środa, 30 października 2013

Rozdział 13

Natalia

Cały tydzień był fantastyczny. W piętek ja, Luke, Broke i Cody poszliśmy do kina na komedie, więc było zabawnie. Po wyjściu z kina mój chłopak dostał sms'a i po jego odczytaniu trochę jakby jego entuzjazm opadł. - Coś się stało? - Zapytałam lekko zaniepokojona jego wyrazem twarzy.
- Nie, wszystko jest okej. - Odpowiedział starając się zamaskowac złośc...tak to była złośc.
- Ej ale ja widzę, że coś jest nie tak, możesz mi powiedziec?
- Boże Natalia jesteś męcząca wiesz o tym? - Czy ja się oby nie przesłyszałam?
- Jestem co?
- Przepraszam, nie chciałem... - nie dałam mu dokończyc.
- Dobrze to skoro jestem męcząca to już schodzę ci z widoku.
- Natalia!
- Nie idź za mną! - Krzyknęłam i weszłam do mojego auta i zamknęłam za sobą drzwi.
Otworzyłam tylko okno żeby pożegnac się z przyjaciółką. - To pa Broke do zobaczenia jutro wieczorem u mnie.
Zamknęłam okno, nie zwracając uwagi na Luka. Odpaliłam auto i odjechałam. Byłam na niego po prostu wkurzona. Jechałam w pełnym zamyśleniu przez całe miasto. Nagle moje myśli utkwiły przy Justinie. Cały tydzień jakby mnie unikał. Nie wiem czy wie o tym, że jestem z Lukiem. Chciała bym wiedziec co on o tym sądzi. Tak wiem, dziwnie to zabrzmiało...nie powinnam chciec, mnie w ogóle nie powinno to interesowac. To co on myśli o mnie powinnam mieć głęboko gdzieś, a jednak tak nie jest. Od jakiegoś czasu on się naprawdę stara o to żebym mu zaufała, no ale zaraz potem szybko to niszczy i znowu się kłócimy.
Tamtego wieczoru kiedy po raz pierwszy byłam na randce z Lukiem była okropna burza, a Juss stał w oknie kompletnie przemoczony z pizzą w ręku. Przyszedł bo wiedział, jak cholernie boję się burzy, przyszedł pomimo tego, że pewnie miał coś ważniejszego do roboty. Był ze mną i czekał aż spokojnie nie zasnę, a potem po prostu wyszedł, a ja głupia na drugi dzień nie załapałam tego że skoro to była udawana kłótnia to on nie miał na myśli tego co powiedział, a ja i tak się wkurzyłam i na niego naskoczyła.
Albo kiedy zabrał mnie do fabryki, żebym go choc troszkę poznała. Wtedy jak przechodziliśmy przez tą fabrykę gdzie było ciemno jak w dupie. Gdzie nic nie było widac. Bez zastanowienia po prostu podałam mu rękę i z nim szłam a wiadomo faceci tacy jak on to mogli by nawet i zgwałcic taką naiwną dziewczynę jak ja. Ale ja w tamtym momencie w ogóle się nie zastanawiałam nad tym. Odruchowo mu zaufałam, może to coś znaczy...nie wiem.
Czemu moje myśli popłynęły ze złości na Luka aż do Justina? Z mojego chłopaka do mojego emm...wroga?
Z zamyślenia wyciągnął mnie widok mojego domu, zaparkowałam w wyznaczonym miejscu, zgasiłam auto i wyszłam ze środka, następnie zamykając. Weszłam do domu i od razu przywitała mnie moja siostra – Cześc! Jak było?
- Cześc Carly, fajnie, film był...był śmieszny. - Taaa to jedyne co w tej sytuacji mogłam powiedziec. Byłam jakby w transie, nawet w pierwszej chwili nie zauważyłam, że rodziców jeszcze nie było, a Carly jeszcze nie spała. - Ej zaraz a tak w ogóle to jest godzina 22 możesz mi powiedziec czemu jeszcze nie śpisz? Gdzie są rodzice i Fillip? - Za dużo pytań jak na mały rozumek mojej 6-letniej siostrzyczki.
- Emm...Ja nie śpie bo mi się nie chce, więc postanowiłam na ciebie poczekac bo chce żebyś przeczytała mi bajkę, a jakie było to drugie pytanie?
- Haha, gdzie są rodzice i Fillip? - powtórzyłam pytanie patrząc się na Carly stojącą w różowej piżamce i swoich różowych kapciach.
- Rodzice w pracy powiedzieli, że wrócą późno w nocy, a Fillip u siebie w pokoju uczy się. - Odpowiedziała, uśmiechając się do mnie.
- No dobrze, to maszeruj do łóżka, ja tylko pójdę do naszego starszego brata i powiem mu, że już jestem. - Carly zrobiła to o co ją poprosiłam, poszła na górę, a ja weszłam do pokoju Fillipa. - Hej, ja już jestem jak coś i idę spac.
- A jak było? - Podniósł swoją głowę tak żeby na mnie spojrzec.
- Aa nawet spoko, film był całkiem śmieszny. - powiedziałam o filmie, chodź wiedziałam, że jemu chodziło o to jak mi się układa z Lukiem. Nie chciałam powiedziec mu, że się pokłóciliśmy bo zaczęli byśmy rozmawiac na ten temat a ja nie chce odciągac go od nauki, a tak poza tym od kiedy mam chłopaka mniej się kłócimy, Fillip bardzo poważnie do tego podszedł i stara mi się pomagac.
- No ale jak tam z Lukiem?
- Oj a jak ma byc, wiesz, że jak by było źle to bym do ciebie przyszła. A poza tym idę do Carly bo nie śpi.
- Co jak to? Przecież ją kładłem spac!
- Ale ona czekała na mnie – Zaśmiałam się a on zaraz po mnie i wyszłam z pokoju czując wielką ulgę. Poszłam do pokoju Carly, aby przeczytac jej bajkę.
- Hej żabko, leżysz już?
- Tak, chodź wybrałam kopciuszka. - poklepała miejsce obok siebie.
- No dobrze a więc tak – usadowiłam się koło Carly, obejmując ją jedną ręką, a drugą trzymałam książkę – Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczyna....

~*~
- Koniec. - Kiedy skończyłam, Carly spała, a ja delikatnie wstałam i przykryłam ją, żeby nie zmarzła w nocy. Wyszłam z jej pokoju i poszłam w kierunku mojego. Była już 22.45 a moich rodziców jeszcze nie było. No nic. Weszłam do siebie do pokoju było ciemno więc nic nie widziałam. Zapaliłam światło i podeszłam do biurka aby odstawic moją torebkę, potem poszłam do garderoby kiedy jednak mijałam okno zobaczyłam jakąś ciemną postac trzymającą się za głowę i jakby patrząca w moją stronę. Strasznie się przestraszyłam, prawie krzyknęłam upadłam na podłogę i poszłam za łóżko, a następnie w kierunku drzwi. Serce waliło mi jak głupie. Nagle nieznajomy zaczął pukac w okno i kiedy już chciałam krzyknąc usłyszałam jak woła '' To ja Justin!'' Powoli się uspokoiłam, ale dalej siedziałam przy drzwiach bez ruchu. Po chwili ponownie zawołał '' Otwórz mi, to ja Justin,wpuśc mnie!''. Jakoś nie mogłam uwierzyc Justin nie jest aż taki miły.
- Nieprawda! Udowodnij!
- Kurwa Smith otwieraj to okno, nie będę ci nic udowadniał! - Krzyknął, a ja już wiedziałam, że to on. Powoli podeszłam do okna, moje serce dalej waliło, ale przynajmniej wiedziałam, że to nie żaden morderca...choc z drugiej strony kto wie czym on się zajmuje. Otworzyłam je i wpuściłam Justina. Szybkim ruchem wszedł do pokoju i staną na samym środku – Boże wiesz ile ja na ciebie tu czekam! Już miałem iśc ale wiedziałem że ten kutas cię czymś wkurwi i przyjedziesz.
- Co proszę?! - Odwróciłam się do niego, ale kiedy go zobaczyłam nie obchodziło mnie co on powiedział tylko to co miał na twarzy. - Rany Boskie Justin ty krwawisz! - Podeszłam szybko do niego, jego twarz była pokrwawiona bluza też ale nie było aż tak widac bo była czarna. Dżinsy też były brudne.
- A to... tak, więc emmm pomożesz? - Zapytał lekko zakłopotany.
Wciągnęłam powietrze i kazałam mu usiąśc. Widok krwi zawsze mnie obrzydzał. Jednak teraz nie miałam nic do gadania muszę mu pomóc i tyle. Poszłam do łazienki po apteczkę, po chwili wyszłam z nią i usiadłam obok Justina.
- Pokaż mi to – Przyłożyłam swoje dłonie do jego, które naciskały na ranę, żeby krew nie lała się bardziej.
- Ugh... - zdjął ręce, a ja zobaczyłam dośc dużą ranę.
- Boże Justin to trzeba szyc.
- Nie, wierze w ciebie, dasz rade to jakoś opatrzec. - Nie rozumiem czemu nie chce iśc do szpitala.
- Ale to nie wygląda dobrze...- dalej nalegałam.
- Nie, to mój wybór i nie chce tam iśc.
- Ale może wdac się zakażenie i co wtedy?
- Kurwa, zajmiesz się tym czy nie? A zresztą po co pytam. Nie potrzebnie w ogóle przyjeżdżałem. Na razie... - Wstał z łóżka, wtedy ja pociągnęłam go za nadgarstek przez co usiadł – Dobra nie marudź już, tylko pokaż mi to jeszcze raz. - Wzięłam gazę i wodę utlenioną – Okej teraz może troszkę zapiec – Justin przytaknął, a ja jedną ręką niestety musiałam mu przytszymac włosy które niby były ułożone tak aby stały, ale musiałam je przytrzymac, żeby mi nie przeszkadzały – Ej ale bez dotykania włosów! - oburzył się.
- Słuchaj, zachowujesz się jak ciota w tym momencie. Ogarnij dupę i się zamknij na chwilę! - Nie wytrzymałam, Justin się wycofał i zamknął tak jak go prosiłam. Przyłożyłam namoczoną gazę to jego rany. Najpierw tylko czyściłam ranę na czole dookoła, jednak chcąc nie chcąc musiałam mu zajechac przez co troszkę się skrzywił.
- Dobra teraz rana, gotowy?
- Tak, nie jestem małym dzieckiem. - Przewrócił oczami.
- e-ee..przewróciłeś na mnie oczami, zły ruch. - w tym momencie przejechałam gazą po jego ranie, nie przejmując się, że zaboli.
- Ja pierdole, kurwa mac! Co ty do kurwy nędzy robisz?! - złapał się za okolice rany, żeby zniwelowac ból. Uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- pomagam ci nie widac? A poza tym nie drzyjsie bo nie jestem sama w domu. - Justin przewrócił oczami i usiadł z powrotem, a ja się zaśmiałam.
- I z czego się śmiejesz? - Zapytał, lekko wkurzony.
- Z ciebie, panikujesz, jak małe dziecko.
- Nie moja wina, że to kurewsko bolało – On też się zaśmiał.
- Okej, teraz będę delikatna. - Wstałam z łóżka i stanęłam naprzeciwko Justina – Kurde nic nie widzę – wtedy jego ręce oplotły mnie w talii i przyciągnął mnie do siebie tak, że usiadłam na nim okrakiem – Myślę, że tak będzie lepiej – odezwał się, z tym swoim perfidnym uśmieszkiem.
- Nieważne. - Zabrałam się do roboty i tym razem nie chciałam, żeby go bolało, dlatego zrobiłam to co robię zawsze jak Carly ma rane a ja jej muszę ją przemyc. Zbliżyłam usta do jego rany i zaczęłam dmuchac, jednocześnie przemywając mu tą ranę. Justin troszkę się krzywił, ale dał radę.
- Skończone – uśmiechnęłam się i przykleiłam mu jeden z opatrunków, które pewnie za chwile będę musiała zmienic. Zeszłam z niego i podeszłam do mojej szafki z ręcznikami. Wzięłam jeden z nich i poszłam do łazienki, namoczyłam go i porządnie wykręciłam. Podeszłam do Justina i ponownie stanęłam naprzeciwko niego, ale tym razem stałam. Jedną ręką chwyciłam za jego brodę zmuszając go aby podniósł troszkę głowę i zaczęłam wycierac pozostałości z krwi na jego twarzy, szyi i rękach. Cały czas patrzył się na mnie, w pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały.
- Dzięki. - jego głęboki głos przeniknął przez moje myśli.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się do niego. W pewnym momencie jego dłonie powędrowały na moje biodra i delikatnie mnie do siebie przyciągnął. Cały czas patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Po chwili Justin położył się na plecach, jednak nogi nadal miał zgięte, a stopami dotykał podłogi. Pociągnął mnie za sobą, tak, że wylądowałam na nim. Odłożyłam ręcznik na bok, po to abym mogła się opierac rękami o łóżko, żeby nie leżec na nim całkowicie. Byłam jak zahipnotyzowana, jego brązowe oczy były piękne, takie głębokie, usta malinowe i duże. Pomimo tej całej rany nadal wyglądał wspaniale.
W pewnym momencie te delikatne usta znalazły się na moich, ale tylko przez chwile, bo oderwałam się od niego, ale nie zeszłam – Co ty robisz? - zapytałam.
- Pokazuję, ci że Luke nie jest dla ciebie no i przy okazji dziękuję za opatrzenie mojej rany. - Uśmiechnął się. Jednak ja szybko z niego zeszłam – O co ci chodzi z tym Lukiem?
- O to, że to jest dupek i nie pasuje do ciebie.
- A od kiedy jesteś taki znawcą, co? - Byłam wkurzona.
- Nie jestem żadnym znawcą po prostu on nie jest taki za jakiego go masz.
- Tak? A możesz mi powiedziec, za kogo ja go mam? Bo jak ostatnio sprawdzałam to miałam go za mojego chłopaka którego kocham.
- Kochasz? Czyżby? Natalia ja ci tylko mówię, że nie powinnaś z nim być.
- Boże Justin możesz mi powiedziec, od kiedy ja cię tak obchodzę? Że się wtrącasz w moje strawy? - Zawsze mnie obchodziłaś. -moje oczy się rozszerzyły i zrobiło się niekomfortowo. - Emm...to ja już pójdę... - Powiedział i wstał.
- Nie, czekaj – Zatrzymałam go.
- Co?
- Znowu krwawisz – spuściłam wzrok z niego.
- Cholera jasna...
- Usiądź, coś na to poradzimy. - Powiedziałam. Wzięłam mokry ręcznik i zdjęłam opatrunek, rana nie chciała się zasklepic, co nie było zbyt dobre. Przyłożyłam ręcznik do jego rany i delikatnie usuwałam nadmiar krwi.
- Przepraszam. - Powiedział swoim wspaniałym głosem. Wiedziałam, że było mu głupio.
- Nie masz za co. Po prostu nie psuj mi tego, proszę cię. Znowu nastała cisza.
Kiedy ponowne założyłam mu opatrunek powiedziałam – Dobra skończone, jak to się powtórzy to zrób to co ja przed chwilą. Czyli ręcznik mokry - wytrzyj i załóż opatrunek.
- Okej, dzięki. - Justin wstał i podszedł do okna i odwrócił się do mnie ponownie – Mogę zadac ci jedno pytanie, które nurtuje mnie od jakiegoś czasu?
- Dawaj.
- Tyle osób trzyma się z daleka ode mnie, omijają mnie. No boją się mnie tak? A ty... Ty wręcz przeciwnie, stawiasz mi się, wykłócasz i wpuszczasz mnie do swojego pokoju. Czemu?
- Justin...jak mam być szczera to ja..ja nie wiem. Tak po prostu, może taki już mam charakter zadziorny, plus wiem, że pomimo tego jak mnie nienawidzisz lub emm nie nawidziłeś to nigdy byś mnie ani żadnej dziewczyny nie uderzył. Jednak trzymam się od ciebie z daleka z jednego powodu. Potrafisz bardzo boleśnie zranic człowieka psychicznie i ja nie chce cię do siebie dopuścic i tyle.
- Dobra na mnie już pora, dzięki jeszcze raz.
- Dobranoc Justin. - Wyszedł, a ma mojej twarzy pojawiły się łzy, nie wiedziec czemu tak po prostu stałam i płakałam. Coś w środku mnie pękło i nie mogło już więcej wytrzymac i po prostu puściło. Szybko jednak się pozbierałam i posprzątałam bałagan, a następnie poszłam się umyc.

Justin

Kurwa, ja ją naprawdę cholernie zraniłem. Jestem największym chujem na świecie. Ona nie boi się mnie w sposób że jej coś zrobię, że ją uderzę, tylko ona boi się że skrzywdzę ją psychicznie. Nie wiem co mam o tym myślec, po prostu nie wiem. Pojechał bym na szybki numerek, ale głowa cholernie mnie napierdala więc jadę do domu, żeby odpocząc.
Kiedy dojechałem do domu, zaparkowałem auto i wszedłem do domu. Wszyscy spali, więc po cichu poszedłem do łazienki. Rana ponownie przeciekała, więc zrobiłem to co kazała mi Natalia. Wziąłem ręcznik, zmoczyłem i zdjąłem przesiąknięty krwią opatrunek, przemyłem ranę i założyłem nowy. Następnie wszedłem pod prysznic, aby się zrelaksowac. Użyłem swojego żelu pod prysznic, następnie pokierowałem się do siebie do pokoju, aby położyc się na łóżku.
Nagle zadzwonił mi telefon. - Halo? - Odebrałem.
- Jak tam stary? Bo wyszedłeś w środku chaosu i nie wiem gdzie poszedłeś.
- Możemy pogadac o tym jutro? Nie mam teraz ochoty o tym rozmawiac.
- Rozumiem, że coś z rodzinką, zorientowali się?
- Nie, chodzi o...nieważne jutro.... - rozłączyłem się. Po chwili zasnąłem.

~*~

- Justin wstawaj! - Słyszałem Jazzmyn.
- Boże, co jest aż tak ważnego, że budzicie mnie o – Wziąłem telefon do ręki aby sprawdzic godzinę – O 10? Hm?
- Mama wyszła z tatą na zakupy, a ty masz iśc z Jaxonem na plac zabaw. - Powiedziała, po czym wyszła z pokoju. - Dobr...Nie czekaj! - Wyskoczyłem z łóżka jak strzała i poleciałem za nią.
- Nie! Nie! Ty miałaś z nim chodzic do parku, przecież! - Nie pójdę tam bo tam chodzi Natalia a nie chce jej po wczorajszej akcji widziec.
- No ale ja dziś wychodzę, a poza tym nie było umowy że co tydzień jestem pozbawiana życia osobistego przez pilnowanie młodszego brata, ty też musisz coś robic.
- Dobra, ale nie dziś! Pójdę z nim za tydzień! - Zacząłem ją jakoś przekonywac.
- Boże, co jest takiego w tym parku zabaw, że nie chcesz tam chodzic? - Zapytała, a ja nie wiedziałem co jej odpowiedziec.
- Mam swoje zastrzeżenia co do tego placu i tyle.
- Taa jasne – przewróciła oczami – A czy to jedyny park do którego można z nim iśc? Nie, ogarnij się i po prostu idź z nim gdzie indziej.
- Ehh...dobra – W sumie dobry pomysł.
Zadzwoniłem do Ryana i umówiłem się, że zgarniemy go po drodze. Zebrałem się, po czym zjadłem śniadanie. No trochę mi to zajęło bo zrobiła się 12, ale w końcu wyjechaliśmy. Na szczęście miałem auto, bo rodzice pojechali autem mamy.
- Mam nadzieję, że na placu zabaw będzie Carly. - Zaczął Jaxon, a my z Ryanem zamarliśmy. On naprawdę polubił siostrę Natalii.
- Jaxo, nie jedziemy na ten plac zabaw, gdzie bawisz się z Carly, jedziemy gdzie indziej. - zacząłem mu tłumaczyc.
- Ale jak to? Ja nie chce! Tam są dzieci których nie znam i ja nie chce się tam z nimi bawic.
- Rany,Jaxon, zrozum mnie ja nie chce tam jechac, okej? Jesteśmy kumplami nie?
- No taaaak... - Przeciągnął ,,a''
- To zrób to dla mnie i zgódź się na inny plac zabaw. - spojrzałem na niego przez tylne lusterko.
- Ehhh...no dooobra. Ale ten jeden raz.
- Okej, dzięki. - Uśmiechnąłem się do brata, ale za to Ryan zaczął.
- Oho...czyżby wczoraj wydarzyło się coś o czym powinienem wiedziec? - Założył ręce na piersiach i patrzył się na mnie.
- Nie męcz, stary, potem, nie teraz. - Chłopak przytaknął i nastała cisza. Nienawidzę ciszy, dlatego włączyłem radio.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wysiedliśmy z auta i poszliśmy alejkami w stronę placu zabaw. W pewnym momencie Jaxon zawołał. - Justin patrz! Natalia tam jest! - I mały pobiegł do niej. Widocznie nie tylko ja ją lubię.
- Natalia! - Zawołał.
- Jaxon! Cześc! - Przytuliła małego po czym wyprostowała się i przywitała się z nami, ale nie była sama, razem z nią był Luke i trzymał wielki bukiet kwiatów.
- Siema chłopaki – przywitaliśmy się z nim.
- Siema.
Ja i Natalia patrzyliśmy się na siebie niepewnie, po chwili powiedziałem do Jaxona – To co idziemy na ten plac zabaw?
- Taaak! Idziecie z nami? - zwrócił się do nich obojga.
- Może innym razem Jaxo – odpowiedziała Natalia.
- No dobra. - odpowiedział troszkę zrezygnowany – Ale za tydzień spotkamy się tak jak kiedyś we m4 na placu zabaw tam gdzie zawsze dobrze? - Zapytał z nadzieją.
- Hehe, dobrze, dobrze, powiem Carly, na pewno się ucieszy.- Natalia się uśmiechnęła.
- Huura!
- Dobra idziemy, trzymajcie się – powiedziałem i poszliśmy, trzymałem moje wkurwienie na wodzy, bo nie mogłem pozwolic aby mój brat mnie widział w taki stanie.
- Spokojnie, nie męczę cię. - Powiedział Ryan.
Doszliśmy na plac zabaw i my we 2 usiedliśmy na ławce a młody poszedł się bawic.
- Dobra bo nie mogę tego już trzymac, wczoraj po bójce na wyścigach pojechałem do niej.

______________________________________
Tak też więc jest rozdział :D Mam nadzieję ze wam się podoba :D KOMENTUJCIE proooszę :*

A poza tym to strzałka na prawo i klikamy Request i Believe bd u nas!! <3 http://www.justinbieberbelieve.com/

Jak ktoś chce byc informowany o nowych rozdziałach to podawajcie swoje kontakty na tt czy cokolwiek innego :D

środa, 16 października 2013

Rozdział 12

Natalia

Wyszłam ze szkoły i razem z Broke szłyśmy w stronę parkingu, gdzie znajdował się mój czarny Range rover.
- Ej widziałaś Bella dziś podeszła do Justina... - powiedziała Broke.
- Wiem, ale co jej na to poradzę, to ona się sparzy a nie ja.
- Pewnie rozmawiali o tym ich projekcie z Biologii.
- Możliwe, ale nie chce mi się o tym gadac. - Nie chciało mi się o tym myślec, ja wiem że ona będzie tego żałowała, ale jak widac ona nikogo nie słucha.
Kiedy podeszłyśmy pod samochód podeszła do nas Bella.
- Ej dziewczyny...
- Co? - odezwałam się.
- Możemy porozmawiac.
- Tylko szybko bo śpieszę się po Carly. - Zgodziłam się bo jakby nie było to nadal moja i Broke przyjaciółka.
- Czy my naprawdę musimy kłócic się o faceta? - Zaczęła swoja poważną rozmowę.
- Ale ja się z tobą nie kłócę o faceta tylko próbuje przemówic ci do rozumu.
- No to skończ z tym bo jeśli już to jest mój błąd a nie twój. - Bella nadal próbowała jakoś załagodzic sprawę.
- No właśnie mój, bo robisz to samo co ja kiedyś. - Byłam już zirytowana jej podejściem.
- No dobrze, ale pozwól mi popełnic ten błąd jeśli tylko nadejdzie okazja, bo chce chociaż spróbowac. - Nadal naciskała.
- Dobrze, jak chcesz ale żeby nie było że nie ostrzegałam. - popatrzyłam się na nią z politowaniem, bo ona nie wiedziała na co się pisze.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - zaczęła skakac i mnie przytulac.
- No i super, w końcu jesteśmy wszystkie razem! - dołączyła się do nas Broke.
- Dobra my z Broke musimy jechac, zobaczymy się jutro. - powiedziałam, żegnając się z Bellą.
- Do jutra! - Wsiadłyśmy do auta i pojechałyśmy.

W domu zjadłam obiad i zabrałam się za naukę na chemię, bo jutro będzie test. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, a po chwili – Natalia!! - Zawołał Fillip.
Zeszłam na dół i zobaczyłam Luka.
- Hej – przywitałam się.
- Cześc uśmiechnął się.
- Chcesz coś do picia? - Zaproponowałam.
- A co możesz mi zaproponowac?
- No nie wiem, może wodę, cole, sok pomarańczowy albo jabłkowy. - Uśmiechnęłam się d niego, wyciągając szklanki.
- To niech będzie cola.
- Świetny wybór, ja wezmę sok. - Nalałam nam picie i poszliśmy do mnie do pokoju.
- Fajny pokój. - Luke rozglądał się po moim pokoju. Podszedł do okna – Ooo schody przeciw pożarowe, to już wiem jak będę się do ciebie skradał. - uśmiechnął się.
- Nie wiadomo czy okno będzie otwarte – Spojrzałam na niego.
- No co ty? Mnie nie otworzysz? - Podszedł bliżej do mnie.
- Musiała bym się poważnie zastanowic – Uśmiechnęłam się, jednocześnie cofając się i natrafiając na ścianę. Luke zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i jego usta znalazły się na moich. Jego dłonie znalazły się na moich biodrach, moje natomiast obejmowały jego szyję. Pocałunek się pogłębił kiedy dołączył do tego język. Kiedy przerwaliśmy aby nabrac powietrze Luke powiedział – Długo, bardzo długo chciałem to zrobic. - Uśmiechnęłam się do niego.
- Może zabierzmy się za biologię.
- Tak, pewnie.
Podałam Lukowi potrzebne materiały do naszego projektu i zaczęliśmy porównywac to co oboje zrobiliśmy. Wszystko trwało około 2 godzin i kiedy skończyliśmy Luke zaproponował żebyśmy obejrzeli jakiś film.
- Dobry pomysł ale...jutro mam test z chemii i muszę przerobic jeszcze jeden cały rozdział.
- Jak chcesz mogę ci pomóc, lubię chemię i może na coś się przydam. - Zaoferował się, a mnie nie zostało nic jak tylko się zgodzic.
- Dobra, to może zobacz na to – wskazałam mu – nie bardzo tego rozumiem, a sama raczej z pomocą internetu nie wyrobię się do jutra.
- To jest proste popatrz – Luke zaczął mi tłumaczyc.
Ok godziny 20 skończyliśmy – Dzięki. - Przytuliłam go.
- A może mnie pocałujesz zamiast dziękowac? - Spojrzał na mnie.
- Skoro chcesz – przyciągnęłam go do siebie i ponownie pocałowałamk Kiedy skończyliśmy Luke powiedział – I tak możesz dziękowac mi już zawsze.
- Skoro chcesz – Pocałowałam o jeszcze raz.
- No w sumie to możesz to robic kiedy tylko chcesz, nie tylko dziękując. - Uśmiechnął się biorąc mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niego.
- muszę już iśc do domu, dziękuję, za mile spędzony dzień, mam nadzieję, że jutro też się spotkamy, po szkole, ale tym razem u mnie.
- Okej, jak dla mnie nie ma problemu ale nie wiem gdzie mieszkasz. - Powiedziałam, lekko zakłopotana.
- Po szkole pojedziemy razem do mojego domu. - Uśmiechnął się, zapewniając mnie że trafię tam z jego pomocą.
- Okej.
Odprowadziłam go pod drzwi i się pożegnaliśmy. Wychodząc powiedział że ma nadzieję, że za rok o tej porze będziemy świętowac naszą rocznice i mnie pocałował. Nie wiedziałam co powiedziec, byłam zszokowana i jednocześnie onieśmielona tym co powiedział, bo dawno takich słów nie słyszałam od chłopaka oczywiście powiedzianych szczerze. Kiedy wyszedł ledwo się odwróciłam i zauważyłam stojącego Fillipa.
- Jak długo tu stoisz? - Stanęłam oszołomiona, bo to trochę krępujące, że brat widział to co widział.
- Wystarczająco długo, żebym wiedział, że moja siostrzyczka ma chłopaka. - Powiedział, stając z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- No i co w związku z tym? - Przewróciłam oczami i ominęłam go chcąc iśc do kuchni. Jednak Fillip mnie złapał za rękę i powiedział – Ale mam nadzieję, że nie skończy się to jak bodajże rok temu przez jakiegoś świra. - Jego słowa uderzyły mnie i nie wiedziałam skąd on to wie...
- Skąd ty to...
- Myślisz, że jestem głupi? Martwię się o ciebie i słyszałem jak płakałaś i wiadomo że to przez jakiegoś bałwana. - W tym momencie chciałam go przytulic, ale no nie będę przeginała.
- Spokojnie, tym razem to jest dobry wybór. - uśmiechnęłam się do niego i poklepałam po ramieniu. Wtedy Fillip wyciągnął w moim kierunku ręce. - Oj no chodź do starszego brata. - No i się złamałam, podeszłam i się przytuliłam.
Następnie poszliśmy do kuchni i zrobiliśmy sobie kolacje. Potem poszliśmy do niego do pokoju i włączyliśmy jakiś film i zaczęliśmy oglądac.

Około 23 film się skończył i poszłam do siebie umyc się i przygotowac ubranie do szkoły na jutro.

Justin

Po szkole pojechałem razem z Ryanem odebrac Jaxon do szkoły. Nie śpieszyłem się , bo w sumie nie obchodziło mnie czy będę na czas u tej Belli czy nie. Włączyliśmy radio i akurat leciała fajna muzyka to zostawiliśmy. Kiedy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, akurat zatrzymały się przy nas niezłe laski, no to opuściłem szybę w aucie i zaczęliśmy oczywiście gadkę.
Jednak szybko światło się zmieniło i musieliśmy ruszyc.
Po ok 15 minutach byliśmy już po mojego brata w szkole. Poszedłem pod klasę. Kiedy wychodzili, jego wychowawczyni mnie zatrzymała, a przy niej stał smutny Jaxon.
- Przepraszam, czy mogę zabrac panu chwilkę?
- Tak, o co chodzi? - Odezwałem się.
- No bo Jaxon się dziś pobił z kolegą z innej klasy na boisku szkolnym, ale nie chce powiedziec czemu. - Położyła rękę na jego ramie.
- O młody, coś ty wykombinował? - Przykucnąłem do niego i spojrzałem na niego. On puścił wzrok i nie chciał powiedziec. Wiedziałem że to coś poważnego, bo inaczej zaczął by się wykłucac, że to nie jego wina, że to tamten go zaczepił i tak dalej.
- No widzi pan, próbowałam na różne sposoby, ale nie udało mi się.
- No nic, porozmawiam z nim jeszcze, albo rodzice spróbują. - Uśmiechnąłem się do pani i wyszliśmy, żegnając się kulturalnie.
Wyszliśmy ze szkoły, na parking i pokazałem Ryanowi żeby dał nam chwilkę.
- No chłopie, a teraz mi powiesz co i jak? - Jaxon spojrzał na mnie, a po chwili spuścił wzrok. - No dalej, nie bój się, wiesz, że mnie możesz wszystko powiedziec. - Usiedliśmy na ławce pod szkołą.
- No...no bo on mnie zdenerwował.... - odezwał się Jakso.
- Domyślam się, ale czym cię zdenerwował? - Objąłem go ramieniem.
- Nieważne, naprawdę nieważne.
- Ej, ej...nie ma nieważne, Ej no jesteśmy kumplami? - Rozłożyłem ręce.
- Jesteśmy.
- No właśnie, a kumple mówią sobie wszystko. Spójrz, widzisz tego tam przygłupa w samochodzie? - Wskazałem na Ryana, siedzącego w moim aucie. Jaxon się zaśmiał i przytaknął, więc kontynuowałem – To jest mój najlepszy kumpel i my mówimy sobie wszystko, nawet jak nie jest to miłe, ale wiem, że mogę na niego zawsze liczyc więc chcę żebyśmy my byli takimi kumplami okej? - Dokończyłem, a on mi przytaknął – Więc co jest grane?
- No bo ten cały głupi Michael śmiał się że moja rodzina jest głupia no to podszedłem i mu przywaliłem. - No i mnie zagiął. Nie spodziewałem się takiej reakcji.
- No to jako twój kumpel mogę stwierdzic, że postąpiłeś prawidłowo, ale ale twój starszy brat powiem ci ze nie wolno rozwiązywac problemów przemocą. - Tak wiem, wiem....i kto to mówi... ale no on nie wie jaki jestem poza domem i niech tak zostanie, nie chce, żeby mój brat był taki jak, ja.
- A ty jak rozwiązujesz problemy? - No i się doigrałem.
- Ja staram się zawsze przemówic do mojego rozmówicy, staram się, żeby mnie dobrze zrozumiał. - W sumie to nie skłamałem.
- Dobra, postaram się już nie bic z innymi.
- No i o to chodzi. A swoją drogą to miło, że tak nas bronisz. - uśmiechnąłem się do niego.
- Nie powiesz mamie? - Zapytał z nadziejom.
- No dobra, tym razem pójdę na to kumplu.
Poszliśmy do auta, w którym Ryan czekał na nas cały czas. Jaxon zapinał pasy, a Ryan kiwnął głową żeby dowiedziec się o co chodziło.
- Bójka – powiedziałem cicho.
- Aha.
Zawiozłem chłopaków do domu i pojechałem do tej całej Belli. Trochę musiałem przejechac miasta, bo mieszkał w jednej z tych bogatych dzielnic. Kiedy podjechałem pod jej dom, zaparkowałem i podszedłem do budynku. Wszedłem do środka, a następnie do windy. Wjechałem nią na 6 piętro i poszukałem drzwi z numerem 100. Kiedy znalazłem zapukałem. Otworzyła mi drzwi Bella, wyglądała całkiem....seksownie. Oblizałem usta i wszedłem do środka.
- Hej – Podeszła bliżej.
- Siema – przywitałem się.
- Chcesz coś do picia?
- A co masz do zaoferowania?
- Wodę, cole, sprite, herbatę, kawę?
- Niech będzie sprite. - Poprosiłem. Dziewczyna nalała do szklanek picia i zaprowadziła mnie do swojego pokoju.
- Dobra to od czego zaczynamy? - Powiedziałem, bo czym szybciej się zabierzemy do pracy tym szybciej stąd wyjdę.
- A co ty się tak do pracy domowej garniesz? - podeszła niebezpiecznie blisko, patrząc mi się prosto w oczy.
- Bo mam coś jeszcze do załatwienia w mieście i chce to zrobic jak najszybciej. - Odezwałem się.
- No ale ja bym chciała się troszkę bliżej poznac, co ty na to?
- Ooo hola, hola... przystopuj dziewczyno – wystawiłem ręce naprzeciwko siebie żeby ją lekko odepchnąc.
- Ehh no dobrze... - podniosła ręce. Kiedy odpuściłem szybko to wykorzystała i mnie pocałowała. Dałem za wygraną, poddałem się.
- Dobra! Teraz biologia i zadania pana Colmana! - Wkurzyłem się.
- Okej. - Była uśmiechnięta.
Kiedy skończyliśmy po prostu wstałem i wyszedłem z jej pokoju. Nikogo w domu nie było tylko my. Bella podbiegła i chciała mnie zatrzymac – Słuchaj jedyne co nas łączy to tylko i wyłącznie ten pieprzony projekt z biologii. Nic więcej.
- Okej, ale jeszcze do nie przyjdziesz.
- Tak, tak, tylko weź nie zapomnij tego na jutro wszystkiego pouzupełniac, ja przyniosę zdjęcia. - Wyszedłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi.
Zszedłem na dół i wsiadłem do siebie do auta. Następnie pojechałem do Kayli, do której zawsze jeżdżę jak jestem sfrustrowany. Oczywiście po co, to chyba każdy może się domyślec.
Po zakończonej zabawie z Kaylą, wyszedłem i wróciłem do siebie do domu.

Rano jak zwykle wstałem i poszedłem się umyc, założyłem pierwsze lepsze spodnie i koszulke zwykłą koloru białego. Następnie poszedłem do kuchni, nikogo już nie było w domu bo dziś wyjątkowo nie mam 2 pierwszych lekcji, więc mogłem sobie spokojnie zaspac do szoły, przez co UPS....nie poszedłem nawet na 3 lekcje.

Zaparkowałem auto na parkingu szkoły i pech chciał, że spotkałem swojego nauczyciela na którego też lekcje nie poszedłem – Oo pan Bieber gdzie pan był?
- Witam, u lekarza byłem. - kupi to, spokojnie.
- Hmm... nie wierzę – spoookojnie mam to pod kontrolą.
- Proszę, tu jest zaświadczenie od lekarza. - Podałem mu jeden z papierków które dostajemy od Antoniego, jak byśmy byli w pracy czy coś.
- Dobrze, proszę wziąśc od kogoś notatki, zapytam pana na następnej lekcji.
- Dobrze panie psorze. - zasalutowałem i wszedłem do szkoły była już przerwa więc postanowiłem znaleźc chłopaków.
- Siema, a ty co robiłeś do późna, zaspałeś?? - powiedział Ryan który znalazł się koło mnie nie wiadomo skąd.
- No powiedzmy, sorry, że nie przyjechałem. - Od kiery Ryan ma auto w naprawie to ja podwoże go do szkoły.
- Spoko, domyśliłem się, że zaspałeś. - zaczął się ze mnie śmiac.
- Dobra, dobra. Ty lepiej pożycz mi notatki bo będę pytany na następnej lekcji.
- Dobra chodźmy do chłopaków.
Szliśmy przez korytarz mijając tych wszystkich popierdków. Boże ale ja mam już ich dośc, jak ja się cieszę, że to już ostatni rok.
Kiedy dołączyliśmy do pozostałych zaczęliśmy rozmawiac o różnych sprawach. Nagle Cody się odezwał – łooo ho ho ho hahaha!! Patrzcie! - Pokazał na coś co jest za nami.
- Co tam jes... o kurwa! Justin patrz! - Ryan klepnął mnie w ramie żebym spojrzał, ale szybko tego pożałowałem. Ten idiota Luke obmacuje Natalie! Poczułem jak moje dłonie formują się w pięści, moje wszystkie mięśnie stają się napięte, a szczęka zacisnęła mi się. Byłem wkurzony chociaż nie...raczej wkurwiony!! Ryan to wyczuł. Dlatego też zainterweniował – Ej dobra to my się zbieramy, bo jakoś nas to nie kręci, nara – Pociągnął mnie za sobą, przeszliśmy koło nich, ona tylko spojrzała mi w oczy jak by chciała powiedziec ''co zdziwiony?''. Ta jej pewnośc siebie mnie zabija! Wyszliśmy na zewnątrz, przed budynek szkoły.
- Co to do kurwy nędzy było?! - Wyrzuciłem ręce w powietrze.
- Wygląda na to, że są razem....
- Też to zauważyłem! Ja pierdole to się nazywa gówno! - W dupie to mam idę się przejśc!
- A co ze szkołą?! - Krzyknął Ryan.
- W dupie to mam! - Poszedłem bo musiałem się uspokoic.
_______________________________________________________
ZNALAZŁAM!!  Hahaha, wystarczyło, że brat (bo on mi go zakosił, bo u niego zostawiłam to się wkurzył i mi schował) wyszedł to ja mu w pokoju zaczęłam grzemac i oto jest pendrive! :D
No i jak tam? Co myślicie o tym rozdziale?
Następny rozdział hmmmm....nie mam pojęcia kiedy będzie, ale napewno dopiero w przyszłym tygodniu, będzie informacja na fb na fan page o Jussie :D  a jeśli kotś chce byc w jaki kolwiek sposób informowany to zapraszam do zakładki INFORMOWANI i tam piszcie w komentarzach kontakt do Was :D
Dodatkowo prooooszę o komentarze bo wierzcie lub nie one naprawdę zachęcaja do dalszego pisania, bo jak ja widzę, że was jest dużo to też wiem, że dużo osób czyta i jest sens pisac, a jak nie ma tych komentarzy czy jest ich 4 a nawet 3 to .... :c

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 11

Sobota...Ehh...która godzina? 12. Czas wstac .Przebrałam się w dresy i zeszłam do kuchni.
- Witaj, o 14 jedziemy na obiad i na zakupy. - Moja mama uśmiechała się bardziej niż zwykle.
- Jakie zakupy? - zapytałam, się bo moja ciakawośc jest ogromna.
- Ja i twoja mama omówiliśmy parę spraw i doszliśmy do wniosku, że jest ci potrzebny samochód. - powiedział tata.
- Rany naprawdę?! Jesteście kooochani! - zaczęłam skakac i podeszłam najpierw do mamy i mocną ja przytuliłam, a potem do taty. Nareszcie doczekałam się tego momentu.
- No i takiej reakcji oczekiwaliśmy. - Uśmiechnął się tata.
- A jakie auto? - zapytałam zaciekawiona.
- No nie wiem, może Range Rovera? Wiem, że my już mamy, ale chcemy żebyś ty miała swój samochód.
- Super!! Ale czarnego chce! - Powiedziałam z radością.
- Boże czemu ona się tak drze? - przyszedł do kuchni zaspany jeszcze Fillip.
- Dostanę samochód! - oznajmiłam mu.
- Suuper – odezwał się z irytacją.
- Boże jesteś taki sztywny, jedziesz z nami, pomóc mi wybrac? - Musiałam go jakoś nakręcic, żeby z nami jechał, pomimo tego, że wiem dokładnie jaki chce samochód.
- Taa, moge jechac.
- Super!

~*~
- Dobrze to weźmiemy tego czarnego Range Rovera. - Powiedział mój tata do sprzedawcy, który pomagał nam w doborze samochodu.
- Dobrze, to zapraszam ze mną żeby załatwic wszystkie formalności.

W domu podziękowałam im jeszcze raz, była godzina 19 więc, postanowiłam że posłucham muzyki. Jak zwykle to bywa położyłam się plackiem na łóżku i włączyłam muzykę z telefonu. Piosenki szły po kolei aż w końcu doszło do mojej ulubionej, którą często słuchałam jak było mi ciężko ''You can take everythink i am, you can break everythink i am. Like I made of glass, like I made of paper. Go on and try to tear me down, I will be rising from the groud....''
Uwielbiam ta piosenkę, no i bardzo mi pomogła swojego czasu.

~*~
Poniedziałek...ehh trzeba iśc do szkoły po prostu fantastycznie. Wstałam, umyłam się i ubrałam krótkie żółte spodenki i niebieski top i do tego niebieskie trampki. Kocham trampki! Zeszłam na dół z plecakiem i przywitałam się ze wszystkimi – Dzień dobry! - Powiedziałam z wielkim uśmiechem, bo dziś jest ten wspaniały dzień, kiedy to mogę jechac swoim nowym autkiem do szkoły!
- Dzień dobry słonko, wyspałaś się? - Odpowiedziała mi mama, już w pełni gotowa do wyjścia. Miała zieloną, prostą spódnicę do kolan i czarną koszulę, a do tego czarne szpilki.
- Tak, wyspałam się.
- Odwieziesz dziś Carly do szkoły dobrze? - powiedział tata.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęłam się do nich, po czym wzięłam przygotowanego tosta i usiadłam obok Fillipa.
- No to co? Skończyło się moje odwożenie Was do szkoły... - spojrzał na mnie mój kochany braciszek.
- No, będziesz musiał to jakoś przeżyc.
- Nie wiem jak to zrobię ale dam radę – i oboje wybuchnęliśmy śmichem.
- Dobra Carly gotowa do wyjścia? - Wstałam od stołu.
- Tak. - powiedziała kierując się do wyjścia.
- No to pa wszystkim, do zobaczenia wieczorem. - Wyszłyśmy i pokierowałyśmy się w stronę mojego nowego autka.
Odwiozłam Carly, a potem pojechałam do siebie do szkoły. Kiedy podjechałam, Justin i jego koledzy stali przy jego aucie i z tego co widziałam palili. Boże to jest obrzydliwe. Zaparkowałam i wyszłam z auta. Podszedł do mnie oczywiście kto? Justin.
- Cześc – odezwał się.
- Ymm no cześc.
- To twoje auto?
- Tak, a co?
- Fajne.
- Ymm dzięki.
- Coś ty taka? Nawet w piątek byłaś bardziej rozmowna.
- No bo nie przywykłam, że rozmawiasz ze mną normalnie przy swoich kolegach... - powiedziała do niego.
- A no tak, powiedziałem, że ide zagadac o samochód, a no i ciuchy przywiozę ci dziś wieczorem może być?
- Tak, pewnie.
- Dobra a możesz coś dla mnie zrobic? - Yyyy że co? Ja? Dla niego? Zabawny jest...
- Co chcesz? - wywróciłam oczami.
- No wł o to.. możemy zakończyc to udawaną kłótnią?
- Yyy tak, jasne – powiedziałam a potem zaczęłam – Boże Bieber ty jesteś taki tępy! Nie zbliżaj się do mnie ani do mojego auta!! - Uśmiechnął się do mnie i bezgłośnie powiedział ''dziękuję'' – Odwróciłam się i powiedziałam jeszcze – Idiota!
- Tak, jasne, idź! Suka! - Dobra tym przegiął...
- Coś ty powiedział? - Zawróciłam i to już nie było udawane.
- Suka, co nie słyszałaś?! - Uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz co? Jednak jesteś większym chujem niż myślałam Bieber! - Powiedziałam mu to prosto w twarz.
- Uważaj sobie z tym słownictwem!
- Bo co? Mały Justinek się popłacze? Chuj i tyle! Skończyłam! - Odwróciłam się i poszłam.
Na biologii okazało się że nasza koleżanka z klasy się przeprowadza. „ Jakaż szkoda'' – czujecie ten sarkazm? I to akurat ta co była w parze z Bieberem.
- Tak też więc z powodu Amandy, Bella musisz wejśc na jej miejsce i być w parze z... - pan Colman zaczął szukac – z Panem Bieberem.
Moje oczy się rozszerzyły bo zapomniałam, że Amanda z nim pracuje. Spojrzałam na Belle, była uradowana, ale nie chciała dac po sobie tego poznac ale jej nie wychodziło, Broke tylko spojrzała na nią wymownym wzrokiem, ale ta najwidoczniej miała to gdzieś.
- Dobra jak się nie uspokoi to podejdę do niej i zerwę jej uśmieszek z twarzy – powiedziałam do Broke.
- Wyluzuj, niech się cieszy, najwyżej potem będzie płakała. Ty raz się poparzyłaś i oprócz tych urodzin to nie zbliżałaś się do niego.
- Emm...no właśnie miałam ci mówic... - mój wyraz twarzy jednoznacznie wskazywał na to, że nie spodoba jej się to co chce jej powiedziec.
- O Boże....nie mów że jest coś jeszcze...
- No jak by co to... - i w tym momencie przerwał nam pan Colman – Przepraszam panie, czy może chciały byście powiedziec wszystkim o czym rozmawiacie?
- Emmm nie, to nie jest konieczne. - powiedziała Broke.
- Dobrze zatem proszę was o spokój na mojej lekcji.
- Przepraszamy.
Na przerwie Broke zaciągnęła mnie na ustronne miejsce i opowiedziałam jej całą sytuację z piątku.
- No i jak się obudziłam zobaczyłam tą karteczkę od niego, patrz. - Pokazałam jej tą kartkę.
- O rany! Ten koleś ewidentnie coś do ciebie ma! I albo to jest...
- Nie! Broke, nie wracaj do tego...Ja mu nie ufam, dlatego nie mówie mu nic o sobie i panuje nad sytuacją. - przerwałam jej.
- Tak, jasne, żebyś tylko nie panowała tak jak rok temu... - powiedziała.
- Ej...spokojnie. - Lekko się wkurzyłam.
- Dobrze przepraszam.

Był wieczór i odrabiałam lekcje, nagle zadzwonił mi telefon.
- Halo? - nie spojrzałam na to kto dzwoni.
- Otwórz okno.
- Co?
- Otwórz okno, proszę. - To był Justin.
- Czego chcesz?
- Oddac ci rzeczy z piątku. - podeszłam do okna i otworzyłam je. Justin chciał wejśc – Ej gdzie ty się pakujesz? Zapraszał cię ktoś do środka?
- Woow co ci się stało? Jeszcze dziś rano było spoko.
- Nie Justin nie było spoko, od roku nie jest spoko, więc oddaj mi łaskawie rzeczy i spadaj, bo nie mam ochoty na ciebie patrzec.
- O co ci chodzi? Aaa wiem... jesteś zła o tą sukę? Ja tylko żartowałem.
- Ale to nie była żart na miejscu.
- Boże ja jakoś o tego chuja się nie wkurzyłem, bo myślałem, że to jest na żarty ale teraz widzę, że jednak to było szczere.
- No brawo inteligencie! - Podał mi rzeczy – A teraz możesz już iśc. - Odszedł.
Wróciłam do lekcji. Nagle zaczął dzwonic mi telefon. - Boże, co ja ci mówiłam? Zostaw mnie!
- Yy Natalia? - Głos po drugiej stronie się odezwał.
- Luke?
- Tak, coś się stało? Zapytał zmartwiony.
- Emm mała kłótnia, nic więcej, czemu dzwonisz? - starałam się zmienic temat.
- Chce zapytac się czy możemy się jutro spotkac w sprawie tego projektu? Bo dostałem dziś od pana Colmana kartkę z rzeczami które mamy opisac i opracowac.
- tak, jasne, możemy iśc do biblioteki po szkole.
- Dobrze, to do jutra.
- No pa.
Po zakończonej rozmowie nie miałam ochoty już na nic poszłam więc zjeśc kolacje, potem się umyłam i położyłam spac.

Justin

Kurde co jej się stało... No może faktycznie przegiąłem, ale to nie moja wina, że ona jest taka sztywna. Po oddaniu jej rzeczy pojechałem do fabryki, po towar, którzy miał nam dac Antonio oraz po moją wypłatę. Po drodze zgarnąłem Ryana – Siema.
- No siema, jak tam poszło z... - Zaczął rozmowę, ale ja mu przeszkodziłem.
- Chujowo, to chciałeś usłyszec?
- Woow stary ale dlaczego? Co się stało?
- No bo ta nasza dzisiejsza kłótnia to ona nie załapała ze to na jaja w całości było i wkurwiła się o tą sukę.
- No bo faktycznie trochę z tym przegiąłeś, nie żebym był specem od dziewczyn i ich uczuc ale... no one chyba nie lubią być tak nazywane. - Powiedział Ryan.
- Dobra, zajmijmy się tymi jebanymi interesami. - Skupiłem się na drodze.
Jechaliśmy w ciszy. Kiedy byliśmy już na miejscu zgasiłem auto i weszliśmy do środka fabryki. Antonio i reszta chłopaków już czekali.
- Co z wami? Wiecie, że nie lubię jak się spóźniacie. - Powiedział Antoni.
- Tak, tak. Daj ten towar i ja się zmywam.
- A coś ty taki ciotowaty dziś? - Antonio zaczął mnie drażnic.
- Odpuśc Kurwa!
- Ej, ej bez takich tekstów do mnie! - Teraz i on był wkurwiony, ale jakoś mnie to nie obchodziło.
- Rany Antonio zluzuj majty daj towar i kase.
- Najpierw to wy dajcie to co uzbieraliście.
Podaliśmy mu nasze dochody, a on dał nam naszą kasę i towar. Oczywiście ja musiałem sprawdzic czy dobrą torbę dostałem, bo nigdy nic nie wiadomo. Kiedy wszystko się zgadzało, pojechałem razem z Ryanem do niego do domu żeby go odwieźc, a potem sam pojechałem do jednej z gorszych dzielnic NY oczywiście w interesach. Zaparkowałem moje auto i czekałem na Paula. Po 15 minutach już mi się znudziło czekanie. Wsiadłem do auta i kiedy zapaliłem auto ujrzałem go wychodzącego zza rogu.
- Ile można na ciebie kurwa czekac?! Nie pomyliło ci się coś? To ty masz czekac na mnie a nie na odwrót!
- Wyluzuj Bieber, musiałem załatwic coś ważnego.
- Nie obchodzi mnie to. Następnym razem jak nie będziesz tu stał to po prostu odjadę i nie dostaniesz tego co chcesz, rozumiesz? - Zbliżyłem się do niego, żeby wiedział, że jestem poważny.
- No nie wiem, to tobie zależy na zysku. - Powiedział to ze swoim idiotycznym uśmieszkiem.
- No na twoim miejscu nie był bym taki pewny, mnie chodzi o zysk a tobie o dobry towar. Ty wiesz, że mój towar jest pewniakiem i mało kto taki ma, a ja natomiast takich idiotów cpających znajdę wszędzie. Czyli sumując to ty wyjdziesz na tym mniej korzystnie niż ja. - Paul spoważniał. - A no i jeszcze jedno – Dostał ode mnie jednego mocnego strzała w gębę – A to żebyś zapamiętał z kim się nie zadziera. - Splunąłem i wszedłem do auta.
Kiedy przyjechałem do domu wszyscy już spali, więc po cichu przemknąłem się do mojego pokoju. Położyłem się i dośc szybko zasnąłem.
Rano jak zwykle nie mogłem się zebrac, ale przyszedł Jaxon.
- Justin wstawaj! Mama zrobiła naleśniki na śniadanie! - Dzieciak skakał po mnie.
- Tak, Jaxo już wstaje, daj mi chwilę. - Przeciągnąłem się i przetarłem oczy, dla lepszego widoku.
- Dobra chodź już – Mój kochany brat zaczął ciągnąc mnie za rękę.
- Idę, idę... - snułem się za nim, po drodze potykając się o rozwalonego na przedpokoju buta mojej kochanej siostrzyczki.
- Jesteśmy! - zawołał.
- Dzień dobry mamo – pocałowałem ją w policzek – Dzień dobry tato i hej Jazmyn. - Pomachałem im.
- Cześc słońce – mama podała mi talerz z jedzeniem.
Po śniadaniu zawiozłem Jacksona do szkoły i potem sam pojechałem do swojej. Po drodze zgarnąłem jeszcze Ryana, jego auto jest w naprawie, a powiedziałem mu że to ja mu naprawie fure, to nie... no to łaski bez.
- Siema, jak tam?
- Siema, a dobrze, a co u ciebie? Jak tam twój wózek?
- A dobrze, jutro go odbieram. Ale w chuj kasy biorą, na szczęście rodzice płacą.
- To luz.
Kiedy dojechaliśmy pod szkołę stali tam już Chaz i Chris. Przywitaliśmy się z nimi i po ok 10 minutach przyjechała Natalia. Ryan szturchnął mnie ręką na znak, że przyjechała, kiwnąłem mu głową, że zauważyłem.
- Oho, patrzcie kto przyjechał – powiedział Chris.
- No znowu się szmata będzie rzucała – dodał Chaz. Jak tylko usłyszałem miałem ochotę mu coś powiedzieć, ale musiałem się powstrzymac, zacisnąłem tylko dłonie w pięści.
- No działaj stary. - Z uśmieszkiem popatrzył się na mnie Chaz.
- A czym ja do kurwy nędzy jestem? Jak masz ochotę się pokłócic to idź i sam otwórz gębę, a nie mnie karzesz to robic. Ja robie to na co mam ochotę i nie mam zamiaru się z nikim teraz kłócic. Kumasz? - Skoro nie mogłem mu wpieprzyc to przynajmniej się wydarłem na niego.
- Cholera stary spokojnie. Zawsze jakoś bez problemu do niej szedłeś i potem się z niej śmialiśmy.
- Ale nie teraz okej?
- Czyżby coś w tej sprawie się zmieniło – podejrzanym wzrokiem popatrzył się na mnie Chaz.
- Stary pojebało cie? - Odezwałem się, jednocześnie zauważyłem jak Natalia wysiada z auta. Spojrzała na mnie, a ja na nią. Jej wyraz twarzy nie był zbyt miły i raczej nie mówił '' O jak miło cię widziec'' raczej to było coś w stylu ''spieprzaj dziadu''.

Po pierwszej lekcji poszedłem do swojej szafki, po książki na następną lekcje, a mianowicie historię. Czyli cała, jedna długa lekcja z pieprzoną wojną 13-letnią. Zawsze mi się przysypia na tej lekcji. Kiedy szedłem do mojej szafki, zauważyłem Natalie stojącą przy swojej. Kiedy mnie zobaczyła przewróciła tylko oczami.
- Nie chce mi się z tobą kłócic, więc daruj sobie Bieber – odezwała się do mnie.
- Ale ja nawet nie miałem tego w zamiarach. Zluzuj Smith. Sorry po prostu jestem już zmęczony tymi ciągłymi kłótniami.
- Ja też, ale po prostu nie chce znajdowac się w pobliżu ciebie, bo mnie wkurzasz.
- Ehhh. Dobra nieważne – wziąłem swoje książki i po prostu odszedłem.

Był lunch i jak zwykle byłem z chłopakami na naszym miejscu na powietrzu, ale nie było z nami Luka...
- Pewnie jest z Natalią. - Powiedział Chaz, biorąc gryza swojego wielkiego burgera. Boże on bierze je codziennie, to jest dziwne.
- No, oni będą razem, zobaczycie. Ślini się na nią jak tylko ona pojawia się w pobliżu. - Tym razem głos zabrał Cody, jego najlepszy kumpel. On natomiast ślinił się na widok jej kumpeli Broke z niej też jest niezła laska.
Jednak na horyzoncie pojawiła się Bella, przyjaciółka Natalii i tej Broke, ale czemu ona jest sama. Zawsze one chodzą wszystkie razem. Zaczęła iśc w naszą stronę, co jest grane?
- Emm hej Justin...- Była niepewna. Czemu ona w ogóle do mnie zagadała? Wygląda w sumie całkiem nieźle, czerwona prosta sukienka z czarnymi balerinkami i rozpuszczone blond włosy.
- No cześc, co jest? - Zapytałem.
- Byłeś wczoraj na biologii? - CO?! Nie było mnie, ale nie powiem jej tego no bo po co jej to wiedziec.
- A po co ci to wiedziec?
- No bo ja miałam biologie i pan Colman powiedział, że ponieważ Amanda się wyprowadza to ja będę z tobą w parze na projekcie z biologii. - No to się nie pobawię z Amandą...a zapowiadało się tak dobrze.
- Spoko – powiedziałem to tonem olewającym, żeby nie myślała, że mnie to obchodzi.
- No to wypadało by się dziś spotkac, bo mamy trochę do nadrobienia – Uśmiechnęła się głupkowato.
- Ta jasne to niech będzie...
- U mnie – Przerwała mi.
- Spoko, będę o 16. Tylko podaj mi adres.
- Proszę - podała mi kartkę z adresem i odeszła.

_______________________________________________
Rozdział dodałam troszkę wcześniej niż planowałam. Ale niestety musze Was zmartwic, ale następny będzie dopiero w następną sobotę, bo mam strasznie dużo nauki plus we środe jade na słowacje na zawody i wracam we czwartek wieczorem no a w piątek mam niestety zajęcia dodatkowe i wróce późno do domku ;/
Dodatkowo miło mi że tak komentujecie, to jest bardzo motywujące :D dlatego też prosze Was CZYTASZ = KOMENTYJESZ :D

Jak ktoś chce byc informowany w jaki kolwiek sposób to pisac w zakładce informowani :D 

środa, 2 października 2013

Rozdział 10

''Gdzie są te moje czarne szpilki?''. Chodzę po całym domu i szukam tych okropnych butów, które będą pasowały mi do mojej czerwonej sukienki.
- Chyba są w garderobie na dole – odpowiedziała mama przechodząc obok mojego pokoju.
- No tak, całkiem możliwe. - Zeszłam na dół ubrana i gotowa do wyjścia.
- A gdzie ty się wybierasz? - zapytał jak zawsze mój doinformowany tata.
- Z kolegą idziemy do kina. - odpowiedziałam.
- IDZIE NA RANDKĘ!! - Krzyknął z góry Fillip.
- A z kim? I czemu ja nic o tym nie wiem? - No i się zaczęło.
- Tatooo...nie zaczynaj...proszę cię – patrzyłam się na niego błagalnym wzrokiem.
- Nie tato tylko co to ma znaczyc że moja kochana córka idzie z jakimś chłopakiem a ja o tym nie wiem? - Włączyła mu się opcja ''Nad opiekuńczośc''.
- Przepraszam, nazywa się Luke, jest starszy ode mnie o rok i jest strasznie sympatyczny. - uśmiechnęłam się do taty.
- Ehh no teraz Ci odpuszcze, ale chce go poznac – przytulił mnie wchodząc na górę po schodach.
- Dobrze tato. - i nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. - To ja idę mamo! - zawołałam do niej.
- O której wrócisz?
- Emm no jest 18 to myślę, że tak 22/23 będę w domu. - uśmiechnęłam się do niej i otworzyłam drzwi.
- Hej – przytulił mnie. - ślicznie wyglądasz.
- Dzięki.
- To co gotowa? Możemy iśc?
- Tak, chodźmy.
Wyszliśmy i pokierowaliśmy się w stronę jego samochodu. To było piękne czerwone Ferrari. W środku Luke włączył radio gdzie leciała ta śmieszna piosenka ''Call me maybe''.
- Oh kocham tą piosenkę! - powiedziałam i zaczęłam śpiewac i jednocześnie tańczyc.
- Zabawna jesteś – Przyznał Luke z uśmiechem na twarzy.
- A dziękuję, staram się. - kiedy piosenka się skończyła przyciszyłam troszkę radio, żebyśmy mogli troszkę porozmawiac.
- Masz jakieś plany po szkole? - zapytałam.
- Tak, chce iśc na studia, a potem chciał bym pracowac jako prawnik a ty?
- Też! Podobno bardzo ciężkie są studia, ale bardzo dobra praca!
- Dokładnie!
Po ok 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. Najpierw poszliśmy kupic bilety. - Ymm jaki film? - zapytał.
- Hmm no nie wiem, jaki proponujesz?
- Hmm może jakiś horror?
- Dobry pomysł. - Luke kupił bilety i poszliśmy po coś do jedzenia. Następnie weszliśmy na salę.
Kiedy minęły reklamy i jakieś 15 min filmu, zjedliśmy cały popcorn. Pomimo tego że to był dopiero początek seansu ja już się bałam.
- Może pójdę po więcej popcornu? - zaproponował Luke.
- Nie, ja dziękuję, ale jeśli ty masz ochotę to idź.
- Nie jak ty nie chcesz to nie będę jadł sam – uśmiechnął się.
Boże ale to jest straszne! Nienawidzę, momentu kiedy jest napięcie, straszna muzyka i nagle BUUM! Coś się dzieje. Zawszę, jak oglądam horrory, to mam coś w co ewentualnie mogę, się wtulic, ale teraz jedyne co miałam to był Luke, ale bez przesady nie będę się do niego przytulac...
- Boisz się? - zapytał.
- Co? Ja? Nieee...znaczy... - Przeciągnął swoją rękę,na moje ramie przez co mnie przytulił.
- Tak lepiej? Jak będziesz się bała to po prostu się przytul, to żadna zbrodnia – uśmiechnął się.
- Emm okej.
Po filmie wyszliśmy z sali, była godzina 20.30
- To co może jakiś spacerek? - Zaproponował Luke.
- No czemu nie. - Powiedziałam i poszliśmy w stronę pobliskiego parku.
- Wiesz co mnie zastanawia? - zaczął rozmowę.
- No co?
- Że taka dziewczyna jak ty, boi się takiego głupiego horroru, wspomnę tu, że to jest uroczę, a nie boisz się zadzierac z Bieberem. - No i fantastycznie.... Naprawdę?! Musiał o to zapytac?
- I zadaje mi to pytanie chłopak który kumpluje się z Bieberem – popatrzyłam na niego z satysfakcją z mojej odpowiedzi.
- No ale ty jesteś dziewczyną to jest co innego.
- Nie, nieprawda. Uważam, że to nic wielkiego podejśc do niego i mu wygarnąc, no bo co on mi może zrobic, co jak co ale mnie nie uderzy, wy faceci macie gorzej bo jak któryś mu nie spasuje, to pobije i tyle.
- Nie dośc że inteligentna to też zadziorna. - Powiedział, obejmując mnie ramieniem.
- No staram się – zaczęłam się śmiac.
Po godzinnym spacerze zrobiło się zimno i chyba będzie padało więc postanowiliśmy wracac już.
- Ała! Czekaj! - powiedziałam do Luka, bo jeden z butów mnie strasznie obtarł.
- Co się stało?
- Moje nogi... - zaczęłam narzekac, bo jak by nie było to szpilki mają to do siebie że nogi bolą jak cholera.
- Chodź – Luke podszedł do mnie i wziął mnie na barana.
- Hahah, udźwigniesz mnie? - zapytałam się, chcąc się troszkę z nim podrażnic.
- Nie, jesteś leciutka.
Kiedy w końcu doszliśmy do auta, podjechaliśmy pod mój dom. Luke odprowadził mnie pod same drzwi.
- Emmm to dzięki, za świetny wieczór było miło. - uśmiechnęłam się do niego, zatykając włosy za ucho.
- Nie ma za co, to ja dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkac – Zbliżył się do mnie i chciał mnie pocałowac, ale ja nie mogłam, nie potrafie jeszcze...
- Luke...słuchaj ,przepraszam Cię, ale ja nie jestem jeszcze gotowa żeby na tyle zaufac chłopakowi. Jesteś naprawdę świetny, ale jeszcze nie teraz. Przepraszam. - spuściłam głowę
- Ejj... spoko, nic się nie stało, rozumiem cię.
Pożegnaliśmy się i weszłam do domu, wszyscy spali, więc poszłam się umyc, już zdążyło się nawet rozpadac. Weszłam do łazienki, ciuchy dałam do prania, a ja weszłam pod prysznic. Mmmm mój kochany truskawkowy żel. Kocham go.
Kiedy wyszłam, postanowiłam zadzwonic do Broke, bo wiedziałam, że nie śpi i czeka na mój telefon.
- Hej! - odezwała się.
- No siema.
- Opowiadaj! - była niecierpliwa.
- No więc, byliśmy na horrorze, i on mnie tak kochanie przytulił, bo widział, że się boje, potem poszliśmy na spacer i dużo rozmawialiśmy, wiesz, że on też chce być prawnikiem jak ja?!
- No co ty? Ale fajnie!
- No i jak mnie buty obtarły, bo założyłam te okropne czarne szpilki to wziął mnie na barana i zaniósł do samochodu.
- Aaaaaa!! Nie mów!!
- Noo!! A potem chciał mnie pocałowac.
- No i super!! I jak całuje? - Była chyba bardziej podekscytowana tym wszystkim niż ja.
- Nie pocałowałam go, bo ja jeszcze Broke nie jestem gotowa...
- Rozumiem, cię. Ale uważaj bo możesz stracic naprawdę fajnego faceta!
- Tak, wiem, ale nie mogę się też do niczego zmuszac. - Nagle zabłysło się za oknem a po chwili można było usłyszec huk.
- Aaa!! - Krzyknęłam, Bo ja się cholernie boje burzy.
- Spokojnie! Stara, nie bój się! - i nas rozłączyło. Siedziałam cała posrana i nie wiedziała, co mam zrobic.
Przez ok godzine grzmiało i nie zanosiło się na to żeby przestało. Ja oczywiście nie spałam, bo ja nie śpie kiedy jest burza. Po pierwsze bo jest za głośno, a po drugie jak można zasnąc w momencie kiedy siedzi się całym posranym ze strachu?!

Justin

-
Boże Justin ogarnij się! Łazisz jak jakiś idiota! Ona jest z nim na randce i tego nie zmienisz! Więc z łaski swojej ogarnij dupę i się uspokój. - Powiedział Ryan wkurzony moim ględzeniem i łażeniem w te i z powrotem.
- Jest godzina 21, jak myślisz co robią? - Pierwszy raz zdarzyło mi się tak panikowac jeśli chodzi o dziewczynę.
- Całują się w świetle księżyca – Ryan zażartował, ale to wcale śmieszne nie było.
- Możesz się kurwa uspokoic i mi trochę pomóc?! - Naprawdę się wkurzyłem.
- Zachowujesz się jak baba! Stary powiedz mi kiedy ciebie jakakolwiek dziewczyna obchodziła?
- Oj dobra no może trochę obchodzi mnie ta Smith , ale ja nie chce żeby się zadawała z taki dupkiem jak Luke.
- Tak, tak, a najlepiej żeby spotykała się z tobą co nie?
- No dokładnie! - powiedziałem, ale kiedy doszło do mnie to co powiedziałem.... - znaczy nie! To znaczy..ehhh..
- Nie wysilaj się – Ryan uśmiechnął się z satysfakcją, że miał rację.
- Kurde stary...Dobra koniec! Chodź zagramy na kompie.
- Okej.
Poszliśmy grac. Jednak w pewnym momencie zrobiło się głośno przez burze, więc postanowiliśmy wyłączyc kompa. Siedzieliśmy, jedliśmy i rozmawialismy.
- Wiesz...jak jest taka burza, to Natalia ma cholernego stracha. - Ryan patrzył się na mnie jak na debila. - No co?
- Martwię się o ciebie Justin... - powiedział, a po chwili się zaśmiał. - Skąd ty do licha wiesz ze ona się burzy boi?!
- No jednak rok temu troszkę czasu było dane mi z nią spędzac więc chcąc nie chcąc jej słuchałem bo ona uwielbia gadac.
- No tak, też racja.
- Ej mam pomysł!
- Jaki?

Po ok 30 minutach byłem już pod domem Natalii. Teraz trzeba wyjśc i wspiąc po tych pieprzonych schodach...ona i tak nie śpi, ale może mnie nie wpuścic... Choc to zależy od stopnia w jakim jest posrana.
Wyszedłem z auta i podszedłem pod jej okno, siedziała na łóżku z nogami przytulonymi do tułowia. Nie powiem bo śmieszny widok, pierwszy raz widzę kogoś tak bojącego się burzy. Zapukałem w okno i najpierw podskoczyła chyba się przestraszyła, potem spojrzała w stronę okna i zobaczyła mnie. Była wyraźnie zdezorientowana widząc mnie tutaj. Podeszłą do okna i je otworzyła. Wszedłem do środka.
- Co ty tu robisz? - Zapytała, stojąc w szoku.
- Wiedziałem, że siedzisz tu posrana to postanowiłem przynieśc pizzę, i jakoś cię zagadac w tą burzę. - uśmiechnąłem się do niej.
- Ale po co? - Boże ona naprawdę jest irytująca.
- Bo nie chciałem żebyś siedziała tu posrana w gacie, jeszcze jakiegoś ataku serca byś dostała. - Zaśmiałem się.
- To nie jest zabawne. - powiedziała szeptem, - Jesteś cały mokry.
- Spoko nie jestem z cukru. - Powiedziałem, a potem zagrzmiało, a ona jak potłuczona podskoczyła i w sumie to wskoczyła na łóżko i znowu podkuliła nogi.
- Taaa...w ogóle nie jest to śmieszne. - Hahaha. Ale spoko. Zostanę z tobą. Chcesz? - patrzyłem się na nią i czekałem na odpowiedź, pewnie myśli sobie co mi odbiło.
- Yhym... ale nie myśl sobie za dużo, po prostu się boję i tyle. - popatrzył się surowo na mnie.
- Okej – uniosłem ręce w geście obronnym.
- Czekaj, dam ci jakieś ciuchy mojego brata. - wyszła z pokoju i przyniosła jakieś coś do ubrania.
- Trzymaj, powinny pasowac – uśmiechnęła się.
- Ok – wziąłem od niej ciuchy i zacząłem się rozbierac.
- Wow, wow... tam jest łazienka – wskazała ręką.
- He he, nie żebyś już nie widziała mnie bez bluzki, ale ok. - wyszedłem, założyłem na siebie to co mi dała, moje ciuchy rozwiesiłem na kaloryferze i wróciłem - to co pizza? - zaproponowałem.
- Daj, umieram z głodu! - Powiedziała, wyrywając mi to co miałem w ręce. - No co? Bałam się zejśc na dół. - wzruszyła ramionami.
- Ja nic nie mówię. Mogę cie o coś zapytac? - Byłem po prostu ciekawy tego jak spędziła dzisiejszy wypad z tym idiotoą.
- Nooo ok, ale nie obiecuję, że odpowiem.
- Jak tam dzisiejsza randka z Lukiem?
- A bardzo fajnie, super z niego chłopak, ale ciebie to nie powinno interesowac – zmierzyła mnie złowrogim spojrzeniem, tak jakby chciała się zapytac ''co ty kombinujesz?''
- Okej, tylko chciałem wiedziec, jakoś rozmowę zacząc.
Kiedy zjedliśmy dalej rozmawialiśmy parę razy zagrzmiało, a ona podskoczyła ale spoko, dała rade. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, ale nie dało się nie wracac do przeszłości, ale spokojnie oboje daliśmy radę. Nagle straaasznie zagrzmiało, ale to tak dupło, że przez chwilę to ja nawet się wystraszyłem.
- Rany boskie. - i Natalia znajdowała się wtulona do mnie na moich kolanach. Obejmowałem ją, bo nie chciałem, żeby się bała, nie przy mnie. Kiedy zorientowała się gdzie się znajduję, zeszła i usiadła obok. - Emm sorry, ale no ja tak mam podczas burzy... - spuściła wzrok.
- Nie masz za co przepraszac księżniczko - uśmiechnąłem się do niej, obejmując ją ramieniem. Uległa i przytuliła się do mnie.
- Może obejrzymy jakiś film? - zaproponowała.
- Dobry pomysł – przytaknąłem głową. Natalia podeszła do swojej szafki i zaczęła grzebac w płytach w poszukiwaniu filmu.
- Oooo Co powiesz na Tytanica? - zaproponowała.
- A nie masz czegoś bardziej hm.. nie wiem normalnego? - Zaśmiała się i przewróciła oczami.
- To jest mój ulubiony film!
- Ale to jest nuuudne i każdy wie jak to się kończy.
- Trudno, chciałeś ze mną zostac to teraz musisz pocierpiec. - Nagle znowu porządnie zagrzmiało.
- Rany boskie! - i znowu wskoczyła na łóżko.
- Dobra daj, ja włączę ten film. - przewróciłem oczami.
- Ok, tylko tam musisz najpierw wcisnąc guzi... - przerwałem jej.
- Tak wiem, najpierw guzik na pilocie, żeby się włączyły opcje potem wybrac DVD i resztę robic normalnie, pamiętam. - lekko się oboje zmieszaliśmy.
- No tak. - spojrzała w dół.
Włączyłem tak jak to się powinno właczyc i nagle usłyszeliśmy jak ktoś otwiera drzwi. Natalia szybko zepchnęła mnie z łóżka tak że wylądowałem na podłodze. Nie wstałem bo wiedziałem, że nikt nie może się dowiedziec, że ja tu jestem.
- Znowu nie możesz spac? - To był męski głos, nie miałem pojęcia kto to był, może tata, a może brat.
- Yhym, ta burza mnie kiedyś wykończy. - Powiedziała.
- To może chodź do mnie co? - Zaproponował.
- Nie dam sobie radę, mam 18 lat nie będe spała z 23 letnim bratem. - czyli to był jej brat.
- No ale jest burza...chodź! - usłyszałem jak wchodzi, Natalia spanikowała – Nie! Ymm..to znaczy nie dzięki Fillip, oglądnę Tytanica i postaram się zasnąc. - Mogłem sobie wyobrazic jak się uśmiecha.
- No dobra, ale jak coś jestem u siebie w pokoju. - i usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi, chyba poszedł.
- Dobra chodź – powiedziała Natalia.
- Hahaha, ale masz nadopiekuńczego brata – zacząłem się śmiac.
- No fakt dba o mnie aż do przesady, ale kłócimy się jak mało kto. - stwierdziła.
- Bardziej niż my? - Zapytałem.
- No wiesz jego kocham, ciebie nienawidzę tu jest ta różnica. - zauważyła.
- No ale jakoś teraz siedzisz tutaj i pozwalasz mi siedziec ze sobą i nawet wskoczyłaś mi na kolana – zaśmiałem się.
- Bo sytuacja tego wymaga.
- Jaka sytuacja? To w taki razie wolisz siedziec z osobą która nienawidzisz niż z własnym bratem? - zadawałem jej podchwytliwe pytania.
- Tak? Dobrze, więc spadaj, tam jest okno... Idę do Fillipa. - wstała i zaczęła iśc w stronę drzwi. Szybko podszedłem do niej, pociągając ją za nadgarstek, przez co odwróciła się i była tak blisko że nasze nosy się prawie stykały.
- Ja tylko żartowałem. Nie wkurzaj się shaw...Księżniczko. - posłałem jej łobuzerski uśmiech.
- Może i żartowałeś, ale przynajmniej masz racje...siedzę z tobą zamiast iśc do brata – powiedziała pewna siebie. Boże ona jest totalnie inna od wszystkich dziewczyn, każda z którą byłem tak blisko, zawsze w końcu się na mnie rzucała z pocałunkiem, nawet jeśli się kłóciliśmy. A ona...stoimy tak już chwilkę, patrząc się na siebie, ale ona nawet nie drgnie, nie boi się zadzierac ze mną. Ona jej po prostu inna niż wszystkie.
- Idziemy oglądac film? - zapytała.
- Tak, chodźmy.
Położyliśmy się, tak że ona siedziała na jednym brzegu łóżka, a ja na drugim. Nagle był grzmot i już siedziała koło mnie.
Po ok 20 minutach zauważyłem że jeszcze troszkę się błyska, ale ona jest zbyt zmęczona już żeby to dostrzec. Oczy powoli jej się zamykały, jestem pewien, że nie wie co się dzieje w filmie. Nagle moje rozmyślania przerwała jej głowa opierająca się o mnie. Zasnęła. Poczekałem jeszcze chwilkę. Następnie, położyłem ją, przykryłem wyłączyłem film i telewizor. Z jej biurka wziąłem kartkę i napisałem jej liścik:

Jak tylko zasnęłaś wyszedłem, zabrałem opakowanie po pizzy, żebyś nie miała jakiś problemów skąd to masz. Ciuchy oddam ci jak tylko się spotkamy. Wyszedłem, choc miałem ochotę zostac, lecz muszę zdobyc ponownie twoje zaufanie dlatego też nie będę przeginał. Mam nadzieję, że dobrze się spało na moim ramieniu Księżniczko ;)
Justin.

________________________
Mało komentarzy :( Szkoda liczyłam na was ;/ Mam dużo lekcji ale weszłam i dodałam rozdział prosze poświęccie tą MINUTE na skomentowanie :*

No a tak poza tym jak Wam się podoba? Hm?  Co o tym sądzicie?

Zapraszam na fan page z Jussem :D 
https://www.facebook.com/pages/Justin-BieberBeliebersLove-Forever-/141625069353684