środa, 27 listopada 2013

Rozdział 17

 - Justin? Natalia? O co tu chodzi? - Luke był lekko zmieszany. W sumie nie dziwie mu się, bo ja i Bieber od zawsze się nienawidzimy a teraz on u mnie w domu, troszkę niefajna sytuacja? Co ja mam mu powiedziec?
- O nic? Nie masz lepszych zmartwień niż zastanawiac się co tu robi Justin? Przywiózł Carly misia którego zostawiła jak była u jego brata tyle – Powiedziała z pretensją żeby przypomniało mu się, że jestem na niego wkurzona.
- Dobra, też racja. W każdym razie Natalia ja chciałem Cię przeprosic, zachowałem się jak totalny idiota naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. Kocham Cię i mi na tobie cholernie zależy. Przepraszam. - Chciał się do mnie przytulic ale ja odruchowo zrobiłam krok w tył.
- Nie wiem, po prostu to powinno być tak, że ja chce czuc że mogę na tobie polegac w każdej sprawie i zawsze obojętne o jakiej porze, a ty totalnie mnie zlałeś. To boli. - Automatycznie powróciły do mnie wspomnienia.
- Natalia... - Znowu się do mnie przysunął, ale ja również się odsunęłam w tył. Justin musiał to zauważyc bo zainterweniował. - Stary widzisz, że ona nie ma ochoty z tobą rozmawiac daj jej spokój. - No to troszkę dziwne...że Justin staje w mojej obronie.
- To nie twoja sprawa Bieber.
- Słuchaj, zostaw ją lepiej w spokoju, dobrze ci radzę.
- I kto to mówi? Czy to nie przypadkiem ty codziennie się z nią kłócisz i wyzywasz? Czy to przypadkiem nie na tobie się zawiodła? - Tego już było za dużo.
- Dosyć! - Krzyknęłam, bo wspomnienie tego wszystkiego wróciło i ten ból. To jest okropne bo pomimo tego że to Justin stanął w mojej obronie, to ja jestem na niego wkurzona nie na Luka.
- Ciekawe co na to wszystko Kate? - Co? Jaka Kate? O co chodzi? Przez spojrzenie Luke przeszła złośc, dosłownie...
- Zamknij się! - Powiedział głośno. Już Justin chciał odpowiedziac, kiedy to ja postanowiłam zabrac głos. - Jaka Kate? O co chodzi?
- Nie słuchaj go mówi jakieś głupoty. Dobrze wiesz, że on zawsze robił ci na złośc, teraz kiedy widzi, że jesteś ze mną to musi coś zepsuc, nie wierz mu. - To miało sens i to mogła być prawda. Justin który narobił mi świństwa i często się kłócimy, co prawda powiedział, że przeprasza i że chce odbudowac zaufanie więc po co miał by kłamac? Choc z drugiej strony on może mieć cel w tym i chce zrobic to co ostatnio....Nie wiem zagubiłam się.
- Justin...Nie wiem..wyjdź, po prostu wyjdź – Spuściłam głowę, bo co ja mogę więcej. Nie wiem co ja mam teraz zrobc, moje obawy przejęły górę i postanowiłam zaufac Lukowi.
Justin przeszedł kolo Luke i wyszedł.
- Nie przejmuj się nim, to jest kretyn. - Ale na Luka nadal byłam zła w sumie to teraz chciałam być sama. - Luke...ty też już idź, chce zostac sama.
- Ale wierzysz mi prawda? - Zaczął się dopytywac.
- Tak, nie mam podstaw żeby ci nie wierzyc. - Uśmiechnęłam się do niego troszkę słabo.
Kiedy wyszli, nastała cisza, ja stałam jak wryta i dosłownie oczy same mi się załzawiły. O co chodziło z tą całą Kate? Może Luke coś przede mną ukrywa i Justin chce mnie przed tym uchronic? Albo to Luke mówi prawdę, bo Justin chce mi znowu coś zrobic... naprawdę nie wiem.
W pewnej chwili poczułam jakiś smród, otarłam szybko łzy i pobiegłam do kuchni, gdzie niestety mięso się spaliło, a makaron rozgotował...jedynie sos został. Nie miałam na nic siły. W tym momencie przyszli rodzice z Carly i Fillipem.
- O rany co się spaliło? - zapytała mama, wchodząc do Kuchni. - A co ty płakałaś? - Przed moją mamą nic się nie ukryje. - Nie, wydaje ci się. - Rany to jest okropne, kiedy masz ochotę się wypłakac na czyimś ramieniu a nie możesz bo jak byś tylko powiedziała o wszystkim np. w moim przypadku mamie to bardzo by się zmartwiła, a poza tym nie chce jej o niczym mówic. Fillipowi też nic nie powiem, bo zrobił by się bardziej nadopiekuńczy.
- Co jest młoda? - Zaczął mój kochany starszy brat.
- Nic, raaany dajcie mi spokój... - wyszłam z kuchni. - Jak ty się zachowujesz? Wróc tutaj natychmiast. - Tata był zły, że odniosłam się do nich w ten sposób, ale mnie było już wszystko jedno. Jedyne co powiedziałam to – Przepraszam – wchodząc na górę po schodach.
Weszłam do mojego pokoju, zamknęłam drzwi i nie mogłam nic zrobic rozpłakałam się , bo niedośc że oboje namieszali mi w głowie, to jeszcze wspomnienia i ból związany z Justinem wrócił.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, nie odezwałam się, więc usłyszałam, że osoba która chciała wejśc po prostu ostrożnie otworzyła drzwi i usiadła na moim łóżku. - Natalia, co jest? - To był Fillip. - Nic daj mi spokój. - Nie miałam ochoty z nim rozmawiac, w sumie z nikim. - Chodzi o tego Luka? Coś ci zrobił?
- Nic mi nie zrobił, po prostu...ehhh Fillip ty tak dużo nie wiesz. Chocbym chciała to nie opowiem ci tego wszystkiego bo po prostu nie jestem w stanie. Nie chce przechodzic przez to jeszcze raz, nie każ mi proszę cię. - Przytulił mnie do siebie. - Okej, nie musisz mi mówic. Spokojnie, jestem tutaj, nie płacz. - Tak bardzo chce wybaczyc Justinowi ale nie mogę mój strach mi na to nie pozwala. To jest sytuacja bez wyjścia.

Justin
Nie mogę uwierzyc, że ten idiota tak ją okłamuje! Przecież sam na własne uczy słyszałem jak Luke i Cody rozmawiają, na temat byłej Luka Kate. Ona do niego dzwoni i wypisuje a jemu się to podoba. Ona chce do niego wrocic a on się waha. Ogarniacie to?! WAHA SIĘ!
Nie mogę siedziec bezczynnie i przyglądac się temu, ona na to nie zasługuje, to jest jakiś chory układ. Muszę coś zrobic, zanim on ją skrzywdzi. Pogadam z Lukiem i przemówię mu do rozumu.
Wyszedłem z domu i kiedy chciałem wyjśc złapała mnie moja kochana siostra Jazmyn. - A ty gdzie? Ja teraz idę na dodatkową matematykę, musisz zostac z Jaxonem, albo weź go ze sobą. - Nie mogę przecież, bo nie wiem jak skończy się ta moja rozmowa z Luke. - Kurde no dobra idź. - W tym czasie poszedłem do Jaxona. Bawił się w swoim pokoju żołnierzami. - No siema młody, co tam?
- A dobrze, tylko tęsknie. - Jak zwykle kiedy mama nie wraca dłużej do domu.
- Ale mama będzie za jakieś 2 godziny, spooko. - Klepnąłem go lekko w ramie.
- Ale nie za mamą, za Carly. - Spuścił głowę w dół. Zrobiło mi się go szkoda, więc postanowiłem go jakoś pocieszyc. - Wiesz co? Pogadam z Natalią w szkole, może przywiezie Carly do nas co ty na to? - Jego wielki uśmiech aż mnie zaskoczył. Strasznie się ucieszył z mojego pomysłu. Skakał i krzyczał – Hura! Hura! - Zacząłem się z niego śmiac. Staram się być dobrym starszym bratem i również chce dawac im dobry przykład, więc oczywiście nie mówie im o niczym złym co robie, a tego gówna jest dużo w moim życiu. Z rozmyślania wyciągnął mnie Jaxon – A ty często rozmawiasz z Natalią w szkole? - Ehhh no i zaczyna się temat, który chciałem ominąc. - Wiesz niestety szkoła jest duża i nie chodzimy razem nawet na zajęcia bo ja jestem starszy od niej. - Dobra wybrnąłem. - A to w takim razie tęsknisz za nią? - Yyy..albo jednak nie. - Wiesz Jaxo to nie jest takie łatwe jak ci się wydaje – Zacząłem mówic, ale zauważyłem jak przewraca oczami więc postanowiłem odpowiedziec krótko – Ale jak chcesz wiedziec to nie, nie tęsknie, bo nie jesteśmy aż takimi przyjaciółmi jak ty z Carly. - Nooo to proszę o gromkie brawa, bo wyszła mi ta odpowiedź.

Po zabawie z moim bratem, postanowiłem spojrzec na materiał do testu z historii który będzie jutro. Nie bardzo mi się chciało, więc po 10 minutach zrezygnowałem i postawiłem wszystko na farta. Nie mogłem się skupic, to jest cholernie trudne. Byłem tak sfrustrowany, że musiałem zapalic jointa. Otworzyłem szafkę i wyciągnąłem jednego skręta. Otworzyłem okno i zapaliłem. Pozwoliłem aby dym wypełnił moje płuca, to jest cholernie dobre uczycie. Przywykłem do palenia tego więc nie mam już faz po jednym.
Nagle zadzwonił mój telefon, wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem nie patrząc kto to był. - Tak?
- Musimy się spotkac, teraz Bieber. - Głos Luke był zdecydowany w tym co mówił.
- Wybierałem się do ciebie ale musiałem to przełożyc bo wypadła mi ważniejsza sprawa. - Powiedziałem spokojnie, żeby Jaxon przypadkiem nie przyszedł sprawdzic czemu krzyczę, plus nie mogłem pozwolic, żeby zobaczył mnie z jointem. - Słuchaj nie obchodzi mnie co masz do roboty, musimy się spotkac teraz, rozumiesz? - Czy on się jeszcze nie nauczył że mnie się nie rozkazuje? - Słuchaj po pierwsze to nie pomyliło ci się z kim rozmawiasz? A po drugie, nie mogę, przyjadę do ciebie jak będę dał rade. - Powiedziałem bardziej zdecydowanym tonem, tak żeby mnie zrozumiał dobrze i wyraźnie. - Ta jak chcesz.
Zakończyłem rozmowę i zaciągnąłem się skrętem ponownie.

Po 10 minutach kiedy już byłem spokojny i wypaliłem swoją działkę leżałem na łóżku i rozmyślałem na temat Natalii i tego co ostatnio się porobiło. Zaczęła się do mnie chyba powoli przekonywac, z tym że ja wiem, że ona nadal boi się że ja chcę ją ponownie oszukac, a to nie jest prawda. Ja rok temu no zrobiłem to świństwo, ale to było silniejsze niż by się mogło wydawac, chęc wygrania tego pieprzonego zakładu była silniejsza. Rany ale ja jestem popieprzony głupie 100 dolarów było ważniejsze od uczuc dziewczyny która już wtedy zaczęła mi się podobac. Ale nie ważne, nie chce o tym opowiadac. Natalia nie jest dziewczyną jak inne, ona nie lubi się stroic w szpilki, sukienki i tego tupu ciuchy, ona woli trampki, bluzy i czapki a i tak wygląda seksowniej niż nie jedna dziewczyna w kiecce.
- Juuuuustin. - Jaxon mnie zawołał, więc musiałem podnieśc swoje szanowne 4 litery i iśc do niego, sprawdzic co chce. Wyszedłem z pokoju, gdzie jeszcze unosił się zapach marihuany. Zamknąłem za sobą drzwi i poszedłem, przez przedpokój do salonu gdzie znajdował się mój brat. - Co się stało? - Stojąc w drzwiach zapytałem się wciąż bawiącego się żołnierzykami Jaxona. - Jestem głodny, zrób mi kanapkę, z szynką, serkiem i pomidorem. - powiedział, nie przestając się oczywiście bawic.
- Już się robi smyku. - uśmiechnąłem się i poszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem wszystko co potrzebne do zrobienia kanapki.

- Jaxon, chodź po kanapkę. - Zawołałem go. Po chwili usłyszałem jak idzie do kuchni – Dziękuję Justin. - Uśmiechnął się i wyszedł z talerzem do pomieszczenia obok.

Kiedy posprzątałem bałagan który zrobiłem podczas mojego jakże wielkiego ''gotowania'' Do domu przyszła mama. - Witaj kochanie. - Jej uśmiech od razu poprawił mi humor. - Cześc mamo, przepraszam cię, ale muszę gdzieś wyjśc, ale wrócę jak najszybciej. - Pocałowałem ją w policzek i zabrałem kluczyki od auta. - Weź kurtkę! - Krzyknęła moja mama zanim zamknąłem drzwi. - nie potrzebna mi jest. - odpowiedziałem i poszedłem do samochodu.

Odpaliłem silnik i wyjechałem na ulice. Dom Luka jest daleko więc zanim do niego dojechałem minęło 30 minut. Otworzyłem okno i pozwoliłem aby powietrze wpadło do środka auta, bo był okropny zaduch w środku. Włączyłem radio i słuchałem muzyki.
Kiedy dojechałem pod dom Luka, wysiadłem z auta, po czym je zamknąłem i podszedłem pod drzwi. - Idę. - Oznajmił mi w drzwiach i wyszedł na zewnątrz. Przeszliśmy się kawałek bo nie chciałem wzbucac potencjalnej bójki pod jego domem.
- Słuchaj odczep się ode mnie i Natalii, rozumiesz? - Zaczął rozmowę.
- Bo co? Słuchaj nie możesz jej tak okłamywac! Ona za dużo przeszła.
- I kto to mówi? Co? Czy ty siebie słyszysz? - Wystawiał moją cierpliwośc na próbę.
- Słuchaj doskonale wiem co zrobiłem, ale też wiem że kolejna taka sytuacja może ją totalnie zniszczyc. - Starałem się kulturalnie mu to jakoś wytłumaczyc.
- Zamknij swój ryj i nie wtrącaj się w nie swoje sprawy Bieber. - Nie no ja naprawdę chciałem być kurwa kulturalny ale nie pozwole mówic do siebie takim tonem, w tym momencie mogłem mu tylko przywalic.
_________________________________________________________________

No i tak, mam troszkę wolnego to postanowiłam dodac rozdział bo przez najbliższy tydzień nie będę miała czasu na pisanie, ani dodawanie rozdziałów.

Kolejna sprawa to jeśli chcecie za[rawszam do zobaczenia na zakładkę BOHATEROWIE dodałam 2 nowych i możecie zobaczyc teraz jak wyglądają :D

Następna sprawa dziękuję, za komentarze, ale była bym wziędzna gdybyście wszyscy komentowali, to tak strasznie dodaje poweru do pisania kolejnych rozdziałów :D

No i wreszcie klikajcie na ankiete na prawo, bardzo bym chciała zobaczyc ile Was jest i czy jest wgl pisac ;]

Hmmm...pewnie o czymś jeszcze zapomniałam, ale no napewno zapraszam do zakładki INFORMOWANI gdzie możecie podac do siebie kontakt a ja bd informowała o rozdziale, kiedy się takowy pokaże, bo jak sami wiecie nie pokazują się one regularnie ze względu na moje obowiązki ;/

Dobra rospisałam sie :D haha xD 

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 16

 - Gotowe! - Obudził mnie głos Justina.
- Mmm co gotowe? - Zapytałam.
- Posłuchaj. - Chłopak wszedł do auta i je odpalił.
- Działa! - Wstałam i nie mogłam uwierzyc. - Jesteś wielki, dziękuję! - I niestety ale emocje wzięły górę, rzuciłam mu się na szyję. - dzięki, dzięki, dzięki!!
- Hehe, nie ma sprawy, cieszę cię, że mogłem pomóc. - Objął mnie.
- Emm tak, sorry. - Zmieszałam się.
- Nie ma za co, jak dla mnie możesz tak częściej. - uśmiechnął się szeroko.
- Tak w ogóle to która godzina? - Zapytałam.
- 3.
- Co? To ty tak długo nad tym siedzisz i nie śpisz?
- No tak, co w tym złego?
- Jak ty potem będziesz funkcjonował?
- Żeby to pierwszy raz, kiedy zarywam noc. - No tak w tej kwestii się z nim zgodzę, ale pierwszy raz przeze mnie. - Oj no dobra to chodźmy już do domu.
- Ok, to do zobaczenia w poniedziałek. - Powiedział.
- Ooo nie! Nie puszczę cię tak późno do domu, zwłaszcza teraz kiedy jesteś zmęczony. - Pokiwałam przecząco głową i biorąc go za rękę zaprowadziłam do mieszkania.

- To jeszcze tylko wezmę prysznic.
- ok. - powiedziałam, przygotowując mu miejsce na kanapie.
W międzyczasie rozhulała się straszna burza, no to ja posrana na kanapie gdzie Justin miał spac okryłam się kocem i nie byłam w stanie iśc do siebie do pokoju.
- A ty co? Zamierzasz ze mną spac? - Powiedział rozbawiony Justin. W tym czasie jeden wielki strzał pioruna strzelił, a ja schowałam głowę pod koc.
- Aaaaa no tak rozumiem, to chodź pójdę z tobą do pokoju. - Wyciągnął do mnie rękę.
- Emm ok. - Wstałam, a Justin objął mnie ramieniem i w momencie kiedy odeszliśmy od kanapy znowu zagrzmiało, a ja pędem pobiegłam i wskoczyłam na kanapę.
- Ej ty tak na poważnie czy serio chcesz ze mną spac? - Justin stał nadal w tym samym miejscu w którym go zostawiłam.
- Serio myślisz, że na tym mi zależy? - Zapytałam, no bo on chyba nie myśli poważnie.
- Nieważne, możemy tutaj posiedziec – Podrapał się po głowie i usiadł koło mnie.
- Dzięki. - Powiedziałam, bo troszkę było mi głupio że mam 18 lat a boje się burzy jak 3 letnie dziecko.
- Nie ma, za co. To co telewizor? - Wstał i chciał chwycic za pilota, ale pociągnęłam go z powrotem na kanapę.
- Nie, przecież jest burza.
- No tak, to co robimy? - no to się zrobiło niekomfortowo. Nastała cisza, słychac było zegarek, czułam nie wiem czemu jak w moim brzuchu coś jest jakby...motylki? Czemu? To nie może być tak, to nie może być tak....
- Porozmawiajmy.
- O twojej burzofobii? - Zaczął się śmiac. Burzofobia? Serio? Spojrzałam na niego z politowaniem, ale po chwili po prostu zaczęłam rozmawiac.
- Ej to nie jest śmieszne, nawet nie wiesz jakie to jest dla mnie stresujące.
- Nie no spoko, ale w sumie czemu się boisz takiej burzy?
- W sumie to nie wiem, od dzieciństwa wydawały mi się takie głośne i przerażające i tak już zostało. Wiem, że to głupie bo mam te 18 lat a zachowuje się podczas burzy jak małe dziecko. - Spuściłam głowę, bo było mi głupio że boję się takiej pierdoły.
- Ej wyluzuj, jak dla mnie to, to nawet jest słodkie. - Jak tylko to powiedział moja głowa automatycznie podniosła się w górę, bo zaskoczyło mnie to co powiedział, ale dla niego to chyba nic dziwnego.
- Emmm...no ja tak nie sądzę.
- Ej nie no każdy się czegoś boi, co nie? - Ooo czyli jednak wielki Justin Bieber się czegoś boi....
- A ty czego się boisz? - Zapytałam, mając nadzieję, że mi odpowie czymś konkretnym i spodziewałam się czegoś wielkiego, ale nie tego co mi odpowiedział.
- Że już nigdy mi nie zaufasz. - o.o …. No i teraz mnie zamurowało, popatrzyłam się na niego i pierwszy raz od dawna nie wiedziałam co powiedziec. Justin chyba zauważył, że mnie zagiął więc kontynuował. - Bo...bo widzisz, ja chciał bym żebyś mi zaufała, nie wiem czemu, ale kiedy jestem przy tobie jestem inny, jakbym był po prostu sobą i nie musiał nikogo udawac. - Kiedy skończył jestem pewna, że moje oczy prawie mi wyskoczyły na wierzch, jednak postanowiłam mu odpowiedziec.
- Wiesz Justin, na to potrzeba czasu, już raz ci zaufałam i jak na tym wyszłam? Nie jest tak prosto zauwfac komuś drugi raz, zwłaszcza po czymś takim. Wybacz ale nie będę się do tego zmuszała, to ty musisz mi pokazac, że na to zasługujesz, musisz sobie na to zapracowac, bo to na pewno nie stanie się z dnia na dzień. - Poczułam ból, tylko do końca nie wiem czy to był ból smutku bo powróciło do mnie to co mi zrobił, czy ból bo nie potrafię mu zaufac. Z jednej strony jestem gotowa na to, żeby mu wybaczyc, ale z drugiej strony kiedy tak myślę powracają do mnie złe wspomnienia i nie potrafię. Staram się, ale nie umiem, nie wiem, jak? W tym momencie poczułam łzy cisnące mi się do oczu, ale nie mogłam pozwolic na to, żeby Justin zobaczył jak płacze.
- Wiem, dlatego zrobię co będzie trzeba, żeby je na nowo odbudowac. - W tym momencie, strasznie zagrzmiało, a ja jak głupia podskoczyłam, bo totalnie nie byłam na to przygotowana. Justin mnie objął i jakoś tak nagle nastała między nami cisza.

~*~

- Mmm – Przeciągnęłam się, ale kiedy zauważyłam gdzie jestem, wstałam z prędkością światła.
- Rany co jest? - Justin się obudził i najwyraźniej nie wiedział co jest grane.
- Zasnęliśmy wczoraj. - Ale było mi głupio...zrobiłam się czerwona.
- Rumienisz się – Zauważył, cholera....
- No bo kurde to nie powinno mieć miejsca... - Odpowiedziałam szybko.
- Ej ale my tylko zasnęliśmy, nic więcej, spokojnie. - Zaczął mnie uspokajac.
- No dobra, może masz racje, ale nie zmienia to faktu, że nie powinniśmy byli tak zasnąc.
- Spokojnie shawty, nie denerwuj się.
- Co powiedziałeś?
- Kurwa....sorry, nie chciałem...
- Wiesz będzie lepiej jak już pójdziesz. - Okryłam się kocem i zrobiłam krok w tył, żeby być dalej od niego.
- Ale...zresztą może i lepiej, na razie – Wstał z kanapy i wyszedł.

Justin
Kurwa....Tak spierdolic sprawę! Było tak dobrze! Po prostu pogratulowac Justin inteligencji! Zawsze kiedy jest już dobrze, kiedy ona się zaczyna przekonywac to ja to tak teatralnie pieprze, co jest ze mną nie tak?

Wyszedłem od Natalii poszedłem w kierunku mojego samochodu, wsiadłem i musiałem zapalic, wyciągnąłem ze schowka paczkę, włożyłem jednego do ust i zaciągnąłem się tym, następnie przytrzymałem chwile dym, a potem wypuściłem. Odpaliłem auto i odjechałem. W pewnym momencie zadzwonił mi telefon, wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem – Halo?
- Potrzebny jest mi towar, na jak najszybciej.
- Za godzinę tam gdzie zawsze, Paul.
- Dobra. - Rozłączył się.

~*~
- Bierz co chcesz i wyskakuj z kasy. - Powiedziałem ostro.
- Ok, myślę, że to wystarczy, masz tu forsę. - Paul podał mi plik banknotów i odszedł. Ja za to zapiałem torbę, zamknąłem bagażnik i w tym momencie zadzwonił mi telefon.
- Stary pomożesz? - To był Ryan.
- Pewnie, o co chodzi?
- No Joe'go.
- Dobra będę za 15 minut. - Joe to jest jeden z tych klientów którzy biorą towar na kreskę, czyli płacą zawsze pod koniec miesiąca, i do tego typu klientów trzeba jechac co najmniej w 2 osoby, żeby przypadkiem czegoś nie wymalowali.
Kiedy podjechałem na miejsce Ryan już na mnie czekał.
- To ile jest ci tym razem winien? - Zapytałem, bo miałem cholerną ochotę się na kimś wyżyc.
- 1500 dolców. - Ale widzę, że jesteś wkurzony, to może ja to załatwię co? Bo nie chce żeby to się źle skończyło, więc dziś ty zabezpieczasz. - Niech on mnie nawet nie wkurza.
- Stary dziś mam ochotę cholerną na przypieprzenie komuś i błagam nie prowokuj mnie do tego żebyś to był ty.
- Łoooł widzę, że znowu się pożarliście.... - Ryan się cofną i podniósł ręce w geście obronnym.
- Kurde, sorry nie wiem co ona ze mną robi – Spuściłem głowę w dół i wystawiłem rękę na zgodę do niego.
- Spoko, ale ty dziś pilnujesz a ja załatwiam to wszystko. - Kiwnąłem głową na zgodę. Weszliśmy do środka, nie było tam za kolorowo, wszędzie unosił się dym, a przy jednym ze stołów siedział Joe z kumplami...

~*~
- Ty no miało być delikatnie – Zaśmiałem się do Ryana wychodząc z budynku.
- Ale za to jest kasa, czy nie o to nam przypadkiem chodziło?
- Haha i za to właśnie cię stary uwielbiam, chodź sam bym mu przypieprzył z wielką chęcią.
- To następnym razem, a teraz idź bo zamknął ci ten sklep z narzędziami- Pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł do swojego auta.
Wraz z zamknięciem drzwi mojego samochodu mój zły humor wrócił, cholera czemu to zawsze mnie spotyka... No dobra złym ludziom rzadko kiedy się dobre rzeczy przytrafiają, ale kurwa to jest frustrujące kiedy dziewczyna na której mi zależy uważa mnie za totalnego i skończonego dupka. Kurde...w końcu się przyznałem, zależy mi na niej i zrobię wszystko żeby ponownie mi zaufała.

Natalia

Dobra może faktycznie za ostro go potraktowałam, bo jakby nie było to jest Justin, on nie wyzbędzie się wszystkiego od tak, na zawołanie...Ale z drugiej strony chce odzyskac moje zaufanie to niech przestanie za każdym razem pieprzyc sprawę, jednak chyba powinnam go przeprosic, za to że go tak wyrzuciłam z mieszkania, to nie było w porządku po tym jak mi pomógł i siedział w czasie burzy. Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu.
- Halo?
- Dzień dobry skarbie, przepraszam jeśli cię obudziłam, ale jest 11 więc pomyślałam, że już będziesz na nogach, tym bardziej że jest niedziela – Usłyszałam moją mamę, zapewne pijącą swoją poranną kawę, bo słyszałam jak bierze łyk.
- Nie, mamo nie śpię już. Co tam u was?
- A dobrze, właśnie siedzimy w kuchni z babcią i rozmawiamy, a Carly bawi się w salonie. Dzwonię, żeby Ci powiedziec, że nie musisz po nas przyjeżdżac, bo zrobi to Fillip. - No to cholera nie fart, bo nie miała bym czasu na przemyślanie tego wszystkiego co stało się dzisiaj i w ogóle w ten weekend. Nawet nie chce mi się widziec dziś z Lukiem i chyba zadzwonię do niego i odwołam to co na dziś zaplanowaliśmy.
- Dobrze, mamo, w takim razie czekam na was w domu i przygotuje jakąś kolację.
- Wspaniale. To do zobaczenia kocham cie.
- Ja ciebie też mamo, pozdrów wszystkich ode mnie. - Rozłączyłam się i postanowiłam zadzwonic od razu do Luke, że dziś nie mogę się z nim spotkac.
- Cześc, nadal jesteś na mnie zła? - Hahaha, przynajmniej mi przypomniał że jestem na niego zła w sumie to ja już nawet o tym zapomniałam.
- Tak i wiesz w sumie nie chce mi się dziś nigdzie wychodzic więc nie spotkamy się dziś.
- To może przyjdę do ciebie, co?
- Nie, bo jeszcze jestem zła i nie mam ochoty cię dziś widziec.
- Jak chcesz, nie będę się narzucał. - Nic nie mówiąc odłożyłam telefon, rozłączając się.
- Idiota! - Powiedziałam sama do siebie. Następnie poszłam się umyc.

O godzinie 16 postanowiłam że pójdę na jakieś zakupy, bo wypada mi zrobic coś dobrego na kolacje. Wyszłam na zewnątrz i niestety dopadło mnie zimne powietrze. Niestety nie jest już tak ciepło, więc stwierdziłam że czas na zakupy. W tygodniu pójdę z Broke po jakiś płaszczyk i buty do niego.
Po ok 10 minutach drogi weszłam do sklepu, wzięłam koszyk i poszłam po produkty które mnie interesują.
Kiedy zapłaciłam wyszłam i udałam się w drogę powrotną do domu. Jednak kiedy szłam drzwi do jednego ze sklepów się otworzyły i wyszedł z nich Justin.
- O cześc...- Zrobiło się troszkę nieswojo.
- Mmm hej. Słuchaj Justin, bo ja bym chciała cie przepro...- Nie pozwolił mi dokończyc.
- Nie Natalia, nie masz za co. Powinienem się bardziej pilnowac. To ja cię przepraszam, za to co powiedziałem, wiem że nie lubisz jak tak do ciebie mówię, a ja pomimo tego cię tak nazwałem. Cholera głupio mi naprawdę. - Wooow...on mnie przeprasza i to tak porządnie i jeszcze zwala winę na siebie...To jest coś nowego i niespotykanego, Justin Bieber przepraszający dziewczynę...
- Ymm, spooko, ale w sumie to ja dziękuję ci za auto i za tą burzę mimo wszystko. Co prawda głupio wyszło ale cóż byliśmy padnięci po prostu co nie? - Podrapałam się po głowie w zakłopotaniu.

- Nie ma sprawy, polecam się na przyszłośc. - Uśmiechnął się.
- Dobra wracam do domu, bo troszkę zimno jest, a ja jeszcze muszę się pouczyc i zrobic obiad.
- A co dobrego robisz?
- Spaghetti ale takie inne, w sosie śmietanowo czosnkowym.
- Pycha, może ci pomogę, co?
- No nie wiem czy to jest dobry pomysł... - Kurcze i co teraz?
- Nic nie zbroję, to co? - Popatrzył się na mnie niewinnymi oczkami.
- W sumie czemu nie, nie chcę mi się siedziec samej w domu. - Poszliśmy w stronę mojego domu.

~*~
- Podaj mi śmietanę z lodówki.
- Proszę, co teraz?
- Weź miskę i daj całą śmietanę do niej, potem weź czosnek świeży... 2 ząbki i czosnek w kostkach granulowany hmm też tak 2 kostki i rozmieszaj ze śmietaną. - Powiedziałam mu co ma robic, a sama zajęłam się mięsem i makaronem.
- Już się robi. - W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Nie możliwe, że to rodzice, będą dopiero za godzinę. - Zdziwiłam się kto to mógł być, bo nikogo się nie spodziewałam. Poszłam więc otworzyc tajemniczemu nieznajomemu. Kiedy otworzyłam drzwi mina lekko mi zrzedła kiedy zobaczyłam kto to był, a dodatkowo Justin wyszedł z kuchni – I co mam dalej robic z tym sosem Natalia? - Po chwili zorientował się, kto przyszedł. - Emmm hej Luke.

____________________________________________________________
I jest kolejny rozdział :D Co sądzicie? Jak na moje oko to biedny Justin hehe xD

No i w końcu też chciała bym BAAAAARDZO PODZIĘKOWAC Gosi, która poświęca swój czas pomagając mi przy blogu i cierpliwie znosi moje mieszanie, spóźnianie się z pisaniem rozdziałów. Kooooocham Cię i jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ :*

P.s Komentujcie bardzo Was proszę. Z boku po prawej stronie jest ankieta, bo chcę sprawdzic ile Was jest, kliknijcie proszę :*

Następny rozdział będzie za jakiś tydzień myśle :D Jak ktoś chce byc informowany to zapraszam do zakładki INFORMOWANI i tam w komentarzach wpisywac kontakt do siebie :D

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 15

 Obudził mnie dzwonek do drzwi, w pierwszej chwili myślałam i miałam nadzieję, że mi się to śni, lecz po ok 5 minutach doszło do mnie że to jest naprawdę i muszę wstac otworzyc. Usiadłam na łóżku i pierwsze co zrobiłam to starałam się wyostrzyc mój wzrok na tyle, żebym mogła zobaczyc która jest godzina.
- 10:12 – Hmmm...troszkę późno... - Nagle usłyszałam jak mój telefon dzwoni, podniosłam go i nie patrząc na to kto do mnie dzwoni, odebrałam – Halo? - powiedziałam z zaspanym głosem.
- Eeee stoję i pukam i dzwonię do twoich drzwi i...takie pytanko jesteś w ogóle w domu? - Powiedział głos po drugiej stronie. W pewnym momencie kiedy doszło do mnie że to Justin udało mi się tylko powiedziec – Osz cholera! - Wyłączyłam się i zakładając szlafrok na siebie, zeszłam na dół, aby otworzyc mu drzwi i wpuścic go do środka.
- No nareszcie, już miałem wracac – Powiedział wchodząc do środka.
- Sorry, ale ja mam zawsze tak rano – Przeprosiłam go, starając się ogarnąc mój nieład na głowie.
- Wooow...co ty? A no tak, obudziłem cię, hahaha – Justin zaczął się śmiac ze mnie.
- Coś nie tak Bieber? - Zapytałam.
- Nie no nic, sorry. A tak w ogóle to ty zawsze rano tak wyglądasz? - Zapytał się z tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Odpowiedziałam mu tym samym, czyli uśmiech i jednocześnie walnęłam go pięścią w ramie. - Oaaa..to bolało – udawał, że naprawdę to poczuł. Przewróciłam tylko oczami i przeszłam koło niego kierując się w stronę mojego pokoju czyli po schodach na górę. Justin poszedł za mną – gdzie idziemy?
- Ja idę do mnie się ogarnąc. - Powiedziałam nie odwracając się do niego.
- O super, a co ja w tym czasie będę robił?
- Możesz w tym czasie zrobic mi śniadanie – powiedziałam całkowicie z sarkazmem, ale zanim się obejrzałam jego za mną już nie było, ale teraz mnie to nie obchodziło, niech robi tam na dole co chce, ja muszę się ogarnąc.
Weszłam do pokoju i rzucając szlafrok na łóżko, poszłam do łazienki. Umyłam się i wyszłam z łazienki w samej bieliźnie, aby wybrac coś do ubrania, wyciągnęłam szare spodnie od dresu i czarny zwykły top, bo przecież nigdzie się nie wybieram. Tak w ogóle swoja drogą nieźle się porobiło co nie? Ten idiota zrobił mi totalne świństwo, a ja teraz zamierzam spędzic z nim cały weekend nie kłócąc się...dziwne. Oczywiście nadal jestem na niego cholernie wkurzona i za każdym razem jak mnie pocałuje, albo na mnie spojrzy to...to ten ból znowu powraca, ale ja nie chce tego już pamiętac, nie mogę życ przeszłością, tak wiem z jednej strony takich rzeczy się nie zapomina (wiem, że wy nadal nie wiecie o co chodzi, ale opowiem wam wszystko jak będę wstanie, na razie nie chce do tego wracac) ja widzę, jak on się stara, tylko problem jest jeden...a mianowicie on stara się abym mu zaufała, ale niestety ja mu nie ufam, nie potrafię mu zaufac bo się boję. To jest pewnego rodzaju lęk, od czasu tego świństwa nie ufam nikomu jedynie Broke, to jedyna osoba której mówię wszystko, bo cała reszta wydaję mi się podejrzana. Tak wiem to jest dziwne, ale ja nie potrafię tak po prostu ludziom zaufac bo obawiam się, że kiedy jednak podejmę to ryzyko i komuś zaufam to ten ktoś wykorzysta to i obróci przeciwko mnie, na moją niekorzyśc...
- Natalia idziesz? - Głos Justina wyrwał mnie z mojego zamyślenia.
- Emm tak już schodzę. - Odpowiedziałam mu, biorąc telefon zamknęłam pokój i poszłam do kuchni. Tam zastałam naleśniki polane sokiem klonowym. MNIAM!
- O rany Justin ty to sam zrobiłeś?! - Moje oczy się powiększyły.
- No tak, Jazzy lubi takie więc czasami jej robię na śniadanie. - Uśmiechnął się.

- Nie no podziwiam cię, naprawdę, ja to pewnie jakieś kanapki albo płatki z mlekiem bym zjadła. A poza tym ja żartowałam, nie musiałeś...
- Musiałem, choc bardzie to chciałem, lubię czasami zrobic komuś przyjemnośc, nie jestem aż takim potworem za jakiego mnie masz – spóścił głowę.
- No, troszkę zaplusowałeś tymi naleśnikami, jednak to nie zmienia faktu i nie myśl sobie że ja teraz od tak o wszystkim zapomnę.
- Nawet na to nie liczyłem...

Justin

- Nawet na to nie liczyłem – to znaczy cały czas na to liczę, ale umówimy się cuda przytrafiają się osobą które na to zasłużyły, a ja taką osoba nie jestem.
- Mmmm pycha, a ty nie jesz? - Zapytała, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie, jadłem w domu – podziękowałem.
- Ej no ja nie zjem tego wszystkiego sama, weź talerz i zjedz ze mną śniadanie, proszę, nie lubię jeśc sama – zrobiła maślane oczka i musiałem jej ulec. Swoja drogą Natalia jest naprawdę śliczną dziewczyną, jej brązowe włosy są na tyle długie, że mogą jej otulac ramiona, a uśmiech ma najpiękniejszy jaki kiedykolwiek widziałem.
Wziąłem talerz i jadłem razem z nią.
- Kurcze musisz dac mi przepis, bo to jest naprawdę pyszne.
- Niestety nie dam ci go, nikomu nie mówię, nawet moja mama która prosi o niego od 3 lat jeszcze ze mną nie wygrała, a uwierz mi próbowała różnych metod przekupienia mnie i jak dotąd jej nie wyszła. Zabiorę ten przepis ze sobą do grobu – Uśmiechnąłem się do niej.
- Ejjj no weź czemu taki jesteś? - Powiedziała, biorąc kolejny kęs.
- Jaki?
- No taki...uparty?
- Kto tu jest uparty co? - Zapytałem i od razu tego pożałowałem.
- Ale co ty mi teraz chcesz przez to powiedziec? Że co? Że jestem uparta bo nie chce ci wybaczyc tego świństwa? A ty byś komuś takie coś wybaczył? Nie musisz mi odpowiadac, po prostu zastanów się nad tym... - No coś w tym było, ma racje.
- Dobra sorry, bierzemy się za samochód? - Zapytałem chcąc jak najszybciej zmienic temat.
- Tak, pewnie, tylko pochowam naczynia do zmywarki. - Wstała od stołu zabrała naczynia, a następnie wyszła z kuchni. Wzięła kluczyki, telefon, jakąś książkę i bluzę bo teraz robi się już coraz zimniej. Wyszliśmy z mieszkania, Natalia zamknęła drzwi i poszliśmy w kierunku windy, aby zjechac do podziemnego parkingu.
Kiedy weszliśmy do tego ogromnego miejsca, znaleźliśmy auto Natalii. Otworzyła samochód i podała mi kluczyki, a sama weszła na tylne siedzenia otwierając książkę.
- A ty co nie pomożesz mi? - zapytałem.
- Ja się muszę uczyc, ale oczywiście jak będzie ci potrzebna pomoc to pomogę, tylko że ja się nie znam. - Odpowiedziała z uśmiechem.
- Spoko. - Otworzyłem maskę samochodu. Przyjrzałem się dokładniej wszystkiemu, coś odkręciłem, coś otworzyłem i coś wyciągnąłem i już wiem co jest przyczyną, ale nie będę zanudzał co i jak, po prostu potrzeba tu dużego wkładu pracy i dużo czasu.
- Dobra wiem co się stało, ale skoro się nie znasz to nie będziesz wiedziała o co chodzi. - Uśmiechnąłem się.
- A ile potrwa naprawa? - Zapytała się tym swoim delikatnym głosem.
- Noo...jakieś 3 do 4 dni. - Odpowiedziałem.
- Co?! Nie, nie, nie, nie!! Justin jadę w niedzielę wieczorem po rodziców i Carly, oni nie mogą się dowiedziec, że zepsułam nowy samochód! Proszę, cię nie da się tego jakoś szybciej załatwic? - Była lekko spanikowana, nie no jak chce to ja mogę to zrobic szybciej. - Nooo niby mogę, ale to będzie wymagało nocnego dyżuru i powiedzmy dobrej opieki gastronomicznej. - szeroko się uśmiechnąłem do niej.
- Spoko, zrobię pyszny obiad, co chcesz? Spaghetti? Kurczaka w sosie słodko kwaśnym? A może jakieś inne życzenia? - Zacząłem się śmiac.
- Coś nie tak?
- Nie no nic, jak lubisz się tak bawic to spoko, ale ja myślałem bardziej o jakiejś pizzy. - Zaproponowałem.
- No w sumie z drugiej strony dobry pomysł.
- Wiem, ja mam zawsze dobre pomysły.
- Nie zawsze. - Powiedziała, i jednocześnie znowu postawiła ogromny mur pomiędzy nami.
- Dobra ja idę po narzędzia. - Powiedziałem, oddalając się.
Wyszedłem z tego jakże wielkiego parkingu i udałem się do mojego wozu w którym zostawiłem swoją skrzynie ze sprzętem. Wyciągnąłem wszystko, zamknąłem auto i wróciłem z powrotem do Natalii i jej samochodu.
- Jestem – uśmiechnąłem się.
- Ok. - kiwnęła głową, i wróciła do swojej lektury, prawdopodobnie czytała ją do szkoły. Ja tymczasem zacząłem bawic się w mechanika.

~*~
- Pizza! - Zawołała Natalia idąc z 2 dużymi pudłami gdzie znajdował się nasz posiłek. W siatce miała wodę i colę, w drugiej siatce zawieszonej na drugiej ręce miała wszystkie potrzebne sosy.
- Czekaj pomogę ci – Zabrałem od niej 2 pudła i odłożyłem na blat w kuchni.
- Dzięki, dobra tutaj jest picie, nie wiem co wolisz, wzięłam ci cole może być? - Zapytała, z nadzieją, że odpowiem jej twierdząco.
- Pewnie, uwielbiam cole. - nie skłamałem.
- Super, ja wolę wodę – Powiedziała.
- No co ty poważnie?
- No tak, wiesz muszę dbac jednak o linię. - uśmiechnęła się.
- Tak, jesz pizzę, ale twardo twierdzisz, że dbasz o linię. - Zaśmiałem się.
- Oj cicho bądź. - również się zaśmiała.
- Dobra jemy, bo będzie zimne. - powiedziałem i wziąłem jeden kawałek do ręki. Natalia wskoczyła na wysepkę, i teraz była koło mnie.
- Smakuje ci? To moja ulubiona. - uśmiechnęła się.
- Nie jest zła – Zacząłem się z nią droczyc.
- Pfff...nie musi ci smakowac, trzeba było pomóc mi wybierac a nie teraz narzekasz że nie dobra. - Pokazała mi język.
- Oj tylko żartuje pyszna, musisz mi dac namiary na tą pizzerię.
- A co twoja ci nie wystarcza? - Zapytała.
- Przejadła mi się, wiesz jak to jest, nie?
- No w sumie racja.
Kiedy skończyliśmy, ja wróciłem do mojej pracy, a Natalia posprzątała po jedzeniu.

~*~
- Boooże już mi ta nauka bokiem wychodzi! - Powiedziała z frustracją, zamykając książkę i odłożyła ją na bok.
- Mnie też, dlatego się nie uczę – Uśmiechnąłem się zza maski samochodu.
- Dobra na dziś wystarczy, skończyłam. - Była godzina 16, czytała coś około 4,5 godzin ogarniacie to?
- To ty niezły kujon jesteś, a nie powiedział bym tego.
- Tak? A czemu niby? - Zaciekawiłem ją moim stwierdzeniem.
- Bo nie wyglądasz na kujona... - Przerwała mi.
- Nie jestem kujonem!
- Dobra, nie wyglądasz na osobę która tyle się uczy. Byliśmy parę razy na tych samych imprezach i widziałem jak potrafisz zabalowac i w ogóle jesteś dziewczyną bardzo mądrą i taką lubiącą ryzyko. Plus rozum i uroda nie chodzą razem w parze. - Powiedziałem, wzruszając ramionami.
- Umiem się dobrze kamuflowac – Uśmiechnęła się szeroko. W tym momencie zadzwonił mi telefon. Niestety miałem ręce całe ze smaru, więc nie mogłem sięgnąc do spodni, żeby wyciągnąc mojego iPhona.
- Natalia wyciągniesz mi telefon? - Zapytałem.
- Spoko – Sięgnęła do kieszeni moich spodni.
- Pokaż kto dzwoni.
- Ryan. - Powiedziała.
- O to odbierz i przyłóż mi do ucha może przyjdzie mi pomóc z twoim samochodem.
- Co? Nie! Nie chce żeby ktokolwiek wiedział, że tu jesteś! - Zestresowała się.
- Ale to jest Ryan, mój przyjaciel, myślisz że ja chce żeby wszyscy się dowiedzieli, że tu jestem? On jest jak brat dla mnie, serio zaufaj mi. - No dobra, ten ostatni tekst mi nie wyszedł...
- Zaufaj serio? - Natalia podniosła brwi w górę.
- Dobra, on nic nie powie poważnie. - Tym razem mówiłem całkowicie serio.
- Dobra – Odebrała i przyłożyła mi do ucha telefon.

- Halo? - powiedziałem.
- No stary co ty robisz, że dodzwonic się do ciebie nie idzie? - Zapytał Ryan.
- Pomagam koleżance – Odpowiedziałem.
- Oooo kurde sorry, nie chciałem porzeszkadzac w... - On jest czasami taki niedomyślny.
- Nie, stary! Ogarnij się, jestem u Natalii bo naprawiam jej auto, ale dobrze, że dzwonisz bo mam prośbę, pomożesz mi z nim?
- Ty poważnie??
- Tak...całkowicie poważnie, a teraz wsadzaj dupę w auto i przyjeżdżaj.
- Dobra, będę za jakieś 30 minut. - Rozłączył się, Natalia włożyła mi ponownie telefon do kieszeni.
- Dzięki.
- Spoko – Wzruszyła ramionami. Tym razem to jej telefon zaczął dzwonic. Lekko się zdenerwowała, ale to nie było zdenerwowanie spowodowane stresem, ale poważnym wkurwieniem. Odebrała połączenie:
- CO?! - Ooo zapowiada się ciekawie. Miała tak głośno telefon że słyszałem drugą osobę.
- Zła jesteś?
- A jak myślisz?!
- Oj przepraszam, ale ja tak zawsze mam w nocy... - To był Luke.
- Ale mnie to nie obchodzi, miałam problem, a ty nawet nie raczyłeś mnie wysłuchac! Pozostawiłeś mnie samą sobie! Wiesz nawet w tej sytuacji wróg by mi pomógł! - Oooo teraz nawiązała do mnie.
- Ale co się stało?
- Auto mi padło, a ja nie wiedziałam co mam zrobic i chciałam żebyś mi pomógł! - Robiło się ciekawie.
- A nie mogłaś zadzwonic po pomoc drogową?
- Tak o 1 w nocy ja sama będę dzwoniła po pomoc drogową! Idiota! Rusz czasem głową! A poza tym nie mam telefonu!
- To kto ci pomógł? Szkoda, że nie gadasz z Bieberem, on się na tym zna i by ci pomógł. - Czy on mnie reklamuje do swojej dziewczyny? On jest serio idiotą.
- Tak, pewnie, mogłam do niego zadzwonic, że teę od razu nie pomyślałam tylko dzwoniłam do mojego chłopaka idioty! - Leżałem ze śmiechu, zauważyłem, że i Natalia prawie się zaczęła śmiac.
- Oj nie złośc się, przepraszam.
- Tylko tyle masz do powiedzenia?
- A co jeszcze chcesz usłyszec? - To jest totalny kretyn...
- No nie wiem to ty masz przepraszac, a nie ja.... Dobra wiesz co nie chce mi się teraz z tobą gadac. - Odłożyła telefon i wybuchła śmiechem. - Nie śmiej się tak, jak ja rozmawiam poważnie z drugą osobą, to mnie rozprasza! - Dalej się śmiała.
- Sorry, ale ja nie mogłem to jest taki idiota...
- No może i tak, ale raaany, gorzej będzie jak tu przyjedzie.
- Ciebie i tak nie ma w domu więc nie otworzysz.
- No tak.

Po ok 25 minutach dołączył do nas Ryan.
- Siema. - Przywitał się z Natalią.
- Hej – powiedziała troszkę nieśmiało.
- To co tam się dzieje?
- Spójrz tutaj...

Natalia

Chłopaki od około 4 i pół godzin robią przy moim aucie. Ja oczywiście nie mam pojęcia o czym oni rozmawiali przy tym naprawianiu bo nic nie rozumiałam, ale nic dziwnego, ja się na samochodach nie znam.
- Dobra ja spadam, jutro coś pokminimy. - Powiedział Ryan.
- Może coś zjesz hm? - Zaproponowałam.
- Nie ja muszę wracac, sorry.
- Spoko, ja zostanę tylko skombinuj mi lampkę jakąś – Powiedział Justin.
- Co? Ty zamierzasz tutaj nockę zarwac? - Zapytałam zaskoczona.
- No obiecałem że naprawie przecież tak?
- No tak, ale nie chce żebyś siedział tu nocą. - Powiedziałam. Tak wiem nie powinno mnie to obchodzic ale i tak już robi dla mnie dużo.
- Ale dla mnie nie ma problemu, naprawdę. - Odpowiedział mi szerokim uśmiechem, Ryana już nie było.
- Dobra ale jest 21 może chociaż chodź na górę zrobię kolacje, zjemy i przy okazjo się umyjesz. - Zaproponowałam.
- Spoko, jakąś bluzkę mam nawet w aucie, to skocze po nią i przyjdę na górę – Zgodził się, ja się uśmiechnęłam i poszłam do mieszkania. Weszłam do środka i pierwsze co zrobiłam to przygotowałam Justinowi ręcznik w łazience.
Następnie poszłam do kuchni, umyłam ręce i zaczęłam robic kolacje. Wymyśliłam, że zrobię tak zwane kolorowe kanapeczki. Czyli na każdej kromce znajdzie się ogórek, szynka, ser, jajko, pomidor i sałata. Moja mama robi mi zawsze jak mam zły humor, albo jak siedzę do późna nad książkami.

- Dobra to gdzie mam się umyc? - Zapytał Justin stojący w progu wejścia do kuchni.
- Jak wejdziesz na górę to pierwsze drzwi na prawo, przygotowałam ci już ręcznik. - Uśmiechnęłam się do niego. Kurde zbyt często się do niego uśmiecham.
- Dobra, to ja zaraz wracam. - Odwrócił się i poszedł po schodach na górę.

Po ok 10 minutach kiedy już wszystko zrobiłam i przygotowałam do jedzenia, zadzwonił ktoś do drzwi. Zestresowałam się bo nie kompletnie nie wiedziałam kto to może być. Podeszłam do drzwi i kiedy zobaczyłam, że to Broke od razu kamień spadł z mi serca.
- Hej Natalia, sorry, że tak bez uprzedzenia, ale masz chyba moje notatki z chemii, mogła byś mi je dac, bo p poniedziałek jest ta klasówka i chciała bym się pouczyc.
- Tak pewnie wejdź. - wpuściłam ją do środka, kompletnie zapominając, że jest u mnie Justin. I w momencie kiedy zamykałam drzwi usłyszałyśmy – Dobry prysznic i od razu lepiej, jeszcze tylko brakuje mi dobrej kolacji – Zauważyłyśmy Justina schodzącego po schodach w dół, bez koszulki i wycierającego swoje włosy. Eeeeee...ratunku troszkę niefajna sytuacja!
- Ooo Broke, nie wiedziałem, że jesteś. - Powiedział Justin, troszkę zmieszany, ale nie tym, że nie miał na sobie bluzki, ale raczej ta sytuacją, że on był u mnie.
- To ja ci przyniosę tą chemie. - chciałam jak najszybciej się wyrwac z tej niekomfortowej sytuacji.
- Okej. - Powiedziała Broke.
Wchodząc po schodach i będąc też i na górze słyszałam ich rozmowę.
- Co ty tu robisz Bieber?
- To nie twoja sprawa tak sądzę. - Tak oni się nie lubią.
- Moja bo tak się składa, że Natalia to moja przyjaciółka i mam prawo wiedziec.
- Ale nie musisz czyż nie?
- Nie. - W tej chwili chciało mi się śmiac. Ona zawsze się go bała, co prawda nie tak jak inni porostu nigdy nie chciała mieć z nim nic do czynienia.
- Dobra jak chcesz, ale ostrzegam cię, jeśli zrobisz jej coś ponownie, to będziesz miał tym razem ze mną do czynienia i ja nie żartuję. - I zrobiło się zbyt niebezpiecznie, zaskoczyła mnie tą swoją groźba do jego osoby więc krzyknęłam szybko – Mam! - i zbiegłam na dół po schodach.
- Broke Justin pomaga mi naprawic auto bo mi się zepsuł.
- No dobra, ale pamiętaj Bieber co ci powiedziałam.
- Ta jasne Jackson... - Przewrócił oczami. Broke wyszła a mnie zrobiło się głupio, bo on mi pomaga a ona na niego naskakuje.
- Przepraszam, za nią, ona...
- Ona się o ciebie martwi i słusznie – przerwał mi.
- Co? - Nie bardzo zrozumiałam co miał na myśli.
- No jako przyjaciółka powinna się martwic, oczywiście nie ma podstaw bo ja naprawdę nie zamierzam ci nic zrobic, po prostu chce żebyś mi ponownie zaufała i tyle. - Wzruszył ramionami i zabrał się do jedzenia. Troszkę mnie wryło, po tym co powiedział.
Kiedy zjedliśmy Justin ponownie poszedł do auta, a ja posprzątałam po posiłku. Potem oczywiście do niego dołączyłam.
- Dużo jeszcze zostało? - Zapytałam.
- Kurwa... - Powiedział.
- Co jest? - wstałam na równe nogi.
- Trzeba dokupic jedną część, bo bez niej ani rusz... myślałem że nie będzie trzeba ale jednak się myliłem.
- I co teraz?
- Musisz wybulic 300 dolarów. - Przewróciłam oczami. - Ile? Rany dużo.
- No niestety.
- Dobra poczekaj. - Justin zrobił duże oczy, chyba się nie spodziewał, że mam tyle pieniędzy.

Kiedy wróciłam on rozmawiał z kimś przez telefon, jedyne co udało mi się wyłapac z tej rozmowy to – Tak teraz...Nie, załatw mi to i za godzinę tam gdzie zwykle. Dam ci 300 dolców. Nie...Tyle i koniec, pamiętaj że jesteś mi winien przysługę. - O co chodziło? Chyba wolę nie wiedziec.
Podeszłam do Justina i dałam mu pieniądze. - Ej ale nie chce żadnych kradzionych wersji ok? - Upewniłam się.
- Czemu zaraz myślisz o najgorszym? - Zapytał.
- Bo jestem ostrożna.
- Spokojnie, to jest zaufane źródło.
- Ok.

_______________________________________
Tutaj rozdział mógł się pojawic bo mam już napisany, tylko przepraszam za jakie kolwiek błędy, bo nie sprawdzałam ;/
Mam nadzieję że Wam się rozdział podoba :D
Komentujcie proszę :D
Następny rozdział będzie hmm... we wtorek albo środę za tydzień :D  

środa, 6 listopada 2013

Rozdział 14

Natalia

Luke mnie przeprosił no i nie mogłam mu nie wybaczyc, bo w końcu to jest mój chłopak. Jednak jedno mnie męczy od tego czasu kiedy Justin był u mnie. Powiedziałam, mu że...że ja kocham Luka, ale on skomentował to tylko ,,Kochasz...taaa jasne'' I od tej pory zaczęłam się zastanawiac czy to co ja powiedziałam jest prawdą, czy to co on powiedział.
Byłam właśnie na spacerze z Broke, szłyśmy po Carly do szkoły.
- Natalia, ty chyba.... - Zaczęła.
- Nie! Broke, nie myśl nawet tak, ja jestem z Lukiem. - powiedziałam.
- Ale sama spójrz jak to wszystko się układa? Z Lukiem się kłócicie, a z Jussem? Z nim się dogadujesz. Ostatnio nawet uśmiechnął się do ciebie! Stara! Jak zobaczyłam spojrzenia ludzi którzy to widzieli myślałam, że oczy im wypadną z oczodołów – obie w tym momencie się zaśmiałyśmy.
- No tak, ale....a zresztą sama nie wiem, dobra chodźmy bo dziś odwożę rodziców i Carly do dziadków.
- A Fillip?
On pojechał gdzieś z kolegami.
- No to masz wolną chatę! - Usłyszałyśmy głos Belli.
- Emm no tak, ale będę się uczyła. - Oznajmiłam, żeby nawet nie miała zamiaru wpadac.
- No co ty? Nie mów, że cały czas będziesz się uczyła?
- Tak, tak właśnie będzie.
- No cóż, gdzie idziecie?
- Po Carly do szkoły.
- Aham...to dziś się nie widzimy? - Zapytała Bella. Od czasu naszej kłótni nie jest już tak samo.
- Nie, bo odwożę ich do dziadków a potem wracam do domu.
No cóż, a tak w ogóle, to mogę Wam coś powiedziec, bo już nie wiem komu mogę się pochwalic. - Obie z Broke zrobiłyśmy zdziwione miny, ale przytaknęłyśmy, bo ciekawe byłyśmy co ma nam do powiedzenia.
- Za niedługo uda mi się z Justinem! - Uśmiechnęła się pokazując przy tym wszystkie swoje zęby, mnie zamurowało, nie wiem czemu poczułam cholerne ukłucie i zdenerwowanie. - Zawsze jak robimy ten głupi projekt widzę jak na mnie patrzy, wiem, że ma na mnie ochotę i wiem że to wszystko to tylko kwestia czasu!
-Y... - To jedyne co potrafiłam powiedziec.
- Bella! - Skarciła ją Broke.
- Nie, spoko, życzę szczęścia,tylko pamiętaj, co ci mówiłam jak coś to nie przychodź potem do mnie. - Uśmiechnęłam się do niej.
- Spoko, nie będę miała po co przycjodzic no chyba, że opowiadac Wam jak jest wspaniale! Dobra ja lece pa! - Poszła.
- Widzisz?! - Krzyknęłam do Broke. - On się nie zmieni! Do mnie taki kochany, ale to co robi to co innego! I jak ja mam mu zaufac i w ogóle o czym my rozmawiamy, on to jest zamknięty rozdział i nigdy już nie wróci, ale swoją drogą Bella to idiotka i nie wydaje mi się , że chce się jeszcze ze mn przyjaźnicą, ona po prostu robi to wszystko, żebym widziała, że to ona jest lepsza bo … - Mój głos się zachwiał więc postanowiłam że nie będę kontynuowała.
- Ej, Ciii to było dawno i nie wracaj do przeszłości, kochana. - Przytuliła mnie.

~*~
- To jak było dziś w szkole? - Zapytałam Carly.
- Super! Uczyliśmy się dziś piosenki zaśpiewac Wam? - Zapytała.
- Pewnie - przytaknęła Broke.
- Okej, to słuchajcie....
Carly zaczęła, a ja zauważyłam Justina z Jaxonem idących w naszym kierunku, pewnie on dziś też i jego odbierał.
- Jaxon!! - Carly zawołała, a ja tylko z Broke popatrzyłyśmy się na siebie.
- To ja może już pójdę.
- Nie! Zostajesz ze mną! - powiedziałam jej szybko.
- Natalia, ale...emmm...mama do mnie dzwoni – Pokazała mi telefon gdzie wyświetlało się połączenie z jej mamą.
- Dobra, to pa.
Podeszłam do nich – A ona co? Przestraszyła się mnie?
- Nie, mama do niej dzwoniła. - powiedziałam bez wyrazu.
- A tobie co?- Zapytał.
- Nic.
- Przecież widzę.
- Dobra słuchaj, jak skrzywdzisz Belle to będziesz miał ze mną do czynienia, zrozumiałeś?
- Co?!
- Rozmawiałam dziś z Bellą i powiedziała mi, że coś do siebie czujecie o ile to z twojej strony w ogóle jest możliwe. - przewróciłam oczami.
- Boże, ta dziewczyn mnie irytuje...nigdy bym się do niej nie zbliżył, jest tak głupia i wnerwiająca że aż mnie to denerwuje, a poza tym to jest twoja przyjaciółka, tego bym nie zrobił.
- Poważnie? - Zamarłam.
- Tak, mówiłem ci już, chce odbudowac twoje zaufanie, bo... - Nagle telefon mi zadzwonił.
- Przepraszam – odebrałam, to był tata, żebyśmy się pospieszyły, bo mama już ma obiad no i chce jeszcze Carly spakowac, a obiecała małej że bez niej tego nie zrobi.
Kiedy skończyłam rozmowe zwróciłam się do Carly – Idziemy mała bo tata już dzwonił.
- Okej – odpowiedziała.
- Przepraszam, ale się spieszymy, pogadamy..emm..innym razem – spuściłam wzrok.
- Dobra, i Natalia?
- Tak? - Odwróciłam się do niego.
- Wierzysz mi?
- …
- W to co przed chwilą ci powiedziałem.
- Tak, Justin wierzę ci. - Lekko się uśmiechnęłam i odwróciłam się tyłem do nich i poszłam z Carly w kierunku domu.

Kiedy weszłyśmy do środka, umyłyśmy ręce i zasiadłyśmy z rodzicami do stołu.
- Emm Natalia... - Mama zwróciła się do mnie.
- Tak?
- Czapka. - Przypomniała mi, że wciąż mam ją na głowie.
- A tak, przepraszam, zapomniałam. - Jakbyście nie wiedzieli jeszcze, oprócz tenisówek jestem również uzależniona od full capów. Kocham je.
Po obiedzie mama spakowała Carly i pojechaliśmy moim nowym autkiem do dziadków, była godzina 17, a podróż trwa tak około 3 godzin.

~*~
- Moje dzieci! - Powiedziała babcia, całując każdego z nas w policzek.
- Cześc wam – powiedziałam.
- Anthony chodź przyjechali! - Babcia zawołała dziadka, który był w piwnicy.
- Już idę. - Usłyszeliśmy go wchodzącego po schodach.
- Co tam u was słychac? Carly jak ty urosłaś! A ty Natalia jak zwykle piękna.
- Dziękuję babciu. - Nagle w drzwiach stanął dziadek, mała podbiegła do niego od razu. A potem ja.
- Witaj, Natalia. Rany widzę, że ty nadal chodzisz w tych okropnych czapkach i trampkach. - Tak dziadek nie lubił za bardzo mojego stylu, bo jak on to mówi jest za bardzo ''chłopięcy'', a ja powinnam wyglądac jak dziewczyna.
- Tak, dziadku to wciąż, ja ta niereformowalna wnuczka – zaśmiałam się.
- Oj no chodź tu do mnie – mocno mnie przytulił.
- To co może coś do picia i jakieś ciacho? Albo nie zrobię kolacje! - tak moja babcia nie różni się niczym od innych babci. Prędzej zrozumie jak działa telefon niż to że nie jestem głodna.
- Babciu ale ja już muszę wracac, bo zanim ja dojadę do domu to będzie późno.- Uśmiechnęłam się do niej
- Nie no musisz coś zjeśc bo skoro to taka długa podróż to nie możesz być głodna.
Nie mogłam odmówic, w efekcie wyszłam od dziadków o godzinie 22.
- To pa, uważaj na siebie i daj znac jak dojedziesz.
- Dobrze mamo. - Wsiadłam do auta i odjechałam, nawet nie chciało mi się spac.
Kiedy byłam już przed Nowym Jorkiem, moje auto odmówiło współpracy i zgasło. - Ej co jest? No dalej odpalaj! - Nic, i co ja teraz zrobię? Do rodziców nie zadzwonię bo tam nie ma zasięgu, jedyne na co mogłam sobie pozwolic to sms ale odczytają go dopiero jutro znaczy dziś rano. Dobra zadzwonie do Luka.
- Halo? Luke?
- Boże wiesz która godzna? Przed pierwszą, możesz zadzwonic rano? Dziękuję – Wyłączył się. No co za idiota...ale go ochrzanię jak tylko się spotkamy. Pech chciał, że nie mam żadnego numeru do mechanika więc emmm... co ja przepraszam bardzo mam zrobic? Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł który no nie bardzo mi się podobał ale było to jedyne wyjście, wyciągnęłam telefon i po 3 sygnałach odebrał – Halo?
- Emm..cześc Justin, mam problem, pomożesz?
- O godzinie 1 w nocy? To musi być coś poważnego skoro do mnie dzwonisz.
- Noo, tak jakby, jestem przed wjazdem do NY i...auto mi zgasło i nie chce odpalic, benzyne mam bo jakąś godzinę temu tankowałam.
- Ehhh...Dobra czekaj zaraz tam będę. - Powiedział i się rozłączył.

Dobra teraz pozostaje mi tylko czekac na niego. Weszłam więc do auta, bo noce już jednak robią się troszkę chłodniejsze, a ja niestety w krótkim rękawku jestem. Wyciągnęłam słuchawki z torby, podpięłam do mojego iPhona i włączyłam moją listę piosenek, na przykład Chrisa Browna,Ushera, Kanyego Westa itp. Uwielbiam dobrą muzykę. Zamknęłam oczy, oparłam głowę o zagłówek i wczuwałam się w daną piosenkę. Uwielbiam tańczyc, niestety przez ostatnie pół roku nie cwiczyłam bo miałam poważnie skręconą kostkę, więc lekarz zabronił mi tańczyc. Byłam jedną z najlepszych tancerek w szkole tańca Star Dance, panie załatwiały mi różne przesłuchania, castingi i występy, no ale niestety ostatnio musiałam dac sobie spokój.
Nagle poczułam jak drzwi od samochodu się otwierają, a ja podskoczyłam ze strachu, a w zamian za to dostałam głośny śmiech wydobywający się z ust Justina.
- I z czego się idioto cieszysz? - Wyciągnęłam słuchawki z uszy i poprawiłam czapkę.
- Z ciebie, jak byś tylko mogła zobaczyc swoją minę, hahahaha – Nadal się śmiał, opierając się obiema rękami o górną część auta.
- Oj no dobra, już dobra – przepchnęłam się przez niego i wyszłam z samochodu. Justin odwrócił się do mnie – No i co jest z tym autkiem?
- Nie mam pojęcia, jechałam sobie nagle, tak po prostu się zatrzymał i nie chce odpalic.
- Daj kluczyki – wyciągną rękę. Kiedy mu je dałam wszedł do auta i włożył klucze do stacyjki, a następnie odpalił, nooo przynajmniej próbował.
- Widzisz? I tak się właśnie dzieje jak chce zapalic.
- No to nieciekawie, pewnie coś z silnikiem – Zaczął się zastanawiac.
- Boże nowe auto, rodzice mnie zabiją! - Zaczęłam panikowac, jednocześnie chodząc w tę i spowrotem.
- No to jak nowy to i na gwarancji. - Uśmiechnął się.
- No tak, ale był u mechanika i sprawdzał go koleś od A do Z no wszystko, a tata dając mi kluczyki powiedział ,,A niech ja usłyszę, że coś jest z nim nie tak...'' - Zaczęłam naśladowac głos mojego taty, ale chyba nie specjalnie mi to wyszło, bo z ust Justina wyszedł lekki chichot.
- Nooo to problem, bo ty się nie znasz, trzeba jutro dac go do mechanika – Zaproponował.
- Ale ja nie mam tyle kasy...a tata...
- Tak wiem – Uśmiechnął się – niech on się tylko dowie że coś się stało... - Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Tak właśnie, więc jakiś inny pomysł? - Zapytałam z nadzieją, że coś wymyśli.
- W sumie to mam jeden, ale nie wiem czy ci się spodoba – Podrapał się ręką w tył głowy, jednocześnie lekko kwasząc minę.
- No dawaj – Powiedziałam odważnym tonem głosu, no bo co on może takiego powiedziec?
- Bo ja się znam na samochodach i już nie raz naprawiałem, a nawet uruchamiałem stare graty więc może i z tym twoim cackiem sobie poradzę, co ty na to? - Zaproponował.
- Naprawdę?! - Niby powinnam być zmieszana albo po prostu powinna była mu odmówic, ale mój tata jest groźny, haha.
- Tak, mogę spróbowac.
- Super! Dziękuję! - nagle doszedł do mnie taki lekki impuls żeby go przytulic ,,Ale Natalia pilnuj się!''
- Spoko, nie ma sprawy. Jednak teraz musimy go jakoś odcholowac do ciebie. - Justin podszedł do bagażnika swojego samochodu i wyciągnął jakąś linę.
- Umiesz zawiązywac, tak, żeby się nie rozplątało? - Zapytał.
- No mogę spróbowac – wyciągnęłam rękę, żeby chwycic końcówkę liny, jednak Justin szybko zabrał ją ode mnie – E-e nie ma spróbowac umiesz albo nie...po twojej minie można wydedukowac, że jednak nie, więc pozwól, że ja to szybko zrobie. - Uśmiechnął się do mnie.

- Gotowe – Wstał i otrzepał się z ulicznego kurzu.
- Super.
- To ty wskakuj do siebie do auta, żeby jakoś skręcac i w miarę kierowac nim, a ja do swojego i jedziemy do ciebie do garażu.
- Okej. - Wsiadłam do auta.
Miło z jego strony, że przyjechał tak w środku nocy, żeby mi pomóc i że zaproponował swoją pomoc, jednak no ja cały czas we wszystkim doszukuje się podstępu, że on to wszystko robi żeby...Nieważne, nie chce o tym teraz myślec, po prostu nie zaufam mu już na tyle, żeby znowu móc popełnic ten sam błąd. On się stara więc i ja mogę być miła, prawda?
Droga minęła mi bardzo szybko, w sumie zawsze tak jest kiedy ma się o czym myślec, a w moim przypadku jest tego dużo.
- No to jesteśmy, jutro...to znaczy dziś przyjadę ok 10 i zabiorę się do roboty. - Mówił to jednocześnie rozwiązując line.
- Spoko, powinnam już nie spac, a jak coś, to najwyżej mnie obudzisz. - Zaśmiałam się lekko.
- Z miłą chęcią. - Jego łobuzerski uśmiech sprawił, że przeszła mnie gęsia skórka. To jest chyba zły znak, prawda?
- Dobra to do zobaczenia. - Powiedział wsiadając do auta.
- Dobranoc, i Justin?
- Tak?
- Dzięki za dzisiaj.
- Nie ma za co, tylko zadaj sobie pytanie, kto tu powinien być, zamiast mnie... - Zamknął drzwi, a odpowiedź na jego pytanie sama nasunęła mi się na myśl ,,Luke''. Kurde znowu ma racje, co prawda najpierw do niego zadzwoniłam, ale on olał mnie mówiąc ze porozmawiamy jutro. Jak on mógł w ogóle? No nic zamknęłam garaż, następnie zamknęłam okna i drzwi wejściowe do domu i poszłam się umyc i spac, bo byłam wykończona, kolacji oczywiście nie jadłam bo babcia napchała we mnie dużo tego wszystkiego. - uśmiechnęłam się na myśl o mojej kochanej babci.
Zanim się, jeszcze położyłam wyciągnęłam z torby mój telefon i napisałam do mamy wiadomośc.

Do: Mama
Jestem już w domu :*
Odłożyłam telefon i podeszłam do szafki, aby wyciągnąc z niej szczotkę, która była potrzebna mi do rozczesania włosów. Nie są one jakoś szczególnie długie, jednak do najkrótszych też nie należą, dlatego jest z nimi dużo roboty. Nagle dostałam sms'a

Od: Mama
Dobrze, ale coś długo ci to zajęło :*

Dobra muszę coś wymyślec, bo inaczej będzie wtopa.

Do: Mama
Tak, bo jeszcze wstąpiłam do sklepu całodobowego, żeby kupic sobie coś do picia ;)
Dobreee... Ależ jestem pomysłowa.

Od: Mama
Dobrze, to kładź się spac, żebyś jutro była wypoczęta ;) Kocham Cię ;*
Ahhh te matczyne troski.

Do: Mama
Dobranoc, też Cię kocham ;*
Po ostatnim napisanym sms'ie do mamy, odłożyłam telefon na stolik nocny, znajdujący się przy moim łóżku i położyłam się spac, bo jednak jest już baaardzo późno.

______________________________________
Rozdział jest troszkę wcześniej niż myślałam że dodam :D Ale jestem chora więc mogę dodac wcześniej :D

I co myślicie o tym? Justin zaproponował że naprawi auto hmmm ciekawe jesteście jak to wyjdzie i czy wgl wyjdzie? :D

Komentujcie PROOOOOSZĘ :D
Następny rozdział przewiduje na... poniedziałek ewentualnie wtorek (lecz nie obiecuje bo trzeba sie wziąśc za nauke xD )
https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684  ZAPRASZAM NA MOJĄ STRONKĘ O JUSSIE NA FB :D  Oczywiście też informuje że poszukuje chętnych adminów :D