliśmy do mieszkania Jazmyn zaatakowała swojego brata - I jak poszło? - Patrzyła się na niego z nadzieją, że wszystko jest dobrze. Justin wzruszył ramionami - Uniewinniony - Jazzy pisnęła i rzuciła się na niego i mocno przytuliła. - Wiedziałam! - Odeszła od niego i z uśmiechem na twarzy odwiesiła jego kurtkę. Nagle popatrzyła na mnie, ale się nie odezwała jakby czekała żebym zrobiła pierwszy ruch. - Emm hej Jazmyn. - Pomachałam lekko rękom . - Siema. - Powiedziała szybko. -Widzę cię tutaj już któryś raz…to musi być coś poważniejszego ze strony Justina - Wtedy on na nią spojrzał - Jazzy - skarcił ją, ale jej to nie obeszło. - no co, kłamie? - Wzruszyła ramionami i poszła za mamą do kuchni. - Chcesz coś do picia? - Zapytał Justin odwieszając moją kurtkę. - Nie dziękuję. - Pokręciłam głową i poszliśmy do jego pokoju. - Naaaataliaaa!!! - Usłyszałam i poczułam uderzenie z siłom 6 latka. - Cześć Jaxo! - Poczochrałam go po włosach. - Jak się masz? - Zapytałam kucając przy nim. - Dobrze, a co u ciebie i Carly? - Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam - Wszystko świetnie, musicie kiedyś się spotkać ponownie! - Mały się ucieszył na tę propozycje i pobiegł do swojego pokoju przygotować coś dla mojej siostry. - Taaak. moja rodzina cię uwielbia, ale pamiętaj kto najbardziej - Justin złapał mnie w talii i otworzył drzwi do pokoju. - Oczywiście, że nie zapomnę. - Zachichotałam i weszłam do środka. Rozglądnęłam się żeby dostrzec może jakieś zmiany w wystroju, ale wszystko było po staremu. Nic się nie zmieniło. Nagle poczułam jak ktoś albo raczej Justin obejmuje mnie od tyłu w talii i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi . Tęskniłem. - Wymamrotał cicho. Złączyłam nasze dłonie i opierając głowę o jego, odpowiadając mu - Ja też tęskniłam. I przepraszam za całą tą … - Nie dał mi dokończyć - Ciii…już jest po sprawie nie wracajmy do tego. - Kończąc to zdanie chciałam mu coś odpowiedzieć, jednak poczułam jak pozostawia mokre pocałunki na mojej szyi aż do ucha które przygryzł. Zamknęłam oczy rozkoszując się jego dotykiem i ciepłem które mi dawał. Po chwili obrócił mnie tak, że byłam przodem do niego i przyciągnął mnie bliżej siebie łącząc nasze usta w łapczywym i pełnym emocji pocałunku. Oddawał całą naszą tęsknotę. Złapałam go za szyje i pociągnęłam za małe włoski na głowie, a w zamian dostałam jego cichy jęk. Wtedy to on zabrał się ponownie za moją szyję i dochodząc do miejsca koło szczęki lekko za uchem zaczął je ssać i całować. - Justin - Tym razem to on dostał ode mnie cichy jęk zadowolenia. Zaczął się uśmiechać z satysfakcji, mogłam to nawet poczuć bo ponownie zaczął mnie całować. Nagle jego ręce powędrowały niżej łapiące mnie za tyłek zaczął iść w kierunku łóżka. Po chwili usiadł i chciał pociągnąć mnie za sobą, jednak postanowiłam być mądrzejsza - Nie, nie możemy przesadzać twoja mama i rodzeństwo tutaj są - Pokiwałam głową ogarniając moje rozczochrane lekko włosy. - Ehhh niestety. - Położył się na swoim łóżku, a ja zrobiłam to samo, ale koło niego. - To co teraz będzie? - Spojrzał na mnie - Z czym? - Zapytał przytulając mnie do siebie. - Ze wszystkim, z twoją pracą, z twoimi problemami z prawem i z nami? - Justin wziął głęboki wdech i wydech. - Z nami nic, jest dobrze tak jak jest i nie chce tego psuć, a co do mojej pracy i prawem….nie martw się. Wszystko jest w porządku. - Wtedy sięgnął ręką pod materac i wyciągną jakąś kopertę. - Proszę. - Podał mi ją, a ja usiadłam i wyciągnęłam zawartość. - 300 dolarów? Co to? - Byłam zdezorientowana, bo nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. - Oddaję ci kasę. - Wzruszył ramionami i również usiadł - Ale za co? Ja Ci przecież nie pożyczałam pieniędzy? - Wyciągnęłam rękę żeby wziął ode mnie kopertę, ale ponownie odmówił - A kto dał pieniądze na kaucję? - Ehh zapomniałam - No właśnie dał a nie pożyczył. Nie chce ich. - Próbowałam mu oddać, ale był nieugięty - Nie Natalia. Ja nie potrzebuję niczyjej pomocy. Doceniam to co zrobiłaś i dziękuję, ale nie będę czuć się komfortowo jeżeli tego nie weźmiesz. - Westchnęłam i pokiwałam głową. - okej niech ci będzie. - Schowałam je do torebki. - A teraz jeszcze jedna sprawa. - Zrobił się troszkę poważny.- Słucham?

- Dziś poznałaś Anthonego i bardzo Cię proszę nie ufaj mu, nie chodź do miejsc gdzie on będzie. Teraz kiedy Cię poznał może pojawić się sytuacja kiedy coś Ci ktoś z nim zaproponuje. Wtedy bardzo Cię proszę odmów. - Justin spojrzał na mnie. - Okej. - Powiedziałam bo ten typ naprawdę mi się nie podobał. - A teraz opowiedz jak było na rozprawie? - Kolejne westchnięcie - Normalnie, znalazł się człowiek który potwierdził, że to nie ja byłem i tyle - Wzruszył ramionami, a ja się uśmiechnęłam. - Tylko Ty masz takie szczęście – Odpowiedziałam kręcąc głowę w niedowierzaniu – Nooo i to wielkie, a wiesz co jest najlepsze w moim szczęściu? - Spojrzał na mnie – No co cwaniaku? - Zaczęłam się śmiać będąc ciekawa odpowiedzi, ale nie spodziewałam się że powie to co powiedział – Ty. Ty jesteś tym szczęściem. - W tym momencie mój żołądek wywinął koziołka, gardło się zacisnęło i patrzyłam na niego już nie śmiejąc się tylko lekko i nieśmiało się uśmiechając.
Justin nachylił się żeby mnie pocałować, jednak w momencie kiedy to prawie zrobił jego mama zapukała do pokoju i weszła do środka – Chodźcie na kolacje. - Pokiwaliśmy głowami i równocześnie wstaliśmy z łóżka kierując się bez słowa w kierunku kuchni.
To co od niego usłyszałam to było coś...coś mega wielkiego jak na Justina i strasznie się cieszę, że to powiedział.

~*~

- Na pewno nie chcesz, żebym Cię odwiózł? - Uśmiechnęłam się do niego zatykając pasmo włosów za ucho. - Nie, poradzę sobie, potem i tak bym się martwiła jak dojedziesz do domu. - Wzruszyłam ramionami otwierając drzwi samochodu. - Metrem. - Powiedział Justin jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Justin

- Jednak poradzę sobie, jestem dużą dziewczynką i trafię do domu. - Odpowiedziała. - A musisz jechać? Jest 19...19:30 chodź na spacer? Tu niedaleko jest park. - Nie chcę się z nią jeszcze rozstawać. Nie widzieliśmy się tak długo i nie chce żeby teraz wracała do siebie. - No nie wiem...w sumie czemu nie. - Zamknęła auto i schowała kluczyki do torebki. - Dziękuję.

Odeszliśmy od mojego bloku i udaliśmy się w stronę parku. W pewnym momencie złapała mnie za rękę i przytulając się do mnie powiedziała – Tęskniłam za tym. - Objąłem ją ramieniem – Za czym?
- Za taką chwilą spokoju. - Uśmiechnęła się delikatnie – No tak, ostatnio mały sajgon był nie? - Oboje się zaśmialiśmy idąc przed siebie przez alejki. - A pamiętasz jak zobaczyłam Luke z tą... jak jej było... no nie ważne...ale jak uciekłam i poleciałeś za mną i tak właśnie spędziliśmy razem wagary?
- Tak to było niezłe, a potem dyrektor się nas czepiał, że razem się trzymamy i w ogóle. - Znowu wpadliśmy w śmiech. Lubię widzieć jak Natalia się uśmiecha. Ma śliczne dołeczki na policzkach kiedy to robi. Wygląda wtedy tak słodko...cholera nie...zapomnijcie że coś takiego powiedziałem. Nie słodko, wygląda uroczo. Tak to odpowiednie stwierdzenie.
- Nad czym myślisz? - Zapytała Natalia patrząc na mnie. - O tym, że z uśmiechem Ci ślicznie. - Było ciemno, ale mogłem się domyśleć, że się zarumieniła.

Po około 40 minutach odprowadziłem ją z powrotem do auta i całując delikatnie na pożegnanie pozwoliłem jej wejść do samochodu i odjechać, a sam wróciłem do domu...do szarej rzeczywistości.
____________________________________________________________________
Jest i kolejny rozdział! :D Ale nie wszyscy komentujecie przykro mi! I może się powtórzę ale tak jak Wy czekacie na rozdziały tak ja czekam na Wasze komentarze i tak mi się jakpka cieszy jak je czytam, że nawet sobie sprawy nie zdajecie ;)

Jak ktoś jeszcze nie lajkował to zapraszam na fan page o Jussie ;) Link :D

@natala_belieber

środa, 7 maja 2014

Rozdział 40

Rano na następny dzień wstałam zdecydowanie lewą nogą. Nie wiem jak dogadam się z Justinem po wczorajszej rozmowie, ale jakoś będziemy musieli. Z jednej strony to ja go rozumiem bo to jego sprawa a ja się wtrącam, ale z drugiej strony to chyba nie powinniśmy miec przed sobą żadnych tajemnic, zwłaszcza jeżeli chodzi o takie beznadziejne i głupie sprawy jak ta.

Cały poranek nie było jak ze mną porozmawiac byłam nieobecna. Ciałem siedziałam w kuchni i jadłam coś, ale duchem byłam przy wczorajszych wydarzeniach. Kiedy zbliżała się pora mojego wyjścia z domu wstałam ubrałam się i po prostu wyszłam. Najpierw wstąpiłam po kawę dla nas, a następnie udałam się na przystanek. Nie musiałam długo czekac jak przyjechał Justin. Weszłam do środka i od samego początku panowała sztywna atmosfera. - Proszę, kupiłam kawę. - Podałam mu, po tym jak pocałował mnie ozięble - Nie, dzięki. Nie mam ochoty na kawę dzisiaj. - Nooo to niech się wypcha. Wzruszyłam ramionami. - Okropna pogoda. - Stwierdziłam opierając głowę o zagłówek siedzenia. - Taa.. beznadzieja...nawet w kosza się nie pogra tak leje. - Odpowiedział mi szybko i dalej milczał. Nienawidzę takich sytuacji kiedy teoretycznie jestem z kimś pokłócona, ale w praktyce nie jest się tego pewnym…. - A co tam u Jaxo? - Musiałam jakoś zagaic rozmowę bo potrzebuję słyszec jego głos. - Dobrze, wczoraj nawet narysował coś dla ciebie, ale zapomniałem wziąśc z domu. - Ani razu na mnie nie spojrzał kiedy do mnie mówił. Chyba ciężko mu było ze wczorajszą rozmową ale to on przegiął, a ja się martwiłam. - To nic dasz mi innym razem. Swoją drogą Carly też coś tam dla ciebie tworzyła. - Popatrzyłam się na niego z nadzieją ze on zrobi to samo jednak nic z tego.

Po około 10 minutach byliśmy już na parkingu. Justin zgasił auto założył kaptur i w końcu się do mnie odezwał - Poczekaj chwilę. - wyszedł z samochodu…tak to było …emm nieee nawet nie umiem tego nazwac, ale okej. Podszedł do moich drzwi wziął mi z ręki parasol i go rozłożył. Wyszłam a potem niósł go nade mną aż do szkoły. Poszliśmy do naszych szafek, a tam czekał już Ryan. - Siemaaa…- żadne z nas się ani nie odzywało ani nawet nie uśmiechało. - Cześc Ray - przywitałam go całusem w policzek, jak to zwykle bywało. - Chcesz kawę? Bo ktoś tutaj nią pogardził? - Uśmiechnęłam się do niego. - Boże…po prostu nie mam ochoty…czy to aż taki grzech? - Justin spojrzał na mnie pierwszy raz odkąd się spotkaliśmy. - Nie żaden grzech kochanie. Każdy ma prawo przecież nie miec ochoty na kawę i przy okazjo traktowac swoją dziewczynę jak gówno. - Uśmiechnęłam się do niego, całując go w policzek, a następnie podałam kawę Ryanowi i odwróciłam się w odwrotnym kierunku do chłopaków i poszłam do sali na lekcje.

*Justin*

- Nie pójdziesz za nią? - Ryan zaczął ale ja nie miałem ochoty tego słuchac. - Nie, nie pójdę, nie pobiegnę i nie polecę. Okej? - Zamknąłem swoją szafkę i poszedłem na lekcje - O co wam poszło? - Mój przyjaciel dorównał mi kroku - Kolejny wtrącający się w moje życie? - Zapytałem z pretensjami. - W Porządku widzę, że nie pogadamy. No trudno, do zobaczenia za dwie godziny. - Odezwał się i poszedł na lekcje. Nie byłem w humorze do rozmowy z kimkolwiek a jednak musiałem wszystkich zbywac, a zwłaszcza dziewczyny, bo faceci to rzadko kiedy się do mnie zbliżają, tylko ci odważniejsi i umiejący się ze mną dogadac. - Witaj Justin. - Odezwała się Olivia kiedy wszedłem na zajęcia. Nie zwróciłem nawet uwagi na nią, po prostu poszedłem usiąśc na swoje miejsce. - Ej coś ty taki nie w humorze kochany? Może mogę ci jakoś pomóc się odstresowac hmm? - Zapytała nachylając się i szepcząc mi do ucha. Faktycznie teraz mógł bym się odstresowac i pewnie już bym to zrobił gdyby nie Natalia. Nie chce żeby to zabrzmiało jakby to była jakaś kara bo tak nie jest…Chodzi o to że był bym mniej zestresowany jakbym…ehhh teraz to nawet przez myśl nie może mi przejśc…Teraz jestem z Natalią i to o niej chce myślec. - Idź Olivia zobacz czy cię nie ma tam - Wskazałem palcem - przy twojej ławce. - Przewróciła oczami i odeszła wkurzona. Nie przejąłem się tym za bardzo.

Po chwili zadzwonił dzwonek na przerwę i tak mijały lekcje. Jedna po drugiej a każda tak samo nudna i tak samo bez sensowana. Podczas żadnej z przerw nie widziałem się z Natalią, z Ryanem owszem i w końcu zmusił mnie żebym mu powiedział co jest grane no to powiedziałem, ale nadal nie chciałem o tym gadac. - Ale Anthonemu ani słowa! Rozumiesz? Bo mnie wykopie, a mnie kasa jest teraz bardzo potrzebna. - Ryan pokiwał na zgodę i poszliśmy na stołówkę żeby zjeśc lunch. Przy jednym ze stolików siedziała Natalia z koleżankami i o czymś rozmawiały i się śmiały. Dobrze, że chociaż ona umie dobrze udawac i maskowac swoje wkurzenie. W pewnym momencie jedna z dziewczyn szturchnęła ją i kiwnęła głową w moją stronę. Wtedy Natalia spojrzała i zrobiło mi się głupio, ale nie mam zamiaru z nią na ten temat teraz rozmawiac. Problem w tym że wypadało by żebyśmy zachowywali się teraz normalnie bo znowu pójdzie plota, że coś zrobiłem i wybuchła nowa wojna. Dlatego też kiwnąłem głową na znak, żeby do nas dołączyła. Odwróciła się do dziewczyn, a po chwili wstała i przyszła do nas. - Jak tam na lekcjach? - Zapytałem, na co ona odpowiedziała tylko - Spoko - zjadając trochę swojej słatki. - To dobrze, o której kończysz? - W momencie kiedy zadałam pytanie, podeszła do mnie jedna z nauczycielek - Justin, dyrektor cię wzywa. - Była poważna i z tego co zauważyłem nie zapowiadało się na nic miłego. Wstałem bez słowa i poszedłem za nią.

Kątem oka widziałem, że podążają za nami Ryan i Natalia. Nagle poczułem, że ktoś złapał mnie za rękę. To była Natalia, złączyła nasze dłonie i uśmiechnęła się nieśmiało. Spojrzałem tylko na nią i ścisnąłem jej rękę, żeby wiedziała, że doceniam to co robi.

Przed gabinetem dyrektora, spojrzałem tylko na nich i wszedłem do środka. - Słucham? - Zapytałem podchodząc do jego biurka. - To ja słucham. Co masz mi do powiedzenia? - Cholera jasna jeszcze jemu mam się spowiadac. To akurat ostatnia osoba której miałem ochotę cokolwiek mówic. Wystarczy mi, że musiałem naopowiadac mamie trochę prawdy i trochę kłamstwa. - Panie Bieber słucham…. - Domagał się dyrektor, a ja stanąłem bliżej i zacząłem jak zwykle się wykłócac. - Nie muszę panu nic mówic, bo zakładam, że pan się już zapoznał z całą sprawą. Ale jak już pan chce wiedziec to nie ja! Policja doczepiła się mnie o to, wzięła pierwszą lepszą osobę i tyle!

*Natalia*

- O czym on mówi? Co nie on? Ryan! - Byłam bezradna, totalnie nie wiedziałam co mam zrobic. - On sam ci powie ale musisz byc cierpliwa. On nie łatwo otwiera się przed ludźmi. - Wszystko fajnie, jednak miałam wrażenie że tylko ja jedyna nie wiedziałam co jest grane w tej całej chorej sytuacji. - Tak, pewnie! Najlepiej olac mnie z góry na dół! - Nie wytrzymałam bo czułam się między nimi jak piąte koło u wozu. - Daj mu czas Natalia. Tylko tyle mogę powiedziec. - Ledwo skończył a drzwi do gabinetu dyrektora otworzyły się i wyszedł zza nich Justin, był wkurzony jeszcze bardziej. Złośc ewidentnie malowała się na jego twarzy, dłonie miał zaciśnięte w pięści. - A wy co tu robicie? Na lekcje! Panno Smith znowu szukasz problemów? - No taak…pewnie martw się o kogoś i dostawaj po łbie za twoją dobroc. - Nie ja tylko …. - Zaczęłam bo zdałam sobie sprawę z tego, że on nie był by zadowolony jak by dowiedział się że ja i Justin jesteśmy razem. Chociaż mam to w dupie. - Martwiłam się o mojego chłopaka. Gdzie tutaj jest szukanie kłopotów? - Spojrzał na mnie jakby wiedział że to kiedyś nastąpi. - Tak…mogłem się tego spodziewac…ciągnie swój do swego…Wy dwoje osobno to burza a razem to huragan jakiś będzie - pokiwał głową w niezadowoleniu - No cóż miejmy nadzieję, że jakoś dotrzymam do końca tego roku. - Jak on mnie wkurzał! Od samego początku ma do mnie jakieś wonty, a Jutina to obrażał na każdym kroku. Odpowiedziałam mu tylko na tą jego złośliwośc - Zawsze może byc tornado jeśli pan chce - I cała nasza trójka wyszła na korytarz.

- Co on od ciebie chciał? - Zapytał Ryan, a ja chciałam złapac Jussa za rękę, ale się odsunął i wkurzony odpowiedział - a jak kurwa myślisz? Zawiesił mnie! Na 2 tygodnie w prawach ucznia. wtedy powinna się skończyc ta cała cholerna sprawa z tym Bronxem! - Kiedy usłyszałam nazwę Bronx poczułam ukłucie w brzuchu. Po chwili Justin zorientował się co powiedział i powiedział szybko. - Przyjadę po ciebie, o której kończysz? - Spojrzałam na niego i szybko odpowiedziałam zakładając moją torbę na ramie - Nie dzięki, nie musisz, poradzę sobie sama. - Odwróciłam się i zaczęłam iśc w kierunku klasy gdzie miałam następną lekcje. - Ej, przyjadę po ciebie. - Zawołał doganiając mnie - A ja powiedziałam, że sobie poradzę. - Syknęłam, bo obiecał mi, że więcej tam nie pojedzie. - Natalia…- jęknął, łapiąc mnie za rękę i przyciągając do siebie - Czemu taka jesteś? - Spojrzałam na niego - Jaka? - Zabrałam rękę z jego uścisku. - Męcząca? Upierdliwa? Ja się tylko o ciebie martwię…Ale nie będziemy się tutaj kłócic bo to nie jest odpowiednie miejsce i czas…Zastanów się czy możesz ze mną porozmawiac tylko szczerze i przyjedź wieczorem, a ja po szkole pojadę autobusem… - Odwróciłam się i odeszłam.

Kiedy tak szłam przez szkolny korytarz usłyszałam jak ktoś się do mnie odzywa - Ciężki dzień? - Spojrzałam na prawo i zauważyłam przypartą o ścianę Debrę - Co? - Spytałam - Widziałam, że chyba pokłóciłaś się ze swoim kochasiem. - Powtórzyła podchodząc do mnie. - Ehh nie mów mi nawet. - Pokręciłam głową w zrezygnowaniu. - Aż tak źle? Co się stało?
- Wybacz ale nie chce o tym mówic, tak naprawdę sama nie wiem o co chodzi. - Nie chciałam jej mówic nic konkretnego bo nie znam jej więc po co mam jej cokolwiek mówic. - Ohh, a o co chodziło z tym jego aresztowaniem w szkole wczoraj? - Zatrzymałam się i spojrzałam na nią. - Przepraszam, ale to sprawa Justina, jak chcesz to spytaj jego. - Debra uśmiechnęła się tylko i odpowiedziała - Może kiedyś nadarzy się taka sytuacja. To co? Rozumiem, że do zobaczenia w autobusie? - Pokiwałam głową i rozeszłyśmy się w różne strony do klas na lekcje.


Po zajęciach wyszłam na zewnątrz już nie padało poszłam na przystanek do autobusu szkolnego. I znowu powtórka z rozrywki, zwierzyniec jak cholera…ale na szczęście w środku była już Debra - Siadaj zajęłam ci miejsce - Poklepała siedzenie obok siebie. - Dzięki, tak w ogóle to w której jesteś klasie? - Zapytałam z ciekawością, bo szczerze nie kojarzę jej. - W pierwszej - odpowiedziała.. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi, ale cóż poradzę na to, że tylko ona nie leci na mojego faceta i chce ze mną rozmawiac. - Ojj to jeszcze 2 lata w tej budzie? Współczuje.
- Co? Nie lubisz tej szkoły? - Spytała, a po chwili zaczęła się śmiac - Spoko też jej nie lubię, a Dyrcio chyba nie bardzo za mną przepada. - Ooo czyli pozostawię jakiegoś potomka jak skończę już tą szkołę. - Haha witam w klubie, mnie już nie cierpi. Zawsze bardzo miło ze sobą rozmawiamy. Dziś powiedział mi że ja i Justin to huragan a ja do niego że zawsze może byc tornado - I zaczęłyśmy się jeszcze bardziej śmiac.

Po około 30 minutach wysiadłam, żegnając się z Debrą i poszłam do domu. Weszłam otwierając drzwi i zaczęłam ściągac buty kiedy przyszła mama z poważną miną. - Coś się stało? - Zapytałam odwieszając płaszcz na wieszak - Chodź do salonu, masz gości. - Zdenerwowałam się gdy mi to powiedziała, bo to mógł byc na przykład Justin z Ryanem, albo Bella z Lukiem… Poszłam za mamą ale przed salonem powiedziała do mnie - Kochanie, nie wiem w co się wpakowałaś ale musisz słuchac mnie i taty podczas rozmowy. - Spojrzałam na nią ze strachem - Ale o co chodzi? - Byłam zdezorientowana - Nie wiem nic nam nie chcieli powiedziec. - Mama otworzyła drzwi i zobaczyłam 2 mężczyzn jeden był Afroamerykaninem a drugi nie. - Panna Natalia Smith tak? - Wstali oboje. Pokiwałam głową - Tak, o co chodzi? - Spytałam patrząc się raz na jednego, raz na drugiego. - Jesteśmy z policji i chcemy zadac parę pytań na temat niejakiego Justina Biebera. Znasz go? - Cholera… Skąd oni …jak? O mój Boże to o tym właśnie mówił Juss. - No tak, ciężko było by go nie znac. - Diiiit! Zła odpowiedź! Właśnie takiej oczekiwali…teraz pewnie będą chcieli, żebym im powiedziała, że to jest chłopak z wiecznymi problemami. Ale wiem jak to rozegrac, już mam pomysł. - To w takim razie możemy zadac parę pytań? - Zadał jeden z nich. - Kochanie nie musisz odpowiadac na wszystkie pytania. - Odwróciłam się do mamy - Wiem, dajcie mi to załatwic, wy tylko słuchajcie okej? - Pokiwali głowami. - Mogła bym najpierw dowiedziec się o co chodzi? - Łysy mężczyzna Afroamerykanin uśmiechnął się - Oczywiście. Chodzi o to, że pan Bieber jest posądzony o nielegalny handel. Chodzi tu o handel narkotykami oraz o poważne pobicie na Bronxie 2 dni temu. - Usiadłam na kanapie pomiędzy moimi rodzicami, wtedy i dwaj mężczyźni zrobili to samo na przeciwko nas. Kiedy usłyszałam zarzuty jakie mają na Justina, zrobiło mi się słabo. - Rozumiem, ale w czym ja wam mogę pomóc? - Zapytałam zdezorientowana. - Podczas pobytu pana Biebera w areszcie czekał na niego Ryan French i po wpłaceniu przez niego kaucji rozmawiali o jakiejś Natalii i siłą dedukcji doszliśmy do ciebie. - Wyjaśnił drugi mężczyzna. - Dobrze, rozumiem. - Pokiwałam głową - Więc co was łączy? - Ale zadał pytanie, po co to mu wiedziec? - Znamy się ze szkoły tyle. - Wtedy jeden z nich wyciągnął kopertę i podał mi ją - Wydaje nam się, że nie tylko ze szkoły - Wyciągnęłam zawatrośc, to były zdjęcia moje i Justina z dzisiejszego ranka. - Cholera… - Wymsknęło mi się - Język Natalia - Upomniała mnie mama. - Przepraszam. Skoro już was to ciekawi to szłam na przystanek na autobus szkolny, bo ktoś mi zabrał auto - Spojrzałam na tatę - To dlaczego niesiesz tutaj dwie kawy? - Cholera nic im nie umknie. - Bo mam koleżankę Debra się nazywa i chciałam byc miła i kupiłam jej kawę. A on mnie spotkał i zaproponował podwózkę to weszłam. Chciałam dac mu tą kawę, ale nie chciał. Proszę zobaczyc o tutaj. - Wskazałam palcem. Pokiwali głową na znak zrozumienia. - To proszę spojrzec o … - Jeden z nich zaczął szukac czegoś na zdjęciach - tutaj całujecie się - Spojrzałam na fotografię i się zaśmiałam - To? To waszym zdaniem jest pocałunek? Przecież my się tylko witamy, a to..t.o jest całus w policzek. Zresztą proszę zobaczyc na nasze miny czy my wyglądamy tutaj na zakochanych? - Hahahahaha 1 do 0 dla mnie! Ich wyrazy twarzy! Bezbłędne! - Dobrze, a skoro tak się w miarę znacie to może wiesz coś o nim? - Cały czas drążyli temat - Hmm nie wiem no mało o nim wiem, interesuje się sportem zwłaszcza koszykówką. Co jeszcze….jest typem faceta który nie lubi jak wmusza mu się coś czego nie chce. Nie lubi sprzeciwu. Ale jest uczynny i pomoże jak trzeba. - Wzruszyłam ramionami. - Tylko tyle wiem. - Uśmiechnęli się do mnie - Dobrze widzimy, że ty naprawdę nic nie wiesz więc my już pójdziemy. - Wstali podziękowali za pomoc i poszli.

Wtedy zaczęła się rozmowa z rodzicami. - To teraz proszę o wyjaśnienia - Zażądał tata. - Przecież słyszałeś tak? Zwykły kolega ze szkoły nic więcej. - Powiedziałam szybko pijąc sok. - I ja mam ci uwierzyc w to? - Przewróciłam oczami, ale na szczęście mama zainterweniowała - John, daj już jej spokój. Nie zakładaj z góry, że kłamie. - Cholera…głupio mi, ale nie mogę dac po sobie poznac tego - Dobrze, przepraszam, możesz iśc już do pokoju. - Zrobiłam tak jak mi powiedziano. Od razu zadzwoniam do Justina, odebrał po 2 sygnałach - Co jest?
- Policja u mnie była i pytała o ciebie - Chyba się zerwał kiedy to usłyszał po było słychac szum w słuchawce - Zaraz u Ciebue będę - Powiedział szybko - Nie! Oni cię śledzą i jak byli u mnie pokazali mi zdjęcia z dzisiaj, jak weszłam do ciebie do auta. Więc tobie też je mogą pokazywac i…- Nagle usłyszałam szum i Justin komuś coś odpowiedział - Policja do mnie, szybko co im mówiłaś? - Zapytał Justin, a ja westchnęłam i zaczęłam - Znamy się tylko ze szkoły, spotkałeś mnie to podwiozłeś ta kawa nie była dla ciebie bo ty takiej nie pijasz, a na fotografii się nie całujemy tylko witamy cmoknięciem w policzek. - Ahhh moje piękne kłamstwa - Dobra zadzwonie później o ile będę mógł pa.- Odpowiedział i się rozłączył. Kurde czemu ja mu pomagam? Przypomni mi ktoś?! … A no tak bo ten kretyn to mój chłopak.
Przez resztę dnia nie mogłam się ogarnąc z lekcjami. Po moich myślach krążył Justin i ta cała sprawa. Nie dzwonił do mnie więc się martwiłam, ale nie dzwoniłam na wszelki wypadek. Jednak przed spaniem około 21 dostałam smsa.

Od; Justin
Wszystko w porządku, ale lepiej będzie jak będziemy rozmawiali ze sobą tylko przez telefon do zakończenia tej sprawy.
Do: Justin
Rozumiem… ale nie podoba mi się to Justin.

Od; Justin
Wiem, Ryan Ci jutro wszystko wytłumaczy okej?

Do: Justin
Wolę usłyszec to od ciebie…

I rozległ się dźwięk połączenia….


________________________________________________
No i jest już 40 rozdział :) Mam nadzieję, że Wam się podoba...wiem zatrzymało się w ciekawym momencie ale wiecie czym dłużej się czeka tym potem jest lepszy efekt ;)  Proszę o Komentarze, bo on mnie tak strasznie motywują do dalszego pisania ;)

Dla ciekawych piszę dalszą częśc Believe i wczoraj właśnie skończyłąm 7 rozdział :) Po wakacjach albo może i już w wakacje zaczne publikowac :)


Kocham Was @ natala_belieber