poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 51

Kiedy usłyszałem głos Kayli od razu zrobiło mi się gorąco... Zupełnie zapomniałem o jej istnieniu, jednak teraz kiedy wróciła na pewno będą kłopoty.
- I ? - Spytałem na jej radosną nowinę, która teraz tak szczerze mało mnie obchodziła.
- Jak to? Nie cieszysz się? - Ton jej głosu był zmieszany. - Oj wiem, że troszkę cię zaniedbałam i wyjechałam na tak długo, ale przecież wiesz że musiałam... - Przewróciłem oczami, bo totalnie irytowało mnie jej zachowanie. Z jednej strony była seksowna i miała mocny charakter ale z drugiej strony jest zdzirą, puszczalską zdzirą.
- Kayla posłuchaj mnie bo nie mam zamiaru powtarzać. - Westchnąłem i kontynuowałem to co miałem jej w tym momencie do powiedzenia. - Zapomnij o wszystkim, nie będzie już tak jak dawniej. Po prostu do mnie nie dzwoń. - Po moich słowach myślałem że sobie odpuści ale oczywiście nie mogło być tak prosto.
- Co? Ostatnim razem jak się widzieliśmy tak bardzo nie chciałeś żebym jechała, byłeś wkurwiony i mówiłeś, że już nie możesz się doczekać kiedy wrócę mimo, że jeszcze nigdzie nie pojechałam, a ty teraz mi mówisz, że mam zapomnieć?! - Dziewczyny i te ich wieczne problemy...jakby nie mogły przyjąć wszystkiego do wiadomości i skończyć.
 -Boże Kayla! Nasz układ był totalnie czysty i prosty... Naprawdę muszę Ci o tym przypominać? - jęknąłem w irytacji.
- Nie, ale nie rozumiem co się zmieniło? - Chwila ciszy i kontynuowała. - Zaraz! Już wiem, ty po prostu znalazłeś sobie nową laskę do pieprzenia!
- Sorry, ale nie chce mi się z tobą gadać, po prostu zapomnij. - Wyłączyłem się i zostawiając wyciszony telefon na piętrze zszedłem na dół do wszystkich, gdzie czekali na mnie aby móc kontynuować film. Nie byłem w stanie ukrywać mojej złości, co zauważyła Natalia.
- Hej, co się stało? - Zapytała patrząc się na mnie, jedząc popcorn. Siedziała po turecku na kanapie obok naszych przyjaciół przykryta kocem.
- Nic. - Moja odpowiedź była krótka. Podszedłem do lodówki, wyciągnąłem piwo i po otwarciu wypiłem naraz jakąś połowę żeby się jakoś odstresować.
- No przecież widzę, że coś jest nie tak. - Westchnąłem i wziąłem kolejnego łyka, żeby móc wymyślić jakieś kłamstwo, bo co ja mam jej powiedzieć? Aaa, nie no nic, dzwoniła tylko Kayla...wiesz ta,  o którą kiedyś się mnie pytałaś. Zanim jeszcze byliśmy razem miałem z nią układ że uprawiamy niezobowiązujący seks, czyli pieprzyłem ją wtedy kiedy miałem na to ochotę, ale potem wyjechała i teraz dzwoniła żeby powiedzieć, że mogę do niej przyjść... Już widzę, jak Natalia to zrozumie...
- Justin... - Tym razem jej głos był bardziej zaniepokojony.
- Mama dzwoniła, że Jaxon bawił się przy moim aucie i rozwalił mi szybę, bo rzucał kamieniem. - Szybkie kłamstwo, mało przemyślane, bo będzie problem jak wejdziemy na ten temat przy mojej rodzinie, ale najwyżej powiem Natalii żeby nic im nie mówiła że wie i tyle.
- O kurcze, to Jaxo nie widział, gdzie rzuca? - Zapytał Ryan podchodząc do mnie i również wyciągnął sobie piwo.
- No najwidoczniej nie... Ale możemy o tym nie mówić? - Postanowiłem zmienić temat, bo czym dłużej o tym rozmawiamy tym bardziej wgłębiamy się w to pieprzone kłamstwo.
- Pewnie, chodźcie obejrzymy w końcu ten film. - Odezwała się Natalia klepiąc kanapę na której znajdowała się razem z Brooke.

Po obejrzeniu wszystkich 3 części Transformersów na prośbę Natalii, wstaliśmy z kanapy obolali, bo za długo siedzieliśmy. Oczywiście, co chwila się wyłączałem, bo nie wiem co zrobić z Kaylą, ona się tak szybko nie odczepi, pomimo że wyraziłem się jasno.
- Justin słuchasz mnie? - Zapytał Ryan tym samym sprowadzając mnie na ziemie.
- Tak, jasne, co jest? - Spojrzałem na niego, starając się ogarnąc.
- Idziesz ze mną po drewno? Bo trzeba dołożyć do kominka, a brakuje. - Kiwnąłem głową i poszedłem ubrać buty.

Kiedy byliśmy już za domem Ryan zaczął poważną rozmowę. - To kto tak naprawdę dzwonił? Bo gdyby to był serio Jaxon i jego, powiedzmy niezgrabna ręka z kamieniem to był byś wkurzony, a nie nieobecny i myślami gdzie indziej. - Odpaliliśmy po papierosie i zanim cokolwiek powiedziałem wciągnąłem dym do płuc, przytrzymując go tam chwilę i po chwili wypuściłem.
- Kayla. - Odpowiedziałem krótko, a jego oczy zrobiły się 3 razy większe niż normalnie są.
- Że kto kurwa?! - Podniósł głos, a ja szybko go uciszyłem, bo nie mam zamiaru tłumaczyć się przed Natalią teraz z tego wszystkiego.
- Kayla i zamknij się z łaski swojej bo dziewczyny usłyszą... - Ponownie zaciągnąłem się papierosem. Deptałem śnieg dookoła mnie, bo nie wiedziałem co innego mam w tej sytuacji robić.
- Czego ona do jasnej cholery chciała? Przecież wyjechała... - Ryan nie bardzo chyba mógł to ogarnąć. W sumie nikt z mojej paczki nigdy jej nie lubił, ja w sumie też jakoś sympatią do niej nie pałałem.
- Wróciła i jak zwykle oczekuje, że do niej przyjadę, jak to kiedyś bywało... - Nadal miałem ochotę w coś uderzyć, ale nie mogłem bo Natalia zaraz by się zorientowała, że moja frustracja wyszła ze mnie i coś mnie dręczy.
- Do dupy. - Skomentował Ryan. Tak jego pomoc jest nieoceniona. Po cholerę jasną się pytał skoro nawet nie potrafi mi pomóc, tylko powtarza jak bardzo do niczego jest ta sytuacja.
- Nie musisz mi przypominać. - Przewróciłem oczami i gasząc w śniegu papierosa zabrałem się za wnoszenie drewna do środka domu.
- Musisz jej powiedzieć. - Wypalił Ryan w końcu z jakimś pomysłem.
- Cholera i co ja mam jej niby powiedzieć? Że pieprzyłem Kaylę i jeszcze kilkanaście innych po drodze? Przecież ona mnie zostawi – Gdyby to było takie łatwe to powiedział bym jej wszystko od razu ale tutaj chodzi o coś bardzo delikatnego, zwłaszcza dla takiej dziewczyny jaką jest Natalia.
- To wolisz ją okłamywać? - Zapytał kładąc mi drewno na ręce.
- Nie chcę, ale muszę trzymać ją z daleka od tego świata, to nie dla niej. Wystarczy, że Anthony już o niej wie... - Zacząłem ale Ryan szybko mi przerwał stając przede mną ze swoją poważną miną.
- Ona już jest w tym świecie. Od kiedy jesteście ze sobą ona weszła do tego świata...to jest taka niepisana umowa. Zadajesz się z Bieberem - chcąc nie chcąc wchodzisz w to gówno. Ona jeszcze tego nie wie i miejmy nadzieję że nic jej się nie stanie, ale dobrze wiesz, że musisz ją chronić i oboje wiemy o czym mówię. - Cholera mój przyjaciel ma rację, powinienem jej powiedzieć. Pokiwałem mu na znak, że ma rację.
- Powiem jej, ale po powrocie, nie chcę psuć tego wypadu. Jak tylko wrócimy to spotkam się z Natalią i o wszystkim jej powiem – Zabierając drzewo weszliśmy do domku. Tak jednak nie zastaliśmy dziewczyn.

- Pewnie są na górze i plotkują – Skomentował Ryan, ale po chwili po schodach zbiegła Brooke spanikowana z torbami.
- Nie stójcie tak tylko ładujcie żarcie do skrzynek i zanoście je do samochodów! - Rozkazała, a my oszołomieni nie wiedzieliśmy o co chodzi.
- Po co? - Ryan zatrzymał ją w połowie drogi na górę.
- Wracamy do Nowego Jorku. - To jedyne, co zdążyła powiedzieć i pobiegła na górę.
Dziewczyny pakowały nas i siebie, a my szybko gasiliśmy kominek i zbieraliśmy jedzenie z lodówki i szafek. - Ciekawe co jest grane... - Odezwał się Ryan zanosząc pierwsze dwie skrzynie do samochodu. Nagle po schodach szybko zeszła Natalia razem z Brooke. Nie bardzo mogłem przyjrzeć się ich twarzom, bo od razu wyszły na zewnątrz z torbami.
- Wszystko jest porozdzielane, wasze torby w aucie Ryana, a nasze i jedzenie u mnie. - Kiwnąłem głową do Brooke i kiedy chciałem się zapytać, czemu się tak szybko zbieramy, do środka weszła Natalia z telefonem przy uchu i rozmazanym makijażem od płaczu.
- Cholera co jest grane? - Zapytałem wpatrując się w nie obie.
 - Nie ma teraz czasu, musimy jechać, po drodze wszystko Wam wyjaśnimy. - Wtedy się zdenerwowałem, bo nagle szybko zaczęliśmy się zbierać, wszystko na wariackich papierach, a w dodatku Natalia jest zapłakana i nikt nie chce mi powiedzieć o co chodzi.
- Kurwa nie możesz mi po prostu powiedzieć? - Zapytałem unosząc ręce w geście irytacji.
- Justin, proszę chodź... - Cichy głos mojej dziewczyny zwrócił moją uwagę.
- Powiedz mi co jest grane. - Szybko podszedłem do niej kładąc dłonie po obu stronach jej twarzy tak, żeby na mnie spojrzała.
- Filip...miał wypadek... i...i on leży w szpitali w śpiączce i … mama do mnie teraz dzwoniła...że muszę przyjechać, bo... - Nagle ponownie zaniosła się od płaczu i nie była wstanie wypowiedzieć ani słowa.
- Hej, kochanie spójrz na mnie – Zachęciłem ją i otarłem łzy z jej policzka. My staliśmy ze sobą, a nasi przyjaciele pakowali auta. - Wiem że dasz rade, możesz mi powiedzeć. - Wzięła głęboki oddech.
- Bo on może tego nie przeżyć. Boże, Justin, ja nie chce żeby on mnie zostawiał! Nie może! Przecież on... on jest moim starszym bratem! - Jej płacz powodował, że moje serce łamało się z każdą kolejną łzą. Trzymałem ją w ramionach nie puszczając. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale tutaj to pieprzone "Wszystko się jakoś ułoży i będzie dobrze" nie miało prawa być wypowiedziane.
- Księżniczko, on wie że nie może cię zostawić, dlatego walczy tam teraz dla ciebie i waszej rodziny. Musisz tam jechać i być przy nim. - Spojrzała na mnie pociągając nosem.

- Możemy jechać. Justin, jedź z Brooke i Natalią, a ja sam dam radę. - Ryan zakomunikował i nie było czasu do stracenia. Wsiedliśmy do aut i pojechaliśmy. Przez pierwsze 15 minut Natalia znowu nie mogła się uspokoić. Łzy leciały jej strumieniami z policzków i kurczowo trzymała telefon w ręce. Jak tak dalej będzie go ściskała to go złamie.
- Kochanie, daj mi telefon. - Poprosiłem, ale pokręciła głową, nie będąc wstanie nic powiedzieć. - Wiem że chcesz od razu odebrać, jak tylko ktoś będzie dzwonił, ale u mnie w kieszeni będzie słychać, zapewniam cię. - Uśmiechnąłem się do niej delikatnie próbując wyciągnąć telefon z jej ręki. Nawet bez problemu mi oddała. Schowałem go i dalej obejmowałem Natalię. Cała się trzęsła od płaczu, moja szara bluza zrobiła się ciemno szara od łez, które na nią spadały.

Po godzinie drogi zatrzymaliśmy się, aby zatankować. Odbyło się to szybko i bez problemów. - Brooke, chcesz się zamienić? - Spytałem się jej, bo wiem że prowadzenie pod wpływem stresu jest bardzo męczące. - Natalia śpi więc wystarczy że będziesz ją obejmowała i będzie okej. - Pokiwała głową i sprawnie zajęła moje miejsce.
Starałem się jechać przepisowo, ale nie zawsze się dało. Jako doświadczony a raczej ,,zawodowy” rajdowiec umiem jeździć nawet jak jest ślisko.
- Ostrożnie, nie chcemy się pozabijać i leżeć na sali z jej bratem. - Ostrzegła mnie Brooke szeptem.
- Spokojnie, przecież wiozę dwie dziewczyny, w tym najważniejszy skarb dla mnie. - Oznajmiłem uśmiechając się do niej w lusterku i spoglądając na śpiącą ze zmęczenia Natalię.
- Cholera czemu akurat jej się to musiało przytrafić. Teraz kiedy tak dobrze się układało. - Wiem że to była lekka aluzja do mnie, ale nie miałem nic do dopowiedzenia, bo doskonale miała racje. Ona już swoje wycierpiała, powinna być uśmiechnięta, a nie zapłakana.

Kiedy wjechaliśmy do miasta Brooke obudziła Natalię, tak żeby pod szpitalem była już w miarę komunikatywna. - Co? Jesteśmy już? - Zerwała się szybko i wyglądała za okno.
- Nie, ale za jakieś 20 minut powinniśmy być. Powiedz w którym szpitalu jest Filip? - Brooke zapytała delikatnym tonem głosu.
- Eee powinnam dostać SMSa od taty – Zaczęła nerwowo szukać telefonu w torebce.
- Kochanie ja go mam, proszę. - Podałem jej telefon, cały czas patrząc na drogę. Natalia odblokowała swojego iPhone i sprawdziła wiadomości.
- O tutaj jest. - Pokazała Brooke, która podała mi telefon.
- Okej to jedziemy. Za około 10 minut będziemy. - Oznajmiłem troszkę przyśpieszając. Jechaliśmy w ciszy do momentu, w którym ponownie było słychać pociąganie nosem. - Kotek nie płacz już, Filip wyjdzie z tego, mówię ci. - Zacząłem ją pocieszać, ale nie wiele to dało, bo na wspomnienie jego imienia łzy poleciały  jeszcze bardziej.

- Jesteśmy. - Zaparkowałem auto, a Natalia jak strzała wysiadła z samochodu i pobiegła do głównego wejścia szpitala.
- Idź za nią, będziesz ją potrafił bardziej uspokoić. - Zrobiłem to, co powiedziała i poszedłem za Natalią. Zanim się zorientowałem już była w recepcji pytając o swojego brata.

Natalia pov.

- Filip Smith, gdzie jest? - W tym momencie nie obchodziło mnie, czy byłam za głośno, po prostu chciałam wiedzieć gdzie jest i jak się czuje mój brat.
- Kim pani jest? - Starsza pielęgniarka, spojrzała ze spokojem na mnie. Chyba była przyzwyczajona do ludzi spanikowanych, przychodzących zapytać się o swoich bliskich. W tym momencie widząc jej opanowanie i powolne ruchy miałam ochotę wyjść z siebie.
- Jestem jego siostrą. - Odpowiedziałam na jej pytanie, a ona spojrzała do komputera i wstukała coś po chwili mówiąc, że jest w sali 209 na drugim piętrze po prawej stronie.
- Dziękuję. - Krzyknęłam w biegu i nie zatrzymując się nawet przy windzie pobiegłam po schodach w górę. Kidy dotarłam na 2 piętro od razu moim oczom ukazali się moi rodzice, siedzący przed salą. Tata obejmował mamę, która była bardzo załamana. W tym momencie mogłam spodziewać się najgorszego, podbiegłam do nich i spojrzałam przez szklaną ścianę na mojego brata otoczonego przez pielęgniarki i lekarzy, którzy najwidoczniej z czymś się spieszyli i widziałam już po całym tym zamieszaniu, że nie jest dobrze.
- Co się stało? Czemu oni wszyscy tam u niego są? - Zapytałam ze łzami w oczach.
- Przestał oddychać i musieli go intubować. - Odezwała się moja mama, po czym ponownie zaczęła płakać. Kiedy tylko usłyszałam to, co powiedziała, od razu poczułam, że moje nogi miękną. Nie wiem nawet kiedy opadłam w dół, ale ktoś mnie złapał i tym kimś był właśnie Justin.
- Wszystko dobrze? - Zapytał, sadzając mnie na szpitalnym krześle. - Kochanie, wszystko w porządku? - Moja mama podeszła do mnie dając mi kubek z woda który trzymała cały czas.
- Tak, jest okej, ja chce do niego wejść. - Powiedziałam zdecydowanym tonem głosu. Kiedy jednak chciałam wstać przed oczyma miałam plamy i ponownie opadłam na krzesło obok Justina.
- Siedź na razie, albo wyjdź na zewnątrz,  świeże powietrze dobrze ci zrobi. - Moja mama zabrała ode mnie wodę.
- Chodź, pomogę ci. - głos Jussa zabrzmiał w moich uszach, ale po chwili usłyszałam mojego tatę. - Nie trzeba, ja z nią pójdę, a tobie dziękujemy już. - Normalnie bym zareagowała, gdyby nie fakt, że zrobiło mi się ciemno przed oczami i jedyne co pamiętam to, jak się obudziłam na jakims łóżku w małej sali,a obok mnie mama.

- Kochanie, już dobrze, zemdlałaś i jesteś w takim specjalnym, odizolowanym pomieszczeniu, żebyś mogła dojść do siebie. - Powiedziała mama, podając mi butelkę chłodnej wody.
- Dziękuję, a co z Filipem? - Teraz to było jedyne o czym myślałam. Usiadłam powoli na łóżku, żebym ponownie nie miała mroczków przed oczami. Upiłam parę łyków i potem wstałam.
- Bez zmian, stan jest krytyczny i już nawet sam nie oddycha. Jest w śpiączce i lekarze mówią, że teraz wszystko zależy od jego organizmu, oni zrobili co w ich mocy, żeby mu pomóc. - Powoli wszystko mi wyjaśniła, a w moich oczach pojawiły się kolejne łzy. Dlaczego jak jest dobrze to po chwili musi się chrzanić?! To jest właśnie moje życie nigdy nie może być kolorowo, bo za dobrze by mi było.
- Muszę do niego iść. - Oznajmiłam, i poprawiając swoje włosy, które teraz były rozczochrane. Podeszłam do drzwi i naciskając na klamkę otworzyłam je i wyszłam na szpitalny korytarz, podążając w stronę sali, gdzie leżał mój brat.
Podeszłam do szyby i ponownie poczułam ucisk w sercu i łzy na policzkach. Jednak nie zatrzymało mnie to przed tym żeby tam wejść. Usiadłam przy jego łóżku i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to ta cała aparatura i rurki wokół niego. Pikało, brzęczało, a ja nie miałam pojęcia, co to wszystko było. Oczy miał zamknięte i gdyby nie to coś w jego gardle to wyglądałby całkiem normalnie, jakby spał u siebie w łóżku.
- Filip, czemu? Przecież zawsze mi mówisz żebym uważała na drodze, a teraz chyba mogę stwierdzić, że pora zamienić się rolami. Musisz wrócić! Do mnie! Ja ciebie potrzebuję... - Fala płaczu, przez którą nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej.

Kiedy nie byłam w stanie nawet zebrać myśli  poczułam jak coś w mojej torebce bzyczy. To był mój telefon. Wyciągnęłam go i zobaczyłam, że dzwoni Justin. Nie wiedziałam czy odebrać czy nie, bo nie byłam pewna czy byłabym w stanie nawet z nim rozmawiać. Kiedy wibracje ustały po jakiejś minucie dostałam smsa.

Od: Justin
Kochanie wszystko w porządku? Martwię się, bo nie było z tobą dobrze, a nie mogłem zostać, bo wolałem nie denerwować Twojego taty.

Odpisałam mu szybko, żeby już nie zawracał sobie głowy tą sytuacją.

Do: Justin
Już jest okej, nie martw się siedzę teraz z Filipem. Przepraszam Cię, że nie zareagowałam na to, co mój tata powiedział, ale nie mogłam, bo sam widziałeś...

Odłożyłam telefon i spojrzałam na mojego brata ponownie ale tym razem w milczeniu. bo nie wiedziałam, co mam więcej powiedzieć. Nikt nie mógł poradzić na to, że on tu leży. Nikt nie mógł spowodować, żeby wrócił do mnie, rodziców i Carly. Tata z mamą siedzieli razem ze mną w sali, ale kiedy zbliżył się wieczór nalegali żebym wróciła do domu.
- Ale ja chcę zostać przy nim i czekać. A co, jak się coś stanie? - Zapytałam ze złością, że męczą mnie i traktują jak małe dziecko.
- Kochanie jutro też jest dzień, twoja obecność nic tutaj nie zdziała, a ty tylko się wymęczysz. - Skomentował mój tata obejmując mnie, ale nie chciałam iść.
- Nic się nie stanie lekarz powiedział że jak na razie nic nie wskazuje na to, żeby coś miało się wydarzyć. Więc nie bądź uparta i idź do domu. - Mama wciąż nie chciała odpuścić. Wiem, że się martwią też i o mnie, bo zemdlałam i ja też zdaję sobie sprawę z tego, że mój organizm potrzebuje snu i odpoczynku przez ten cały stres, ale nie mogę zostawić tutaj tak mojego brata. Samego w tym wielkim szpitalu...
- Ja nigdzie nie jadę. Mówcie, co chcecie, ale ja nigdzie nie wracam z wami. - Powiedziałam stanowczym głosem, tak żeby wiedzieli, że to moja ostateczna decyzja.
- Dobrze, jak chcesz, ale jutro wracasz do domu i wysypiasz się porządnie. - oznajmił tata, zbierając się razem z mamą. Pokiwałam głową po czym dostałam od każdego buziaka na pożegnanie i wyszli. Ja natomiast wróciłam do sali i zanim się obejrzałam spałam w najlepsze oparta o łóżko szpitalne, siedząc na krześle.
_______________________________________
Tak wiem, wiem....nie dodawałam rozdziału baaaaaaardzo dawno i pewnie większości z Was już nie będzie, ale ja po prost nie mam na to czasu ;/ Ten rozdział i następne będą pojawiały się dzięki mojej kochanej Julce!! <3 To ona poprawia i dodaje rozdziały, bo ja się nie wyrabiam. Nie chcę się usprawiedliwiać, bo pewnie tego i tak nie czytacie i Was to nie interesuje, wiec no mam nadzieję, że chociaż rozdział Wam się podoba.

NASTĘPNY ROZDZIAŁ POSTARAM NAPISAĆ SIĘ JAK NAJSZYBCIEJ, ALE TO MOŻE POTRWAĆ. DZIĘKUJĘ ZA CIERPLIWOŚĆ xx