piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 26

WAŻNE POD ROZDZIAŁEM!

 Po tym jak najechałam na Luke, żeby się odczepił i zajął własnym życiem, plotek nie ma, a my z Justinem w szkole trzymamy się od siebie z daleka. We czwartek poszliśmy po szkole na pizzę i tyle, potem odwiózł mnie do domu. Nie było żadnego przytulania czy całowania. Widac jak się chłopak stara, a ja muszę przyznać, że coraz bardziej zaczynam się przyzwyczajać do tego że on jest gdzieś niedaleko mnie. Jednak mam przeczucie, że to nasze szczęście nie będzie trwało długo. Dziś jest sobota, więc wstałam o 9 żeby zjeść śniadanie i jechać z Broke na zakupy, bo o 15 jestem umówiona z Justinem, że ja wezmę Carly a on Jaxona i zabierzemy ich do parku zabaw żeby się wyszaleli.
- To ja idę! - Krzyknęłam otwierając drzwi. - Dobrze, tylko uważaj na siebie kochanie. - Odpowiedziała mama. Wyszłam z domu i poszłam do samochodu. Co jak co ale na tym wielkim parkingu człowiek może się zgubic, nawet jak mieszka tu już jakiś czas. Kiedy w końcu wyjechałam na ulicę, pojechałam po Broke. Włączyłam radio, szła akurat jedna z moich ulubionych piosenek Jasona Derulo ,,Talk dirty'', więc zaczęłam śpiewac. Zdaję sobie sprawę z moich jakże wysokich kompetencji co do wokalu i jak bym mogła to zaszła bym daleko ale mnie się po prostu nie chce. Hahahaha dobra żartuje wyje jak głupia, już wilk wyjący do księżyca wydaje czystsze dźwięki, ale cóż ja poradzę na to, że lubię śpiewac, zwłaszcza jak leci moja ulubiona piosenka. W sumie zdecydowanie lepiej idzie mi taniec. Ostatnio zaczęłam się zastanawiac nad powrotem do tego. Bo to jest właśnie to co kocham. Taniec. Moja pasja, która daje mi wytchnienie i zapomnienie. Zatracam się totalnie w choreografii i staram się pokazac emocje które w sobie noszę. To bardzo ciężkie, ale mnie podobno to się udaje.
Po 10 minutach byłam już pod domem Broke – Hej, jak tam? - Zapytała. - Dobrze, tylko niewyspana jestem, bo ktoś kazał mi tak wcześnie wstac bo musi kupic sobie nowy płaszcz. - Wystawiłam jej język i zaczęłam się śmiac. - Oj nie marudź tylko jedź na Time Square – Zrobiłam tak jak kazała. Jechałyśmy tak ok. 15 minut bo Time Square jest na Manhattanie więc nie daleko miałyśmy. Zaparkowałam auto (a nie było to łatwe) i poszłyśmy na zakupy.

~*~
- Weź płaszczyk, jest piękny, a w kurtce będzie ci nie wygodnie, mówię ci. - Doradzałam Broke przy wyborze pomiędzy brązowym ślicznie dopasowanym płaszczem a czarną, materiałowa kurtką. - No dobra przekonałaś mnie – Nareszcie po 2 godzinach się zdecydowała. - Dobra to ja idę do tego sklepu co ci pokazywałam po drodze, bo wypatrzyłam sobie śliczne buty, zapłac i dołącz do mnie ok? - Zapytałam wychodząc ze sklepu. - Spoczko.

Wyszłam ze sklepu (nareszcie) i pokierowałam się na prawo do mojego miejsca docelowego. Jednak w pewnym momencie usłyszałam jak ktoś śpiewa, ślicznie zresztą, więc postanowiłam podejśc i zobaczyc kto to, bo dużo osób się tam zeszło. Kiedy podeszłam bliżej byłam pewna, że to śpiewa chłopak, naprawdę miał świetny głos i do tego grał sam na gitarze. Chciałam przecisnąc się przez tłum, ale nie mogłam, poszłam więc od drugiej strony i tam udało mi się dopchac i wtedy zobaczyłam tam siedzącego na schodach Justina, grającego tak jak myślałam na gitarze. Woow nie pomyślała bym że to on śpiewa. Co prawda kiedyś mi śpiewał, ale to była jedna czy 2 piosenki więc już nawet nie pamiętam. Nie widział mnie, bo przede mną stało jeszcze parę ludzi.

Nasunęło mi się na myśl jedno pytanie – Czemu on tutaj śpiewa? - Nagle zobaczyłam jak jedna z pań, której udało się dopchac do przodu, nie to co mi, wrzuca mu pieniądze do pokrowca od gitary. Pomyślałam sobie, że też coś mu dam, ale dobrze wiem, że jak by tylko mnie zobaczył, że wrzucam mu jakąś kasę to by mi ją oddał. Dlatego też musiałam obmyślec jakiś plan, dzięki któremu mogła bym mu te pieniądze tam dac. Nagle zobaczyłam chłopaka, który tak na moje oko miał 15 lat podeszłam do niego – hej, mam prośbę. - chłopak spojrzał na mnie – Słucham?
- Masz tutaj 20 dolarów i wrzuc temu chłopakowi bardzo cię proszę. - Zrobiłam słodka minkę i nie musiałam długo czekac kiedy się zgodził, potem podeszłam do małego chłopczyka – Hej mały, pomożesz mi? - Maluch pokiwał twierdząco głową – Widzisz ten czarny futerał na gitarę? - Ponownie pokiwał głową – To masz tutaj 20 dolarów i wrzuc tam dobrze? - uśmiechnęłam się do niego, a kiedy wrócił dałam mu lizaka, którego wcześniej kupiłam.
- Dobra już 40 dolarów.... jeszcze 60 i będzie okej. - pomyślałam do siebie i znalazłam jeszcze 3 osoby które mi pomogły i wrzuciły banknoty dwa razy po 20 dolarów i raz 10.
- Dobra teraz czas dopchac się do przodu. - Pomyślałam i tak też zrobiłam. Kiedy Justin mnie zauważył nie stracił swojej pewności siebie i śpiewał dalej, ale zmienił piosenkę, tak znikąd nagle zaczął grac coś zupełnie innego ,,When i was your men'' Bruna Marsa. Zaczął od 2 zwrotki i to co zrobił zbiło mnie totalnie. Wstał ze schodów i śpiewając podchodził do mnie, patrząc mi się cały czas w oczy. Chyba byłam czerwona, ale nie chciałam teraz o tym myślec, byłam zapatrzona w jego brązowe tęczówki:
My pride, my ego, my needs and my selfish ways / Moja duma, moje ego, moje potrzeby i egoistyczne zwyczaje, Caused a good strong woman like you to walk out my life / To przez nie tak dobra i silna kobieta jak Ty odeszła z mego życia.

Now I never, never get to clean up the mess I made, oh / Już nigdy, nigdy nie naprawię tego, co zepsułem, oh,


And it hurts me every time I close my eyes. It all just sounds like oh, oh, ohh / I prześladuje mnie to za każdym razem, gdy zamykam oczy. I to wszystko brzmi jak oh, oh, ohh.
Mmm, too young, too dumb to realize / Mmm, za młody, za głupi by zrozumieć, że

That I should’ve bought you flowers and held your hand / Powinienem był kupować Ci kwiaty i trzymać Cię za rękę.

Should’ve gave you all my hours when I had the chance / Powinienem był oddać Ci cały mój czas, kiedy miałem szansę.

Take you to every party ‘cause all you wanted to do was dance / Zabierać na każdą imprezę, bo ponad wszystko chciałaś tańczyć

Now my baby’s dancing, but she's dancing with another man / Teraz moje kochanie tańczy, ale tańczy z innym mężczyzną.


Although it hurts, I'll be the first to say that I was wrong / Choć to boli, będę pierwszy który powie, że się pomyliłem.

Oh, I know I'm probably much too late To try an apologize for my mistakes / oh, wiem, że prawdopodobnie jest już za późno by przeprosic za wszystkie błędy

But I just want you to know / ale chce żebyś wiedziała

I hope he buys you flowers, I hope he holds your hand / mam nadzieję, że on kupuje ci kwiaty i trzyma cię za ręce

Give you all his hours when he has the chance / Oddaje Ci cały swój czas, kiedy ma szansę

Take you to every party ‘cause I remember how much you loved to dance / Zabiera na każdą imprezę, bo pamiętam jak bardzo kochasz tańczyć.

Do all the things I should’ve done when I was your man
Do all the things I should’ve done when I was your man / Robi te wszystkie rzeczy, które ja powinienem był robić, kiedy byłem Twoim mężczyzną.


To było...było piękne, dopiero kiedy skończył śpiewac i wszyscy klaskali, a my patrzyliśmy sobie w oczy poczułam jak spływa mi łza po policzku. Nie wiedziałam co mam powiedziec. W tej piosence było wszystko...wszystko co chciał by mi przekazac. Zdziwiło mnie, że pamięta moja pasję do tańca. Najważniejsze jest to że piosenka idealnie odnosi się do naszej sytuacji, po niej wiem, że jest w 100% szczery w tym co robi i nie próbuje mnie znowu oszukac. Cholera Justin naprawdę tego żałuje, a ja cały czas się blokuje i odrzucam od siebie. Jedyne co wyszło z moich ust to tylko bezgłośne ''dziękuję''. Otarłam łzę z policzka i zauważyłam jak ludzie się rozchodzą, zostawiając nas samych. - Głupio wyszło, że mnie tu spotkałaś... - Powiedział.
- Czemu? To było piękne, ty masz świetny głos. - Zaczęłam go przekonywac. - Dziękuję, ale chodzi o sytuację. - Wiem głupio mu że jego rodzina jest w ciężkiej sytuacji materialnej, ale on nie ma się czego wstydzic przy mnie. Ja to rozumiem. Nagle zaczął dzwonic mi telefon, kiedy zobaczyłam, że dzwoni Boke przeklnęłam pod nosem – Cholera – Odebrałam – Halo?
- Gdzie jesteś? Jestem w sklepie i ciebie nie ma. - Zapytała, zdezorientowana. - już idę nie ruszaj się, zaraz będę. - Rozłączyłam się i zwróciłam się do Justina – muszę już iśc, do później. - Uśmiechnęłam się lekko i poszłam do Broke.

~*~
- Carly jesteś gotowa? - Zapytałam się jej, schodząc na dół. - Tak, czekam na ciebie już od 15 minut. - Powiedziała z rekami na biodrach. Moja mama zaczęła się śmiac – hahaha no i widzisz co sobie wychowałaś moja droga? - Uśmiechnęłam się do niej – Tak, widzę, widzę i chyba za bardzo się do tego przyłożyłam.
- Chodźmy bo Jaxon i Justin będą na nas czekac – Powiedziała Carly zakładając rękawiczki. Nawet nie zauważyłam jak zaczęła się ubierac. - Dobra chodźmy.
Justin

- Jaxo gotowy? - Zapytałem wychodząc z mojego pokoju. - Gdzie jedziecie? - Zapytała Jazzmyn. - Nie twoja sprawa, młoda. - Odpowiedziałem zakładając buty. - Nie kłóccie się – Moja mama wyszła z kuchni, widac było, że się czymś martwiła. - Co jest mamo? Coś się stało? - Zapytałem, a Jazzmyn w tym czasie zawróciła się do swojego pokoju. Moja mama westchnęła – Trzeba zapłacic za ratę i rachunki, ja nie wiem skąd my to weźmiemy. - Zobaczyłem smutek w jej oczach.
- Ile brakuje? - Zapytałem bojąc się odpowiedzi. - 400 dolarów. - W sumie zarobiłem dziś na Time Square dośc dobrą sumkę, nie wiem skąd mi się to wzięło, ale ważne że jest, plus mam kasę od Anthonego. - Poczekaj chwilkę – Powiedziałem do mamy i poszedłem do pokoju. Podniosłem materac i wyciągnąłem kasę i ponownie wróciłem na przedpokój – proszę 600 dolarów, zapomniałem Ci dac jak wróciłem do domu. - Mama niechętnie brała ode mnie pieniądze, bo zawsze jak pyta się skąd je mam to odpowiadam wymijająco typu '' o nic się nie martw'' albo '' spokojnie wszystko jest w porządku''. Na pewno boi się o to w jaki sposób zarabiam, pewnie się domyśla ale nie chce o tym wiedziec. - Dziękuję. - Odpowiedziała i w tym momencie przyszedł Jaxon i zaczął się ubierac. - No młody szybko bo twoja dziewczyna będzie na ciebie czekała. - Moja mama już nie kontynuuje ze mną tematu Natalii, bo nie chciałem kiedyś o niej rozmawiac więc przypuszczam, że domyśliła się, że jesteśmy...znaczy byliśmy skłóceni.

- Dobra to my idziemy, pa – Pocałowałem mamę w policzek i wyszliśmy.

Po ok 40 minutach dojechaliśmy. Weszliśmy do budynku, dziewczyny już rozebrane z kurtek czekały na nas. - Carly heeeej! - Jaxo pobiegł do niej, a ja spokojnie podszedłem do Natalii – Hej, to co idę kupic wejściówkę i wchodzą? - Zapytałem, ale Natalia podała mi wejściówkę – Masz, kupiłam wcześniej i dla Jaxona, bo przyjechałyśmy przed czasem. - Ok to ile? - Zapytałem się, chcąc oddac jej kasę. - Nic, taki tam prezent – uśmiechnęła się. - Nie, nie, nie. Wiesz jak ja tego nie lubię i głupio się czuję.
- Ok, ok to ty za to postawisz mi kawę hm? - zrobiła minę szczeniaczka i wymiękłem – Dobra – Przewróciłem ze śmiechem oczy i zaprowadziliśmy ich do wejścia. - Będziemy po was za półtorej godziny, uważajcie na siebie – Powiedziała Natalia swoim opiekuńczym tonem głosu.

- jedną zwykłą czarną, a druga late proszę. - Powiedziałem do miłej starszej ekspedientki. Zapłaciłem i poszliśmy do stolika. - Wiesz co? - Natalia zaczęła rozmowę – tak sobie myślałam i ja nie chcę dalej pamiętac tego złego co było, także doczekałeś się tych upragnionych słów WYBACZAM CI – Moje serce zalało się gorącem, nie wiedziałem co mam powiedziec. Ona naprawdę mi wybacza. - Poważnie? - dopytywałem się z niedowierzeniem – Yhym – Powiedziała popijając swoje late. - Boże ale się cieszę! - Przytuliłem ją mocno, odwzajemniła to. - Jednak pamiętaj, nic ci nie obiecuje bo wiem że liczysz na coś więcej, ale na to więcej przepraszam, ale musisz jeszcze poczekac.
- To nic poczekam ile będzie trzeba, ważne że w końcu mi wybaczyłaś. Kurwa ale się cieszę – Powiedziałem to chyba za głośno bo jakaś babka odwróciła się do nas kręcąc głową z dezaprobatą. Natalia zaśmiała się lekko. - To co? Może jeszcze kiedyś mi coś zaśpiewasz? - Zapytała. - O nie...nie obiecuj sobie nic, nie wiem co będzie zobaczymy.

Po półtorej godzinie odebraliśmy dzieciaki i każdy z nas poszedł do swojego auta.
_____________________________________________________________
No i jest kolejny rodzialik! :D Mam nadzieję, że się Wam podoba dodaje go ostatnimi siłami już dziś ledwo żyje hahaha xD
Przez ten tydzień jak był śnieg wylądowałam 3 razy w zaspie przez kolegów...ale było mokro :P

Bardzo proszę Was o to żebyście klikneli w ankiecie obok że jesteście i czytac, bo chciała bym wiedziec ile Was jest tak konkretnie, bo komentuje 7 czasem 8 osób i to nie zawsze a w poprzedniej ankiecie było ponad 30 osób więc coś jest nie tak albo nie komentujecie :(

Hmm cóż więcej...mam ferie więc może coś napisze, jade do siostry do Krakowa więc będzie mi troszkę ciężej pisac bo ona ma małe dzieci więc pewnie będzie ,,Nati powbaw się z nami'' nie chce żęby móili do mnie ciocia ale jak narazie ten mały nie umie mówic haha xD

Dooobra kończe mam nadzieje żę uda mi się wstawic jakiś rozdzialik w przyszłym tygodniu :D
@natala_belieber 

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 25

 Na następny dzień byłam już uśmiechnięta, mam nadzieję, że nic mi nie zepsuje tego dnia. Dziś to Broke po mnie przyjechała, bo nie musiałam odbierac Carly ze szkoły.
- Siema! - była cała w skowronkach, pewnie pogodziła się z Codym. - Hej, coś ty taka wesoła? - Zapytałam, będąc pewna odpowiedzi jaką mi udzieli. - Z Codym już jest wszystko w porządku. Wyjaśniliśmy sobie parę spraw.
- Wiedziałam! - Krzyknęłam z podniecenia.

W końcu podjechałyśmy pod szkołę, niestety padało, więc musiałyśmy się przebiec z auta do drzwi wejściowych. Broke szybko zamknęła samochód i pędem udałyśmy się do szkoły. - Dobra to do zobaczenia pod salą – powiedziałam i rozeszłyśmy się.
Podeszłam pod swoją do szafkę i próbowałam okiełznac moje włosy, które teraz były wilgotne przez deszcz. - Bez parasola się chodzi co? - Odezwał się męski głos obok mnie. - Co? O Justin hej. Nie zauważyłam cie – uśmiechnęłam się cały czas czesząc włosy – To co? Po szkole idziemy gdzieś? - Zapytał z tą swoją pewnością siebie. Dlaczego to tak na mnie działa? - Tak, pewnie, czemu by nie – odpowiedziałam – No to jakieś propozycje? - Zapytał, a ja biorąc książki, zamknęłam szafkę i jak gdyby nigdy nic odpowiedziałam – No nie wiem, może na projekt z biologii? - Justin zamknął oczy i powiedział sfrustrowany – Cholera zapomniałem... - Przeczesał włosy palcami. - To może po projekcie? - Zapytał z nadzieją – Słuchaj Justin jak ostatnio sprawdzałam to do niczego się nie deklarowałam ani nic ci nie obiecywałam.
- Tak wiem, ale przecież możemy gdzieś czasem wyjśc prawda? - Zapytał z łobuzerskim uśmiechem. - Tak ,,czasem'' było wczoraj. Bo przypominam ci że czasem to nie codziennie. - Mrugnęłam do niego, ominęłam go i poszłam na lekcje zostawiając go na korytarzu.
- Może jutro, co? - Zapytał kolejny raz, głośno. - Próbuj – Odpowiedziałam, a on odesłał mi tylko uśmiech.

Doszłam do sali i Broke do mnie – ej ludzie już gadają, że ty z Justinem coś kombinujecie ze sobą. - No cholera jasna... - No tak, widzą nas to gadają.
- Nie, Luke wszystkim mówi, że wy ze sobą kręcicie. - No jak ona mi to powiedziała to myślałam, że padnę – Co? Jak? Ale...Kurwa, widział nas ostatnio, chyba w poniedziałek pod schodami za budynkiem szkoły. - Powiedziałam szeptem. Nagle poczułam, że dostałam sms'a, wyciągnęłam telefon z kieszeni.

Od: Justin
Zabije go! Przysięgam, że jak tylko go zobaczę to uduszę gołymi rękami!
Postanowiłam odpisac mu szybko zanim nauczyciel wszedł by do klasy.

Do: Justin
Czego ty się spodziewałeś? Że on będzie siedział cicho? Widział nas to teraz głupoty rozpowiada.
Odłożyłam telefon i nagle usłyszałam – Ej Smith to co? Powtórka z Justinem? Może tym razem będzie lepiej, choc bym na to nie liczył. - Marcus odezwał się z tylnej ławki. Ten chłopak działa mi na nerwy. Nikt go nie lubi ani jego koleżków. W sumie tak jak Justina, z tym że z Justinem się tutaj każdy liczy, no i się go boją. Marcus tylko zgrywa cwaniaka.
- Ty się lepiej zamknij i sobą zajmij bo coś widzę, że jak nie wzbudzałeś popłochu wśród ludzi tak nadal tak jest – puściłam mu oczko i w tym momencie odebrałam kolejna wiadomośc.

Od: Justin
Na przerwie spotkajmy się koło auta Broke na parkingu, już nie pada więc tam będzie w porządku.
Odpisałam mu tylko, że się zgadzam i zadzwonił dzwonek, a nauczyciel jak w zegarku przyszedł na lekcje.

~*~
- Dobra, do zobaczenia na angielskim – Powiedziałam szybko do Broke i wyszłam z sali udając się na parking.
- Hej, chciałeś się spotkac. - Powiedziałam do Justina czekającego już na mnie. - Nie słuchaj nikogo odnośnie nas, dobrze? - zapytał lekko spanikowany -Ale czemu? co jest?
- Luke rozgaduje jakieś kłamstwa, które cholernie mnie wkurwiły i nie zamierzam puścic mu tego płazem. - Cały czas coś mówił, a ja nadal nie wiedziałam o czym on konkretnie mówi, jakie kłamstwa?
- Justin, ale ja jeszcze nic nie słyszałam konkretnego, możesz mnie oświecic? - Zapytałam tonem domagającym się wyjaśnień. Spojrzał na mnie, po czym westchnął i zabrał się do mówienia. - No bo on rozgaduje, że znowu chcę cię jakoś wykorzystac, coś ci zorbic i łazi z tekstem ,,ciekawe co tym razem nam Justin ciekawego powie'' Natalia słuchaj ja... - był wkurzony i to bardzo. Tyle że jego oczy były pełne żalu. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie i spojrzałam mu prosto w oczy – Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie – uspokoił oddech i słuchał. - Zapomnij o tym, nie zwracaj na to uwagi – już chciał coś powiedziec, kiedy go uprzedziłam. - ja dorosłam do decyzji że ci to wszystko wybaczę, może kolejny raz robię głupotę, ale chcę spróbowac okej? Tyle, że musisz dac mi czas bo to, że chce zapomniec nie znaczy, że nastąpi to w tym momencie. Nie obchodzą mnie inni i myślałam, że ciebie też. - Puściłam mu łobuzerski uśmiech – Tak, ale bałem się, że ty się wycofasz po usłyszeniu tego wszystkiego – spuścił wzrok – Przytul mnie – powiedziałam cofając się o krok do tyłu i spojrzałam na niego – Co mam zrobic? - spytał z nie dowierzeniem – przytul mnie głupku – zaczęłam się śmiac, a Justin z wielkim uśmiechem podszedł do mnie i objął mnie mówiąc – I żeby już tak było zawsze. - Pocałował mnie w czubek głowy.

~*~
- Kurde, przecież ja z tym palantem jestem w parze... - Zamilkłam, wchodząc do sali biologicznej. Broke poklepała mnie po ramieniu i posłała współczujące spojrzenie. - Psst – usłyszałam i obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Belle, która chyba nie słyszała o plotkach bo przytuliła mnie jak gdyby nigdy nic. - Hej. - powiedziałam zdezorientowana bo dawno ze sobą nie rozmawiałyśmy – Co tam? Bo ja jestem podekscytowana dzisiejszym spotkaniem, chyba wiesz dlaczego? - puściła mi oczko i z uśmiechem weszła do środka nie dając mi nawet szansy nic powiedziec. Kurde ona jeszcze sobie nie odpuściła Justina. Przeszło mnie takie dziwne uczucie – Kurde niech to nie będzie zazdrośc, proszę – powiedziałam sama do siebie.
- Proszę zając miejsca w parach. - Powiedział pan Colton. Luke jeszcze nie było i miałam nadzieję, że nie zamierza się dziś zajwic. Moje przemyślenia przerwał Justin z chłopakami wchodzący do sali. - Puścił mi tylko oczko i usiadł koło Belli.
- Ej Natalia? - usłyszałam, ale nie wiedziałam, kto mnie woła. Odwróciłam się do tyłu i zauważyłam Broke – Chyba sama będziesz dziś pracowac – Uśmiechnęłam się do niej i w tym momencie otworzyły się drzwi do sali i wszedł Luke. Przewróciłam oczami i wypuściłam powietrze, które trzymałam w płucach przez jakąś chwilę. Spojrzałam na Justina widziałam jak szczęka mu się zacisnęła a z dłoni uformowały mu się pięści. Bacznie obserwował zadowolonego z siebie Luka.
- No siema – Boże jaki on jest arogancki...nie dośc że mnie zdradził to jeszcze rozsiewa plotki o mnie i Justinie. Nie odpowiedziałam mu, bo uważam że to nie ma najmniejszego sensu.

- Dobrze więc, wyjmijcie swoje prace zaczynamy. - Zaczął pan Colton. Rozdał nam pare cwiczeń i kazał opracowac odpowiednie wnioski. Tak też mamy zajęcie przez najbliższe 3 godziny na pewno. Niestety byłam zmuszona odezwac się do tego kretyna. - Dobra ty masz te 2 kartki z cwiczeniami ja te. - podałam mu to co należało do niego, a ja sama wzięłam długopis i zabrałam się za pierwsze zadanie.

Mój spokój od Luka nie trwał zbyt długo, bo nie potrafił sobie poradzic z zadaniem – dobra, ja nie umiem, w dupie mam to cholerstwo... - Wkurzony rzucił długopisem. Boże wszyscy się tak dobrze w swoich parach dogadywali tylko nie ja....nawet Justin z Bellą dziwnie dobrze się dogadywali. Za każdym razem kiedy na nich spojrzałam ona wlepiała w niego wzrok jak by był jakimś bóstwem, a on miło się do niej uśmiechał. Moje rozmyślanie przerwało głośne westchnięcie Luka, przewróciłam oczami i zaczęłam swój wywód na temat tego że nie obchodzi mnie to że on to ma w dupie, bo ja tego nie mam, więc niech się zepnie i robi te zadania, bo sama odwalac tego nie będę bo po to jesteśmy dobrani w pary, żeby ta praca jakoś szła, a nie żeby jedno robiło za siebie i za swoją parę. I niech mi nie wmawia że nie umie, bo on powinien to umiec bo jest o rok starszy i w tym roku wychodzi ze szkoły i czekają go egzaminy końcowe, a jak na razie zauważyłam, że to ja umiem więcej.
Tak, po tej jakże wspaniałej wypowiedzi Luke się zamknął i bez słowa zabrał się za swoją robotę.

- Co tu ma być skoro ten gen odpowiada temu i temu drugiemu?? - Zapytał Luke, po wielu weschnięciach kiedy się w końcu zlitowałam i stwierdziłam, że razem to zrobimy. - Czekaj zajrzę do książki. - Powiedziałam, wyciągając z torebki podręcznik. - Hmmm z tego wynika że ten gen musi iśc do tej grupy genotypów, natomiast tamten drugi …. o tu – Połączyłam odpowiednimi liniami. Nagle usłyszałam głośny śmiech, odwróciłam głowę i zobaczyłam Bellę przystawiającą się do Justina – Hahaha, dobre, ale jesteś zabawny – Stanęła koło niego, kładąc mu głowę na ramie. I nagle przeszło mnie okropnie nieprzyjemne uczucie...ale nie...nie dajmy się zwariowac. - Natalia pomożesz? - tym razem to była Broke – z czym? - zapytałam. - Z tym zadaniem, proszę, bo oboje z Codym nie mamy zielonego pojęcia. - Czekaj – Przeczytałam treśc zadania i stwierdziłam, że jest w sumie łatwe. - No bo zobacz tutaj jak masz ten gatunek to musisz dopisac odpowiednie cechy – wytłumaczyłam jej. - No tak, ale skąd mam to wziąśc skoro nie ma tego w książce?
- Proszę pana? A jak czegoś nie ma w książkach to co? - Zapytałam – To internet lub biegiem do biblioteki – Dooobra to chyba wybieram opcje z internetem – Znajdź w internecie moja droga – zwróciłam się do Broke.

Po godzinie zrobiliśmy wszystkie zadania i zabraliśmy się za wnioski i doświadczenia, więc i chemia się tu pojawia. Każdy z nas dostał ryzę papieru i mieliśmy wszystko ładnie rozplanowac i napisac. Niestety zła informacja jest taka, że siedzimy tu dopóki nie skończymy tego robic, a tego jest od cholery. Jest godzina 14 a gdzie tu do końca...
- Dobra to może najpierw wykonajmy to co mamy tutaj – Luke wskazał na kartkę z tym co mamy napisac na tym ''plakacie'' i z doświadczeniami. - a potem rozplanujemy to tu. - wskazał na karton. - Spoko. - pokiwałam głową i zabrałam się do roboty.

Po 15 minutach znowu można było usłyszec śmiech i zobaczyłam jak Justin z Bellą maziają się pisakami. - Haha, tak? Dobra, to masz! - i porysowała mu szyje zielonym flamastrem. Justin zaczął się śmiac. Widocznie lubią swoje towarzystwo. Nagle usłyszałam – Co? Zazdrosna? - To był Luke, Boże jak ten debil mnie wkurza. - Nie...skąd ten pomysł? - Zapytałam się niewzruszona tym co powiedział. - No bo patrzysz się w ich stronę już któryś raz – Stwierdził, niestety bardzo trafnie. - Słuchaj, to że się patrze to o niczym nie światczy...mam oczy to patrze, co nie wolno mi? Więc jak był byś taki łaskawy zajmij się tym co do ciebie należy czyli projektem z biologii – już nie wytrzymałam i musiałam mu coś powiedziec. - Okej... - Był lekko zmieszany tym co mu powiedziałam, ale cieszę się z tego powodu, bo mam nadzieję, że się w końcu od nas odczepi, kretyn jeden.

~*~
- Dobrze jest godzina 15, o 16 widzę was tu z powrotem bo musimy to dokończyc, a jest wam potrzebna przerwa widzę. - Powiedział pan Colton, a my wszyscy zareagowaliśmy bardzo entuzjastycznie. Wyszliśmy więc z sali i każdy udał się w swoją stronę.
- To co idziemy coś zjeśc? - Zapytał Justin, pojawiając się nagle, nie wiadomo skąd. - Nie, dzięki, idź z Bellą na pewno się ucieszy. - powiedziałam bez wyrazu, cały czas idąc po korytarzu. - wow, wow – Justin zataranował mi drogę – Czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosna? - Zapytał się z tym swoim łobuzerskim uśmiechem, pokazując przy tym swoje śnieżnobiałe zęby. - Co? Ja? Nieee..tylko stwierdzam fakt, że tak świetnie się bawiliście, że na pewno fajnie będzie jak zjedzie coś razem, Bella się przy tym będzie bardzo cieszyła. - Stwierdziłam, sama sobie próbując wmówic, że to nie jest zazdrośc. - A ja jednak nadal uważam, że jesteś zazdrosna – już chciałam coś powiedziec, kiedy Justin pociągnął mnie za rękę i poszliśmy w stronę wyjścia szkoły – Nie żebym nie uważał to za miłe, bo tak jest, skoro to nie jest zazdrośc.
- Tak dokładnie, to nie jest zazdrośc. - Uśmiechnęłam się próbując i jego i siebie przekonac...ale chyba nieskutecznie.

Doszliśmy do małej, przyjemnej knajpki, w której w sumie nigdy nie byłam, a znajdowała się tak blisko naszej szkoły, bo zaledwie 10 minut drogi. - Co chcesz? - Zapytał Justin – Nie, dziś ja stawiam – powiedziałam szybko, głupio mi było żeby za mnie płacił, kiedy on nie miał kasy. - Co? Ale nie ma mowy i nie kłóc się ze mną, proszę wybierz sobie coś, dla mnie będzie zapiekanka – Powiedział Justin. - No dobra to ja to samo.
Kiedy dostaliśmy nasze zapiekanki, poszliśmy usiąśc gdzieś przy stoliku. Spędziliśmy czas na śmianiu się, rozmawianiu, wygłupianiu i jedzeniu oczywiście. To było naprawdę fajne i udane wyjście z Justinem. Niestety już po pół godzinie musieliśmy wracac do szkoły, jednak zdecydowaliśmy się na oddzielne wejście do środka, on sam, ja sama, żeby nikt nic nie podejrzewał i żeby wyszło że Luke to palant, który pieprzy głupoty.

~*~
W domu byłam o godzinie 18, zjadłam obiad i zabrałam się za naukę na jutro, bo to że pracujemy nad projektem nie zwalnia nas z obowiązków szkolnych. Nie zajęło mi to jednak dużo czasu bo już o 23 byłam w łóżku i jak co wieczór o tej porze dostałam sms'a.

Od: Justin
Dobranoc księżniczko ;* 
____________________________________________
Jest i Pendrive!! Hahaha xD Znalazłam i już nie zamierzamgo zgubic ale co bd to się okaże :P

CO sądzicie o rozdziale? Pokłócą się czy już bd wszystko dobrze? będa razem czy możę aż tak Natalia mu nie zaufa? hmm? Pomysły? :P

Proszę komentujcie bo chce wiedziec ile Was jest w ankiecie wyszło dużo osób ale mało komentuje i nie wiem czemu :(

Oprócze tego juz za tydzień ferie! Jeeeeeej <3 a w niedziele jade na Believe ^^ już nie mogę się doczekac ^^ może bd miała po nim jakąś nowa wene do pisania :D jak myślicie? :D

Komentujcie, polecajcie moją stronę bo czym Was więcej tym dla mnie milej xD
@natala_belieber 

środa, 22 stycznia 2014

ZABIJCIE MNIE! :(

Znowu zgubiłam pendrive z rozdziałami!!! :( No kurcze tym razem brat napewno mi nie zabrał.... Tak to jest miec go gdzie popadnie...ale przynajmniej mam go wtedy pod ręką... Tak wiem głupia ja...głupia...głupia...głupia :( Przepraszam Was Baaaardzo! Będę go szukała ale jak narazie chce wytłumaczyc czemu nie ma rozdziału...
PRzepraszam @natala_belieber

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 24

Całą noc przesiedziałam totalnie nie mogłam spac. Zużyłam dużo chusteczek. Płakałam przez moją głupotę i naiwnośc. Broke miała racje, tacy jak on się nie zmieniają. Zawsze ma jakąś laskę na boku. To jego życie i niech robi z nim co chce ale beze mnie. Już raz mnie skrzywdził, nie chce przez to przechodzic jeszcze raz.

Jest wtorek rano, a ja muszę wstac i iśc do szkoły no i oczywiście udawac, że wszystko jest w porządku. Po umyciu się, pomalowaniu, ubraniu i spakowaniu torby poszłam na dół do kuchni. Wszyscy już siedzieli, nawet Fillip się zebrał i wstał z łóżka.
- hej siostra – przywitał mnie. - Cześc – chyba to udawanie mi nie wychodzi bo ten kretyn od razu się zorientował – chodź muszę ci coś pokazac. - pociągnął mnie na górę do swojego pokoju. - Ej co ty wyrabiasz? Ja zaraz muszę jechac do szkoły. - powiedziałam, udając, że nie wiem o co mu chodzi. - nie udawaj, tylko mów co jest grane, bo widzę że coś jest nie tak, bo dziś w nocy Cię słyszałem plus założę się, że nie spałaś całą noc. - Fillim patrzył się na mnie poważną miną. Kurde nie powiem mu bo nie chce żeby wiedział o Justinie – Po prostu chodzi o Luka, skrzywdził mnie i to boli ale po tej nocy już się ogarnę, obiecuje – spojrzałam na niego niewinnym spojrzeniem – Natalia ale tu nie chodzi o to że mnie to przeszkadza, tu chodzi o to że nie chce żebyś tak cierpiała przez jakiegoś idiotę. przytulił mnie. - Dziękuję.

Kiedy w końcu wyszłam z domu pojechałam prosto po Broke. - Siema laska – przywitała mnie – No hej, jak tam wyspana? - Zapytałam z najbardziej udawanym uśmiechem na jaki było mnie stac i chyba to kupiła. - Nie za dobrze, w sumie miałam do ciebie dzwonic, ale nie chciałam cię budzic. - powiedziała cicho. Czyli teraz to u niej coś jest nie tak. - co jest Broke? - zapytałam z troską. - Z Codym zaczęło się pieprzyc... od kiedy ty i Luke....to i nam zaczęło się psuc... - była załamana, więc teraz to ja jej nie powiem o Justinie, nie ma mowy. 
Przez całą drogę rozmawiałyśmy o całej tej sytuacji, starałam się ją jakoś pocieszyc, ale kiedy zaparkowałyśmy i udałyśmy się do szkoły musiało paśc pytanie – a jak tam Justin? - no to się zaczęło... nie chce jej okłamywac ale nie moge bo zaraz i tak się zorientuje że cos jest nie tak. - Nie za dobrze ale nie każ mi teraz o tym opowiadac, błagam – zrobiłam maślane oczka i Broke wymiękła i pozwoliła mi o tym nie mówic.
Weszłyśmy do szkoły i rozeszłyśmy się do swoich szafek. Przy mojej już stał Justin z wyczekującym wzrokiem. Czyżby czekał na mnie? Podeszłam i się zaczęło – Natalia daj mi wytłumaczyc, prooszę, to naprawdę nie było to na co wyglądało. - Nie miałam zamiaru tego słuchac – Ale mnie to nie obchodzi, ważne jest to że mnie mówisz jedno a jak nie widze to obściskujesz się z jakąś laską na boku. Najpierw się zastanów czego chcesz a potem działaj. Bo jak na razie nie idzie ci to najlepiej. - Zamknęłam szafkę i odeszłam. Jednak pobiegł za mną – To była moja przjaciółka – Boże on jest śmieszny – Oooo tak na pewno, taka do pieprzenia dobra co nie?
- Rany, Natalia nie pieprze jej, a to co wczoraj widziałaś... - nie dałam mu skończyc, bo uważałam to za zbędne – Pozwól, że przerwę ci tą przemowę która i tak mnie nie interesuje. Po prostu sobie daruj i zapomnij o mnie, dobrze? - Odeszłam bez słowa, zostawiając go na środku korytarza. Nikt w sumie już nie reaguje na nasze kłótnie i bardzo się z tego cieszę, bo kiedyś to stawali i się na nas patrzyli jak na jakieś stwory, ale teraz mam na to totalnie wyrąbane i nie obchodzi mnie co inni o mnie myślą.
Weszłam do sali języka angielskiego i akurat zadzwonił dzwonek.

- Boże jak dobrze, koniec lekcji – Broke była zmęczona całym tym dniem, tym bardziej, że nie rozmawiają ze sobą z Codym. Jak co dzień prawie po szkole pojechałam odebrac Carly do szkoły.
Po drodze opowiedziałam wszystko przyjaciółce, a ona była jeszcze bardziej wkurzona – No co za gnój! Jak on tak może?! Że tez ma czelnośc tak przychodzic do ciebie i kłamac ci prosto w oczy! - Nie bardzo chciałam rozmawiac na ten temat, ale co ja na to poradzę, kiedyś musiałam jej powiedziec i wolałam teraz niż wracac do tego za jakiś czas.

Po ok. 15 minutach dojechałyśmy pod szkołę Carly, mała czekała już na nas pod szkoła, wię weszła tylko do samochodu i pojechałyśmy odwieźc Broke do domu, a potem same pojechałyśmy do naszego.

~*~

Przez cały tydzień Justin próbował ze mną rozmawiac, ale ja nie pozwalałam mu na więcej niż to było konieczne. Z jednej strony się stara, ale z drugiej niech idzie sobie do tej laseczki z kawiarni. No co ja poradzę na to, że nie lubię być czyjąś zabawką na chwilę. On się mną najwyraźniej chce znowu pobawic...

Jest piątek i dziś wyjątkowo po szkole nie jechałam po moją siostrę do szkoły, tata ma dziś wolne, więc to on postanowił ją odebrac.
- Haha, dobre a widziałaś Tommiego na matematyce dziś? Hahaha to było dobre jak... - Broke była zmuszona przerwac swoją retrospekcję, z powodu tajemniczej nieznajomej, która podeszła do nas i tak znikąd się przywitała – hej – ja i moja przyjaciółka stałyśmy tak chwilkę osłupiałe czego ona od nas chce. - Natalia tak? - Skąd ona zna moje imię? - Tak, a co? - zapytałam niepewnie. - Mam sprawę, możemy porozmawiac na osobności? - i w tym momencie załapałam kim ona jest. - Oooo nie...nie, nie i nie...co? Justin cie nasłał? Zapłacił to przyszłaś ze mną rozmawiac i wciskac mi jakiś kit, którego tak nawiasem mówiąc się nie bój bo i tak nie kupię? - Dziewczyna tylko przewróciła oczami. - No tak, Justin mówił, że nie jesteś łatwa towarzyszką do rozmowy jak jesteś wkurzona. - No po prostu okropna baba. Broke stała koło nas i nie wiedziała co ma zrobic. W oddali przy swoim aucie zauważyłam Justina ,,próbujacego'' się nieudolnie schowac. - Wiesz w sumie... - uśmiechnęłam się do niej – Chodź, bo chyba ktoś jeszcze musu być przy tej rozmowie. - Poszłam w stronę Biebera.
Kiedy zauwazył że idziemy w jego stronę chciał zwiac ale ja nie jestem głupia – Ej Bieber! Nie uciekaj tylko porozmawiaj z nami – Stanął, a my podeszłyśmy blisko i wtedy usłyszałam – Stary co ty w niej widzisz? - Ta dziewczyna skomentowała krótko. - Wtedy ja się do niej odwróciłam i zmierzyłam ją wzrokiem i powiedziałam – i vice versa laluniu. - Dziewczyna się oburzyła. - Dobra dziewczyny spokojnie – Powiedział Justin – Natalia to jest Sam – Pokazał na ta przemądrzałą laskę. - No i po co mi to wiedziec? - Wzruszyłam ramionami. - Porozmawiaj z nią, proszę cie. - Spojrzałam na niego wymownym wzrokiem. - Ty to jesteś chyba ostatnią osobą która może mnie o coś prosic. - Wtedy do rozmowy wtrącił się Ryan – Natalia a ze mną pogadasz? - Spojrzałam na niego i przytaknęłam głową. - No to chodźmy. Poszłam za nim troszkę dalej.
- Słuchaj to nie jest tak jak to widziałaś naprawdę – Już chciałam coś powiedziac kiedy on mi nie dał dojśc do słowa – Ale poczekaj, daj mi skończyc. Bo widzisz ten kretyn nie wie co robi, i zawsze coś teatralnie pieprzy, jak zdążyłaś już to zauważyc. - przytankęłam. - ale wiem jedno, jemu na tobie naprawdę zależy, nawet jak sobie to chłopak wybija z głowy i daj mu się tym razem wytłumaczyc, a uwierz mi wszystko zrozumiesz. - To co powiedział Ryan bardzo minie zaintrygowało, więc odeszłam od niego bez słowa i powiedziałam do Justina i tej laski o imieniu Sam. - Dobra macie 5 minut i radze Wam mnie zaskoczyc bo nie chce zmarnowac tego czasu na was. - Założyłam rękę na rękę i patrzyłam się na nich. Justin się uśmiechnął, a ta laska westchnęła i zaczęła mówic.

- Dobra więc słuchaj i nie przeszkadzaj. - ostrzegła mnie. - Ja i Justin przyjaźnimy się odkąd pamiętam i zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi, nigdy się nie pieprzyliśmy jak to powiedziałaś. Justin jest po prostu dla mnie jak brat i wiem, że w tej sprawie mogłam tylko na niego liczyc. - westchnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Bo chodzi o to, że ja nie mam matki, mieszkam sama z ojcem i nie należy on do tych wyrozumiałych ludzi. Więc kiedy zaszłam w ciąże musiał nadejśc ten dzień kiedy mu o tym powiedziałam, czyli tydzień temu i...on wyrzucił mnie z domu, a to co widziałaś to było zwykłe pocieszanie w kawiarni. Nic więcej, naprawdę nic, zero...kompletnie nic między nami nie jest oprócz przyjaźni...a uwierz mi on teraz to chyba by żadnej nie zaliczył, byle byś ty mu wybaczyła, a uwierz mi to jest...niemożliwe, jednak tobie się to udało. - poklepała Justina po ramieniu, a ten spuścił głowę. Byłam w szoku i zrobiło mi się cholernie głupio.

- Rany, nie wiedziałam, bardzo mi przykro z twojego powodu. - Patrzyłam się na nią oniemiała przez to co przed chwilą usłyszałam. - To trzeba było od początku nas słuchac, a byś się dowiedziała. - ii...znowu zrobiło się niemiło. - Dobra Sam, dziękuję ci bardzo, Ryan cie teraz odwiezie, a ja potem wpadnę do ciebie. - pożegnali się i poszła. Justin patrzył się na mnie, a ja miałam spuszczona głowę. - Pojedziesz gdzieś teraz ze mną? Nie chce żeby ludzie ze szkoły plotkowali – skinęłam glową i wsiadłam do auta. Broke już pojechała do siebie, bo to ona dziś po mnie przyjechała.
Justin odpalił samochód i wyjechał na główna drogę. Jechaliśmy w ciszy aż nie dojechaliśmy do parku. Wysiedliśmy z auta – chodź przejdziemy się – powiedział Justin i szedł przed siebie. Po chwili to ja się odezwałam – Dobra słuchaj, nie chce mi się już bawic w to wszystko, to cholerstwo jest popieprzone i już się gubię. - Stanęłam patrząc na niego, on też przystaną i jednym szybkim ruchem znalazł się koło mnie ze swoimi ustali na moich. Jak było mi zimno tak nagle przestało i poczułam motylki w brzuchu. Czy to jest możliwe? Justin całuje chyba najlepiej na świecie, jago usta są takie idealne. Założyłam mu ręce na szyje a on swoje trzymał na moich biodrach. Przechyliłam głowę aby dac mu lepsze pole manewru do popisów jego języka. Po chwili oderwaliśmy się od siebie żeby zaczerpnąc powietrza i przez chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy nic nie mówiąc. Boże co on ze mną robi? Nagle cała moja złośc minęła. Już chciał ponownie się do mnie przyssac, kiedy to ja cofnęłam głowę i załapał, że to koniec tych uprzejmości. - I co ja mam z tobą zrobic? - zapytałam z uśmiechem, wtedy to on puścił wielkiego smajla i podrapał się po głowie – Czyli co? Zgoda? - No i czemu ja tak mięknę?
- No tak, nie mam wyjścia. - Wtedy Justin tak się ucieszył, że chciał mnie znowu pocałowac, ale ja przynajmniej miałam głowę na karku i zatrzymałam go – Ale nie zapędzaj się za daleko. - Uśmiechnęłam się łobuzersko. - Oj no dobra. Ale na spacer idziemy? - Zapytał a ja przytaknęłam głową. Kiedy tak szliśmy Justin objął mnie ramieniem, troszkę nieswojo się z tym czułam bo tak to chodzą pary, ale przynajmniej ciepło mi było.
Przez całe popołudnie śmialiśmy się i wygłupialiśmy, było naprawę miło.

Justin

No i nareszcie się z Natalią dogadałem. Boże przez cały tydzień wariowałem i nie wiedziałem czy to co wymyśliłem z Sam to wypali.
Na początku nie chciała się zgodzic bo jak by nie było miała opowiedziec Natalii o swoich prywatnych rzeczach, ale kiedy zapewniłem ją, że ona nikomu nic nie powie była już bardziej na tak niż na nie. W końcu jednak udało mi się ją przekonac. 

- A co z Sam? Jak ona sobie poradzi? - Zapytała, wycia gając mnie z zamyślenia Natalia.
- Mieszka w domu samotnych matek niedaleko Nowego Jorku. - odpowiedziałem.
- Aaa, bardzo jej współczuje, bo w takim młodym wieku zostac rodzicem... ja bym nie chciała.
- No ona tez nie chciała uwierz mi, ale jednak los chciał inaczej i nic na to nie poradzimy.

Po spędzonym popołudniu z Natalią, odwiozłem ją do domu. - No to pa Justin – powiedziała. - Dobranoc, śpij dobrze – cmoknąłem ją delikatnie w usta, zarumieniła się lekko. Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi budynku i odjechałem w momencie kiedy zniknęła mi z oczu.
Nie ukrywam, że troszkę się z nią zasiedziałem, przez co teraz muszę jak idiota pędzic jak na złamanie karku na te pieprzone wyścigi. Gdyby nie potrzebna kasa w domu, odpuścił bym dziś i pojechał bym do domu. Dojechałem na miejsce, gdzie trzymamy motory i przesiadłem się z samochodu na moje cudeńko. (Tak dla przypomnienia, nie jeżdżę motorem po mieście na wyścigi, bo policja węszy i próbuje nas dorwac). Potem razem z Ryanem pojechaliśmy do fabryki, gdzie miało to wszystko miejsce.
__________________________________________________________________
Hahahaha udało się!! Dodałam! Napewt nie wiecie jaki to wyczyn...bo nie jestem na swoim laptopie tylko na soistry i to w dodatku na Imacu więc się gubię haha xD Dlatego też przepraszam za niektóre błędy. 
Mogłam dzis dodac bo nie ide jutro do szkoły (uffffff :D ) 

Proszę o komentarze, bo tak miło mi je czytac :D A chciała bym wiedziec ile Was jest, bo nie wiem dla ilu osób piszę. 

Pewnie chciałam coś jeszcze powiedziec ale tak mi niewygodnie się na tym pisze ze masakra ja nie wiem jak nasz Justin na tym pisze i normalnie funkcjonuje :P mnie by szlak jasny trafił :P 

Emmmmm...chyba tyyyle :D Hahaha xD 
@natala_belieber

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 23

Natalia
Dziś jest poniedziałek, a ja odkąd wyszłam od Jussa nie mogę przestac myślec o tym co się stało u niego zanim wyszłam. Całował mnie wcześniej ale wtedy to jakoś inaczej odbierałam, teraz wiem, głupio mi będzie na niego spojrzec w szkole. Dlatego też miałam nadzieję, że jakimś cudem nie natrafimy na siebie w szkole (nie żebyśmy mieli obok siebie szafki). Cały poranek byłam jakoś dziwnie szczęśliwa, nawet moja mama to zauważyła mówiąc – Od kiedy przyszłaś z tych zakupów jesteś uśmiechnięta, coś się stało co powinnam wiedziec? - czyżby to co się wydarzyło naprawdę miało dla mnie takie znaczenie?
Nie to niemożliwe, ja jeszcze mu przecież nie ufam... Ehhh chyba muszę porozmawiac z Broke. Ale ona mnie zabije jak jej powiem o wydarzeniu ze wczoraj. - Nie mamo, wszystko jest w porządku. - Odpowiedziałam jej po dłuższej chwili zastanowienia.

Kiedy wyszłam z domu, Broke czekała już na mnie w swoim aucie. Jej mina mówiła ''musimy porozmawiac'' czułam, że będzie to poważna rozmowa.
Weszłam do auta, zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam – Wiem, że jesteś na mnie zła ale posłuchaj co mam ci do powiedzenia, a potem zacznij na mnie krzyczec, ok? - Spojrzałam na nią. Broke przewróciła tylko oczami i skupiając się na drodze przed sobą, ruszyła w stronę szkoły. - No więc...byłam na tych zakupach z Justinem i Jaxonem jego bratem. Było naprawdę fajnie, wygłupialiśmy się i rozmawialiśmy, potem pojechaliśmy do niego bo ich odwoziłam, ale Justin zaprosił mnie jeszcze do środka. Miałam czas więc postanowiłam skorzystac z zaproszenia – W tym momencie Broke przestała patrzec tylko na drogę i z wielkimi, zaskoczonymi oczami spoglądała na mnie. Pomimo tego była cicho więc uznałam to za możliwośc kontynuowania. - I gdy weszłam zrobił herbatę i poszliśmy do niego do pokoju – Oczy mojej przyjaciółki były tak wielkie jak jeszcze nigdy, w pewnym momencie zjechała na pobocze, zgasiła silnik i pozwoliła mi kontynuowac. - No i rozmawialiśmy, potem tata do mnie zadzwonił, że mam wracac bo szkoła i lekcje. No i po prostu wstałam i powiedziałam że muszę wyjśc. - W tym momencie zauważyłam jak Broke wypuszcza powietrze z płuc. - Ale zanim wyszłam Justin mnie przygwoździł lekko do drzwi i zaczął mnie całowac i Broke to nie był niewinny pocałunek to...no troszkę zaszaleliśmy. I wszystko było by dobrze i mogło by to na mnie nic nie zadziałac jak to zwykle bywało, ale... od wczoraj chodzę uśmiechnięta od ucha do ucha. - spuściłam głowę i czekałam na kazania, ale zamiast tego poczułam jak jej ręce mnie oplatają i mocno mnie przytuliła. - Oj Natalia, Natalia nie chcę cię straszyc, ale ty się chyba na nowo zakochujesz... - Oderwałam się od niej szybko, kręcąc przecząco głową. - Nie, coś ty głupia jesteś?! To jest niedorzeczne, ja po prostu go polubiłam i tyle. - Wzruszyłam ramionami. Jednak Broke zaczęła się śmiac – Ty sama siebie próbujesz oszukac, to jest dośc zabawne. - Złapała za kluczyki które były w stacyjce i odpaliła auto. - Boże, Broke ja nie chce go spotkac w szkole to będzie niekomfortowe dla mnie – Broke ponownie zachichotała – Ale kiedyś musicie ze sobą pogadac, no chyba, że udacie że tego nie było i tyle, ale dla waszego dobra ja bym o tym pogadała. - Byłam zdumiona tym co mi powiedziała, jeszcze wczoraj na mnie naskoczyła, za to, że widuję się z Justinem, a teraz? Postanowiłam ją o to zapytac. - Broke....emm...czemu tak nagle zmieniłaś zdanie? Wczoraj byłaś gotowa mnie zabic prze ten telefon, a dziś mówisz że muszę z nim porozmawiac o co chodzi? - Spojrzała na mnie przez sekundę, a potem z powrotem spojrzała na drogę, wzięła głęboki wdech i zaczęła mówic. - Bo widzisz po naszej wczorajszej rozmowie, tak jakby wszystko sobie poukładałam i tak sobie myślę, że Justin naprawdę się stara i z tego co mówisz, nie jest już tak jak kiedyś... - Wzruszyła ramionami uśmiechając się do mnie. Ja nie wiedziałam co mam powiedziec, ale postanowiłam nie zaprzątac sobie głowy moja ciekawością ''dlaczego tak nagle'' tylko odpowiedziałam – Dziękuje, jesteś najlepsza.

Wreszcie podjechałyśmy pod szkołę. Broke zaparkowała i wysiadłyśmy z samochodu na chłód który był na zewnątrz. Następnie poszłyśmy w stronę szkoły, pech chciał, że trochę dalej, przy jednym z aut stała grupka chłopaków, a jednym z nich był właśnie Justin. Chciałam przejśc niezauważenie, ale jeden z jego koleżków, lekko go szturchnął i wskazał ruchem głowy na mnie. Udawałam, że ich nie widzę, ale odpowiednio dalej poczułam jak ktoś mnie ciągnie, podniosłam wzrok to był Bieber. - Chodź – Zaczął mnie prowadzic na tyły szkoły, usłyszałam tylko jak Broke krzyczy – Spoko, wezmę ci książki z szafki, przyjdź prosto do klasy.

Kiedy zatrzymaliśmy się pod tymi schodami co kiedyś, kiedy mnie pocałował ale mnie to się w ogóle nie spodobało. Popatrzyłam na niego, uśmiechał się. - Hej księżniczko – Pocałował mnie w policzek. Kurde właśnie tego obawiałam się najbardziej. Nie chce mu dawac niepotrzebnych nadziei bo nie mogę mu nic obiecac. Odpowiedziałam z nieśmiałym uśmiechem – Hej. - On jednak zauważył, moją niepewnośc – Ej co jest? Coś się stało? Zrobiłem coś nie tak? - Zapytał, łapiąc mnie za ręce. - Nie, tylko...to wczoraj... - nie wiedziałam jak ubrac to w słowa, po prostu nie miałam pomysłu na to co mu powiedziec ale na szczęście Justin zrobił to za mnie. - Nie przejmuj się, wiem że to nie było nic z twoje strony – Chciałam mu przeszkodzic, ale mi nie pozwolił. - ale zrozum, po prostu musiałem. Jak powiedziałaś, że musisz iśc poczułem taki impuls, że muszę cię należycie pożegnac i tyle. Jeżeli ciebie to uraziło w jakikolwiek sposób to przepraszam. - Boże on naprawdę się zmienił i... i się stara. Nie wiedziec czemu poczułam motylki w brzuchu. - Nie Justin wszystko w porządku, ale nie oczekuj ode mnie na razie nic wielkiego, bo ja jeszcze sama nie wiem co czuje. - Spuściłam głowę. Wtedy Justin wziął moją brodę w swoje palce i uniósł tak żebym patrzyła się na niego – Wiesz, nie zmuszę cię żebyś mi wybaczyła i poczuła to co ja czuje do ciebie ale, ja po prostu chciał bym, żeby było między nami dobrze. - Nagle rozbrzmiał się dzwonek – Cholera muszę iśc, przepraszam. - powiedziałam i pobiegłam do szkoły. Po drodze, zobaczyłam Luka i....Cholera on nas widział...

~*~

Była godzina 18, postanowiłam, pouczyc się chemii, bo za niedługo egzaminy semestralne, więc wypada coś umiec. Otworzyłam książkę i wypadła z niej mała karteczka – Co to? Nie przypominam sobie, żebym coś do tej książki wkładała. - Podniosłam papierek i rozłożyłam go. Było tam coś napisane: Jedź do kawiarni na skrzyżowanie ulicy 50 z 23. Dowiesz się całej prawdy o tym zakłamanym dupku.
Przyjaciel...
Dziwne...o co chodziło....Postanowiłam pojechac, bo co mi szkodzi. Tylko zastanawiało mnie czy chodzi o Luka czy i Justina. No i jaki znowu przyjaciel? Byłam trochę zdziwiona, ale zeszłam na dół i zakładając buty i płaszcz chciałam wyjśc z domu, ale usłyszałam – Gdzie ty się wybierasz? - Zapytała mama. No to mały problem... - Eeee mam ważną sprawę do załatwienia będę za niedługo. - Mama spojrzała na mnie – Jaka to ważna sprawa? - Boże czy wszystkie mamy są takie ciekawskie?! - Kolega poprosił mnie o spotkanie, bo ma do mnie jakąś sprawę, więc jadę zobaczyc o co chodzi. - W sumie to nie skłamałam, a czy to ważne czy to kolega czy koleżanka? - No dobrze, ale nie wracaj za późno – Moja mama jest jednak bardzo wyrozumiała. Wyszłam z domu i zjechałam winom na parking, następnie poszłam do mojego auta i pojechałam na wskazane miejsce.
Kiedy dojechałam, zaparkowałam niedaleko tej kawiarni i wyszłam z samochodu. Było już chłodno więc żałowałam, że nie założyłam szalika, ale ciekawośc mnie przerosła i nie pomyślałam o tym czy będzie mi ciepło czy jednak nie. Kiedy podeszłam pod kawiarnie, stanęłam i rozglądnęłam się czy widzę kogoś znajomego. Jednak pomimo moich starań nikogo nie dostrzegłam. - hmmm dziwne, czyżby ktoś sobie robił ze mnie żarty? - Pomyślałam, ale postanowiłam poczekac, może ten ktoś się spóźni.

Po 15 minutach czekania, troszkę już mi nogi odmarzały, więc postanowiłam, że jeszcze 5 minut i wracam do domu. Wieczór w Nowym Jorku swoją droga jest śliczny. Uliczne lampy oświetlające drogę, auta jeżdżące i ludzie spacerujący lub po prostu wracający z pracy. To nadaje temu miastu odpowiedni charakter. Kocham to miasto i nie zamierzam się z niego wyprowadzac, ewentualnie studia gdzie indziej, ale potem zaraz tutaj wracam. Co prawda mogła bym pojechac do Los Angeles i tam życ, bo cały rok ciepło i bez tego cholernego zimna, ale brakowało by mi zapachu powietrza tego miasta i jego zwyczajów.

Dobra, minęło te 5 minut i nadal nic, postanowiłam zawrócic do auta, ale najpierw chciała kupic sobie kawę na wynos, bo niestety czeka mnie nauka do późna.
Kiedy odwróciłam się w stronę kawiarni, w szybie zauważyłam siedzącego przy stoliku Justina, trzymającego za rękę jakąś dziewczynę. Łzy napłynęły mi do oczu, nie mogłam uwierzyc w to co widzę, a więc to tak...do mnie takie ah oh i eh ale z innych dziewczyn nie zamierza rezygnowac...Co za debil!! Zrezygnowałam z kawy i wróciłam do domu, jednak nie mogłam dac po sobie poznac że płakałam więc ogarnęłam się w samochodzie i w domu wyglądałam już normalnie. Jednak w pokoju znowu się rozkleiłam.

Około godziny 21 zadzwonił do mnie telefon to był Justin – Pfff kretyn. - Odłożyłam telefon, niech sobie dzwoni. Próbował tak jeszcze z 3 razy aż w końcu sobie odpuścił i postanowił napisac sms'a.

Od: Justin
Hej, co jest? Czemu nie odbierasz? Oddzwoń, martwię się ;*
Hahaha...kretyn...niech idzie sobie do koleżanki z blond włosami do pasa.... Boże jak mogłam być taka głupia...tacy jak on się nigdy nie zmieniają. On kocha dziewczyny, ale do zabawy... a ja niestety nie pozwolę sobie na takie traktowanie.

Po upływie 40 minut byłam już umyta i przebrana w piżamę, kiedy jednak usłyszałam pukanie. Boże to pewnie Fillip, albo co gorsza mama... - Proszę. - Powiedziałam. Do pokoju weszła Carly. - Hej kochanie, co jest? Czemu jeszcze nie śpisz?
- Przeczytasz mi bajkę? - Zapytała swoim kochanym głosikiem.
- Oczywiście. - Wzięła mnie za rękę i poszłyśmy do niej.

Kiedy mała zasnęła było już dośc późno. Nagle ktoś znowu zapukał – proszę. - Powiedziała, ale bez odzewu. Podeszłam do drzwi, otworzyłam ale nikogo nie było, pewnie mi się zdawało, ale po chwili znowu ktoś zapukał, spojrzałam za okno i zobaczyłam Justina. Przewróciłam oczami i podeszłam do miejsca w którym był. Założyłam polar i otworzyłam okno. Justin chciał wejśc ale mu na to nie pozwoliłam. - Oho...wyczuwam kłopoty... - Brawo za spostrzegawczośc... - I dobrze. Nie chce Cię tutaj, teraz, ani nigdy więcej rozumiesz? - Justin spojrzał na mnie zdezorientowany. - Ale o co chodzi?
- Teraz będziesz udawał, że nie wiesz o co chodzi? To może zapytaj tej blondyny którą tak za ręce trzymałeś dziś w kawiarni, co? - Nie wytrzymałam. Może wyszło na to, że jestem zazdrosna ale mnie to w tym momencie nie obchodzi.
- Łoooł, rozumiem, że nas widziałaś – Zrobił skrępowaną minę.
- Nie rób z siebie niewiniątka... i spadaj stąd. - Chciał zamknąc okno ale mi nie pozwolił. - Czekaj, to nie tak, naprawdę nie tak, daj mi wyjaśnic. - Boże czy każdy facet ma taką samą śpiewkę?! - Ale co ty tu chcesz wyjaśniac?! Jesteś kretynem. Wiesz zawsze myślałam, że jak się komuś coś obiecuje i na coś się deklaruje to nie działa się na 2 fronty...ile jest jeszcze takich dziewczyn którym mówisz te wszystkie wspaniałe rzeczy co mi?
- Boże Natalia... - Nie dałam mu już nic mówic – Zostaw mnie i nie podchodź więcej! - Popchnęłam go lekko i zamknęłam okno, potem zgasiłam światło i położyłam się do łóżka tyłem do okna. Próbował jeszcze pukac, ale na nic jego starania. Nie chce go więcej widziec. Czy on zawsze musi pieprzyc to co robił?!

Justin
Kurwa!! No co za zrządzenie losu?! Dlaczego ten pech przydarza się właśnie mnie?! Natalia już mnie więcej na oczy nie chce widziec...chociaż... Wpadłem na pewien pomysł. Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i zadzwoniłem do osoby, która może mi pomóc w odkręceniu wszystkiego.
_____________________________________________________
No i jest rozdział, troszkę wcześniej niż planowałam więc chyba dobrze. Wiem...niezłe zamieszanie jest, ale nie bd złe, to tak dla takiej dramaturgii ^^

Piszcie w komentarzach Waszą opinię na temat rozdziału. Jeśli macie jakieś pytania piszcie do mnie, wejdźcie w zakładkę ''Kontakt'' i piszcie, zawsze odpowiadam :D

Zapraszam do zakładki ''Informowani'' wpisujcie się a będziecie poinformowani o nowym rozdziale :D

@natala_belieber

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 22

 Dziś niedziela, jak tylko wstałam postanowiłam napisac sms'a do Justina, ale najpierw chyba zmienie jego nazwe z mojego telefonu z 'Idiota' na zwykłe 'Justin'. Więc napisałam:

Do: Justin
To co zakupy dziś?
Ciekawa jestem co mi odpisze, może coś w rodzaju 'eee zmieniłem zdanie'
Ale po chwili przyszedł sms

Od: Justin
Ooo czyli ty nadal uparcie chcesz kupic Jaxonowi tą kurtkę?
Haha, wiedziałam, jemu nadal ten pomysł się nie podoba, a ja po pierwsze naprawdę chce pomóc, a po drugie naprawdę lubię zakupy.

Do: Justin
Tak i zdania nie zmienie, to jak o 13 pasuje? Może zahaczymy o McDonalds? :D
Zaproponowałam, no bo kto nie lubi McDonalda?!

Od: Justin
Eeeee no niech będzie. ;)
No i zmiękł. Cel osiągnięty!

Do: Justin
To super bądźcie gotowi, przyjadę po Was tylko pamiętaj nic nie mów Jaxonowi to niespodzianka :P
Justin dośc szybko odpisuje, więc chyba mu się nudzi. Jest godzina 10 więc akurat zdążę się przygotowac.

Od: Justin
Ok. Do zobaczenia ;)
Po śniadaniu poszłam się umyc. Kocham mój ulubiony truskawkowy żel już się kończy, więc dziś przy okazji kupie go w centrum handlowym. Założyłam bieliznę i zabrałam się, za suszenie włosów. Postanowiłam jednak, że dziś je pokręce. Wzięłam lokownice i specjalny spray do loków. Zajęło mi to dobre 40 minut, ale efekt uzyskałam satysfakcjonujący. Następnie weszłam do garderoby i wybrałam czarne rurki i białą, dopasowaną koszulkę z brązowym, cienkim paskiem na talii i brązowy troszkę dłuższy sweter.
Potem kiedy już założyłam na siebie ubrania poszłam do łazienki, żeby się pomalowac, wyciągnęłam kosmetyczkę i najpierw nałożyłam podkład, potem zrobiłam kreski na oczach i na koniec tusz do rzęs. Nie jestem zwolennikiem wielkiego make-up'u. Więc mój jest skromny. Kiedy wychodziłam z łazienki do pokoju weszła moja mama. - Cześc skarbie, wybierasz się gdzieś? - Zapytała, zamykając za sobą drzwi. - Tak umówiłam się i jadę do centrum handlowego, chcesz coś? - Odpowiedziałam szukając odpowiednich kolczyków w moim kuferku z biżuterią. - Nie dziękuję, a powiedz mi bardzo ci się spieszy? - Ojj...wyczuwam poważna rozmowę. Spojrzałam na mojego iPhona – W sumie to jest 11.30 to mam jeszcze jakieś 15 minut, a co jest? - Zapytałam zakładając czarne kolczyki w kształcie kulek. - Bo ostatnio chodzisz jakbyś udawała, że wszystko jest w porządku, że nic się nie stało. Kochanie tak nie można, nie trzymaj tego w sobie. - Czy chodzi jej... o tak chodzi jej o Luka. - mamo słuchaj, - zaczęłam – To nie tak że trzymam to w sobie, po prostu uważam, że nie ma o czym mówic, to był błąd i to duży, że w ogóle z nim byłam. - Spuściłam głowę siadając na łóżku. - Ale Natalia... - Czyżby moja mama nie cieszyła się z tego, że nie płacze po rozstaniu? - Słuchaj mamo....nie byliśmy ze sobą niewiadomo jak długo więc nie ma też do czego wracac, co wspominac, a po drugie cały czas się ostatnio kłóciliśmy więc w sumie ten cały związek mi zbrzydł. - Moja mama otworzyła buzie, ale po chwili ją zamknęła. Zaszokowałam ją tym co powiedziałam, ale to była prawda, Luke to była pomyłka i ja dobrze o tym wiem. - No cóż, dobrze, skoro tak mówisz, ale pamiętaj że jak będziesz chciała porozmawiac, to możesz na mnie liczyc. - Przytuliła mnie. - Oj mamo dziękuję, to bardzo miłe. Kocham Cię. - Po chwili oderwałam się od niej i spakowałam portfel, telefon, dokument, potrzebne kosmetyki na wszelki wypadek do czarnej dośc dużej torebki. - Swoją droga ślicznie wyglądasz. - Zauważyła moja mama. - Pozdrów Broke, dawno jej u nas nie było – Oj....ona myśli, że ja się z Broke idę spotkac... no cóż może niech na razie tak myśli. - Dobrze, przekaże jej. - Uśmiechnęłam się i sięgając po kluczyki od auta, schowałam je w torebce.
Założyłam moje czarne wiązane botki na obcasie oraz czarny płaszczyk i beżowy szalik. Jest listopad, więc jest już coraz zimniej w Nowym Jorku. - Ooo zapomniała bym, parasol! - Krzyknęłam i pobiegłam do łazienki po niego. - Dobra mogę już iśc, papa, nie czekajcie na mnie z obiadem nie wiem kiedy wrócę. - Powiedziałam, ale tata wyszedł i zaczął mędrkowac – Nie za późno bo masz naukę, a egzaminy semestralne się zbliżają. - Ehhh mój tatuś...
- Dobrze, przecież pamiętam. - Przewróciłam oczami i wyszłam z domu. - Nareszcie. - Poszłam do windy, która zwiozła mnie do podziemnego parkingu. Poszłam do mojego samochodu, otworzyłam go i weszłam do środka, odłożyłam torebkę, na fotel pasażera i odpaliłam auto. Wyjechałam na ulcę i pojechałam pod blok Justina. Włączyłam radio żeby mój wspaniały humor był jeszcze lepszy, ale w pewnym momencie zadzwonił mi telefon, jedną ręką wyciągnęłam go z torebki i odebrałam nie patrząc na to kto dzwoni – halo?
- No siema laska, jak tam? - To była Broke.
- Hejka, a dobrze, właśnie jadę na zakupy. - Oznajmiłam jej – Jak to? Beze mnie? Z kim? - Oł...to się wkopałam....yyyy a niech będzie powiem jej prawdę – ale nie krzycz okej? - Najpierw musiałam zadbac o to, żeby nie krzyczała. - No dobra, ale już czuje że mi się nie spodoba to co mi powiesz – Ostatnio jak z nią rozmawiałam powiedziałam jej o wagarach i Luku, ale nic nie wspominałam o Justinie. - Z Bieberem. - Nooo i chyba wolała bym żeby krzyczała od tej głuchej ciszy która dostałam w zamian. - haloo, Broke jesteś tam?
- Tak, ale nie wiem czy się nie przesłyszałam. Z kim jedziesz na te zakupy?
- Z Justinem.
- Natalia wiem, że miałam nie krzyczec ale...Co ty do jasnej cholery robisz?! Znowu pakujesz się w to gówno?! Dobrze wiesz jak było i chcesz przechodzic przez to jeszcze raz? Belle przed nim ostrzegałaś a sama robisz to co robisz!!! - Aż mnie ucho zabolało. - Ej Broke spokojnie, to jest tylko takie tam spotkanie koleżeńskie...ja ci nie mówiłam ale wtedy jak zobaczyła Luka i uciekłam do parku to on za mną pobiegł... i spędził ze mną cały dzień, potem zabrał na pizzę, a wieczorem choc bardziej w nocy zadzwonił bo była burza. On się zmienił naprawdę.
- Tak jasne, wtedy też tak mówiłaś że nie warto nikogo słuchac bo on jest super i w ogóle. - No nie...ona zaczęła mi psuc dzień... - Broke przepraszam, ale nie mam czasu rozmawiac, właśnie podjechałam pod blok Justina, paaa – Rozłączyłam się, a następnie zaparkowałam. Justin z Jaxonem już czekali na mnie. Obniżyłam szybę – Siemka, wsiadajcie. - Uśmiechnęłam się. Jaxon wszedł na tyły, a Justin na stronę pasażera więc musiałam zabrac torebkę i dac Jaxonowi żeby położyło koło siebie. - Hej – Justin się przywitał, a następnie jego brat. - To co, możemy jechac? - Zapytałam.
- A gdzie? - Czyli Justin nic nie powiedział małemu, cieszę się. - Niespodzianka.
Wyjechaliśmy na ulice i pojechaliśmy do Centrum handlowego.
- Zdziwiłem się, że chcesz się spotkac – Justin powiedział krótko.
- Przecież nie kupie małemu kurtki na oko, co nie? - Powiedziałam szeptem.
- No tak, a już myślałem, że się za mną stęskniłaś. - udał urażonego. - No na to sobie panie Bieber trzeba zasłużyc, hahaha – Zaśmiałam się. - No cóż, to sobie jeszcze poczekam, tak w ogóle to ślicznie wyglądasz. - Chyba się zarumieniłam...ale dobrze ze mam na sobie makijaż więc nie będzie tego widac. - Dziękuję ty też wyglądasz spoko, ale dziwie ci się że nie jest ci zimno. - Powiedziałam. Był ubrany w jeansy, supry, cienką bluzkę z dekoltem w trójkąt i bluze z kapturem. - Mnie zimno nie przeszkadza. - Uśmiechnął się do mnie.

Po ok 20 minutach byliśmy na miejscu, wjechaliśmy na parking i wysiedliśmy z auta. Wzięłam moją torebkę i otworzyłam bagażnik. I ściągnęłam szalik i płaszcz. - Ty Jaxon też możesz swoją kurtkę ściągnąc – Mały podał mi ją. Kiedy odwróciła się by zamknąc klapę od bagażnika mogłam poczuc ciepłe powietrze by moim uchu – teraz wyglądasz jeszcze piękniej – Poczułam...kurde...to chyba motylki. Uśmiechnęłam się i zatykając kosmyk włosów za ucho podziękowałam mu. - Heh, dziękuję, ale teraz chodźmy.
- A gdzie idziemy? - Teraz mogłam mu powiedziec.
- Jaxon twój brat postanowił kupic ci kurtkę, a ja idę, żeby wam pomóc ładną jakąś wybrac. - Małemu zaświeciły się oczy i aż wskoczył na Justina. - Dziękuuuuję Justin!! - Przytulił go i nie chciał puścic, a mnie ten większy puścił zakłopotane spojrzenie.
Kiedy weszliśmy do galerii Justin znowu zaczął – Co ty wymyśliłaś, przecież ty mu kupujesz.
- Ale on nie musi wiedziec, prawda? - Zapytałam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Nie, tak się nie umawialiśmy. - Wtedy postanowiłam użyc mojej tajnej broni, objęłam jego rękę i powiedziałam – Oj no nie bądź taki, wyluzuj się, patrz jaki mały jest szczęśliwy. - Zadziałało, bo Justin się uśmiechnął, a po chwili spojrzał na mnie – Co jest? Co się tak na mnie patrzysz?? - Uśmiechnęłam się. - Bo wiesz czego mnie do szczęścia brakuje? - Zapytał.
- mmm? No czego? - Poczułam jak łapie mnie za rękę i splata nasze palce razem. Podniósł nasze dłonie do góry i powiedział – Tego. - Zmieszałam się i wzięłam swoją rękę od niego – Emmm Justin nie teraz, nie dziś proszę...
- Okej, jak sobie życzysz. - Uśmiechnął się.
- Dobra idziemy tutaj – wskazałam palcem na sklep. Weszliśmy do środka i Jaxon szukał odpowiedniej kurtki dla siebie. Jednak nie znaleźliśmy tam nic fajnego i odlotowego jak to ujął młody Bieber.
Chodziliśmy tak po galerii dobrą godzinę, zanim znaleźliśmy odpowiedni sklep. Jaxonowi od razu wpadła w oczy kurtka która była na wystawie. Była cała niebieska i jak potem się okazała ciepła i porządna. - ja chcę tą! Proszę, proszę! Justin mogę? Kupisz mi ją? - widziałam jego zmieszanie bo wiem, że chciał znac cene – Ile kosztuje? - Jaxon się ubierał zadowolony, a my mogliśmy spokojnie porozmawiac. Wziął metkę i chyba się załamał... - 450 dolarów?? Nie, Natalia zdecydowanie nie. - kręcił przecząco głową. - Oj daj spokój masz tutaj kasę i idź zapłac. - Odwróciłam się, żeby uniknąc dalszej konwersacji. Justin poszedł do kasy.

Kiedy wyszliśmy ze sklepu Jaxon rzucił się na Justina – Dziękuję! Jesteś najlepszym starszym bratem na świecie! - Widziec małego szczęśliwego to sama przyjemnośc.

Justin

-
Ale Natalii też należy się słowo dziękuję. - Powiedziałem do Jaxona. Mały podziękował jej. Ale ja nadal źle czuję się z tym, że to ona a nie ja teraz kupuje, mu kurtkę. Cholera...ale ze mnie głowa rodziny... Nagle poczułem jak ktoś mnie szturcha – to teraz ja muszę zajśc do paru sklepów wytrzymacie? - Natalia zapytała.
- Pewnie, z miłą chęcią ci potowarzyszymy. - Uśmiechnąłem się do niej.
- No to chodźmy.

W sumie spodziewałem się wielu rzeczy, ale nie tylu babskich sklepów. Natalia kupiła sobie jakieś ''niezbędne'' kosmetyki, potem kupiła spodnie i bluzkę.
Dziś muszę przyznac wygląda niesamowicie inaczej niż zwykle. Choc nie mówię że kiedykolwiek źle wyglądała, bo zawsze wygląda ślicznie.

- To co? McDonald's? - Zapytała.
- Taaaaaaak! - krzyknął zadowolony Jaxon. Boże co ta dziewczyna z nami robi, uszczęśliwia jednocześnie i małego i mnie.
- No to na górę. - Dodała z wielkim uśmiechem. Za ten uśmiech to każdy by zabił, a dziś uśmiechała się właśnie do mnie. Widziałem zazdrosne spojrzenia wszystkich facetów, zadowolenie to mało powiedziane, ja byłem w siódmym niebie.

Kiedy doszliśmy do kolejki Natalia uzgadniała z Jaxonem co mu kupic, a ja stałem koło nich patrząc się jak się śmieją. - A tobie co wziaźc? - zapytała.
- Co? Nie, ja nic nie chce.
- Nie ma, nie chce...pora na jedzenie, bo jest godzina 16.
- Weź to co i ty bierzesz dla siebie tylko że ja chce cole – Puściłem jej oczko.
- Dobra, chyba soczku bym Ci nie wzięła. - Natalia zamówiła i poszliśmy gdzieś usiąśc. Tutaj jest tyle ludzi, że cudem znaleźliśmy 3 wolne miejsca dla nas.

Ok 18 Natalia odwiozła nas do domu. - wejdziesz na górę? - Zapytałem – napijesz się czegoś może, hmm?
- W sumie czemu nie. - Wyszliśmy z auta i poszliśmy na górę. Jak tylko otworzyłem drzwi do domu Jaxon krzyknął – Mamo! Patrz co mi Justin kupił! - Pobiegł nie rozbierając się już z nowej kurtki do salonu gdzie mama prawdopodobnie oglądała jakiś program. - To czego się napijesz?
- Herbaty, z cytryną – Uśmiechnęła się.
Weszliśmy do kuchni i zacząłem robic to co Natalia sobie zażyczyła. Nagle do kuchni weszła mama – Justin, skąd miałeś tyle pieniędzy na taką kurt.... - moja mama zauważyła że Natalia jest u nas. - O witaj kochana, przepraszam nie wiedziałam, że jesteś.
- dobry wieczór. - Znowu się uśmiechnęła.
- Mamo, to nie ja kupiłem mu kurtkę, tylko Natalia.
- Co? Ale czemu? Taka droga, nie stac nas na oddanie Ci takiej sumy – Powiedziała mama.
- Ale ja nie chce nic, to jest prezent ode mmnie. Radośc małego z niej oddaje mi więcej niż jest warta. - Mama teraz spojrzała na mnie – Nie patrz tak, z nią nie ma dyskusji.

Po dłuższym przekonywaniu mojej mamy, w końcu przyjęła do wiadomości ze to prezent. - Dobrze idźcie do pokoju nie zatrzymuje was.

Weszliśmy do mnie, dobrze, że posprzątałem dziś. - Twoja mama jest świetna. - Odezwała się Natalia. - Dzięki, może będzie mi kiedyś dane poznac twoją mamę. - podałem jej kubek z herbatą.

Po ok 30 minutach ktoś do niej zadzwonił, była lekko zdenerwowana. - Coś się stało? - Zapytałem, zmartwiony.
- Nie, tylko tata już za mną dzwoni, wiesz....nacisk na edukacje. - Powiedziała poważnym tonem.
- Aaa rozumiem, no nic, to cie nie zatrzymuje, lec się edukowac i dziękuję, jeszcze raz za Jaxona. - Przeczesałem dłonią włosy. - Nie ma za co naprawdę. - Natalia miała już otworzyc drzwi od pokoju kiedy postanowiłem ją zatrzmac – Czekaj.
- Tak? - odwróciła się, a ja przygwoździłem ją lekko do ściany i pocałowałem. Nie stawiała oporu, wręcz przeciwnie przekręciła głowę w bok tak, żebym miał lepszy dostęp do jej ust. Które były takie idealne. Postanowiłem pogłębic pocałunek i dodac do niego język. Dziwne jest to, że nic nie powiedziała. Po chwili zaczerpnęliśmy powietrza którego nam zabrakło, i kiedy miałem pocałowac ją ponownie, zatrzymała mnie – Chyba powinnam już iśc Justin, zasiedziałam się. - Odprowadziłem ją do drzwi i potem zamknąłem je za nią.
Ten dzień jest tak idealny, że nie mogę uwierzyc, że nie śnie. W końcu zacząłem widziec cień szansy na to, że ja i Natalia...że my kiedyś znowu będziemy razem.
___________________________________________________
I jest kolejny rozdział :D Mam nadzieję, że Wam się podoba. Komentujcie, jak macie pomysły na jakies wątki to możecie smiało pisac, ja zawsze jestem chętna i cekawa Waszych pomysłów :D Dzis piszę juz 32 rozdział tego opowiadania plus mam pomysł na nowy wątek, i powiem Wam że nie mogę się doczekac aż przeniose go na komputer :D

Zapraszam Was na facebooka na fanpage o Jussie :D Facebook :D

Zawsze jak pisze te notki to nie wiem co napisac a wsześniej jest tyle spraw które chciała bym Wam powiedziec.... :D
A no oczywiście pyutanie moje jest takie Czy idziecie i kiedy na Believe do kina? Ja jade do Krakowa do multikina wybiera się tam ktoś? :D

@natala_belieber