niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 2

Był piątek i jak to zwykle bywało siedziałam u Belli razem z Broke. Kiedy zrobiło się późno zaczęłyśmy się zbierac do domów. Pożegnałyśmy się z Bellą i wyszłyśmy z jej pięknego domu.
-No to pa Natalia – powiedziała Broke, bo niestety skręcałyśmy w różne strony do swoich domów.
- Do zobaczenia Broke – przytuliłam ją i poszłam. Było już dośc ciemno robiło się wręcz nieprzyjemnie i z każdą chwilą ulice robiły się coraz to mniej zatłoczone. Księżyc świecił bardzo jasno, przez co ulice Nowego Yorku nie wydawały się aż tak straszne. Nagle zza zakrętu wyszedł wysoki mężczyzna z czapce z daszkiem i ciemnej obleśnej kurtce. Szedł z rękami w kieszeniach, jego sylwetka była pochylona i bardzo szybko szedł. Przestraszyłam się, bo koleś wyglądał strasznie, miną mnie na co odetchnęłam z ulgą, lecz po chwili poczułam dotyk czyjejś ręki na moim ramieniu, a po chwili usłyszałam – oddaj mi wszystko co masz cennego, albo rozprawie się z tobą tu i teraz – Każdy może sobie pomyślec o co mu chodziło. Przełknęłam ślinę, czując jak moje serce wali ze strachu – nie mam nic cennego, zostaw mnie! - powiedziałam, donośnym i zdecydowanym głosem.
- No to proszę komórka, pieniądze, biżuteria – mówiąc to wyciągną dłoń tak abym mogła mu wszystko dac.
- Nic ci nie dam! - krzyknęłam, z jeszcze większym strachem w sobie. Nagle poczułam jak ten facet mnie podnosi, zaczęłam krzyczec i bic go gdzie popadnie. Nagle usłyszałam za nami głos jakiegoś chłopaka -Zostaw ją! - powiedział stanowczym głosem.
- A co ty gówniarzu możesz mi zrobic? - mężczyzna zaczął się śmiac, teraz modliłam się tylko aby ten chłopak nie był jakimś chuderlakiem.
- Nie radzę, żebyś ze mną zadzierał postaw ją albo... - i tego nie dokończył, byłam ciekawa o co mu chodziło, ale w tym samym momencie poczułam jak mężczyzna mnie stawia na ziemi i ucieka. Strasznie się cieszyłam, moje serce waliło jak opętane, miałam ochotę się rozpłakac, ale musiałam podziękowac chłopakowi za to, że mi pomógł. W momencie kiedy chciałam się do niego odwrócic usłyszałam męski i lekko ochrypły głos chłopaka, jego ton nie był opiekuńczy – ej nic ci nie jest shawty? - skądś znam to słowo...nagle kiedy doszło do mnie kto to powiedział odwróciłam się i spojrzałam na Justina, a on wpadł w wielki szok i powiedział – Natalia?
- Tak, ja nie widac? - zadałam ozięble pytanie.
- No widac, ale co ty tu robisz tak późno? - zapytał się z niedowierzaniem, ale już bardziej nieprzyjemnym głosem.
- Uważam, że jesteś ostatnią osobą której powinnam się tłumaczyc – powiedziałam, ale uświadomiłam sobie, że powinnam mu była podziękowac, za to co zrobił, bo kto wie jak mogło się to dalej potoczyc gdyby nie on.
- No w każdym razie dzięki Bieber za pomoc. - wydusiłam z siebie.
- Hahaha...nie myślałem że doczekam kiedyś tej chwili że ty Smith mi kiedyś za cokolwiek podziękujesz – zaśmiał się z tym swoim łobuzerskim uśmiechem.
- No to widzisz... A tak w ogóle czym ty mu groziłeś, że mnie puścił? - Zapytałam, bo musiałam wiedziec, czym on go tak wystraszył?
- nie twoja sprawa.
-No to nie - przewróciłam oczami, odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam iśc w kierunku mojego domu.
- Ej zaraz gdzie ty idziesz? - zawołam głośno podbiegając do mnie.
- Yyy no do domu... - powiedziałam, choc bardziej wyszło to ze mnie jak pytanie.
- Sama? - zapytał unosząc lewą brew do góry, jakby się dziwił że po tym wszystkim dalej decyduje się na powrót do domu.
- No tak, bo wiesz ochroniarza jeszcze nie zatrudniłam – powiało ode mnie sarkazmem, ale nie zamierzałam się z nim wdawac w dalszą rozmowę.
- O Boże...wiem, że będę tego żałował...i nie myśl sobie za dużo po prostu moje męskie ego mi nakazuje, abym cię odprowadził do domu – powiedział wypuszczając z siebie powietrze, w sposób jakby mówił właśnie coś z czym bardzo było mu trudno.
- Nie dzięki, nie chce twojej pomocy...Zostaw mnie! - powiedziałam chłodno w jego kierunku, choc w głębi duszy bałam się cholernie iśc sama, ale… podróż z nim do mnie to za dużo…
- Kurwa nie wkurzaj mnie! Nie będziemy się odzywali do siebie i tyle... - wkurzył się i zaczął iśc szybciej niż szliśmy do tej pory. Przez 30 minut naszej podróży do domu panowała totalna cisza, tak jak obiecywał tak się nie odezwał do mnie. Byłam zmuszona spędzic z nim tyle czasu, więc mogłam doskonale go oblukac, jak to się mówi potocznie. Miał czerwone, wąskie spodnie z opuszczonym kroczem, przez co było widac mu czarne bokserki. Jego koszulka była zwykła czarna w dekolt w serek i na głowie spoczywała czarna czapka z czewonym napisem ''Yoo''. Buty miał czarne za kostkę. Kiedy doszliśmy Justin powiedział – To ma zostac między nami, rozumiesz? - zapytał troszkę ozięble.
- Taaa jasne bo ja nie mam co robic tylko rozpowiadać całej szkole co ty zrobiłeś! Nie jestem taka jak niektórzy- spojrzałam na niego wymownie.
Weszłam do domu, wszyscy już spali więc po cichu zamknęłam drzwi i poszłam po schodach do siebie do pokoju. Otworzyłam okno balkonowe i poszłam się umyc. Pod prysznicem pozwoliłam na spokojne rozmyślanie, które poprowadziło mnie do przeszłości, ‘’Nie! Nie myśl o tym!!’’ – zmuszałam siebie do myślenia o czymś teraźniejszym i milszym. Zapach mojego truskawkowego żelu pod prysznic wypełnił całą łazienkę. Woda spływała po moim ciele, a ja rozkoszowałam się tą chwilą. Po ok 20 minutach wyszłam z łazienki okryta samym ręcznikiem. Wysuszyłam włosy, następnie użyłam truskawkowego kremu do ciała, następnie założyłam swoją fioletową piżamę i wyszłam jak to zwykle bywało w ciepłe dni przez okno . Usiadłam na schodach przeciwpożarowych. Rozmyślałam nad dzisiejszym dniem, ale kiedy tylko za bardzo myśle o Bieberze, wracają wspomnienia i te dni płaczu i wstydu. Nie nawidziłam wracać do tych momentów z początków pierwszej klasy, jednak nie mogłam o tym nie myśleć, ciągnie się to za mną jak jakaś zmora. Mam tylko nadzieję, że kiedy ten idiota opuści szkołę to ludzie przestaną gadać..
W momencie kiedy poczułam się już totalnie zmęczona postanowiłam wrócic do pokoju aby udac się do krainy snów.

**
Oczywiście jak co sobotę, rodzice pozwolili mi się wyspac. Wróciłam późno co też wpłynęło na moją późną pobudkę. Wstałam o godzinie 12 i zakładając kapcie zeszłam na dół do wszystkich. Fillip jeszcze spał, Carly z mama urzędowała w kuchni a tata jak zwykle tonął w papierach w swoim biurze.
- Cześc mamo i Carly. - przywitałam je z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Witaj skarbie, wyspałaś się? W ogóle o której wczoraj wróciłaś? - zapytała mama, ale była zajęta gotowaniem.
- Ymm nie patrzyłam na zegarek ale wydaje mi się, że gdzieś około 24. - odpowiedziałam z lekkim strachem, że będzie zła.
- Oj to późno nie dziwie się, że tak długo spałaś, choc twój brat śpi dłużej. - zaśmiała się.
Nagle zaburczało mi w brzuchu i Carla się odezwała – Oho, jesteś głodna! Teraz przydał by ci się twój kolega,dał by ci cukierka tak jak mi ostatnio i już by ci w brzuchu nie burczało – zaśmiała się, a ja zamarłam, zrobiłam wielkie oczy, a moja mama podłapała temat – Jaki kolega? - zapytała ze strachem. – ymm taki jeden ode mnie ze szkoły. - miałam nadzieję, że odpuści.
- Bardzo fajny! - powiedziała Carla.
- Ymm no dobrze.
Wzięłam tosty i usiadłam przy stole, aby mój brzuch mógł się w końcu uciszyc. Kiedy już zjadłam, mama poprosiła mnie, żebym poszła z Carly do parku bo ona nie da rady, tak też poszłam się przebrac, a moja kochana siostra czekała na mnie już gotowa. Weszłam do pokoju i poszłam do garderoby '' Co by tu założyc?''. Wyciągnęłam zielone szorty i top koloru beżowego i trampki bo wiedziałam, że będę musiała biegac za Carly. Wzięłam torebkę do której spakowałam komórkę, klucze, portfel i potrzebne rzeczy typu chusteczki, następnie zeszłam na dół i wzięłam picie dla Carly i jakieś ciastka.
- To co idziemy? - zapytałam ją z uśmiechem
- Taaaaak! - krzyknęła z radością i wzięła mnie za rękę prowadząc do drzwi. Wyszłyśmy i udałyśmy się do parku, spacerowałyśmy bo w sumie miałyśmy dużo czasu. Kiedy już doszłyśmy Carly pobiegła pobawic się z dziecmi a ja usiadłam na niebieskiej ławce, na której farba już odchodziła. ''Ehh no nic musisz na niej usiąśc''. Kiedy usiadłam zauważyłam cholernie przystojnego chłopaka, który właśnie wszedł z małym chłopcem na ten sam plac zabaw co my. Nie widziałam jego twarzy bo właśnie przykucnął przy chłopcu i coś mu mówił, zdążyłam jednak zauważyc, że jest wysoki, chyba blondyn, bo miał czapkę więc nie byłam w stanie dokładnie zaobserwowac jaki to kolor, krótsze spodnie w moro i białą bokserkę, a na ręku miał tatuaż który przypominał tygrysi pysk. Od razu postanowiłam napisac do Belli (zawsze piszemy do siebie jak spotkamy jakieś ''ciacho''). Jeszcze dodatkowo byłam uradowana bo tylko koło mnie było wolne miejsce, więc było pewne, że usiądzie właśnie koło mnie. Chłopak wstał, moje oczy wciąż były zwrócone w jego kierunku, w momencie kiedy się odwrócił, ja odwróciłam wzrok '' nie zobaczę jego twarzy...'' pomyślałam, ale w sumie czemu nie mogę na niego spojrzec. Podniosłam głowę a on najwyraźniej szukał miejsca gdzie może usiąśc, kiedy zobaczyłam że idzie w moją stronę podniosłam wzrok na jego twarz i jak tylko zobaczyłam kim był przystojniak, od razu przeklęłam w myślach, że w ogóle pomyślałam o nim w takich superlatywach. Tym tajemniczym facetem był nie kto inny jak Justin.
- No kur... - powstrzymał się wiedząc, że dużo dzieci znajduje się wokół nas (tego bym się po nim nie spodziewała bo on nie przejmuje się tym co inni myślą) – Boże czy ja naprawdę muszę cie tak często spotykac?
- Tak Bieber ciebie tez miło widziec – przewróciłam oczami.
- tsaa, dobra shawty siadam koło ciebie – powiedział, wiedząc że wkurzy mnie tym zwrotem.
- Ile razy mam ci powtarzac, żebyś nie nazywał mnie tak? - zapytałam wkurzona.
- ale jak? - udawał idiotę, w sumie jak zwykle.
- tak jak mnie nazwałeś!
- Ale jak ja cię nazwałem? - prowokował mnie do wypowiedzenia tego okropnego słowa, które wiązało się z…
- Dobra...nieważne...- powiedziałam, wracając do mojego poprzedniego zajęcia czyli pisania z Bellą, ale nie mogłam jej powiedziec, że tym..yy.. no...przystojniakiem był Justin bo by zaczęła TEN temat…
- To jak tam, nic ten palant ci wczoraj nie zrobił – zapytał jak by to go akurat teraz interesowało.
- Nie, jest ok – powiedziałam po czym udało mi się jeszcze wyksztusic z siebie – i jeszcze raz dzięki za pomoc.
- Nie ma sprawy shawty – powiedział to z tym swoim zadziornym uśmieszkiem, on naprawdę jest irytujący. Po ok 15 minutach przybiegła do mnie Carla – Natalia daj mi pic. - powiedziała zmęczona.
- Już ci daje – podałam jej soczek, który wyciągnęłam z mojej torebki, po czym dodałam – Carla nie biegaj już tak bo się zgrzejesz i będziesz chora, dobrze skarbie? - pokiwała mi głową, a ja usłyszałam śmiech (prawdopodobnie ze mnie).
- Cześc Justin! - wydała z siebie moja siostra po tym jak zauważyła, że on siedzi koło mnie.
- No cześc, cześc, słuchaj siostry, bo chyba nie chcesz być chora co? – powiedział. Był delikatny, miły i ...spokojny. Carla pokiwała mu głową, oddała mi soczek i poszła bawic się dalej.
- Jesteś nadopiekuńcza – stwierdził drwiąc ze mnie.
- Może i tak, ale to oznaka tego że się przejmuję drugim człowiekiem – powiedziałam pewnym i wrednym tonem głosu.
- Ej, ej..a ja niby nie? Równie dobrze mogłem cię wczoraj zostawic na pastwę losu tego zboka – powiedział unosząc ręce w obronnym geście.
- Yyy tak ty i będę utrzymywała to do końca życia! – powiedziałam wkurzona.
-Ej! Odwal się! – sykną w moją stronę.
- No wiesz jakoś nie przejąłeś się mną kiedy… a zresztą nieważne… - przewróciłam oczami.
- Nie! Zaczęłaś to dokończ! – uśmiechnął się wiedząc jak bardzo nie lubie wracac do tych wydarzeń. Nagle podbiegł do nas mały blondynek w niebieskich spodenkach i czerwonej bluzce z autami nadrukowanymi na niej, dziękowałam, że nam przerwał. - Justin chce mi się pic. - powiedział smutnym głosem, widac było że się zgrzał.
- Sorry Jaxon ale nie mam picia – powiedział zrezygnowanym tonem, wtedy ja znowu przewróciłam oczami na myśl, że muszę mu pomóc. Wyciągnęłam z torebki soczek ale w kartoniku, zawsze mam coś dodatkowego do picia na wszelki wypadek – Proszę, mam tutaj soczek, może być wiśniowy? - zapytałam się Jaxona jak to Bieber go nazwał podając mu soczek.
- Tak, dziękuję! - mały wziął picie, napił się i poleciał bawic się dalej.
- ‘’Sorry, nie mam picia..’’to się idioto wstaje i idzie dziecku kupuje picie – powiedziałam chłodno.
- Nie mam kasy przy sobie. - powiedział.
- To jest twój brat? - zapytała z zaciekawieniem.
- Boże jakaś ty jest irytująca... i ciekawska! Tak to jest mój brat. - niemalże warknął i przewrócił oczami.
- Boże...po co ja ci wgl pomagałam!
- Nie wiem...
I dalej siedzieliśmy w ciszy, po ok 20 minutach przybiegła Carly i razem z nią Jaxon – Natalia patrz, mam nowego przyjaciela! - w tym samym momencie Jaxon powiedział to samo do Justina. Oboje zamarliśmy nie wiedząc co powiedziec, i ja i on wiedzieliśmy, że to nie może się tak skończyc.
- Tak widzę, ale wiesz co Carly musimy już iśc. - powiedziałam do swojej siostry, on zrobił to samo. Przez resztę dnia myślałam o nim i o wydarzeniach w parku. '' Boże czemu ja o nim myślę?''

_________________________________
Dawno nie dodawałam, ale nie miałam czasu przepraszam, ale mam nadzieję, że podoba się nowy rozdział :D Proszę o komentarze, bo tak jak Wy czekacie na nowy rozdział, ja czekam na wasze komentarze :D

Jak ktoś chce byc informowany o nowym rozdziale bo nie będe dodawała regularnie, to dajcie swojego TT :D 

2 komentarze: